-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać1
-
ArtykułyPortret toksycznego związku w ostatnich dniach NRD. Międzynarodowy Booker dla niemieckiej pisarkiKonrad Wrzesiński10
-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać8
Biblioteczka
2024-02-25
2024-01-23
2024-01-23
„(…) przy opisywaniu broni, zwycięstw i części ciała zawsze należy trochę przesadzić.”
Przez długi czas zastanawiałam się czy chcę przeczytać tę książkę Często pojawiała się na Instagramie, bloggerze, zawładnęła sercami wielu czytelników. Szczerze przyznam, że opis średnio przypadł mi do gustu. Stwierdziłam, że temat książki jest dość oklepany. Zbliżały się jednak święta, więc stwierdziłam, że czemu nie. W końcu tak dobrze o niej pisano. Dostałam ja w prezencie i tak sobie zaczęłam czytać, czytać i wciągnęłam się.
Co się stało z moimi wcześniejszymi przypuszczeniami?
Zasadniczo nadal twierdzę, że Mary E. Pearson nie napisała niczego odkrywczego. Pomysł na książkę nie jest wyszukany czy odkrywczy. Muszę jednak przyznać, że autorka stworzyła bardzo spójną i niejednokrotnie zaskakującą historię, która i mnie się spodobała.
„Istnieje jedna prawdziwa historiaI jedna prawdziwa przyszłość.Słuchajcie uważnie,Albowiem dziecko, które wyrosło z cierpienia,Będzie tym, które przyniesie nadzieję. Od najsłabszych przybędzie siła.Od prześladowanych przybędzie wolność.”
Zacznę może od bohaterów. Od samego początku polubiłam Lie. Pewnie podyktowane było to tym, że będąc na jej miejscu postąpiłabym tak samo. Podobała mi się jej determinacja i siła. Jeśli chodzi o męskich bohaterów to są to wisienki na torcie. Ach... <3
Kłamstwem byłoby, gdybym powiedziała, że postaci stworzone przez Mary E. Pearson nie przypadły mi do gustu. Właściwie, każdy zapadł mi w pamięci. Zarówno bohaterowie pierwszo jak i drugoplanowi mieli w sobie to „coś”, co sprawiało, że zwracali uwagę czytelnika. Autorka potrafiła w taki sposób wykreować swoich bohaterów, że potrafili rozbawić, ale również rozwścieczyć swoim zachowaniem. To było takie… prawdziwe.
„Nie zawsze można czekać na odpowiednią chwilę.”
Mary E. Pearson przez większą część książki wodzi czytelnika za nos. Jeśli człowiek dobrze nie skupi się na opowiadanej historii, nie wyłapie pewnych istotnych niuansów. Cały czas zastanawiałam się czy właściwie obstawiłam postaci. W mojej głowie kłębiły się rozterki typu: „nie, przecież to nie może być tak oczywiste”/ „czy to może być aż tak łatwe”/ „kurde, to jednak jest sprytne”...
„(…) każdy ma własną historię i przeznaczeniem a czasem to, co zdaje się pechem, jest częścią czegoś o wiele wspanialszego. Historii, która przerasta glebę, wiatr, czas… a nawet nasze łzy.”
Co do samej historii – akcja nie jest jakoś szczególnie wartka. Nie sprawia to jednak, że książka jest nudna. Co by nie powiedzieć, znaczna część opowieści dzieje się w gospodzie w niewielkim mieście, w którym nie ma jakichś dużych atrakcji. Nie mogę jednak powiedzieć, że mało się dzieje, co to to nie. W szczególności końcówka jest interesująca i zapowiada bardzo ciekawą kontynuację.
