Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Powojenna rzeczywistość w Wielkiej Brytanii (mowa o sytuacji po drugiej wojnie światowej) nie jest przyjemna dla nikogo. Kłopoty z zaopatrzeniem, wysokie podatki, trudności ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników, czy rosnąca emancypacja kobiet to tylko niektóre z czynników, które składają się na tło powieści „Pora przypływów”. Jednak nie jestem pewna, czy w gruncie rzeczy, to tło z upływem czasu nie wysunęło się na największa atrakcję książki.

Sama historia wydaje się prosta i z początku dość nudna: dość liczna rodzina Cloadów żyje wygodnie i zdecydowanie mało oszczędnie, a czasem zwyczajnie ponad stan, bo wie, że za ich plecami stoi bogaty Gordon Cload, który zawsze chętnie pokrywa część wydatków rodzeństwa, siostrzenicy, czy bratanka. Nie jest też tajemnicą, że w razie jego zgonu wszyscy członkowie rodziny zostaną hojnie zabezpieczeni, co tym bardziej pozwala całemu gronu patrzeć w przyszłość bez trosk i zmartwień. Jednak najpierw niespodziewany ożenek Gordona, a zaraz potem śmierć pod gruzami zbombardowanego domu wszystko odmienia. Cały majątek trafia w ręce młodej wdowy, ocalałej spod rumowiska, a Cloadowie muszą obejść się smakiem i spróbować radzić sobie bez finansowego wsparcia. Co dość kiepsko im wychodzi, niestety. Zaczyna się więc cały korowód wizyt, intryg i starań, by wydębić od Rosaleen Cload trochę kasy. Niestety dla całej familii, na straży majątku wdowy stoi jej brat, David Hunter. Przystojny zawadiaka nie zamierza się dzielić z nikim majątkiem siostry i nie omieszkuje o tym poinformować Cloadów.

I kiedy sytuacja wydaje się być patowa, znienacka w okolicy pojawia się mężczyzna, twierdzący, że pierwszy mąż Rosaleen Cload żyje i ma się dobrze, a co za tym idzie drugie małżeństwo zawarte przez kobietę nie ma mocy prawnej i nie niesie żadnych praw do majątku zmarłego milionera. W tym momencie atmosfera gęstnieje i zaczyna robić się wreszcie ciekawie. Tym bardziej, że w końcu ktoś pada trupem, rusza policyjne śledztwo, a na scenę wkracza Herkules Poirot. I choć nic w tej sprawie nie jest tak, jak być powinno, to błyskotliwy detektyw powoli dochodzi po nitce do kłębka.

Pierwsze rozdziały książki to bardziej obyczajówka, niż kryminał, ale w końcu otrzymujemy to, na co czekamy: morderstwo, zagadkę i wielki finał.

Może nie jest to najlepsze dzieło autorki, ale trzyma zadowalający poziom.

Powojenna rzeczywistość w Wielkiej Brytanii (mowa o sytuacji po drugiej wojnie światowej) nie jest przyjemna dla nikogo. Kłopoty z zaopatrzeniem, wysokie podatki, trudności ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników, czy rosnąca emancypacja kobiet to tylko niektóre z czynników, które składają się na tło powieści „Pora przypływów”. Jednak nie jestem pewna, czy w gruncie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Świadek oskarżenia” to książka zawierająca zbiór opowiadań, których mianownikiem wspólnym jest metafizyka i zjawiska nadprzyrodzone. Niekiedy wprawdzie „to, o czy nawet nie śniło się filozofom” zostaje sprytnie wykorzystane przez różnej maści szalbierzy do spraw bardzo przyziemnych i łatwo wytłumaczalnych, ale niektóre historie faktycznie dotyczą tego, czego pojąć nie potrafimy.

Zdecydowanie widać tu zafascynowanie autorki okultyzmem i seansami spirytystycznymi, którego osobiście nie podzielam. I być może dlatego ciężko mi obiektywnie ocenić tę pozycję.

Powiem krótko: kilka opowiadań oceniam, jako fajne, inne są jak dla mnie zanadto wydumane. Niektóre są dość przewidywalne (pomimo aury niesamowitości), w innych napięcia tyle co na lekarstwo.

Do przeczytania, ale nie jest to lektura obowiązkowa.

„Świadek oskarżenia” to książka zawierająca zbiór opowiadań, których mianownikiem wspólnym jest metafizyka i zjawiska nadprzyrodzone. Niekiedy wprawdzie „to, o czy nawet nie śniło się filozofom” zostaje sprytnie wykorzystane przez różnej maści szalbierzy do spraw bardzo przyziemnych i łatwo wytłumaczalnych, ale niektóre historie faktycznie dotyczą tego, czego pojąć nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W „Tragedii w trzech aktach” spotyka się znawca ludzkim charakterów i detektyw amator w jednej osobie, czyli pan Satterthwaite oraz profesjonalny detektyw i wcale nie mniejszy znawca ludzkiej natury, czyli Herkules Poirot.

Obaj panowie spotykają się w domu cenionego aktora sir Charles’a Cartwrighta; gdzie nagłą i niespodziewanie schodzi z tego łez padołu lokalny pastor. Śmierć wydaje się podejrzana i zagadkowa, bo choć mężczyzna miała już swoje lata, to na nic poważnego nie chorował. Z drugiej jednak strony wydaje się nieprawdopodobne, by ktokolwiek życzył mu śmierci, a analiza zawartości kieliszka, z którego pił nic nie wykazała. Sprawa zostaje szybko zamknięta, jednak kiedy raptem kilka tygodni później w identycznych okolicznościach i przy podobnym składzie gości umiera sir Bartholomew Strange, wybitny lekarz i znawca chorób nerwowych, nie sposób nie łączyć tych dwóch zgonów ze sobą. Wniosek wydaje się prosty: doszło do podwójnego morderstwa, a kolejne oficjalne analizy potwierdzają to przypuszczenie. I naszych dwóch detektywów z pomocą sir Charlesa oraz uroczej (i zakochanej po uszy w aktorze) panny Lytton Gore, zwaną przez wszystkich Egg rozpoczyna swoje dochodzenie. Wprawdzie Poirot jak zwykle przedkłada prace szarych komórek nad aktywne badanie śladów i wątków, ale jego współpracownicy bardzo chętnie wyręczają go w bieganiu po mieście i przepytywaniu potencjalnych świadków. I wspólnymi siłami rozwiązują skomplikowaną zagadkę popełnionych morderstw.

