-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2021-01-05
2017-12-03
Nie wiem co takiego Katarzyna Grochola ma w sobie, że jej książki zawsze poprawiają mi samopoczucie. Może chodzi tutaj o podejście do życia? Nie chodzi mi o humor na zasadzie "ale było śmiesznie", ale o humor sytuacyjny, który poprawia nastrój.
W "Trochę większym poniedziałku" mamy zbiór felietonów Autorki, które były publikowane na łamach czasopisma "Uroda" pod koniec lat 90-tych i na początku obecnego wieku. Z czytaniem nie spieszyłam się. Codziennie czytałam maksymalnie trzy felietony, aby pozostawić sobie czas na refleksję. A tych miałam sporo. Katarzyna Grochola pisze o swoim życiu, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu itd. Uwielbiam tę kobietę- jawi mi się jako osoba niesamowicie pozytywna, ciepła, serdeczna, kochająca zwierzęta i życie w każdym aspekcie, umiejącą cieszyć się małymi rzeczami- a to wielka sztuka. Z drugiej strony jest do siebie bardzo zdyntansowana- bez żadnych oporów opisuje kobiece dylematy, które wszystkie znamy, jednak przedstawione w odpowiedni sposób są zabawne. Smaku lekturze dodawał właśnie ten styl, tak charakterystyczny dla Grocholi.
Nie wiem co takiego Katarzyna Grochola ma w sobie, że jej książki zawsze poprawiają mi samopoczucie. Może chodzi tutaj o podejście do życia? Nie chodzi mi o humor na zasadzie "ale było śmiesznie", ale o humor sytuacyjny, który poprawia nastrój.
W "Trochę większym poniedziałku" mamy zbiór felietonów Autorki, które były publikowane na łamach czasopisma "Uroda" pod koniec lat...
2018-06-08
Sięgając po tę książkę spodziewałam się zbioru felietonów, może jakichś złotych myśli, wspomnień... i ogólnie czegoś równie oryginalnego, tak jak swojego czasu za osobę oryginalną postrzegałam Kasię Nosowską. Pierwsza uwaga jaka mi się nasuwa- przy czytaniu lektury nie da się nie zauważyć że latka lecą, a ludzie zmieniają. Trzeba przyznać, że pani Kasia nie robi z siebie gwiazdy w tej książce, jednak... może gdyby robiła, książka ta dłużej pozostałaby w mojej pamięci? To nie chodzi o to, że jest zła- jest momentami zabawna, samokrytyczna (może aż za bardzo), jednak brakuje w niej czegoś, co pozwoli zapamiętać ją na dłużej. No, chyba że mają to być puste kartki wypełnione kolorowymi "gryzmołami", pełniące tak jakby rolę zapychaczy... I tutaj wcale nie chodzi o to, że chciałabym, żeby książka "A ja żem jej powiedziała" była dłuższa, przeciwnie, dłuższą mogłabym odłożyć na półkę "do dokończenia" (na świętej Dygdy- jak to mawia bliska mi osoba). Owszem, bywa zabawnie, pani Kasia stwierdza oczywiste, znane wszystkim kobietom prawdy, jednak oprócz tego czegoś mi tutaj zabrakło.
Jestem trochę zła na siebie że nie podobało mi się tak, jak powinno. Może warto dodać, że w ogóle raczej nie przepadam za felietonami i literaturą tego typu? Za to zza samej książki zobaczyłam Kasię Nosowską- normalną kobietę, z problemami i bolączkami takimi samymi jak większość kobiet, która nie boi się o tym mówić. Z wielu powodów, nie tylko z sympatii do wokalistki którą swojego czasu lubiłam, jest mi bardzo przykro, że książka nie pozostawiła we mnie jakiegoś miejsca na refleksję. Zastanawiam się czy nastały czasy, gdy wszyscy znani i mniej znani będą łapać za pióro?
Jako że nie chcę więcej zaszkodzić tej pozycji, dodam jeszcze tylko, że niewątpliwym plusem jest to, że książkę tę czyta się naprawdę bardzo szybko. Nie będę polecać, nie będę zniechęcać (choć te wypełniacze, na które zmarnowano wiele drzew, denerwują mnie i czuję się przez nie oszukana). Oceńcie- bądź nie- sami.
Sięgając po tę książkę spodziewałam się zbioru felietonów, może jakichś złotych myśli, wspomnień... i ogólnie czegoś równie oryginalnego, tak jak swojego czasu za osobę oryginalną postrzegałam Kasię Nosowską. Pierwsza uwaga jaka mi się nasuwa- przy czytaniu lektury nie da się nie zauważyć że latka lecą, a ludzie zmieniają. Trzeba przyznać, że pani Kasia nie robi z siebie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przyznaję, że reportaże zawarte w tym zbiorze są bardzo mocne- osobiście dwa razy musiałam odłożyć książkę, żeby ochłonąć. Nie jest to jednak bynajmniej ich minus, proszę mnie źle nie zrozumieć- to ja nie byłam przygotowana na tak mocny przekaz. Justyna Kopińska jest rewelacyjną dziennikarką bezkompromisową, dokładną w docieraniu do źródeł prawdy, mającą odwagę pisać o sprawach, które dla wielu są niewygodne. Intelektualnie nie czuję się na siłach oceniać Jej, mogę jedynie podziwiać. Reportaże, które tutaj zebrała, mają wspólny mianownik: zło obecne w życiu opisywanych ludzi. Czasem przedstawione z pozycji ofiary, czasem kata. Nie sposób czytać tego zbioru bez emocji. Dla mnie na pewno jest to odkrycie (choć wiem że zbyt późno zabrałam się za czytanie reportaży Pani Kopińskiej). Na półce czekają dwa, wcześniej wydane zbiory, które zamierzam przeczytać jeszcze w tym roku.
Emocje po lekturze jeszcze nie opadły, proszę więc wybaczyć mi lekko chaotyczną wypowiedź. Na pewno są tutaj poruszane sprawy, o których nie powinno się milczeć, choć mówienie czy pisanie o nich wiąże się z ryzykiem. Podziwiam ludzi pokroju Pani Justyny Kopińskiej, choć nie znam drugiego takiego dziennikarza.
Polecam, choć przez prawdę i osobę Autorki ta książka broni się sama. I dziękuję Pani Justyno za otworzenie oczu na niektóre rzeczy.
Przyznaję, że reportaże zawarte w tym zbiorze są bardzo mocne- osobiście dwa razy musiałam odłożyć książkę, żeby ochłonąć. Nie jest to jednak bynajmniej ich minus, proszę mnie źle nie zrozumieć- to ja nie byłam przygotowana na tak mocny przekaz. Justyna Kopińska jest rewelacyjną dziennikarką bezkompromisową, dokładną w docieraniu do źródeł prawdy, mającą odwagę pisać o...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to