rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

ta książka potwierdza to, co dotychczas myślałam o pisarstwie Bijan - sprawdza się dobrze w krótkich formach, bazujących na ciekawym, ale nierozbudowanym pomyśle oraz klimacie, a przez długość nie widać zaburzeń struktury i zbyt pospiesznego zamykania fabuły w najbardziej wydumany i niewiarygodny ze wszystkich możliwych sposób.

połowa książki to budowanie całkiem przyjemnego klimatu rodem z 'Nawiedzonego domu na wzgórzu', który w okolicach Halloween sprawdza się idealnie, poznawanie bohaterów i, niestety, moje przewracanie oczami na ich zachowania, które z akapitu na akapit przechodzą w różne skrajności - od dojrzałych (auto)psychoanaliz, po naiwne, głupie zachowania dwunastolatków. trudno wczuć się w fabułę, jeśli od początku razi nas skrótami i nierealistycznymi elementami, które mamy zaakceptować, bo tak (trójka niepełnoletnich wysłana samotnie do Szkocji na plan, oddanie telefonów, ignorowanie przez matkę, kopanie grobów itd.). tak, wiem, plot twist wszystko wyjaśnia - ale zanim dojdę do ostatniej strony, muszę uwierzyć w fundament świata przedstawionego, a nie myśleć, że to zbyt głupie, naiwne i nieprzemyślane.

sensacyjne zakończenie i życiorysy bohaterów to to samo, co przy 'Muchomorach' - szybko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu, nagromadzenie absurdów i zbyt wielu pomysłów w jednej historii. umiemy już budować klimat i pisać bardzo filmowe sceny, ale ze strukturą, wiarygodnością i wyważeniem historii jest problem. efektem są fabuły podobne do R. Sagera - tak wymyślne, że aż śmieszne.

ta książka potwierdza to, co dotychczas myślałam o pisarstwie Bijan - sprawdza się dobrze w krótkich formach, bazujących na ciekawym, ale nierozbudowanym pomyśle oraz klimacie, a przez długość nie widać zaburzeń struktury i zbyt pospiesznego zamykania fabuły w najbardziej wydumany i niewiarygodny ze wszystkich możliwych sposób.

połowa książki to budowanie całkiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

* słuchana po angielsku

* słuchana po angielsku

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jerzy Jarniewicz zabrał mnie w cudowną podróż po mojej ulubionej dekadzie w historii: czasie kontrkultury, złotych latach zbuntowanej młodzieży, pragnącej wykrzyczeć swoim rodzicom i dziadkom ich błędy i przemilczenia, epoce niewinności, nadziei, brutalności i wiary w społeczeństwo obywatelskie. czyta się to fantastycznie (jak zresztą wszystko, co Jarniewicz pisze), a ogromnym plusem jest to, że obok postaci i wydarzeń bardzo znanych (Woodstock, Joni Mitchell, protesty studenckie, Stonewall, Wietnam), swoje miejsce w tym zbiorze znalazły też postacie i zdarzenia mniej znane i przemielone przez popkulturę, jak np. Joan Baez, Pauline Boty czy Hell's Angels. zaskoczył mnie rozdział o psychiatrii, ale jest on przeciekawy i dobrze wpisuje się w narrację o czasach odzyskiwania/walki o godność, nawet, jeśli dzisiaj nauka prezentuje się nieco inaczej.

autor reprezentuje perspektywę współczesną i patrzy na wydarzenia ze zrozumiałym dystansem, nie boi się oceniać ich krytycznie bądź negatywnie, jednak w jego pisaniu czuć fascynację, melancholię, czułość w stosunku do tematów, o których pisze, utopii, za którą tęskni.

przepiękna była to dekada, choć zakończona tak nagle i boleśnie.

jeśli mam się czepiać to - oprócz tego, że jeszcze wiele sylwetek i ważnych wydarzeń zostało do poruszenia i jest to książka bardzo amerykocentryczna - brakuje mi tutaj zdjęć, obrazujących to, co opisuje autor. każdy rozdział zaczyna się pasującą do niego fotografią, ale opisy konkretnych kadrów czy scen aż się proszą o wklejenie ich między akapity.

