rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Bestseller" to kolejny tom przygód policyjnego duetu Burzyński-Majewski. Tym razem mają do rozwikłania zagadkę śmierci księgowej, która wygrała literackie show i stała się poczytną pisarką. Podobnie jak w poprzedniej książce policjantom pomaga antropolog sądowa Anita Broll, która zręcznie łączy sprawę, nad którą obecnie pracuje z morderstwem Emilii Sienkiewicz.

"Bestseller" ma okazję stać się prawdziwym bestsellerem - Opiat-Bojarska po raz kolejny stworzyła kryminał na wysokim poziomie. To jedna z tych książek, która pochłania czytelnika na wiele godzin - aż okazuje się, że to już ostatnia strona tej historii. To wartka akcja i nagłe jej zwroty - kiedy już myślimy, że wiemy kto za tym wszystkim stoi okazuje się, że autorka wyprowadziła nas w pole. Zakończenie jest zaskakujące i nieprzewidywalne. Dodatkowo całość dopełniają policjanci, którzy są barwnymi postaciami, obok których nie sposób przejść obojętnie. Prawdziwa uczta dla wielbicieli tego gatunku literackiego.

"Bestseller" to kolejny tom przygód policyjnego duetu Burzyński-Majewski. Tym razem mają do rozwikłania zagadkę śmierci księgowej, która wygrała literackie show i stała się poczytną pisarką. Podobnie jak w poprzedniej książce policjantom pomaga antropolog sądowa Anita Broll, która zręcznie łączy sprawę, nad którą obecnie pracuje z morderstwem Emilii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wróżenie z wnętrzności" to nie książka, którą znajdziecie na półkach w Empiku w dziale Top 10. To nie komercyjny projekt nastawiony na wysokie zyski. To literatura z prawdziwego zdarzenia. Literatura nie dla wszystkich. Książka, która nie każdemu się spodoba. W tym wypadku punkt widzenia zależy od zrozumienia.

Dzieło Szostaka z początku wydaje się książką dziwną, a nawet wręcz irytującą. Konstrukcja pierwszych kilkunastu stron sprawia, że wydaje nam się, że nie czytamy a strzelamy z karabinu. Jakby brakowało przecinków i kropek - wszystko zlewa się w całość - zalewa nas stukot kół jadącego pociągu, bo właśnie tak wygląda zagłębianie się w tą historię. Niby chaos a jednak monotonia. Tym sposobem dobijamy do pierwszej stacji na trasie tej historii.

Jeśli uda Wam się pokonać irytację i przeczytać więcej niż kilka pierwszych stron to okaże się, że wszystkie Wasze poprzednie doświadczenia były efektem zamierzonym. Otóż autor celowo w ten sposób wprowadza nas w świat głównych bohaterów. Ich miejsce zamieszkania to dworzec - a cóż innego nas do niego doprowadza jak nie pociąg właśnie. Pociąg i dworzec to idealne metafory dla życia bohaterów i każdego z nas. Pociąg to bieg naszego życia, a stacje kolejowe to kolejne ważne jego etapy.

"Wróżenie z wnętrzności" można zrozumieć dwojako. Mamy Martę i Błażeja oraz Zuzię i Szymka, a także brata Błażeja Mateusza. Pojawiają się też inni bohaterowie - jak Pan Fryderyk, Sara, Daniel i Dawid oraz ojciec Mateusza i Błażeja. Narratorem jest Błażej. Autor daje nam wskazówkę dotyczącą Błażeja - to człowiek leczony "w domu dla zmęczonych dusz". Jednocześnie wiemy, że Błażej nie zawsze był tym Błażejem. Zmiana nastąpiła nagle i w niespodziewanym momencie. Możemy zatem uznać, że Błażej pod wpływem pewnych wydarzeń zamknął się w sobie. Co jednak gdyby Błażej nie był Błażejem? Może Błażej to jednak Mateusz a Mateusz to Błażej? To zasadniczo zmienia postać rzeczy i gmatwa psychologicznie całą historię. Może Błażej to po prostu alter ego Mateusza. Może Błażej to Mateusz sprzed kilku lat, a Mateusz to dawny Błażej? W tej historii nic nie jest tym czym się wydaje. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a przesłanie historii zmienia się w zależności od naszej interpretacji. Każdy bohater ma znaczenie, każdy spełnia konkretną rolę w narracji Błażeja. Historia jest pełna tylko przy takiej konfiguracji - każdy bohater jest metaforą dla konkretnych emocji i zachowań. To dzięki nim Błażej może snuć swoją opowieść, bez nich były jak malarz bez farb. To przy pomocy Marty czy Pana Fryderyka Błażej przedstawia wydarzenia z ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Sara jest tym kim chciałaby być Marta, a może to Marta chciałaby być Sarą. A co gdyby okazało się, że Sara to jednak Marta, a Marta to Sara sprzed kilku lat? Możliwości interpretacyjne nadają tej książce tajemniczości. To wszystko sprawia, że aby dojść do prawdy musimy się zatrzymać i pomyśleć nad znanymi nam faktami.

"Wróżenie z wnętrzności" jest jak życie - pełne niespodzianek i obarczone ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Nie wszystko jest takie jak się wydaje - a znalezienie drugiego dna jest często nie lada wyzwaniem. To nie jest wesoła opowieść do poczytania w ramach relaksu. To historia, która zmusza do myślenia - do zatrzymania się na chwilę i zastanowienia się nad własnym życiem.

"Wróżenie z wnętrzności" to nie książka, którą znajdziecie na półkach w Empiku w dziale Top 10. To nie komercyjny projekt nastawiony na wysokie zyski. To literatura z prawdziwego zdarzenia. Literatura nie dla wszystkich. Książka, która nie każdemu się spodoba. W tym wypadku punkt widzenia zależy od zrozumienia.

Dzieło Szostaka z początku wydaje się książką dziwną, a nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli nie lubicie spędzać dużo czasu w kuchni lub też daleko Wam do bycia Master Chefem to książka "Gotuję, bo lubię" powinna się znaleźć na Waszej półce. Książka zawiera kilkadziesiąt przepisów na szybkie przystawki, dania główne oraz desery. Całość ma przepiękną oprawę graficzną, a sama prezentacja i opis wykonania każdej potrawy sprawia, że nawet wykwintne danie to zaledwie kilka minut pracy. Na każdy przepis przypadają dwie strony - na jednej mamy zdjęcie wszystkich potrzebnych składników, a na drugiej krótki opis jak to wszystko przygotować. Idealna książka dla zabieganych oraz tych, którzy zupełnie nie odnajdują się w kuchni.

