-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel1
-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński7
Biblioteczka
2018-02-27
2018
Przybyłem, zobaczyłem, przeczytałem. Sam Kean pracuje obecnie na pozycją o genetyce. Zamawiam w preorderze i pędzę po niego na rydwanie Heliosa.
Przybyłem, zobaczyłem, przeczytałem. Sam Kean pracuje obecnie na pozycją o genetyce. Zamawiam w preorderze i pędzę po niego na rydwanie Heliosa.
Pokaż mimo to2018
Podchodziłem do książki mocno sceptycznie, bo wielu już szumnie zapowiadanych autorów miało zachęcić do przybliżenia nauki,a okazywało się to jedynie wymęczonym frazesem. Sam Kean... Cóż, trafił akurat idealnie w moje pojmowanie wiedzy: z wykształcenia fizyk, ale z zamiłowania bibliotekarz, raczył nas smaczkami i porcją wiedzy, którą przysowiłby nawet krnąbrny gimnazjalista. Oprócz walorów edukacyjnych, jest coś zdecydowanie istotniejszego: PASJA. To, co Keana najbardziej interesuje, o czym sam pisze, to że za odkryciami stoją historie ludzi, niekiedy tak pokręcone, że trudne do pojęcia. Dokładnie ma się to samo z naszym mózgiem. O tym jest właśnie ta książka.
Podchodziłem do książki mocno sceptycznie, bo wielu już szumnie zapowiadanych autorów miało zachęcić do przybliżenia nauki,a okazywało się to jedynie wymęczonym frazesem. Sam Kean... Cóż, trafił akurat idealnie w moje pojmowanie wiedzy: z wykształcenia fizyk, ale z zamiłowania bibliotekarz, raczył nas smaczkami i porcją wiedzy, którą przysowiłby nawet krnąbrny...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10
Spokojnie można tę pozycję przyjąć jako post-Thorwaldowską. Niektóre z podawanych przez Panią Stratman przykłady pokrywały się z tymi podawanymi przez dziadka Jurgena, nie zmienia to jednak faktu, że z punktu widzenia nauki oraz problemów, jakie powodowały trucizny, praca jak najbardziej pożyteczna. W moim przekonaniu, jeżeli ktoś dojdzie do momentu "chemicznego" w dziełach Thorwalda i natrafi na trucizny, spokojnie poszerzy horyzonty, gdy doczyta w "Stuleciu trucicieli".
Spokojnie można tę pozycję przyjąć jako post-Thorwaldowską. Niektóre z podawanych przez Panią Stratman przykłady pokrywały się z tymi podawanymi przez dziadka Jurgena, nie zmienia to jednak faktu, że z punktu widzenia nauki oraz problemów, jakie powodowały trucizny, praca jak najbardziej pożyteczna. W moim przekonaniu, jeżeli ktoś dojdzie do momentu "chemicznego" w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-01
Bardzo cenię rzetelne dziennikarstwo, obarczone tonami dokumentów i liczbą spędzonych godzin nad reportażem, bo wtedy przynajmniej wiem, że do ręki dostaję profesjonalnie - pod względem merytorycznym - przygotowany tekst. Oto, co znajdziemy na końcu książki:
"Wykorzystany materiał źródłowy jest bardzo obszerny, same wywiady z Johnem Ausoniusem to 700 stron. Wyniki dochodzenia wstępnego liczą 2500 stron. Materiał prasowy obejmuje prawie 800 artykułów i 200 różnych programów i wypowiedzi w radiu i telewizji. Na potrzeby książki przeprowadziłem dodatkowo jeszcze ponad 80 wywiadów."
Oprócz tego Gellert Tamas pisze reportaż z wyraźnymi elementami prozy, czytaj kryminału szwedzkiego, zwłaszcza, jeśli dotyczy do prowadzących śledztwo. Mnie ta forma bardzo przypadła do gustu, jest tutaj element wolności, który na początku może budzić obawy, że reportażysta porusza się po cienkiej linii rzetelnej prawdy i fantazji, natomiast - jak już powiedziałem - stoją za nim fakty poparte w liczbach. Nie ma tam miejsca na fikcję, proza jedynie ubarwia tekst i pozwala jeszcze przyjemniej czytać książkę.
Bardzo cenię rzetelne dziennikarstwo, obarczone tonami dokumentów i liczbą spędzonych godzin nad reportażem, bo wtedy przynajmniej wiem, że do ręki dostaję profesjonalnie - pod względem merytorycznym - przygotowany tekst. Oto, co znajdziemy na końcu książki:
"Wykorzystany materiał źródłowy jest bardzo obszerny, same wywiady z Johnem Ausoniusem to 700 stron. Wyniki...
2017-05-23
"Żeby nie było śladów" to reportaż Cezarego Łazarewicza, nominowany do tegorocznej nagrody Nike. Chodzi o morderstwo Grzegorza Przemyka, chyba najsłynniejsze za czasów PRL, zaraz po zabójstwie Jerzego Popiełuszki (który swoją drogą był mocno związany z matką chłopaka).
