rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

,,Magia. Inkwizycja. Przygoda.’’ – tyle wystarczyło by zainteresować mnie debiutancką powieścią Marcina Świątkowskiego – ,,Psy Pana’’. Czy słusznie dałam się skusić? Połączenie powieści historycznej i fantastyki nie zawsze się udaje, czy tym razem stanowiło ono przepis na udaną powieść? Jeżeli jesteście ciekawi i sami zastanawiacie się czy sięgnąć po ,,Psy Pana” serdecznie zapraszam do lektury.

Akcja książki przenosi nas do roku 1633 i ogarniętych wojną trzydziestoletnią Niemiec, gdzie śledzić będziemy losy dwóch postaci: szlachcianki Katarzyny von Besserer – która ze względu na swoje umiejętności zmuszona zostanie do ucieczki przed dominikanami-inkwizytorami oraz zakonnika z tegoż zakonu – Dominika Erquicia. Dwie zupełnie różne postacie, których losy, jak nietrudno się domyślić, splotą się ze sobą by namieszać w biegu wydarzeń.

,,Psy Pana’’ zapowiadają się na pozycję idealną dla miłośników połączenia powieści historycznych i fantastyki. Autor dba o szczegóły i styl prowadzenia historii, tak żebyśmy poczuli się jak w trakcie lektury powieści historycznych. Jednocześnie jednak cały czas towarzyszy nam element magiczny, który dodatkowo wzbogaca i tak burzliwy okres wojny trzydziestoletniej, w którego środek zostajemy wrzuceni.

Dlaczego jednak powiedziałam, że książka zapowiada się, a nie jest pozycją idealną dla pasjonatów tego typu literatury? Dlatego, że mamy dopiero do czynienia z mocno rozbudowanym wstępem do właściwej historii. Poznajemy głównych jej bohaterów, realia w jakich żyją i niestety musimy czekać na ciąg dalszy. Osobiście poczułam się tym nieco rozczarowana, nie miałabym nic przeciwko żeby poczekać jeszcze trochę na premierę, ale za to dostać do rąk nieco większy kawałek historii stworzonej przez Marcina Świątkowskiego. Pozostaje mieć nadzieję, że na ciąg dalszy nie trzeba będzie długo czekać, i że całość rozwinie się w pasjonującą przygodę.

Nie zmienia to jednak faktu, że lektura ,,Psów Pana’’ sprawia sporo przyjemności, mamy tu wartką akcję, ciekawych bohaterów, całość jest dobrze napisana, z dbałością o realia w jakich się obracamy. Samo wydanie też cieszy oczy.

I choć miałam apetyt na nieco więcej, muszę przyznać, że ,,Psy Pana’’ stanowiły miły, choć krótki przerywnik między innymi lekturami. A jeżeli jak ja, jesteście miłośnikami audiobooków, z pewnością ucieszy Was fakt, że tytuł ten jest też dostępny na stronie Audioteki w wykonaniu Filipa Kosiora, który jak zawsze – nie zawodzi.

Ocena: 6,5/10

Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN.

,,Magia. Inkwizycja. Przygoda.’’ – tyle wystarczyło by zainteresować mnie debiutancką powieścią Marcina Świątkowskiego – ,,Psy Pana’’. Czy słusznie dałam się skusić? Połączenie powieści historycznej i fantastyki nie zawsze się udaje, czy tym razem stanowiło ono przepis na udaną powieść? Jeżeli jesteście ciekawi i sami zastanawiacie się czy sięgnąć po ,,Psy Pana” serdecznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Cykada na parapecie’’ to książka przepełniona emocjami, niekiedy tak silnymi, że zdają się zniewalać człowieka i wypaczać całe jego życie. Opowieść o rozpadającym się małżeństwie – dwójce osób którym nie wyszło – prowadzi nas meandrami przez wspomnienia pełne bólu. Jednak jak się okaże nie tylko przeszłość będzie ich pełna. Nieoczekiwane spotkanie obudzi demony, które sprawią, że cała historia przybierze dużo mroczniejsze tony. Jeżeli czujecie się zaintrygowani serdecznie zapraszam do lektury recenzji najnowszej powieści M.M. Macko.

Małżeństwo Justyny i Krystiana wielkimi krokami zmierza ku rozpadowi. I choć od czasów szkolnych łączyło ich silne uczucie, z czasem wszystko zaczęło się psuć, do tego stopnia, że Justyna ledwo znosi obecność swojego ,,jeszcze’’ męża. Z kolei Krystian pragnie zrobić wszystko by zatrzymać przy sobie Justynę, jednak wszystkie jego próby odnoszą wręcz odwrotny skutek. Wspólny wyjazd do zacisznego domku na łonie natury miał stanowić remedium na ich problemy i ponownie zbliżyć do siebie. Zamiast tego Justyna poznaje mężczyznę, któremu nie potrafi się oprzeć, a który ,jak się szybko okaże, ma z nią wiele wspólnego. Z kolei Krystian, ku własnemu zaskoczeniu, odnajduje pocieszenie w wierze. Ich ścieżki zdają się coraz bardziej od siebie oddalać – czy jest jeszcze nadzieja, że zbiegną się ponownie?

Autorka stworzyła historię, która potrafi naprawdę miło zaskoczyć. To co z początku wydaje się opowieścią o dwójce osób, których związek chyli się ku upadkowi w pewnym momencie zmienia się w zmuszającą do refleksji opowieść o krzywdzie, zemście, niezabliźnionych ranach, które zmieniają postrzeganie ich świata i siebie samych.

Nie ukrywam, że w pewnym momencie miałam obawy iż czytana opowieść zmieni się w kolejną ckliwą pozycję, na szczęście jednak autorka poszła w zupełnie inną stronę i zamiast mdłej obyczajówki ,,Cykada” zaserwowała nam pełną emocji historię zbrodni, której cienie sięgają znacznie dalej niż początkowo mogłoby się to wydawać. Nie brak tutaj także innych, równie ważnych wątków – poczynając od tego jak inne osoby kształtują nasze życie (czy tego chcemy czy nie), a kończąc na pedofilii. A wszystko to opiera się na solidnie skonstruowanych bohaterach, których wnikliwe przedstawienie pozwala nam poczuć targające nimi emocje. I niezależnie czy zapałamy do nich sympatią – będziemy śledzić ich losy z ogromnym zaangażowaniem.

,,Cykada na parapecie’’ wywołuje w czytelniku wiele skrajnych emocji podczas lektury. Przyznam szczerze, że nie trafiłam ostatnio na żaden tytuł, który mogłabym porównać do historii Justyny i Krystiana i dawno nie dałam się tak zaskoczyć czytanej opowieści. To zdecydowanie jedna z tych pozycji, którym warto dać czas by autor mógł odsłonić przed czytelnikiem wszystkie karty. Jeżeli szukacie wielowątkowej historii, kładącej duży nacisk na zagłębianie się w psychikę bohaterów i analizę ludzkich zachowań, albo po prostu chcecie dać się porwać historii zawiłej niczym samo życie – nie wahajcie się – ,,Cykada na parapecie’’ jest właśnie dla Was.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/cykada-na-parapecie-recenzja/

,,Cykada na parapecie’’ to książka przepełniona emocjami, niekiedy tak silnymi, że zdają się zniewalać człowieka i wypaczać całe jego życie. Opowieść o rozpadającym się małżeństwie – dwójce osób którym nie wyszło – prowadzi nas meandrami przez wspomnienia pełne bólu. Jednak jak się okaże nie tylko przeszłość będzie ich pełna. Nieoczekiwane spotkanie obudzi demony, które...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ter - 2 - Przewodnik Christophe Dubois, Rodolphe Daniel Jacquette
Ocena 7,2
Ter - 2 - Prze... Christophe Dubois, ...

Na półkach:

W ramach nadrabiania komiksowych zaległości, nadszedł czas by sięgnąć po drugi tom ,,Ter’’ – serii, której początek zaskakiwał i zaostrzał apetyt na więcej. Czy drugi tom dał radę utrzymać poprzeczkę równie wysoko? Zapraszam do lektury ,,Ter 2 – Przewodnik’’ by się o tym przekonać!

Po odkryciu jakiego dokonali nasi bohaterowie, nadszedł czas na powrót do miasta. Jednak w trakcie podróży zostają oni przechwyceni przez żołnierzy zgromadzenia, a samego Mandora czekać będzie proces. Ludzie widzą w nim przyczynę katastrofy jaka spadła na metropolię podczas ich wyprawy. Jednak czy Mandor jest przyczyną nieszczęścia czy wręcz przeciwnie – jedyną osobą zdolną uratować mieszkańców? ,,Przewodnik’’ przynosi ze sobą zarówno odpowiedzi, jak i zupełnie nowe pytania.

,,Wówczas z wnętrzności Ter wyłoni się mąż, który wskaże wszystkim drogę… Nie będzie miał żadnego mienia ani przyodziewku, a jego mową będzie cisza.’’

