Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Każdego roku, po długich, mroźnych miesiącach, orkiestra leśnych zwierząt pn. Pierwsze Nuty Wiosny, budzi wiosnę swoją delikatną muzyką. W tym roku, po raz pierwszy, chce do nich dołączyć borsuczka Buczka i podekscytowana biegnie na przesłuchanie. Niestety, dynamiczne, głośne dźwięki jej muchomorkowej perkusji nie znajdują uznania u dyrygenta - Pana Łosia, który odsyła ją z kwitkiem. Smutna wędruje przez las i nagle słyszy melodię bardzo podobną do tego, co gra w jej własnej duszy! Okazuje się, że to dzięcioł stuka dziobem w drzewo, bóbr miarowo uderza ogonem w skutą lodem ziemię i zając, kicając bębni w twardą ziemię. Razem zaczynają grać tak głośno i dziko, że z drzew spadają czapy śniegu, a wszystkie, śpiące jeszcze zwierzęta, budzą się ze snu. Udało się! Buczka i jej hałaśliwi przyjaciele stworzyli nowy, wiosenny zespół! Lecz, aby obudziły się kwiaty, obie orkiestry muszą połączyć siły. Czy uda im się współpracować?

Ta wesoła, ciepła książka to nie tylko celebracja wiosny, ale także opowieść o tym, by wierzyć w siebie i nie poddawać się. By być odważnym i iść za swoją pasją. Pięknie ujęła to w słowa Jennifer Bower, autorka ilustracji, która w dedykacji napisała: „Dla tych, którzy mają w sobie odwagę, by wybijać w życiu swój własny rytm. Wasz zespół Was odnajdzie”. To także opowieść o wartości współpracy.

Wiosenny i radosny jest tu nie tylko tekst, lecz także ilustracje. Jestem zachwycona ich klimatem oraz dowcipem ilustratorki. Uważny obserwator znajdzie tu mnóstwo śmiesznych detali, jak chociażby motywacyjne hasło przyklejone na lustro, zagubiony pod ziemią pierścionek, wałki na głowie pani zającowej, czy jej męża z gazetą na sedesie.

Na końcu, autorka skierowała słowa bezpośrednio do dzieci, opowiadając im o melodii budzącej się do życia przyrody i zachęcając je do stworzenia własnej piosenki na powitanie wiosny.

Gorąco polecam!

Każdego roku, po długich, mroźnych miesiącach, orkiestra leśnych zwierząt pn. Pierwsze Nuty Wiosny, budzi wiosnę swoją delikatną muzyką. W tym roku, po raz pierwszy, chce do nich dołączyć borsuczka Buczka i podekscytowana biegnie na przesłuchanie. Niestety, dynamiczne, głośne dźwięki jej muchomorkowej perkusji nie znajdują uznania u dyrygenta - Pana Łosia, który odsyła ją z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Magicznie zilustrowana, inspirująca książka o potrzebie ochrony naszej planety. Piękny tytuł, który skłania do refleksji i jest świetnym wstępem do rozmów z dziećmi o ekologii.

Wyobraźcie sobie ogromne, przypominające smoka, stworzenie. To Dzikość o łagodnych oczach i przyjaznym pyszczku. Dzikość jest zielona - porośnięta lasami i pięknymi łąkami, ale widzimy też na niej rzeki, oceany i szczyty gór. Z radością wita u siebie każde zwierzę i dba, by miało wszystko, czego potrzebuje do życia. A gdy pojawiają się ludzie, ich także szczodrze obdarowuje swoimi darami. Niestety, przychodzi moment, w którym ludzie zaczynają robić się chciwi i samolubni. Biorą od Dzikości dużo więcej, niż może im dać. Wypalają lasy, osuszają glebę, zanieczyszczają powietrze. Dzikość jest bezbronna i chora. Bardzo cierpi. Aż pewnego dnia, mały chłopiec ma w końcu odwagę głośno powiedzieć: „Dość! Ranicie Dzikość!” Jej darów nie zabraknie, jeśli będziemy o nią dbać! Do chłopca zaczynają przyłączać się inni, mali i duzi, i w końcu powoli, bardzo powoli Dzikość zaczyna zdrowieć.

Piękna jest ta bajka i bardzo wymowna. Podoba mi się w niej nie tylko ważne przesłanie ekologiczne, ale także nadzieja, która płynie z jej kart. Doceniam też postać dziecka, które swoją odwagą i determinacją zainspirowało innych ludzi. Lubię w książkach taki akcent sprawczości.

Na szczególną uwagę zasługują też oszałamiające ilustracje. Pełne detali, soczyste, chwytające za serce. Szczególnie uderzający jest kontrast pomiędzy początkowymi rozkładówkami z bujną, zdrową Dzikością, a tymi przedstawiającymi ją chorą i zniszczoną.

Wspaniała jest ta książka i chociaż cenię wszystkie pozycje tego autora,, to właśnie ta jest aktualnie moją ukochaną!

Gorąco ją Wam polecam!

Magicznie zilustrowana, inspirująca książka o potrzebie ochrony naszej planety. Piękny tytuł, który skłania do refleksji i jest świetnym wstępem do rozmów z dziećmi o ekologii.

Wyobraźcie sobie ogromne, przypominające smoka, stworzenie. To Dzikość o łagodnych oczach i przyjaznym pyszczku. Dzikość jest zielona - porośnięta lasami i pięknymi łąkami, ale widzimy też na niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cześć człowieki! Jestem Czino i zdradzę Wam pewien sekret. Wiem, gdzie szukać prawdziwego uczucia! Gdzie? Oczywiście, w mokrym nosie, radosnym merdaniu ogonem i ślepiach, wpatrujących się z miłością w każdy Wasz ruch. Zapewniam, że najszczęśliwsi będziecie, dzieląc się każdą Waszą kanapką, pozwalając mościć się na Waszych poduszkach i robiąc obchód miasta według psiego planu. Jednym zdaniem, największe szczęście, jakie może Was spotkać, to dać się owinąć wokół łapy. Tak, jak zrobiła to moja Pani. Dała się owinąć i z tego szczęścia napisała nawet rewelacyjną książkę! O!!! Kiełbaska!!! Muszę biec! Miło było Was poznać!!! Hej! Tu znowu ja! Znaczy Asia! Czino pobiegł, ale zostawił książkę swojej Pani i powiem Wam, że rzeczywiście jest świetna! Radosna, ciepła, lekka i z ogromną dawką poczucia humoru! Napisana z perspektywy psa, dopełniona zabawnymi ilustracjami, pozwala zajrzeć w umysł i serducho tego czworonożnego spryciarza z nadgryzionym uchem. Ale zanim opowiem Wam coś więcej, pozwólcie, że przedstawię tytułowego bohatera! Czino to jedenastoletni kundelek, który po smutnych doświadczeniach z pierwszym właścicielem, dostał od losu drugą szansę - dał się odnaleźć swojej Pani w schronisku. I chociaż swoim wyglądem odbiega trochę od kanonu psiego piękna, to kto by patrzył na brak kilku zębów, czy palca, gdy najważniejsze jest na miejscu - wielkie, oddane serce (i merdający z miłością ogon). W tej uroczej książce znajdziecie historie z życia Czino, które bawią i rozczulają. Poznacie jego strategie na to, by spacery przebiegały według jego, a nie Pani, planu. Dowiecie się, jak Czino przekonuje właścicielkę, by nie wychodziła bez niego z domu i co dzieje się, gdy Pani jednak wyjdzie. Będą opowieści o jego kreacjach, ukochanym kocyku, a nawet o szachrajskiej kamizelce ratunkowej. I najważniejsze - poznacie wszystkie sposoby na zmuszenie ludzi do podzielenia się swoim jedzeniem. Gorąco polecam Wam tę książkę! Jest super!