Jeśli nie lubicie spędzać dużo czasu w kuchni lub też daleko Wam do bycia Master Chefem to książka "Gotuję, bo lubię" powinna się znaleźć na Waszej półce. Książka zawiera kilkadziesiąt przepisów na szybkie przystawki, dania główne oraz desery. Całość ma przepiękną oprawę graficzną, a sama prezentacja i opis wykonania każdej potrawy sprawia, że nawet wykwintne danie to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Cudowny lek." to opowieść o ogromnym przełomie w medycynie, którego dokonali Robert Koch oraz Ludwik Pasteur. Dzięki nim bakterie i gruźlica przestały być kompletną niewiadomą. Ich praca naukowa rozpoczęła rozkwit medycyny, dzięki czemu poważne choroby przestały siać spustoszenie.

Miałam wielkie oczekiwania co do tej książki. Liczyłam na to, iż autor nie tylko przekaże suche fakty, dotyczące tamtego okresu w dziejach ludzkości, ale nada całości odpowiedniego tonu, co sprawi, że historia porwie czytelnika od pierwszych stron. Niestety tak się nie stało. Otrzymujemy informacje o rywalizacji Kocha i Pasteura oraz o poszczególnych ich dokonaniach, które znacząco wpłynęły na rozwój medycyny, ale brakuje tu czegoś co sprawi, że zwykły czytelnik bez pamięci zatraci się w tej historii. Nie twierdzę, że opowieść jest nudna, ale faktem jest to, iż czyta się ją ciężko. Była to idealna pozycja do czytania przed snem, bo skutecznie sprawiała, że zasypiałam po kilku minutach. Długie opisy badań i wyglądu bakterii zapewne będą ciekawe dla zainteresowanych medycyną. Dla przeciętnego czytelnika będą ciągnęły się w nieskończoność i zniechęcały do dalszego brnięcia w tę historię. Opisy, opisy i jeszcze raz opisy plus kilka faktów z życia głównych bohaterów to niestety za mało by książka stała się hitem nawet jeśli porusza ważne i ciekawe tematy. Także polecam "Cudowny lek" tym, którzy mają ogromną potrzebę poszerzania wiedzy, ale niekoniecznie stawiają na czytanie dla przyjemności, bo ta książka jest jak podręcznik szkolny - czytasz, bo musisz.

"Cudowny lek." to opowieść o ogromnym przełomie w medycynie, którego dokonali Robert Koch oraz Ludwik Pasteur. Dzięki nim bakterie i gruźlica przestały być kompletną niewiadomą. Ich praca naukowa rozpoczęła rozkwit medycyny, dzięki czemu poważne choroby przestały siać spustoszenie.

Miałam wielkie oczekiwania co do tej książki. Liczyłam na to, iż autor nie tylko przekaże...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W czasach kiedy wszystko jest dostępne, a ludzie są wolni i mają możliwość decydowania o własnym życiu książki takie jak "Pozdrowienia z Korei" szokują podwójnie. Suki Kim spędziła dwa akademickie semestry jako nauczycielka języka angielskiego w Pjongjangu, w Korei Północnej. Książka jest świadectwem tego co autorka przeżyła i co widziała podczas tych kilku miesięcy, kiedy była odcięta od Świata w uczelnianych murach.

Jeśli myśleliście, że "Rok 1984" Orwell'a to bajka to koniecznie musicie przeczytać "Pozdrowienia z Korei", które do złudzenia przypominają życie pod okiem Wielkiego Brata. W Pjongjangu życie toczy się zupełnie innym rytmem. Zagłębiając się w historię, której narratorem jest, Suki Kim odnosimy wrażenie, że życie studentów tej jednej uczelni toczy się na zupełnie innej planecie. Są jak ryby w akwarium - ciągle na widoku. Każdy ich ruch jest obserwowany i wnikliwie analizowany. Nie ma mowy o wolnej woli ani o własnym zdaniu. Tego typu wyrażenia nie istnieją w tym studenckim słowniku.

Aż ciężko uwierzyć w to jak łatwo można manipulować ludźmi. Niesamowite jest to jak wielokrotnie powtarzane kłamstwo może w błyskawiczny sposób się rozprzestrzeniać i jak łatwo jest w nie w końcu uwierzyć. Dla milionów ludzi prawda jest jedna, a jakiekolwiek podjęcie dyskusji jest jak napotkanie ściany, której nie sposób przeskoczyć czy obejść. Pozbawienie człowieka dostępu do podstawowych informacji sprawia, że odziera się go z człowieczeństwa - to już nie człowiek, a robot-żołnierz wykonujący rozkazy. To smutne, iż niedaleko nas nadal żyją ludzie, których życie pozbawione jest kolorów.

Historia Suki Kim i jej studentów przeraża, a jednocześnie sprawia, że czujemy się jak wybrańcy i doceniamy każdą chwilę, bo życie jest piękne i każdy z nas powinien mieć możliwość doświadczania tego szczęścia.

W czasach kiedy wszystko jest dostępne, a ludzie są wolni i mają możliwość decydowania o własnym życiu książki takie jak "Pozdrowienia z Korei" szokują podwójnie. Suki Kim spędziła dwa akademickie semestry jako nauczycielka języka angielskiego w Pjongjangu, w Korei Północnej. Książka jest świadectwem tego co autorka przeżyła i co widziała podczas tych kilku miesięcy, kiedy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Anatomia kłamstwa Susan Carnicero, Michael Floyd, Philip Houston, Don Tennant
Ocena 6,8
Anatomia kłamstwa Susan Carnicero, Mi...

Na półkach: ,

Wszyscy spotykamy się z kłamstwem - w pracy, szkole czy w mediach. Czy tego chcemy czy nie kłamstwo otacza nas na co dzień. Podobno człowiek wypowiada kłamliwe stwierdzenia średnio 10 razy w ciągu 24 godzin. Możemy się z tym zgadzać lub nie, ale pewne jest to, że spotykamy na swojej drodze notorycznych kłamców i oczywiście dobrze by było umieć ich rozpoznać i wyeliminować z naszego życia. W końcu komu potrzebna fałszywa szczerość?

Książka "Anatomia kłamstwa" daje nam podstawy do tego by nauczyć się rozpoznawać kłamliwe zachowania. Wszystkie informacje pochodzą od ludzi, którzy latami zajmowali się przesłuchiwaniem ludzi w celu wydobycia z nich informacji, którymi nie chcieli się podzielić i które chcieli skrzętnie ukryć, bo nie były dla nich korzystne. Lata praktyki doprowadziły do stworzenia metodologii rozpoznawania kłamstwa.

Myślę, że większość z nas instynktownie wyczuwa kiedy ktoś mija się z prawdą. Jeśli jednak chcecie wytrenować swój szósty zmysł to warto sięgnąć po "Anatomię kłamstwa" by uzupełnić swoją wiedzę. Choć nie należy brać wszystkiego dosłownie, bo może się okazać, że po zamknięciu książki nie będziemy widzieć nikogo więcej jak ludzi, którzy kłamią non stop. Umiar jest tu słowem kluczem.

