rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Pomysł fajny, ale drażnią błędy proceduralne, których szczytem jest aresztowanie (nie, nie zatrzymanie) prokuratora przez policjanta, wcześniej zatrzymanie policjanta bez wiedzy prokuratora prowadzącego śledztwo, no i pojawiające się dwukrotnie "morderstwo pierwszego stopnia". Dobrze że nie ma sędziego śledczego i sądu z ława przysięgłych, bo autor ewidentnie naogladal się za dużo amerykańskich filmów i nie zgłębił tematu w polskich realiach. Główny bohater przerysowany do granic możliwości, aż nierealny. Z kolei wszyscy pozostali zupełnie płascy, identyczni. Przed lektura Sfory zrobię sobie porządną przerwę ;)

Pomysł fajny, ale drażnią błędy proceduralne, których szczytem jest aresztowanie (nie, nie zatrzymanie) prokuratora przez policjanta, wcześniej zatrzymanie policjanta bez wiedzy prokuratora prowadzącego śledztwo, no i pojawiające się dwukrotnie "morderstwo pierwszego stopnia". Dobrze że nie ma sędziego śledczego i sądu z ława przysięgłych, bo autor ewidentnie naogladal się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka lepsza niż Dzielnica Obiecana, ale niestety Paweł Majka nadal nie nauczył się pisać zakończeń. No i teraz będzie spojler: od momentu, gdy nasi bohaterowie zatrzymują jedno ziarno zabójczych roślin, wiadomo, że użyją go w jakimś kulminacyjnym momencie. Autor za bardzo skupił się na tym, by czytelnik zapamiętał, że niosą ze sobą to ziarenko, aby nie miało to większego znaczenia. I niestety - użył go w finale książki. Lepiej wyszłoby, gdyby tych ziaren wzięli kilka i jednego użyli np. w piwnicach pod piwnicami pod piwnicami - to uśpiłoby czujność czytelnika. Ponadto, jeśli już o zakończeniu mowa, akcja przyspiesza w ostatnich rozdziałach tak bardzo, że ostatnie zdania pozostawiają czytelnika w próżni - fabuła jakby się urywa, w ogóle nie zwalniając, by spokojnie odprowadzić nas do drzwi i pożegnać. Pozostawia to mocny niedosyt, którego można się było jednak spodziewać po lekturze Dzielnicy Obiecanej.

Książka lepsza niż Dzielnica Obiecana, ale niestety Paweł Majka nadal nie nauczył się pisać zakończeń. No i teraz będzie spojler: od momentu, gdy nasi bohaterowie zatrzymują jedno ziarno zabójczych roślin, wiadomo, że użyją go w jakimś kulminacyjnym momencie. Autor za bardzo skupił się na tym, by czytelnik zapamiętał, że niosą ze sobą to ziarenko, aby nie miało to większego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Krzysztof J. Hinz zabiera nas w podróż przez własne życie spędzone na Kubie, gdzie wylądował już jako student w latach siedemdziesiątych, potem pracował w charakterze korespondenta PAP, by zakończyć swą podróż jako radca Ambasady RP, oskarżony o udział w antyrewolucyjnym spisku. Książkę czyta się świetnie. Krótkie rozdziały układające się w barwną opowieść o rewolucji i losach kilku znajomych dysydentów pozwalają prześledzić historię la Mayor de las Antillas od czasów gdy Kuba pomimo niewielkiej powierzchni i znikomej w skali świata liczbie ludności starała się odgrywać rolę światowego mocarstwa, angażując swych żołnierzy w liczne konflikty i otwarcie stając przeciwko imperialistycznej dominacji USA w zachodniej hemisferze; poprzez trudne czasy okresu specjalnego lat dziewięćdziesiątych, aż po wizytę Baracka Obamy w roku 2016. Historia przedstawiana przez autora jest niezwykle wciągająca. Książka nie jest naszpikowana setkami nazwisk, dat i nazw organizacji, co pozwala czytać ją w każdej sytuacji i powracać do przerwanej historii w każdym momencie, bez potrzeby przypominania sobie o czym był rozdział, którego lekturę przerwaliśmy nagle, gdy tramwaj nieoczekiwanie dojechał do naszego przystanku. Wszystko to sprawia, że książkę "Kuba. Syndrom wyspy" polecić mogę każdemu, a w szczególności miłośnikom reportaży i książek podróżniczych.

