-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać108
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać6
-
Artykuły„Nie chciałam, by wydano mnie za wcześnie”: rozmowa z Jagą Moder, autorką „Sądnego dnia”Sonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-03-18
2023-11-04
Jerzy Kierul niczym król Midas sprawia, że sylwetka każdego człowieka, którego biografię zdecyduje się opracować, zamienia się w czytelnicze "złoto". Nie inaczej stało się z Benjaminem Franklinem. Ten zupełnie niezwykły człowiek jawi nam się tutaj jako wzorcowa postać pod wieloma względami. Kompletny parweniusz, piętnaste dziecko rodziców kwakrów, którzy wprawdzie nie grzeszyli zbyt wiele, także majątkiem, ale nie mieli względów na talenty uzdolnionego syna i postarali się, aby nie skończył więcej niż 2 klasy w szkole. Mimo ciężkich okoliczności, upór, ambicja, niespotykane wprost samozaparcie i samokontrola spowodowały, że przyszły Ojciec Założyciel USA osiągnął niebywały sukces, zarówno w aspekcie materialnym jak i duchowym. Jeden z pierwszych prawdziwych self-made manów, jakich tamte ziemie miały się doczekać wielu, postanowił zostać kowalem swojego losu, a nie kowadłem, jak było w przypadku większości jego rówieśników. Wiedział, że do ukształtowania samego siebie nie jest mu potrzebny uniwersytet, tylko ciężka, systematyczna i wytrwała praca, której owoce tym lepiej smakują, kiedy zrywa się je własnymi rękami. Jego życie to gotowy scenariusz na znakomity film, lub nawet kilka. Wisienką na torcie - co oczywiście tłumaczy specjalne zainteresowanie się Jerzego Kierula Franklinem (mnie osobiście urzekły najbardziej jego miłość do książek oraz do pływania, co w tamtych czasach było mało popularnym zajęciem) - jest jego pasja do nauki. Człowiek, który wynalazł piorunochron, ale także szereg innych rzeczy w dziedzinie elektryczności, z początku wyśmiewany i traktowany pogardliwie przez uczone głowy na całym ówczesnym świecie, stał się z biegiem czasu osobą, której otwierały się szeroko każde drzwi naukowego establishmentu, a z jego słowem i pracami liczyli się najwięksi profesorowie najsławniejszych uczelni. Również w dziedzinie politycznej dokonał wielkich rzeczy. Bez jego kontaktów, autorytetu i siły sprawczej, losy 13 kolonii walczących o niepodległość byłyby z pewnością w bardziej niepewnych terminach. To wszystko było zasługą osoby zawsze pogodnej, otwartej i powszechnie lubianej oraz szanowanej. Doprawdy trudno szukać wielu innych takich przykładów w dziejach.
Książka napisana w pięknym stylu. Jerzy Kierul już nieraz udowodnił, iż przypinanie mu łatki "ścisłowca" jest grubym błędem. Pierwszorzędny pisarz, posługujący się bardzo bogatym językiem i terminologią (co nie dziwne w przypadku osoby, która tłumaczy literaturę na polski z francuskiego i angielskiego), nie zanudza czytelnika w żaden sposób. Mimo, że o Franklinie można by stworzyć dużo bardziej opasłe dzieło, praca jest zwięzła, z dobrym balansem pomiędzy szczegółem a ogółem, a także z odpowiednim rozłożeniem akcentów na poszczególne sprawy. Biografię czyta się jednym tchem i ciężko się od niej oderwać. Wielkim plusem jest także to, iż autor oparł się nie tylko na znakomitej autobiografii Benjamina, ale skorzystał z bogatej podstawy źródłowej, takiej jak choćby bardzo interesująca epistolografia Franklina. Wszystko to sprawia, że jedyną możliwą oceną może być ta najwyższa.
Jerzy Kierul niczym król Midas sprawia, że sylwetka każdego człowieka, którego biografię zdecyduje się opracować, zamienia się w czytelnicze "złoto". Nie inaczej stało się z Benjaminem Franklinem. Ten zupełnie niezwykły człowiek jawi nam się tutaj jako wzorcowa postać pod wieloma względami. Kompletny parweniusz, piętnaste dziecko rodziców kwakrów, którzy wprawdzie nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-06
Chyba nikt, kto chociaż raz był w Pradze, nie może nie kojarzyć jej z imieniem "Karol" (wiem, wiem, można ją kojarzyć z wieloma innymi imionami i rzeczami). Może i ten ktoś nie przypisze temu imieniu "IV" (jako czwartemu cesarzowi rzymskiemu narodu niemieckiego tego imienia; natomiast pierwszemu królowi czeskiemu tak nazwanemu), także i nazwa rodu - "Luksemburski" może mu nic nie mówić, niemniej jednak z pewnością przejdzie się po moście "Karola", czy też usłyszy, że jest tam uniwersytet przez niego erygowany i jego imieniem przyozdobiony. W przepięknej stolicy Czech naprawdę ciężko o krok, aby nie napotkać tu i ówdzie czegoś związanego z tym władcą. Prawdziwi koneserzy czeskiej kultury i historii, a także osoby blisko związane (również rodzinnie, jak autor niniejszej opinii) z tym podziwu godnym (pod wieloma względami) krajem, mogą nawet wiedzieć, że Karol z początku był Wacławem, a imię nadane przy chrzcie zostało trochę później zmienione.
Nie ma za wiele - niestety - dobrych prac naukowych o państwie czeskim na naszym rynku. Niewielu polskich historyków parało się tymi zagadnieniami (na uwagę zasługuje bardzo dobra biografia Jana Luksemburskiego, ojca Karola, wydana nakładem PIW w serii BSL, pióra prof. Iwańczaka), a już jak na lekarstwo jest dzieł traktujących o czeskim średniowieczu. Wprawdzie dynastia luksemburska była obcą na ziemiach naszego południowego sąsiada, jednakże jeśli jeszcze w przypadku Jana nic poza żoną nie łączyło go z Przemyślidami (odpowiednik naszych Piastów, wymarli w linii męskiej kilkadziesiąt lat przed nimi), to już Karol był w połowie Luksemburgiem, a w połowie potomkiem prastarego czeskiego rodu. Dlatego też z dużym entuzjazmem podszedłem do biografii Karola pióra niemieckiego historyka (lecz urodzonego w Czechach), tym bardziej, iż w obszernej bibliografii poza pozycjami niemieckojęzycznymi i ogólnie zachodnimi, było też sporo literatury czeskiej, a nawet polskiej (aczkolwiek nie z pierwszej półki, poza nielicznymi wyjątkami). Wszystko zapowiadało się na niezłą gratkę dla bohemofila.
No i zaczęło się dobrze. Ale na krótko. W przedmowie Seibt zapowiedział, że dobra biografia powinna się przede wszystkim wystrzegać "nudzenia czytelnika". Wszystko by się zgadzało, gdyby autor zastosował się do własnych słów. Z ogromną przykrością muszę jednak stwierdzić, iż niemiecki badacz nie napisał tej książki dla laików, czy też osób, które chcą się czegoś dowiedzieć o tak słynnym królu. Nawet historyk miał problem ze zrozumieniem do czego tak naprawdę pisarz zmierza. Jedynym logicznym wyjaśnieniem wydaje się to, że "Karol IV" został napisany dla wąskiego grona specjalistów, którzy nie będą mieli problemu z odkodowaniem skrótów myślowych Seibta, i nie zmoże ich ten iście naukowy wywód. Biografia bowiem nie ma w sobie nic z polotu i plastyczności języka, tak charakterystycznego dla wielu innych przedstawicielek z tej serii. Można odnieść nawet wrażenie, że nie mamy tu do czynienia z biografią, lecz ze zbiorem luźno ze sobą powiązanych artykułów naukowych na temat rządów Karola. I to potraktowanych germanocentrycznie. Historii Czech za wiele tu nie uświadczymy (pomimo wzmiankowanej wyżej ogromnej ilości literatury w tym języku), raptem kilka stron poświęconych uniwersytetowi i rozbudowie Pragi, tudzież relacjom z tamtejszym arcybiskupstwem. Za to ogrom informacji o Rzeszy, trochę o wyprawach włoskich Karola i jego ojca Jana (poza dosyć długim nakreśleniem genezy tej dynastii na czeskich ziemiach), a także kontaktom francuskim, brandenburskim, luksemburskim i (ledwo liźniętym, acz kapitalnym znaczeniowo) śląskim czeskiego dworu. A to wszystko po ponad 70 stronicowym wstępie, który trochę na wzór Fernanda Braudela, traktuje o wszystkim po trochu, ale w odróżnieniu od szkoły "annales", niewiele sensownego z tego wychodzi. Już po tym odechciewa się tak naprawdę dalszego czytania, i podejrzewam, że osoby mniej zdeterminowane mogą faktycznie zakończyć na tym swoją przygodę z tą lekturą.
