Przypadek Grzegorz Miecugow 6,2
ocenił(a) na 55 lata temu Czy to przypadek, że Przypadek nosi taki właśnie tytuł? Zdecydowanie nie.
To jest właśnie najgorsze. Jeszcze przed rozpoczęciem czytania, wiemy o co w tej całej historii może chodzić.
Szczerze? To najbardziej przewidywalna książka, jaką w życiu przeczytałam. Szkoda, bo sam pomysł na fabułę wydaje się wręcz niesamowicie interesujący!
Pomyślcie. Jest Marcin, taki czuły barbarzyńca. Tak przynajmniej bym go określiła. Wiecie, zakochany po uszy w kobiecie młodszej od niego o piętnaście lat, podający jej śniadanie do łóżka i uważający, że drobne gesty dają dobre rezultaty. Jest też zatem Marta. Uzgodniliśmy, że mamy parę, która niby się kocha, ale z pewnych względów to motyw zdrady odgrywa w całej historii najważniejszą rolę. Potem jest już tylko Wielki Bo, fałszywe dokumenty, niemiecka policja, ucieczka w nieznane, wizyta w szpitalu i kupa forsy. Czy właśnie w tej kolejności? Tego to już nie zdradzę. Dzieje się dużo, akcja wciąga, ale i tak wszystko zostaje wyjaśnione tak wcześnie, że nic w tej całej skomplikowanej na pozór historii nie zaskakuje czytelnika.
A nie, przepraszam! Jedna rzecz mnie zaskoczyła. Kto mówi: Poproszę 100 gram whisky.? Naprawdę znajdzie się tu chociaż jedna osoba, która kupuje whisky na gramy?
Jeśli chodzi o sam styl pisania autora, to nie do końca przypadł mi on do gustu. Jasne, tę pozycję czyta się niezwykle szybko, nie jest ona zbyt wymagająca a język jest prosty w odbiorze. W tekście pojawiają się jednak powtórzenia i zbędne słowa nie wnoszące nic nowego do samej fabuły. Poza tym autor nie zawsze poprawnie konstruuje zdania, przez co musiałam czytać je po dwa razy, aby zrozumieć ich ogólny sens.
Mam też uwagę do samego wydania. W moim egzemplarzu pojawił się problem z drukiem i w najważniejszym momencie akcji nie dało się odczytać tekstu.
To dziwne, ale bardzo podobało mi się zakończenie tej książki. Grzegorz Miecugow wyjaśnił bowiem losy wszystkich bohaterów. Zakończył rozpoczęte wcześniej wątki, dzięki czemu nie musiałam zastanawiać się, jak rozwinęły się poszczególne historie. Za to wielkie brawa, bo są autorzy, którzy nigdy tego nie robią.
Najgorsze jest to, że ja nie potrafię powiedzieć, że to była zła książka.
Uzależnienia, te najmocniejsze, rodzą się w mózgu, podobnie zresztą jak uczucia wyższe.
Książka przeczytana w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki.
Uwaga, spoiler:
Profesor niesamowicie nudził, ale w sumie nigdy wcześniej nie pomyślałam o tym, że +/- 70 mln osób musiało nie dać się zjeść, abym mogła powstać. Kurtyna.