Wszyscy spotykamy się z kłamstwem - w pracy, szkole czy w mediach. Czy tego chcemy czy nie kłamstwo otacza nas na co dzień. Podobno człowiek wypowiada kłamliwe stwierdzenia średnio 10 razy w ciągu 24 godzin. Możemy się z tym zgadzać lub nie, ale pewne jest to, że spotykamy na swojej drodze notorycznych kłamców i oczywiście dobrze by było umieć ich rozpoznać i wyeliminować z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Małe wielkie odkrycia" to książka, która od pierwszych stron porywa czytelnika. Autor bardzo obrazowo opisał tzw. "efekt kolibra". Mówiąc krótko jedno zdarzenie zawsze pociąga za sobą tysiące innych. Steven Johnson udowadnia jak małe odkrycia, które pozornie nie mają dla nas większego znaczenia w dłuższej perspektywie zmieniają nasze życie i sposób postrzegania świata. Każdy mały wynalazek urasta w końcu do rangi wielkiego odkrycia, choć w wielu przypadkach nie tylko my, ale także ludzie za to odpowiedzialni nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo czy kiedy Gutenberg wynalazł prasę drukarską ktoś miał pojęcie o tym, że doprowadzi to do wynalezienia okularów? Z pozoru to dwie zupełnie różne innowacje. Gutenberg nie miał nawet pojęcia o tym, że coś takiego jak okulary może istnieć i że stanie się tak powszechne. Zatem wynalezienie prasy drukarskiej pozwoliło rozpowszechnić książki, a co za tym idzie zwiększyć czytelnictwo. Skoro ludzie zaczęli czytać zwrócili także uwagę, że nie wszyscy są w stanie przeczytać drobny druk. Szukano więc rozwiązania tego problemu i tak powstała lupa i okulary. Tylko, że one by wcale nie powstały gdyby ktoś wcześniej nie odkrył szkła. Tym samym kilka, na pierwszy rzut oka, zupełnie ze sobą niepowiązanych wydarzeń sprawiło, że kilka odrębnych wynalazków zaczęło współdziałać tworząc kolejne będące kamieniem milowym w naszej historii. Wielu ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy ile pracy i czasu kosztowało wymyślenie przedmiotów, która są powszechne w naszym życiu. Nikt tak naprawdę się nie zastanawia jak wielu ludzi przyczyniło się do tego żebyśmy dziś mogli korzystać z tych wszystkich dogodności.

"Male wielkie odkrycia" to książka dla małych i dużych, dla tych którym nie jest obojętna historia nowożytnych produktów, których los ważył się na przestrzeni wielu lat.

"Małe wielkie odkrycia" to książka, która od pierwszych stron porywa czytelnika. Autor bardzo obrazowo opisał tzw. "efekt kolibra". Mówiąc krótko jedno zdarzenie zawsze pociąga za sobą tysiące innych. Steven Johnson udowadnia jak małe odkrycia, które pozornie nie mają dla nas większego znaczenia w dłuższej perspektywie zmieniają nasze życie i sposób postrzegania świata....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Świat na żółto" to mała żółta książeczka, której nie sposób nie zauważyć. Jej słoneczny kolor kojarzy się z letnim, słonecznym dniem i wprawia każdego w dobry nastrój. Wystarczy tylko jeden rzut okiem, a od razu poprawia nam się humor i to zanim w ogóle zajrzymy na karty tej książki. To zdecydowanie dobry początek.

Właściwie ciężko ocenić tę książkę w standardowych kategoriach, bo to nie jest coś co można pochłonąć jak kryminał. To książka nie przeznaczona do standardowego czytania, a do wyniesienia z niej jakiejś nauki na dalsze życie. Dlatego też ciężko odnieść się do całości i tekstu samego w sobie. Nie ma sensu również rozpisywać się na temat zawartości, bo to trzeba po prostu przeczytać, bo nie sama historia jest ważna, a to co autor z niej wyniósł i co chce przekazać dalej innym.

"Świat na żółto" to pozytywna kulka energii, która powstała z bardzo trudnych i smutnych przeżyć. Jednakże autor nie załamał się, a choroba zmieniła jego postrzeganie świata. Wszystko co negatywne przekuł w pozytywne, żółte doznania, które sprawiły, że żyje pełnia życia i chce podzielić się receptą na szczęście z pozostałymi ludźmi.

"Świat na żółto" to książka, którą zdecydowanie powinni przeczytać ludzie, którzy są wiecznymi marudami i którzy nic innego nie robią tylko narzekają jak to jest im źle, jakie mają potworne życie i jak to nikt nie ma gorzej od nich i ogólnie wyznają zasadę, że już gorzej niż obecnie być nie może. Otóż zawsze może być gorzej, a wielu ludzi w tym samym czasie, w którym narzekacze użalają się nad sobą, walczą o przeżycie w ciszy i nie przerzucając winy na nikogo innego. Warto przeczytać tę książkę choćby dlatego by dostać pozytywnego kopa do działania. Jeśli masz dach nad głową, jesteś zdrowy, a obok masz przynajmniej jedną przychylną Ci osobę, to Twoje życie jest już ideałem w oczach wielu. Warto mieć tego świadomość i celebrować życie do granic możliwości, bo każdy z nas ma je tylko jedno i powinniśmy je maksymalnie wykorzystać. I pamiętajcie, że jeśli życie daje Wam cytrynę to zróbcie z niej lemoniadę, a okaże się, że jeszcze na tym zarobicie :)

"Świat na żółto" to mała żółta książeczka, której nie sposób nie zauważyć. Jej słoneczny kolor kojarzy się z letnim, słonecznym dniem i wprawia każdego w dobry nastrój. Wystarczy tylko jeden rzut okiem, a od razu poprawia nam się humor i to zanim w ogóle zajrzymy na karty tej książki. To zdecydowanie dobry początek.

Właściwie ciężko ocenić tę książkę w standardowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Żyjemy w czasach kiedy powszechna wolność jest czymś co otrzymujemy w chwili gdy przychodzimy na ten świat. O taki właśnie świat walczyli nasi przodkowie. Ale czy na pewno?

"Między światami." to jedna z tych książek, które trzeba przeczytać aby uświadomić sobie, że równouprawnienie i wolność to tylko puste słowa.

Większość z nas korzysta z wolności słowa, nietykalności naszej przestrzeni fizycznej oraz z szeroko pojętej wolności życiowej. Dla nas jest to coś oczywistego, coś co po prostu jest i się nam należy. Nie wyobrażamy sobie, że ktokolwiek miałby odebrać nam te podstawowe prawa. Większość z nas nie ma nawet świadomości tego, iż nie wszyscy na świecie mają takie szczęście i nie wszystkim dane jest zasmakować prawdziwej wolności, którą my uważamy za pewnik.