,,Ter’’ jak do tej pory jest serią, która może choć nie zaskakuje niczym odkrywczym, to jednak ma w sobie to coś, że potrafi skraść serce czytelnika. A przynajmniej tak było w moim przypadku. Fabuła została misternie złożona, oparta na znanych nam z wielu innych tytułów schematach charakterystycznych dla science fiction. Jak chociażby bohater z amnezją, cywilizacja powstała na ruinach innej, kult religijny i przepowiednia o proroku który wszystkich wybawi, i tym podobne. A jednak w którymś momencie nadchodzi moment w którym utarte schematy zostają przełamane, rzucając zupełnie nowe światło na dotychczasowe wydarzenia. Świetnym przykładem jest tu finał pierwszego tomu, ale i w drugim nie brakuje podobnych momentów.

Osobiście też, nie mam nic przeciwko schematom, o ile są wykorzystywane w umiejętny sposób, a autorom udało się to w stu procentach. Komiks czyta się z prawdziwą przyjemnością, potrafi on wciągnąć i jeżeli mogę się do czegoś przyczepić, to jedynie żałuję, że nie zdecydowano się na zbiorcze wydanie by cieszyć się całością za jednym zamachem. Akcja cały czas mknie do przodu, ale nie mamy wrażenia iż jest ona sztucznie przyśpieszana. Wręcz przeciwnie, dzieje się dużo, zmuszając bohaterów do nieustannych działań, bez niepotrzebnego rozwlekania, a jednocześnie sprawiając, że całość jest logiczna i sensowna.

Jak już wspominałam przy recenzji ,,Ter 1- Obcy’’ wizualnie komiks również stoi na wysokim poziomie. Prace są szczegółowe i stanowią idealne uzupełnienie czytanej historii.

,,Przewodnik’’ stanowił świetną kontynuację i jedyne co mi teraz zostaje to jak najszybciej sięgnąć po trzeci i niestety już ostatni tom cyklu. Nie ukrywam, że jestem ogromnie ciekawa jak zakończy się przygoda Mandora, a tymczasem gorąco polegam ,,Ter’’ wszystkim miłośnikom dobrego science fiction, bądź po prostu komiksów od których ciężko się oderwać.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.

W ramach nadrabiania komiksowych zaległości, nadszedł czas by sięgnąć po drugi tom ,,Ter’’ – serii, której początek zaskakiwał i zaostrzał apetyt na więcej. Czy drugi tom dał radę utrzymać poprzeczkę równie wysoko? Zapraszam do lektury ,,Ter 2 – Przewodnik’’ by się o tym przekonać!

Po odkryciu jakiego dokonali nasi bohaterowie, nadszedł czas na powrót do miasta. Jednak w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś zapraszamy Was do poznania pierwszego tomu nowej serii fantasy, która wyszła spod ręki polskiego autora – Pawła Zbroszczyka – przedstawiamy ,,Dar anomalii. Księga I’’.

Akcja książki z początku toczy się dwutorowo. Poznajemy Lebę – młodego Parkanina, skrzydlatą istotę, która za wszelką cenę pragnie dostąpić możliwości przejścia prób, które mają mu zapewnić dostęp do innych światów, gdzie przyjdzie mu być swego rodzaju przewodnikiem osoby z którą zostanie związany. Drugim bohaterem jest Bren – młody chłopak, którego splot wydarzeń i własne kłamstwa zwiążą z pewną tajemniczą organizacją przestępczą. A będzie to dopiero początek jego kłopotów, bowiem gdy jego los zostanie połączony z losem Leby, z początkującego łowcy, sam stanie się zwierzyną…

Paweł Zbroszczyk w swojej debiutanckiej książce tworzy podwaliny świata i zaczątek historii, która może rozwinąć się w coś intrygującego. Mamy tutaj sporo znanych motywów – początek przywodził mi nieco na myśl powieści postapokaliptyczne, pełne anomalii i chylącego się ku upadkowi bagnistego świata, następnie mamy do czynienia z tajną organizacją i szkoleniem na barda-zabójcę – a to dopiero zalążek tego co czeka na nas w pierwszej księdze ,,Daru anomalii”.

Zacznijmy od tego, że Leba i Bren to dwaj zupełnie odmienni pod względem charakterów bohaterowie, którym przyjdzie dzielić wspólny los. Choć trudno tu mówić o podziale na dobro i zło, to jednak Leba, jako istota, której życie mocno jest związane z wiarą i perspektywie niesienia pomocy w innych światach, zdecydowanie bardziej zbliża się ku temu pierwszemu, podczas gdy Bren… No cóż z początku miałam go za lekkiego cwaniaczka, który próbuje sobie jakoś radzić w życiu, jednak im dalej postępowała fabuła tym więcej złych cech z niego wychodziło. To postać nie mająca jasnego celu w życiu, w przeciwieństwie do Leby, jednocześnie przepełniona gniewem i co tu dużo mówić niezbyt sympatyczna. I choć jeden z głównych bohaterów nie zdobył mojej sympatii nie mogę powiedzieć, żeby źle mi się o nim czytało i nie będę ukrywać, że jestem ciekawa kto ostatecznie w tym duecie okaże się stroną dominującą.

Do relacji obu bohaterów warto dodać system magiczny, odnoszący się do tytułowego daru anomalii – mocy, czy też dokładniej mówiąc zaklęcia, które otrzymuje osoba złączona z Parkaninem. Dar ten jednak ma swoją cenę, którą jest częściowe kalectwo – na czym ono będzie polegać oraz jaki dokładnie dar otrzyma dana osoba, nigdy nie wiadomo.

W książce cały czas coś się dzieje, z jednej strony wydawałoby się, że to dobrze, z drugiej jednak trudno było nie ulec wrażeniu, że bohaterowie co rusz są przerzucani do nowego miejsca, które miało pokazać jak różnorodny świat oferuje ,,Dar anomalii”. I o ile pod tym względem nie można mieć zarzutów, bo poszczególne miejsca i światy, które przyjdzie nam odwiedzić są naprawdę niezwykłe i różnorodne, do tego stopnia, że można mieć wrażenie jakby otrzymało się materiał nie z jednej powieści, a z kilku różnych, to na samą fabułę nie wpływa to już zbyt dobrze. Trudno nie ulec wrażeniu, że tempo akcji jest sztucznie przyśpieszone i nieco nienaturalne, jakby chciało się odhaczyć punkt z listy: ,,Ten punkt wycieczki zaliczony, czas lecieć dalej’’.

Pod względem wydania książka prezentuje się dobrze, okładkę zdobi klimatyczna ilustracja, wewnątrz czeka na nas mapa, która zawsze stanowi miły dodatek podczas lektury. Dla zwolenników form słuchanych polecam audiobooka w wykonaniu Filipa Kosiora, którego jako lektora chyba nikomu polecać nie trzeba. Książki w jego wykonaniu słucha się z prawdziwą przyjemnością.

,,Dar anomalii. Księga I’’ to dobry debiut, dający spore nadzieje na jeszcze lepszą kontynuację. Autor wykreował ciekawy i bardzo różnorodny świat oraz bogate tło do opowiedzenia dalszej historii. Pozostaje więc trzymać kciuki, że solidne podwaliny zostaną umiejętnie wykorzystane w Księdze II, a wszelkie braki i niedociągnięcia odpowiednio dopieszczone, by cykl miał szansę na dłużej zagościć w sercach czytelników.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/dar-anomalii-ksiega-i-recenzja/

Dziś zapraszamy Was do poznania pierwszego tomu nowej serii fantasy, która wyszła spod ręki polskiego autora – Pawła Zbroszczyka – przedstawiamy ,,Dar anomalii. Księga I’’.

Akcja książki z początku toczy się dwutorowo. Poznajemy Lebę – młodego Parkanina, skrzydlatą istotę, która za wszelką cenę pragnie dostąpić możliwości przejścia prób, które mają mu zapewnić dostęp do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Babel, czyli o konieczności przemocy’’ do początku wzbudziła we mnie zainteresowanie i choć ,,Wojna makowa’’ nie porwała mnie tak jak wiele innych osób, postanowiłam po raz kolejny sięgnąć po twórczość R.F. Kuang ciekawa, czy tym razem autorce uda się mnie zachwycić. Przyznam szczerze, że jednak zupełnie nie spodziewałam się tego co czekało na mnie na kartach jej najnowszej powieści. Jeżeli jesteście ciekawi co kryją w sobie mury Babel i jaką historię ma do opowiedzenia jeden z jej studentów, serdecznie zapraszam do lektury.

Robin, osierocony chłopiec z Chin, trafia do Anglii, gdzie pod protektoratem uczonego, który się nim zajął po stracie rodziny, ma jeden cel w życiu – uczyć się. A dokładniej rzecz ujmując ma specjalizować w językach, by następnie móc służyć swą wiedzą Imperium Brytyjskiemu w oksfordzkim instytucie Babel. Chłopak poznaje świat zupełnie inny od kraju z którego pochodził. I choć początkowo jest oszołomiony jego zdobyczami i oksfordzkim środowiskiem, które choć ciężko akceptuje obcokrajowców, dalej stanowi dla chłopaka odmienną, cudowną rzeczywistość, z biegiem czasu dostrzega coraz więcej rys na z pozoru idyllicznym obrazie jaki został przed nim rozpostarty. A pewne przypadkowe spotkanie całkowicie odmieni jego los i sposób postrzegania świata.