Chodziłem do liceum, tego samego, w którym uczył się Przemyk. Głośno o tej sprawie było nawet po dwudziestu paru latach, sporo się o tym mówiło, bodaj parę jego wierszy wisiało na ścianie, w rocznicę chodzono na grób na Powązki. Wtedy przechodziłem obok tego obojętnie, bo kto by się przejmował w wieku 18 lat czymś tak odległym?
Jak tak sobie pomyślę z perspektywy czasu i przez pryzmat tego reportażu, to powolutku zaczynam rozumieć, czym naprawdę był system, orwellowska rzeczywistość zaklęta w najgorszych komunistycznych kłamstwach. Tym bardziej, że łatwo mi przyszło wyobrazić sobie szkołę i drogę, którą pokonywał. A wyobraźnia ma nieograniczoną moc.
Partia zawsze mówiła prawdę. Partia powiedziała, że Przemyk wydawał okrzyki karate w komisariacie na Jezuickiej, chociaż on nie miał o tym pojęcia, Przemyk został zadeptany przez sanitariuszy w windzie, chociaż windowy zapierał się, że nic takiego nie było. Przemyk nie został zabity na komisariacie, bo przecież jak go opuścił to żył.
Partia zawsze miała rację.
Partia do śledzenia głównego świadka zaangażowała 300 osób.
Partia zawsze wygrywała.
"Żeby nie było śladów" to reportaż Cezarego Łazarewicza, nominowany do tegorocznej nagrody Nike. Chodzi o morderstwo Grzegorza Przemyka, chyba najsłynniejsze za czasów PRL, zaraz po zabójstwie Jerzego Popiełuszki (który swoją drogą był mocno związany z matką chłopaka).
Chodziłem do liceum, tego samego, w którym uczył się Przemyk. Głośno o tej sprawie było nawet po...
2017-05-22
Niestety ta książka jest po prostu nędzna. Prowadzenie w niej fabuły, sposób opisu, sztampowi bohaterowie aż do bólu, wyświechtane powiedzonka, na siłę kreowane dialogi... James Patterson dodany dla podbicia sprzedaży, za tę słabiznę odpowiedzialny jest tylko i wyłącznie Richard DiLalo.
Niestety ta książka jest po prostu nędzna. Prowadzenie w niej fabuły, sposób opisu, sztampowi bohaterowie aż do bólu, wyświechtane powiedzonka, na siłę kreowane dialogi... James Patterson dodany dla podbicia sprzedaży, za tę słabiznę odpowiedzialny jest tylko i wyłącznie Richard DiLalo.
Pokaż mimo to2017-05-18
Personalnie, jako człowieka i dziennikarza, najwyższym uznaniem darzę Kazimierza Moczarskiego.
Pomijając już to, że dysponował absolutną pamięcią - wszystko co napisał w "Rozmowach z katem" wygrzebał z głowy, a później zweryfikował dokumentami - to jaki trzeba mieć charakter, by przebywać w jednej celi z Jurgenem Stroopem, likwidatorem getta żydowskiego, mordercą przynajmniej 65 tysięcy Żydów, człowiekiem, który zabił mu brata w ruinach getta i jeszcze prowadzić z nim, w pewnym sensie, dziennikarską rozmowę? Każdy na pewno poczułby nienawiść, a tym samym dążyłby do konfabulowania, nadinterpretacji, aby SS-Gruppenfuhrera zrobić jeszcze większym potworem. Moczarskiego broni jego etos pracy, dążenie do możliwie obiektywnej prawdy.
Personalnie, jako człowieka i dziennikarza, najwyższym uznaniem darzę Kazimierza Moczarskiego.
Pomijając już to, że dysponował absolutną pamięcią - wszystko co napisał w "Rozmowach z katem" wygrzebał z głowy, a później zweryfikował dokumentami - to jaki trzeba mieć charakter, by przebywać w jednej celi z Jurgenem Stroopem, likwidatorem getta żydowskiego, mordercą...
2017-05-08
Swoboda formy, mnogość zabiegów literackich, przebiegła inteligencja objawiająca się najczęściej za pomocą ironii lub sarkazmu to wszystko podane w niebywałej formie. Każdy rozdział, to opowiadanie nadająca się na znakomitą powieść i co ciekawe, chociaż ciągle porusza temat wojny, to nie ma się ani przez moment wrażenia, że jakikolwiek wątek jest powtarzany. Nie od dzisiaj wiadomo, że Kurt to klasa sama w sobie. Ale ja dzisiaj dopiero odkryłem, że u niego obserwacja jest jedynie zaczynem, dalej wykorzystuje wszystko, co stanowi o jego sile. Najlepiej podsumowuje to cytat na końcu książki:
"Skąd biorę pomysły? Równie dobrze moglibyście o to spytać Beethovena. Zbijał bąki w Niemczech jak wszyscy i oto nagle coś z niego wytrysnęło. Ja zbijałem bąki w Indianie jak wszyscy i oto nagle coś ze mnie wytrysnęło. To był wstręt do cywilizacji".