Krzysztof J. Hinz zabiera nas w podróż przez własne życie spędzone na Kubie, gdzie wylądował już jako student w latach siedemdziesiątych, potem pracował w charakterze korespondenta PAP, by zakończyć swą podróż jako radca Ambasady RP, oskarżony o udział w antyrewolucyjnym spisku. Książkę czyta się świetnie. Krótkie rozdziały układające się w barwną opowieść o rewolucji i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka całkiem ciekawa i trzymająca w napięciu, choć nie nazwałbym jej chyba thrillerem. Jako prawnika, trochę denerwowały mnie pewne uproszczenia, ale podszedłem do nich z pełną wyrozumiałością. Myślę, że pozycję tę powinien przeczytać każdy aplikant sędziowski - ku przestrodze ;)

Książka całkiem ciekawa i trzymająca w napięciu, choć nie nazwałbym jej chyba thrillerem. Jako prawnika, trochę denerwowały mnie pewne uproszczenia, ale podszedłem do nich z pełną wyrozumiałością. Myślę, że pozycję tę powinien przeczytać każdy aplikant sędziowski - ku przestrodze ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niewiele jest książek, od których nie mogę się oderwać, dla których jestem gotów poświęcić każdą wolną chwilę. Metro 2035 jest jednak jedną z nich. Po lekturze poprzedniej części - Metra 2034, myślałem, że Głuchowski nie wymyśli już niczego, co czytałoby się tak dobrze jak pierwszą część serii, która wprowadzała nas w niesamowity klimat moskiewskiego metra i zaskakiwała zupełnie niespodziewanym zakończeniem. Po przeczytaniu Futu.re pomyślałem z kolei: "fajne, ale autor już się chyba wypalił, nie napisze już nic tak wciągającego jak Metro 2033".
Myliłem się.
Metro 2035 jest tak dobre jak pierwsza część trylogii, jeśli nie lepsze. Akcja prowadzona jest wartko, bez jakichkolwiek dłużyzn, a jednocześnie postaci i ich przemyślenia są głębsze, bardziej dojrzałe niż w Metrze 2033. Aby nie zdradzać fabuły, a zachęcić do przeczytania tej pozycji, starczy napisać, że Metro 2035 to ukoronowanie serii Głuchowskiego w najlepszym możliwym wydaniu!

Niewiele jest książek, od których nie mogę się oderwać, dla których jestem gotów poświęcić każdą wolną chwilę. Metro 2035 jest jednak jedną z nich. Po lekturze poprzedniej części - Metra 2034, myślałem, że Głuchowski nie wymyśli już niczego, co czytałoby się tak dobrze jak pierwszą część serii, która wprowadzała nas w niesamowity klimat moskiewskiego metra i zaskakiwała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zabierałem się za napisanie tych kilku zdań o Szczurach Wrocławia przez kilka dni, bo szczerze mówiąc nie wiem jak tę książkę ocenić.

Z jednej strony nie można powiedzieć, że jest zła - pisana jest barwnym językiem, masakry nie są prostym odwzorowaniem innych masakr, a sam pomysł na umiejscowienie fabuły - zarówno czasowo jak i przestrzennie - jest strzałem w dziesiątkę.

Z drugiej strony, nie można powiedzieć, że książka jest dobra - męczyłem ją chyba dwa miesiące, czytając w tym czasie inne pozycje, czasem nie chciało mi się czytać więcej niż jednego rozdziału na raz. Brak jest postaci, z którymi moglibyśmy się identyfikować - wszystkie są strasznie płaskie i niedorobione, a co najgorsza, giną chwilę po ich przedstawieniu, z kilkoma niewielkimi wyjątkami. W książce pojawia się ponad 200 postaci - to męczy. Ciężko nam się połapać kto jest kim i gdzie się znajduje. Co więcej, postać poznajemy np. w rozdziale 5, czytamy o niej chwilę, by zginęła w rozdziale 9 czy 11 - potem wątek się urywa, przenosimy się gdzie indziej, poznajemy nowe postaci i znowu to samo - pojawiły się w 12, giną w 17. I tak właśnie wygląda przynajmniej pierwsza połowa książki - autor zasypuje nas zyliardem historii z dwustoma bohaterami, z których żaden nie jest głównym - bo głównym bohaterem jest sama zaraza. Od połowy sytuacja nieco się stabilizuje i mamy już kilku bohaterów, którzy towarzyszą nam mniej więcej do końca. Od tej pory czyta się przyjemniej i na drugi dzień pamięta się, na czym się skończyło.
Ta fabularna niekonsekwencja - połowa książki to historie powiązane tylko wątkiem zombie, podczas gdy w drugiej pojawiają się bardziej stabilni bohaterowie - czyni dzieło Szmidta ciężkim do oceny. Myślę, że sięgnę po drugi tom, ale jeśli zacznie się on tak samo jak ten, to raczej poprzestanę na przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów na krześle w Empiku i odłożę książkę na półkę...

