rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Mamy dla Mamy, tom I. Ciąża – jak się przygotować na życiową rewolucję? 1200 kobiet, Barbara Falenta oraz 1200 kobiet
Ocena 8,2
Mamy dla Mamy,... 1200 kobiet, Barbar...

Na półkach: , ,

Książka, która dużo mi w głowie rozjaśniła i pomogła trochę się odnaleźć w tym ciążowo-macierzyńskim świecie. Książka, dzięki której chyba przestałam się bać :)
Ponad 300 stron pełnych tekstu, porad i wyjaśnień, co z czym się je. Napisana przez inne mamy, które doskonale wiedzą, jak to było na początku - wszystko podane w pigułce dla przyszłej mamy w taki sposób, by nie złapała się nagle za głowę i nie krzyknęła "Nie dam rady!". Uporządkowana forma, prosta szata graficzna, sposób, w jaki jest wszystko napisane - tak bardzo przyjazny i dający poczucie zaufania - naprawdę polecam!
Po tej lekturze czuję się zdecydowanie spokojniej, gotowa stawić czoło tym wielkim zmianom. Polecam każdej przyszłej mamie (i tacie :))!

Książka, która dużo mi w głowie rozjaśniła i pomogła trochę się odnaleźć w tym ciążowo-macierzyńskim świecie. Książka, dzięki której chyba przestałam się bać :)
Ponad 300 stron pełnych tekstu, porad i wyjaśnień, co z czym się je. Napisana przez inne mamy, które doskonale wiedzą, jak to było na początku - wszystko podane w pigułce dla przyszłej mamy w taki sposób, by nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kilka lat. Tyle wołała mnie ta powieść (zbiór opowiadań, powinnam rzec) z półki, bym w końcu dojrzała, wzięła i przeczytała.
No i wpadłam w ten świat duszny, oniryczny, oszałamiający, przeciągnięty do granic, może czasem nawet przesadzony, ale wciąż - wyjątkowy. Schulz wciąga, pożera, przypomina te dziecięce dni, kiedy wszystko zdawało się niejako magiczne i dziwne, a zwykła chwila zdawała się rozciągać do nieskończoności (czemuż to więc dzieciństwo tak szybko przemyka?). Proza poetycka najwyższych lotów, choć - jak wspomniałam - ocierająca się o przesadę; czasem zbyt wiele i zbyt mocno, zbyt zawile i umyka, coś ucieka tracąc sens. Nie każdemu przypasuje, nie do każdego dotrze.

Kilka lat. Tyle wołała mnie ta powieść (zbiór opowiadań, powinnam rzec) z półki, bym w końcu dojrzała, wzięła i przeczytała.
No i wpadłam w ten świat duszny, oniryczny, oszałamiający, przeciągnięty do granic, może czasem nawet przesadzony, ale wciąż - wyjątkowy. Schulz wciąga, pożera, przypomina te dziecięce dni, kiedy wszystko zdawało się niejako magiczne i dziwne, a...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bestiariusz słowiański. Część pierwsza i druga Witold Vargas, Paweł Zych
Ocena 8,3
Bestiariusz sł... Witold Vargas, Pawe...

Na półkach: ,

Jestem zachwycona! Autorzy odwalili świetną robotę tworząc i wydając tę książkę, łącząc dwa tomy w jeden. Dostaliśmy ciężką, dość grubą książkę z cudownymi, grubymi kartkami i twardą oprawą. Coś pięknego.

Każda strona obdarzona jest ilustracją (niektórymi się zachwyciłam) oraz krótkim opisem poszczególnych demonów słowiańskich, zarówno tych polskich jak i sąsiedzkich; niektóre nazwy stworzeń są używane do dziś w trochę innych już kontekstach, jak chociażby buc, cholera, jędza czy licho ("Do licha!").

Myślę, że jest to świetna pozycja dla osób, które choć trochę interesują się naszymi słowiańskimi korzeniami, wszak legendy były istotnym elementem tamtejszego życia. Fani Wiedźmina też znajdą tu na pewno coś dla siebie... :)
Tak czy siak polecam, pozycja zdecydowanie ciekawa, a i na półce ładnie się prezentuje.

Jestem zachwycona! Autorzy odwalili świetną robotę tworząc i wydając tę książkę, łącząc dwa tomy w jeden. Dostaliśmy ciężką, dość grubą książkę z cudownymi, grubymi kartkami i twardą oprawą. Coś pięknego.