Swoboda formy, mnogość zabiegów literackich, przebiegła inteligencja objawiająca się najczęściej za pomocą ironii lub sarkazmu to wszystko podane w niebywałej formie. Każdy rozdział, to opowiadanie nadająca się na znakomitą powieść i co ciekawe, chociaż ciągle porusza temat wojny, to nie ma się ani przez moment wrażenia, że jakikolwiek wątek jest powtarzany. Nie od dzisiaj...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-21
Nigdy wcześniej tego nie napisałem, ale teraz jestem zmuszony to zrobić: książka jest arcydziełem. Mnogość faktów, ciekawostek, historii, opisanie fenomenu Londynu jest zrobione tak genialnie, że głowa puchnie z radości! Książkę przeczytałem 6 razy i nadal mało.
Nigdy wcześniej tego nie napisałem, ale teraz jestem zmuszony to zrobić: książka jest arcydziełem. Mnogość faktów, ciekawostek, historii, opisanie fenomenu Londynu jest zrobione tak genialnie, że głowa puchnie z radości! Książkę przeczytałem 6 razy i nadal mało.
Pokaż mimo to2017-04-07
Rosemary Sutcliff fenomenalnie potrafi oddać słowami opis. Ale nie dziwne. Autorka od kiedy skończyła dwa lata poruszała się na wózku inwalidzkim z powodu młodzieńczego idiopatycznego zapalenia stawów. Większość czasu spędzała na obserwacji i malowaniu. Gdyby od tego tylko miała zależeć moja ocena bez wahania wcisnąłbym 10 gwiazdek. Znakomite pióro, elastyczność, cudowne przechodzenie między opisami wrzosowisk, a rzekami, złapanie klimatu Brytanii. Wspaniale, wspaniale, wspaniale! Niestety fabuła lekko kuleje, żeby nie powiedzieć, że to opis ją ciągnie. Szkoda, bo gdyby chociaż trochę było lepiej, to Sutcliff byłaby pisarką kompletną.
Rosemary Sutcliff fenomenalnie potrafi oddać słowami opis. Ale nie dziwne. Autorka od kiedy skończyła dwa lata poruszała się na wózku inwalidzkim z powodu młodzieńczego idiopatycznego zapalenia stawów. Większość czasu spędzała na obserwacji i malowaniu. Gdyby od tego tylko miała zależeć moja ocena bez wahania wcisnąłbym 10 gwiazdek. Znakomite pióro, elastyczność, cudowne...
więcej mniej Pokaż mimo toChichot losu polega na tym, że znakomita większość książek pozostaje nieodkryta lub całkiem zapomniana, a swoją wartością wcale nie odbiega - często przewyższa - bestsellery. Grób alienata jest niewielką pozycją natomiast dotyka ważnych kwestii i podejścia do nich ludzi z minionych już czasów. Wiele tam naprawdę istotnych tłumaczeń popartych wykopaliskami archeologicznymi. I tak między innymi można się dowiedzieć, dlaczego kogoś kto popełnił samobójstwo jeszcze raz wieszano, dlaczego zwłoki morderców zakopywano pod szubienicą i je bezczeszczono, kto zasługiwał na pochówek w obrębie cmentarza, a kto poza nim. Paweł Duma odwalił kawał dobrej roboty.
Chichot losu polega na tym, że znakomita większość książek pozostaje nieodkryta lub całkiem zapomniana, a swoją wartością wcale nie odbiega - często przewyższa - bestsellery. Grób alienata jest niewielką pozycją natomiast dotyka ważnych kwestii i podejścia do nich ludzi z minionych już czasów. Wiele tam naprawdę istotnych tłumaczeń popartych wykopaliskami archeologicznymi....
więcej mniej Pokaż mimo to
Musiałem dodać tę pozycję do lubimyczytać, bo widocznie niewiele osób po nią sięga, a wielka szkoda. Rozwój myśli kopernikańskiej w skondensowanej formie plus zarys historyczny rozwoju astrologii i astronomii europejskiej powinien w zupełności na początku wystarczyć każdemu amatorowi. Najpierw najbardziej popularne tezy ze starożytności Arystotelesa, Ptolemeusza czy Arystarcha przez Kopernika, a skończywszy na Galileuszu, Tychonie Brahe, Keplerze, Janie Heweliuszu, Isaaku Newtonie czy Huygensie i Halleyu. Ta pozycja bezsprzecznie dowodzi jednego: Kopernik, chociaż nie miał wystarczajaco dużo czasu na obserwacje, mimo mocno prymitywnych narzędzi astrologicznych potrafił z wielkim wyczuciem matematyka dowieść słabości teorii ptolemeuszowskiej i zaważyć znacząco na rozwoju mechaniki w fizyce. Szczególnie polecam tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z fizyką i astronomią.
Musiałem dodać tę pozycję do lubimyczytać, bo widocznie niewiele osób po nią sięga, a wielka szkoda. Rozwój myśli kopernikańskiej w skondensowanej formie plus zarys historyczny rozwoju astrologii i astronomii europejskiej powinien w zupełności na początku wystarczyć każdemu amatorowi. Najpierw najbardziej popularne tezy ze starożytności Arystotelesa, Ptolemeusza czy...
więcej Pokaż mimo to