Wszystko to powoduje, że nie mogę niestety polecić tej biografii szerszemu gronu czytelników. Jeśli ktoś czuje się na siłach i przetrwa wstęp, a także posiada sporo wiedzy z historii tamtego okresu (pobieżne informacje nie wystarczą), to może spróbować się targnąć na tę lekturę. Satysfakcji jednak nie zapowiadam, raczej chęć jak najszybszego dobrnięcia do końca książki. Szkoda, że tak znakomita seria, jaką jest BSL, została "sprofanowana" tak siermiężną pozycją. Tym bardziej ubolewam nad tym, że dotyczy to Czech i historii władcy, bez którego dzisiejsza Praga nie byłaby tym czym jest.
Chyba nikt, kto chociaż raz był w Pradze, nie może nie kojarzyć jej z imieniem "Karol" (wiem, wiem, można ją kojarzyć z wieloma innymi imionami i rzeczami). Może i ten ktoś nie przypisze temu imieniu "IV" (jako czwartemu cesarzowi rzymskiemu narodu niemieckiego tego imienia; natomiast pierwszemu królowi czeskiemu tak nazwanemu), także i nazwa rodu - "Luksemburski" może mu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-03-31
Stojąca w historycznym „cieniu” swej słynniejszej siostry Elżbiety Maria nie miała dobrej prasy wśród narodu angielskiego. Złożyło się na to kilka przyczyn, ale najważniejszą z nich było to, iż próbowała ona zawrócić kijem rzekę, czyli cofnąć reformy religijne swego ojca i brata, a tym samym powrócić do mocno już znienawidzonego papizmu. Potomni określili ją „krwawą Marią”, choć terror za jej rządów i liczba ofiar, którą można zapisać na jej koncie nawet nie umywają się do tego co wyprawiali ojciec i siostra. Różnica między siostrami polegała na sposobie uśmiercania wrogów, podczas gdy Maria odwoływała się do stosu (żeby skutecznie wypalić herezję, za aprobatą i przy współudziale Kościoła katolickiego), młodsza Elżbieta preferowała stryczek. Być może „sukcesy” Marii na tym polu byłyby bardziej okazałe, jednakże nie dane było jej rozwinąć skrzydeł, gdyż panowała dosyć krótko, a jej tron chwiał się od buntów, niezadowolenia i coraz silniejszej opozycji wobec jej religijnej reakcji.
Autorka skreśliła biografię pierwszej kobiety na tronie Anglii w sposób poprawny. Język książki jest łatwy w odbiorze, zdania nie grzeszą finezją, po prostu zwykła historyczna proza. Brak polotu i głębszej refleksji nad wydarzeniami epoki są głównymi mankamentami tej pracy. Otrzymujemy za to dokładny opis przeżyć psychicznych Marii, jej stosunku do rzeczywistości oraz relacji uczuciowych wobec najbliższych i późniejszej niezbyt odwzajemnianej miłości do hiszpańskiego księcia Filipa. Sporo tutaj prozaicznych wątków, dosyć przeciąganych momentami fragmentów, które wprawdzie dają nam lepszy obraz dramatu jednostki, uwikłanej w wielkie konflikty jej ojca z matką i późniejszymi żonami oraz państwowo – religijnymi uwarunkowaniami, ale to wszystko jest kosztem tego, co w książkach historycznych (naukowych) powinno być jednak uwzględnione.
Maria Tudor nie miała łatwego dzieciństwa i dorastania (oczywiście dużo gorzej mieli tzw. zwykli ludzie, lecz historia zazwyczaj nie zaprząta sobie ich tragedią „głowy”), psychopatyczny ojciec i warunki jej życia mocno ją doświadczyły. W epoce wybujałej religijności wyróżniała się skrajną dewocją, i podczas gdy jej kuzyn cesarz Karol V (i inni wytrawni politycy) traktował sprawy wiary instrumentalnie (na wzór wskazówek Machiavellego i papieży rzymskich), Maria pogrążała się w swej bigoterii, która z wiekiem stawała się coraz wyraźniejsza i dyktowała królowej wszelkie posunięcia w życiu prywatnym i państwowym. Jej koniec nie spotkał się z wielkim żalem, w kilka godzin po jej śmierci nową królową ogłoszono Elżbietę, a o Marii i jej katolicyzmie większość społeczeństwa Albionu chciała jak najrychlej zapomnieć.
Książka Anny Whitelock mnie nie porwała. Preferuję biografie o wyższym stopniu naukowości, gdzie znajomość epoki i jej spraw ujęta jest w języku trochę bardziej skomplikowanym, a przede wszystkim daje pełny obraz opisywanych czasów (wzorem mogą być tutaj prace poświęcone Henrykowi VIII A. F. Pollarda, czy też Elżbiety Wielkiej S. Grzybowskiego). Omawianemu dziełu natomiast bliżej do beletrystyki, dlatego też spośród serii BSL jest to jedna z najsłabszych pozycji z jakimi miałem do czynienia.
Stojąca w historycznym „cieniu” swej słynniejszej siostry Elżbiety Maria nie miała dobrej prasy wśród narodu angielskiego. Złożyło się na to kilka przyczyn, ale najważniejszą z nich było to, iż próbowała ona zawrócić kijem rzekę, czyli cofnąć reformy religijne swego ojca i brata, a tym samym powrócić do mocno już znienawidzonego papizmu. Potomni określili ją „krwawą Marią”,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012
Biografia Jana Zamoyskiego, najważniejszej bodaj postaci historii Polski ostatniego ćwierćwiecza XVI i początku XVII wieku, pióra znakomitego znawcy dziejów pierwszego okresu epoki nowożytnej (w szczególności), to kolejna świetna pozycja wydana w serii BSL. Żywot kanclerza i hetmana wielkiego koronnego to przykład na niebywałą karierę w czasach I Rzeczpospolitej. Zdolności i zalety Zamoyskiego w połączeniu z wszechstronnym wykształceniem i dużą dozą szczęścia, ufundowały postać potężną, przewyższającą pod wieloma względami monarchów, w których czasach przyszło mu żyć i działać. Jak każdy z wybitnych ludzi był założyciel Zamościa postacią wielowymiarową. Potrafił jednać sobie innych wielkim gestem, ale także „toporem i szubienicą szafować co niemiara”. Stworzył jedno z pierwszych w Polsce stronnictw politycznych, które miały niebagatelny wpływ na bieg wydarzeń, również po jego śmierci. Osiągnął szczyty kariery politycznej w państwie, chociaż ustanowienie w jego osobie dożywotniego urzędu hetmana było ustrojowym nieszczęściem. Złowrogość tego zdarzenia miała ukazać się w pełni wszakże dopiero w czasach późniejszych. Za Batorego prawa ręka króla, urzędnik najprzedniejszy, natomiast za Zygmunta III jego główny opozycjonista. Nośność jego nazwiska była tak wielka, że jeszcze w czasach Sejmu Wielkiego posłużyła Staszicowi za symbol reformy-potęgi państwa w „Uwagach nad życiem Jana Zamoyskiego”.
