Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Aly Martinez jest autorką, po której książki sięgam z miłą chęcią. Pisze książki z morałem, w których porusza także ciężkie tematy. Bardzo lubię jej pióro i przy czytaniu jej historii zawsze świetnie się bawię, chociaż nieraz zdarza mi się uronić łzę. Tak było i z tą książką. Nie raz śmiałam się na głos, by potem trochę popłakać. W poprzednich dwóch tomach z tej serii, poznaliśmy historię przyjaciółki Rity – Charlotte i brata Tannera – Portera. Bardzo polubiłam tych bohaterów już w poprzednich tomach i jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam poznać historię tych dwojga. Zasługiwali na swoją opowieść. Rita naprawdę miała pecha w życiu. Gdy po ciężkim dzieciństwie w końcu myślała, że już jest na prostej drodze do szczęścia, okazuje się, że życie ma dla niej inne plany. Przyłapuje męża na zdradzie. Co gorsza, jego kochanka zachodzi w ciążę. Jej marzenia legną w gruzach. Pokonana i upokorzona Rita postanawia się odegrać na swoim byłym, przymilając się do przystojniaka na pikniku charytatywnym. Działa pod wpływem impulsu i ma pecha, bo tym przystojniakiem okazuje się nikt inny, tylko sławny kucharz z telewizji – Tanner Reese. Kobieta rzuca się na niego, zupełnie go nie poznając, co Tannerowi podoba się do tego stopnia, że zaprasza ją na randkę. Muszę przyznać, że Tanner naprawdę nie potrafi działać powoli, nie, on skacze na główkę w związek z kobietą, która jeszcze nawet nie ma rozwodu. Bardzo podobało mi się, jak Tanner zabiegał o Ritę. Jak starał się jej pomóc się pozbierać i na nowo odnaleźć siebie. Jest przy tym tak czarujący i słodki, że nie sposób go nie polubić. Wręcz uwielbiałam ich sarkastyczne odzywki i podobne poczucie humoru, dzięki któremu pomiędzy bólem serca, mogłam się trochę pośmiać. Autorka jak zwykle nie zawiodła i jestem wręcz przekonana, że i ta historia spodoba się także i wam.