Najnowsza książka Rebeki Kuang to pozycja dość nierówna i przede wszystkim nie dla każdego. Nie mamy tutaj bowiem do czynienia z typową fantastyką, a bardziej powieścią przywodzącą na myśl dawne powieści przygodowe. Mamy tutaj więc duży nacisk na przedstawieniu świata i realiów w jakim przyszło żyć naszym bohaterom, niż na nich samych czy też ich przygodach. Akcji w książce jest niewiele osobiście jednak mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, całość napisana jest bardzo zgrabnie, pięknym językiem, z samej książki można też wynieść wiele interesujących informacji, tym bardziej iż tematyka ,,Babel’’ jest dość specyficzna i nieczęsto spotkana. Dla mnie była to pierwsza pozycja skupiająca tak wielką uwagę tematyce języków i przekładu. Jest to jednak ten typ historii który albo się kocha, albo dość szybko staje się on dla czytelnika dość męczący, by nie powiedzieć nużący, co może spowodować, że spora liczba osób zwyczajnie nie dotrwa do końca opowieści.

Równie ważnymi wątkami w książce są również kolonializm, podział na klasy społeczne rasizm czy seksizm. I tutaj dochodzimy do kolejnej rzeczy która nie wszystkim może przypaść do gustu – mamy tutaj bardzo jasny podział na dobro i zło, który jest wręcz łopatologicznie przedstawiany czytelnikowi już od pierwszych stron, co miejscami bywa nieco uciążliwe. Jednak tym co mnie osobiście najbardziej przeszkadzało w trakcie lektury był główny bohater – z początku czułam do niego cień sympatii, niestety Robin jest postacią nie tylko bardzo nawiną, ale także taką która ulega jedynie nieznacznemu rozwojowi pod wpływem przeżywanych wydarzeń. A w przypadku ,,Babel’’ takich, które mogły mieć kluczowy wpływ na postać nie brakowało, jednak w żadnym momencie nie odczułam by ideały za które walczył Robin w pełni należały do niego. Do końca został on dla mnie postacią uginającą się jak chorągiewka, starającą się przetrwać w świecie który ewidentnie go przerastał i na którą ogromny wpływ miały otaczające go osoby i ich przekonania. Z jednej strony czyniło to z niego postać bardzo autentyczną, z drugiej jednak nie ukrywam, że parę razy miałam ochotę mocno nim potrząsnąć w trakcie słuchania audiobooka.

Dużym plusem jest tutaj system magiczny – choć nie ma go zbyt wiele w trakcie historii, to jednak wyraźnie zwraca on uwagę czytelnika. Działa on poprzez sztabki srebra z wygrawerowanymi parami słów, których znaczenie i wzajemne powiązanie służy do wywoływania określonych efektów. Daje to naprawdę spore pole do popisu i w ciekawy sposób łączy się z niezwykle ważną w ,,Babel’’ profesją tłumaczy.

Z książką miałam do czynienia w dwóch formatach – klasycznym papierowym, gdzie o wydaniu mogę powiedzieć wyłącznie same dobre rzeczy. Począwszy od okładki która bardzo mi się podoba i pasuje klimatem do treści (tak samo jak ilustracje wewnątrz książki), kończąc na dość prostym, ale bardzo efektownym zabiegu z bawionymi brzegami stron. Większą jednak część historii poznałam w formie audiobooka czytanego przez Sławomira Popek – książki słuchało się z przyjemnością, aczkolwiek trudno mi było się oprzeć wrażeniu iż była odczytywana jakby był to swego rodzaju esej i w niektórych fragmentach brakowało mi nieco emocji, zdarzało się także kilka wpadek które nie zostały wycięte z finalnej produkcji.

,,Babel’’ Rebeki Kuang okazał się zupełnie inny od tego czego początkowo się po książce spodziewałam, ale nie mogę powiedzieć żebym książką była rozczarowana. Wręcz przeciwnie, było to niezwykle ciekawe doświadczenie, tym bardziej iż swego czasu zaczytywałam się w powieściach utrzymywanych w podobnej stylistyce. Nie będę jednak ukrywać, że nie jest to książka dla wszystkich, najlepiej dać jej szansę i przekonać się na własnej skórze, czy trafi ona w wasze czytelnicze gusta. Z pewnością jest to jednak historia na swój sposób wyjątkowa o intrygującym głównym motywie, pięknym języku i stanowiąca swego rodzaju popis erudycji zarówno autorki, jak i w tym przypadku także tłumacza – Grzegorza Komerskiego – który z pewnością nie raz musiał się nagimnastykować przy przekładzie ,,Babel’’. Owoce ich pracy są jednak jak najbardziej warte uwagi i mogą oderwać od rzeczywistości na ładnych kilka dni.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami
https://koszzksiazkami.pl/babel-czyli-o-koniecznosci-przemocy-recenzja/

,,Babel, czyli o konieczności przemocy’’ do początku wzbudziła we mnie zainteresowanie i choć ,,Wojna makowa’’ nie porwała mnie tak jak wiele innych osób, postanowiłam po raz kolejny sięgnąć po twórczość R.F. Kuang ciekawa, czy tym razem autorce uda się mnie zachwycić. Przyznam szczerze, że jednak zupełnie nie spodziewałam się tego co czekało na mnie na kartach jej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Legendy i latte’’ czyli opowieść heroiczna o sprawach przyziemnych autorstwa Travisa Baldree już za parę dni trafi na półki księgarni. Jako miłośniczka zarówno fantastyki jak i dobrej kawy nie potrafiłam oprzeć się pokusie sprawdzenia co kryje się w książce łączącej obie te rzeczy. Jeżeli macie ochotę spróbować świeżo zaparzonej kawy przygotowanej przez pewną znużoną bojem orczycę serdecznie zapraszam do lektury!

Viv zmęczona krwawymi potyczkami i awanturniczym życiem odkłada na bok swój oręż i z pomocą magicznego artefaktu postanawia zrealizować swoje marzenie. Dość niecodzienne jak na orczycę – bowiem postanawia otworzyć kawiarnię i największym problemem nie jest wyłącznie fakt iż Viv powszechnie wzbudza strach. Większą przeszkodą jest to iż mało kto wie czym w ogóle jest kawa. Niezrażona tym jednak postanawia rozpowszechnić gnomi wywar który odkryła i w którym się zakochała w trakcie jednej ze swoich wypraw. Nowy rozdział w jej życiu zmienia się w nową przygodę pełną wyzwań, ale także i nowych cudownych znajomości.

,,Legendy i latte’’ to powieść która nie porywa czytelnika zwrotami akcji, pędzącą na łeb na szyję fabułą, czy jak by się to można spodziewać po tym gatunku heroicznymi zmaganiami, szczękiem oręża czy wszechobecną magią. To spokojnie tocząca się historia w której obserwujemy jak krok po kroku Viv dąży do realizacji swojego marzenia. Począwszy od znalezienia odpowiedniego miejsca, przygotowania lokalu i rozkręcenia biznesu, czy co bardziej właściwe, przekonania okolicznych mieszkańców do nowości jaką jest dla nich ,,egzotyczna ziarnowa woda’’ zwana kawą. To historia nie tylko o realizacji marzeń, ale także poszukiwaniu szczęścia, własnej drogi i roli przyjaciół w naszym życiu.

Temu wszystkiemu będzie rzecz jasna towarzyszyło poznawanie nowych osób i już niedługo kawiarnia Viv stanie się miejscem spotkań całkiem ciekawej gromadki do której będą należeć między innymi: hobgoblin będącego prawdziwą złotą rączką, sympatyczna i artystycznie uzdolniona sukkub, pewny nietypowy bard i szczurołak, którego talent z pewnością Was zaskoczy.

Oczywiście to nie wszyscy bohaterowie których spotkamy na kartach powieści, a jedynie część niezwykle sympatycznej gromadki, której perypetie będziemy poznawać w trakcie lektury. A będzie ona niezwykle przyjemna i odprężająca. Autor serwuje nam lekkie, obyczajowe fantasy, które szybko trafia do serca, rozgrzewając je i jednocześnie pobudzając czytelnicze kubki smakowe. Jestem pewna, że nie jeden miłośnik kawy z ogromną przyjemnością odwiedziłby lokal Viv. Ja z chęcią znalazłabym się na liście stałych klientów.