Stanisław Grzybowski jak zwykle w swoich książkach osadza bohaterów na szerokim tle czasów w jakich funkcjonowały. Dotyczy to zarówno dziejów powszechnych, jak i wewnętrznych Rzeczpospolitej. Biografia zyskuje dzięki temu na wartości. Mamy tu sporo szczegółów, smaczków, które umiejętnie wplecione w tok narracji w żaden sposób jej nie zaburzają. Historia w ujęciu tego autora to zawsze kawał dobrej lektury. Jak najbardziej polecam miłośnikom epoki nowożytnej.
Biografia Jana Zamoyskiego, najważniejszej bodaj postaci historii Polski ostatniego ćwierćwiecza XVI i początku XVII wieku, pióra znakomitego znawcy dziejów pierwszego okresu epoki nowożytnej (w szczególności), to kolejna świetna pozycja wydana w serii BSL. Żywot kanclerza i hetmana wielkiego koronnego to przykład na niebywałą karierę w czasach I Rzeczpospolitej. Zdolności...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012
„Jesteśmy głęboko przekonani, że wielkości Sobieskiego nic nie ujmie, gdy będziemy mówili szczerze o jego porażkach, błędach i słabościach. Przeciwnie, obraz człowieka bez wady i skazy, a takim usiłują przedstawić go niektórzy historycy, zawsze wygląda sztucznie i nieprawdziwie. Podobny sposób przedstawienia może więc portretowaną osobę i jej zasługi pomniejszyć, a nie powiększyć” - i zgodnie z taką zapowiedzią Zbigniew Wójcik ukazuje nam osobowość i losy króla Sobieskiego na tle historii jego czasów. Będąc w zgodzie z postulatem bycia sine ira et studio nie waha się nazywać rzeczy po imieniu. I tak, tam gdzie Sobieski dopuścił się jawnej zdrady państwa na rzecz Szwedów (Potop), tam też Wójcik mówi o tym wprost. Tam, gdzie występował często na granicy prawa, a nieraz ją przekraczając (będąc głównym przedstawicielem stronnictwa „malkontentów” za panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego), tam też autor niczego nie zataja. A gdy już Sobieski sam zasiądzie na tronie Rzeczpospolitej, ludzie mu niechętni będą uprawiać tę samą politykę co on sprzed swych rządów. W ogóle odnosi się wrażenie, że „zdrada”, odmieniana przez Wójcika wszystkie przypadki, jest w tamtym okresie niejako jednym, albo nawet najważniejszym z efektów postępowania rozpolitykowanej szlachty. Wszystkie stronnictwa, frakcje, fakcje, obozy, koła, związki, konfederacje zwalczały się bez pardonu i z użyciem wszelkich możliwych środków. Magnaci, stojący na czele najważniejszych z grup, nie tylko atakowali się nawzajem, ale byli też przedmiotem najbardziej niewybrednych czynów. Bohater książki nie był tutaj żadnym wyjątkiem. Można nawet zauważyć, że Jan III był odwrotnie proporcjonalnie znienawidzony przez współczesnych, w stosunku do tego, jak był i jest gloryfikowany przez potomnych. Przykładów na to w książce bez liku.
Biografia Sobieskiego należy z pewnością do jednych z najlepszych pozycji z serii BSL. Gruntownie i wszechstronnie przedstawia całokształt wydarzeń drugiej połowy XVII wieku. Autor, będąc jednym z najlepszych specjalistów tego okresu wśród historyków polskich, posługuje się lekkim piórem i w żaden sposób nie nudzi. Wręcz przeciwnie, tę monumentalną książkę czyta się bardzo dobrze, prawie jak nasze wielkie powieści historyczne dotyczące tych czasów. Każdy, dla kogo postać zwycięzcy spod Wiednia jawi się jako pomnik trwalszy niż ze spiżu, powinien sięgnąć po bardzo pouczające dzieło Zbigniewa Wójcika. Jak to niejednokrotnie bywa, zderzenie się „prawdy” z prawdą historyczną, może być cokolwiek zaskakujące.
„Jesteśmy głęboko przekonani, że wielkości Sobieskiego nic nie ujmie, gdy będziemy mówili szczerze o jego porażkach, błędach i słabościach. Przeciwnie, obraz człowieka bez wady i skazy, a takim usiłują przedstawić go niektórzy historycy, zawsze wygląda sztucznie i nieprawdziwie. Podobny sposób przedstawienia może więc portretowaną osobę i jej zasługi pomniejszyć, a nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-10
Biografia duńskiego żeglarza wyróżnia się spośród popularnej serii Biografii Sławnych Ludzi. Autor podszedł do swojego bohatera w sposób, jak się wydaje, bardzo osobisty. Thorkild Hansen brał udział (czego można dowiedzieć się z treści dzieła) w ekspedycji naukowo-badawczej, której celem było zlokalizowanie miejsca, gdzie Jens Munk wraz ze swoją załogą przezimował (w mrożących krew w żyłach warunkach) w rejonie Zatoki Hudsona. Impreza ta potwierdziła całą grozę wydarzeń, jakie były w udziale duńskich śmiałków i z jakich tylko trzem udało się ujść z życiem. Książka zaczyna się właśnie od krótkiego wprowadzenia, napisanego w oparciu o przechowane do naszych czasów dzienniki kapitana Munka. Stanowi to pewne odejście od formy rozpoczynania klasycznych biografii. Autor wprowadzając taki swoisty odwrócony porządek miał, jak się zdaje, na celu zasygnalizowanie tego, iż na życiu prezentowanej postaci tkwiło pewne fatum, które było osią jego egzystencji. Zdeterminowanie życia Jensa Munka tym, w jakiej grupie społecznej się urodził i jak wielkie piętno na nim wywarły wydarzenia związane z kolejami losu jego ojca są motorem przewodnim rozważań Hansena. Biografia zyskuje bardzo wiele z tego powodu. Opisy wielu podróży, miejsc, potyczek zbrojnych, klęsk i sukcesów Munka są niejako tłem wyżej opisanego determinizmu. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że w biografii mamy do czynienia z przesadnym psychologizmem. Hansen to nie Stefan Zweig. Można odnieść jednak wrażenie, że autor w jakiś sposób chce nam przekazać pewne wątki z własnego życia. Często podkreśla, iż życie ludzi, niezależnie od czasów, jest uzależnione bardziej od pozycji, którą często niezasłużenie zajmują, a nie od ich zdolności, kompetencji czy też zasług. Ba, często te ostatnie są solą w oku innych, prowadzą do zawiści, arogancji i pogardy dobrze sytuowanych wobec próbujących się wybić parweniuszy. Życie Jensa Munka to właśnie ciągłe próby wybicia się z formy, w którą wtłoczył go przypadek. Niestety czasy w których przyszło mu żyć nie pozwoliły z tej formy się uwolnić. Bilans klęsk przewyższył sukcesy. Człowiek musiał upaść. Lecz pozostała po nim pamięć heroizmu czynów, walki z przeciwnościami, nieulegania wrogom, niegasnącego zmagania z naturą, która ostatecznie okazała się uczciwszą od ludzi. Polecam książkę wszystkim, którzy chcą się zetknąć z biografią na wysokim poziomie. Z nietuzinkowym piórem oraz z pierwszorzędną historią człowieka, który miał w sobie tę siłę, jaka charakterystyczna jest tylko dla nielicznych.