Każda strona obdarzona jest ilustracją (niektórymi się zachwyciłam) oraz krótkim opisem poszczególnych demonów słowiańskich, zarówno tych polskich jak i sąsiedzkich;...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Przestaliśmy się ze sobą kontaktować, żyjemy w swoich bezpiecznych, ciepłych kanionach, bojąc się wychylić nos na zewnątrz. (...) I chociaż wiadomo, że wystarczy przejść las albo górę i w kolejnej dolinie żyją inni ludzie, to niewielu starcza na to odwagi. Mikrowyprawy są jak pomost łączący te światy. (...) Pójdziesz do pracy inną drogą niż zawsze, nie spędzisz weekendu przed telewizorem, ale poza miastem (...). W jednej chwili świat eksploduje: okaże się, że takich kanionów jak twój są miliony, a nawet, że istnieją ludzie, którzy nie żyją w taki sam sposób, na dnie rowu, tylko biegają wolno, zaglądając to tu, to tam, czerpiąc z życia pełnymi garściami."

Przyznam szczerze, że książka zrobiła na mnie niemałe wrażenie i otworzyła mi oczy. Osiedliśmy w betonowych blokach, zapomnieliśmy, że tak naprawdę to my należymy do natury, a nie natura do nas. Autor pisze jeszcze "mikrowyprawy są jak medytacje. Stwarzają przestrzeń na to, żeby pojawiły się pytania, które zwykle od siebie odsuwamy: o sens życia, o to, czy jestem szczęśliwy, czy samemu ze sobą jest mi dobrze." I ja się z tym w pełni zgadzam.

Autor umieścił w książce liczne mikrowyprawy, które sam sobie zorganizował, niektóre z nich dostępne dla każdego przy małym nakładzie pieniędzy, trzeba tylko ruszyć tyłek. Inne - już bardziej wymagające dla zwykłego "zjadacza chleba", bardziej hardcorowe, ale zawsze można coś dla siebie znaleźć.

Wiecie, zawsze miałam w sobie coś takiego, poczucie, że muszę coś zrobić, wyjechać; uwielbiam wyjść z domu i iść przed siebie, wsiąść w pociąg i dokądś pojechać. Ale zamiast tego zdusiłam w sobie to uczucie, osiadłam na miejscu i moje życie ograniczyło się do praca - dom - praca. I nadszedł taki moment, że zaczęłam się dusić. Męczyłam się ze sobą, ze swoim życiem, męczyły mnie ściany wokół i mój własny kanion, o którym wspomina autor. I coś pękło, a ta książka chyba jest takim motywatorem, który każe COŚ robić. Nieważne co, po prostu wyjść z domu i iść, oglądać Perseidy poza miastem, spędzić noc w hamaku na działce czy dzień w lesie. Niby każdy wie, że natura uspokaja, leczy i koi, ale jakby większość z nas o tym zapomniała.

I uświadomiłam sobie, dzięki tej książce, że nie trzeba wydawać milionów i wyjeżdżać do dalekich krajów. Równie fascynującą i egzotyczną przygodę możemy przeżyć tutaj, w naszej pięknej Polsce, nawet kilka kilometrów od naszego miejsca zamieszkania.
Nie gwarantuję, że i na was ta książka wywrze takie wrażenie, prawdopodobnie nie. To nie jest poradnik, który powie nam "zrób tak i tak". Właściwie to luźny zbiór przygód Łukasza, wywiadów z różnymi osobami i poradami, jak się na takie mikrowyprawy przygotować. Kilka z nich zaznaczyłam "do zrobienia", dalej będę szukać na własną rękę.

Najważniejsze to wyjść ze swojej strefy komfortu (ostatnio modne określenie) i zrobić coś trochę innego, zboczyć z drogi, którą sami sobie udeptaliśmy i przekonać się, że to wcale takie straszne nie jest.

"Przestaliśmy się ze sobą kontaktować, żyjemy w swoich bezpiecznych, ciepłych kanionach, bojąc się wychylić nos na zewnątrz. (...) I chociaż wiadomo, że wystarczy przejść las albo górę i w kolejnej dolinie żyją inni ludzie, to niewielu starcza na to odwagi. Mikrowyprawy są jak pomost łączący te światy. (...) Pójdziesz do pracy inną drogą niż zawsze, nie spędzisz weekendu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pan Redaktor Wojciech Mann. Chyba nie ma w Polsce osoby, która choć trochę interesuje się muzyką i nie kojarzy Pana Wojtka, choćby z telewizji, z Szansy na sukces. Pana Wojtka wręcz nie da się nie lubić, jego skromność, ale zarazem cięty i inteligentny żart - uwielbiam. Dziś nie wyobrażam sobie piątkowego i niedzielnego poranka w Trójce bez Pana Manna. Prócz swojej własnej osoby, serwuje również świetną muzykę.