Jerzy Jarniewicz zabrał mnie w cudowną podróż po mojej ulubionej dekadzie w historii: czasie kontrkultury, złotych latach zbuntowanej młodzieży, pragnącej wykrzyczeć swoim rodzicom i dziadkom ich błędy i przemilczenia, epoce niewinności, nadziei, brutalności i wiary w społeczeństwo obywatelskie. czyta się to fantastycznie (jak zresztą wszystko, co Jarniewicz pisze), a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

nie jestem fanką takiego amerykańskiego stylu i patetycznej narracji rodem z 'Malibu płonie', ale nie jestem tym zaskoczona, bo taki sam problem miałam z poprzednią powieścią Bijan. te sztuczne, wydumane metafory lepiej sprawdzają się w krótkich formach i nadal uważam, że jej zbiór opowiadań to najlepsze, co jak dotąd wyszło spod jej pióra.

denerwuje mnie odrealnienie tej historii - prawie nieistniejący rodzice, Zofia nazywana przez nauczycieli Fio? w polskich szkołach? już nie mogli jej tego skrótu wymyślić rodzice albo znajomi? Kostek, Wenus, Robin w jednej klasie, wszyscy niby zblazowani na punkcie sztuki, co miało ich łączyć, ale koniec końców jednak nie - bo tylko Kostek zdaje się snobować na książki beatników i kino moralnego niepokoju. wyjazd na niemal trzy miesiące - za co i jak, skoro trzeba składać dokumenty na studia? czemu praktycznie nic nie wiemy o sytuacji materialnej bohaterów? Wenus była 'najbiedniejsza', ale nadal za realny uznawali pomysł wakacji w alpejskim hotelu?

alkoholu i leków się nie czepiam, bo żaden z bohaterów nie wydaje się tytanem intelektu i nie uważam, że opisywanie głupich zachowań to ich promocja. zachwyceni sami sobą młodzi ludzie chleją po maturach, są pozerami i nie myślą o zdrowiu? historia stara jak świat, a tutaj raczej nie widzimy, by ich zachowania miały pozytywne konsekwencje.

akcja gwałtownie przyspiesza na ostatnich 50-60 stronach, a samo zakończenie jest wydumane, niewiarygodne i niczym nieuzasadnione. trudno mi uwierzyć w przyjaźń po grób między bohaterami, których łączy szkolna ławka i kilka imprez, a dzieli styl bycia, zainteresowania, priorytety. można przewidzieć rozwój wydarzeń po pewnych głębokich (XD) dialogach i aluzjach, ale miałam nadzieję, że autorka zaproponuje coś ciekawszego, że jej postacie okażą się bardziej złożone. koniec końców, wyszedł miks słabego thrillera Ruth Ware i patosu Taylor Jenkins Reid.

nie jestem fanką takiego amerykańskiego stylu i patetycznej narracji rodem z 'Malibu płonie', ale nie jestem tym zaskoczona, bo taki sam problem miałam z poprzednią powieścią Bijan. te sztuczne, wydumane metafory lepiej sprawdzają się w krótkich formach i nadal uważam, że jej zbiór opowiadań to najlepsze, co jak dotąd wyszło spod jej pióra.

denerwuje mnie odrealnienie tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

wstyd, Prószyński, po prostu wstyd.

ta książka bardzo chce być poradnikiem, mieć wartość edukacyjną, popularyzującą naukę. niestety, jest napisana przez megalomankę, która wykorzystuje każdą stronę do opowiadania o sobie, często powtarzając jakieś rzeczy kilkukrotnie, w dodatku ze szczegółami typu dokładna nazwa szkoły czy imię trenerki siatkówki. wtrącenia typu 'prawda, Malwina?' z przypisem (!) wyjaśniającym, że Malwina to kuzynka (!) są żenujące - to nie jest zbiór felietonów czy autobiografia znanej persony, tylko książka reklamowana jako poradnik o ciałopozytywności. czy leci z nami redaktor?

nie jestem docelowym odbiorcą, nie trafiają do mnie grafiki, podbijające liczbę stron, temat w mojej głowie jest już od dawna poukładany, ale nie potrafię się nie oburzać na to, jakim produktem jest ta książka.