,,Legendy i latte’’ to przykład niezwykle przyjemnej, niezobowiązującej lektury, którą czyta się leniwie, sącząc ją niczym dobrą kawę bez pośpiechu, by móc w pełni rozkoszować się jej smakiem i aromatem. Z jednej strony można by powiedzieć, że Travis Baldree nie zaserwował czytelnikom nic niezwykłego, z drugiej jednak czasami nie potrzeba nam niczego odkrywczego, wystarczy, że będzie to dobrze wykonane. A ,,Legendy i latte’’ to fantastyka, którą śmiało można nazwać dobrze przyrządzoną i idealną do zaserwowania czytelnikom. Do wypicia na raz, lub rozłożenia na kilka przyjemnych posiedzeń. Najlepiej w akompaniamencie dobrej kawy.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami:
https://koszzksiazkami.pl/legendy-i-latte-recenzja/

,,Legendy i latte’’ czyli opowieść heroiczna o sprawach przyziemnych autorstwa Travisa Baldree już za parę dni trafi na półki księgarni. Jako miłośniczka zarówno fantastyki jak i dobrej kawy nie potrafiłam oprzeć się pokusie sprawdzenia co kryje się w książce łączącej obie te rzeczy. Jeżeli macie ochotę spróbować świeżo zaparzonej kawy przygotowanej przez pewną znużoną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z ,,Serią Niefortunnych Zdarzeń’’ po raz pierwszy zetknęłam się chodząc jeszcze do szkoły i wyczekując z niecierpliwością premiery każdego kolejnego tomu. Teraz po latach postanowiłam sobie odnowić przygodę z tą serią – za sprawą nowego wydania, którego pierwsze cztery tomy są już dostępne w księgarniach. I muszę przyznać, że mimo upływu lat seria w dalszym ciągu mnie zachwyca, a nawet sądzę, że niektóre jej elementy w pełni doceniłam dopiero po ponownej lekturze.

Lemony Snicket (a właściwie Daniel Handler – ukrywający się pod pseudonimem) fantastycznie bawi się opowiadaną przez siebie historią, a także formą i sposobem jej opowiadania. Same losy Baudelaire’ów zamykają się w dość prostym schemacie – Wioletka, Klaus i Słoneczko trafiają w nowe miejsce/do nowego opiekuna, gdzie mają być bezpieczne z dala od dybiącego na ich majątek Hrabiego Olafa. I choć z początku wszystko na to wskazuje, ten ostatecznie przybywa na miejsce w przebraniu (oczywiście nikt go nie rozpoznaje), a trójka dzieci, nie mogąc liczyć na pomoc dorosłych, musi sama poradzić sobie z czyhających na ich życia i rodzinną fortunę zagrożeniem. Schemat ten powtarza się co tom i choć mogłoby się wydawać, że spowoduje to znudzenie u czytelnika (w końcu czeka na niego aż trzynaście takich historii!) to zdecydowanie nie musicie się tego obawiać.

A wy znacie historię Baudelaire’ów? Jeżeli nie, zdecydowanie polecam nadrobić zaległości, niezależnie od tego czy przepada się za filmowymi (a w tym przypadku serialowymi) wersjami okładek, treść książek w dalszym ciągu jest znakomita!

Z ,,Serią Niefortunnych Zdarzeń’’ po raz pierwszy zetknęłam się chodząc jeszcze do szkoły i wyczekując z niecierpliwością premiery każdego kolejnego tomu. Teraz po latach postanowiłam sobie odnowić przygodę z tą serią – za sprawą nowego wydania, którego pierwsze cztery tomy są już dostępne w księgarniach. I muszę przyznać, że mimo upływu lat seria w dalszym ciągu mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z ,,Serią Niefortunnych Zdarzeń’’ po raz pierwszy zetknęłam się chodząc jeszcze do szkoły i wyczekując z niecierpliwością premiery każdego kolejnego tomu. Teraz po latach postanowiłam sobie odnowić przygodę z tą serią – za sprawą nowego wydania, którego pierwsze cztery tomy są już dostępne w księgarniach. I muszę przyznać, że mimo upływu lat seria w dalszym ciągu mnie zachwyca, a nawet sądzę, że niektóre jej elementy w pełni doceniłam dopiero po ponownej lekturze.

Lemony Snicket (a właściwie Daniel Handler – ukrywający się pod pseudonimem) fantastycznie bawi się opowiadaną przez siebie historią, a także formą i sposobem jej opowiadania. Same losy Baudelaire’ów zamykają się w dość prostym schemacie – Wioletka, Klaus i Słoneczko trafiają w nowe miejsce/do nowego opiekuna, gdzie mają być bezpieczne z dala od dybiącego na ich majątek Hrabiego Olafa. I choć z początku wszystko na to wskazuje, ten ostatecznie przybywa na miejsce w przebraniu (oczywiście nikt go nie rozpoznaje), a trójka dzieci, nie mogąc liczyć na pomoc dorosłych, musi sama poradzić sobie z czyhających na ich życia i rodzinną fortunę zagrożeniem. Schemat ten powtarza się co tom i choć mogłoby się wydawać, że spowoduje to znudzenie u czytelnika (w końcu czeka na niego aż trzynaście takich historii!) to zdecydowanie nie musicie się tego obawiać.

A wy znacie historię Baudelaire’ów? Jeżeli nie, zdecydowanie polecam nadrobić zaległości, niezależnie od tego czy przepada się za filmowymi (a w tym przypadku serialowymi) wersjami okładek, treść książek w dalszym ciągu jest znakomita!

Z ,,Serią Niefortunnych Zdarzeń’’ po raz pierwszy zetknęłam się chodząc jeszcze do szkoły i wyczekując z niecierpliwością premiery każdego kolejnego tomu. Teraz po latach postanowiłam sobie odnowić przygodę z tą serią – za sprawą nowego wydania, którego pierwsze cztery tomy są już dostępne w księgarniach. I muszę przyznać, że mimo upływu lat seria w dalszym ciągu mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W zeszłym roku do rąk czytelników trafiło odświeżone wydanie ,,Wilczego tropu’’ otwierającego serię ,,Alfa i Omega’’, a już za kilka dni czytelników czeka ponowne spotkanie z Anną i Charlesem. Spotkanie to pełne będzie emocji i silnych wrażeń, o czym mieliśmy okazję się już przekonać i dziś z przyjemnością dzielimy się wrażeniami z ,,Polowania’’.

Zbliża się moment ujawniania światu istnienia wilkołaków – nie wszyscy jednak są przekonani o słuszności tej decyzji, rodzi ona bowiem wiele obaw i problemów. By rozwiać choć część z nich Marrok decyduje się na spotkanie z delegacjami największych wilkołaczych watah, chcąc zapewnić im wsparcie, a także ukoić nieco rosnące między wilkami napięcie. Na szczyt w jego imieniu wysłani zostają Charles i Anna, którzy szybko przekonują się iż ich zadanie wcale nie będzie takie proste. Spotkanie zmienia się bowiem w arenę zarówno politycznych, jak i tych bardziej krwawych, rozgrywek…

,,Alfa i Omega’’ to nie tylko wilkołacze spory i problemy, autorka w dalszym ciągu dużo uwagi poświęca budowaniu relacji między głównymi bohaterami, a także rozwojowi, nie tylko ich związku, ale także ich samych. Zarówno Anna, jak i Charles zmagają się ze swoimi problemami i demonami przeszłości i choć wzajemnie się wspierają, to jednak niedawno zbudowana więź potrafi być źródłem nie tylko oparcia, ale także i zupełnie nowych kłopotów. Śledzenie ich przygód, a także budowanego cegiełka po cegiełce związku, w dalszym ciągu przysparza masę czytelniczej przyjemności. Nasze zakochane wilkołaki stanowią naprawdę uroczą parę i choćby dla nich warto sięgnąć po ,,Alfę i Omegę’’, jestem pewna, że skradną oni nie jedno serce.

W drugim tomie ,,Alfy i Omegi’’ autorka serwuje czytelnikom całą plejadę intrygujących postaci pobocznych. Czeka nas między innymi spotkanie z Bestią z Gévaudan, która w dalszym ciągu stanowi postrach, nawet wśród swych pobratymców, poznamy również przywódcę watahy z Wielkiej Brytanii widzącego w sobie króla-wilka, reinkarnację króla Artura. Tak, dobrze się domyślacie, podczas lektury czeka nas nieco nawiązań do legend arturiańskich, które nie ukrywam bardzo mi się podobały i jestem pewna, że nie będę w tym osamotniona. Na samych wilkołakach Briggs bynajmniej nie poprzestanie, w sprawę wmieszają się również pradawni, wampiry i wiedźmy. Przełomowe wydarzenia których będziemy świadkami przyciągną uwagę wielu osób, można być więc pewnym, że nie będziemy mogli narzekać na nudę, a nasi bohaterowie nawet na chwilę wytchnienia.

,,Alfa i Omega’’ stanowi poboczną serię z uniwersum o Mercedes Thompson, co fanom pozwala spojrzeć na znane nam wydarzenia z zupełnie nowej perspektywy. Jednocześnie jednak wszystko opisywane jest tak, żeby serią mogły się także cieszyć osoby, które swoją przygodę z twórczością Patricii Briggs rozpoczynają właśnie od ,,Alfy i Omegi’’. Jako, że należę do tej pierwszej grupy powiem jedynie, że wątek ujawniania istnienia wilkołaków i związane z nim problemy jest niezwykle ciekawy i ogromnie cieszę się iż autorka znalazła miejsce by go rozwinąć. Zdecydowanie warto było czekać na ,,Polowanie’’.