Muszę przyznać, że Mary E. Pearson wykreowała ciekawy świat, w którym kraje stoją na granicy wojny. W to wszystko wpisane są przepowiednie „chorej psychicznie” kobiety. Może nie ma tu zbyt wielu wątków fantasy, a tak po prawdzie jest ich jak na lekarstwo, mogę sobie dać jednak palec uciąć, (chciałam napisać rękę, ale to byłoby jednak zbyt duże ryzyko) że w kolejnej części pojawi się ich znacznie więcej. Wracając jednak do myśli przewodniej tego akapitu – historia. Autorka zręcznie kierowała opowieścią karmiąc czytelnika niedomówieniami, kolejnymi tajemnicami i intrygami. Przede wszystkim podobały mi się zawiłości polityczne. Niezmiernie ciekawi mnie jak rozwinie się dalej ten wątek!
„Spełnienie jednego marzenia może zająć całe lata. Ale wystarczy ułamek sekundy, by wszystkie legły w gruzach.”
Mamy tutaj typowy trójkąt miłosny. Ok, nie w dosłownym, fizycznym, znaczenia tego zwrotu, tylko w kontekście romantycznym. Kaden – Lia – Rafe – oto sławetna trójka. Zdecydowanie nie przepadam za takimi wątkami. Zdecydowanie o wiele bardziej lubię przygody, niebezpieczeństwo i wieeeele akcji. O dziwo jednak mi się podobało. Autorka potrafiła tak pokierować historią, że wszystko miało ręce i nogi. Fajne było to, że zakochanie nie wzięło się ot tak, tylko systematycznie rodziło się w bohaterach.
Do gustu przypadł mi również styl Pearson. Dzięki temu, że autorka przekazała swoją historię za pomocą pierwszoosobowej narracji mogliśmy lepiej wczuć się w uczucia bohaterów. Właśnie, nie powiedziałam wam, że autorka przedstawiła opowieść nie tylko z perspektywy Lii, ale również Zabójcy i Księcia. Udany zabieg! Poza tym widać u Pearson lekkość w pisaniu. Czas przy książce mija bardzo szybko. Człowiek się nie obejrzy, a już jest na ostatnich stronach i pochlipuje cichutko.
Jeszcze kilka słów o okładce. Przyznam szczerze, że niezbyt mi się podoba. Przejaskrawiona grafika
komputerowa to zdecydowanie nie jest coś, w czym gustuję. O ile jeszcze jakoś zniosłabym gigantyczny księżyc i wielgaśne w stosunku do drzew ptaki, to suknia głównej bohaterki i ten róż w dole przeważyły szalę ;( Tylko czcionka i ramka na plus. Zdecydowanie bardziej podoba mi się oryginalna okładka. Muszę jednak pochwalić wydawnictwo za ładne ozdobniki przy rozdziałach oraz przepowiedniach. Uwielbiam takie urozmaicenia w książkach. Sprawiają, że są przez nie wyjątkowe.
„(…) nic nie trwa wiecznie, nawet wspaniałość.”
Jasne, w "Fałszywym pocałunku" znajdziemy kilka niedoróbek i zbyt utartych schematów. Książka ma jednak w sobie potencjał. Głównym atutem są z całą pewnością przemyślani i dopracowani bohaterowie. Opowieść, choć pomysłem nie wyróżnia się zbytnio z całej rzeszy innych, koniec końców okazuje się wyjątkowa. Autorka z utartego schematu potrafiła stworzyć coś ciekawego i intrygującego. Historię, od której naprawdę trudno się oderwać. Jest to również niewątpliwie zasługa klimatu, jaki udało się stworzyć Pearson. Trochę mroczny, przepełniony dozą niepewności i lęku. Kolejny raz muszę podkreślić świetnie wykreowany wątek polityczny! Intrygi, walka o władzę, tajemnice i świetne przedstawienie emocji bohaterów sprawiają, że historia staje się w pewien sposób niepowtarzalna. Z wielką niecierpliwością czekam na kolejne tomy Kronik Ocalałych. Mam wielką nadzieję, że autorkę nie dopadnie klątwa drugiego tomu.