PRZYPISY. większość badań, raportów czy historii ze świata, na jakie powołuje się autorka, nie mają przypisów. musimy ufać, że to prawda, a opisywane wydarzenia miały miejsce. autorka podaje nagłówki amerykańskich gazet dot. odchudzania - nie ma ani przypisu, ani nawet tytułów magazynów. ciekawa historia o pokonywaniu słabości ciała - brak przypisu. amerykański naukowcy... - przypisu brak.

jeśli już jakieś się pojawiają, to często jedynie jako link do stron typu NBC News albo wyglądają tak: 'Raport o biedzie w Polsce', 'Oxfram' - jaki raport, skąd, z kiedy? gdzie można go przeczytać? gdzie daty dostępów i jakikolwiek opis linków? czemu na przypis zasłużyło hasło 'heroic chic' i imię kuzynki (!), a DANE i BADANIA z miejsc typu Uniwersytet w Yale nie? czemu mam wierzyć na słowo, że jakiś krem do depilacji miał w skutkach ubocznych śmierć? przytaczane wzorce kulturowe z Jamajki czy Mauritiusa mogą być ciekawe, ale bez przypisu równie dobrze można napisać, że w Chinach ideałem są rude włosy, a w Nowej Zelandii brak dolnej jedynki. naukowcy udowodnili szkodliwość jakiegoś trendu - jacy naukowcy, gdzie, kiedy, w jakim badaniu? to nie jest wpis na instagramie, tylko książka wydana przez 'szanowane wydawnictwo', a swoją rzetelnością stoi bliżej słynnego badania o wpływie szczepionek na autyzm.

w książce przytaczane są co jakiś czas cytaty, m.in. Emmy Watson czy Taylor Swift - do jednego z nich dodano przypis tylko po to, by wrzucić tam treść oryginalną, po angielsku. PO CO? skąd ta niekonsekwencja, przecież Watson też nie wypowiedziała cytowanych słów po polsku? czemu nie dano przypisów wszędzie, żeby dopisać kontekst wypowiedzi?

ba! w pewnym momencie, w temacie kolorów niebieskiego i różowego, autorka wkleja obszerny fragment... swojej poprzedniej książki. i tu jest przypis! niestety, bez numerów stron, bo nie można mieć wszystkiego. ;)

żeby nie było - w książce pojawiają się porządne przypisy, ale źródła i to, że są tak nieliczne i dosyć przypadkowe (bo np. dotyczą zagranicznych książek, a taki zwykły polski raport nie ma żadnego poprawnego przypisu ;)), sugeruje, że autorka mogła je równie dobrze skopiować z innego artykułu.

jak można wydać taką książkę?

STYL. kaznodziejski, instagramowy, pełen pytań do czytelnika, których jest po prostu za dużo: 'Dlaczego?', 'A ty?', urwane, krótkie zdania (czasem nawet nie zdania, bo np. pojedyncze słowa). ja, ja, ja, 'jako zodiakalna ryba kocham pływać', egzaltacja, powtórzenia - historii, faktów z życia, słów, konstrukcji zdań, miejscowe inwazje wielokropków, cytowanie wiadomości od obserwatorek, polonizmy.

umówmy się - autorka nie słynie z uczciwego cytowania źródeł i wokół jej poprzedniej publikacji było dużo kontrowersji. nie ma też ani doświadczenia w pisaniu prac naukowych, ani wykształcenia, pozwalającego na swobodne moralizowanie na temat żywienia, psychiki, cielesności. często pisze 'jako modelka...', mimo że nie trzeba pogłębionych poszukiwań, by wiedzieć, że jej kariera w modelingu nie pozwala (jeszcze) na bycie ekspertką w tym temacie. skandaliczne jest zatem pozwolenie na to, by przez całą książkę na pierwszym planie była jej historia życia i anegdotyczne opowieści, a wszystko, co dotyczy tematu książki, było niesprawdzone, kiepsko opisane, słabo zredagowane. temat ciałopozytywności był i jest mielony z każdej strony, często w sposób nieodpowiedni i skrajny, dlatego tak ważna jest ostrożność w rozmowie o, bądź co bądź, zdrowiu. tutaj skaczemy z tematu na temat, w skutek czego obok poważnego wątku fat shamingu i presji na osoby uprawiające sport mamy... hair positivity, bo trzeba wspomnieć o firmie Anwen, będącej partnerem książki. rozdziały przeplatane są 'ćwiczeniami', które mogą pomóc w akceptacji własnego ciała - fajny pomysł, bo odbiorcą książki są młode dziewczyny, ale jeśli chcemy iść w stronę psychologii, to jednak warto konsultować takie rzeczy ze specjalistami. nie osobami, które same z tym walczą albo które ten problem pokonały i uznają, że ich metoda będzie odpowiednia.