Jak rzadko kiedy w książkach tej autorki nie dowiadujemy się jednak, czy zbrodniarza spotkała zasłużona (czy w ogóle jakakolwiek) kara.

W „Tragedii w trzech aktach” spotyka się znawca ludzkim charakterów i detektyw amator w jednej osobie, czyli pan Satterthwaite oraz profesjonalny detektyw i wcale nie mniejszy znawca ludzkiej natury, czyli Herkules Poirot.

Obaj panowie spotykają się w domu cenionego aktora sir Charles’a Cartwrighta; gdzie nagłą i niespodziewanie schodzi z tego łez padołu lokalny pastor....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Tajemnica Kolumba” to pełna akcji powieść przygodowa.

Zaczyna się niezbyt wesoło, a mianowicie mocnym postanowieniem Toma Sagana, by popełnić samobójstwo. Dawniej popularny i odnoszący sukcesy reporter, specjalista od polityki bliskowschodniej, do tego uhonorowany nagrodą Pulitzera, został zdyskredytowany i publicznie potępiony. Przez kilka lat próbował jakoś dryfować na powierzchni, ale pokonany przez tajemniczych przeciwników, którzy go wrobili, bez życia prywatnego, postanowił się poddać i odebrać sobie życie. I w takim właśnie momencie do jego domu wchodzi Zachariasz Simon, wiedeński filantrop, który żąda spełnienia pary nietypowych warunków w zamian za uwolnienie córki Sagana. Młoda kobieta wprawdzie otwarcie deklarowała niejednokrotnie nienawiść do swojego ojca, ale Tom choć ten jeden raz postanawia stanąć na wysokości zadania i podejmuje wyzwanie. Wyzwanie, które jak się wkrótce okazuje związane jest z sekretem skrywanym przez ostatnich 500 lat.

Wartka akcja, tajemnice sprzed lat, zabytki Wiednia i Pragi, piękna przyroda Jamajki umiejętnie połączone stworzyły całkiem przyjemną lekturę, która pozwoli choć na chwilę oderwać się od szarej rzeczywistości.

„Tajemnica Kolumba” to pełna akcji powieść przygodowa.

Zaczyna się niezbyt wesoło, a mianowicie mocnym postanowieniem Toma Sagana, by popełnić samobójstwo. Dawniej popularny i odnoszący sukcesy reporter, specjalista od polityki bliskowschodniej, do tego uhonorowany nagrodą Pulitzera, został zdyskredytowany i publicznie potępiony. Przez kilka lat próbował jakoś dryfować na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Tajemniczy Pan Quin” to seria opowiadań, którego głównymi bohaterami są pan Satterthwaite (zamożny człowiek, który zna wszystkich i którego wszyscy znają) oraz tytułowy pan Quin: opiekun zakochanych i adwokat zmarłych. Człowiek znikąd, pojawiający się znienacka i odchodzący nie wiadomo gdzie. W każdym razie, zawsze pojawia się w takim momencie i takim miejscu, gdy pojawiają się wątpliwości co do przeszłych wydarzeń, lecz mających znaczenie i dzisiaj, tragedia jest blisko, czy jakieś nieszczęście wisi w powietrzu. Wprawdzie on sam nie wyjaśnia żadnych zagadek, ale działa na zasadzie katalizatora. Zadając proste pytania, czy wyrażając zdziwienie dotychczasową interpretacją znanych powszechnie faktów powoduje, że nasz detektyw-amator zaczyna drążyć temat, zastanawiać się i patrzeć na wszystko pod innym kątem niż to zostało przyjęte. Co koniec końców prowadzi do ciekawych wniosków, a nawet ratuje ludziom życie.

Ciekawa, nieoczywista lektura.

„Tajemniczy Pan Quin” to seria opowiadań, którego głównymi bohaterami są pan Satterthwaite (zamożny człowiek, który zna wszystkich i którego wszyscy znają) oraz tytułowy pan Quin: opiekun zakochanych i adwokat zmarłych. Człowiek znikąd, pojawiający się znienacka i odchodzący nie wiadomo gdzie. W każdym razie, zawsze pojawia się w takim momencie i takim miejscu, gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Tajemnica Siedmiu Zegarów” to bardziej książka sensacyjna niż kryminał sensu stricte. Mamy tu jakąś tajemniczą organizację o równie tajemniczej i nikomu nic nie mówiącej nazwie Siedem Zegarów, aferę szpiegowską oraz grupę młodych ludzi powiązanych ze sobą wzajemnie kontaktami towarzyskimi oraz zaangażowanych (z własnej woli lub trochę mniej) w akcję, która ma przynieść szkodę Wielkiej Brytanii.

Książka zaczyna się żartem, który jednak szybko zmienia się w tragedię, potem do akcji wkracza rezolutna lady Eileen Brent (zwana przez wszystkich Bundle), która zabiera się energicznie do działania i jej nieszablonowe pomysły przynoszą niespodziewane efekty. Udaje jej się dostać do kwatery głównej Siedmiu Zegarów, a nawet podsłuchać spotkanie członków tej grupy. Zdobyte w ten sposób informacje wykorzystuje, by uniemożliwić kradzież ważnych planów bezwzględnemu łotrowi, która dla pieniędzy zrobi dosłownie wszystko. Niestety, przekonuje się, że „nie wszystko złoto co się świeci” i nie zawsze ten, którego uważamy za przyjaciela jest w nim w rzeczywistości, a pozorny wróg może okazać się sprzymierzeńcem.

Poza błyskotliwą i pełną humoru akcją, mamy też wątek miłosny i pewnego rodzaju happy end (jeśli nie brać pod uwagę tych, którzy stracili życie w międzyczasie, oczywiście).

Ja bawiłam się przy czytaniu wyśmienicie.