"Między światami." to historia o tym jak w kilka chwil człowiek może zostać pozbawiony wszystkiego co go otacza i co jest mu dobrze znane. Jedna chwila wystarczy by stracić wszystko z człowieczeństwa. Roxana Saberi przedstawia obraz kraju, w którym nie obowiązują żadne ogólnie przyjęte zasady. Zasady, które zmieniają się jak w kalejdoskopie, a zmiany te zależą od widzimisię ludzi, którzy dzierżą władzę.

Roxana Saberi przeżyła koszmar, koszmar, który jest częścią życia wielu ludzi, ale niewielu ma odwagę by głośno o tym mówić. "Między światami." to świadectwo tego w jak różnych światach żyjemy i jak paskudnie można kreować rzeczywistość dla własnych obrzydliwych interesów. Jak niewinni ludzie stają się jednymi z wielu. Tłumem, którego zdanie jest nie warte złamanego grosza. A jednak "Między światami." bije blaskiem odwagi i niezwyciężonym duchem walki. To żywy dowód na to, że Roxany tego świata nie dadzą zasznurować sobie ust. Świat o nich usłyszał bądź jeszcze usłyszy. Ich cicha walka nie idzie na marne, a reżim zostaje obnażony. Walka na śmierć i życie o życie i wolność. Mimo strachu, mimo wyczerpania.

"Między światami." to smutna i przerażająca historia, która mimo wszystko podnosi na duchu. Dobrze wiedzieć, że są jeszcze ludzie, którzy nie dadzą się złamać i za wszelką cenę będą bronić swoich wartości. Wartości, które na drugim końcu świata nie są przywilejem, a respektowanym prawem.

"Między światami." to historia o prawdzie, którą trzeba poznać i rozpowszechniać aby szerzyć świadomość tego co dzieje się dookoła nas. Niby daleko, a jednak tak blisko. Surrealistyczne, a jednak prawdziwe. To historia obok, której nie można przejść obojętnie.

Żyjemy w czasach kiedy powszechna wolność jest czymś co otrzymujemy w chwili gdy przychodzimy na ten świat. O taki właśnie świat walczyli nasi przodkowie. Ale czy na pewno?

"Między światami." to jedna z tych książek, które trzeba przeczytać aby uświadomić sobie, że równouprawnienie i wolność to tylko puste słowa.

Większość z nas korzysta z wolności słowa, nietykalności...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Generalnie nie sięgam po książki zaliczane do kategorii typowej literatury kobiecej. To po prostu nie mój klimat, tym bardziej, iż mam nieodparte wrażenie, iż część autorów ma swoje czytelniczki za niezbyt rozgarnięte kury domowe bez własnego zdania na jakikolwiek temat. Literatura kobieca pełna jest książek o nierealnej miłości z królewiczem na białym koniu. Co prawda nie potępiam osób czytających tego typu książki, nie mniej jednak ja nie lubię książek, które są nijakie i bardzo przewidywalne.

Kiedy usłyszałam, iż Wydawnictwo Amber wydaje pierwszą w swojej historii polską powieść, która hucznie była reklamowana jako "babska, życiowa i pełna humoru" pomyślałam czemu by nie dać jej szansy. W myśl hasła przewodniego YOLO postanowiłam rzucić się na głębokie wody "Planu Be" Anny Tymko. Czy przetrwałam w morzu słów rzuconych na jej karty? Nie bardzo. Można niestety w nim utonąć i bez koła ratunkowego a nawet i szalupy się nie obejdzie.

Historia jest prosta - jest ona i on, małżeństwo. Nagle pojawia się ona. Spotyka ją on. Ona się w nim zakochuje. Nie ma pojęcia, że jest w jego życiu inna ona. Jak się dowiaduje, to nie chce go znać. Jak dowiaduje się ona nr 1 to chce zniszczyć tą z nr 2. Miało być ciekawie, życiowo i zabawnie (choć nie wiem kto wyszedł z założenia, że przedstawiona sytuacja może być zabawna), a niestety wyszło nudno, nijako i płasko.

"Plan Be" to historia stara jak świat. Wszyscy choć raz o tym słyszeli i każdy liczy na to, że jego to nie spotka. Ciężko z tematu przewałkowanego na lewo i prawo zrobić nagle coś ciekawego. Ratunkiem dla tego typu historii byłyby rozbudowane charakterologicznie i emocjonalnie postacie. Niestety w "Planie Be" tego nie ma. Nawet nie za bardzo wiem skąd określenie powieść, bo to raczej coś na kształt małego opowiadanka. Autorka opowiada nam jedno wydarzenie, ale nie buduje wokół niego żadnej otoczki. Poza tym, że wiemy, iż główna bohaterka nie może się pogodzić z tym, iż stuknęła jej 40-tka, facet chce mieć i jedną i drugą, a żona chce wykończyć tą drugą, ale nie widzi nic złego w mężu, to nie wiemy nic więcej. Bohaterowie są toporni i płascy jak betonowa wylewka. Totalnie brak tu jakichkolwiek emocji. Autorka oznajmia, ale nie opowiada. Dowiadujemy się, że żona jest wściekła i tyle. Koniec kropka. Emocje bohaterów są tak suche jak wyciśnięta po kąpieli gąbka. Bohaterowie jakby chcieli coś powiedzieć, jakby chcieli wyjść poza wyznaczone ramy, ale blokuje ich ściana i tak męczą się i oni i czytelnik.

Generalnie nie sięgam po książki zaliczane do kategorii typowej literatury kobiecej. To po prostu nie mój klimat, tym bardziej, iż mam nieodparte wrażenie, iż część autorów ma swoje czytelniczki za niezbyt rozgarnięte kury domowe bez własnego zdania na jakikolwiek temat. Literatura kobieca pełna jest książek o nierealnej miłości z królewiczem na białym koniu. Co prawda nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Tajemnice makijażu" to książka, która mnie rozczarowała. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zła książka. Tylko jej targetem mogą być co najwyżej 14 latki, które nie mają dostępu do internetu, gazet ani nie mają koleżanek, bo tylko wtedy mogą nie posiadać żadnej, nawet najmniejszej wiedzy dotyczącej makijażu.