Patricia Briggs po raz kolejny udowadnia, że potrafi oczarować czytelnika na wiele sposobów – czy to kreując bohaterów, których losy śledzi się z prawdziwym zaangażowaniem, czy to wrzucając ich w kolejną intrygę wymagającą nie tylko sprytu, ale także siły by wyjść z niej cało. Jedno jest pewne ,,Polowanie’’ wciąga i ani się nie obejrzycie aż pochłonie ono Was na tyle, że nie będziecie mogli się oderwać. Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że to tak naprawdę dopiero początek naszej przygody w towarzystwie Anny i Charlesa, z czego ogromnie się cieszę.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/polowanie-recenzja/

W zeszłym roku do rąk czytelników trafiło odświeżone wydanie ,,Wilczego tropu’’ otwierającego serię ,,Alfa i Omega’’, a już za kilka dni czytelników czeka ponowne spotkanie z Anną i Charlesem. Spotkanie to pełne będzie emocji i silnych wrażeń, o czym mieliśmy okazję się już przekonać i dziś z przyjemnością dzielimy się wrażeniami z ,,Polowania’’.

Zbliża się moment...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam gdy fantastyka przeplata się ze znaną mi rzeczywistością, dlatego z przyjemnością sięgam po powieści i opowiadania poświęcone polskim miastom. Już nie raz odwiedzałam zaczarowaną Warszawę, zdarzało się też błądzić po odmienionym obliczu mojego rodzinnego Wrocławia, ale zapuszczałam się także na mniej znane mi tereny. Do mojej najnowszej, książkowej wyprawy tego typu można zaliczyć ,,Bizarny Szczecin’’ stanowiący zbiór piętnastu historii, w których poznajemy różne oblicza tego miasta. Niektóre bardzo osobliwe, o czym z resztą zaraz się przekonacie.

Co jednak dokładnie kryje się na kartach wspomnianego zbioru? Mówiąc najprościej Szczecin – miasto, które jak się okazuje posiada różne oblicza i wiele intrygujących miejsc, aż proszących się by opowiedzieć ich historie bądź uczynić je tłem stworzonej przez siebie opowieści. I to właśnie czynią autorzy niniejszego zbioru, zapraszając czytelnika na wyprawę nie raz podszytą dużą dawką groteski, przyprawiając o ukłucie niepokoju, ale także pozwalając zanurzyć się świat legend, choć i te okazują się nie raz być dość mroczne. Czytelnik odnajdzie tutaj różne style i pomysły na pokazanie miasta i właśnie owa różnorodność stanowi zdecydowany atut tej dość niewielkiej książeczki (nasz spacer po Szczecinie zamyka się bowiem w niecałych stu siedemdziesięciu stronach).

Ze zbiorami opowiadań bywa tak, że często ich treść jest bardzo nierówna, trafią się w nich historie, które nas zachwycą, inne zaś szybko wylecą z naszej pamięci, nie pozostawiając po sobie śladu. ,,Bizarny Szczecin’’ muszę przyznać, że zalicza się do tych chlubnych wyjątków, trzymających dość wyrównany poziom przez całą lekturę. Jeżeli mam być szczera, to jedynie pierwsze opowiadanie nie trafiło w moje gusta.

Nie będę opisywała Wam każdego z zawartych w tomie opowiadań by nie psuć Wam wycieczki po Szczecinie widzianego oczami ich autorów, za to zdradzę kilka z punktów owej wyprawy. A będą wśród nich miejsca mniej i bardziej oczywiste – jak chociażby pewna kamienica przeznaczona do wyburzenia, czy most, który nigdzie nie prowadzi (a przynajmniej tak można by pomyśleć), zanurzymy się też w odmętach historii, choć szybko przekonamy się, że teraźniejszość potrafi być równie tajemnicza co minione wieki, a to co rzeczywiste bardzo łatwo przeplata się z tym co zdaje się być nie z naszego świata. Zaś zwieńczeniem tego wszystkiego jest ostatnie opowiadanie – prawdziwa wisienka na torcie – stanowiąca element spinający nasze wcześniejsze doświadczenia zdobyte w trakcie poznawania bizarnego Szczecina.

Samo wydanie również zasługuje na uwagę, prezentuje się ono bowiem równie ciekawe co jego treść, tym bardziej gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że książka stanowi wynik udanej kampanii na Wspieram.to. Uwielbiam ilustrację, która znalazła się na okładce – Tomasz Panek stworzył coś intrygującego, przyciągającego wzrok i zachwycającego swą barwnością, a jednocześnie mającego nietuzinkowy charakter – jak zawarte w zbiorze opowiadania. Nie inny charakter mają również kolaże otwierające każde z opowiadań (ich autorką jest Aleksandra Taiga Dąbrowska, będąca również autorką jednego z opowiadań).

Ciężko mi przypomnieć sobie swoją ostatnią wizytę w Szczecinie, wiem jednak, że obecnie naszła mnie ogromna ochota by ponownie odwiedzić to miasto i raz jeszcze przespacerować się po miejscach, które przybliżyli mi autorzy ,,Bizarnego Szczecina’’. Co tu więc więcej dodawać – jak dla mnie to najlepsza rekomendacja jaką można dać książce poświęconej miastu, nawet takiemu, któremu nadano dość mroczne oblicze.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/bizarny-szczecin-recenzja/

Uwielbiam gdy fantastyka przeplata się ze znaną mi rzeczywistością, dlatego z przyjemnością sięgam po powieści i opowiadania poświęcone polskim miastom. Już nie raz odwiedzałam zaczarowaną Warszawę, zdarzało się też błądzić po odmienionym obliczu mojego rodzinnego Wrocławia, ale zapuszczałam się także na mniej znane mi tereny. Do mojej najnowszej, książkowej wyprawy tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydawnictwo Jaguar ostatnio bardzo rozpieszcza fanów „Heartstopper”. Dopiero co był wydany bardzo dobry ,,Yearbook”, a już w ręce czytelników trafiła świąteczna historia „This Winter”, którą dziś z przyjemnością Wam przedstawimy.

Charlie całkiem niedawno wrócił ze szpitala, a zbliżające się święta Bożego Narodzenia zapowiadają się niezbyt przyjemnie. Oliver chciałby po prostu spędzić czas z rodzeństwem i pograć w Mario Kart, a Charlie i Tori pragną, żeby reszta rodziny dała im spokój. Czy te święta skończą się tragedią, a może dojdzie do pojednania z rodziną?

Historię opisaną w „This Winter” poznajemy oczami trójki rodzeństwa. Na początku głos zabiera Tori, dla której nie jest to łatwy okres. Dziewczyna bardzo kocha brata, ale nie do końca wie, jak ma się w stosunku do niego zachowywać. Na każdym kroku pokazuje mu swoje wsparcie, jednak nie zawsze to wystarcza. Do tego wszystkiego Tori ma też własne problemy, nie lubi przebywać z ludźmi i woli własne towarzystwo. Następnie o świętach opowiada Charlie. Okres świąteczny nie jest łatwy również i dla niego. Zainteresowanie rodziny bardzo go peszy, a głupie pytania niektórych jej członków nie pomagają. W którymś momencie dochodzi do kłótni z mamą, po której Charlie ucieka do Nicka. Dopiero tam udaje mu się w jakiś sposób się uspokoić. Na samym końcu historię opowiada Oliver. Jest on jeszcze mały i nie rozumie, dlaczego Charlie i Tori dziwnie się zachowują, a mama jest smutna. Chciałby po prostu, żeby wszyscy byli razem.

Ta krótka nowelka bardzo dobrze pokazuje, że problemów psychicznych nie należy lekceważyć, ani wyśmiewać, a droga do uzdrowienia jest często bardzo długa i wyboista. Trzeba zdawać sobie sprawę, że do pełnego wyzdrowienia potrzeba czasu i że będą lepsze i gorsze dni. A z osobą, która jest chora, należy rozmawiać normalnie.

Świątecznej historii ze świata ,,Heartstoppera” towarzyszą również ilustracje, uzupełniające opisywane wydarzenia. Na końcu noweli zaś znajdziemy przydatną stronę z numerami telefonów i stronami internetowymi, na których można znaleźć pomoc. W „This Winter” jest też fragment debiutanckiej powieści Alice Oseman „Solitaire”, która swoją premierę będzie miała już za kilka dni.

Podsumowując, „This Winter” jest idealnym dodatkiem dla każdego fana Nicka i Charliego. Jest to bardzo króciutka historia idealna jako przerywnik w codziennych czynnościach.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/this-winter-heartstopper-recenzja/

Wydawnictwo Jaguar ostatnio bardzo rozpieszcza fanów „Heartstopper”. Dopiero co był wydany bardzo dobry ,,Yearbook”, a już w ręce czytelników trafiła świąteczna historia „This Winter”, którą dziś z przyjemnością Wam przedstawimy.