mieliśmy już zarabianie na instafeminizmie, teraz na instaciałopozytywizmie. szkoda tylko, że jakość wciąż podobna.

jakaś część mnie myślała, że może wydanie tej książki w prawdziwym wydawnictwie sprawi, że chociaż wszystko będzie dokładnie opatrzone przypisami, a redakcja trochę powstrzyma ten autobiografizm. ale chyba jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze i zasięgi na instagramie. ;)

wstyd, Prószyński, po prostu wstyd.

ta książka bardzo chce być poradnikiem, mieć wartość edukacyjną, popularyzującą naukę. niestety, jest napisana przez megalomankę, która wykorzystuje każdą stronę do opowiadania o sobie, często powtarzając jakieś rzeczy kilkukrotnie, w dodatku ze szczegółami typu dokładna nazwa szkoły czy imię trenerki siatkówki. wtrącenia typu 'prawda,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

cieszę się, że zostałam zmuszona do przeczytania 'Kroniki...', bo to jedna z najważniejszych powieści naszych czasów. nie bez powodu - bije z niej niezwykła, niedzisiejsza już melancholia, tęsknota za latami nastoletnimi, na granicy dzieciństwa i dorosłości. za czasami bez wojny, spraw ostatecznych. za czystymi uczuciami pierwszych miłości, wzruszeń, poruszeń.

fabuła i bohaterowie mogą nie trafiać do każdego, chwilami czułam lekką irytację tym, jak nakreślony został obiekt uczuć głównego bohatera, ale nic nie zmieni faktu, że jest to pięknie napisana historia. opisy przyrody i emocji są plastyczne, subtelne; atmosfera powieści bardzo mi się podobała i pasowała do listopadowych wieczór, w których tęsknota za latem staje się nie do wytrzymania.

powieść-wspomnienie, oniryczna tęsknota za tym, co beztroskie i niewinne.

cieszę się, że zostałam zmuszona do przeczytania 'Kroniki...', bo to jedna z najważniejszych powieści naszych czasów. nie bez powodu - bije z niej niezwykła, niedzisiejsza już melancholia, tęsknota za latami nastoletnimi, na granicy dzieciństwa i dorosłości. za czasami bez wojny, spraw ostatecznych. za czystymi uczuciami pierwszych miłości, wzruszeń, poruszeń.

fabuła i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Maria Janion, prawdziwe guru polskiej humanistyki, o studentach filologii polskiej nie wspominając!, obchodziła w Wigilię 90. urodziny. piękny wiek osoby niezwykle mądrej, ważącej słowa, dzielącej się swoją przenikliwością, bystrością umysłu i wnioskami z nieprzerwanej obserwacji polskiego społeczeństwa.

romantyzm to klątwa, którą rzucono na nas dawno temu, i która zdaje się nie mieć terminu ważności. należy zdawać sobie z tego sprawę, gdy zewsząd bombarduje się nas hasłami, mającymi korzenie w mesjanizmie, gdy powraca się do leksyki i retoryki sprzed lat, kierując odbiorcami w jednym słusznym kierunku.

'Niesamowita Słowiańszczyzna' rozlicza się z naszą słowiańską tożsamością przez pryzmat romantyzmu, który całkowicie ją stłumił i zdusił. to pouczająca i, mimo tematyki, przyjemna lektura, bo podzielona na krótkie artykuły-wykłady.