„Tajemnica Siedmiu Zegarów” to bardziej książka sensacyjna niż kryminał sensu stricte. Mamy tu jakąś tajemniczą organizację o równie tajemniczej i nikomu nic nie mówiącej nazwie Siedem Zegarów, aferę szpiegowską oraz grupę młodych ludzi powiązanych ze sobą wzajemnie kontaktami towarzyskimi oraz zaangażowanych (z własnej woli lub trochę mniej) w akcję, która ma przynieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na specjalnie życzenie usługi stenotypistki Sheili Webb zostają zamówione na konkretną godzinę w konkretnym miejscu. Młoda dziewczyna zgłasza się w wyznaczonej porze pod wskazanym adresem i postępuje zgodnie z otrzymanymi wskazówkami. Niestety, na miejscu odnajduje zwłoki nieznanego jej mężczyzny. Zszokowana z okrzykiem przerażenia wypada na zewnątrz wprost w objęcia sympatycznego i powiązanego z organami ścigania Collina Lamba. Collin natychmiast zawiadamia policję i rusza śledztwo, które choć drobiazgowe i metodyczne, to długo nie daje spodziewanych wyników. Nie tylko, że nie wiadomo kto jest mordercą, ale nie sposób nawet określić kto jest ofiarą. Szeroko zakrojone poszukiwania spełzają na niczym i istna desperacja ogarnia inspektora Hardcastle’a. Bo nie tylko, że śledztwo nie idzie do przodu, ale zaczynają ginąć kolejne osoby powiązane z pierwszą zbrodnią. Na szczęście o konsultację zostaje poproszony Herkules Poirot, które nie ruszając się z zacisza domowego, szczegółowo analizuje relacje z przesłuchań świadków i sąsiadów i bach! Wyciąga chłop rozwiązanie niczym magik królika z kapelusza. Oczywiście jest to tylko teoria, która musi zostać sprawdzona przez policję, jednak szybko okazuje się, że błyskotliwy detektyw miała rację co do joty. Pozornie skomplikowana historia okazuje się wręcz banalna, tyle, że dla zmyłki przyozdobiona w detale, które mają wprowadzić chaos i sprowadzić śledczych na manowce.

Ciekawa fabuła, bez wątpienia, do tego z miłosną historią w tle.

Na specjalnie życzenie usługi stenotypistki Sheili Webb zostają zamówione na konkretną godzinę w konkretnym miejscu. Młoda dziewczyna zgłasza się w wyznaczonej porze pod wskazanym adresem i postępuje zgodnie z otrzymanymi wskazówkami. Niestety, na miejscu odnajduje zwłoki nieznanego jej mężczyzny. Zszokowana z okrzykiem przerażenia wypada na zewnątrz wprost w objęcia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Sprawiedliwy oprawca” to kolejna część serii o major Anastazji Kamieńskiej, analityczce pracującej dla moskiewskiej milicji.
I muszę przyznać, że to raczej jedna z gorszych pozycji w dorobku pisarki przede wszystkim ze względu na bardzo przekombinowaną i wyjątkowo mało prawdopodobną intrygę.

Historia zaczyna się dość prosto: po dwóch latach pobytu w kolonii karnej Paweł Saulak wychodzi na wolność. Tyle, że do kolonii został zesłany praktycznie na własne życzenie, bo po śmierci swego pracodawcy potrzebował schronienia. Krótko mówiąc: facet wie dużo za dużo o wpływowych ludziach i obawiał się, że mnóstwo osób zechce go usunąć, jeśli pozostanie na wolności. Nie rozumiem jednak dlaczego kolonia karna okazuje się wymarzonym azylem i czemu paskudni i źli kryminaliści, z którymi obcował przed owe dwa lata nie przyjęli na niego zlecenia. W kraju gdzie kasa przepływa z ręki do ręki bez jakiejkolwiek kontroli takie rozwiązanie wydawałoby się logiczne. No, ale tak się nie stało i po zakończeniu wyroku kilka ekip ewidentnie na chłopa poluje i ma zamiar usunąć go z tego łez padołu.

I tu do akcji wkracza nasz Anastazja, której szef „po znajomości” dostaje przykaz sprowadzenia Saulaka do Moskwy i ceduje to zadanie właśnie na swoją podwładną. W efekcie Anastazja pojawia się przy wyjściu z więzienia i bazując na efekcie zaskoczenia konwojuje Pawła do celu. Przyznaję, że w tym miejscu też nie pojmuję dlaczego obecność niepozornej i nikomu nieznanej kobiety stanowi przeszkodę w kropnięciu problematycznego chłopa, ale ponownie dzieje się rzecz niezrozumiała dla mnie: skołowani bandyci boją się ruszyć palcem w bucie, aby przypadkiem nie nastąpić na odcisk komuś ważnemu.

Anastazja szybko zapomniałaby pewnie o całej przygodzie, ale seria podejrzanych morderstw jakoś dziwnym trafem okazuje się być związana z Saulakiem, tudzież jego znajomymi i ścieżki tych dwojga znowu się przecinają. Choć chyba żadne z nich nie jest z tego powodu szczególnie zadowolone. Metodyczna policjantka odkrywa w końcu prawdę, jednak nie jest łatwo udowodnić winnym winę.
Kolejna rzecz, której nie rozumiem to skąd się wziął tytuł książki, bo nie wiem co jest sprawiedliwego w działaniach mordercy, którego ofiarą padały osoby Bogu ducha winne, których co najwyżej jedyną przewiną była podatność na hipnozę…

„Sprawiedliwy oprawca” to kolejna część serii o major Anastazji Kamieńskiej, analityczce pracującej dla moskiewskiej milicji.
I muszę przyznać, że to raczej jedna z gorszych pozycji w dorobku pisarki przede wszystkim ze względu na bardzo przekombinowaną i wyjątkowo mało prawdopodobną intrygę.

Historia zaczyna się dość prosto: po dwóch latach pobytu w kolonii karnej Paweł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Morderstwo w zaułku” to cztery opowieści z udziałem nieocenionego Herkulesa Poirota.

W tytułowym opowiadaniu nasz detektyw musi odkryć, czy rzekome samobójstwo młodej wdowy było faktycznie samobójstwem, w kolejnym („Niewiarygodna kradzież”) zostaje poproszony o odnalezienie złodzieja planów najnowszego typu samolotu, w trzecim przeprowadza śledztwo i udowadnia, że śmierć ekscentrycznego baroneta to nie samobójstwo, lecz popełnione z premedytacją morderstwo.