Cześć człowieki! Jestem Czino i zdradzę Wam pewien sekret. Wiem, gdzie szukać prawdziwego uczucia! Gdzie? Oczywiście, w mokrym nosie, radosnym merdaniu ogonem i ślepiach, wpatrujących się z miłością w każdy Wasz ruch. Zapewniam, że najszczęśliwsi będziecie, dzieląc się każdą Waszą kanapką, pozwalając mościć się na Waszych poduszkach i robiąc obchód miasta według psiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy może być coś bardziej ekscytującego niż podróż dookoła świata?! Cała ta droga, którą przebędziemy i uczucie satysfakcji, gdy uda się osiągnąć metę!

A może… może jednak nie droga, ani nie cel są w podroży najważniejsze. Może jest coś o wiele cenniejszego?

Zainspirowany czytaną książką szop pracz, postanawia wyruszyć w podróż dookoła świata. Marzą mu się zamorskie przygody i dreszczyk emocji. Gdy idzie do borsuka, pożyczyć łódkę, z miejsca zaraża go swoim pomysłem. Zresztą, na pokładzie przyda się ktoś, kto opowiada różne historie i przyjdzie z pomocą, gdyby wiosło wpadło do wody. Chwilę później do ekipy dołączają lis, który oferuje, że zadba o prowiant i niedźwiedź, który ma chronić podróżników przed morskimi stworami. Gdy rozkładają ponton, nadlatuje wrona, która też zostaje przyjęta do załogi.

I tak, piątka przyjaciół rusza w podróż ku morzu i przygodzie. Każdy ma swoje zadanie. Humory im dopisują. Udaje im się też poczuć dreszczyk emocji. A gdy droga zaczyna się dłużyć i wszyscy potrzebują odpoczynku, znajdują zaciszne miejsce i schodzą na brzeg. Grają w piłkę, lis smaży omlety, kąpią się i wspaniale spędzają czas. Jednak, gdy zaczyna padać deszcz, przypominają sobie o pozostawionych w domu lisa kurach i postanawiają wrócić. Z poczuciem, że to była, ponad wszelką wątpliwość, najlepsza podróż dookoła świata, w jaką kiedykolwiek się wybrali i że warto wkrótce wybrać się w kolejną.

Ta pełna uroku, przepięknie zilustrowana książka, uświadamia dzieciom, że nie cel podróży, ani nie droga są najważniejsze, a ludzie, z którymi wędrujemy. Że to przyjaciele i czas z nimi spędzany jest najcenniejszy. Na każdej stronie czuć tu ciepło i radość z prostego „tu i teraz”. Nawet ta, jakże oczywista „porażka” wyprawy i powrót do domu są ciepłe, lekkie i bez poczucia klęski.

Gorąco polecam Wam tę niesamowitą, mądrą książkę. Podobnie zresztą, jak jej pierwszą część „Dzień z przyjaciółmi”. Obie zaliczam do najlepszych książek o przyjaźni, jakie mam w naszej biblioteczce!

Prawdziwa perełka!

Czy może być coś bardziej ekscytującego niż podróż dookoła świata?! Cała ta droga, którą przebędziemy i uczucie satysfakcji, gdy uda się osiągnąć metę!

A może… może jednak nie droga, ani nie cel są w podroży najważniejsze. Może jest coś o wiele cenniejszego?

Zainspirowany czytaną książką szop pracz, postanawia wyruszyć w podróż dookoła świata. Marzą mu się zamorskie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Flora szuka skarbów Gabriela Rzepecka-Weiss, Maciej Szymanowicz
Ocena 9,4
Flora szuka sk... Gabriela Rzepecka-W...

Na półkach:

Nie ma co ukrywać, w domu zawsze jest coś do zrobienia. Nawet, jeśli widok nudzących się jak mops dzieci i drugiej połówki, mógłby wskazywać na coś zupełnie przeciwnego. Wie o tym doskonale mama Flory, która swoim sprytem i kreatywnością zaangażowała rodzinę w domowe obowiązki.

„Wszyscy znudzeni do pracy proszeni!” - powiedziała i wysypała na kanapę stos wypranych skarpetek. Jak się domyślacie, ani Flora, ani jej brat Kacper, ani nawet tata, nie byli tą pracą szczególnie uszczęśliwieni. Ale mama Flory to sprytna istotka i w jednej ze skarpet ukryła… mapę! Mapę poszukiwaczy skarbów, która punkt po punkcie prowadziła bohaterów przez kolejne miejsca w domu. Od skarpetek do biblioteczki, od biblioteczki do kuchni, od kuchni do piwnicy. I dalej na strych, do salonu, łazienki… A w każdym z tych pomieszczeń było zadanie do wykonania. W kuchni należało rozładować zmywarkę (i to w jej głębi znaleźli kolejną wskazówkę). Na strychu czekało pranie do zebrania, za obrazem w salonie ukryta była brudna skarpetka, którą trzeba było wrzucić do pralki (a przy okazji pozostałe brudki). Ogarnianie nie ominęło nawet czupryny Flory. A gdy w końcu mapa doprowadziła ich do skarbu, z zaskoczeniem i radością odkryli, że są nim… Albo nie będę psuć Wam niespodzianki, przekonajcie się sami!

Uprzedzę Was tylko, że przy czytaniu i Wy zostaniecie zaprzęgnięci do pracy, to znaczy… do szukania skarbu. W historię wpleciono bowiem różne zadania dla czytelnika. Będziecie m.in. zaglądać do własnej zmywarki, czytać przy świetle latarki, robić pajacyki, malować sobie wąsy i walczyć z chęcią doklejenia czegoś na obrazie w salonie. Po książce rozbiegły się też świerszcze i trzeba będzie je odszukać (nawet nie pytajcie, jak to się stało i dlaczego Flora zgubiła przy tym mleczaka).

Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę! Jest kreatywna, wesoła, interaktywna i rewelacyjnie zilustrowana przez Macieja Szymanowicza!

Nie ma co ukrywać, w domu zawsze jest coś do zrobienia. Nawet, jeśli widok nudzących się jak mops dzieci i drugiej połówki, mógłby wskazywać na coś zupełnie przeciwnego. Wie o tym doskonale mama Flory, która swoim sprytem i kreatywnością zaangażowała rodzinę w domowe obowiązki.