Maria Janion, prawdziwe guru polskiej humanistyki, o studentach filologii polskiej nie wspominając!, obchodziła w Wigilię 90. urodziny. piękny wiek osoby niezwykle mądrej, ważącej słowa, dzielącej się swoją przenikliwością, bystrością umysłu i wnioskami z nieprzerwanej obserwacji polskiego społeczeństwa.

romantyzm to klątwa, którą rzucono na nas dawno temu, i która zdaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

z zasady nie czytam reportaży i literatury faktu - w tym czasach jest to dosyć masochistyczne, a ja nie chcę sobie dokładać zmartwień, zwłaszcza w okropnym roku 2016. niemniej, książkę mi polecano, tematyka zawsze wydawała mi się interesująca, a jednocześnie dosyć odległa od naszego europejskiego bagienka.

autorka dokonała czegoś niezwykłego - o rzeczach bezsprzecznie niemoralnych, wręcz absurdalnych, potrafiła napisać w sposób obiektywny, neutralny, nie przyjmując żadnej ze stron. nie dała odczuć swoim rozmówcom tego, czy ich potępia czy pochwala, dając za to dużo otwartości, empatii i zrozumienia. to czuć na każdej stronie. bardzo łatwo było ośmieszyć ludzi, którzy są zaślepieni przez swoje idee, bardzo łatwo było też przedstawić ich jako prymitywnych rasistów. ale tylko droga bezstronności daje efekty, pozwalając ludziom mówić o sobie przez własne wypowiedzi i czyny.

nie ukrywam, że w wielu miejscach ciężko mi było nie wybuchnąć śmiechem, że argumentacja, przywiązanie do pewnych frazesów [ale też autoironia!] i symboli jest totalnie niedzisiejsze i, mówiąc szczerze, świadczy o niesamodzielności rozumowania. jednak to była ciekawa przygoda - czytać te rozmowy, relację ze zjazdu, a także dowiedzieć się czegoś o korzeniach Ku Klux Klanu, tak wszechobecnego w kulturze USA.

jeśli ktoś, jak ja, nie sięga po reportaże, powinien zacząć od tego. zwłaszcza dzisiaj, zwłaszcza teraz, gdy, mając również w pamięci nastroje społeczne i publicystykę lat '30, historia zaczyna zataczać koło.

z zasady nie czytam reportaży i literatury faktu - w tym czasach jest to dosyć masochistyczne, a ja nie chcę sobie dokładać zmartwień, zwłaszcza w okropnym roku 2016. niemniej, książkę mi polecano, tematyka zawsze wydawała mi się interesująca, a jednocześnie dosyć odległa od naszego europejskiego bagienka.

autorka dokonała czegoś niezwykłego - o rzeczach bezsprzecznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

pierwszy raz czytałam 'Kartotekę' w środku nocy na londyńskim lotnisku i już wtedy zrobiła na mnie wrażenie. dzisiaj, powtarzając lekturę w ramach studiów ;), odbieram ją tak samo dobrze.

bohater, który nie ma jednego imienia, wieku ani charakterystyki, jest niczym everyman. reprezentuje bardziej pokolenie niż konkretny typ osobowości. określa go tylko wojna - jest przez nią naznaczony, nie może się z niej wyzwolić. tak bliski Różewiczowi temat tym razem zostaje użyty w dziele absurdalnym i - w tym całym absurdzie - strasznie smutnym.

pierwszy raz czytałam 'Kartotekę' w środku nocy na londyńskim lotnisku i już wtedy zrobiła na mnie wrażenie. dzisiaj, powtarzając lekturę w ramach studiów ;), odbieram ją tak samo dobrze.

bohater, który nie ma jednego imienia, wieku ani charakterystyki, jest niczym everyman. reprezentuje bardziej pokolenie niż konkretny typ osobowości. określa go tylko wojna - jest przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

szkoda, że nie czytałam tego w liceum - romantyzm byłby epoką ciekawszą, bardziej różnorodną i wykraczającą poza pewne granice.

szkoda, że nie czytałam tego w liceum - romantyzm byłby epoką ciekawszą, bardziej różnorodną i wykraczającą poza pewne granice.