"Tajemnice makijażu" to książka, którą czytałam wieki. Ilekroć zabierałam się do czytania, po dosłownie kilku stronach zasypiałam, tak mnie te makijażowe wywody zanudzały. Do tej pory nigdy wcześniej nie zasnęłam czytając książkę także to chyba nie najlepsza rekomendacja. Warto zaznaczyć, że nie jestem wizażystką ani makijażystką ani nawet nie wykonuję wymyślnych makijażu na potrzeby własne. Preferuję make-up no make-up look. Także generalnie książka o makijażu powinna być dla mnie interesująca i powinnam czegoś się z niej nauczyć. Cóż, wszystkie informacje zawarte na 203 stronach były mi znane i nie było tu dla mnie nic nowego ani odkrywczego. Nawet zaprezentowane makijaże jakoś nieszczególnie mi się podobały, ale to tylko moje zdanie, a o gustach jak wiadomo się nie dyskutuje.

"Tajemnice makijażu" to kilka słów o zawodzie makijażystki, a także informacje o tym jakie rodzaje kosmetyków kolorowych są dostępne, trochę o technice wykonywania makijażu i kilka propozycji na dzień i na wieczór, a także makijażu fotograficznego. Generalnie znajdziecie tam wszystko co już zapewne wiecie z internetu czy innych tego typu publikacji - jakie kolory pasują do jakich tęczówek, jak dobrze wykonturować twarz itp. Jeśli macie córkę, która nie wie za dużo o makijażu to książka spisze się idealnie, w innym wypadku raczej nie warto wydawać na nią pieniędzy.

"Tajemnice makijażu" to książka, która mnie rozczarowała. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zła książka. Tylko jej targetem mogą być co najwyżej 14 latki, które nie mają dostępu do internetu, gazet ani nie mają koleżanek, bo tylko wtedy mogą nie posiadać żadnej, nawet najmniejszej wiedzy dotyczącej makijażu.

"Tajemnice makijażu" to książka, którą czytałam wieki. Ilekroć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wojna to nigdy nie jest łatwy temat do omawiania. O wojnie pisze się ciężko i czyta się ciężko.

Wojna zmienia wszystko. Zmienia perspektywę. Zamienia beztroskę w walkę o przetrwanie. Sprawia, że dzieci zamieniają się w dorosłych w ciągu kilku chwil. Wojna zmienia na zawsze - fizycznie i psychicznie. Wojna to życie, którego nigdy nie miałeś. Życie, którego nigdy już nie będziesz mieć. Życie, które za wszelką cenę będziesz chciał odzyskać mimo, iż wiesz, że jest to niemożliwe. Wojna była. Wojna jest. Wojna będzie. Będzie w Tobie, będzie z Tobą, będzie obok Ciebie. Nie opuści Cię aż po kres Twoich dni. Wojna to jak zły sen, z którego nie można się wybudzić. Koszmar, którego nie życzy się nawet najgorszemu wrogowi.

Co odróżnia "Inny front" od podobnych publikacji? Miłada Jędrysik podjęła się opisania wojny oczami tych, którzy w tej nieustannej bitwie cierpią najbardziej - oczami cywili zamieszkujących tereny objęte wojną. Tu nie chodzi o wielkie pieniądze, o wielką politykę. Tu chodzi o ludzkie życie i obrazy, które utkwią w ich pamięci na zawsze o ile będą mieli tyle szczęścia by przeżyć ten koszmar.

Nie ma co marnować czasu i słów by opisać "Inny front" - tą książkę po prostu trzeba przeczytać by świadectwo bohaterów tych historii przetrwało dłużej niż dany konflikt.

Wojna to nigdy nie jest łatwy temat do omawiania. O wojnie pisze się ciężko i czyta się ciężko.

Wojna zmienia wszystko. Zmienia perspektywę. Zamienia beztroskę w walkę o przetrwanie. Sprawia, że dzieci zamieniają się w dorosłych w ciągu kilku chwil. Wojna zmienia na zawsze - fizycznie i psychicznie. Wojna to życie, którego nigdy nie miałeś. Życie, którego nigdy już nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Odłamki" to nie jest książka, którą można przeczytać w porze lunchu jako dodatek do kawy i ciasteczka. "Odłamki" to nie pora relaksu. "Odłamki" to czas refleksji i zadumy, to historia przytłaczająca i trudna do przebrnięcia na raz. Wojna. Wojna to nigdy nie jest łatwy temat do ogarnięcia. Wojna to nie historia do przyjęcia w jednej dawce. Wojna. Ogrom bólu i cierpienia, którego nikt nie jest w stanie przyjmować w odcinkach jak jakiś telewizyjny serial. To ciężkie przeżycie. Takim przeżyciem jest również poznanie historii Ismeta. Trudne przeżycia, które z bólem serca, ale warto poznać. Historia, którą trzeba poznać. Bo nie można zapomnieć. Nigdy.

"Odłamki" to życie Ismeta Prcicia, które przez wojnę rozsypało się jak zbite lustro - w drobny mak. To historia o tym jak silnie wojna oddziałuje na ludzką psychikę. Ucieczka z piekła nie oznacza wyrwania się z niego. "Odłamki" to prawda mieszająca się z fikcją. To próba ujarzmienia demona poprzez wypuszczenie go z klatki ukrytej w najciemniejszym zakamarku zatęchłej piwnicy. To czytelnik musi zadecydować czy prawda jest prawdą, a fikcja jest fikcją, bo granica między tymi dwoma światami jest bardzo cienka. Fikcja. Fikcja to najlepsza przyjaciółka. Fikcja. To ona podaje pomocną dłoń w najczarniejszych momentach. Fikcja. Bo jest czas kiedy tylko ona człowiekowi pozostaje. Fikcja. Zaciera złe wspomnienia.

"Odłamki" to książka, która wbija w fotel jeszcze na długo po tym jak ostatnie zdanie wybrzmi w naszej głowie. Zamknięcie książki nie oznacza zamknięcia tej historii. Emocje pozostają. Brak zgody nigdy nie zamienia się w zielone światło.

"Odłamki" to literacki chaos. Miejscami może być ciężko zrozumieć co autor miał na myśli, ale czy ktoś jest w stanie zrozumieć wojnę? Wojna to chaos. Chaos nie do ogarnięcia.

Mały chłopiec, ze swoimi dziecięcymi marzeniami. Mały chłopiec, chcący kosztować dziecięcego życia. Życia dziecięcego, które powinno beztrosko trwać. Wojna. Wojna zmienia wszystko. Zmienia perspektywę. Zmienia beztroskę w walkę. Walkę o przeżycie. Zmienia chłopca w dorosłego mężczyznę. Wojna. Zmienia na zawsze. Zmienia nie do poznania. Wojna oznacza życie, którego nigdy nie miałeś. Życie, którego nigdy już nie będziesz mieć. Życie, którego nigdy nie odzyskasz. Wojna była. Wojna jest. Wojna będzie. Będzie w Tobie, będzie z Tobą. Będzie po kres Twoich dni. Wojna. Wojna jak zły sen, z którego nie można się wybudzić. Koszmar. Życie. Koszmarne życie, którego nigdy nie chciałbyś zaznać nawet w najczarniejszych snach.