„Wszyscy znudzeni do pracy proszeni!” - powiedziała i wysypała na kanapę stos wypranych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Burza rozczochranych włosów, psotne spojrzenie, ogromny temperament i wielka pasja tworzenia! Tak, w dużym skrócie, można opisać Gryzmoła - bohatera wielokrotnie nagradzanej książki Doroty Gellner. Pozycji, którą musicie poznać, jeśli kochacie zwariowane, przezabawne rymowanki!

Gryzmoł to przedszkolak z twórczą energią tak ogromną, że w żaden sposób nie mieści się ona na kartce papieru. Chłopiec pokrywa swoimi obrazami każdy, możliwy skrawek wolnej przestrzeni! Sufit, ściany, dach, łóżko, nawet piętę cioci. I chociaż wpada przez to w różne tarapaty, to maluje dalej. Z niezachwianą wiarą w siebie, w swoją pasję i w swoje pomysły na kolejne dzieła.

Gdy jury konkursu rysunkowego nie docenia jego pracy, Gryzmoł sam sobie gratuluje i wręcza nagrodę. Gdy po trzech dniach pozowania, ciocia chłopca ma dość, bo jest już bardzo głodna, Gryzmoł tylko wzdycha „Cóż… portretu nie skończyłem, ale ciocię odchudziłem”. A gdy rodzina zastanawia się, co począć z jego nieustannym rysowaniem i w końcu postanawia, że trzeba wysłać go do szkoły, ten tylko radośnie wykrzykuje: „Znakomicie! Nagryzmolę tam w zeszycie!!!”.

Niesamowity jest ten bohater! Wręcz kipi od kreatywnej energii i radości tworzenia! Na każdym kroku popada w przesadę, ale to też jest świetne, bo dzięki takiemu zabiegowi dzieci łatwiej dostrzegą, że nawet w realizowaniu pasji trzeba pamiętać o umiarze.

Książka została podzielona na 17 krótkich historyjek i ubrana w lekki, melodyjny rym. Świetnie się ją czyta na głos. Na uwagę zasługują też bajecznie kolorowe, dynamiczne ilustracje, które idealnie komponują się z tekstem.

Gorąco polecam Wam „Gryzmoła”! Do domu i do przedszkola! Do recytowania w konkursach i jako prezent dla małego artysty, który tkwi przecież w każdym dziecku!

Burza rozczochranych włosów, psotne spojrzenie, ogromny temperament i wielka pasja tworzenia! Tak, w dużym skrócie, można opisać Gryzmoła - bohatera wielokrotnie nagradzanej książki Doroty Gellner. Pozycji, którą musicie poznać, jeśli kochacie zwariowane, przezabawne rymowanki!

Gryzmoł to przedszkolak z twórczą energią tak ogromną, że w żaden sposób nie mieści się ona na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świat pędzi do przodu, kolejne pokolenia maluchów mają coraz to inne zabawki i czytają różne książki. Jedno jest jednak niezmienne. Od pokoleń dzieci kochają Kubusia Puchatka! A właściwie to kochamy go wszyscy, bez względu na płeć i wiek. Za ujmującą prostotę, za ciepłe serducho, za urocze łakomstwo i mały rozumek.

Pokażę Wam dzisiaj zbiór siedmiu opowiadań o przyjaciołach ze Stumilowego Lasu. Wprost stworzonych do bliskiego czytania! Wszystkie radosne i ciepłe, z kategorii tych, w których każde drobne zawirowanie, zawsze dobrze się kończy.

A jakie przygody czekają na Kubusia i jego przyjaciół w tym tomie?
- na początek Puchatek będzie uczył się cierpliwości, czekając cały, długi dzień na wieczorne przyjęcie, które z okazji urodzin, wyprawiają dla niego przyjaciele,
- później, z dużymi zmianami będzie mierzył się Tygrysek, którego czeka przeprowadzka. Jak poradzi sobie z tęsknotą za swoim dawnym domem i za sąsiedztwem Maleństwa?
- w trzecim opowiadaniu Kubuś będzie miał zły sen, lecz potwór z niebieską trąbą skusi się na miodek i wszystko skończy się wspólnym słodkim ucztowaniem,
- Kubuś będzie przechodził badania okresowe, łącznie z mierzeniem ciśnienia, ważeniem i szczepieniem,
- piąta historyjka to słabszy dzień Królika i odkrycie sposobu na zły humor,
- będą też Święta Bożego Narodzenia i próba pomocy świętemu Mikołajowi,
- a książkę kończy zabawa w bajkę-przebierankę, w której Prosiaczek odgrywać będzie rolę Czerwonego Kapturka, a Kubuś - Złej Łasicy (a właściwie Łasej Pusicy, która marzyła o miodku z koszyka Kapturka).

Każda z tych opowieści uczy maluchy, że życie jest łatwiejsze, jeśli ma się obok życzliwych, wspierających przyjaciół. I że każdy z nas jest inny. Ma swoje wady i zalety. I nie musi być idealny, by zasługiwać na przyjaźń.

Książka ma blisko 200 stron, twardą oprawę, liczne ilustracje i beżowy, przywołujący wspomnienia, papier.

Bardzo podoba mi się to wydanie Kubusia!

Świat pędzi do przodu, kolejne pokolenia maluchów mają coraz to inne zabawki i czytają różne książki. Jedno jest jednak niezmienne. Od pokoleń dzieci kochają Kubusia Puchatka! A właściwie to kochamy go wszyscy, bez względu na płeć i wiek. Za ujmującą prostotę, za ciepłe serducho, za urocze łakomstwo i mały rozumek.

Pokażę Wam dzisiaj zbiór siedmiu opowiadań o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W lesie, położonym blisko urokliwej, angielskiej wsi mieszkała bażancica Bożena. Codziennie z ochotą dziobała słodkie jeżyny, ale żeby się do nich dostać, musiała pokonać ulicę Pod Starym Dębem. Nic trudnego, powiecie. Przecież to mała, wiejska droga. Musicie jednak wiedzieć, że mimo idyllicznego otoczenia, przejście na drugą stronę było bardzo niebezpieczne. Niemal codziennie nadjeżdżał znienacka samochód i tylko o włos mijał przerażonego ptaka. W końcu Bożena postanowiła poprosić o pomoc wójta. Przecież bezpieczeństwo jej i innych zwierząt było bardzo ważne! Niestety, jej list pozostał bez odpowiedzi. Czy to zakończyło sprawę? Bynajmniej!