Pan Wojtek w swojej książce opowiada o swojej "muzycznej" młodości - jak zaczynał, dlaczego nie został tym saksofonistą, jak wtedy zdobywało się muzykę i z jakimi zagranicznymi muzykami imprezował, no i przede wszystkim - opisuje swój redaktorski rozwój.
Przyznaję - nie znam czasów, o których Pan Wojtek pisze w swojej książek, urodziłam się w latach 90' i wszystko zawsze było dla mnie dostępne. Tym bardziej ciekawe było dla mnie to, jak wtedy funkcjonował przemysł muzyczny w naszym kraju i że wcale tak łatwo nie było. Mimo to słowo "niemożliwe" schodziło na dalszy plan.
Ta książka to jedna wielka ciekawostka, zwłaszcza dla młodszych osób, które chcą się dowiedzieć czegoś więcej, i o Panu Wojtku, i o muzyce, która w rock and rollowym serduchu pana redaktora gra do dziś :) Czyta się szybko i przyjemnie, książka idealna na jeden wieczór, ja pochłonęłam i chciałabym więcej. Polecam!

Pan Redaktor Wojciech Mann. Chyba nie ma w Polsce osoby, która choć trochę interesuje się muzyką i nie kojarzy Pana Wojtka, choćby z telewizji, z Szansy na sukces. Pana Wojtka wręcz nie da się nie lubić, jego skromność, ale zarazem cięty i inteligentny żart - uwielbiam. Dziś nie wyobrażam sobie piątkowego i niedzielnego poranka w Trójce bez Pana Manna. Prócz swojej własnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mała Lukrecja pyta - dlaczego wujkowi brzydko pachnie z buzi, a tata Krzysia ma zęby łaciate jak krówka? No a ta pani sklepowa i jej zęby dziurawe jak ser szwajcarski? I co to jest próchnica i dlaczego mycie zębów jest takie ważne? I co zrobić, żeby nie mieć zębów jak tata Krzysia?

Książka cudownie wydana z pięknymi, ale i nieco dosadnymi ilustracjami. Mimo że skierowana do dzieci, to jestem pewna, że i niejeden dorosły coś z niej wyniesie.
Polecam każdemu - dużemu, a zwłaszcza małemu, bo wiecie... nikt nie chce mieć zębów jak tata Krzysia.

Mała Lukrecja pyta - dlaczego wujkowi brzydko pachnie z buzi, a tata Krzysia ma zęby łaciate jak krówka? No a ta pani sklepowa i jej zęby dziurawe jak ser szwajcarski? I co to jest próchnica i dlaczego mycie zębów jest takie ważne? I co zrobić, żeby nie mieć zębów jak tata Krzysia?

Książka cudownie wydana z pięknymi, ale i nieco dosadnymi ilustracjami. Mimo że skierowana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To idealny przykład książki, która jest "tak zła, że aż dobra". Brak w niej jakiejkolwiek logiki, rządzi tutaj chaos, nie wiadomo o co chodzi, ale można się nieźle pośmiać, czytając o wywarze z krwi jeża i ryjówki, który trzeba wypić nago przy pełni księżyca :D Wątki pourywane, głównych bohaterów jest kilka, a autor sam chyba nie miał na tę książkę pomysłu.
Świetna pozycja, żeby na chwilę odpocząć od tych wszystkich poważnych książek i przeczytać coś mniej ambitnego.

To idealny przykład książki, która jest "tak zła, że aż dobra". Brak w niej jakiejkolwiek logiki, rządzi tutaj chaos, nie wiadomo o co chodzi, ale można się nieźle pośmiać, czytając o wywarze z krwi jeża i ryjówki, który trzeba wypić nago przy pełni księżyca :D Wątki pourywane, głównych bohaterów jest kilka, a autor sam chyba nie miał na tę książkę pomysłu.
Świetna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przystępny, ładnie wydany zbiór różnych kultur i wierzeń, nawet tych mniej znanych, chociażby Karaiby. Większość w wielkim skrócie, ale to jeszcze bardziej zachęca do wgłębienia się w poszczególne mitologie. Bardzo dużo zdjęć, opisów, każdy rozdział rozpoczyna krótkie, historyczne wprowadzenie. Dobra książka dla początkujących :)

Przystępny, ładnie wydany zbiór różnych kultur i wierzeń, nawet tych mniej znanych, chociażby Karaiby. Większość w wielkim skrócie, ale to jeszcze bardziej zachęca do wgłębienia się w poszczególne mitologie. Bardzo dużo zdjęć, opisów, każdy rozdział rozpoczyna krótkie, historyczne wprowadzenie. Dobra książka dla początkujących :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ja, jako zaszczurzona, nie mogłam nie mieć tej książki w swojej kolekcji. Ciężko mi ją ocenić, bo temat znam od podszewki i widzę kilka zgrzytów, ale staram się jednak na tym nie skupiać.

Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to to, jak pięknie ta książka została wydana! Twarda okładka z przepiękną, uroczą grafiką (na żywo jeszcze lepsza niż na zdjęciu!). W środku również znajdziemy zabawne rysunki i dosłownie szczury i szczurze łapcie wylewające się z prawie każdej strony. Czcionka trochę duża, na początku ciężko było mi się do niej przyzwyczaić, ale im dalej byłam, tym mniej to zauważałam. Mimo że książka ma 222 strony, to czyta się bardzo szybko, taka na jeden dzień.

Treść - zabawna, właśnie taka, jakie są szczury :) Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, a może i nawet osoby, które do tej pory nie miały styczności z tymi zwierzakami lub miały o nich negatywne zdanie - zmienią swoje poglądy o nich choć troszeczkę.

Polecam każdemu. Bo szczury to naprawdę nie tylko obrzydliwy ogon (ten ogon właśnie jest najcudowniejszy, choć czasem wymaczany w sikach...) i kanały. To wspaniałe, domowe zwierzaki, które są nie mniej inteligentne od psów czy kotów.

Ja, jako zaszczurzona, nie mogłam nie mieć tej książki w swojej kolekcji. Ciężko mi ją ocenić, bo temat znam od podszewki i widzę kilka zgrzytów, ale staram się jednak na tym nie skupiać.

Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to to, jak pięknie ta książka została wydana! Twarda okładka z przepiękną, uroczą grafiką (na żywo jeszcze lepsza niż na zdjęciu!). W środku również...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia jest całkiem zwyczajna - główną bohaterką jest Olimpia, której urodziwości nie dostrzega żaden przedstawiciel płci brzydkiej, aż do czasu, gdy zmuszona jest pójść na bal z uczelnianym playboyem, Robertem. W tym momencie odbywa się przemiana brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia i wspomniany wyżej pan pada do jej stóp. Późniejsze komplikacje jednak przerywają sielankę, jaka wytworzyła się pomiędzy tą dwójką bohaterów...

Postaci zostały dobrze wykreowane (bardzo polubiłam mamę Olimpii), dialogi niewymuszone i naturalne. Jednak na początku niedostępna i ciężko stąpająca po ziemi Olimpia nagle przeistacza się w rozhisteryzowane dziewczę i myślę, że to była zbyt gwałtowna zmiana. To samo tyczy się Roberta gdzieś na końcu książki.
Jednak są zgrzyty. Oj, są. Przerywanie wątków to nie jest coś, co lubię, miałam wrażenie, jakoby autorka spieszyła się dokądś albo po prostu zapomniała poprowadzić niektóre sprawy dalej, do końca. Co się stało z wprowadzonym na początku ojcem Roberta? Dlaczego nagle zniknął? A matka chłopaka? Dlaczego jej postać została z książki wyrzucona, a jej spotkanie z Olimpią nie zostało opisane, a wydawało się dość ważnym momentem?

Momentami fabuła za szybko pędziła do przodu nie dając czasu na zastanowienie się, ale i były momenty przyjemne, które wszystko nadrabiały. Autorka wprawdzie nie napisała niczego odkrywczego, nie znalazłam tutaj ochów i achów, ale jednak mamy dość dobrze poprowadzoną historię, którą czyta się po prostu przyjemnie. Jak na romansowy debiut myślę, że wyszło dobrze, ale mam też nadzieję, że następna książka z tego gatunku będzie napisana spokojniej :)
Polecam każdej fance romansów, myślę, że każdy w książce odnajdzie coś dla siebie.