Rodzina. Ucieczka. Szczęście. Pozorne szczęście, którym nie dane będzie Ci się nacieszyć. Rozdarte serce. Rodzina i ucieczka. Samotna ucieczka i rodzina. Powstaje dysonans. Życiowa rozbieżność. Życie i życie. Tu i tam. Tam i tu. Tu tak jak i tam. Ucieczka. Spokój, który nigdy nie będzie oznaczał spokoju ducha. Ucieczka. Brak odwagi i prawdziwy heroizm. Ucieczka daje początek. Początek, który jest końcem. Końca nie widać. Spokoju brak. Spokój. Czy zazna go ten świat? Czy we własnym świecie porządek zaprowadzi on? Ucieczka. Naznaczony do końca swych dni.

"Odłamki" to książka, której nie można opisać zbiorem banalnych słów. Nie można dokonać oceny spisanej historii, bo kimże jesteśmy by mieć prawo do sprowadzenia czyjegoś życia do kilku słów, które zawisną w wirtualnym świecie. Wirtualny świat. Świat, który nie istnieje. Świat, który jest wytworem wyobraźni. Wirtualny świat, który nie przystaje do rzeczywistości. Wojna. To ona zdefiniowała świat Ismeta. Wojna jest definicją jego życia. Życia, które mimo, że trwa to jest takie jakby go nie było. Wojna. 5 liter, którymi został naznaczony po wieki. Nie możemy zapomnieć, bo tylko tak będziemy mogli iść dalej.

"Odłamki" to próba naprawienia tego co zostało bezprawnie zniszczone. Słowa to tynk, którym załatano dziury. Dziury, z których wieje potworną rozpaczą. Ból rozsadza te ściany od środka. "Odłamki" to klej, którym bohater skleja karty swojego życia. Życie na kilku białych kartach. Życie które nie kończy się wraz z pójściem książki do druku. Życie. Najcenniejszy dar. Dar, którego nie pozwolimy sobie wydrzeć. Nawet siłą. Życie. Ono trwa i to jest najważniejsze.

"Odłamki" to nie jest książka, którą można przeczytać w porze lunchu jako dodatek do kawy i ciasteczka. "Odłamki" to nie pora relaksu. "Odłamki" to czas refleksji i zadumy, to historia przytłaczająca i trudna do przebrnięcia na raz. Wojna. Wojna to nigdy nie jest łatwy temat do ogarnięcia. Wojna to nie historia do przyjęcia w jednej dawce. Wojna. Ogrom bólu i cierpienia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Przysługa" to kolejne perypetie detektywa Jacksona Brodie, który mimo tego, iż postanowił odpocząć od tropienia przestępców, nie potrafi przejść obojętnie obok kolejnej zagadki.

Tym razem tłem wydarzeń staje się Edynburg, do którego tłumnie zjechali entuzjaści sztuki teatralnej, gdyż właśnie w Edynburgu odbywa się festiwal teatralny. Oczekujący w kolejce do wejścia, na kolejne przedstawienie, całkiem przypadkiem stają się świadkami dość dziwnego zbiegu wypadków. W pobliżu teatru dochodzi do zderzenia dwóch aut. Jeden z bohaterów tego zajścia wysiada z auta i z kijem baseballowym rusza w kierunku drugiego uczestnika kolizji. Wywiązuje się bójka. W tym momencie do akcji wkracza jeden z obserwatorów, który przerywa zajście przy pomocy rzutu laptopem. Napastnik ucieka, a poszkodowanego zabiera pogotowie. Policja stara się wyjaśnić co takiego zaszło. Jak zapewne się domyślacie, policyjny instynkt Jacksona Brodie nie pozwoli mu zbyt daleko się oddalić od kolejnych wydarzeń.

Kate Atkinson po raz kolejny napisała świetną książkę, która trzyma wysoki poziom. Każda z postaci jest wyraźnie nakreślona, rysy charakterologiczne wyłaniają się stopniowo i dopełniają poszczególnych bohaterów. Losy postaci idealnie się zazębiają, a cała historia jest spójna i dopracowana w najmniejszych szczegółach. Autorka skupia się na wątkach psychologicznych i nierzadko dominują one nad tymi kryminalnymi, dzięki czemu cała historia jest bardziej zajmująca i ciekawa.

"Przysługa" to kolejne perypetie detektywa Jacksona Brodie, który mimo tego, iż postanowił odpocząć od tropienia przestępców, nie potrafi przejść obojętnie obok kolejnej zagadki.

Tym razem tłem wydarzeń staje się Edynburg, do którego tłumnie zjechali entuzjaści sztuki teatralnej, gdyż właśnie w Edynburgu odbywa się festiwal teatralny. Oczekujący w kolejce do wejścia, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Teoria niegrzecznej dziewczynki" to prawdziwa historia sióstr Fox - Margaret, Kate i Leah, które w dużej mierze przyczyniły się do rozwoju spirytualizmu i spirytyzmu. Były niejako prekursorkami owego ruchu i to dzięki nim zainteresowanie duchami było większe niż kiedykolwiek wcześniej.

Wszystko zaczęło się od czasu kiedy rodzina Foxów zamieszkała w Hydesville, w domu, co do którego wierzono, iż był nawiedzony. Po pewnym czasie najmłodsza z nich Kate nawiązała kontakt z duchem, którego nazwała Splitfoot. Niewyjaśnione dźwięki i działania regularnie się powtarzały co sprawiło, że rodziną zainteresowali się okoliczni mieszkańcy. Po tym jak siostry zostały napiętnowane, cała rodzina przeniosła się do Nowego Jorku i tam siostry wykorzystały swój dar do stworzenia prężnie działającego biznesu. Czy jednak siostry były prawdziwym medium czy tylko zręcznie omamiły tysiące ludzi? Tego dowiecie się z "Teorii niegrzecznej dziewczynki", która opowiada historię rodziny Foxów od pierwszego kontaktu z duchem aż po ich końcowe dni życia.

Tak naprawdę o tej książce można by pisać dużo, ale wówczas zostały by odkryte wszystkie jej karty, bo Hubert Haddad całkiem szczegółowo opisał losy sióstr Fox, choć zapewne nie wszystkim przypadnie do gustu jego styl pisarski. Losy bohaterek są bowiem opowiedziane dość monotonnie, nie ma tu zrywów akcji ani nagłych zwrotów, autor nie zaskakuje, ale stara się przedstawić nam historię w sposób możliwie jak najbardziej zgodny z prawdą, zachowując przy tym aurę tajemniczości i ogólną mroczność. Dzięki temu, iż jest to książka oparta na faktach cała historia wydaje się bardziej ciekawa.

nuttinbutstyle.com
nuttinbutbooks.blogspot.com

"Teoria niegrzecznej dziewczynki" to prawdziwa historia sióstr Fox - Margaret, Kate i Leah, które w dużej mierze przyczyniły się do rozwoju spirytualizmu i spirytyzmu. Były niejako prekursorkami owego ruchu i to dzięki nim zainteresowanie duchami było większe niż kiedykolwiek wcześniej.