Biografia duńskiego żeglarza wyróżnia się spośród popularnej serii Biografii Sławnych Ludzi. Autor podszedł do swojego bohatera w sposób, jak się wydaje, bardzo osobisty. Thorkild Hansen brał udział (czego można dowiedzieć się z treści dzieła) w ekspedycji naukowo-badawczej, której celem było zlokalizowanie miejsca, gdzie Jens Munk wraz ze swoją załogą przezimował (w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-21
Pisarstwo E.W. Wiesa jest (powinno być) znane szerszemu gronu osób interesujących się historią powszechną średniowiecza. Jego zajmujące biografie kilku kluczowych monarchów tej epoki znamionuje wszechstronność podejścia do czasów, w których przyszło żyć i panować władcom-bohaterom dzieł tego badacza. Praca poświęcona Fryderykowi II z rodu Hohenstauf utrzymana jest na wysokim poziomie zarówno pod względem faktograficznym, jak i formy, która, ze względu na bogactwo wydarzeń i rozpiętość geograficzną panowania Fryderyka II, nie była wcale prosta w konstrukcji. Autor na wstępie postawił czytelnikowi następujące pytanie - "Mesjasz czy Antychryst". Po zapoznaniu się z dziełem, z pewnością pierwsza opcja tej alternatywy nie wchodzi w rachubę. Jednak, czy w takim razie należy się zgodzić z E.W. Wiesem, że tylko wybór między tymi skrajnościami jest właściwie postawionym problemem? Czy życie i dzieło bohatera książki (przy oczywistym zaprzeczeniu, iż można go określić mianem choćby na odrobinę zbliżonym do "Mesjasza" i to bez jakichkolwiek konotacji religijnych) można w ogóle rozpatrywać z punktu widzenia takich pojęć? Wydaje mi się, że Fryderyka II, jak i wielu przed nim i po nim, nie warto wartościować w ten sposób. Nie chodzi mi tutaj o to, że należy iść drogą Leopolda Rankego i jego szkoły historycznej, jednak pytanie zadane na wstępie książki (będące niejako jej podtytułem) stawia sprawę w fałszywym świetle. Działania tego typu postaci, bardzo charakterystyczne dla mentalności epoki w której przyszło im żyć, należy raczej rozpatrywać w kontekście wartości jakie ówcześnie panowały, a nie tych, które panują w trakcie pisania ich biografii. Jest to prezentyzm w czystej postaci. E.W. Wies jest historykiem, który swe sympatie ukazuje w sposób czytelny i nie kryje się z emocjami. Można stwierdzić, iż dla jednych będzie to zaletą, dla innych zaś wadą lektury. Na pewno wskazane jest w tej materii pewne wyważenie.
Wielkim plusem książki jest bogaty materiał źródłowy, który ukazuje nam bardzo skomplikowaną treść relacji pomiędzy głównymi antagonistami tamtych czasów. Epoka zmagań o hegemonię w świecie pomiędzy cesarzem a papieżem, zapoczątkowana słynną Canossą, stanowi jeden z najciekawszych problemów średniowiecza. Brutalne metody jakie stosowały obie ze stron, zostały przez E.W. Wiesa znakomicie ukazane na tle zagmatwanych wydarzeń panowania Fryderyka II. Już tylko z tego powodu osoby zainteresowane tym zagadnieniem powinny sięgnąć do tej biografii. Znajdą tam bardzo dużo (często wielce pikantnych) wątków, które mogą spowodować, że zmienią swoje zapatrywanie na epokę historyczną, która często, aczkolwiek niesłusznie, postrzegana jest przez pryzmat przewagi sacrum nad profanum. Wielka polityka pociąga za sobą wiele ofiar, papież i cesarz nie przebierają w środkach dla urzeczywistnienia własnych, całkowicie doczesnych celów. Postępowanie cesarza wzbudza skojarzenia z późniejszym, wielkim myślicielem politycznym - Machiavellim. Działalność z kolei papieży, choć prowadzona pod przykrywką krzewienia wartości chrześcijańskich i obrony Ewangelii, wzbudza co najmniej niesmak poziomem swej hipokryzji i wiarołomstwa, lecz wpisuje się całkowicie w zasady gry politycznej stosowanej wcześniej i później przez Stolicę Apostolską.
Zachęcam miłośników historii do sięgnięcia po tę pracę. Można w niej znaleźć wiele niezmiernie interesujących przykładów potwierdzających powyższe słowa. Można także poszerzyć swe horyzonty historyczne. Zapewniam, iż treści książki całkowicie przewartościuje wyobrażenie o tamtej epoce (które można sobie wyrobić choćby z nazbyt pobieżnych lekcji w szkole).
Pisarstwo E.W. Wiesa jest (powinno być) znane szerszemu gronu osób interesujących się historią powszechną średniowiecza. Jego zajmujące biografie kilku kluczowych monarchów tej epoki znamionuje wszechstronność podejścia do czasów, w których przyszło żyć i panować władcom-bohaterom dzieł tego badacza. Praca poświęcona Fryderykowi II z rodu Hohenstauf utrzymana jest na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-30
Regine Pernoud jest autorką kilku interesujących biografii ludzi epoki średniowiecza. Wielką zaletą Jej pisarstwa jest osadzenie życiorysów prezentowanych postaci na tle szeroko pojętych dziejów kultury danego okresu. Całość zarazem ukazana jest w sposób bardzo plastyczny, oraz nieprzytłoczony ogromem szczegółów, jak to nieraz bywa w tego typu ujęciach.
Biografia Abelarda (bo mimo tytułu jest on centralną postacią książki) przedstawia nam dzieje słynnej miłości, która to miłość przez pryzmat tragedii jaka ją spotkała, stała się z jednej strony natchnieniem dla wielu późniejszych twórców kultury, z drugiej zaś, przestrogą dla tych, którzy chcieliby w sposób niefrasobliwy spróbować złamać konwenanse otoczenia od którego jest się zależnym.
Czytelnik pragnący zgłębić tajniki filozofii wybitnego myśliciela średniowiecza będzie z pewnością zawiedziony. Nie znajdzie w dziele wielu informacji na ten temat. Książka traktuje o tych sprawach niezmiernie lakonicznie. Nie jest to praca o filozofii. Chyba, że przyjmiemy, iż miłość jest jej najwyższą formą.
Warto sięgnąć po książkę R. Pernoud choćby po to, aby poszerzyć swą wiedzę o dzieje tragicznych wydarzeń w niej opisanych.
Jeśli ktoś lubi wyłapywać z czytanych prac mądre sentencje lub też ciekawe cytaty, to może być pewnym, że znajdzie w tej książce coś dla siebie. Mi szczególnie dało do myślenia przytoczone stwierdzenie rzymskiego satyryka Persjusza - "Niczym dla ciebie jest wiedza o jakiejś rzeczy, jeżeli ktoś inny nie wie, że to wiesz".
Regine Pernoud jest autorką kilku interesujących biografii ludzi epoki średniowiecza. Wielką zaletą Jej pisarstwa jest osadzenie życiorysów prezentowanych postaci na tle szeroko pojętych dziejów kultury danego okresu. Całość zarazem ukazana jest w sposób bardzo plastyczny, oraz nieprzytłoczony ogromem szczegółów, jak to nieraz bywa w tego typu ujęciach.
Biografia Abelarda...