Historia jest całkiem zwyczajna - główną bohaterką jest Olimpia, której urodziwości nie dostrzega żaden przedstawiciel płci brzydkiej, aż do czasu, gdy zmuszona jest pójść na bal z uczelnianym playboyem, Robertem. W tym momencie odbywa się przemiana brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia i wspomniany wyżej pan pada do jej stóp. Późniejsze komplikacje jednak przerywają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czujesz, że w jakiś sposób odstajesz od reszty społeczeństwa? Że nie radzisz sobie tak świetnie wśród ludzi, w przeciwieństwie do całej masy osób, dla których imprezy mogłyby trwać tygodniami? Że zwykła rozmowa przez telefon sprawia, że masz ochotę zapaść się pod ziemię? Jeśli tak, myślę, że ten poradnik będzie dla ciebie idealną pozycją.

Ja ów poradnik (a zaznaczyć muszę, że takowych prawie nie czytam) potraktowałam jako ciekawostkę, bo ze swoim introwertyzmem nauczyłam się żyć już jakiś czas temu, ale według mojej obserwacji wciąż jest mnóstwo osób, które nie wiedzą, kim tak naprawdę są. Mówią "fobia społeczna", "nieśmiałość", ale czy na pewno? Myślę, że ta książka to świetna pozycja, by rozwiać wszelkie wątpliwości i nauczyć się żyć z samym sobą.
Autorka poświęca aż 308 stron na przekonanie niedowiarków, że introwertyzm istnieje i ma się świetnie! Może nie jesteśmy pozornie tak rozrywkowi jak ekstrawertycy, może rozmowa nie zawsze nam idzie gładko i wydajemy się zamknięci, ale wciąż jesteśmy wartościowi i myślę, że warto nas poznać :)

Książka przyda się również ekstrawertykom, którzy często nie potrafią zrozumieć zachowania introwertyków i niesłusznie negatywnie ich oceniają. Polecam! :)

Czujesz, że w jakiś sposób odstajesz od reszty społeczeństwa? Że nie radzisz sobie tak świetnie wśród ludzi, w przeciwieństwie do całej masy osób, dla których imprezy mogłyby trwać tygodniami? Że zwykła rozmowa przez telefon sprawia, że masz ochotę zapaść się pod ziemię? Jeśli tak, myślę, że ten poradnik będzie dla ciebie idealną pozycją.

Ja ów poradnik (a zaznaczyć muszę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na pewno niektórzy z was borykali się w jakimś momencie swojego życia z poczuciem samotności, izolacji, niedopasowania do świata zewnętrznego. Ale czy ktokolwiek pomyślał, by te uczucia przedstawić za pomocą matematyki? I czy ktoś by podejrzewał, jak trafna to by była metafora obezwładniającej samotności?

To smutna, przejmująca historia o dwójce bohaterów, którym nigdy nie było dane być razem. Nigdy nie mieli stworzyć szczęśliwego związku, ponieważ przeżycia z dzieciństwa, złe decyzje i późniejsze tego skutki nie pozwalają zaznać im choć odrobiny ciepła. Zdaje się, że bohaterowie świadomie od tego uciekają, sami siebie skazują na los cierpiętników i wierzą, że to właśnie ich przeznaczenie. Powstaje błędne koło, z którego nigdy się nie wyrwą i zawsze będą już tkwić w swym psychicznym jak i fizycznym kalectwie. Ta książka nie jest radosna, na próżno szukać pozytywnych cech bohaterów.

Nie szukajcie tutaj szczęścia, nie oczekujcie, że cokolwiek dobrze się skończy. Raz zaakceptowana samotność zostaje z człowiekiem na zawsze i z czasem wnika coraz głębiej w jego życie.

Na pewno niektórzy z was borykali się w jakimś momencie swojego życia z poczuciem samotności, izolacji, niedopasowania do świata zewnętrznego. Ale czy ktokolwiek pomyślał, by te uczucia przedstawić za pomocą matematyki? I czy ktoś by podejrzewał, jak trafna to by była metafora obezwładniającej samotności?

To smutna, przejmująca historia o dwójce bohaterów, którym nigdy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zachęcona licznymi, pozytywnymi opiniami o tej książce oraz sporą promocją na ebooka, stwierdziłam - co mi szkodzi? Tak, znów zarwałam noc, znów nie mogłam się oderwać, jak to zazwyczaj u mnie bywa przy tego typu literaturze. Ale...