Wszystko zaczęło się od czasu kiedy rodzina Foxów zamieszkała w Hydesville, w domu, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Robert Saviano zaczyna swoją najnowszą książkę z tzw. grubej rury mówiąc, iż nie ma na świecie osoby, która nie znałaby choć jednej osoby raczącej się kokainą. "Zero, zero, zero" to potwierdzenie, że narkotykowy biznes mimo, iż zszedł do podziemia, nadal istnieje i ma się całkiem dobrze.

"Zero, zero, zero" to nie książka, której głównym zadaniem ma być przestroga przed światem narkotyków. Robert Saviano nie podejmuje się roli moralizatora, choć sam nałogu narkotykowego nie pochwala. Jego książka jest wynikiem wnikliwego śledztwa i przedstawia historię narkobiznesu.

Zetkniemy się tu z pojęciem narkokapitalizmu. Kartele, mafia, przestępcy, politycy i funkcjonariusze służb państwowych - skomplikowane powiązania między nimi, które sklejają miliony najcenniejszych arkuszy papieru. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a narkobiznes to ogromne ilości pieniędzy. Pieniądze to władza, a władza to najbardziej pożądana rzecz w obecnym świecie. Tym samym koło się zamyka. Narkokapitalizm ma się dobrze.

Saviano dokładnie opisuje żywot kokainy. Machina jej sprzedaży jest rozpędzona jak Lamborghini na niemieckiej autostradzie. Próby jej zatrzymania podejmowane są nieustannie przez odpowiednie służby, ale wystarczy kilka łapówek w odpowiednich miejscach, a walka staje się walką z wiatrakami. Mimo, iż od czasu do czasu trafi się złoty strzał i dopływ życia rzeki białego proszku zostanie wstrzymany to okazuje się, że jest to wyłowienie przysłowiowej kropli z morza. Ludzie działający w narkobiznesie zawsze znajdą lukę, którą mogą wykorzystać by biznes płynął jak należy. Dopóki będzie popyt będzie też i podaż i nic tego nie zmieni.

nuttinbutstyle.com
nuttinbutbooks.blogspot.com

Robert Saviano zaczyna swoją najnowszą książkę z tzw. grubej rury mówiąc, iż nie ma na świecie osoby, która nie znałaby choć jednej osoby raczącej się kokainą. "Zero, zero, zero" to potwierdzenie, że narkotykowy biznes mimo, iż zszedł do podziemia, nadal istnieje i ma się całkiem dobrze.

"Zero, zero, zero" to nie książka, której głównym zadaniem ma być przestroga przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Literacki debiut Patryka Fijałkowskiego napawa mnie optymizmem, że oto rośnie nam młode pokolenie fantastycznych pisarzy. Wiecie jak to jest - nie dość, że debiutant to jeszcze bardzo młody (rocznik 92) - a więc nasuwa się myśl, że pewnie książka byle jaka i o niczym, "bo co on tam o życiu wie". Otóż Panie i Panowie "Śnieg widmo" to najlepszy debiut młodego pokolenia. To literacki majstersztyk i tak, napisał go Patryk, lat 23. Jego pierwsza powieść psychologiczna. Genialne 487 stron.

Książka porusza ciężki i dość drażliwy temat jakim jest alkoholizm. To co zaskakuje to to w jak dojrzały i jednocześnie niestandardowy sposób autor nakreślił problem. To studium przypadku, psychologiczny rozbiór ludzkiej psychiki na czynniki pierwsze. To problem ugryziony z dwóch, a nawet trzech różnych perspektyw. To wyczerpujący obraz ludzkich wyborów - porażek i sukcesów.

To co nadaje tej książce jeszcze większej głębi, a przy tym sprawia, że jest jeszcze bardziej wyjątkowa to mocno zakorzenione, w opowiadanej historii, elementy surrealistyczne. Ten surrealizm jest niejako dopełnieniem ludzkich myśli. Dopowiada to co niedopowiedziane. Kreśli problem zupełnie od nieznanej nam strony. Z każdą kolejną kartką zagłębiamy się totalnie w problem alkoholizmu. Jesteśmy niemal w stanie odczuć na własnej skórze jak wielkie brzemię niesie za sobą ta choroba. Ta historia jest prawdziwa aż do granic możliwości, sprawia iż zaczynamy się utożsamiać z głównymi bohaterami i spada na nas ciężar ich problemów. Czytanie tej książki to jak wejście w myśli alkoholika i osób współuzależnionych. To jak życie, przez chwilę, ich życiem. To ciężka przeprawa. To wyczerpujące chwile.

"Śnieg widmo" to psychologiczny majstersztyk. To książka, którą po prostu trzeba przeczytać, bo pisać można o niej wiele, ale żadne słowa nie są w stanie w odpowiedni sposób opisać tego doświadczenia jakim jest zagłębienie się w ludzki umysł podczas podróży przez karty tej powieści. To prawdziwy talent umieć w taki głęboki, przenikliwy i przejmujący sposób opisać tak złożony problem. Brawa dla autora.

nuttinbutstyle.com
nuttinbutbooks.blogspot.com

Literacki debiut Patryka Fijałkowskiego napawa mnie optymizmem, że oto rośnie nam młode pokolenie fantastycznych pisarzy. Wiecie jak to jest - nie dość, że debiutant to jeszcze bardzo młody (rocznik 92) - a więc nasuwa się myśl, że pewnie książka byle jaka i o niczym, "bo co on tam o życiu wie". Otóż Panie i Panowie "Śnieg widmo" to najlepszy debiut młodego pokolenia. To...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Miłość jest lekarstwem" to biografia Eltona Johna. Biografia inna niż wszystkie. Biografia, która tak do końca nie jest biografią. To książka, którą trudno oceniać w standardowych kategoriach.

Elton John wykorzystał swoją popularność i poświęcił własną biografię aby zwrócić uwagę na problem HIV/AIDS. Podtytuł tej książki doskonale ją opisuje. To książka o życiu, pomaganiu i o stracie.

Książka jest historią życia Eltona Johna, które poświęcił by pomagać innym. "Miłość jest lekarstwem." to świadectwo tego jak John mocno zaangażował się w globalną walkę z HIV/AIDS. To opowieść o założeniu fundacji i szeroko pojęta dyskusja na temat tej choroby. To książka, która jest prawdziwą lekcją tolerancji. To nie tylko przekazanie suchych faktów dotyczących tej straszliwej choroby - to książka o wielkiej przyjaźni, sercach pełnych miłości, ale także o ogromnej potrzebie zrozumienia.