Charlie całkiem niedawno wrócił ze szpitala, a zbliżające się święta Bożego Narodzenia zapowiadają się niezbyt przyjemnie. Oliver chciałby po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Heartstopper. Yearbook” to kolejna pozycja ze świata Heartstoppera, stanowiąca miły dodatek dla miłośników Nicka i Charliego. I chociaż książka nie jest gruba (liczy niecałe 160 stron) to mimo niewielkiej objętości w swoim wnętrzu skrywa wiele ciekawostek, które z pewnością wywołają szeroki uśmiech na twarzach fanów twórczości Alice Oseman.

Co więc czeka na nas na kartach ,,Heartstopper. Yearbook”? Są w nim przedstawione profile bohaterów występujących w komiksie, ale też i ciekawostki na temat samej autorki. Alice Oseman wspomina początki pracy nad historią zawartą w ,,Hearstopper’’. Dzieli się z czytelnikami tym jak rodziły się i zmieniały jej pomysły oraz styl. W środku znajdziemy nawet pierwszą ilustrację przedstawiającą Charliego oraz kilka początkowych kadrów. Muszę przyznać, że styl autorki na przestrzeni lat mocno ewoluował i to zdecydowanie na plus. Patrząc na te wszystkie szkice, można odnieść wrażenie jakby narysowała je zupełnie inna osoba.

Poza profilami i ciekawostkami z życia autorki w książce znajdziecie również test, w który można sprawdzić, czy jest się bardziej jak Nick, czy może bardziej jak Charlie. Mnie jak się spodziewałam, wyszedł Charlie.

Można też spróbować swoich sił i samemu narysować któregoś bohatera ,,Heartstopper’’. Autorka krok po kroku wyjaśnia jak to zrobić, daje też kilka pomocnych rad, które mają pomoc w tym, żeby ilustracje były bardziej realistyczne.

Jest też kilka mini komiksów, z historiami, które nie pojawiły się w głównym komiksie. Przykładowo znajdziemy tutaj komiks poświęcony dwójce nauczycieli głównych bohaterów i dowiemy się co się z nimi działo po wycieczce do Francji. W innej historii pokazane jest również to, co działo się po przerwie Wielkanocnej w drugim rozdziale, kiedy to Nick zaczął się zastanawiać, czy nie jest gejem, a w trakcie lektury ,,Yearbooka’’ natrafimy również na mini komiks, który przedstawia początki związku Tary i Darcy.

Poza tym są dokładnie opisane miejsca, w których dzieje się akcja komiksu oraz jak wygląda drzewo genealogiczne Nicka i Charliego.

Ale poza tym wszystkim, ta niepozorna książka, to głównie ilustracje, mnóstwo ślicznych ilustracji. Podobały mi się zwłaszcza te, w których autorka przedstawia głównych bohaterów, jakby wyglądali w różnych innych historiach i światach. Przeczytałabym zwłaszcza historię, w której to bohaterowie żyją w średniowieczu i jeden z chłopaków jest rycerzem i musi wyruszyć na wojnę.

Podsumowując, jestem tym dodatkiem zachwycona. Uwielbiam historię Nicka i Charliego i biorę w ciemno każdą rzecz, która jest z nimi związana, czy to będzie krótka nowelka, czy właśnie taki zbiór ciekawostek i ilustracji.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/heartstopper-yearbook-recenzja/

„Heartstopper. Yearbook” to kolejna pozycja ze świata Heartstoppera, stanowiąca miły dodatek dla miłośników Nicka i Charliego. I chociaż książka nie jest gruba (liczy niecałe 160 stron) to mimo niewielkiej objętości w swoim wnętrzu skrywa wiele ciekawostek, które z pewnością wywołają szeroki uśmiech na twarzach fanów twórczości Alice Oseman.

Co więc czeka na nas na kartach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Kruk’’ Jamesa O’Barra to tytuł, którego z pewnością nikomu nie trzeba przedstawiać. Wiele osób z pewnością będzie go kojarzyć z filmową adaptacją, w której doszło do śmiertelnego wypadku na planie. Dziś jednak zachęcamy Was do odświeżenia sobie tej pozycji i sięgnięcia po komiks, który stał się inspiracją dla filmu. Tym bardziej, że do rąk czytelników trafiło nowe, rozszerzone wydanie komiksu.

Eric Draven wiódł normalne życie, a obecność ukochanej wypełniała jego dni radością. Jednak w jednej chwili zostało mu to wszystko odebrane, utracił najbliższą swemu sercu osobę, a on sam został zabity. Jednak nie oznaczało to końca jego męki, a zaledwie początek. Powrócił on bowiem jako Kruk – mściciel, który nie spocznie, aż nie dopadnie wszystkich odpowiedzialnych za jego nieszczęście.

,,Kruk’’ to z pozoru kolejna opowieść o zemście i utraconej miłości oraz bohaterze coraz bardziej zatracającym się w swojej vendetcie i wszechogarniającym go mroku. Jednak gdyby na tym zamknąć opowieść o tym komiksie, byłoby to ogromnym niedopowiedzeniem. James O’Barr zaprasza bowiem czytelnika do świata, który powstał na podstawie jego własnych, tragicznych doświadczeń. Autor na karty komiksu przelał swój własny ból towarzyszący utracie bliskiej osoby. I tak towarzysząc Ericowi po skąpanych w mroku ulicach miasta, w poszukiwaniu sprawców jego niedoli i wymierzając sprawiedliwość tym, którzy krzywdzą innych, w pełni odczujemy uczucia i szaleństwo, które stały się częściom jego osoby.

Fabuła komiksu ma charakter epizodyczny, zostajemy wrzuceni w mroczną i brutalną rzeczywistość, wypełnioną poszukiwaniem zemsty przez Kruka, którą przeplatają przebłyski z jego poprzedniego życia – stanowiące jasne okruchy utraconej rzeczywistości, którą wypełniały szczęśliwe chwile spędzone razem z ukochaną Shelly. Choć momentami historia może wydawać się nieco zagmatwana, jest to zdecydowanie zabieg celowy, dodatkowo uwydatniający chaos, jaki zapanował w duszy głównego bohatera, a ostatecznie wszystko układa się w logiczną całość, prowadząc do finału który na długo zapada w pamięć.

Mroczne rysunki, poetycka oprawa historii, przejmujące monologi bohatera, deszczowe, wiecznie skąpane w mroku miasto i rzecz jasna Eric – bohater wobec którego losu nie sposób przejść obojętnie. To wszystko składa się na niesamowity klimat komiksu, który niewątpliwie zalicza się do jednych z największych plusów tego dzieła. Jeżeli szukacie historii, która w pełni Was pochłonie swoim klimatem w trakcie lektury, w ,,Kruku’’ właśnie to otrzymacie.

Wydanie, które zostało oddane do rąk czytelników, nie tylko pięknie się prezentuje, posiada twardą oprawę z obwolutą, wysokiej jakości papier i duży format, pozwalający w pełni cieszyć się rysunkami, ale także stanowi specjalną, rozszerzoną wersję komiksu. Oznacza to, że w środku znajdziemy między innymi nowe, niepublikowane dotąd rozdziały. Wewnątrz komiksu znalazło się również miejsce na inne materiały dodatkowe jak chociażby galeria na końcu tomu.

,,Kruk’’ to komiks który w pełni mnie oczarował i zdecydowanie trafia on do mojej listy top 10 najlepszych komiksów jakie miałam okazję do tej pory przeczytać. James O’Barr stworzył tytuł przesiąknięty emocjami, poruszający i dający do myślenia. Bo historia Erica Dravena nie stanowi jedynie kolejnej opowieści o zemście, to tak naprawdę bardzo osobiste dzieło i niezwykły sposób na pokazanie bólu i pustki, jaka pozostaje po stracie ukochanej osoby. A także niezwykłe świadectwo miłości i śladu, jaki po sobie pozostawiła. Mimo tego całego bólu i mroku jaki nieustannie wysiąka z kolejnych stron ,,Kruka’’ trudno mi nie określić go inaczej niż słowem piękny.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/kruk-recenzja/

,,Kruk’’ Jamesa O’Barra to tytuł, którego z pewnością nikomu nie trzeba przedstawiać. Wiele osób z pewnością będzie go kojarzyć z filmową adaptacją, w której doszło do śmiertelnego wypadku na planie. Dziś jednak zachęcamy Was do odświeżenia sobie tej pozycji i sięgnięcia po komiks, który stał się inspiracją dla filmu. Tym bardziej, że do rąk czytelników trafiło nowe,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niedawno skończyłam pierwszy tom ,,Ukrytego dziedzictwa’’ i mając to szczęście, że do sprzedaży trafił już ,,Biały żar’’ nie zastanawiając się wiele sięgnęłam po kolejną książkę autorstwa Ilony Andrews, ciekawa jakie kłopoty tym razem spadną na głowy członków rodziny Baylorów. Jeżeli również jesteście tego ciekawi zapraszam do ponownego spotkania z Nevadą Baylor i resztą jej zwariowanej ferajny.