Zabierałem się za napisanie tych kilku zdań o Szczurach Wrocławia przez kilka dni, bo szczerze mówiąc nie wiem jak tę książkę ocenić.

Z jednej strony nie można powiedzieć, że jest zła - pisana jest barwnym językiem, masakry nie są prostym odwzorowaniem innych masakr, a sam pomysł na umiejscowienie fabuły - zarówno czasowo jak i przestrzennie - jest strzałem w dziesiątkę....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trylogia Miłoszewskiego to jedna z najgłośniejszych w ostatnich latach serii kryminalistycznych polskiego autora. Fabuła wszystkich trzech książek jest prowadzona dosyć ciekawie, lecz autor stosuje pewną technikę, która może zrazić do niego część fanów gatunku. W zasadzie do samego końca nie odkrywa on wszystkich kart, na kilka rozdziałów przed tylną okładką okazując nagle asa, którego nie mogliśmy w żaden sposób się spodziewać. Cztery asy od początku leżały na stole, lecz Miłoszewski oznajmia nam pod koniec gry, że gramy talią, gdzie znajduje się ich pięć. Podczas gdy czytając po raz drugi klasyczny kryminał łapiemy się za głowę, myśląc jak mogliśmy czegoś nie dostrzec, u Miłoszewskiego czujemy się nieco oszukani, gdyż żadnym cudem nie można było logicznie, mając do dyspozycji przekazane przez niego fakty, dojść do rozwiązania przed momentem, w którym on sam nie zdecydował się nam pokazać kto jest winowajcą. Kompozycja fabuły, pomimo naprawdę ciekawego klimatu, sprawia więc wrażenie, że autor nie sprostałby utrzymaniu tajemnicy do końca i musiał zastosować trik, który zapewnił mu zaskakujące zakończenie.

Trylogia Miłoszewskiego to jedna z najgłośniejszych w ostatnich latach serii kryminalistycznych polskiego autora. Fabuła wszystkich trzech książek jest prowadzona dosyć ciekawie, lecz autor stosuje pewną technikę, która może zrazić do niego część fanów gatunku. W zasadzie do samego końca nie odkrywa on wszystkich kart, na kilka rozdziałów przed tylną okładką okazując nagle...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka przyjemna i dosyć lekka, choć biorąc do ręki pozycję określaną jako thriller filozoficzny, spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Fabuła nie jest skomplikowana, lecz zakończenie nieco rozczarowuje. Raczej nie sięgnę po kontynuację. bo jest wiele lepszych książek, które czekają na przeczytanie.

Książka przyjemna i dosyć lekka, choć biorąc do ręki pozycję określaną jako thriller filozoficzny, spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Fabuła nie jest skomplikowana, lecz zakończenie nieco rozczarowuje. Raczej nie sięgnę po kontynuację. bo jest wiele lepszych książek, które czekają na przeczytanie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dwa opowiadania, które potrafią sprawić, że człowiek zaczyna nagle zastanawiać się nad słusznością własnych poglądów i przyjętym systemem wartości...