Zaradna bażancica wzięła sprawy w swoje skrzydła! Widząc przed szkołą ludzkie dzieci, przeprowadzane przez pasy przez osobę z lizakiem i w żółtej kamizelce, już wiedziała, co zrobi. Przygotowała sobie żółty mundur i lizak, poinformowała zwierzęta o wyznaczonym przejściu i sama zadbała o bezpieczeństwo mieszkańców lasu. Nie minęło dużo czasu, a odważny ptak trafił do nie tylko do gazet, ale i do telewizyjnych wiadomości. Ku niezadowoleniu trochę zazdrosnego wójta, który nawet nie przypuszczał, że za chwilę to on będzie potrzebował pomocy bażancicy…

Ta ujmująca opowieść pokazuje dzieciom, że można i warto zmieniać źle funkcjonujące rzeczy w swoim otoczeniu. Że warto probować i nigdy się nie poddawać. Przy okazji, zwraca też uwagę na niebezpieczeństwo, jakim są dla zwierząt auta.

Jak każda książka tej autorki, również ta, jest wspaniale zilustrowana. Jestem zachwycona ciepłem, grą światła i pięknie oddanym klimatem angielskiej wsi z urokliwymi kamiennymi domami i krętymi uliczkami.

Gorąco polecam Wam tę pozycję! Jest niesamowita!

W lesie, położonym blisko urokliwej, angielskiej wsi mieszkała bażancica Bożena. Codziennie z ochotą dziobała słodkie jeżyny, ale żeby się do nich dostać, musiała pokonać ulicę Pod Starym Dębem. Nic trudnego, powiecie. Przecież to mała, wiejska droga. Musicie jednak wiedzieć, że mimo idyllicznego otoczenia, przejście na drugą stronę było bardzo niebezpieczne. Niemal...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybyście zapytali mnie, jaką porę dnia lubię w moim rodzicielstwie najbardziej, bez chwili wahania odpowiedziałabym, że wieczór. Ten moment bliskości, czułości i bezgranicznego zaufania, w której moje dzieci wtulają się w poduchy, a ja czytam im do snu. Gdy słyszę, jak uspokaja im się oddech i czuję ciepłe łapki w mojej dłoni. Uważam, że nic nie pogłębia lepiej więzi dziecka i rodzica. I że warto zadbać o wieczorny rytuał. Bo usypianie maluszka wcale nie musi być trudne. Może być piękne dla obu stron. Tylko trzeba poznać pewien sekret… Chcecie wiedzieć jaki?

Tak! Zgadza się! To właściwie dobrana książka, czytana kojącym głosem rodzica lub innej, bliskiej osoby. U najmłodszych dzieci najlepiej sprawdzają się melodyjne rymowanki. Takie, które są ciepłe, urocze i otwierają przed smykiem drzwi do sennych, bajkowych krain.

Pokażę Wam dzisiaj pozycję, która spełnia wszystkie te warunki. Blisko 30 wierszy, których autorką jest znana i kochana przez dzieci poetka - Małgorzata Strzałkowska, dopełnione klimatycznymi ilustracjami Agnieszki Zalewskiej. O tym, jak jest niezwykła, niech świadczy fakt, że została wpisana na Złotą Listę #całapolskaczytadzieciom .

„Podreptała mała myszka do łóżeczka. Patrzy… - Ojej! A gdzie moja poduszeczka? (…)”,
„Szepczą cicho senne gwiazdy, noc już świat otula, księżyc toczy się po niebie, jak złocista kula… (…)”,
„Stary niedźwiedź mocno śpi i o wielkim lesie śni. My go nie zbudzimy, my go przytulimy, niech ma piękne sny! (…)”.

Prawda, że urocze? A to zaledwie maleńki fragment! Znajdziecie tu wierszyki krótsze i dłuższe. Bardziej wesołe, ale i typowo wyciszające. Są aniołki, misie, kotki, maleńkie dobre duszki, bałwanki, baranki i ptaszki. I są też przepiękne ilustracje, utrzymane w bajkowym klimacie, z których aż bije ciepło i na widok których mała buzia na pewno rozciągnie się w uśmiechu.

Jestem przekonana, że słuchając tych wierszy maluchy będą gotowe zanurzyć się w spokojny sen. Gorąco je Wam polecam! Już od 1+.

Gdybyście zapytali mnie, jaką porę dnia lubię w moim rodzicielstwie najbardziej, bez chwili wahania odpowiedziałabym, że wieczór. Ten moment bliskości, czułości i bezgranicznego zaufania, w której moje dzieci wtulają się w poduchy, a ja czytam im do snu. Gdy słyszę, jak uspokaja im się oddech i czuję ciepłe łapki w mojej dłoni. Uważam, że nic nie pogłębia lepiej więzi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Baśka i Maks. Język polski nie z tej ziemi Nikola Kucharska, Marcin Przewoźniak
Ocena 10,0
Baśka i Maks. ... Nikola Kucharska, M...

Na półkach:

Zaskoczyła mnie ta książka! Zachwyciła! Bo chociaż z niejednego pieca jadłam, a język polski to mój konik, to nigdy bym nie przypuszczała, że można stworzyć tak rewelacyjną pozycję o związkach frazeologicznych! Tak wesołą i przystępną. I obszerną!

Co tu dużo mówić, język polski nie jest łatwy. Skomplikowana odmiana przez przypadki, przyprawiająca o dreszcze ortografia i jeszcze cała masa powiedzonek, których znaczenia nie można traktować dosłownie. Te ostatnie są dla dzieci niczym marsjański szyfr, który potrafi narobić niezłego bigosu.

Bohaterowie książki - Baśka i Maks, postanawiają zrozumieć, co właściwie mają na myśli dorośli, mówiąc różne dziwaczne rzeczy. Chociażby takie, że ktoś ostrzy sobie zęby, lata z wywieszonym językiem, pali za sobą mosty, ma dziurawe ręce, czy łapie Pana Boga za nogi. Oczywiście to tylko maleńki przykład, bo dorośli siedzą też pod pantoflem (lub na tureckim kazaniu), płacą żywą gotówką, owijają sobie kogoś wokół palca i robią całą masę innych, cudacznych rzeczy.

Aby dowiedzieć się, o co właściwie w tym wszystkim chodzi, dzieci rozpoczynają prywatne śledztwo. Bardzo profesjonalne, bo z wywiadami, eksperymentami, dokładną obserwacją, a nawet bajkami i przepisami kuchni polskiej (będą np. rzucać grochem o ścianę).

Na blisko 300 stronach śledzimy, jak krok po kroku, Baśka i Maks rozszyfrowują język, który chociaż jest polski, to początkowo brzmi absurdalnie niezrozumiale. A wszystko w towarzystwie dowcipnych, dynamicznych, urozmaiconych ilustracji.

Świetna jest ta książka! Gorąco ją Wam polecam! Od 8 r.ż.

Zaskoczyła mnie ta książka! Zachwyciła! Bo chociaż z niejednego pieca jadłam, a język polski to mój konik, to nigdy bym nie przypuszczała, że można stworzyć tak rewelacyjną pozycję o związkach frazeologicznych! Tak wesołą i przystępną. I obszerną!