Houston w dalszym ciągu nie otrząsnęło się w pełni po ostatnich wydarzeniach, a już dochodzi do kolejnych niepokojących, choć z pozoru niepowiązanych ze sobą, incydentów. I jak nietrudno się domyślić, po raz kolejny w nadciągającą aferę zostanie wplątana Nevada Baylor – tym razem przyjdzie jej szukać osoby odpowiedzialnej za zabójstwo grupy pracowników jednej z korporacji, wśród których znalazła się żona jej klienta – Harrisona, maga zwierząt.

Nevada Baylor to przykład bohaterki, która na swój sposób wpasowuje się w schemat brzydkiego kaczątka zmieniającego się w pięknego łabędzia, tyle, że w tym przypadku przemiana ta dotyczy mocy głównej bohaterki. Choć od początku wiemy, że bycie żywym wykrywaczem kłamstw jest niezwykle rzadką i pożądaną umiejętnością, w tym tomie widzimy, że nasza główna heroina w drastycznym tempie rozwija i niejako dopiero odkrywa swoje prawdziwe umiejętności. Nie do końca lubię gdy postacie stają się przesadnie silne i to w tak szybkim tempie, ale rozumiem skąd wziął się ten zabieg. Jak się z resztą przekonacie w trakcie lektury ów rozwój Nevady okaże się niezwykle fortunny nie tylko dla niej samej.

Równie dynamicznemu rozwojowi ulega relacja między Nevadą, a Szalonym Roganem (choć w dalszym ciągu uważam, że jego przydomek jest mocno na wyrost i pasowałby równie dobrze do innych pojawiających się tu postaci). Wracając jednak do wspomnianej pary, z pewnością nikogo nie zdziwi taki, a nie inny obrót wydarzeń w trakcie lektury.

Jeżeli mam być szczera to główna intryga bardziej podobała mi się w przypadku pierwszego tomu serii, zdecydowanie bardziej wciągała i wywoływała więcej emocji w trakcie lektury. Samo zakończenie swoim wykonaniem przypomina też to, z czym mieliśmy do czynienia w ,,Płoń dla mnie’’. Jednak ,,Biały żar’’ posiada elementy, które sprawiają, że lektura dostarcza zdecydowanie więcej przyjemności niż miało to miejsce w przypadku poprzedniczki. Przede wszystkim mamy tu więcej rodzinki Nevady – a na tą zawsze można liczyć. Nie ukrywam, że bliscy głównej bohaterki to jeden z tych elementów dla których mimo pewnych braków w serii, aż chce się przymknąć na nie oczy i kontynuować swoją przygodę z ,,Ukrytym dziedzictwem’’. Drugim elementem, który zdecydowanie zasługuje na uwagę jest akcja z fretkami, a dokładniej włamanie z kradzieżą dokonane przez fretki. Naprawdę musicie to przeczytać, niezależnie od tego jaki macie stosunek do tych uroczych i nieco szalonych zwierzaków.

,,Biały żar’’ w zgrabny sposób kontynuuje wątki zaczęte w pierwszym tomie serii, jednocześnie dorzucając kolejne tropy sugerujące iż jeszcze sporo tajemnic dopiero czeka na swe odkrycie. I jak na razie ochota na ich odkrywanie bynajmniej mi nie przeszła, a wręcz przeciwnie, czekam na kolejne tomy i nie ukrywam, że liczę na większą liczbę akcji podobnych do tych z tego tomu – fretki rządzą!

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/bialy-zar-recenzja/

Niedawno skończyłam pierwszy tom ,,Ukrytego dziedzictwa’’ i mając to szczęście, że do sprzedaży trafił już ,,Biały żar’’ nie zastanawiając się wiele sięgnęłam po kolejną książkę autorstwa Ilony Andrews, ciekawa jakie kłopoty tym razem spadną na głowy członków rodziny Baylorów. Jeżeli również jesteście tego ciekawi zapraszam do ponownego spotkania z Nevadą Baylor i resztą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na odwrocie książki „Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni” jest informacja, że jest to książka dla fanek Outlandera i Bridgertonów, a, jako że się do nich zaliczam, to musiałam po tę historię sięgnąć. Czy było warto?

W wieku ośmiu lat Essie zostaje zaręczona, z wyniosłym Aidanem, przyszłym hrabią Denholm. Gdy kończy osiemnaście lat i zbliża się termin jej ślubu, postanawia, że zrobi wszystko, żeby do zaślubin nie doszło. Czy jej się to uda? A może w ciągu dziesięciu tygodni jej podejście się zmieni?

Muszę przyznać, że zgadzam się z każdym pochlebnym zdaniem, jakie przeczytałam na temat tej książki. Rewelacyjnie się podczas jej czytania bawiłam. Była ona zabawa, czasami urocza, z bardzo dobrze wykreowanymi bohaterami i dowcipnymi dialogami.

Bardzo polubiłam rezolutną Essie. Jest ona kobietą, która wyprzedza swoją epokę. Lubi rozmawiać o polityce, ma swoje zdanie i marzenia. Nie chce jak inne młode kobiety być tylko żoną, a tym bardziej hrabiną. Dlatego nie cofnie się przed niczym, żeby do ślubu nie doszło.

Polubiłam również Aidana. Z początku wydaje się trochę przemądrzały, ale ostatecznie okazuje się, że taki nie jest. Jest za to poważny i bardzo dba o bliskich. Gdy Essie potrzebuje pomocy, nie zastanawia się nawet chwili i tylko robi dla niej wszystko, co jest w stanie. Idealnie z główną bohaterką do siebie pasują i miałam nadzieję, że ostatecznie Essie będzie w stanie pokochać hrabiego Denholm.

Kuzynka Essie, Caro, również zdobyła moją sympatię. Chętnie przeczytałabym też książkę o niej. No i nie można zapomnieć o babce Essie i Caro, jej postać bardzo przypominała mi Lady Danbury z Bridgertonów.

Podobał mi się również styl, w jakim została napisana książka. Był on bardzo lekki, było sporo zabawnych dialogów, bardzo naturalnych, niewymuszonych. W tej historii nie ma jakiś mocnych, erotycznych scen, za to można wyczuć chemię, jaka panuje między głównymi bohaterami. Doskonale wyczuwalny jest moment, w którym Essie zaczyna czuć coś niezwykłego do Aidana.

Gdybym miała znaleźć coś, do czego mogłabym się przyczepić, to nie mam do czego. W tej książce wszystko jest idealne. Począwszy od klimatycznej okładki, po rewelacyjne wnętrze kończąc.

Podsumowując, „Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni” jest idealnym tytułem dla fanów lekkich i zabawnych romansów historycznych. Wielbiciele Bridertonów i Outlandera z pewnością będą zadowoleni z tej książki. Przynajmniej ja byłam i czekam na więcej takich książek.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/jak-stracic-hrabiego-w-dziesiec-tygodni-recenzja/

Na odwrocie książki „Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni” jest informacja, że jest to książka dla fanek Outlandera i Bridgertonów, a, jako że się do nich zaliczam, to musiałam po tę historię sięgnąć. Czy było warto?

W wieku ośmiu lat Essie zostaje zaręczona, z wyniosłym Aidanem, przyszłym hrabią Denholm. Gdy kończy osiemnaście lat i zbliża się termin jej ślubu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ilona Andrews to małżeństwo, które dało się poznać już za sprawą dwóch serii ,,Cyklu o Kate Daniels’’ i nieco starszego ,,Na krawędzi’’. Obecnie do rąk czytelników zostały oddane dwa tomy nowej serii ich autorstwa – ,,Ukrytego dziedzictwa’’. I dziś zapraszam Was do poznania otwierającego serię tomu – ,,Płoń dla mnie’’.

Światem rządzi magia, a dokładniej władające nią rody. A ci którzy mają magię i władzę, nie raz stoją ponad prawem. W takim świecie przyszło żyć Nevadzie Baylor – prywatnej detektyw, która próbuje utrzymać na powierzchni, zadłużoną, rodzinną firmę, jednocześnie ukrywając swój prawdziwy talent. Nevada jest bowiem żywym wykrywaczem kłamstw, co jest niezwykle pożądane, nie tylko w jej zawodzie. Jednak by wykonać obecne zadanie, do którego, jakby nie patrzeć, została zmuszona wbrew swojej woli, nawet jej umiejętności mogą okazać się niewystarczające. Dlatego, mimo sprzecznych uczuć, zmuszona będzie skorzystać z pomocy Szalonego Rogana – niezwykle potężnego maga, do którego, mimo okrzyków zdrowego rozsądku, coś ją niepodarcie ciągnie…

,,Płoń dla mnie’’ to przedstawiciel urban fantasy, z dość ciekawym systemem magiczny, opierającym się na przekazywaniu i krzyżowaniu magicznych umiejętności u potomstwa oraz z dość mocno zarysowanym wątkiem romantycznym, opierającym się w głównym mierze na fizycznym pociągu między główną parą bohaterów. O ile ten pierwszy element wypada bardzo dobrze, to drugi już niekoniecznie mnie zachwycił. Sama Nevada jest typem bohaterki który łatwo idzie polubić, zadziorna, obdarzona dużą dozą dystansu do własnej osoby, nie raz ujmuje czytelnika, między innymi oddaniem do swoich bliskich. Niestety równoważy to liczba scen, jak bardzo pociąga ją Rogan- przedstawiany jako klasyczny ,,zły chłopiec’’, niezwykle bogaty i obdarzony jeszcze bardziej niebywałą mocą magiczną, oczywiście też czujący nieodparty pociąg do głównej bohaterki. Romans, jest więc na wskroś przewidywalny, nie brakuje tu tragicznej przeszłości, a i sam przydomek ,,Szalony’’ wydaje mi się mocno na wyrost, a jednak… Nie jest tak źle jakby to można wywnioskować po powyższych słowach, a wręcz przeciwnie. Nevada potrafi trzymać swoje emocje w ryzach, a relacje między bohaterami nie raz sprawiają, że szczerze się zaśmiejemy. Choć mimo tego, dalej uważam iż wątek romantyczny nie jest tym za co czyta się ,,Płoń dla mnie’’.

