Sny umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019 Kathe Koja 7,8
ocenił(a) na 84 lata temu Tegoroczne wydanie jest tomem bardziej zróżnicowanym niż poprzednia edycja. To zarówno zaleta jak i wada: zaleta bo w książce znajdą coś dla siebie nawet czytelnicy nie obeznani z tym hermetycznym gatunkiem a wada, bo w oczach ortodoksów ilość weirdu w weirdzie jest wyraźnie mniejsza. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że "Sny umarłych" w tym roku stały się głównie antologią nietypowej fantastyki orbitującej bliżej lub dalej wokół literatury grozy.
Poza jednym słabym tekstem (który taktownie przemilczę) opowiadania prezentują równy poziom, choć nie wszystkie przypadły mi do gustu. Nie dlatego, że są złe tylko dlatego, że się ich w takiej książce nie spodziewałem. Ale są też perły - dużo pereł, i dla nich warto ten tom mieć. "To nie ja stwarzam światy", "Akustemologia", "Larwy (modlitwa do Klary)" to najlepsze teksty tego tomu. Bogate w treści, świetnie napisane. Co ciekawe, całe podium należy do kobiet.
To nie jedyne bardzo dobre teksty tego potężnego zbioru. "Ziemia mówi", "Król", "Król karaluchów", Anozognozja", "Dom Lota", "Sen dziecka o morzu", "Bezprawie na pograniczu światów", "Szkółka", "Skierowanie" i "Cienie absolutu" to bardzo świadomie, świetnie napisane opowiadania penetrujące różne obszary weird fiction. Czy pozostałe nie są warte uwagi? Są, może poza jednym (o którym nie wspomnę, bo po co).
Są też teksty romansujące z estetyką gore (sic!) i romansujące z klasyczną grozą. Jest nawet opowiadanie fantastyczne, które można nazwać takim trochę YA. Jest nawet kącik poezji. Aczkolwiek przyznam, że ten kącik mnie przerósł. Jeśli spodziewacie się wierszy w stylu Lovecrafta, to nie spodziewajcie się: tu dostaniecie potężną dawkę jakiejś dziwacznej abstrakcji.
Na osobne słowo zasługują goście zagraniczni tego rocznika. Na miejscu polskich wydawców już teraz walczyłbym o zakontraktowanie Jona Padgetta zanim stanie się drogą gwiazdą współczesnego horroru. "Brzuchomówstwo w dwudziestu prostych krokach" kończy prozatorską część "Snów umarłych" z siłą godną bomby atomowej. Kathe Koja to klasa sama w sobie - jej opowiadanie jest króciutkie, ale piorunujące. John Langan to w USA bardzo duże nazwisko i potwierdza tu, dlaczego: "Mielizna" to tekst bardzo gęsty, świetnie napisany, choć mam wrażenie że ciut przeładowany wątkami. Jakby został wyjęty z większej całości.
"Sny umarłych 2019" przynoszą mnóstwo prozy, mnóstwo tematów i świeżych spojrzeń. Pokazują też, że scena weird fiction się prężnie rozwija. A może raczej rozszerza. Rezygnuje z hermetyczności na rzecz otwartości na różne głosy. To, że te głosy nie zawsze muszą zadowolić ortodoksów to już problem ortodoksów.