Co tu dużo mówić, język polski nie jest łatwy. Skomplikowana odmiana przez przypadki, przyprawiająca o dreszcze ortografia i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziewiąta już część wspaniałej, wartościowej serii „Nie tacy sami”. Jej autorką jest Magdalena Boćko-Mysiorska, pedagożka, promotorka Rodzicielstwa Bliskości i Porozumienia Bez Przemocy, która jak nikt, pokazuje emocje i ważne etapy w rozwoju dziecka. Jej książki o Tosi i Julku możecie brać w ciemno i biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa. Są mądre, ciepłe i bliskościowe. Wspierające zarówno dzieci, jak i dorosłych.

Tym razem, autorka pochyla się nad usypianiem, czyli bolączką sporej rzeszy rodziców i problemem wielu dzieci. Zbyt wielu, chciałoby się napisać. Czy to możliwe, żeby ten pospieszny, a bywa, że i nerwowy czas, zmienić w kojący, magiczny moment dnia? By dziecko zasypiało o możliwie wczesnej porze, bez konieczności długotrwałego usypiania? Tak, to jest do zrobienia, nawet z dziećmi o tak różnych charakterach i potrzebach, jak Tosia i Julek.

Jeśli chcecie zobaczyć, jak swoje dzieci przygotowują do snu rodzice bohaterów, gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po najnowszą książkę z serii. Wasze maluchy poznają kolejną, świetną historię (a może nawet się zainspirują), a Wy skorzystacie ze specjalnej rozkładówki dla rodziców, która znajduje się na końcu książki. Dzięki niej odkryjecie m.in., ile trwa proces usypiania, jakie ważne sygnały wysyła dziecko, dowiecie się, czy nasza obecność zawsze koi malucha i czy można sobie czasami odpuścić czytanie na dobranoc. A po lekturze uśmiechniecie się, bo nagle wiele rzeczy stanie się prostsze i Wy też z lżejszym serduchem będziecie mogli udać się na odpoczynek.

Gorąco polecam rodzicom przedszkolaków!

Dziewiąta już część wspaniałej, wartościowej serii „Nie tacy sami”. Jej autorką jest Magdalena Boćko-Mysiorska, pedagożka, promotorka Rodzicielstwa Bliskości i Porozumienia Bez Przemocy, która jak nikt, pokazuje emocje i ważne etapy w rozwoju dziecka. Jej książki o Tosi i Julku możecie brać w ciemno i biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa. Są mądre, ciepłe i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Psst… Zdradzę Wam ściśle tajny sekret! Agent specjalny Hubert M. (mój informator, który tylko czystym przypadkiem jest także moim starszym synem), ustalił z niezbitą pewnością, że najlepszym sposobem na zwerbowanie młodszych nastolatków do czytania jest… seria „Szkoła Szpiegów” Wydawnictwa Agora dla Dzieci! Na przykładzie własnym i wielu swoich kolegów, dowiódł, że książki te wciągają do akcji nawet osobniki, które do tej pory uparcie stały po stronie przeciwnika - gier komputerowych. Co więcej, tajne raporty jego rodzicielki (którą tylko czystym przypadkiem jestem ja) wyraźnie wskazują, że tak samo zachowują się dzieci obserwatorów profilu Bliskie czytanie, którym tę serię zachwalano i polecano.

Ok, teraz już znacie całą prawdę! I mam nadzieję, że zrobicie z niej właściwy użytek.

Czuję się tylko w obowiązku uprzedzić Was, że Wasze dziecko może zapragnąć zamienić swoją starą, nudną szkołę na supertajną Akademię Szpiegostwa CIA. Dokładnie tak, jak zrobił to, dwunastoletni wówczas, Ben Ripley, główny bohater serii. Życie Bena w jednym momencie nabrało szalonego tempa, a nową codziennością stały się dla niego pościgi, eksplozje, udaremnione zamachy, podwójni agenci, organizacje przestępcze, ale też wielkie przyjaźnie i pierwsze miłości.

W najnowszej, siódmej już części, Ben wraz z przyjaciółmi z Akademii Szpiegostwa oraz rodzicami Eriki, ruszają do Europy. Wiedzą, że w końcu mają klucz do schwytania przywódcy Pająka, tajemniczego pana E. Tyle, że ten klucz jest kluczem tak dosłownie 🗝️. Co otwiera? Trop prowadzi do Muzeum Brytyjskiego, a stąd już krótka droga do szalonych pościgów (po nie tej stronie drogi), strzelanin, włamań, spotkań z odciętym od świata hakerem Orionem i całego mnóstwa zaskakujących zwrotów akcji.

Gorąco polecam Wam tę serię! Jest doskonałą mieszanką akcji i komedii! I nie ma konkurencji! Od 9 plus.

Psst… Zdradzę Wam ściśle tajny sekret! Agent specjalny Hubert M. (mój informator, który tylko czystym przypadkiem jest także moim starszym synem), ustalił z niezbitą pewnością, że najlepszym sposobem na zwerbowanie młodszych nastolatków do czytania jest… seria „Szkoła Szpiegów” Wydawnictwa Agora dla Dzieci! Na przykładzie własnym i wielu swoich kolegów, dowiódł, że książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudne, dziecięce emocje to duże wyzwanie nie tylko dla malucha, ale i dla jego rodziców. Zwłaszcza, że często nie da się przewidzieć skali tych uczuć. Złość potrafi rosnąć błyskawicznie, niczym nadmuchiwany balon. Jest krzyk, tupanie nóżkami, rzucanie się na podłogę... Jak się wtedy zachować? Jak pomóc dziecku uporać się z trudnymi emocjami?

Z pomocą spieszy Wydawnictwo Papilon i nowa seria książek, skierowanych do przedszkolaków oraz dzieci odrobinę młodszych. Jej bohaterką jest kilkuletnia Stefcia, w której emocjach i codziennych przygodach, mały czytelnik odnajduje siebie. Śledząc jej perypetie, odkrywa, jak poradzić sobie z różnymi wyzwaniami, m.in. ze złością, która w serii poszła na pierwszy ogień.

Stefcia długo czekała na wycieczkę do zoo, by zobaczyć prawdziwe pandy… Tak bardzo się na nią cieszyła… Niestety, gdy nadszedł dzień wyjazdu, jej młodszy braciszek rozchorował się i musieli zostać w domu. Stefcię zalała ogromna fala rozczarowania, które szybko przerodziło się w złość. Krzyczała, oskarżała brata, rzuciła się na ziemię i wierzgała nogami tak mocno, że aż przewróciła krzesło. A wtedy jej mama usiadła przy niej na podłodze i zrobiła coś, co zmieniło wszystko. Nazwała jej emocje i przytuliła Stefcię. Gładząc ją po pleckach, szeptała słowa wsparcia i doprawiała je odrobiną humoru.

Co powiedziała mama Stefci? Jak poradziła sobie z balonem złości? Jakich stwierdzeń unikała? Jaka była reakcja dziewczynki?

Seria o Stefci została przygotowana i merytorycznie skonsultowana z doświadczoną psycholożką. Autorka posługuje się prostym, przyjaznym dzieciom językiem, a ilustracje wprowadzają ciepły, domowy klimat (zawsze wypatruję, czy na rączce książkowych piekarników wisi ściereczka).