„(…) przy opisywaniu broni, zwycięstw i części ciała zawsze należy trochę przesadzić.”
Przez długi czas zastanawiałam się czy chcę przeczytać tę książkę Często pojawiała się na Instagramie, bloggerze, zawładnęła sercami wielu czytelników. Szczerze przyznam, że opis średnio przypadł mi do gustu. Stwierdziłam, że temat książki jest dość oklepany. Zbliżały się jednak święta,...
„Mówisz, że zawsze jest nadzieja. Cóż, zawsze jest nadzieja, póki walczysz.”
Chyba pierwszy raz nie wiem od czego zacząć, pisząc tę recenzję… Od dawna nie przeczytałam tak dobrej jak "Ostrze zdrajcy" książki, i to pod każdym względem. Chylę czoła przed autorem, ponieważ udało mu się zarówno mnie rozbawić jak i wzruszyć.
Na tym mogłabym skończyć, jednak opowiem Wam coś więcej.
Słyszeliście kiedykolwiek o „Świętej Laino Co Daje Dupy Bogom”? Nie?! Ja do niedawna też nie. Poznałam ją jednak dzięki Sebastienowi de Castellowi.
„Jestem przyjaciółką, co przychodzi w czarną godzinę – odpowiedziała. – Jestem bryzą, gdy pali słońce. Jestem wodą, którą rozdaje się za darmo, i winem, które dzieli się z miłością. Jestem przyjaciółką, co przychodzi w czarną godzinę – powtórzyła – i jestem tu dla ciebie, Falcio val Mondzie.”
Niby książka fantasy, a magii w niej tyle co nic. Nie zrozumcie mnie źle, to w żaden sposób nie jest zarzut, tylko stwierdzenie faktu.
Bardzo lubię powieści, w których to rycerze odgrywają pierwsze skrzypce. W "Ostrzu zdrajcy" mamy do czynienia z bohaterami tego pokroju. Wielkie Płaszcze były wędrownymi trybunami w służbie króla wymierzającymi sprawiedliwość. Elitarnym oddziałem najlepszych wojowników królestwa, który w oczach zwykłych ludzi okrył się hańbą. Wtedy właśnie poznajemy ich bliżej.
„Pierwsze prawo mówi, że ludzie są wolni – zaśpiewałem cicho. – Bo bez wolności wyboru ludzie nie mogą służyć sercu, a bez serca nie mogą służyć swoim bogom, swoim świętym ani swojemu królowi.”
Głównym bohaterem powieści jest Falcio val Mond, I kantor Wielkich Płaszczy, który wraz ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi Krestem i Brastim służy u szlachcica i wtedy zaczyna się już jazda bez trzymanki.
Sebasien de Castell pokazuje swój kunszt w pełnej krasie. Akcja gra w zniewalającym tempie. Niebezpieczne pojedynki, perfidne intrygi, tajemnice sprzed lat i walka z czasem oraz samym sobą. To jest po prostu świetne!
„Książki bywają dobrymi przyjaciółmi, Falcio.”
Chyba nikt w to nie wątpi prawda? Jednak teraz chciałam wam opowiedzieć o tych ludzkich przyjaciołach. Falcio, Krest i Brasti są ze sobą bardzo zgrani. Ich potyczki słowne to mistrzostwo! Nie sposób nie polubić tego trio! Dawno nie czytałam książki, w której między bohaterami byłaby taka chemia (nie ta seksualna).
"Ostrze zdrajcy" to książka z całą plejadą świetnych bohaterów. Krwawi książęta, tajemnicza babcinka, intrygująca mała dziewczynka, zgraja ludzi z przerośniętymi ambicjami podająca się za Wielkie Płaszcze i jeszcze trochę.
Autor świetnie pokazał, że nie wielowarstwowość ludzkich charakterów.
„Bądź kimś, kto ma jakieś znaczenie.”