Ostatnim opowiadaniem, przy czym najkrótszym i w mojej opinii najsłabszym jest „Trójkąt na Rodos”. W tym przypadku czytelnik otrzymuje zagadkę praktycznie od razu w pakiecie z rozwiązaniem. Nie ma możliwości, żeby wydedukować kto i w jakim stopniu jest uwikłany w zbrodnię, która zostaje popełniona. Sam pomysł na fabułę jest dobry, ale wymagałby rozwinięcia i bardziej szczegółowych charakterystyk poszczególnych bohaterów, żeby zrobić z tego wciągającą i kompletną historię.

Sumarycznie: mniej lub bardziej interesujące opowiadania, które warto przeczytać, jednak nie powaliły mnie na łopatki.

„Morderstwo w zaułku” to cztery opowieści z udziałem nieocenionego Herkulesa Poirota.

W tytułowym opowiadaniu nasz detektyw musi odkryć, czy rzekome samobójstwo młodej wdowy było faktycznie samobójstwem, w kolejnym („Niewiarygodna kradzież”) zostaje poproszony o odnalezienie złodzieja planów najnowszego typu samolotu, w trzecim przeprowadza śledztwo i udowadnia, że śmierć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po zakończeniu I wojny światowej para zdemobilizowanych młodych ludzi spotyka się niespodziewanie na ulicach Londynu i dyskutuje nad swoją przyszłością. A ta nie rysuje się w kolorowych barwach, bo wychodzi na to, że nikt do niczego nie potrzebuje byłego żołnierza oraz dawnej pomocy szpitalnej. Umiejętności tak potrzebne i doceniane w czasie zbrojnego konfliktu okazują się zupełnie zbędne w czasach pokoju. W związku z tym Tommy i Tuppence postanawiają założyć spółkę pod nazwą Młodych Łowców Przygód, zareklamować się w gazecie i zdobyć interesujące zlecenia, dzięki którym zarobią jakieś pieniądze i przetrwają w wielkim mieście. Przy realizacji tego brawurowego planu trochę niechcący i przypadkowo ładują się w całkiem poważną (ale dochodową) aferę szpiegowską i stają w szranki z tajemniczym przeciwnikiem znanym jako pan Brown. Nikt do końca nie wie, kto się kryje pod tym pseudonimem, jednak wszyscy są zgodni: jest to przebiegły geniusz zbrodni, który sieje postrach zarówno wśród swoich wrogów, jak i sojuszników. Zespól Młodych Łowców Przygód nie jeden raz znajduje się w niezłych opałach, czasem przychodzi im drżeć o własne życie, ale dzięki swojej pomysłowości, sprytowi, odwadze oraz odrobinie szczęścia doprowadzają do końca zadanie, przy realizacji którego polegli profesjonalni rządowi agenci: demaskują pana Browna, uwalniają legendarną Jane Finn, która była przypadkową kurierką dokumentu kompromitującego rząd Wielkiej Brytanii, wreszcie odzyskują ów tajemniczy i pożądany przez wszystkie strony konfliktu dokument.

Książka napisana dość lekko, sporo w niej przeróżnych zbiegów okoliczności i szczęśliwych trafów, historia z rodzaju mało prawdopodobnych, jednak przyznaję, że czytało się ją świetnie.

Po zakończeniu I wojny światowej para zdemobilizowanych młodych ludzi spotyka się niespodziewanie na ulicach Londynu i dyskutuje nad swoją przyszłością. A ta nie rysuje się w kolorowych barwach, bo wychodzi na to, że nikt do niczego nie potrzebuje byłego żołnierza oraz dawnej pomocy szpitalnej. Umiejętności tak potrzebne i doceniane w czasie zbrojnego konfliktu okazują się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W mojej opinii „Niespokojny człowiek” to ciężka lektura. Nie dość, że spora objętościowo, to trudno się ją czyta ze względu na mnóstwo nieistotnych (z perspektywy śledztwa) szczegółów.

Kurta Wallandera dopadła starość i to nie tylko w aspekcie wieku, ale przede wszystkim zestarzał się mentalnie. Więcej czasu poświęca rozliczeniom z przeszłością i powrotami do tego, co było niż teraźniejszością i ogarnianiem rzeczywistości wokół niego. I mam wrażenie, że dochodzenie, które prowadzi jest tylko tłem do pokazania jego rozterek i przejmującego strachu przed przemijaniem oraz śmiercią. Bo wprawdzie osobiście zaangażował się w próbę odnalezienia teściów swojej córki, a potem zrozumienia, co się kryje za ich tajemniczym zniknięciem, jednak wszystko to robi w swoim wolnym czasie i angażując do niego swoje prywatne kontakty. Do tego śledztwo prowadzone jest zrywami i pod wpływem nagłych przypływów energii. Koniec końców policjant odkrywa co stało za zniknięciem Håkana i Louise von Enke, jednak na ile jest to przekonywujące wyjaśnienie, to każdy musi ocenić indywidualnie. Mnie wydało się lekko naciągane, przede wszystkim biorąc pod uwagę upływ czasu. Chęć utrzymania tajemnic z czasów zimnej wojny wydaje mi się słabym pretekstem do jakiekolwiek zbrodni. Szczególnie, że pewne podejrzenia trudno byłoby udowodnić….

Trochę szkoda, że autor nie zaplanował happy endu dla swojego bohatera w postaci spokojnej starości. Niestety, Kurt Wallander nie będzie czerstwym staruszkiem, który otoczony wnukami (a może i w towarzystwie jakiejś kobiety) cieszy się jesienią życia.

W mojej opinii „Niespokojny człowiek” to ciężka lektura. Nie dość, że spora objętościowo, to trudno się ją czyta ze względu na mnóstwo nieistotnych (z perspektywy śledztwa) szczegółów.

Kurta Wallandera dopadła starość i to nie tylko w aspekcie wieku, ale przede wszystkim zestarzał się mentalnie. Więcej czasu poświęca rozliczeniom z przeszłością i powrotami do tego, co było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna powieść z udziałem Olivera von Bodenstein i Pią Sanders jest dobrą kontynuacją całej serii. Może nie wybitną, ale dobrze wymyśloną i rzetelnie napisaną.