Cennym dodatkiem i dużym wsparciem dla czytających rodziców jest ostatnia rozkładówka książki. Znajdziecie tam konkretne wskazówki, podpowiadające, jak przeprowadzić dziecko przez emocję złości.

Ja polecam!

Trudne, dziecięce emocje to duże wyzwanie nie tylko dla malucha, ale i dla jego rodziców. Zwłaszcza, że często nie da się przewidzieć skali tych uczuć. Złość potrafi rosnąć błyskawicznie, niczym nadmuchiwany balon. Jest krzyk, tupanie nóżkami, rzucanie się na podłogę... Jak się wtedy zachować? Jak pomóc dziecku uporać się z trudnymi emocjami?

Z pomocą spieszy Wydawnictwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiedzmy sobie otwarcie - zrozumienie emocji nie jest łatwe. Ba, jest wystarczająco trudne dla nas, dorosłych, a co dopiero dla kilkuletnich dzieci. I chociaż na naukę rozpoznawania i przeżywania emocji podobno nigdy nie jest za późno, to zdecydowanie warto o nią zadbać już od najmłodszych lat. Po to, by nasze dzieci potrafiły uchwycić, zrozumieć i wyrazić swoje emocje. By czuły się dobrze ze sobą i wiedziały, że emocje mogą mieć wpływ na ich zachowanie, ale nie na to, kim są.

Ta książka to w temacie emocji moje największe odkrycie ostatnich miesięcy! Jak zresztą cały profil i strona internetowa autorki. To pozycja, która jest REALNYM i konkretnym wsparciem, zarówno dla dorosłego, jak i dla dziecka.

Ta książka to świetne połączenie treści dla dorosłych, bajki dla dzieci i pytań, pozwalających na nawiązanie z dzieckiem dialogu. Jest świetnie, jakościowo wydana. Ma twardą oprawę, kredowy papier, tasiemkę do zaznaczania i przepiękne ilustracje.

Całość rozpoczyna ważna przedmowa dla rodziców z wieloma pomocnymi wskazówkami, m.in. jak stworzyć bezpieczną, przyjazną atmosferę, w której dziecko otworzy się na rozmowę o własnych emocjach.

Później, znajdziecie ciepłą bajkę, skierowaną do dzieci w wieku ok. 4+. Opowiada ona o chłopcu, który miał problem ze zrozumieniem własnych emocji. Gdy Kacperek poznał skrzata o imieniu Emocjuszek, wyruszył wraz z nim do Krainy Emocji. Wędrując przez magiczną krainę, bohaterowie napotykali na swojej drodze różne stworzenia, które borykały się z własnymi emocjami. Dzięki tym spotkaniom, Kacperek nauczył się rozpoznawać trudne emocje, nazywać je i wspólnie ze skrzatem poszukał sposobów radzenia sobie z nimi.

W książce znajdziecie rozdziały o złości, smutku, strachu, wstydzie i zazdrości. Każdy z nich kończy się listą pytań do rozmowy, skonstruowaną tak, że będzie przydatna nie tylko w domu, ale i w przedszkolach, czy gabinetach.

Jeśli szukacie wartościowych materiałów do pracy z dziecięcymi emocjami (nie tylko książek, ale i kart pracy, gier i in.), koniecznie odwiedźcie stronę: emocjolandia.pl.

Polecam!

Powiedzmy sobie otwarcie - zrozumienie emocji nie jest łatwe. Ba, jest wystarczająco trudne dla nas, dorosłych, a co dopiero dla kilkuletnich dzieci. I chociaż na naukę rozpoznawania i przeżywania emocji podobno nigdy nie jest za późno, to zdecydowanie warto o nią zadbać już od najmłodszych lat. Po to, by nasze dzieci potrafiły uchwycić, zrozumieć i wyrazić swoje emocje. By...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Maluchy uwielbiają odkrywać świat! Wszystkiego chcą dotknąć, wszystko je ciekawi. Czują się „duże” i silne. I zawsze są gotowe na przygody.

Dokładnie tak, jak mały niedźwiadek z debiutanckiej książki Sarah Noble, który uczy się samodzielności pod troskliwym okiem swojej mamy. Jej czułość, cierpliwość i siła, dają niedźwiadkowi poczucie bezpieczeństwa i niezachwianą wiarę w siebie.

Malec, w prostych, krótkich zdaniach opowiada nam o sobie i o swojej mamie. O tym, jaki jest duży, chociaż mama się z tym nie zgadza i zachęca, by cieszył się dzieciństwem. I jaki silny, bo przecież przekracza rzekę, nie mocząc się ani trochę. Jak dobrze idzie mu łowienie ryb i drapanie najbardziej swędzącego miejsca na plecach.

Z jego słowami w uroczy, przekorny sposób korespondują ilustracje, na których widzimy, czuwającą nad nim niedźwiedzicę. Maluch przekracza rzekę o suchej łapie, bo siedzi na grzbiecie płynącej mamy. Miota się wśród skaczących w rzece ryb, by w końcu zobaczyć upolowanego pstrąga w pysku rodzicielki. To ona pokazuje mu, które drzewo wytrzyma ocieranie się dwóch niedźwiedzi. I niedźwiedzica robi to wszystko w spokojny, naturalny sposób, przy okazji ucząc synka cierpliwości i pokory wobec ogromnej rzeki.

Książkę kończą rozczulające słowa niedźwiadka o tym, że jego mama jest właśnie jak rzeka. Wielka, silna i piękna. A potem zdanie, które wywołuje uśmiech wśród łez wzruszenia - „I ja też taki jestem. Bo wiecie, takie rzeczy się dziedziczy”.

Jestem zakochana w tej subtelnej opowieści o niezwykłej więzi, łączącej dziecko z matką. Pokazuje, jak wiele miłości i cierpliwości doświadczamy ze strony mamy i jak ogromny wpływ ma ona na nasze życie. Jej siła to nasza siła. Jej miłość to nasz ekwipunek na dorosłe życie.

Ciepły tekst idealnie dopełniają klimatyczne, oszałamiająco piękne ilustracje. Znajdziecie w nich i potęgę przyrody i subtelność matczynych uczuć. Jest wrażliwość, ale i szczypta humoru.

Polecam gorąco! Od 3+.

Maluchy uwielbiają odkrywać świat! Wszystkiego chcą dotknąć, wszystko je ciekawi. Czują się „duże” i silne. I zawsze są gotowe na przygody.

Dokładnie tak, jak mały niedźwiadek z debiutanckiej książki Sarah Noble, który uczy się samodzielności pod troskliwym okiem swojej mamy. Jej czułość, cierpliwość i siła, dają niedźwiadkowi poczucie bezpieczeństwa i niezachwianą wiarę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która pozwoli dzieciom poczuć się, jak na babcinych kolanach. Gdy ciepłym, lekko przyciszonym głosem, opowiada wnukom o tym, co wydarzyło się dawno, dawno temu, w niewielkiej wsi na skraju lasu…

Mieszkańcy wioski byli ubodzy, ale szczęśliwi. Po trudach dniach, lubili odpocząć na ławce i cieszyć się pięknem przyrody. Jednak był jeden dom, który różnił się od innych. Nie miał drzwi, ani okien, a mieszkający w nim Samotnik, gdy już zdecydował się wyjść, robił to przez komin.