2019-08-04
Biografia cesarza Hadriana należy do wyróżniających się pozycji z serii BSL. Autor, znawca okresu Antoninów, daje nam życiorys swego bohatera na szerokiej panoramie ówczesnych stosunków i realiów. Książka napisana jest z pasją, a mimo swej szczegółowości, czyta się ją dobrze. Hadrian ukazany został jako wybitny władca, znakomity administrator oraz propagator kultury (szczególnie tej greckiej, której był miłośnikiem - stąd charakterystyczna broda, której nie nosili jego poprzednicy, a którą wprowadził jako modę, utrzymującą się przez następny wiek). Książka wzbogaca wiedzę czytelnika w bardzo wiele interesujących faktów. Cesarz, mimo atencji żywionej dla przedstawicieli kultury greckiej, nie lubił nikomu ustępować pola na gruncie naukowym. Był wykształcony, a zarazem zadufany w sobie oraz przekonany o swej omnipotencji. Stąd też filozof Faworinus, będąc zganionym przez przyjaciół w kwestii ustąpienia cesarzowi w sprawie użycia jakiegoś słowa, odrzekł im: "Źle mi radzicie, przyjaciele, nie pozwalając wierzyć, że najbardziej wykształcony ze wszystkich jest ten, kto ma trzydzieści legionów" - s. 291. Hadrian był władcą ciekawym świata, wiele podróżował po prowincjach cesarstwa, był pierwszym z cesarzy który zawitał w Afryce. Jego panowanie to okres świetności imperium. Hadrian odziedziczył schedę po Trajanie, który w sposób znaczący poszerzył granice państwa. Odziedziczył także wiele jątrzących się problemów. Na pierwszym miejscu był problem Żydów. Pomimo, iż Paweł z Tarsu sugerował, aby ci, którzy dokonują obrzezania "do końca się okaleczyli" (s. 340), naród ten ciągle był żywotny i nieskory do podporządkowania się porządkowi panującemu w imperium. Hadrian, porządkując sprawy wewnętrzne, miał również na względzie i zewnętrzne (słynny mur Hadriana w dzisiejszej Wielkiej Brytanii).
Podsumowując, książkę można polecić osobom zainteresowanym starożytnością. Czytając ją spędzą czas z kawałem dobrej historycznej roboty.
Biografia cesarza Hadriana należy do wyróżniających się pozycji z serii BSL. Autor, znawca okresu Antoninów, daje nam życiorys swego bohatera na szerokiej panoramie ówczesnych stosunków i realiów. Książka napisana jest z pasją, a mimo swej szczegółowości, czyta się ją dobrze. Hadrian ukazany został jako wybitny władca, znakomity administrator oraz propagator kultury...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-08
Jest rzeczą niebywałą, że historyczny Dracula ma tak mało wspólnego z wizerunkiem jaki stworzyła mu kultura masowa od czasów Brama Stokera, aż po dzień dzisiejszy. Na kartach książki możemy, oprócz części stricte historycznej, prześledzić "życie po życiu" najbardziej znanego wampira w historii. Rumuński profesor nakreśla na podstawie szerokiej bazy źródłowej koleje losów wojewody Włada Drakuli, zwanego Tepesem (Palownikiem). Jako "syn Diabła" (jego ojciec - Wład Drakul, co oznacza "Diabeł"), książę Wołoszczyzny swoimi działaniami na polu politycznym okazał się jak najbardziej godny tegoż miana. Okrucieństwa których się dopuszczał, a które, jak podkreśla autor, nie były znowuż wcale aż tak wyjątkowe jak na tamte czasy, potrafią przyprawić czytelnika o ciarki. W Rumunii książę Wład uznawany jest za bohatera narodowego, broniącego kraju przed nawałą turecką (w czasach Ceausescu władza zakazała nawet kojarzyć Drakulę z wampiryzmem). Na ironię zakrawa fakt, iż autor znanego na całym świecie "Drakuli" - Bram Stoker rozpowszechnił swojego bohatera jako księcia pochodzącego z Transylwanii, kiedy Wołoszczyzna, gdzie faktycznie panował, historycznie nie obejmowała nawet w tamtych czasach tego regionu współczesnej Rumunii. Książka w swej warstwie historycznej jest dosyć szczegółowa i może być trudna w odbiorze dla kogoś w ogóle nieobeznanego z dziejami walk Węgier i księstw naddunajskich z Imperium Osmańskim. Jej część poświęcona Drakuli jako fenomenowi kulturowemu wygląda już inaczej. Sięgnąć po nią spokojnie może każdy, kto chce dowiedzieć się czegoś o postaci, na której kanwie spopularyzowano zjawisko wampiryzmu. Znaleźć w niej można wiele "perełek"/ciekawostek. Jest nimi wprost naszpikowana. Przykładowo dowiadujemy się, iż jeden z potomków Włada Drakuli - Aleksander Mircza (panujący na Wołoszczyźnie w XVI w.) był twórcą bardzo niepopularnego podatku naliczanego od... niepłodnych owiec. Stąd wziął się jego przydomek "sucha (sterylna) owca".
Jeśli chodzi o język, którym posługuje się autor, to należy stwierdzić, iż nie jest on zbytnio "literacki". Nie powinno to być wszakże problemem dla szerszego grona czytelników, dla których osoba Drakuli znana jest jedynie z filmów lub książek o wampirach.
Jest rzeczą niebywałą, że historyczny Dracula ma tak mało wspólnego z wizerunkiem jaki stworzyła mu kultura masowa od czasów Brama Stokera, aż po dzień dzisiejszy. Na kartach książki możemy, oprócz części stricte historycznej, prześledzić "życie po życiu" najbardziej znanego wampira w historii. Rumuński profesor nakreśla na podstawie szerokiej bazy źródłowej koleje losów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-09-21
Biografia apostoła klerykalizmu, papieża Grzegorza VII, właściwie nią nie jest. Mimo, że figuruje jako taka, to jednak daleko jej do tej formy pisarstwa historycznego. A przynajmniej daleko jej do standardów, do jakich przyzwyczaiła nas seria Biografii Sławnych Ludzi. Dlaczego? Autor przyjął tylko pozornie konwencję biografii, właściwie książka jest olbrzymim nagromadzeniem informacji o ludziach kościoła tamtego czasu, ze szczególnym uwzględnieniem klasztoru w Cluny. Namiętne rozpisywanie się przez Cantarellę na temat postaci, z gruntu rzeczy niewiele wnoszących do głównego tematu (którym, jak mniemam, miały być dzieje życia Grzegorza VII), razi w trakcie lektury coraz bardziej. Powiedziałbym nawet, że zbyt mało w tej pracy refleksji o tak kapitalnym problemie, jakim była walka o inwestyturę, a za dużo ww. wątków. Książka stanowi wprost kalendarium spraw mniej istotnych z punktu widzenia historycznego, w okresie pontyfikatu chyba jednego z największych megalomanów na tzw. piotrowym tronie. Osoby zainteresowane walką papieża z cesarzem Henrykiem IV powinny sięgnąć do biografii tego drugiego, pióra Ernsta W. Wiesa. Drugą rzeczą, która mocno irytuje w trakcie lektury jest - zachowując tutaj szacunek dla niezaprzeczalnej erudycji autora - wprost nachalne wtrącanie w narrację odniesień do literatury, a także do filozofii (np. "zasłona Mai" Schopenhauera). Oczywiście nie mam nic przeciwko tego typu wtrąceniom, jednakże powinny być one robione bardziej sensownie, a przede wszystkim czytelnik powinien mieć możliwość zrozumienia o co w danej chwili autorowi chodzi (czasem tylko tłumacz w przypisach odredakcyjnych zamieszcza wyjaśnienie z tyłu książki). Kolejne co zarzuciłbym książce, to sztywne trzymanie się przez autora konwencji polegającej na budowaniu narracji w oparciu o zbiór dokumentów papieskich i ich interpretację. Brak jest selekcji rzeczy ważnych od mniej ważnych, co po pewnym czasie staje się przytłaczające, a przez to zniechęca do dalszego czytania. Szkoda, że autor obraca się prawie wyłącznie w wewnątrz kościelnej problematyce, ponieważ biografia tego papieża mogłaby być naprawdę fascynującą książką. A nie jest i trudno, niestety, ją polecać.