Pokaż mimo to


Na półkach:



Na półkach: , ,

nurt absurdu nie jest moim ulubionym, jednak warto się przemóc i poświęcić chwilę na te kilkadziesiąt stron autorstwa Becketta, by móc potem z czystym sumieniem używać tytułowego wyrażenia. ;) dramaty tego typu mają to do siebie, że nie wszystkim przypadną do gustu, ale wszyscy znajdą - albo: powinni znaleźć - w nich odbicie tego, co znają z własnego życia. krzywe zwierciadło społeczeństwa, ludzkich oczekiwań, pragnień, codziennych pomyłek i bzdur.

nurt absurdu nie jest moim ulubionym, jednak warto się przemóc i poświęcić chwilę na te kilkadziesiąt stron autorstwa Becketta, by móc potem z czystym sumieniem używać tytułowego wyrażenia. ;) dramaty tego typu mają to do siebie, że nie wszystkim przypadną do gustu, ale wszyscy znajdą - albo: powinni znaleźć - w nich odbicie tego, co znają z własnego życia. krzywe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

to było jak objawienie - znaleźć na liście lektur na egzamin coś, co czytałam tak, jak dziecko czyta 'Szatana z siódmej klasy': niecierpliwie, z ciekawością, chwilami z błogim uśmiechem na twarzy i szczęściem, że można się tak zachwycić. bardzo lubię prozę Gombrowicza, jednak spodziewałam się czegoś bardziej skomplikowanego, cięższego, a dostałam jedną z lepszych powieści tego roku. :)

'Opętani' bawią się schematami powieści gotyckich, nawiązując do znanych nam mitów, cech, motywów. mamy tajemniczy zamek, kryjący w swoich murach legendę o rodzinnej tragedii; powracające niczym ze świata umarłych postacie; młodych ludzi, których coś do siebie ciągnie; społeczność pełną konwenansów; pragnienie wzbogacenia się nieczystymi zagraniami; zbrodnie popełniane nocą; paranormalne niemal zjawiska... i dużo więcej. wszystko opisane ironicznie, z dużą dawką humoru w gombrowiczowskim stylu.

dawno tak dobrze się nie bawiłam, śledząc losy bohaterów [Maja!] oraz to, jak powoli rozwiązują zagadki. nawet, jeśli czytelnikowi uda się wcześniej znaleźć niektóre odpowiedzi, zabawa trwa nadal, do ostatniej literki i kropki.

Gombrowiczu, jak dobrze, że Cię mamy. i że możesz stale zaskakiwać.

to było jak objawienie - znaleźć na liście lektur na egzamin coś, co czytałam tak, jak dziecko czyta 'Szatana z siódmej klasy': niecierpliwie, z ciekawością, chwilami z błogim uśmiechem na twarzy i szczęściem, że można się tak zachwycić. bardzo lubię prozę Gombrowicza, jednak spodziewałam się czegoś bardziej skomplikowanego, cięższego, a dostałam jedną z lepszych powieści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

mniej więcej od połowy przestałam czytać, a zaczęłam męczyć tę książkę. nie wiem, czy to zmęczenie tematem, sam temat czy może, po prostu, pomysł został zbyt rozwleczony. potrafię sobie wyobrazić, jak odbierano 'Małą apokalipsę' w chwili wydania, ale ja jestem daleka od zachwytów. ;)

nie potrafię jednak nie zachwycać się językiem Konwickiego - pisze bardzo plastycznie, swobodnie, adekwatnie. nawet, gdy opisuje sytuacje tak absurdalne i niewyobrażalne dla czytelnika w XXI wieku, robi to z dużą ilością wdzięku. taki paradoks.

przyznam, że do końca byłam ciekawa, jak skończy się sytuacja bohatera, chwilami fascynowała mnie jego psychika, którą tak oszczędnie przedstawiano. ale w dużej mierze była to lektura męcząca, co, mam wrażenie, było poniekąd celem autora. 'Mała apokalipsa' to lektura dla koneserów literatury tamtych lat, zdecydowanie.