Samotnik był bardzo stary i nie znosił ani ludzi, ani zwierząt. Zdradzę Wam w tajemnicy, że nie lubił też samego siebie. Mieszkańcy wioski przestrzegali przed nim dzieci i nawet one poddały się w końcu w próbach nawiązania rozmowy, chociaż bardzo im go było żal.

Pewnego mroźnego dnia, po ogromnej wichurze, dom Samotnika dosłownie rozsypał się na kawałki. I chociaż starzec stał pośrodku zgliszczy, brudny i żałosny, jego oczy dalej ciskały gromy w kierunku nadbiegających ludzi.

Co stanie się z Samotnikiem? Czy ktoś odważy się zaoferować mu pomoc? A jeśli tak, to czy on ją przyjmie? Czy cokolwiek jest jeszcze w stanie zmienić jego złe, zgorzkniałe serce? Koniecznie przekonajcie się sami!

Ta wyjątkowa retrobajka z serii „Mgnienie dobra”, uczy dzieci, że nikt nie jest z gruntu zły. Że każdy ma swoją historię i nigdy nie jest za późno, by zmienić swoje życie na lepsze. Pokazuje, ile dobrego może uczynić jeden gest życzliwości i jak wiele możemy nauczyć się od najmłodszych.

Książka została bardzo ładnie wydana. Ma twardą oprawę i piękny papier. Duża czcionka sprzyja nie tylko początkującym czytelnikom, ale i seniorom, a ilustratorka totalnie podbiła moje serce obrazem Samotnika w bokserkach w żółte kaczuszki.

Jeśli szukacie pięknie opowiedzianej historii, polecam gorąco!

Książka, która pozwoli dzieciom poczuć się, jak na babcinych kolanach. Gdy ciepłym, lekko przyciszonym głosem, opowiada wnukom o tym, co wydarzyło się dawno, dawno temu, w niewielkiej wsi na skraju lasu…

Mieszkańcy wioski byli ubodzy, ale szczęśliwi. Po trudach dniach, lubili odpocząć na ławce i cieszyć się pięknem przyrody. Jednak był jeden dom, który różnił się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Magiczna opowieść dla dzieci, które są już gotowe na dłuższe formaty, ale wciąż potrzebują dużo bajkowego klimatu i prostego, lekkiego stylu. Dostarczy im sporej dawki zabawy i ekscytacji, nie tylko w oczekiwaniu na zaspoilerowaną tytułem, zamianę głównego bohatera w psa, ale i późniejszym wyścigiem z czasem, by sytuację tę odwrócić. Znajdziecie tu zaskakujące zwroty akcji, dużo „psiego” humoru, ale także wątki przyjaźni, straty i wytrwałości.

I już wprowadzam Was w fabułę, bo musicie wiedzieć, że zamiana ciała z psem to tylko jedna z wielu zwariowanych przygód, jakie spotykają bohaterów tej historii.

George mieszka z tatą, który jest zarządcą nieruchomości Hill House. Ten stary dom z ogrodem, jeziorem i piękną fontanną należy do lady Jane, która właśnie wróciła z długiego rejsu statkiem. Wybrała się na niego z córką, by trochę odetchnąć po rozwodzie. Ku wielkiemu zaskoczeniu George’a, lady Jane przywiozła z niego nowego męża - iluzjonistę Clive’a i jego psa o imieniu Północ. Chłopiec bardzo szybko orientuje się, że Clive coś kombinuje, a uprawiana przez niego magia sprawia, że zwierzęta zamieniają się ciałami. Próbując odkryć, jakie intencje nim kierują, George wciąga do prywatnego śledztwa córkę lady Jane - Koko. Niestety, na skutek magicznego zamieszania, chłopiec zamienia się ciałami z psem Clive’a - Północą i odkrywa, w jak dużym niebezpieczeństwie jest lady Jane.

W jaki sposób przekonać bliskich, że czarny, kudłaty pies to tak naprawdę on? Jak ostrzec bliskich przed niebezpieczeństwem? Jak poradzić sobie z nowo nabytymi, psimi skłonnościami?

Koniecznie poznajcie historię, która ma wszystkie cechy wciągającej książki. Zły charakter o niecnych zamiarach, rzucony czar i gorączkowe odliczanie do północy, by magia nie pozostawiła bohatera w ciele psa na zawsze. Znajdziecie tu zaczarowanego karpia, wzruszające spotkanie z dawno utraconym pupilem, a nawet ciemne katakumby.

Jestem pewna, że będziecie się z tą książką świetnie bawić! Polecam gorąco od ok. 7 roku życia.

Magiczna opowieść dla dzieci, które są już gotowe na dłuższe formaty, ale wciąż potrzebują dużo bajkowego klimatu i prostego, lekkiego stylu. Dostarczy im sporej dawki zabawy i ekscytacji, nie tylko w oczekiwaniu na zaspoilerowaną tytułem, zamianę głównego bohatera w psa, ale i późniejszym wyścigiem z czasem, by sytuację tę odwrócić. Znajdziecie tu zaskakujące zwroty akcji,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna opowieść o niezwykłej przyjaźni, dziecięcej determinacji, stracie i topniejących lodowcach. Wzruszy, da wiele tematów do rozmów i skłoni do refleksji nad naszym własnym wpływem na środowisko.

Gdy tata jedenastoletniej April dostaje pracę na Wyspie Niedźwiedziej, zabiera córkę za koło podbiegunowe. Mają spędzić pół roku w miejscu, w którym nie ma innych ludzi. Nie ma też niedźwiedzi polarnych, od których wyspa wzięła swoją nazwę. Dziewczynka wierzy, że nowe miejsce pomoże jej zbliżyć się do ojca, który pogrążony jest w żalu po śmierci jej mamy. Jednak jest on tak zajęty pracą w stacji meteorologicznej, że zupełnie nie ma czasu dla córki. April całe dnie spędza sama, do czasu aż spotyka osamotnionego, zranionego niedźwiedzia polarnego.

Między dziewczynką, a zwierzęciem rodzi się wyjątkowa więź. Przyjaźń, która w normalnym życiu nie miałaby prawa się wydarzyć. Niedźwiedź i April stają się nierozłączni, wspólnie zwiedzają wyspę i przeżywają różne przygody. Dziewczynka jednak wie, że jej pobyt na wyspie dobiegnie końca. Postanawia pomóc przyjacielowi wrócić do innych niedźwiedzi na odległej wyspie Svalbard. Tylko jak to zrobić, gdy lodowiec, łączący oba miejsca stopniał, a tata nie chce uwierzyć w istnienie Niedźwiedzia?