Dwa opowiadania, które potrafią sprawić, że człowiek zaczyna nagle zastanawiać się nad słusznością własnych poglądów i przyjętym systemem wartości...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Prozę, poza podziałem na gatunki literackie, podzielić można również, choć nie przeczytacie o tym w żadnym podręczniku, na tę którą czyta się dobrze przed snem, tę która najlepiej smakuje w tramwaju czy autobusie w czasie dojazdu do pracy lub szkoły, tę którą zabiera się w podróż i tę, która najlepiej wspomaga proces defekacji... Powyższego podziału dokonać można zarówno pod względem materialnym jak i formalnym i podczas gdy podział materialny uzależniony jest od indywidualnego gustu, gdyż dla jednego książką w podróż idealny będzie reportaż, dla innego powieść w klimacie realizmu magicznego, to podział formalny jest podziałem sztywnym. I tak - książką w podróż pod kątem formalnym będzie np. przewodnik. Dzieląc tak książki w sensie materialnym, każdy z nas jest w stanie wymienić kilka tytułów, które idealnie pasowały mu na kibelek, do tej pory nie spotkałem się jednak z literaturą defekacyjną w sensie formalnym - czyli taką, o jakiej autor już w trakcie pisania myślał "to będzie książka na sedes". Dzieło "Fakty do kupy" jest tymczasem przeznaczone właśnie do tego, by czytać je w tej krótkiej, intymnej chwili codziennego skupienia. Podzielone na kilka rozdziałów krótkie notki bawiąc, ucząc, a niekiedy szokując, pozwalają umilić te kilka czy kilkanaście minut dziennie. I choć siłą rzeczy nie jest to literatura wysokich lotów, do celu do jakiego została napisana, nadaje się idealnie. Jedynym minusem jest to, że czytamy głównie o Amerykanach, zaś statystyk dotyczących całego globu jest jak na lekarstwo.

Prozę, poza podziałem na gatunki literackie, podzielić można również, choć nie przeczytacie o tym w żadnym podręczniku, na tę którą czyta się dobrze przed snem, tę która najlepiej smakuje w tramwaju czy autobusie w czasie dojazdu do pracy lub szkoły, tę którą zabiera się w podróż i tę, która najlepiej wspomaga proces defekacji... Powyższego podziału dokonać można zarówno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Kraina chichów" to lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów twórczości Jonathana Carrolla. Gdy przeczytałem ją po raz pierwszy miałem 13 lat i już wtedy wywarła na mnie ogromne wrażenie. Klasyka gatunku w najlepszym możliwym wydaniu.

"Kraina chichów" to lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów twórczości Jonathana Carrolla. Gdy przeczytałem ją po raz pierwszy miałem 13 lat i już wtedy wywarła na mnie ogromne wrażenie. Klasyka gatunku w najlepszym możliwym wydaniu.

Pokaż mimo to

Okładka książki Syn Jo Nesbø
Ocena 7,6
Syn Jo Nesbø

Na półkach: ,

"Syn" Jo Nesbo to książka, która mimo swej objętości trzyma w napięciu i nie pozwala się od siebie oderwać niemal do samego końca. Niemal, ponieważ ja niestety domyśliłem się zakończenia na kilka rozdziałów przed finałową sceną, gdy autor przedstawia nam w końcu policyjnego kreta. Tak czy owak, książka warta polecenia wszystkim fanom kryminałów! Czyta się naprawdę przyjemnie i lekko.

"Syn" Jo Nesbo to książka, która mimo swej objętości trzyma w napięciu i nie pozwala się od siebie oderwać niemal do samego końca. Niemal, ponieważ ja niestety domyśliłem się zakończenia na kilka rozdziałów przed finałową sceną, gdy autor przedstawia nam w końcu policyjnego kreta. Tak czy owak, książka warta polecenia wszystkim fanom kryminałów! Czyta się naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W mojej opinii najlepsza książka Głuchowskiego. Choć świat Metra nie jest tak skomplikowany jak np. ten przedstawiony w Futu.re, nie można zarzucić mu oklepania. To nowatorski (moim zdaniem bardziej niż wspomniane Futu.re) pomysł na postapokalipsę, jakiej jeszcze nie było. Książka zainspirowała ponadto setki innych autorów, którzy tworzą w ramach jej uniwersum, co nie zdarza się często. No i bardzo dobre, zaskakujące zakończenie - to jest to, co w książkach lubię najbardziej.