mniej więcej od połowy przestałam czytać, a zaczęłam męczyć tę książkę. nie wiem, czy to zmęczenie tematem, sam temat czy może, po prostu, pomysł został zbyt rozwleczony. potrafię sobie wyobrazić, jak odbierano 'Małą apokalipsę' w chwili wydania, ale ja jestem daleka od zachwytów. ;)

nie potrafię jednak nie zachwycać się językiem Konwickiego - pisze bardzo plastycznie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

wobec Śliwonika pozostaję bezkrytyczna, trafia do mnie jak żaden współczesny poeta i prozaik.

wobec Śliwonika pozostaję bezkrytyczna, trafia do mnie jak żaden współczesny poeta i prozaik.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

nigdy nie było mi po drodze z Wyspiańskim, mimo to nie można nie docenić tego, jak dobitnie pokazuje romantyzm w najgorszym wydaniu, który cechuje polską mentalność. momentami czytało się dosyć ciężko, tekst wymaga skupienia i, co ważniejsze, znajomości kanonu: Mickiewicza, Słowackiego. bez wiedzy na temat tropów i dzieł romantyków bardzo ciężko jest wyczuć intencje autora.

nigdy nie było mi po drodze z Wyspiańskim, mimo to nie można nie docenić tego, jak dobitnie pokazuje romantyzm w najgorszym wydaniu, który cechuje polską mentalność. momentami czytało się dosyć ciężko, tekst wymaga skupienia i, co ważniejsze, znajomości kanonu: Mickiewicza, Słowackiego. bez wiedzy na temat tropów i dzieł romantyków bardzo ciężko jest wyczuć intencje autora.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Różewicz, jak to Różewicz, nie owija w bawełnę. nie ma świętych, nie ma bohaterów bez wad, czystych jak łza; jego partyzanci to prości ludzie, którzy muszą jakoś przystosować się do życia w lesie, w surwiwalowych warunkach. nie dyskutują o psychologii i dziełach Prusa, los ojczyzny nie zajmuje każdej sekundy ich życia. dobrze, że zostało to tak dobitnie pokazane; szkoda, że mało kto sięgnie po ten krótki dramat.

Różewicz, jak to Różewicz, nie owija w bawełnę. nie ma świętych, nie ma bohaterów bez wad, czystych jak łza; jego partyzanci to prości ludzie, którzy muszą jakoś przystosować się do życia w lesie, w surwiwalowych warunkach. nie dyskutują o psychologii i dziełach Prusa, los ojczyzny nie zajmuje każdej sekundy ich życia. dobrze, że zostało to tak dobitnie pokazane; szkoda, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

każda książka Zafóna to cudowna podróż wgłąb wyobraźni, pełnej niebezpiecznych przygód. moje serce dalej zostaje przy 'wietrznej' trylogii oraz 'Marinie', ale 'Światłą września' nie są pozbawione tego wyjątkowego klimatu. przyznam, że zawsze trochę przerażały mnie zabawki, zwłaszcza te stare, opuszczone - za dużo horrorów! - tutaj opisy zdecydowanie działają na wyobraźnię i podziwiam bohaterów, że odważyli się szperać, dociekać i zakradać do tego miejsca. :)

uwielbiam melancholię, wyczuwaną w powieściach tego typu, tęsknotę za beztroską i to, że bohaterowie Zafóna za każdym razem są wplątani w wydarzenia, które bezpowrotnie kończą ich dzieciństwo - często boleśnie i drastycznie, ale zawsze u boku przyjaciół.

każda książka Zafóna to cudowna podróż wgłąb wyobraźni, pełnej niebezpiecznych przygód. moje serce dalej zostaje przy 'wietrznej' trylogii oraz 'Marinie', ale 'Światłą września' nie są pozbawione tego wyjątkowego klimatu. przyznam, że zawsze trochę przerażały mnie zabawki, zwłaszcza te stare, opuszczone - za dużo horrorów! - tutaj opisy zdecydowanie działają na wyobraźnię i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, trochę żałuję, że zaczęłam od książki na temat tak aktualnego i kontrowersyjnego problemu. mam nadzieję, że moje prywatne opinie nie wpłynęły na recepcję utworu.

