Za głosem serca Monika Gut-Bartosiak 6,3
ocenił(a) na 66 lata temu Kto jest tu ze mną dłużej i uważnie śledzi nowe recenzje, ten z pewnością wie, że uwielbiam, wprost kocham książki, które należą do gatunku Young/New Adult. Wszystkie historie, których akcja rozgrywa się za czasów studiów, a w dodatku skupiają się bardziej lub mniej wokół wątku miłosnego, na 99% zostaną przeze mnie przeczytane :D Dlatego właśnie po zapoznaniu się z opisem, który sugeruje podany wyżej gatunek, zapragnęłam sięgnąć po „Za głosem serca”. Spodziewałam się przyjemnej, acz niezobowiązującej lektury na wieczór, czy dwa. Oczekiwania, oczekiwaniami, a jak się one mają do rzeczywistości?
Jest on, czyli typowy uczelniany playboy, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, jest i ona, szara myszka, która trzymie się na uboczu, nie lubi zwracać na siebie uwagi i nade wszystko stara się osiągnąć dobre wyniki w nauce. Na ich uczelni ma się odbyć niedługo bal połowinkowy, do którego można „znaleźć” partnera na zasadzie losowania. Już się pewnie domyślacie, że los sprawił iż powyższa para pójdzie na ową zabawę razem. Przeznaczenie, sielanka i „żyli długo i szczęśliwie”? Buzia na kłódkę ^^
Już na początku dość szybko pojawia się pierwszy zgrzyt – bohaterka, a właściwie nie ona sama, a sposób, w jaki została wykreowana. Mianowicie, autorka usilnie stara się dać nam do zrozumienia, że Olimpia jest brzydulą, maszkarą, podkreśla co chwilę, że dziewczyna jest najzwyczajniej w świecie brzydka. Alee co z tego, skoro za chwilę któryś z bohaterów myśli sobie, że po dokładniejszym przyjrzeniu jej się, można dostrzec, że posiada ona oryginalna urodę. Jedno wyklucza drugie. Chyba rozumiem, do czego dążyła pani Monika i nie powiem, miała dobry pomysł, no bo przecież, czy każda bohaterka musi olśniewać wszystkich swoim pięknem? Jednak wykonanie już tu troszkę klapło.
Czy polubiłam Olimpię? Przyznam szczerze, że nie do końca. Na początku sprawiała wrażenie twardo stąpającej po ziemi, odpowiedzialnej dziewczyny, która skrycie kocha pewnego chłopaka (nawiasem mówiąc, czy określenie „kochać” nie było aby nieco za mocne? Przecież nawet z nim nie rozmawiała...),a w pewnym momencie przeistoczyła się w lekkomyślną i naiwną wręcz. Był taki moment, że po prostu w nią zwątpiłam. Ja rozumiem, że wybaczanie i druga szansa, ale czasami chyba warto poczekać i małymi kroczkami.
O Olimpii powiedziałam, to teraz przyszedł czas na Roberta. Powiem tak, w pewnym momencie czytam, czytam i myślę sobie o nim „ ty zidiociały baranie”. Chyba możecie się domyślić, że nie do końca przypał mi do gustu :D Nie powiem, ma on dobre cechy, potrafi był troskliwy, przyjacielski, wrażliwy nawet, aleee. Jego tępa upartość, którą mamy wątpliwą przyjemność doświadczyć w pewnym momencie, okropnie działała mi na nerwy. Niestety nie mogę Wam zdradzić o co dokładnie chodziło, bo byłby to spoiler, ale czasami jego zachowanie było po prostu absurdalne i irytujące. Kochasz? To jednocześnie zaufaj.
Autorka oprócz głównych bohaterów, stworzyła także kilku pobocznych, ale odgrywających ważną role w fabule. Podobało mi się, że starała się nakreślić bardziej lub mniej każdego z nich, o każdej postaci, czy to przyjaciółka Olimpii, czy kumpel Roberta co nieco wiemy, a nawet delikatnie możemy śledzić historię innej pary, której swoją drogą kibicowałam :D Ciekawą postacią jest matka Olimpii, kobieta, która swoje przeszła, ale nie straciła pogody ducha i cały czas stara się wspierać, jak tylko może swoje dwie dorosłe córki.
Sama fabuła miałam wrażenie, że momentami była nieco niedopracowana, niektóre wątki były ucięte i zabrakło mi ich rozwinięcia, czy szerszego opisu. Początkowo nie umiałam się jakoś wkręcić, przyzwyczaić się do sposobu, w jaki ta książka została napisana. Plusem natomiast jest to, że mimo nieco cięższego języka, czyta się ją całkiem szybko.
Pewnie już się domyśliliście, że nie do końca przypadła mi ta książka do gustu. „Za głosem serca” nie zaliczę do totalnych gniotów, ale z pewnością nie dołączy do grona tych, które bardzo lubię i nieprędko zapomnę. Nieco się zawiodłam, bo liczyłam na coś nie tyle wspaniałego, ale świetnego, a tak naprawdę dostałam historię ani to dobrą ani złą, którą co prawda, czytało mi się szybko i nawet, nawet przyjemnie, ale pewnie szybko ją zapomnę. Nie będę was nadmiernie zachęcać do tej książki , ale też... nie odradzam. Nie powiem, że macie tego nie czytać, bo wcale by mnie zdziwiło, gdyby ktoś stwierdził, że on czytał i bardzo mu się spodobało. W końcu każdy z nas ma inny gust ;)
zabookowanyswiatpauli.blogspot.com