No właśnie. Ale. Nie jest to literatura najwyższych lotów, nawet jak na ten gatunek, długie to okropnie, a przez całą książkę obserwowałam tylko, jak główni bohaterowie naprzemiennie żrą się i kochają. Główny bohater, Hardin, ma ewidentne problemy emocjonalne (rozdwojenie jaźni?), które zazwyczaj leczy się u specjalisty. Raz Tessa jest najcudowniejsza na świecie, a sekundę potem ma ochotę ją najchętniej wywalić ze swojego życia, a następnie czuje się skrzywdzony i opuszczony. Gdzie tu jest sens? Po co to? Za dużo tego było w tej książce, aż do przesady... A Tess chyba lubi być krzywdzona, bo ja takiego faceta już bym dawno kopnęła w tyłek.

Dobrze mi się czytało, ale jednak oczekiwałam więcej po takich zachwytach i promocji. No cóż. Ale i tak polecam :)

Zachęcona licznymi, pozytywnymi opiniami o tej książce oraz sporą promocją na ebooka, stwierdziłam - co mi szkodzi? Tak, znów zarwałam noc, znów nie mogłam się oderwać, jak to zazwyczaj u mnie bywa przy tego typu literaturze. Ale...

No właśnie. Ale. Nie jest to literatura najwyższych lotów, nawet jak na ten gatunek, długie to okropnie, a przez całą książkę obserwowałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pamiętam, że tę książkę znalazłam w zbiorach mamy jako dziecko. I pamiętam też, że kilkukrotnie do tej książki wracałam, bo mnie ona fascynowała. Potem o niej zapomniałam, aż przypadkiem po latach odnalazłam ją gdzieś głęboko w szafie i miłe wspomnienia wróciły. Fajna pozycja dla dzieci, uczy, że osób niepełnosprawnych unikać nie trzeba i wcale nie są dziwakami z innej planety. Być może u mnie po części historia ukształtowała postrzeganie takich osób.
Polecam, mimo że okładka może trochę odpychać to zawartość jest naprawdę wartościowa.

Pamiętam, że tę książkę znalazłam w zbiorach mamy jako dziecko. I pamiętam też, że kilkukrotnie do tej książki wracałam, bo mnie ona fascynowała. Potem o niej zapomniałam, aż przypadkiem po latach odnalazłam ją gdzieś głęboko w szafie i miłe wspomnienia wróciły. Fajna pozycja dla dzieci, uczy, że osób niepełnosprawnych unikać nie trzeba i wcale nie są dziwakami z innej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To już ostatnia, szósta część serii "On Dublin Street". Wciągnęła mnie na tyle, że byłam gotowa zarwać całą noc, ale powiedziałam sobie: "nie, głupia, rano wstajesz do pracy!". Więc pospałam chwilę, a gdy się obudziłam, chciałam czytać dalej. Przyznaję, tęskniłam za całą serią, jako że poprzedni tom skończyłam czytać kilka miesięcy temu.

Ta część jest zdecydowanie lepsza niż poprzednia, chyba głównie dzięki postaci Mai, która nadała tej książce trochę życia. Pani Samantha Young znów pozwoliła mi porwać się w świat idealnych mężczyzn, idealnych kobiet i wielkich pieniędzy. No i seksu. A tego, jak zwykle, jest wystarczająco.
Główni bohaterowie są nakreśleni standardowo, jak na ten gatunek "wypada", ale już chyba przestałam na to zwracać uwagę. Fabuła również nie jest jakaś imponująca; jak zwykle mega wow przystojny, umięśniony mężczyzna i piękna, ale nieświadoma swej urody, kobieta poznają się, standardowo mężczyzna lawiruje wśród kobiet, ale jak tylko poznaje naszą bohaterkę, staje się potulny w tej kwestii jak baranek. Chyba nigdy mi się to nie znudzi :)

Ale, niestety, autorka znów zrobiła to, co przeszkadzało mi w piątej części. Zbyt wielka liczba postaci, zbyt wiele osób przewijających się w rozdziałach... W końcu zaczęło mnie to przytłaczać, a do teraz nie wiem, które dziecko jest czyje. Uważam, że gdyby autorka pozostała na zaledwie paru pobocznych postaciach-przyjaciołach (Cole i Shannon + przyjaciele Grace), to byłoby idealnie. A tak tworzy się takie... totalne szaleństwo i człowiek się zwyczajnie gubi.

Mimo to czyta się bardzo dobrze i uważam to za dobre zakończenie serii.

To już ostatnia, szósta część serii "On Dublin Street". Wciągnęła mnie na tyle, że byłam gotowa zarwać całą noc, ale powiedziałam sobie: "nie, głupia, rano wstajesz do pracy!". Więc pospałam chwilę, a gdy się obudziłam, chciałam czytać dalej. Przyznaję, tęskniłam za całą serią, jako że poprzedni tom skończyłam czytać kilka miesięcy temu.