Biografia apostoła klerykalizmu, papieża Grzegorza VII, właściwie nią nie jest. Mimo, że figuruje jako taka, to jednak daleko jej do tej formy pisarstwa historycznego. A przynajmniej daleko jej do standardów, do jakich przyzwyczaiła nas seria Biografii Sławnych Ludzi. Dlaczego? Autor przyjął tylko pozornie konwencję biografii, właściwie książka jest olbrzymim nagromadzeniem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-10
Barwne dzieje Ryszarda Lwie Serce zostały opisane, jak zwykle w przypadku Regine Pernoud, z wielkim talentem i umiejętnością wplatania w narrację historyczną ciekawych anegdot oraz odrobiny poezji trubadurów. Biografia "najbardziej znanego z królów Anglii" to niezbyt wielkie objętościowo dzieło (212 s.), aczkolwiek nie sprawia ono wrażenia nie wyczerpania tematu. Bohater książki został ukazany na tle swej epoki, jako postać w wielu aspektach dla niej reprezentatywna. Wielbiciel poezji oraz muzyki, władca porywczy a zarazem rycerski i potrafiący hojną ręką wspomagać potrzebujących (nieprzypadkowo jego losy w legendzie splatają się z równie słynną postacią Robin Hooda, chociaż, jak podkreśla autorka, Ryszard w trakcie swego 10 - letniego panowania przebywał na terenie Anglii łącznie ok 6 miesięcy, a w okresie panowania jego ojca Henryka II, jego noga nigdy nie znalazła się na terytorium Albionu). Jak na władcę epoki krucjat przystało, również Lwie Serce został porwany tą ideą. Losy Ryszarda w "ziemi świętej" stanowią najciekawszą partię książki. Zmagania krzyżowców ze słynnym sułtanem Saladynem obfitują w wiele zwrotów akcji, są burzliwe, brutalne, a przede wszystkim długotrwałe. Jak podkreśla Regine Pernoud, epoka w której żył Ryszard nie jest łatwa do zrozumienia dla człowieka XX wieku. Trudno wszakże zrozumieć wiele zachowań ludzi tamtych czasów. Ciężko na przykład uzmysłowić sobie i wytłumaczyć fakt dwukrotnej publicznej pokuty króla Anglii, podjętej w celu zadośćuczynienia za "dopuszczenie się czynów homoseksualnych". Dziwnym się wydaje, iż w czasach średniowiecza człowiek najwyższej władzy mógł w sposób otwarty przyznawać się do czegoś takiego. Zapewne było to możliwe, ponieważ nikt wtedy nie wpadł jeszcze na nazywanie ludzi "ideologią" lub podejmowanie stosownych uchwał, wykluczających z przestrzeni publicznej pewne grupy osób. Może trochę bardziej dosłownie rozumiano powiedzenie, że "Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo". Jedną z ciekawszych anegdot zawartych w książce jest ta, która tłumaczy pojęcie "asasyn" od arabskiego słowa "haschichins", czyli "konsument haszyszu". Słynni średniowieczni skrytobójcy mieli załatwiać swych wrogów będąc odurzonymi tym narkotykiem.
Polecam książkę miłośnikom biografistyki. Jest to jedna z lepszych pozycji dotyczących średniowiecza.
Barwne dzieje Ryszarda Lwie Serce zostały opisane, jak zwykle w przypadku Regine Pernoud, z wielkim talentem i umiejętnością wplatania w narrację historyczną ciekawych anegdot oraz odrobiny poezji trubadurów. Biografia "najbardziej znanego z królów Anglii" to niezbyt wielkie objętościowo dzieło (212 s.), aczkolwiek nie sprawia ono wrażenia nie wyczerpania tematu. Bohater...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-23
Biografia Jusufa Salah ad-Dina wzbudza ambiwalentne odczucia. Z jednej strony nie sposób autorom odmówić lekkiego posługiwania się przebogatą podstawą źródłową, zarówno wschodnią jak i zachodnią, z drugiej jednak, całość stanowi jedno wielkie kalendarium historii politycznej czasów zdobywcy Jerozolimy. Książka traci właśnie na tym, że autorzy, poza podsumowaniem w zakończeniu, nie pokusili się o prawie żadne wnioski syntetyzujące, jeśli już nie skupione w jakiś jeden osobny rozdział, to przynajmniej pod koniec każdego z istniejących rozdziałów. Brak jest w pracy omówienia okresu panowania Saladyna pod kątem kultury, gospodarki, ogólnego tła epoki, itd. Tzn. brak w niej tego, co stanowi o wartości większości biografii z serii BSL. Niewątpliwym plusem książki jest możliwość zetknięcia się z egzotyczną (z naszego, europejskiego punktu widzenia) materią historyczną. Nagromadzenie wielkiej ilości drobiazgowych faktów odnoszących się do ludzi współczesnych Saladynowi, a także miejsc ich ekspansji militarnej, staje się jednak po pewnym czasie nużące. A biorąc pod uwagę ww. braki, całość stanowi niełatwy kawałek "historycznego chleba". Dla osób zainteresowanych krucjatami warto wspomnieć, że z 422 s. książki jedynie 120 ostatnich traktuje o czasach Hittinu i późniejszych. Jest to zarazem najciekawsza część biografii. Czy warto polecić tę książkę? Tak, ale pod warunkiem, że potencjalny czytelnik przygotuje się na trudności, o których tutaj wspomniano.
Biografia Jusufa Salah ad-Dina wzbudza ambiwalentne odczucia. Z jednej strony nie sposób autorom odmówić lekkiego posługiwania się przebogatą podstawą źródłową, zarówno wschodnią jak i zachodnią, z drugiej jednak, całość stanowi jedno wielkie kalendarium historii politycznej czasów zdobywcy Jerozolimy. Książka traci właśnie na tym, że autorzy, poza podsumowaniem w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2007-04-01
Jedna z tych pozycji książkowych, obok której miłośnik wieku Oświecenia nie może przejść obojętnie. Jest to praca monumentalna, napisana w doskonałym stylu, czego wszakże domagał się jej przedmiot. Powiedzieć coś odkrywczego o koryfeuszu "wieku świateł" nie jest sprawą prostą. Tym bardziej nie jest łatwe objąć całokształt twórczości, wszechstronność oddziaływań i niebagatelne znaczenie dla wieku XVIII postaci Woltera. Jean Orieux podołał temu zadaniu w sposób więcej niż zadowalający. Przebogate życie i twórczość Woltera zostały opowiedziane w sposób bardzo przystępny. Wypadki, jakie toczyły się równolegle do życia bohatera książki, zostały weń wplecione bardzo umiejętnie. Kontrowersyjność postaci Woltera, olbrzymi rezonans jego twórczości, a także upodobanie do wystawności życia i spoufalanie się z najmożniejszymi tego świata, są aż nazbyt znane, aby dłużej się przy nich zatrzymywać. To co urzeka w biografii najbardziej to niezliczona ilość świetnych wypowiedzi mistrza ironii i szyderstwa, tej jakże znienawidzonej przez jego adwersarzy broni, którą chłostał to, czego najbardziej nienawidził: ciemnotę, zabobon, przesądy, obłudę i zacofanie. Książkę można polecić każdemu, kto pragnie spędzić trochę czasu przy znakomitej lekturze, bawiąc się zarazem czegoś nauczyć.
Jedna z tych pozycji książkowych, obok której miłośnik wieku Oświecenia nie może przejść obojętnie. Jest to praca monumentalna, napisana w doskonałym stylu, czego wszakże domagał się jej przedmiot. Powiedzieć coś odkrywczego o koryfeuszu "wieku świateł" nie jest sprawą prostą. Tym bardziej nie jest łatwe objąć całokształt twórczości, wszechstronność oddziaływań i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-02-13
Moje drugie spotkanie z twórczością Jerzego Kierula zaliczam do równie udanych jak w przypadku książki o Wolterze i Emilie du Chatelet. Biografia Karola Darwina ukazuje nam zmagania wybitnego (choć sam tak o sobie nie uważał) człowieka z przeciwnościami losu. Uczony był bardzo słabego zdrowia, przez większość życia trapiły go nieuleczalne wówczas choroby, a pomimo tego wykonywał tytaniczną pracę. Była ona całym jego życiem. Praktycznie wszystko zostało jej podporządkowane. Właśnie praca oraz miłość do żony i dzieci stanowią oś życia Darwina. Ten ogromnie zdyscyplinowany i metodyczny uczony nie miał w sobie za grosz pychy i arogancji, które często towarzyszą "wielkim" ludziom. Wystarczyło mu, że wykonywał swoją pracę w spokoju, stroniąc od wszelkich (na ile było to możliwe) kontrowersji. Oczywiście jego dokonania wywołały olbrzymi rezonans w świecie nauki, a także sporo sprzeciwu ze strony konserwatywnych osób, ale ogromną zaletą Darwina była umiejętność zdystansowania się wobec całego zamieszania. Wielkie dokonania do jakich doszedł dzięki olbrzymiej sile woli wzbudzają podziw. Bezkompromisowość w dochodzeniu do naukowej prawdy, a także obrona swych poglądów były nieodłącznymi cechami tego wybitnego umysłu.