"Wielkie Płaszcze" to nie tylko genialni bohaterowie, ale również bardzo dobrze przemyślana i skonstruowana historia. Sebastiena de Castella można pochwalić, za kreacje świata, w którym dzieje się cała przygoda.
Tutaj nie sposób się nudzić, gdyż cały czas się coś dzieje. Po przeczytaniu książki ma się tak wielki niedosyt, że już koniec, jak naprawdę rzadko kiedy. Tym bardziej, że zakończenie jest wielkim WOW! Wiele zwrotów akcji sprawia, że nie sposób przewidzieć, co wydarzy się za chwilę, a to jest ogromnym plusem.
„Nikt ci tego nie powie, musisz to zrobić sama. Na tym właśnie polega wolność. Bo to nie prawo, by robić wszystko, co się chce, ale prawo, by dokonać wyboru i określić, za co chce się umrzeć.”
Na uwagę z pewnością zasługuje również okładka. Połączenie bieli i czerwieni jest niezwykle efektowne, a i sama grafika świetna. Idealnie pasuje do historii opisanej w książce. Zdecydowanie przyciąga wzrok.
Autor posługuje się narracją pierwszoosobową, co jest bardzo dobrym zabiegiem przy tego typu historii. W powieści pojawia się również sporo retrospekcji, które pomagają czytelnikowi lepiej poczuć klimat.
„Kiedy ktoś zabiera ci ostatnią dobrą rzecz w twoim życiu, to nie może pozostać bez odpowiedzi.”
Kilka słów podsumowania. Książka Sebastiena de Castella jest naprawdę bardzo dobra! Świetni bohaterowie i przemyślana historia z wieloma zwrotami akcji. Tajemnice, intrygi i emocjonujące pojedynki! To opowieść o odwadze, poświęceniu i walce do końca. Cudowna powieść! Z niecierpliwością czekam na kolejne części i już zacierał łapki na przygody trójki bohaterów.
„Mówisz, że zawsze jest nadzieja. Cóż, zawsze jest nadzieja, póki walczysz.”
Chyba pierwszy raz nie wiem od czego zacząć, pisząc tę recenzję… Od dawna nie przeczytałam tak dobrej jak "Ostrze zdrajcy" książki, i to pod każdym względem. Chylę czoła przed autorem, ponieważ udało mu się zarówno mnie rozbawić jak i wzruszyć.
Na tym mogłabym skończyć, jednak opowiem Wam coś...
„Każdy w życiu gra wiele różnych ról, ale to nie znaczy, że wszystkie są kłamstwem.”
Kiedy pierwszy raz przeczytałam o tej książce, pomyślałam – muszę ją mieć! Co z tego, że to nie jest fantastyka, co z tego, że będzie romans, co z tego, że teoretycznie jestem na to za stara, wiedziałam, że „Pocałunek zdrajcy” z pewnością zawita do mojej biblioteczki.
Wiecie co – to było naprawdę dobre!
„Plotki są dla osób o ciasnym umyśle.”
Muszę przyznać, że dopiero kiedy książka wpadała mi w ręce zauważyłam, że jest porównywana do serii Rywalek. Znam ją i powiem szczerze, że tak jak tomy o Americe Singer jeszcze mi się względnie podobały, to te o jej córce, były już kiepskie. Dlatego też ta „rekomendacja” nieco mnie zniechęciła. Nawet nie wiecie, jakie miłe było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że "Pocałunek zdrajcy" jest o niebo lepszy niż książki Kiery Cass. (Tak na marginesie to porównanie, moim zdaniem uwłacza książce Beaty.)
„Mam pełne prawo rujnować sobie życie.”
Erin Beaty zrobiła wszystko tak, jak być powinno. Stworzyła świetne postaci, wykreowała bardzo ciekawe przygody i co najważniejsze wykorzystała potencjał, jaki krył się w historii! Na tym mogłabym zakończyć recenzję, jednak chyba ani Was, ani mnie by to nie usatysfakcjonowało.