Ta porywająca, zapadająca w serce książka to przykład doskonałej literatury dziecięcej. Takiej, która nie tylko dostarcza dzieciom niezwykłych emocji, ale także pokazuje, że warto walczyć o to, w co się wierzy. Znajdziecie tu wyraźny przekaz ekologiczny i sygnał do zmiany świata na lepsze, dzięki wielu małym krokom. Bardzo podoba mi się, że autorka nie unika trudnych tematów, takich jak strata, żal, izolacja, czy skomplikowane relacje ojciec-córka, ale umiejętnie wplata je w fabułę, utrzymując zdrowy balans.

Piękna opowieść została wzbogacona o klimatyczne, czarno-białe ilustracje. Myślę, że świetnie sprawdzi się u dzieci w wieku ok. 8/9+.

Gorąco polecam i z wypiekami na twarzy liczę na kontynuację przygód April.

Piękna opowieść o niezwykłej przyjaźni, dziecięcej determinacji, stracie i topniejących lodowcach. Wzruszy, da wiele tematów do rozmów i skłoni do refleksji nad naszym własnym wpływem na środowisko.

Gdy tata jedenastoletniej April dostaje pracę na Wyspie Niedźwiedziej, zabiera córkę za koło podbiegunowe. Mają spędzić pół roku w miejscu, w którym nie ma innych ludzi. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo podoba mi się kierunek, jaki obrała dziecięca literatura faktu. Jest atrakcyjna i z szerokim zakresem tematycznym. Półki księgarni wypełniają się książkami, dzięki którym proces uczenia się staje się radosny, naturalny i pełen zachwytu nad światem. Ta książka to pozycja z kategorii non-fiction, która zdecydowanie warta jest Waszej uwagi. Tytuł o rozmnażaniu ssaków, ale nie w ujęciu edukacji seksualnej, tylko wypełnionej ciekawostkami pozycji o zwyczajach godowych, zapłodnieniu, ciąży, narodzinach i karmieniu piersią.

Wiedzieliście, że dzieci wielorybów i delfinów rodzą się ogonem do przodu? To dlatego, że gdy głowa maluszka znajdzie się poza ciałem matki, musi on od razu zaczerpnąć powietrza, a nie może tego zrobić pod wodą. Kiedy tylko młode się urodzi, matka popycha je w stronę powierzchni, aby mogło wziąć pierwszy oddech.

To tylko jedna, z dziesiątek informacji, jakie tu znajdziecie. Wszystkie są rzeczowe, przystępne i bardzo interesujące. Wśród nich jest wiele uroczych, a nawet humorystycznych, jak chociażby ta, że samiec hipopotama, żeby zwrócić uwagę samicy, puszcza głośno bąki i rozrzuca ogonem wokół niej swoje odchody.

Całość ma uporządkowany charakter. Rozpoczyna się od ogólnej charakterystyki ssaków, by następnie opowiedzieć dzieciom pokrótce, czym są gody, jak dochodzi do zapłodnienia i jak wygląda ciąża. Później przechodzimy do narodzin, sposobów opieki nad noworodkami i karmienia piersią. Pięknym fragmentem jest też rozdział, kończący książkę, który dotyczy ludzkich rodzin. Jest włączający i pełen szacunku.

Oprócz ciekawostek, znajdziecie tu też fajny quiz o nazwach młodych ssaków różnych gatunków, a także słowniczek z trudniejszymi wyrazami, który porządkuje wiedzę z kart książki.

Na szczególną uwagę zasługują też ilustracje, kojarzące się trochę z dziecięcymi rysunkami kredkami. Mnie oczarowały. Mają w sobie dużo ciepła.

Polecam!

Bardzo podoba mi się kierunek, jaki obrała dziecięca literatura faktu. Jest atrakcyjna i z szerokim zakresem tematycznym. Półki księgarni wypełniają się książkami, dzięki którym proces uczenia się staje się radosny, naturalny i pełen zachwytu nad światem. Ta książka to pozycja z kategorii non-fiction, która zdecydowanie warta jest Waszej uwagi. Tytuł o rozmnażaniu ssaków,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli macie dzieci, istnieje duże prawdopodobieństwo, że w Waszym domu trwa właśnie faza na dinozaury, albo szybkim krokiem się do niej zbliżacie. Te szalone kilka miesięcy, a często i kilka lat, w których Wasze pociechy doktoryzują się ze wszystkiego, co związane z prehistorycznymi gadami. Skomplikowane nazwy, wymiary, dieta, ciekawostki… Maluchy mają do tego zdecydowanie lepszą pamięć, niż do odnoszenia talerza do kuchni, czy sprzątania zabawek. I są nienasycone! Wciąż chcą więcej i więcej!

Pokażę Wam dzisiaj świetną książkę dla wszystkich dinofanów. Pomyślaną tak, by zapewnić dzieciom rozrywkę na okrągły rok! Ponad dwustustronicową pozycję - kalendarz, w którym każdy kolejny dzień roku przedstawia jednego z dinozaurów. I chociaż możecie czytać ją oczywiście w inny sposób, to warto położyć ją przy dziecięcym łóżku i wypracować wspólny wieczorny rytuał „a dinozaur na dziś to…”. Przy okazji uprzedzam, że nie ma bata, byście od razu, z ciekawości, nie sprawdzili dinozaurów z dat urodzin wszystkich członków Waszej rodziny. Mój to kritozaur - ważący 3 tony i mierzący 11 metrów kaczodzioby dinozaur z kostnym guzkiem na pysku.

Kalendarz rozpoczyna fajne wprowadzenie, a same dinozaury uporządkowano na 12 grup, zgodnie z kolejnymi miesiącami roku. I tak mamy tu dinozaury latające, opierzone, grubogłowe, mięsożerne i inne. Są gatunki doskonale Wam znane, ale i te odkryte całkiem niedawno. Przy każdym z dinozaurów znajdziecie ilustrację z jego wyglądem, kilka zdań opisu i kluczowe informacje, przedstawione wg schematu: kiedy żył / grupa / dieta / długość / ciężar / znaleziony.

Bardzo podoba mi się uporządkowany charakter tej pozycji. Dzięki temu jest przyjazna i czytelna, pomimo ogromu ciekawostek, które w niej znajdziecie. I ma świetne ilustracje. Nowoczesne, działające na wyobraźnię.

Książka jest pięknie wydana. Ma spory format, twardą oprawę i wygodną, żółtą tasiemkę do zaznaczania stron. Jestem przekonana, że będzie pięknym prezentem dla każdego początkującego paleontologa.

Gorąco polecam!

Jeśli macie dzieci, istnieje duże prawdopodobieństwo, że w Waszym domu trwa właśnie faza na dinozaury, albo szybkim krokiem się do niej zbliżacie. Te szalone kilka miesięcy, a często i kilka lat, w których Wasze pociechy doktoryzują się ze wszystkiego, co związane z prehistorycznymi gadami. Skomplikowane nazwy, wymiary, dieta, ciekawostki… Maluchy mają do tego zdecydowanie...

więcej Pokaż mimo to