Hal Duncan urodził się w 1971 r. i mieszka w dzielnicy West End w Glasgow. Jest długoletnim członkiem Glasgow SF Writers Circle; jego pierwsza powieść, ”Vellum” (wyd. pol. „Welin. Księga wszystkich godzin 1”, 2006),była nominowana do nagród Crawforda, Brytyjskiego Stowarzyszenia Fantasy i World Fantasy. Ciąg dalszy nosi tytuł „Ink” (wyd. pol. „Atrament. Księga wszystkich godzin 2”, 2007) i nie kończy listy utworów literackich osadzonych w tym samym świecie. Autor opublikował także zbiór wierszy, „Sonnets for Orpheus” oraz krótsze formy w czasopismach takich jak Fantasy, Strange Horizons i Interzone, a także antologiach Nova Scotia, Eidolon i Logorrhea.http://notesfromthegeekshow.blogspot.com/
Przerost formy nad treścią? A może forma jest tutaj również treścią? Na to wskazuje skomplikowana struktura fabuły, która jak dla mnie bardzo trafnie odzwierciedla naturę stworzonej przez autora rzeczywistości. Autor serwuje nam całkowitą destrukcję linearnej ścieżki narracji, a na jej miejscu zasadza poszatkowaną strukturalnie fabułę, w której ramach poszczególne wątki przenikają się, wcinają się między siebie czy nawet zlewają się ze sobą. Ta ekwilibrystyka formą nasuwa mi skojarzenia z psychodelicznymi i surrealistycznymi eksperymentami Burroughsa czy Palahniuka oraz magicznym, wielopłaszczyznowym stylem Bułhakowa. Na tak zaprojektowanym fundamencie literacki wznosi się wizja rzeczywistości przypominająca najbardziej wyszukane wytwory Philipa K. Dicka, a w szczególności te zawarte w powieści „Valis”. Na pewno trzeba oddać Duncanowi, że bardzo sprawnie oraz spójnie udało się zmieszać w odpowiednich proporcjach fantastykę zarówno tę z półki magicznej jak i naukowej oraz mitologię i historię tworząc jednorodny literacki obraz. Jednak porównaniu do przywoływanego Dicka moim zadaniem brakuje tutaj wyrazistości i głębi filozoficznej, a w jej miejscu rozrastają się wyświechtane oraz oczywiste motywy czego konsekwencją jest rozmycie wartości potencjału intelektualnego tej misternie skonstruowanej treści.
"Atrament" wieńczy dzieło. Najbardziej jestem zaskoczony tym, że odpowiada na wszelkie pytania. Dzięki temu "Welin" nabiera nowego znaczenia, a sam Duncan pokazał, że ma aspiracje, aby stać się topowym pisarzem. Dylogia jest dziełem nie tylko kompletnym, ale i zachęca do ponownego przeczytania od raz po pierwszym zapoznaniu się z tymi jakże pokręconymi książkami. Oczywiście "Atrament" jest dużo bardziej wymagający niż "Welin" (tak, to możliwe) i nie daje żadnej taryfy ulgowej, jednak właśnie dlatego można powiedzieć, że mamy do czynienia z ucztą, a nie tylko średniej klasy posiłkiem. Najadłem się, dziękuję, proszę o więcej.