W mojej opinii najlepsza książka Głuchowskiego. Choć świat Metra nie jest tak skomplikowany jak np. ten przedstawiony w Futu.re, nie można zarzucić mu oklepania. To nowatorski (moim zdaniem bardziej niż wspomniane Futu.re) pomysł na postapokalipsę, jakiej jeszcze nie było. Książka zainspirowała ponadto setki innych autorów, którzy tworzą w ramach jej uniwersum, co nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka dobra, ale już nie tak dobra jak poprzedniczka. W przypadku Metra 2033 zaskakiwał przede wszystkim nowatorski pomysł i bardzo dobre, niespodziewane zakończenie. W drugiej części nie mamy już do czynienia z efektem zaskoczenia, jeśli chodzi o świat, w jakim toczy się akcja; nie chłoniemy go z każdą stroną zastanawiając się co kryje się w kolejnym tunelu, nie jesteśmy już tak ciekawi, bo znamy realia moskiewskiego metra, okrzepliśmy w nich, czytając poprzednią książkę i przyzwyczailiśmy się do tego co może spotkać śledzonych bohaterów. Tym bardziej, że po zakończeniu Metra 2033 kolejna książka nie mogła być lepsza. Tak czy inaczej, autor zabiera nas ponownie w ciekawy świat i na tyle, na ile był w stanie stworzyć w nim kolejną ciekawą historię, wywiązuje się z zadania, choć kończąc książkę nie jesteśmy już tak usatysfakcjonowani jak po lekturze pierwszej części.

Książka dobra, ale już nie tak dobra jak poprzedniczka. W przypadku Metra 2033 zaskakiwał przede wszystkim nowatorski pomysł i bardzo dobre, niespodziewane zakończenie. W drugiej części nie mamy już do czynienia z efektem zaskoczenia, jeśli chodzi o świat, w jakim toczy się akcja; nie chłoniemy go z każdą stroną zastanawiając się co kryje się w kolejnym tunelu, nie jesteśmy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór opowiadań, z których jedne czyta się bardzo dobrze, inne są po prostu słabe, jeszcze inne z początku wydają się ciekawymi, by na koniec zaskoczyć cienką puentą. Raczej do wypożyczenia z biblioteki niż do kupienia...

Zbiór opowiadań, z których jedne czyta się bardzo dobrze, inne są po prostu słabe, jeszcze inne z początku wydają się ciekawymi, by na koniec zaskoczyć cienką puentą. Raczej do wypożyczenia z biblioteki niż do kupienia...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna po Metro 2033 i 2034 książka Głuchowskiego, która tak jak i jej poprzedniczki zasługuje na uwagę. Fabuła jest prowadzona w ciekawy sposób, trochę jak w "Lalce" Prusa i choć niekiedy nie jest łatwo przebrnąć przez rozdziały poświęcone tłumaczeniu dziennika konkwistadorów, całość jest wciągająca i satysfakcjonuje nawet wymagających miłośników fantastyki. Niektóre sceny przyprawiają o dreszcze...

Kolejna po Metro 2033 i 2034 książka Głuchowskiego, która tak jak i jej poprzedniczki zasługuje na uwagę. Fabuła jest prowadzona w ciekawy sposób, trochę jak w "Lalce" Prusa i choć niekiedy nie jest łatwo przebrnąć przez rozdziały poświęcone tłumaczeniu dziennika konkwistadorów, całość jest wciągająca i satysfakcjonuje nawet wymagających miłośników fantastyki. Niektóre...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka uważana przez krytyków za dojrzałą pracę autora Metra 2033, które tak dojrzałą książką jeszcze nie było. Moim zdaniem Metro 2033 wygrywa z Futu.re pomysłem i zaskakującym zaskoczeniem. Futu.re jest z pewnością światem bardziej skomplikowanym niż Metro, bo otwartym, a więc i wymagającym większej dbałości o zgranie szczegółów, lecz zakończenie jest przewidywalne już kilka rozdziałów przed ostatnią stroną, a sam pomysł nie jest nowatorski.

Książka uważana przez krytyków za dojrzałą pracę autora Metra 2033, które tak dojrzałą książką jeszcze nie było. Moim zdaniem Metro 2033 wygrywa z Futu.re pomysłem i zaskakującym zaskoczeniem. Futu.re jest z pewnością światem bardziej skomplikowanym niż Metro, bo otwartym, a więc i wymagającym większej dbałości o zgranie szczegółów, lecz zakończenie jest przewidywalne już...

więcej Pokaż mimo to