Ta część jest zdecydowanie lepsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sama nie wiem. Nie byłam przekonana do czytania tej samej historii z tej drugiej perspektywy, ale jakoś się przemogłam ze względu na wysoką ocenę... i chyba mi się aż tak nie podobało jak poprzednia część.

Cam wydał mi się takim bezmózgim chłopczykiem, który przeżył coś tam w przeszłości, ale tak naprawdę brak mu własnych przemyśleń i jakichś uczuć, i który myśli tylko dolną częścią ciała. Wersja Avery zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu.
Nie jestem też fanką książek, które gdzieś na dalekim planie mają emocje bohaterów, a głównie opisują każdą czynność wykonaną przez bohatera.
I znów polskie, chyba problematyczne tłumaczenie - nagminnie pojawiające się określenie "zasznurować usta", które nijak ma się do tego, co się dzieje w książce. Nie mam pojęcia, co to znaczy, na przykład "Ollie zasznurował usta", po czym coś tam powiedział. Przecież, według słownika, "zasznurować usta" to nie móc nic powiedzieć!

No ale pomijając to dziwaczne tłumaczenie i masę literówek (w pierwszym tomie było ich aż do przesady), nie podobało mi się. Lubię, kiedy autor skupia się na emocjach, a nie tylko kolejnych wykonywanych czynnościach. Zabrakło mi tego, co było w pierwszym tomie.
Wynudziłam się okropnie.

Sama nie wiem. Nie byłam przekonana do czytania tej samej historii z tej drugiej perspektywy, ale jakoś się przemogłam ze względu na wysoką ocenę... i chyba mi się aż tak nie podobało jak poprzednia część.

Cam wydał mi się takim bezmózgim chłopczykiem, który przeżył coś tam w przeszłości, ale tak naprawdę brak mu własnych przemyśleń i jakichś uczuć, i który myśli tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie lubię stylu pani Agnieszki. Im dalej jestem w fabule, tym mniej mi on przeszkadza, ale nie ukrywam, że czytałoby mi się to o wiele lepiej, gdyby pisała nieco bardziej dojrzale. To moja druga styczność z twórczością autorki i jak w "Brudnym świecie" aż tak mi to nie przeszkadzało i potrafiłam się wczuć w fabułę, tak tutaj nie mogłam tego przeboleć.

Mamy tutaj złego do szpiku kości skinheada, dla którego nie ma (teoretycznie) już ratunku i mamy też młodą dziewczynę z dobrego domu, która zakochuje się z wzajemnością w owym chłopaku, którego to też ogarnia cudowne uzdrowienie i przechodzi na dobrą stronę. Pomijam kwestię dialogów, bo te są dla mnie sztuczne i po prostu nudne. Tak jakby bohaterowie na siłę ze sobą rozmawiali w przerwach od seksu. Po drodze mamy kilka przeciwności, z którymi bohaterowie tradycyjnie sobie radzą, a na końcu jest boom, kulminacja, ten moment, kiedy wszyscy powinni płakać.
Żałuję tylko, że proces przemiany Aleksa nie był przedstawiony trochę bardziej dogłębnie. W ogóle brakowało mi w tej książce jako takiej psychologii bohaterów... A być może jestem za bardzo wymagająca, być może to wszystko było, a ja tego nie zauważyłam właśnie przez styl autorki. Momentami czułam się, jakbym czytała pierwsze, lepsze blogowe opowiadanie, ale naprawdę nie chcę nikogo zniechęcać.

Uważam, że książka zadowoli każdego fana tego nurtu, ja chyba zwyczajnie oczekuję czegoś więcej. Mimo wszystko polecam. Wiem, że wielu osobom na pewno to się spodoba, sądząc po innych opiniach.

Nie lubię stylu pani Agnieszki. Im dalej jestem w fabule, tym mniej mi on przeszkadza, ale nie ukrywam, że czytałoby mi się to o wiele lepiej, gdyby pisała nieco bardziej dojrzale. To moja druga styczność z twórczością autorki i jak w "Brudnym świecie" aż tak mi to nie przeszkadzało i potrafiłam się wczuć w fabułę, tak tutaj nie mogłam tego przeboleć.