'Uległość' to wizja, która ma coraz mniej z fantazją. główny bohater, który mi osobiście wydał się obleśnym erotomanem ;), to nauczyciel akademicki, który obserwuje stopniowy wzrost władzy ruchów islamskich, pozycji muzułmanów. przyznam, że najciekawsze były fragmenty, dotyczące zmiany obyczajów i życia akademickiego. niestety, było ich za mało, a książka wydaje mi się zdominowana przez erotykę.

finalna decyzja bohatera wydaje mi się podyktowana egoizmem i tylko mnie zirytowała, zdenerwowała. nie traktuję tego jednak jako minus - bohater MUSI wzbudzać jakieś emocje, a mało jest książek, w których od początku do końca są to emocje negatywne. ;)

jako, że skusiłam się na kupno, podejrzewam, że do książki wrócę za parę lat. gdy sytuacja w Europie będzie inna, a ja starsza, znająca inne książki tegoż autora.

to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, trochę żałuję, że zaczęłam od książki na temat tak aktualnego i kontrowersyjnego problemu. mam nadzieję, że moje prywatne opinie nie wpłynęły na recepcję utworu.

'Uległość' to wizja, która ma coraz mniej z fantazją. główny bohater, który mi osobiście wydał się obleśnym erotomanem ;), to nauczyciel akademicki, który obserwuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

karierę Jessego Eisenberga śledzę od jakiegoś czasu, ale dopiero niedawno dowiedziałam się, że próbuje swoich sił także w dramacie. cieszę się, że młody aktor korzysta ze swoich polskich korzeni i zdecydował się nawiązać do Szczecina, który sama bardzo dobrze znam. ;)

'The Revisionist' to historia młodego pisarza, który w akcie niemocy twórczej decyduje się na przyjazd do Polski, do swojej krewnej Marii. od początku czuć, że chłopak marzy o cichym miejscu do pisania, gdzie nikt go nie zna, nie musi wchodzić w żadne relacje. niestety, źle trafił, bowiem Maria, ze swoją polską gościnnością, pragnie zapewnić mu miły czas, zabawiać rozmową swoim średnim angielskim i, ogólnie rzecz ujmując, spędzić z nim trochę czasu. w toku rozmowy bohaterowie poruszają kilka tematów, z czego najważniejszy dotyczy rodziny i tego, co dla nich to słowo tak naprawdę znaczy. następuje starcie nie tylko poglądu polskiego i amerykańskiego, ale też pokoleniowego. dzisiaj coraz częściej odchodzi się od bliskich relacji z dalekimi krewnymi, rodziny są mniejsze, często żyją w większych od siebie odległościach. często, tak jak nasz niepokorny pisarz, to przyjaciół uważamy za rodzinę.

w dyskusji widać całkowite niezrozumienie postaci Marii - starszej pani, która nie chce, by ktoś jej uświadamiał, że jej rzekoma rodzina, o której lubi opowiadać, tak naprawdę o nią nie dba. chce dokończyć swoje życie w poczuciu, że osoby z fotografii na ścianach są jej bliskie. nie dociekać, nie wątpić, trzymać się kurczowo wspomnień i wyobrażeń.

to właśnie czyni ten dramat ciekawym i tragicznym.

nie brakuje w nim elementów humorystycznych, począwszy od sposobu mówienia Marii, po sceny uczenia angielskich zdań jej przyjaciela, które bawi także Marię.

dramaty nie są moją ulubioną formą, ale po Eisenberga warto sięgnąć, zwłaszcza, że 'The Revisionist' to częściowo nasza historia. mam nadzieję, że z tego względu doczekamy się tłumaczenia i, być może, przedstawień na jego podstawie. :) well done, Jesse!

karierę Jessego Eisenberga śledzę od jakiegoś czasu, ale dopiero niedawno dowiedziałam się, że próbuje swoich sił także w dramacie. cieszę się, że młody aktor korzysta ze swoich polskich korzeni i zdecydował się nawiązać do Szczecina, który sama bardzo dobrze znam. ;)

'The Revisionist' to historia młodego pisarza, który w akcie niemocy twórczej decyduje się na przyjazd do...

więcej Pokaż mimo to