Tym razem miejsca akcji związane są ściśle z niemieckim rynkiem wydawniczym (nie sądziłam, że to tak duży biznes, tak na marginesie) i osoby pracujące w tej branży to zarówno ofiary przestępstw, jak i podejrzani.

Kiedy zostaje zgłoszone zniknięcie byłej pracownicy jednego z wydawnictw policja rusza ze śledztwem, które przybiera na tempie gdy zostają znalezione zwłoki zaginionej. Szybko wychodzi na jaw, że kobieta słynęła z ciętego języka i umiejętności zrażania do siebie ludzi, jednak była fachowcem w swojej robocie, który z dnia na dzień został wyrzucony z pracy przez nowego szefa wydawnictwa. Zwolnienie znalazło finał w sądzie pracy, ale czy konflikt z pracodawcą był powodem jej śmierci? A może to była zemsta jednego z pisarzy, którego oskarżyła o plagiat i zniszczyła chłopu karierę? A może przyczyny należy szukać w odległej przeszłości i wydarzeniach sprzed lat?

Mnóstwo pytań, mało odpowiedzi (przynajmniej na początku), sporo różnych wątków i całe mnóstwo podejrzanych. Jednak krok po kroku nasz zespół śledczych odkrywa powiązania pomiędzy Odwiecznymi, czyli paczką przyjaciół z czasów ich młodości i prawdę o ich przyjaźni.

Fabuła interesująca, choć całościowy wydźwięk książki jest dość smutny. Wychodzi na to, że nie każda przyjaźń powinna być nazywana przyjaźnią i znając kogoś całe lata, niewiele możemy wiedzieć o drugim człowieku. Do tego życie prywatne Olivera cały czas leży w gruzach i pomimo wszelkich starań, nie może chłop wyjść na prostą. Nie ma w tym jego winy, ale jak to zauważyła Pia, ewidentnie lokuje on swoje uczucia w tym samym typie kobiet: wyrachowanych egocentryczek, które bez skrupułów go wykorzystują.

Mam nadzieję, że to nie koniec przygód niemieckich policjantów, bo chętnie sięgnę po ciąg dalszy.

Kolejna powieść z udziałem Olivera von Bodenstein i Pią Sanders jest dobrą kontynuacją całej serii. Może nie wybitną, ale dobrze wymyśloną i rzetelnie napisaną.

Tym razem miejsca akcji związane są ściśle z niemieckim rynkiem wydawniczym (nie sądziłam, że to tak duży biznes, tak na marginesie) i osoby pracujące w tej branży to zarówno ofiary przestępstw, jak i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zakładam, że zamiarem autora było zwrócenie uwagi czytelników na takie problemy jak mobbing, molestowanie seksualne, gwałty, hejt w internecie, seksbiznes, narkobiznes, czy zupełnie nierzeczywisty świat kreowany za pomocą mediów społecznościowych. Tak przyjemniej wnioskuję z przytaczanych statystyk, które otwierają każdy rozdział. I choć cel był słuszny, to moim zdaniem wykonanie nie wypaliło.

Przede wszystkim pan Moss stworzył bohaterkę, której żadną miarą polubić nie można i ciężko ją tak do końca nazwać ofiarą. W końcu kobieta dobrowolnie przystała do „stajni” zwykłego alfonsa (tyle, że bardziej luksusowych pań do towarzystwa niż proste tirówki), świadomie uczestniczyła w niszczeniu i skubaniu z kasy młodego i obiecującego sportowca oraz praktycznie na ochotnika zgłosiła się na wyjazd do Dubaju, by zarobić sporo kasy w charakterze dziwki bogatych szejków. Owszem, czytamy wielokrotnie, że robiła to wszystko niechętnie, ze wstrętem nawet i z ogromnymi wyrzutami sumienia już po wszystkim, ale prawda jest taka, że to niczego nie zmienia. Fakt pozostaje faktem: Aneta używa swojej urody do szybkiego zarobienia dużej kasy i z oporami, czy bez, łamie mnóstwo zasad, żeby tylko zarobić jak najwięcej i żyć maksymalnie luksusowo. A kiedy już dysponuje jakimiś środkami, to nie używa ich do tego, by zdobyć jakieś kwalifikacje, skończyć studia, rozkręcić swój własny biznes, czy zrobić cokolwiek, co pozwoli jej osiągnąć faktyczną niezależność (o której rzekomo marzy), tylko brnie dalej w kolejne patologie. Oczywiście, wielokrotnie przekonuje siebie samą i czytelników, że ciężko pracowała na swój sukces i zrobiła prawdziwą karierę, ale cała jej "kariera" nie ma nic wspólnego z osiągnięciami sensu stricte, ale byciem stuprocentową celebrytką, czyli upublicznianiem szczegółów (czasem zupełnie fałszywych) ze swojego życia. I kiedy ona zarabia niezłą kasę na prostytuowaniu się, a potem na byciu znaną z tego, że jest znaną, to wszystko jest ok. Trudności finansowe są do tego wystarczającym usprawiedliwieniem. Ale kiedy ludzie wokół niej za kasę sprzedają plotkarskim portalom jakieś wstydliwe sekrety z jej przeszłości, to są źli. Pomimo tego, że też bardzo (a może nawet bardziej) tych pieniędzy potrzebują.

Sorry, ale w moich oczach Aneta Herbik to wyrachowana hipokrytka, która kupczy swoim ciałem, a potem ma żal do świata, że ludzie nie widzą w niej niepokalanej Madonny, tylko zwykłą dziwkę, zawdzięczającą swoją pozycję w show-biznesie przyssaniem się do znanych mężczyzn.



Sama fabuła też średnio mi się spodobała, bo trochę za dużo w tej książce wszystkiego. Sporo wątków, które zostały potraktowane po łebkach. Do tego czytanie utrudniają liczne przeskoki w czasie. Aneta teraz, Aneta dwa lata temu, Aneta trzy miesiące później, Aneta pół roku wcześniej, etc. Trzeba naprawdę być skupionym, żeby się nie pogubić. Finalnie cała historia jakiej takiej kupy się trzyma i poszczególne części łączą się w całość, ale jeśli nie czyta się tego jednym ciągiem, tylko z jakimiś przerwami, to nie jest łatwo.