Autorka stworzyła bardzo intrygującą kobiecą bohaterkę. Muszę przyznać, że od samego początku przypadła mi do gustu. Co jest jej atutem? To, że nie jest kolejną walczącą, wyidealizowaną twardą babką. Sage nie można odmówić odwagi czy charyzmy. Jest zdolna do poświęceń i nie boi się trudnych wyzwań. Nie chce jednak pogodzić się z losem, jaki spotyka młode panny „na wydaniu” i z całych sił próbuje odmienić swoje przeznaczenie. To postać pełna empatii i refleksji. Nie jest superbohaterką, która nie odczuwa lęku i trzyma emocje na wodzy, nie pozwalając im wydostać się na powierzchnię. Bywa impulsywna i jest niezwykle spostrzegawcza. Zdecydowanie trafiła go grona moich ulubionych postaci!
Nie jest to zresztą jedyna kobieca bohaterka, która zasługuje na uwagę. Pani Rodelle czy Lady Clare również zwracają uwagę czytelnika. Nie zabrakło tu również bardzo ciekawych męskich postaci. (Co ci mundurowi robią z kobietami <3) Quinn, Ash, Casseck czy Charlie są po prostu świetni. Autorka nie zapomniała jednak o stworzeniu czarnych charakterów, podłych intrygantów i okrutników dążących po trupach do celu. Brawo za zróżnicowanie osobowości. Dzięki temu historia jest o wiele bardziej rzeczywista.
„Nie cała mądrość pochodzi z książek. Tak naprawdę to bardzo niewiele.”
Skoro jesteśmy już przy różnorodności postaci, nie można zapomnieć o warstwie emocjonalnej powieści. Erin Beaty bardzo zgrabnie żongluje uczuciami czytelnika. Potrafiła w taki sposób przelać je na papier, że czytając powieść doskonale można wczuć się w odczucia bohatera. Złość, niechęć, niepokój, odrzucenie, stratę, a także ból i zwątpienie są bardzo wyraźnie zarysowane.
Na koniec autorka zadaje nam bolesny cios w wątrobę. Z jednej strony lubię ją za to jeszcze bardziej, gdyż nie bała się wykonać tego bądź co bądź odważnego kroku, z drugiej jednak hejtuję ją całym sercem!
„Dowódca nigdy nie powinien wydawać rozkazów, których sam nie chciałby spełnić.”
Czytając porównanie do "Rywalek", myślałam, że akcja powieści będzie się toczyć wokół Concordium (wydarzenie odbywające się co pięć lat w stolicy, na którym swatani są ze sobą najbardziej wpływowi członkowie rodzin) i tego całego swatania, ale na szczęście moje założenie było błędne. Zamiast ckliwych romansów, zalotnego mrugania rzęsami i wspaniałych strojów dostałam trzymającą w napięciu przygodę z wieloma intrygami i politycznymi rozgrywkami! Ach… byłam w siódmym niebie! Nawet wątek romantyczny nie mógł mi tego zepsuć. Był napisany z wielkim wyczuciem, a uczucie między bohaterami nie było wepchnięte na siłę, tylko pokazane ze smakiem. Rodziło się powoli, dzięki wspólnie przeżytym chwilom i przygodom.
„Jeden z najlepszych sposób, żeby osiągnąć zamierzony cel, to stworzyć fałszywy wybór.”