Jerzy Kierul (warto zauważyć, że jest doktorem fizyki!) kreśli dzieje twórcy ewolucji w sposób bardzo ciekawy, nie stroniąc od zabawnych anegdot (uczony, zastanawiając się czy warto się ożenić, zestawił ze sobą bilans zysków i strat z posiadania żony albo... psa; wybrał posiadanie żony i raczej tego nie żałował :). Autor sporo korzysta z tekstów z epoki, co rusz umiejętnie wplatając w tok narracji fragmenty listów, czy też autobiografii Darwina. Całość warta jest zapoznania się.
Moje drugie spotkanie z twórczością Jerzego Kierula zaliczam do równie udanych jak w przypadku książki o Wolterze i Emilie du Chatelet. Biografia Karola Darwina ukazuje nam zmagania wybitnego (choć sam tak o sobie nie uważał) człowieka z przeciwnościami losu. Uczony był bardzo słabego zdrowia, przez większość życia trapiły go nieuleczalne wówczas choroby, a pomimo tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-07-26
Postać wyjątkowa w historii świata, jaką bez wątpienia był cesarz Marek Aureliusz, została nam przedstawiona w tej książce w bardzo solidny sposób. Zarówno pod względem historycznym, jak i filozoficznym. Autor biegle posługujący się filozoficzną terminologią stoicyzmu, ukazał obraz myśliciela na tronie z prawdziwym znawstwem przedmiotu. Wydaje się rzeczą niepojętą, iż człowiek prezentujący tego typu wartości i poglądy mógł zasiąść na tronie Imperium. Tym bardziej, że jeszcze sto lat wcześniej - w 71 r. n.e. cesarz Wespazjan wygnał filozofów (co do zasady oznaczało stoików) z Rzymu, uważając ich za burzycieli ustalonego porządku. Z książki dowiadujemy się, że z pozoru paradoksalna kwestia władcy-filozofa, ucieleśnienie platońskiego ideału, wcale taką nie była. Nie wchodząc bliżej w szczegóły okresu Antoninów i ich sposobu powoływania następcy tronu, można zauważyć, że pojawienie się takiej postaci jak Marek Aureliusz mogło być w pewnym stopniu do przewidzenia. To, że autor słynnych Rozmyślań odstąpił od słusznych zasad swoich przodków i zostawił władzę swojemu rodzonemu synowi Kommodusowi, również doprowadziło do symptomatycznych następstw. Jedną z ciekawszych kwestii w okresie rządów Marka Aureliusza jest owiana tajemnicą (źródłową) postawa władcy wobec chrześcijan. Pierre Grimal, w duchu filozofii Marka, tłumaczy ją w następujący sposób: "Społeczeństwo jest przedmiotem wszystkich naszych działań; to jego interes określa sprawiedliwość, ponieważ dobro społeczne stanowi część naszej natury, a działania sprawiedliwe to działania zgodne z nami samymi. Cesarz może zatem zrozumieć chrześcijan, ale nie może pozwolić im tkwić w obłąkańczych poglądach, które ogół obywateli narażają na niebezpieczeństwo. Podobnie w czasach inkwizycji wybaczano heretykom, ale palono ich na stosie".
Książkę jak najbardziej można polecić osobom, których zainteresowania oscylują wokół zagadnień z pogranicza historii i filozofii.
Postać wyjątkowa w historii świata, jaką bez wątpienia był cesarz Marek Aureliusz, została nam przedstawiona w tej książce w bardzo solidny sposób. Zarówno pod względem historycznym, jak i filozoficznym. Autor biegle posługujący się filozoficzną terminologią stoicyzmu, ukazał obraz myśliciela na tronie z prawdziwym znawstwem przedmiotu. Wydaje się rzeczą niepojętą, iż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-02-09
Moje pierwsze spotkanie z Jerzym Kierulem. Na pewno nie ostatnie. Szczerze mówiąc przed przystąpieniem do lektury nie wiedziałem czego się spodziewać po autorze będącym "ścisłowcem". Już pierwsze strony książki wytrąciły mnie z ignorancji i pokazały z jakiej miary piórem mamy tu do czynienia. Jestem pod wielkim wrażeniem tego dzieła. Jako pasjonat "wieku świateł" odnalazłem w tej pracy wiele niezmiernie ciekawych wątków, podanych w fascynującym stylu. Język Jerzego Kierula, jego sposób przedstawienia faktów, spajający humanistykę z odrobiną wiedzy ścisłej, budzi moje najwyższe uznanie. Powinowactwo intelektualne z wyboru, jakie łączyło Woltera z Emilie du Chatelet zostało opisane żywo, miejscami dowcipnie, a w całości bardzo umiejętnie. Szerokie wykorzystanie źródeł, szczególnie epistolografii, stanowi duży plus książki. Szerzej nieznana markiza du Chatelet była kobietą niezmiernie uczoną, przodowała w swych czasach w rewolucyjnej jeszcze wtedy wiedzy o osiągnięciach Newtona. Poznajemy ją zarówno jako przyjaciółkę wielkiego Woltera, jak i osobę, która własnymi osiągnięciami naukowymi przyćmiła nie jednego uczonego swoich czasów.
Książkę, mimo że traktuje o zagadnieniach z zakresu nauk ścisłych, czyta się świetnie. Autor badający powinowactwo z wyboru osób będących czołowymi przedstawicielami humanistyki oraz nauk ścisłych XVIII wieku, sam skupia w sobie talent wynikający z syntezy tychże.
Moje pierwsze spotkanie z Jerzym Kierulem. Na pewno nie ostatnie. Szczerze mówiąc przed przystąpieniem do lektury nie wiedziałem czego się spodziewać po autorze będącym "ścisłowcem". Już pierwsze strony książki wytrąciły mnie z ignorancji i pokazały z jakiej miary piórem mamy tu do czynienia. Jestem pod wielkim wrażeniem tego dzieła. Jako pasjonat "wieku świateł"...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-02-26
Historia nauki w najlepszym wydaniu. Jerzy Kierul kreśli sylwetkę jednego z najwybitniejszych i najśmielszych umysłów wszechczasów w charakterystycznym dla siebie świetnym stylu. Poznajemy Keplera jako dziecko swoich czasów, człowieka na wskroś uwikłanego w uwarunkowania początku epoki nowożytnej - połączenia religijnego fanatyzmu i obskurantyzmu z rodzącym się powoli naukowym spojrzeniem na procesy zachodzące we wszechświecie. Kepler, będąc w swoich czasach prekursorem kopernikanizmu, rozwinął twórczo osiągnięcia swojego wielkiego poprzednika. Wprowadził do astronomii podejście oparte na fizyce, co nie było zrozumiane, a nawet zostało zlekceważone przez tak genialne umysły jak choćby Galileusza. Wielkość Keplera polega przede wszystkim na odwadze w niestandardowym podejściu do zastanej tradycji naukowej. Zburzenie przez niego jej skostniałej struktury było tym, co stawia go w szeregu wielkich naukowych rewolucjonistów.
Książka została napisana z rozmachem. Na 518 s. mamy do czynienia nie tylko z opisem genialnych osiągnięć niemieckiego uczonego. Wielkim plusem pracy jest to, co nie odnosi się stricte do tych zagadnień, mianowicie przedstawienie "ducha epoki", zmagania się Keplera z przeciwnościami losu (podchodził do nich z niesłabnącym optymizmem), które prowadziły nieustannie do konieczności walki o zapewnienie materialnego bytu jego licznej rodzinie. Ukazanie kontrastu pomiędzy tymi sprawami uważam za najciekawsze w tej biografii.
