Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Allen Martinez
Źródło: http://comicvine.gamespot.com/allen-martinez/4040-49863/
1
5,5/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,5/10średnia ocena książek autora
97 przeczytało książki autora
33 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wieczne zło: Wojna w Arkham Peter J. Tomasi
5,5
Historia „Wieczne zło” z lat 2013-2014 była sporym wydarzeniem w uniwersum DC. Niemal jedna trzecia wydawanych wówczas serii doczekała się specjalnego wydania z okazji tzw. „miesiąca łotra”. Wydano również trzy miniserie nawiązujące do tej opowieści. Tylko ta powiązana z Batmanem czyli „Wieczne Zło – Wojna w Arkham” doczekała się polskiego wydania. Czy warto zapoznać się z tym komiksem czy jest to jedynie skok na kasę?
Najwięksi superbohaterowie zaginęli. Wśród nich jest Batman, więc władzę nad Gotham przejmują szaleńcy z Arkham. Jednakże do miasta przybywa też Bane ze swoimi ludźmi, który postanawia przejąć władzę.
Bane w swojej pierwszej historii czyli „Knightfall” był rzadko spotykanym wówczas połączeniem siły fizycznej i sprytu. Tutaj jednak wydaje się on mniej rozsądny, często sięga najpierw po przemoc, a dopiero potem zadaje pytania. Jest tu wprawdzie parę scen pokazujących jego kodeks honorowy, ale zbyt często są one żartem. Dopiero w pewnym momencie pokazane jest, że jest on bohaterem własnej historii, który też może być obrońcą Gotham. Niestety pod koniec tomu staje się on znowu niezbyt mądrym osiłkiem.
Podobało mi się za to jak przedstawiono Pingwina. Jest to oportunista, który stara się z każdym układać. Nie jest przy tym jednak nierozsądny czy tchórzliwy. Zna swoje możliwości i potrafi dobrze wszystko rozegrać, tak żeby przy okazji uszczknąć coś dla siebie.
Pod względem fabuły to jest głównie akcja, gdzie nie ma chwili na oddech. Gotham jest jednym wielkim polem bitwy między łotrami. Niestety większość nie jest przedstawiona zbyt szczegółowo. Przez to poszczególni przestępcy niewiele się różnią stylem walki i przypominają jedną wielką masę.
Duże nadzieje wiązałem ze Strachem na Wróblem, który jest tutaj istotnym graczem. Dokładnie wszystko planuje, aby przejąć władzę. Jednakże szybko okazuje się, że jego plan nie jest specjalnie pomysłowy i wszystko sprowadza się to dosyć tępej bijatyki.
Za rysunki odpowiada tu w głównej mierze Scott Eaton. Jego kreska jest bardzo dynamiczna, ale niestety czasami gubi szczegóły i dochodzi do niezamierzonych deformacji. Cieszy mnie jednak, że w końcówce stanowiącej epilog do całej historii rysuje już bardziej starannie
Gorzej na jego tle wypada Graham Nolan rysujący początek tomu. On jest zdecydowanie mniej dokładny i bardziej statyczny. Dobrze, że nie narysował całości tomu.
Ogólnie jest to opowieść jakich wiele było u Batmana – wystarczy wspomnieć „No man's land”, „Knightfall” czy „Rok zerowy”. Tutaj jednak wykreślono bohatera i postanowiono dać złoczyńców na pierwszy plan. Niestety nie udało się wykorzystać potencjał jaki w nich tkwił i tylko Pingwin pozostaje w pamięci. Bardzo przeciętny komiks.
Wieczne zło: Wojna w Arkham Peter J. Tomasi
5,5
http://superbook.blog.pl/2016/03/06/203-peter-j-tomasi-scot-eaton-jaime-mendoza-wieczne-zlo-wojna-w-arkham/
Rzadko w Polsce można natknąć się na przyzwoite tie- iny. Opowieści które mówią o wydarzeniach dziejących się w czasie trwania jakiegoś wielkiego eventu. O ile „Tajna Inwazja” została wydana przez Hachette, tak z jej ogromnej ilości pobocznych opowieści nie wydane została zupełnie nic. Co nieco obniżyło ogromne napięcie i klimat całości. Rynek komiksów w naszej Ojczyźnie dopiero więc nasyca się wielkimi tytułami, ale na szczęście już widać coraz większy progres wśród pomniejszych tytułów. Choć czy „Wojnę w Arkham” należy uznawać za tytuł mniejszy niż samo „Wieczne Zło” ?
