Absolwent Międzywydziałowej Szkoły Energetyki na AGH. Zamiłowanie do elektroniki, przypadek i szalony pomysł sprawiły, że aplikował na jedno ze stanowisk do stacji polarnej w Hornsundzie. Razem z Dagmarą uczestniczył w wyprawach polarnych do Arktyki i Antarktyki, gdzie zajmował się elektroniką, geofizyką i informatyką, a w wolnym czasie fotografował. Z Dagmarą i Piotrkiem poznaliśmy się na Morzu Arktycznym. Oni wracali do domu w Polsce, ja do domu na Spitsbergenie. Dopiero później dowiedziałam się, że po drodze do Krakowa Andryszczakowie zahaczyli jeszcze o Antarktykę.http://www.dompodbiegunem.pl
Zwykle nie pisze recenzji ale dawno (dokladnie od czasu przeczytania maluchem przez afryke) nie bylam tak zawiedziona stylem autora. czulam sie jakbym czytala tekst napisany przez licealistke z pomoca slownika synonimow. A szkoda bo temat super ciekawy...
Dla zainteresowanych svalbardem lub ogolem mroznymi klimatami polecam ksiazke ilony Wisniewskiej - Biale, albo genialna Czochralem Antarktycznego Slonia Mikolaja Golachowskiego.
Pamiętnik z pobytów w stacjach badawczych na Spitsbergenie i Antarktydzie. Młode małżeństwo z Krakowa złapało arktycznego bakcyla i pokochało obszary podbiegunowe, a pobyty w najzimniejszych regionach globu stały się ich pomysłem na życie. Książka to rozszerzenie ich bloga, który prowadzą od czasu pierwszej wyprawy do krainy wiecznego śniegu, gdzie opisują nie tylko czas na biegunach, ale też między wyprawami, gdy wszelkimi sposobami próbują wrócić w ukochane rejony. Książka to swoisty pamiętnik i skorowidz wydarzeń, miejsc i osób, które spotkali w tym czasie, dlatego nie jest to wybitna literatura, raczej poprawny reportaż, relacja z pierwszej ręki, ale czyta się ją przyjemnie. Jednak gdy czytam książki o regionach polarnych bezwiednie porównuję je do rewelacyjnego "Czochrałem antarktycznego słonia" M.Golachowskiego, a przy tej książce wszystkie inne wypadają bardzo blado. Można przeczytać, ale nie trzeba.