Muszę pochwalić autorkę za dopracowanie swojej powieści. Pozornie mogłoby się wydawać, że to jedna z tych prostych i łatwych do rozgryzienia książek, jednak nic bardziej mylnego. Erin Beaty stworzyła bardzo interesujący świat. Żeby zrozumieć niektóre powiązania, trzeba się dobrze wczytać i być skupionym, bo ważne niuanse mogły umknąć. Ciekawe wątki historyczne krainy, jak i sama historia opowiedziana przez autorkę na kartach powieści, sprawiły, że nie mogłam oderwać się od "Pocałunku zdrajcy". Erin Beaty ma wielką lekkość pisania. Potrafi wciągnąć czytelnika w wykreowany przez siebie świat już od pierwszych stron. Akcja nie zwalnia ani na moment, a i zwroty są zaskakujące. Autorka zamieściła również w książce to, co tak bardzo lubię: humor i sarkazm. Czas przy powieści mija bardzo szybko, za szybko. Po skończeniu książki miałam ogromny niedosyt. Chciałam więcej i więcej… Żałowałam, że ta opowieść dobiegła już końca.
Klimatyczna okładka to też niewątpliwy walor książki. Z reguły nie jestem zwolenniczką wyfiokowanych panien w balowych sukniach, jednak ta, wyjątkowo mi się podoba (okładka, nie panna). Ciekawa kolorystyka zdecydowanie przyciąga wzrok. Skłania, by sięgnąć po książkę i zapoznać się z nią bliżej. Tylko dolny napis „szpeci” okładkę. „Tył” również jest niezmiernie intrygujący. Twarze wokoło ramy wzbudzają niepokój i budują klimat.
„Gniew był płaszczem, który nosiła z przyzwyczajenia, chociaż na dłuższą metę nie dawał jej ciepła.”
Świetni bohaterowie, nieprzewidywalna i zaskakująca historia, znakomicie stworzony świat – czego chcieć więcej? Hmm… ja nie wiem. Dostałam naprawdę dobrą powieść z intrygami, tajemnicami, politycznymi zagrywkami, wieloma zwrotami akcji i przednią opowieścią. Książka ma niezwykły klimat. Ciągle czyhające niebezpieczeństwa i niepewność powodują, że ciekawość narasta z każdą kolejną stroną. Pocałunek zdrajcy bardzo mi się podobał. Zdecydowanie powrócę do niego jeszcze w przyszłości. Jest jedną z wybijających się książek młodzieżowych ostatniego czasu.
Bardzo obawiam się kontynuacji. Mam wrażenie, że autorka może zepsuć serię, a tego jej nie wybaczę. Żyję więc w rozdwojeniu – z jednej strony bardzo chcę dorwać drugą część w swoje łapki (co niestety będzie możliwe dopiero w przyszłym roku, gdyż światowa premiera planowana jest dopiero na lipiec [to jest jawne znęcanie się!]), z drugiej jednak bardzo się jej obawiam. Mam jednak nadzieję, że będzie tak samo dobrze, jak teraz.
„Każdy w życiu gra wiele różnych ról, ale to nie znaczy, że wszystkie są kłamstwem.”
Kiedy pierwszy raz przeczytałam o tej książce, pomyślałam – muszę ją mieć! Co z tego, że to nie jest fantastyka, co z tego, że będzie romans, co z tego, że teoretycznie jestem na to za stara, wiedziałam, że „Pocałunek zdrajcy” z pewnością zawita do mojej biblioteczki.
Wiecie co – to było...
2016-05-11
KIEDY ZDRADZAJĄCY ZOSTAJE ZDRADZONYM...
"Czasem myślisz, że bardzo czegoś potrzebujesz, a tak naprawdę powinieneś pozwolić temu odejść."
Musieliście kiedyś podjąć decyzję, która miała zaważyć na całym waszym życiu. Kiedy na szali nie ma dobrego wyboru i musisz wybrać między złem a złem? Kestrel stanęła w obliczu takiego wyzwania. Czy dziewczyna aż tak bardzo chce zaimponować ojcu, że wyzbędzie się wszelkich odruchów litości i wyśle ludzi na pewną śmierć? Co zwycięży – lojalność wobec ojca i imperatora czy miłość do Arina? Czy uczucie okaże się silniejsza niż idee i prawa?