Mamy tutaj złego do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mimo że styl, który obrała autorka był czasami dość irytujący (czułam się, jakby chciała ze mnie zrobić nieuświadomioną idiotkę), to ta książka jest świetną podstawą do zagłębienia się w temat oszustw, jakimi karmią nas koncerny i media. Nie tylko na temat jedzenia (ech, ten nieszczęsny syrop glukozowo-fruktozowy i glutaminian sodu...), ale też między innymi o kremach z filtrem do opalania i suplementach diety. Wynalazłam kilka dla mnie nowych rzeczy, w które z pewnością się bardziej zagłębię, a każdemu, kto chciałby się dowiedzieć, dlaczego jedzenie sklepowego mięsa i nie zwracanie uwagi na skład produktów jest złe - polecam!

Jest to jednak poniekąd smutna książka, bo sami, z pełną świadomością (a może i nie) się otruwamy. Bo tak naprawdę mamy wybór, ale wolimy iść na łatwiznę i ślepo wierzyć reklamom, co niekoniecznie wychodzi nam na dobre.

Mimo że styl, który obrała autorka był czasami dość irytujący (czułam się, jakby chciała ze mnie zrobić nieuświadomioną idiotkę), to ta książka jest świetną podstawą do zagłębienia się w temat oszustw, jakimi karmią nas koncerny i media. Nie tylko na temat jedzenia (ech, ten nieszczęsny syrop glukozowo-fruktozowy i glutaminian sodu...), ale też między innymi o kremach z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Chyba za mocno zasugerowałam się filmem, bo oczekiwałam zupełnie czegoś innego. Książka bardzo króciutka, cieszyłam się jak ją skończyłam, bo jedyne zdatne do czytania to były ostatnie strony, gdzie Allie i Noah byli już parą staruszków. Dopiero wtedy dostrzegłam, ledwo ale jednak, jakiekolwiek emocje. Bo, niestety, odniosłam wrażenie, że bohaterzy są totalnie bezpłciowi, ich wypowiedzi są utrzymane w tym samym tonie (trochę za bardzo filozoficzne i górnolotne) i wszystko to takie nienaturalne.

Nie podobało mi się to. To była moja pierwsza styczność z panem Sparksem i prawdopodobnie ostatnia.

Chyba za mocno zasugerowałam się filmem, bo oczekiwałam zupełnie czegoś innego. Książka bardzo króciutka, cieszyłam się jak ją skończyłam, bo jedyne zdatne do czytania to były ostatnie strony, gdzie Allie i Noah byli już parą staruszków. Dopiero wtedy dostrzegłam, ledwo ale jednak, jakiekolwiek emocje. Bo, niestety, odniosłam wrażenie, że bohaterzy są totalnie bezpłciowi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miasteczko Ostatnich Westchnień jest miejscem, gdzie trafiają zwierzęta po śmierci. Ale tylko te, które za życia doznały krzywdy ze strony ludzi. Mimo że książka jest określona jako "literatura dziecięca", to z pewnością nią nie jest, bo wspomniane zwierzęta mają za sobą trudne życie, wypełnione cierpieniem i walką o życie. Bo w tej książce to człowiek jest potworem, to człowiek, nie zwierzę, zabija. Czy to dla rozrywki czy w celach konsumpcyjnych - nieistotne. Grzegorz Gortat przypomina, że czworonogi również mają uczucia i rozum, nie mniejszy od nas.

Powieść (króciutka, bo tylko koło 160 stron dużym drukiem), dzieli się jakby na dwie części - pierwsza zaczyna się w Miasteczku, w którym dwa szczury odnajdują ludzkie dziecię - rzecz niezwykła, bo w tym miejscu nie ma miejsca dla tych potworów. Poprzez naradę mieszkańcy decydują się człowieka zostawić i wychować, co niekoniecznie wychodzi na dobre dla jednego z mieszkańców - pitbulla Rabena, kiedy to ten młody człowiek próbuje odkryć swoją własną tożsamość.
I tutaj się zaczyna druga część, kiedy dwoje bohaterów przepływa przez Rzekę oddzielającą miasteczko od ludzkiego świata. Moim zdaniem nieco bardziej makabryczna część książki i momentami budząca we mnie odrazę w stosunku do gatunku ludzkiego.

Powieść poleciłabym nieco bardziej starszym czytelnikom :)

Miasteczko Ostatnich Westchnień jest miejscem, gdzie trafiają zwierzęta po śmierci. Ale tylko te, które za życia doznały krzywdy ze strony ludzi. Mimo że książka jest określona jako "literatura dziecięca", to z pewnością nią nie jest, bo wspomniane zwierzęta mają za sobą trudne życie, wypełnione cierpieniem i walką o życie. Bo w tej książce to człowiek jest potworem, to...

więcej Pokaż mimo to