"Miłość jest lekarstwem." to zbiór przeróżnych historii, które tak naprawdę mogą spotkać każdego z nas. To historie przerażające, ale także dające nadzieję na to, że coś w końcu się zmieni. Elton John kładzie ogromny nacisk na zwrócenie uwagi jak ważne jest edukowanie społeczeństwa i jak proste zarazem jest zmniejszenie skali tej epidemii. Odwiecznym problemem pozostaje niestety to, iż wielu ludzi nie ma dostępu do podstawowych informacji na temat tej choroby i całkiem nieświadomie przyczyniają się do jej rozprzestrzeniania.

Można nie lubić Eltona Johna, ale po przeczytaniu tej książki nie sposób nie docenić jego poświecenia i chęci niesienia pomocy tym, którzy już dawno zostali straceni dla tego świata.

nuttinbutstyle.com
nuttinbutbooks.blogspot.com

"Miłość jest lekarstwem" to biografia Eltona Johna. Biografia inna niż wszystkie. Biografia, która tak do końca nie jest biografią. To książka, którą trudno oceniać w standardowych kategoriach.

Elton John wykorzystał swoją popularność i poświęcił własną biografię aby zwrócić uwagę na problem HIV/AIDS. Podtytuł tej książki doskonale ją opisuje. To książka o życiu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. To stare porzekadło okazuje się być jak najbardziej na czasie. Pieniądze napędzają świat od zarania dziejów i choć mogłoby się wydawać, że tak ogromne znaczenie uzyskały całkiem niedawno to okazuje się, że już wiele wieków temu to właśnie wokół nich kręcił się ludzki żywot, choć mimo wszystko chyba nie były jedynym celem życia jak to ma miejsce w dzisiejszych czasach dla dość dużej grupy osób.

Książka "Jak wykuwały się fortuny?" opowiada kilkanaście historii ludzi, którzy za cel swojego życia uznali zgromadzenie jak największej fortuny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu każdy z nas chciałby mieć górę pieniędzy by żyć spokojnie i móc realizować swoje marzenia, jednakże w wielu przypadkach dojście do wielkich pieniędzy nie obyło się bez ofiar. Niestety tak jest do dziś i zdarza się, iż widmo zarobienia dużych pieniędzy przesłania ludziom cały świat. Nie cofną się przy tym przed niczym by do owej fortuny dojść jak najszybciej. Przy czym wszystkie chwyty są tu dozwolone. Nie bez przyczyny ktoś kiedyś powiedział, że pierwszy milion trzeba ukraść. Tym samym wyścig szczurów trwa, w którym do celu dąży się po trupach. Książka Andrzeja Krajewskiego pokazuje, iż tego typu mechanizmy zawsze istniały i zawładnęły ludzkimi umysłami już wiele wieków temu. Do tej pory wszystko toczy się wokół władzy i pieniędzy, a ponieważ dla wielu pieniądze są synonimem władzy to walka trwa nieustannie ... a fortuna kołem się toczy.

nuttinbutstyle.com
nuttinbutbooks.blogspot.com

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. To stare porzekadło okazuje się być jak najbardziej na czasie. Pieniądze napędzają świat od zarania dziejów i choć mogłoby się wydawać, że tak ogromne znaczenie uzyskały całkiem niedawno to okazuje się, że już wiele wieków temu to właśnie wokół nich kręcił się ludzki żywot, choć mimo wszystko chyba nie były jedynym celem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kryminał to jeden z moich ulubionych gatunków literackich dlatego też uwielbiam Czarną Serię Wydawnictwa Czarna Owca, w skład której wchodzi wiele świetnych książek na pograniczu thrillera i kryminału.

O książce Viveci Sten "Na spokojnych wodach" dowiedziałam się z reklamy telewizyjnej, która była zwiastunem nowego polskiego serialu, który powstał na podstawie tejże książki właśnie. Serialu niestety nie miałam okazji oglądać, ale po papierową wersję tej historii sięgnęłam bardzo chętnie. Jeśli chodzi o skandynawskich autorów to tu nie można źle wybrać ;)

Historia rozpoczyna się w momencie odnalezienia, na wyspie Sandhamn, ciała mężczyzny oplątanego w sieć. To wydarzenie sprawia, że rusza cała policyjna machina, a kiedy zaledwie tydzień później, na tej samej wyspie, zostają odkryte zwłoki brutalnie zamordowanej kobiety nie ma wątpliwości, iż sprawa jest poważna. Co łączy te dwie zbrodnie i co się za nimi kryje? Tą zagadkę próbuje rozwiązać Thomas Andreasson z policji w Nacce wraz z pomocą swojej przyjaciółki prawniczki Nory Linde. Czy uda im się odkryć co łączy ofiary z Sandhamn i jakie mroczne sekrety kryje mała społeczność tej wyspy? Tego dowiecie się sięgając po dzieło Viveci Sten, które nie jest typowym kryminałem.

Dlaczego "Na spokojnych wodach" nie jest typowym kryminałem? Odpowiedź jest bardzo prosta - otóż autorka nie skupia się tylko i wyłącznie na aspektach prowadzonego śledztwa. Wręcz przeciwnie one są tylko tłem historii poszczególnych bohaterów. Autorka wzięła sobie za punkt honoru przedstawienie szczegółowych rysów psychologicznych głównych postaci. Zapewne wielu osobom się to nie spodoba, bo przecież miał tu być kryminał, a nie powieść obyczajowa z morderstwem w tle. Jednakże uważam, iż to nadaje tej historii niepowtarzalności i jest tym co odróżnia tą książkę od wielu tytułów, z tej samej kategorii literackiej, dostępnych na rynku. Dodatkowo odciągnięcie naszej uwagi od śledztwa w postaci zagłębienia się w życiowe rozterki bohaterów sprawia, że zakończenie jest jeszcze bardziej zaskakujące.

"Na spokojnych wodach" to zręczne połączenie wątków kryminalnych z psychologicznymi co daje perfekcyjną mieszankę na długie, zimowe wieczory.

nuttinbutstyle.com
nuttinbutbooks.blogspot.com

Kryminał to jeden z moich ulubionych gatunków literackich dlatego też uwielbiam Czarną Serię Wydawnictwa Czarna Owca, w skład której wchodzi wiele świetnych książek na pograniczu thrillera i kryminału.

O książce Viveci Sten "Na spokojnych wodach" dowiedziałam się z reklamy telewizyjnej, która była zwiastunem nowego polskiego serialu, który powstał na podstawie tejże...

więcej Pokaż mimo to