Autor z upodobaniem wielokrotnie opisuje sceny brutalnego seksu i gwałtów, co może się komuś podobać lub nie, mnie jednak najbardziej zdziwiło, że główna bohaterka po tych wszystkich przejściach nie potrzebowała pomocy lekarza. Nie wiem z jakiego materiału musiałaby być wykonana, żeby po tygodniach bicia, gwałcenia, znoszenia bolesnych tortur (co stało się jej udziałem w Dubaju) mieć jedynie urazy natury psychicznej, a zero fizycznych problemów. Mam wrażenie, że autor nie do końca przemyślał tę kwestię…

Zakładam, że zamiarem autora było zwrócenie uwagi czytelników na takie problemy jak mobbing, molestowanie seksualne, gwałty, hejt w internecie, seksbiznes, narkobiznes, czy zupełnie nierzeczywisty świat kreowany za pomocą mediów społecznościowych. Tak przyjemniej wnioskuję z przytaczanych statystyk, które otwierają każdy rozdział. I choć cel był słuszny, to moim zdaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To jest naprawdę długa noc dla stołecznej policji. Tyle co doprowadzono na przesłuchanie świadka w sprawie o morderstwo, a za moment wpływa doniesienie o gwałcie, by zaraz potem okazało się, że po mieście grasuje zabójca prostytutek. I wszystko to trzeba ogarnąć jak najszybciej, jak najskuteczniej, do tego bardzo małymi zasobami ludzkimi. Nadinspektor Suchecka robi, co może, by zapanować nad sytuacją, ale obecność Jakuba Mortki miejscami znacząco utrudnia jej robotę. Komisarz pojawił się na komendzie nie bez przyczyny i jest żywo zainteresowany zeznaniami świadka, który pozornie nie ma za wiele do powiedzenia. Tymczasem jednak zamiast „łamać” świadka, to Mortka zostaje zaangażowany w poszukiwania mordercy i pół nocy spędza na jeżdżeniu po mieście i „łączeniu kropek”.

Wydarzenia z dnia dzisiejszego przeplatane są wycinkami z przeszłości, które finalnie wiele wyjaśniają, ale przyznaję, że mogłyby być napisane kursywą, pogrubione, czy w jakiś inny sposób zaznaczone, żeby ułatwić życie czytelnikowi.

Całościowo oceniam książkę, jako dobrą, bo jak to u pana Chmielarza bywa, wszystko ułożyło się w jedną całość, miejscami nawet dość zaskakującą.

Sam Mortka trochę się postarzał, ale za bardzo nie zmądrzał. Krótko mówiąc, przespał swoje rodzicielstwo, nadal ma problemy z wyrażaniem uczuć i lepiej się dogaduje z prostytutkami, alfonsami i bandziorami niż z własną rodziną. Trochę to smutne w gruncie rzeczy. Znakomity policjant i dobry człowiek, okazał się fatalnym ojcem, za co przychodzi mu teraz płacić.

Jeśli już mam się czegoś doczepić, to brakło mi choćby jednego zdania wyjaśnienia, co się stało z Kochanem i jego rodziną.

Lektura na przyzwoitym poziomie.

To jest naprawdę długa noc dla stołecznej policji. Tyle co doprowadzono na przesłuchanie świadka w sprawie o morderstwo, a za moment wpływa doniesienie o gwałcie, by zaraz potem okazało się, że po mieście grasuje zabójca prostytutek. I wszystko to trzeba ogarnąć jak najszybciej, jak najskuteczniej, do tego bardzo małymi zasobami ludzkimi. Nadinspektor Suchecka robi, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powrót po latach do Fjällbacki zaliczam do udanych. Milo było „spotkać się” ze starymi znajomymi i poczytać, co tam dzisiaj u nich słychać.

Poza wątkami obyczajowymi, które autorce bardzo dobrze wychodzą, mamy też oczywiście wątek kryminalny. Jeden bardzo współczesny, drugi sprzed lat, jednak na koniec okazuje się, że istnieją pomiędzy nimi powiązania. Nowymi zbrodniami zajmuje się Patrick, wokół starego morderstwa krąży Erika i koniec końców drogi ich śledztw się przecinają, a brutalna prawda wychodzi na jaw.

Historia dobrze wymyślona i opisana, wszystko fajnie się spina i chociaż od któregoś momentu można domyślić się kto jest sprawcą, to nie miałabym żadnych zastrzeżeń, gdyby nie super pozytywne przedstawienie Loli i niemal absurdalne zachwyty nad wszystkim co robiła. Oczywiście rozumiem, że bycie osobą nienormatywną nie jest łatwe, a w latach 80-tych było to jeszcze trudniejsze, ale mimo wszystko przydałaby się odrobina refleksji też nad charakterem Loli. Nazywanie jej super opiekuńczym rodzicem, kiedy zostawiała kilkulatkę samą na całe godziny spędzane w pracy, to chyba lekka przesada. A romans z żonatym mężczyzną, to jest jednak… romans z żonatym mężczyzną. Może nie grozi za to kara więzienia, ale nie ma co znowu tego idealizować i usprawiedliwiać zdradę bliskiej przyjaciółki. Jak dla mnie autorka trochę za płytko potraktowała poważny temat i sprowadziła Lolę do egzotycznej ciekawostki w szarej rzeczywistości drugiej połowy XX wieku, zamiast potraktować ją jak człowieka, który ma zalety, ale nie jest również wolny od wad. A te niezależnie od płci, orientacji seksualnej, czy pochodzenia, powinny podlegać takim samym mechanizmom oceny.

Pomimo tego, książkę polecam , szczególnie wielbicielom sagi.

Powrót po latach do Fjällbacki zaliczam do udanych. Milo było „spotkać się” ze starymi znajomymi i poczytać, co tam dzisiaj u nich słychać.

