Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2014 Peter Watts 7,2
ocenił(a) na 68 lata temu Bardzo fajnie czyta się inne opinie o takim zbiorze. I porównuje czytelnicze gusta. Muszę przyznać, że kilka razy srodze się zadziwiłam czytając przed-recenzentów ;) No ale to, bez wątpienia, dobrze świadczy o antologii i Mirku Obarskim - autorze wyboru. Jest niejednolicie i chyba całkiem reprezentatywnie wobec tendencji współczesnej fantastyki.
Najbardziej podobali mi się Peter Watts i Wiktor Toczinow. Oni też zdali najlepiej mój prywatny test wartościujący: czy tego autora chciałabym przeczytać coś więcej? Watts wymyśla rzeczy zakręcone, a ja to zwyczajnie lubię. Faktycznie czytałam już jego głośne Ślepowidzenie, ale nie uważam żeby do odbioru Pułkownika była potrzebna dodatkowa znajomość innej książki. Natomiast Toczinow opowiada historię nieskomplikowaną, sensacyjno-obyczajową, utrudniając ją niejako przez dwuwątkowość, bardzo ładnie zresztą, moim zdaniem, rozegraną. Byłoby naprawdę znakomicie gdyby nie to, że Krzyż Św. Jerzego ma spaprane zakończenie. Zaryzykowałabym zakład, że autor ciął długi tekst do ram wymaganych przez wydawców. W rezultacie końcówka kompletnie mija się ze stylem całości. No i nie przysłużyło się Toczinowowi to porównanie do Orwella. Bo tu i tu występują zwierzęta? Gdybym miała szukać analogii w nastroju opowiadanej historii to z rzeczy, które znam kojarzył mi sie Toczinow z Finchem Jeffa VanderMeera.
Zaraz potem plasują się Jonathan Sherwood i Mercurio D.Rivera. Sherwood to naprawdę porządna sf, objaśniona , przemyślana, konkretna. Ulga dla duszy po niektórych newageowskich tekstach. Tekst Rivery za to jest bardzo przewrotny. I nie wiem czy nie najlepiej (no jeszcze jest Letham) oddaje to czym powinno być dobre opowiadanie; elegancką skończoną formą. Do Rivery przyczepiono przymiotnik lequinowski. I faktycznie powołanie sie na Urszulę Le quin pozornie nieźle przybliża to co w "Tęsknocie za Langalaną" dostajemy, ale przyznam że dla mnie królowa fantastyki to autorka opowieści z męczącym okrutnie nadmiarem godowych zwyczajów Obcych. A Rivera, tak naprawdę, cudownie opisuje coś znajomego; przerażający obłęd zakochania. Manipuluje nami gdyż opowiada o Obcej i kusi, żeby jako obcy ten obłęd kwalifikować.
Świetny jest Jonathan Lethem. Przytłaczający, ponury, obrazowy. I jak już wspomniałam doskonale "czujący" formę opowiadania. Może się przyśnić. Gdybym próbowała tu niemożliwego czyli oceniania obiektywnego, może były na czele tego prywatnego rankingu.
Opowiadanie Christofera Greena jest za krótkie. Autor wydaje się mieć potencjał, ale kluczowe są tu słowa "wydaje się". Jakbym obejrzała tylko czołówkę filmu, cóż mogę ocenić, ładne zdjęcia? Tak krótka forma tylko dla mistrzów stylu!
Cixin Liu, sam pomysł bardzo fajny, wykonanie bez wyrazu. Ale to z pewnością dobrze, że ktoś reprezentuje chińską fantastykę.
Powell, hmm... Opowiadanie powiedziałabym średnie, ale on jako trzeci zdał ten mój prywatny test - przeczytałabym coś dłuższego.
Braulio Tavares to jedyny autor, którego opowiadanie zapomniałam całkowicie nim skończyłam czytać zbiór. I za dwa dni znowu nie będę go pamiętać.
Ray Cluley - ogólnie jedno takie opowiadanie w antologii mi nie przeszkadza, nawet chyba powinno tu być, bo humoreski to też pewien nurt w pisaniu fantastyki, natomiast zabrakło w nim odwagi; puszczamy oko do czytelnika grzecznie uprzedziwszy, szarżujemy ale tak, żeby nie spłoszyć, odwołujemy się do wiedzy filmowej ale tylko troszkę, bo to taki łatwy quiz.
K.J. Parker - tu najsilniej miałam wrażenie że wszystko to już czytałam. Antyfantasy jak antywestern jest już gatunkiem. Trzeba się bardziej wysilić żeby napisać coś oryginalnego. Ale jedną cechę tego opowiadania zapamiętam na dłużej: klaustrofobiczność; są takie teksty których czytanie wywołuje u mnie chęć otwarcia drzwi i okien, i mam nieodparte wrażenie, że bohaterowie zamieszkują świat w pudełku od zapałek.
Priya Sharma - podpisuję sie obydwiema rękami pod opinią Mamerkusa: żenujący tekst. Być może natomiast rozumiem autora wyboru. Popkulturowa nośność tematu gender musiała mieć odbicie w zbiorze, jeśli miał on jakoś obrazować stan fantastyki na ten 2014 rok.
Ina Golding w moim odczuciu napisała typową historię dla nastolatków. Uniwersalnie to nie minus, ale dla mnie tak.
Brandon Sanderson - wszystkie cechy stylu, który przyznam znam tylko z Elantris, ładnie "erpegowi" bohaterowie, ładne sceny miedzy nimi i krajobraz tych scen. I infantylność całości. No ale skoro już mam czytać Sandersona to zdecydowanie wolę go w tej krótszej formie.
John Llewellyn Probert- w tym przypadku moi, użyję nieadekwatnie słowa, przedmówcy zdziwili mnie najbardziej, bo opowiadanko to ogólnie innym się podobało. Ja przebrnęłam przez nie z najwyższym trudem. Obok Sharmy to drugie truchło tego zbioru. Sztuczne dialogi z okrągłymi zdaniami grzecznego 12-latka i intryga kryminalna fantastyczna tylko w skali prawdopodobieństwa.