Zdrada różni się od pierwszej części pod wieloma względami. Akcja została przeniesiona do stolicy kraju Valorian. To tutaj toczy się większość wydarzeń. Kestrel została poniekąd zamknięta w „złotej klatce”. Jako narzeczona księcia musi bywać na wszystkich balach i przyjęciach. Dziewczyna tęskni za Arinem i Herranem – krajem dzieciństwa. Nie może jednak okazać słabości. Za jej nieposłuszeństwo odpowiedzą Ci, na których jej zależy. Kestrel będzie musiała zmierzyć się ze zdradą, okrucieństwem i poniżeniem. Czy przetrwa w świecie brudnej polityki i dworskich intryg?
"Czasami podarunek jest sposobem na pokazanie innym, że ktoś należy do niego."
Muszę przyznać, że Zdrada jest niemal tak samo pasjonująca jak Pojedynek. Osobiście bardziej podobała mi się pierwsza część trylogii, ponieważ więcej akcji było, że tak powiem, w terenie. Nie przeszkodziło mi to jednak zatracić się w powieści. Świat pędził dalej, a ja żyłam w swoim małym kąciku na kanapie, z książką w ręce pogrążona w przygodach Arina i Kestrel. Muszę przyznać, że książka może nieco zwalnia tempa, ale przygody nabierają inny wymiar. To już nie jest walka tylko o niepodległość, to walka o życie pod rządami ciemiężcy. Ciekawą postać przybrały przygody Arina. Mimo że momentami denerwowało mnie wieczne rozpamiętywanie Kestrel, to w końcówce przyszedł ten moment zaskoczenia. Akcja nabrała rumieńców i na planszę wkroczył nowy pionek.
"-Ufam ci.
-Nie powinieneś.
-Wiem."
Starzy przyjaciele - nowi wrogowie. Kto okaże się lepszy w kły i żądła. Kto będzie miał lepsze sztony? Styl autorki utrzymał się na tym samym wysokim poziomie. Autorka ponownie zostawiła nas z zakończeniem, które wbija człowieka w fotel. Co ma począć biedny czytelnik w oczekiwaniu na zakończenie trylogii? Śle prośby do wydawnictwa o jak najszybsze wydanie The Winner's Kiss...
KIEDY ZDRADZAJĄCY ZOSTAJE ZDRADZONYM...
"Czasem myślisz, że bardzo czegoś potrzebujesz, a tak naprawdę powinieneś pozwolić temu odejść."
Musieliście kiedyś podjąć decyzję, która miała zaważyć na całym waszym życiu. Kiedy na szali nie ma dobrego wyboru i musisz wybrać między złem a złem? Kestrel stanęła w obliczu takiego wyzwania. Czy dziewczyna aż tak bardzo chce...
2016-05-08
"Szczęście zależy od tego, czy jesteś wolna, a wolność zależy od odwagi."
Kestrel – córka generała. Valorianka. Arin – niewolnik. Herrańczy. On jest jej własnością. Różni ich niemal wszystko. Łączy zamiłowanie do muzyki i niedające się niczym wytłumaczyć pragnienie spędzania wspólnie czasu. Ona zaryzykuje dla niego życie, on uratuje ją od śmierci. Czy osoby stojące po dwóch stronach „barykady” może połączyć uczucie? Czy dopuszczą się zdrady swoich krajów?
Przetrwanie nie jest niczym złym. Możesz sprzedawać swój honor po kawałku tak długo, jak długo w głębi duszy pozostajesz sobą. Możesz nalać komus wina tak, jak tego oczekuje i patrząc, jak pije, po cichu planować zemstę. (...) Knuj, Kestrel, kombinuj i przetrwaj. Gdybym nie przeżył, nikt nie pamiętałby mojej matki, na pewno nie tak jak ja.