Poza wątkami obyczajowymi, które autorce bardzo dobrze wychodzą, mamy też oczywiście wątek kryminalny. Jeden bardzo współczesny, drugi sprzed lat, jednak na koniec okazuje się, że istnieją pomiędzy nimi powiązania. Nowymi zbrodniami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Po pogrzebie” to kryminał w stylu Agathy Christie. Najpierw mamy podejrzenie, że zostało popełnione morderstwo, potem już bez wątpienia do morderstwa dochodzi i to dosyć brutalnego, a na koniec mamy bardzo wąskie grono podejrzanych, którzy mogli ową zbrodnię (czy nawet dwie) popełnić. I jak to u tej autorki bywa, sposobność mieli praktycznie wszyscy, motyw też jest jasny (bo możliwość odziedziczenia sporej kasy zawsze jest dobrym motywem) i prawdziwa trudność polega na odkryciu kto jest mordercą, a kto niewinnym człowiekiem. Do tak delikatnej roboty i koronkowego śledztwa, gdzie trzeba pilnie wszystkich słuchać i wyławiać z ich wypowiedzi pojedyncze niuanse, nadaje się tylko jeden człowiek: Herkules Poirot. Trochę śmieszny cudzoziemiec idealnie wykorzystuje ugruntowane w Brytyjczykach stereotypy o obcokrajowcach i udając, że niewiele rozumie z toczących się wokół niego rozmów, bezwstydnie przysłuchuje się każdemu słowu i jak zawsze wyciąga z tego słuszne wnioski. I tylko dzięki jego sprytowi i nieprzeciętnej inteligencji udaje się wykryć i ukarać sprawcę.

„Po pogrzebie” to kryminał w stylu Agathy Christie. Najpierw mamy podejrzenie, że zostało popełnione morderstwo, potem już bez wątpienia do morderstwa dochodzi i to dosyć brutalnego, a na koniec mamy bardzo wąskie grono podejrzanych, którzy mogli ową zbrodnię (czy nawet dwie) popełnić. I jak to u tej autorki bywa, sposobność mieli praktycznie wszyscy, motyw też jest jasny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rosemary Barton popełnia samobójstwo. Przynajmniej wszystko na to wskazywało i tak podsumowano dość spektakularną śmierć młodej kobiety. Spektakularną, bo umarła po wypiciu kieliszka zatrutego trucizną szampana w trakcie wystawnej kolacji w luksusowej restauracji Luxembourg.

Niestety w kilka miesięcy po tym wydarzeniu mąż zmarłej zaczyna dostawać anonimy, w których jakiś „ktoś” sugeruje, że jego żonę zamordowano i wdowiec zaczyna mieć wątpliwości. Podobne jak młodsza siostra Rosemary, Iris. Z perspektywy czasu i po znalezieniu listy rzekomej samobójczyni do jej kochanka, z którym planowała przyszłość, samobójstwo wydaje się mało prawdopodobne.

Jednak inną alternatywą dla oficjalnej wersji jest zabójstwo. A sprawcą mógłby być tylko i wyłącznie ktoś, kto siedział przy stoliku wraz z Rosemary. Grono potencjalnych sprawców jest więc bardzo wąskie, do tego szybko okazuje się, że każdy z nich miał motyw i na swój sposób jest zadowolony ze śmierci młodej kobiety. Łącznie z Iris, która po siostrze dziedziczy spory majątek i nieutulonym w żałobie wdowcem, który zdając sobie sprawę ze swobodnego stylu życia żony mógł zapragnąć zemsty.

Kiedy umiera kolejna osoba w dokładnie takich samych okolicznościach jak Rosemary, tym razem nie ma mowy o samobójstwie i rusza policyjne (i nie tylko) śledztwo.

Książka jest kryminałem, bez dwóch zdań, jednak jak wiele z pozycji Agathy Christie zawiera wątki obyczajowo- romantyczne. Tragedia, która dotknęła Bartonów okazuje się mieć zbawienny wpływ na niektórych bohaterów- pozwala im uświadomić sobie co jest dla nich najważniejsze i nazwać uczucia, z istnienia których nawet nie zdawali sobie sprawy. I przyznam się uczciwie, że te wątki spodobały mi się wcale nie mniej niż kryminalna intryga.

Rosemary Barton popełnia samobójstwo. Przynajmniej wszystko na to wskazywało i tak podsumowano dość spektakularną śmierć młodej kobiety. Spektakularną, bo umarła po wypiciu kieliszka zatrutego trucizną szampana w trakcie wystawnej kolacji w luksusowej restauracji Luxembourg.

Niestety w kilka miesięcy po tym wydarzeniu mąż zmarłej zaczyna dostawać anonimy, w których jakiś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Zagadka Błękitnego Ekspresu” to mieszanka kryminału, thrillera i w pewnym stopniu również romansu.

Po pierwsze więc mamy drogocenny naszyjnik z ogromnym i unikalnym rubinem, na który poluje kilku typów spod ciemnej gwiazdy oraz amerykańskiego milionera, który pod osłoną nocy nabywa kosztowną błyskotkę. Nie chcąc pamiętać, że do tej pory ta biżuteria przynosiła głównie pecha swoim właścicielom, postanawia obdarować nią swoja ukochaną córkę Ruth. Szybko okazuje się, że piękny naszyjnik nie przyniósł szczęścia bogatej jedynaczce, przyszłej spadkobierczyni milionowej fortuny swego ojca, lecz jednocześnie nieszczęśliwej kobiecie, żonie człowieka, który poślubił ją wyłącznie dla jej majątku. Ruth Kettering w trakcie podróży Błękitnym Ekspresem zostaje zamordowana, a jej kosztowności znikają bez śladu. Podejrzenia padają na kilka osób jednocześnie, bo nie wiadomo, czy chęć zagarnięcia klejnotów byłą przyczyną mordu (jeśli za wszystkim stoi szajka bandytów), czy młodą kobietę zamordowano z innych powodów, a kradzież miała tylko zmylić policję (w przypadku jeśli zabójcą jest mąż, który nie chciał dopuścić do rozwodu).

Zrozpaczony stratą córki milioner postanawia za wszelką cenę znaleźć winnego i zatrudnia do pomocy Herkulesa Poirot. Ten, choć niby już na emeryturze doskonale się orientuje w realiach francuskiego półświatka i wie za jakie sznurki pociągnąć, by zdobyć unikatowe informacje, do których nie mają dostępu zwykli śmiertelnicy. I właśnie ze względu na te tajne źródła i nie do końca jasne komunikaty czytelnik nie dostaje szansy na poprawne powiązanie ze sobą wszelkich faktów i wykrycia sprawcy. Oczywiście można mieć swoje podejrzenia, ale to nie to samo, co logiczny ciąg przyczynowo- skutkowy.

