Daredevil. Nieustraszony! Tom 1 Terry Dodson 8,2
ocenił(a) na 74 lata temu Komiksy z serii „Daredevil” przez długi czas kojarzone były niemal wyłącznie ze scenariuszem Franka Millera. Zdarzały się później komiksy pisane przez znanych i uznanych scenarzystów, jednakże nie zyskiwały one oczekiwanej popularności, nawet jeśli wprowadzały rewolucyjne zmiany. Dopiero odnoszący sukces Brian Michael Bendis rozpopularyzował tę serię na nowo. Czy początek jego przygody z Daredevilem zawarty w tomie liczącym aż 480 stron to od razu coś wybitnego?
Początek tomu stanowi czteroczęściowa historia „Wake up”. Tutaj głównym bohaterem nie jest Daredevil, lecz reporter Ben Urich, który stara się rozwiązać zagadkę zaginięcia superłotra o pseudonimie Leapfrog. Początkowo byłem zaintrygowany tajemnicą i poruszony wprowadzonymi tu elementami obyczajowymi. Jednakże samo wyjaśnienie okazało się bardzo banalne, przez co poczułem się oszukany. Historia jednak broni się niecodziennymi rysunkami Davida Macka. Ilustracje przypominają nieporadne rysunki małego dziecka stworzone kredkami. Czasami utrudnia to czytanie, ale jednocześnie tworzy niesamowity klimat. Ogólnie jednak ta część tomu to moim zdaniem przerost formy nad treścią.
Następny rozdział przeskakuje parę numerów później (pomijane są zeszyty, których nie pisał Brian Michael Bendis). Tutaj akcja dzieje się na paru płaszczyznach czasowych. Kingpin zatrudnia nowego podwładnego, który najprawdopodobniej go zdradza, a mordercy czyhają na życie Matta Murdocka. Jest to kawał naprawdę dobrze napisanego komiksu sensacyjnego. Nie ma tutaj za wiele starć z superłotrami, a zamiast tego są zwykli gangsterzy i śledztwo. Antagoniści odgrywają tu niemalże równie pierwszoplanowe role, co superbohater. Pokazane są tu ich relacje między sobą, a także wzajemne konflikty interesów. Skala intryg przywodzi tu na myśl najlepsze dramaty Willama Shakespeara. Przy okazji też scenarzysta pamiętał o statusie quo postaci, co zaowocowało bardzo mocnym dialogiem między Daredevilem, a Kingpinem. Ciekawostką jest, że jednym z zeszytów składających się na tę opowieść jest niemy komiks wydany w ramach tzw. „Nuff Said”. Ciekawy pomysł pokazujący ile emocji można wyrazić bez słów. Początkowo, trochę zirytował mnie fragment łopatologicznie wyjaśniający co do tej pory się wydarzyło, ale to właśnie tutaj też dochodzi do wydarzenia, które przedefiniuje Daredevila na dłuższy czas. Bardzo wiarygodnie ukazano reakcje postaci na to zdarzenie – widać tu postawy od szlachetnej solidarności po cyniczną chęć zyskania na całym zamieszaniu. Dziennikarze okazują się tu większym zagrożeniem niż superłotrzy czy gangsterzy. Może też zaskoczyć postawa samego superbohatera, którego zachowanie jest co najmniej kontrowersyjne. Na dodatek inne postacie celnie wytykają swego rodzaju hipokryzję tego zachowania.
Rysunki Alexa Maleeva nie do końca do mnie przemawiały. Doceniam jego zabawę kadrami, a także mrok idealnie wpasowujący się w klimat. Jednakże stosuje on moim zdaniem zdecydowanie zbyt grubą kreskę i czasami ciężko odróżnić postacie od siebie czy zorientować się co się tak naprawdę dzieje w danym momencie.
Tom kończy historia o procesie przeciwko trzecioligowemu superbohaterowi czyli White Tigerowi. Proces ten staje się trochę symbolem walki w obronie superbohaterów, którym powinien należeć się szacunek za ich dotychczasowe działania. Jednakże amerykański system sprawiedliwości jest bezwzględny i tutaj liczą się twarde fakty, a także możliwość ich interpretacji. Obie strony używają tutaj celnych argumentów – jedni sięgają po autorytet innych herosów, a inni wyciągają na wierzch osobiste sprawy. Nie zapomina się przy tym o wydarzeniach sprzed paru numerów i obecny status quo Daredevila dalej odgrywa tu pewną rolę.
Tutaj rysują już dwaj inni rysownicy. Pierwszym jest Manuel Gutierrez. Jego kreska jest bardzo przejrzysta i realistyczna. Nie ma tutaj żadnych udziwnień, ale solidna rzemieślnicza robota. Drugim jest Terry Dodson znany w Polsce z komiksu „Marvel Knights Spider-man” czy historii o księżniczce Leii z numeru 1/2016 magazynu „Star Wars Komiks”. Tutaj tworzy on wiele nienaturalnych wyrazów twarzy, a także postacie w jego wykonaniu wyglądają niezamierzenie ciastowato.
Początek tomu był średni i ratowała go głównie nowatorska warstwa graficzna. Jednakże później fabuła się rozkręca, a scenarzysta nie boi się wywrócić świata Daredevila do góry nogami. Wiem, że później będzie jeszcze lepiej.