Gdy Batman i Catwoman ratowali do spółki z Luthorem świat, a Nightwing siedział w niewoli Syndykatu do Gotham zawitał gość z daleka. Z egzotyki. A konkretniej- z Santa Prisca. Bane bowiem miał od zawsze chrapkę na miasto Nietoperza. Ten jednak skutecznie udaremniał jego zakusy i trzymał amatora venomu w ryzach z dala od miasta. Gdy ten zniknął na chwilę z pola widzenia, a ogólna sytuacja superbohaterów nie prezentowała się kolorowo okazja była zbyt kusząca. Bane wpada więc ze swoją armią do Gotham i równo ustawia do pionu rezydentów zarówno Blackgate, jak i Arkham. Teoretycznie.
Łamaczowi nietoperzowych kręgosłupów stają kością w gardle takie indywidua jak Scarecrow czy Killer Croc. Batman pewnie byłby rad widząc, jak jego antagoniści zamiatają sobą podłogi. Superłotrowie są zażarci w zwalczaniu się między sobą nie bardziej, niż w pojedynkach z członkami Ligi Sprawiedliwości. A gość z daleka potrafi to wykorzystać. Ciekawy jest też sojusz między nim, a William’ em Cobb’ em. Jednym ze Szponów Trybunału Sów i przodkiem Dicka Graysona. To w pewnie sposób zabawne- Graysonowie czy to żywi czy nie- zawsze są asystentami jakiegoś Batmana… :D
Sprawiedliwość według Bane’a jest dość dziwna. Chłop ma swój własny system wartości który pasowałby bardziej do dyktatora wojskowej junty, którym zresztą poniekąd jest, niż do herosa. Nagły deficyt Batmana w Gotham powoduje, że poczuwa się on w obowiązku wprowadzić ład w mieście. Stara się i stara, aż w końcu dochodzi do pewnej konkluzji. Mianowicie pojmuje, iż jedynym obrońcą Gotham może być tylko i wyłącznie Batman. Co więc robi Bane ? Okładka chyba wszystko zdradza, więc nie będę czuł się winny spoilerowania. Staje się napakowaną, toporną, brutalną i zgrabną w działaniu jak osiemnastokołowa ciężarówka wersją Nietoperza biorąc sobie za współpracowników Szpony. I naprawdę- ma to swój klimat. :) Cieszy mnie natomiast znikomy udział cudacznej ferajny z Santa Prisca. Brute i inne persony uzależnione od venomu jakoś nie specjalnie pasowały mi do Bane’ a, który najlepiej sprawdza się solo. Pojawia się za to płaszcz podbity futrem- małe nawiązanie do nolanowskiej interpretacji tej postaci z bezbłędnym Tom’ em Hardy’ ym.
Bane w stroju Batmana prezentuje się troszkę nienaturalnie. Oryginał jest tajemniczy, mroczny i niepokojąco niebezpieczny. W tej interpretacji „Batman” wygląda jak zawodnik wrestlingu który nieco przesadził z ringowym wizerunkiem. Aczkolwiek to wszystko oddaje sposób myślenia wroga prawdziwego Batmana. Jego siłowe metody działań, rozwiązywanie wszelkich problemów pięścią i butem czy surowe postrzeganie rzeczywistości mają swe odbicie w jego poniekąd superbohaterskim kostiumie. Graficznie jest tu sporo przyzwoicie zilustrowanych walk. Na niektórych planszach wrze wręcz kipiel wszelkiej maści łotrów i przestępców którzy nieco panikują na wiadomość o obecności Bane’ a i jego sił w Gotham. Nieco rozochoconych po przybyciu Syndykatu Zbrodni i absencji Batmana poczuli się nieco zbyt luźno. Jako, że w czasie „Wiecznego Zła” słoneczko zostało zaćmione przez Ultramana w Gotham panuje mrok jeszcze większy niż dotychczas. Co nieźle udało się oddać rysownikom.
Podsumowanie: Początkowo myślałem, że to kolejny skok na popularności znanego tytułu jak miało to miejsce w przypadku „Szpona” i „Trybunału Sów”. Ale na szczęście teraz jest inaczej. Opowieść jest pełna akcji, wspaniałych walk zakrawających o uliczne bijatyki i brutalności Bane’a. Batman ma naprawdę wielkie szczęście do wyrazistych oponentów. Bane jest groteskowy i paradoksalnie na swój sposób skuteczny w dyżurowaniu na stanowisku herosa za Wayne’a. Od razu widać, że nie nadaje on się na długo w rolę obrońcy Gotham, ale charakter i dominacja przez jakiś czas wystarczą.