Inna sprawa, że moje podejrzenia się potwierdziły, a jak rzadko kiedy się zdarza, akurat bardzo tego nie chciałam, bo poczułam cień sympatii do mózgu całej intrygi… ☹

„Zagadka Błękitnego Ekspresu” to mieszanka kryminału, thrillera i w pewnym stopniu również romansu.

Po pierwsze więc mamy drogocenny naszyjnik z ogromnym i unikalnym rubinem, na który poluje kilku typów spod ciemnej gwiazdy oraz amerykańskiego milionera, który pod osłoną nocy nabywa kosztowną błyskotkę. Nie chcąc pamiętać, że do tej pory ta biżuteria przynosiła głównie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Luke Fitzwilliam po latach pracy w kolonii wraca do Anglii i już na początku pobytu w rodzinnym kraju przytrafia mu się zadziwiająca historia: w pociągu spotyka starszą panią, która ni mniej ni więcej opowiada mu o seryjnym mordercy grasującym w niewielkim miasteczku, w którym mieszka. Rzuca nazwiska kilku ofiar, do tego stwierdza, że wie kto jest kolejny „na celowniku” zbrodniarza. Luke nie traktuje całej opowieści zbyt poważnie i nawet zaczyna trochę współczuć pracownikom Scotland Yardu, do którego właśnie udaje się starsza pani, ale kiedy w gazetach natrafia na informację, że owa kobieta została potrącana przez samochód, który się nie zatrzymał i sprawcy nie znaleziono, a chwilę potem umiera człowiek, który miał być „następny w kolejce” postanawia przyjrzeć się z bliska mieszkańcom prowincjonalnego miasteczka.

Senna i sympatyczna miejscowość wydaje się być ostatnim miejscem na świecie, w którym mogłyby się wydarzyć krwawe zbrodnie, jednak prawda jest taka, że większość z nich została zakwalifikowana jako nieszczęśliwe wypadki, stąd nikomu nawet do głowy nie przychodzi, że kryje się za nimi cokolwiek więcej. Tyle tylko, że większość owych wypadków swobodnie mogłaby zostać zaaranżowana przez kogoś sprytnego i nikt by niczego nie podejrzewał. W końcu, jak to usłyszał w ciągu pamiętnej podróży pociągiem „morderstwo to nic trudnego, pod warunkiem, że nikt człowieka o nie nie podejrzewa”.

Podobnie jak w innych książkach Agathy Christie mamy bardzo wąskie grono potencjalnych podejrzanych, tyle że tym razem nie widać za bardzo powodów do zbrodni, a więc wytypowanie sprawcy jest ogromną trudnością. A znalezienie jakichkolwiek dowodów, to już zupełnie inna para kaloszy.

Książka może nie wybitna, ale przyzwoicie wymyślona i napisana.

Luke Fitzwilliam po latach pracy w kolonii wraca do Anglii i już na początku pobytu w rodzinnym kraju przytrafia mu się zadziwiająca historia: w pociągu spotyka starszą panią, która ni mniej ni więcej opowiada mu o seryjnym mordercy grasującym w niewielkim miasteczku, w którym mieszka. Rzuca nazwiska kilku ofiar, do tego stwierdza, że wie kto jest kolejny „na celowniku”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Tajemnica rezydencji Chimneys” to taka książka z gatunku płaszcza i szpady, tyle tylko, że w realiach dwudziestolecia międzywojennego. Czyli zamiast szpady mamy rewolwery, a w miejsce płaszczy i masek skrywających prawdziwe oblicza bohaterów, sfałszowane dokumenty tożsamości.

Historia zaczyna się wręcz banalnie: jeden przyjaciel prosi drugiego o przysługę, a mianowicie o dostarczenie do londyńskiego wydawcy rękopisu pamiętników polityka, który raczył pożegnać już się z tym światem. Facet za życia pociągał za wiele sznurków i maczał łapy w niejednej intrydze więc różni ludzie i organizacje są zainteresowani przejęciem przesyłki. Jedną z grup stanowią stronnicy kandydata do tronu bałkańskiego państewka, którego społeczeństwo raz już obaliło monarchię, lecz niezadowolone z rządów republikańskich szykuje się do kolejnej rewolucji. Jeśli jednak pamiętniki zwierają jakieś kompromitujące informacje na temat księcia Micheala Obolovitcha to może on się pożegnać z koroną, a jego brytyjscy przyjaciele z obiecaną koncesją na wydobycie ropy naftowej.

Większość zainteresowanych stron zjeżdża się do rezydencji Chimneys, by tam znaleźć jakiś kompromis. Niestety już pierwszej nocy dochodzi do morderstwa, potencjalnych sprawców jest co niemiara, za to tych, co mieli powód do posunięcia się do tak drastycznego kroku jest jak na lekarstwo (a przynajmniej wydaje się, że nie było ich w pobliżu miejsca zbrodni), zaś poza gościnnym lordem Caterhamem (który poniewczasie głęboko żałuje, że zgodził się na udzielenie gościny tej całej międzynarodowej zgrai), jego rodziną oraz inspektorem Battle, każdy ma jakąś tajemnicę do ukrycia, a mało kto okazuje się być tym, za kogo się podaje.

Pomimo trupa w tle, książka utrzymana jest w dość żartobliwym tonie, a jej bohaterowie mają lekki stosunek do życia i problemów, jakie stają na ich drodze. Z pewnością nie jest to wybitne arcydzieło, ale idealna lektura na zimowy wieczór.

„Tajemnica rezydencji Chimneys” to taka książka z gatunku płaszcza i szpady, tyle tylko, że w realiach dwudziestolecia międzywojennego. Czyli zamiast szpady mamy rewolwery, a w miejsce płaszczy i masek skrywających prawdziwe oblicza bohaterów, sfałszowane dokumenty tożsamości.

Historia zaczyna się wręcz banalnie: jeden przyjaciel prosi drugiego o przysługę, a mianowicie o...

więcej Pokaż mimo to