Książka może być fascynująca nie tylko dla osób z wykształceniem ścisłym. I taka też jest.
Historia nauki w najlepszym wydaniu. Jerzy Kierul kreśli sylwetkę jednego z najwybitniejszych i najśmielszych umysłów wszechczasów w charakterystycznym dla siebie świetnym stylu. Poznajemy Keplera jako dziecko swoich czasów, człowieka na wskroś uwikłanego w uwarunkowania początku epoki nowożytnej - połączenia religijnego fanatyzmu i obskurantyzmu z rodzącym się powoli...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-03-15
Książka trudna do oceny. Jako biografia - znacznie poniżej oczekiwań; jako historia policji politycznej okresu Napoleona - bardzo dobra. Należy chyba zacząć od tego, że nie powinna ona się ukazać pod szyldem BSL. Autor zupełnie rozjechał się z konwencją. Wiadomości stricte biograficznych Josepha Fouche znajdziemy w książce na 1/5 jej treści. Nie ratuje tego nawet większe skupienie się na osobie głównego bohatera w okresie po definitywnym upadku Napoleona w 1815 roku. Jeśli więc ktoś liczy (tak jak ja liczyłem), że poszerzy swoją wiedzę o tej niezmiernie ciekawej postaci poza to czego dowiedział się dotychczas (ewentualnie po lekturze świetnej pracy Stefana Zweiga na ten sam temat), to może srogo się rozczarować. Książka de facto traktuje o spiskach, intrygach, zamachach (mniej lub bardziej udanych) oraz walce z nimi ministerstwa policji kierowanego przez Fouche w okresie napoleońskim. Niestety z uwagi na powyższe nie mogę polecić tej pracy miłośnikom serii BSL.
Książka trudna do oceny. Jako biografia - znacznie poniżej oczekiwań; jako historia policji politycznej okresu Napoleona - bardzo dobra. Należy chyba zacząć od tego, że nie powinna ona się ukazać pod szyldem BSL. Autor zupełnie rozjechał się z konwencją. Wiadomości stricte biograficznych Josepha Fouche znajdziemy w książce na 1/5 jej treści. Nie ratuje tego nawet większe...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nie przypominam sobie, abym kiedyś czytał tak słabą książkę, wydaną w jednej z moich ulubionych serii - Biografii Sławnych Ludzi. A muszę przyznać, iż było ich już sporo, ponieważ swoją przygodę z nią rozpocząłem w drugiej połowie ostatniej dekady poprzedniego wieku. I nie chcę wskazywać - jako główny tego powód - faktu, że Sven Stolpe nie był historykiem, gdyż seria ta ma wiele znakomitych pozycji, których autorami nie są historycy sensu stricte (jako przykład mogę tu podać wybitne biografie polskiego uczonego Jerzego Kierula, który, będąc fizykiem, pisze lepsze dzieła historyczne, niż niejeden historyk).
A zatem, czemu moja ocena jest tak niska?
Przede wszystkim, nie jest to w ogóle praca historyczna, ani biografia historyczna. Szwedzki pisarz postanowił podzielić się efektem swoich rozmyślań na temat królowej Krystyny, które nie są ani zbyt przenikliwe, ani pasjonujące. No chyba, że ktoś uzna, że natrętne skupianie się na czyjejś fizyczności i jej brakach, rozpisywanie się nad rzekomym
hermafrodytyzmem postaci z XVII wieku i implikacji z tego wynikających dla jej psychiki, jest godne szczególnej uwagi - to już jego sprawa. Dla mnie, taki płytki psychologizm ubrany w szaty pozornej naukowości odstręcza od lektury. I gdybym nie miał w zwyczaju kończyć zaczętych już książek, to nie męczyłbym się z tą ponad 500 stronicową publikacją tak długo.
Stolpe bawi się w psychoanalityka i namiętnie dywaguje o seksualności Krystyny przez praktycznie całą książkę. Dzieli ją na dwie części: okres szwedzki i rzymski, czyli przed i po abdykacji. W przedmowie zaznacza, że zajmie się stroną intelektualną i religijną córki Gustwawa II Adolfa i słowa dotrzymuje. Jednak czytelnik nie wyobraża sobie, że będzie to wyglądało w ten sposób. Jeśli ktoś nie kojarzy za bardzo tej władczyni, to nie dowie się o niej i jej czasach zbyt wiele. Autor zupełnie pomija tło historyczne jej życia, skupiając się na sprawach obyczajowych, które czasami przypominają aktualnie popularne programy o niezbyt lotnym przekazie.
Podczas czytania odnosiłem wrażenie, że autor naprawdę wierzył w wielkość swego pióra, bo swą pseudo erudycję podkreślał bardzo często kąśliwymi uwagami pod adresem innych twórców, a osobliwie profesorów historii. Dla Svena Stolpe wszyscy oni "nie zrozumieli" Krystyny, albo ją zbytnio gloryfikując, albo powielając paszkwile jej wrogów z jej czasów. Ale na szczęście potomkini Gustawa Wazy znalazła po 300 latach kogoś, kto ukazał jej życie we właściwych barwach. Podczas, gdy inni "nie stosowali metody historycznej" (cokolwiek autor miał tutaj na myśli), to Stolpe wkroczył i naprawił te błędy.
Odnosząc się do poszczególnych części książki to powiem krótko: jeśli jeszcze "okres szwedzki" jako tako można zdzierżyć, to już "okres rzymski" jest prawdziwą męką. W tym pierwszym wprawdzie nie dowiadujemy się za bardzo dlaczego Krystyna abdykowała (poza już wyżej wspomnianym rozwlekaniem się nad jej problemami z własną płcią), a zapowiedzi autora, iż będzie to biografia intelektualna sprowadzają się do poświęcenia kontaktom Krystyny z Kartezjuszem... ok. 2 stron (pomijam tutaj inne, bardzo niekonsekwentne rozważania na ten temat), to za to w tym drugim mamy już prawdziwy popis "metody historycznej". Abstrahując od decyzji Krystyny, czyli jej abdykacji i przejścia na katolicyzm, odnosi się wrażenie, że postać jej w tym okresie życia nie różni się od wielu przedstawicieli najwyższych ówczesnych warstw społeczeństwa, którzy swe próżniacze życie na koszt innych uzasadniali rzekomymi wyższymi celami swojego istnienia i unikalną rolą, jaką stwórca rozpisał im na tym padole. Ze słów autora wynika, że Krystyna, oprócz olbrzymiej pychy i nieuzasadnionej świadomości własnej omnipotencji, miała jeszcze bardzo wiele wad charakteru, które, nie wiedzieć czemu, zachęciły kogoś do napisania o tym tak wielu kart książki.
Rozumiem, że szwedzki autor chciał przekazać szwedzkim czytelnikom swe spostrzeżenia na temat ich dawnej władczyni (mam nieodparte wrażenie, że taki sposób prezentacji tej osoby raczej mógł nie przypaść do gustu także i szwedzkiemu masowemu odbiorcy prac "historycznych"), nie rozumiem natomiast, kto wpadł na pomysł w polskim Państwowym Instytucie Wydawniczym, aby tę książkę przetłumaczyć i spróbować na niej zarobić.
Nie przypominam sobie, abym kiedyś czytał tak słabą książkę, wydaną w jednej z moich ulubionych serii - Biografii Sławnych Ludzi. A muszę przyznać, iż było ich już sporo, ponieważ swoją przygodę z nią rozpocząłem w drugiej połowie ostatniej dekady poprzedniego wieku. I nie chcę wskazywać - jako główny tego powód - faktu, że Sven Stolpe nie był historykiem, gdyż seria ta ma...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to