W końcu przyszedł czas na oderwanie się od mojego ulubionego gatunku literackiego jakim jest fantasy i sięgnięcie w innym kierunku. Padło na Pojedynek. Jest to pierwsza część serii Niezwyciężona – Marie Rutkowski. W tym miejscu chciałam podziękować dziewczynie która poleciła mi tą książkę w jednej z grup poświęconych książkom. Gdyby nie Ty, pewnie nigdy bym się z nią nie zetknęła. Nie przepadam za romansami, a opis z okładki wskazywał właśnie na to.
"Żaden ze snów nigdy cię nie skrzywdzi."
Marie Rutkoski stworzyła jednak coś niesamowitego. Mimo że w książce pojawia się wątek romantyczny, nie jest on na pierwszym planie. Autorka wykreowała własny świat. Stworzyła naród Valorian – zdobywców o mentalności zwycięzców i Herrańczyków – pokonanych, sprowadzonych do roli niewolników. Doskonale wplotła wątki historyczne, pokazała historię wojny obu krajów oraz taktykę wojenną. Swoją książkę oparała o koncepcję „przekleństwa zwycięzcy”. Motyw ten co jakiś czas przewija się w powieści i jest naprawdę intrygujący. Wykorzystując narrację trzecioosobową opowiadała nam o bohaterach i ich odczuciach. Wątki w powieści poznajemy z pomocą Arina i Kestrel. Styl autorki również jest bardzo ciekawy. Akcja nabiera tempa z każdą stroną, że człowiek zapomina o bożym świecie. Wiecie jak się funkcjonuje po nieprzespanej nocy prawda? Ta książka może wyrwać Was z letargu i postawić na nogi. Sprawi, że nie prześpicie kolejnej nocy, bo utkniecie w świecie, który stworzyła Marie Rutkoski.
"Ludzie przebywający w jasno oświetlonych miejscach, nie dostrzegają tego, co skrywa się w mroku."
Dwójka głównych bohaterów stworzonych przez autorkę wydaje się z pozoru bardzo różna. Jednak im bardziej zagłębiamy się w lekturę, tym możemy dostrzec, że kierują nimi podobne wartości i idee. Kestrel zmaga się z oczekiwaniami jakie stawia jej ojciec. Jest przebiegła i kocha wygrywać. Nie jest jednak typową damą z wyższych sfer. Potrafi zawalczyć o to, na czym jej zależy. Trudno ją złamać. Arin natomiast mierzy się z piętnem niewolnika. Niezłomny i sprytny. Oboje dręczeni przeszłością muszą zmierzyć się z tym, co szykuje dla nich los.
W książce występuje wiele ciekawych i złożonych postaci. Jednych człowiek lubi od razu, a inni przyprawiają czytelnika o gęsią skórkę.
"Zajadłe pojedynki, podstępne salonowe gry, pozornie beztroskie bale, brudne plotki, tajemnice poliszynela i dzika rewolta. Gdy stawką jest wszystko, czy wolałbyś zachować głowę… czy stracić serce?" [opis z okładki]
Książka okazała się bardzo ciekawa i intrygująca. Momentami potrafiła wcisnąć w fotel. Bohaterowie żyją „na krawędzi” a to tylko dodatkowo napędza akcję. Okładka mnie osobiście nie zachwyciła, ale za to czarne kartki w środku i owszem. (Osobiście bardziej podoba mi się nowa okładka serii). Dodają książce nieszablonowy wygląd. Nie wiem jak Wy, ale ja zaraz lecę do księgarni kupić drugi tom. Nie mogę się doczekać dalszych przygód Arina i Kestrel. Buziaczki :D
"Szczęście zależy od tego, czy jesteś wolna, a wolność zależy od odwagi."
Kestrel – córka generała. Valorianka. Arin – niewolnik. Herrańczy. On jest jej własnością. Różni ich niemal wszystko. Łączy zamiłowanie do muzyki i niedające się niczym wytłumaczyć pragnienie spędzania wspólnie czasu. Ona zaryzykuje dla niego życie, on uratuje ją od śmierci. Czy osoby stojące po...
7,5
7,5
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to