Tym co sprawia, że wybaczamy książce jej niedociągnięcia jest zdecydowanie rodzinka Nevady – bliscy głównej bohaterki to mieszanka iście wybuchowa: mamy tutaj emerytowaną snajperkę, grupkę młodszego rodzeństwa (która nie tylko potrafi wejść na głowę, ale też swoimi wyczynami nie raz zaskakuje i wywołuje szczery uśmiech w trakcie lektury) oraz babcię zdolną budować czołgi. Nie muszę chyba dodawać, że babcia jest najlepsza? 😉

,,Płoń dla mnie’’ to jeden z tych tytułów w którym dostrzegamy sporo wad, ba! może się nawet z początku mieć ochotę odłożyć książkę na bok, aż nadchodzi taki moment, że nagle odkrywamy, że ciężko nam się od niej oderwać i czytamy ją aż do ostatniej strony. Angielskie wyrażenie ,,guilty pleasure’’ w pełni oddaje to czym jest ,,Płoń dla mnie’’ – ale w końcu człowiek zasługuje na chwilę przyjemności, nawet jeżeli jest ona okupiona przymykaniem oka na pewne niedociągnięcia. Dlatego powiem krótko: ,,Ukryte dziedzictwo’’ w pełni nadaje się na właśnie taką jesienną lekturę, która nieco rozjaśni szare dni i osobiście nie żałuję spędzonego z książką czasu.

,,Ukryte dziedzictwo’’ to kolejna seria autorstwa Ilony Andrew, wydana pod szyldem Fabryki Słów. Co ciekawe książki z tej serii doczekały się dwóch wersji okładkowych – mnie osobiście do gustu przypadło bardziej klasyczne, białe, wydanie, miło jednak, że czytelnikom daje się możliwość wyboru.

,,Płoń dla mnie’’ to przykład książki, w której mimo widocznych wad i niedociągnięć, dalej czerpiemy sporą przyjemność z jej lektury, do tego stopnia, że po jej odłożeniu na półkę pozostaje w nas uczucie: chcę więcej. Dlatego jeżeli szukacie lekkiej fantastyki w sam raz na jesienne wieczory, a do tego gustujecie w urban fantasy, rozpoczęcie przygody z ,,Ukrytym dziedzictwem’’ Ilony Andrews będzie doskonałym wyborem. A jeżeli w dodatku jesteście fanami twórczości duetu skrywającego się pod tym pseudonimem, to z pewnością nie trzeba Was zachęcać do poznania Nevady i jej uroczej rodzinki.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/plon-dla-mnie-recenzja/

Ilona Andrews to małżeństwo, które dało się poznać już za sprawą dwóch serii ,,Cyklu o Kate Daniels’’ i nieco starszego ,,Na krawędzi’’. Obecnie do rąk czytelników zostały oddane dwa tomy nowej serii ich autorstwa – ,,Ukrytego dziedzictwa’’. I dziś zapraszam Was do poznania otwierającego serię tomu – ,,Płoń dla mnie’’.

Światem rządzi magia, a dokładniej władające nią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam azjatyckie klimaty, sięgam po praktycznie każdą książkę, film, czy mangę, która jest w jakiś sposób związana z Azją. Dlatego, gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach książkę „Ta, która stała się słońcem”, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Bo poza ciekawym opisem, książka kusi też samym wydaniem. Wydawnictwo zdecydowało się na dwie zupełnie różne okładki, mnie spodobała się w szczególności żółta wersja i właśnie taką otrzymałam.

Gdy była mała, została jej przepowiedziana nicość. Miała umrzeć z głodu, przez nikogo niezapamiętana. Jednak ona nie pogodziła się z takim losem. Gdy zmarł jej brat, który miał dokonać rzeczy wielkich, przybrała jego imię i została Zhu Chongba. Od tej chwili pod imieniem brata, postanowiła dokonać czegoś niemożliwego i miała nadzieję, że niebiosa jej za to nie ukarzą.

Gdy sięgałam po książkę, miałam wobec niej pewne oczekiwania. Liczyłam na dynamiczną akcję, nieoczekiwane zwroty akcji, miłość i zdradę. Autorka i jej książka zdobyły bardzo dużo nagród i nominacji, wiele osób ją zachwalało, więc liczyłam na coś naprawdę dobrego. I niestety trochę się rozczarowałam. Nie mogę jednak powiedzieć, że książka była zła, bo taka nie była. Liczyłam jednak na coś innego.

Z każdej strony książki przebija smutek i przygnębienie, mało w tej historii szczęśliwych momentów. Akcja rozwija się raczej powoli, jest sporo intryg, planowania bitew, których w sumie nie ma aż tak dużo. Jest również wątek romantyczny, który jakoś specjalnie mnie nie porwał. Myślałam raczej, że będzie on raczej między dwójką innych bohaterów (nie chcę tutaj zdradzać imion, żeby nie popsuć przyjemności z czytania).

Jeśli chodzi o bohaterów tej historii, to najlepiej zostali wykreowani główna bohaterka, oraz jej główny przeciwnik. W którymś momencie zorientowałam się nawet, że bardziej interesują mnie losy właśnie, „złego” bohatera, generała Ouyang niż Zhu. Moją sympatię zdobył też Wang i Xu Da.

Muszę ostrzec tych, którzy nie przepadają za wątkami homoseksualnymi, że takie również w książce się pojawiają, może niezbyt często i nie jest to wątek, który dominuje, ale jednak się pojawia i jest ściśle związany z postacią głównej bohaterki.

Bardzo fajnym dodatkiem są klimatyczne ilustracje oraz mapka cesarstwa.

Podsumowując, książka nie była zła. Spędziłam podczas jej czytania miło czas i nie żałuję, że ją przeczytałam. Po części rozumiem, też, dlaczego autorka zdobyła tyle nagród, bo styl ma bardzo dobry. Jednak nie wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/ta-ktora-stala-sie-sloncem-recenzja/

Uwielbiam azjatyckie klimaty, sięgam po praktycznie każdą książkę, film, czy mangę, która jest w jakiś sposób związana z Azją. Dlatego, gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach książkę „Ta, która stała się słońcem”, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Bo poza ciekawym opisem, książka kusi też samym wydaniem. Wydawnictwo zdecydowało się na dwie zupełnie różne okładki,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Świat na opak Tom 1 Amahara, Mantarou
Ocena 5,9
Świat na opak ... Amahara, Mantarou

Na półkach:

Wracamy do Was z kolejnym tytułem od wydawnictwa Akuma, które specjalizuje się w mangach trafiających w gusta miłośników japońskiej erotyki. Tym razem jednak zamiast typowego hen tai mamy dla Was przewrotne ecchi – przedstawiamy pierwszy tom serii ,,Świat na opak’’.

Momona Ichikawa to licealistka, która po przebudzeniu w szpitalu zaczyna zauważać iż świat wokół niej stał się jakiś dziwny. Z początku stara się bagatelizować problem, jednak z czasem odkrywa, że świat w którym kobiety zachowują niczym wieczni napaleni mężczyźni, a Ci z kolei charakterami przypominają urocze i nieśmiałe bohaterki shōjo, potrafi naprawdę namieszać w głowie i przysporzyć sporo nerwów.

,,Świat na opak’’ to ecchi, w którym główną oś fabularną stanowi motyw przeniesienia do innego świata i zabawa stereotypami – otrzymujemy tu bowiem wiecznie napalone i sprośne licealistki, które publicznie i bez skrępowania rozmawiają o swoich zboczonych fantazjach i uganiają się za delikatnymi i nieśmiałymi chłopcami. Brzmi dziwnie? Z pewnością, warto jednak zaznaczyć, że cała ta pokręcona wizja doprawiona jest sporą dawką humoru sytuacyjnego, głównie za sprawą naszej heroiny – która zdecydowanie ma problemy odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Momona z dużą dozą zażenowania i irytacji obserwuje jak jej dotychczasowe życie wywraca się do góry nogami, jednocześnie z przerażeniem myśląc co też jej zboczone alter ego wyprawia w jej oryginalnym świecie.

Co ciekawe tytuł ten, choć pokręcony i mimo braku scen seksu dość mocno zboczony, daje również do myślenia. Co prawda sytuacje w jakie zostaje wrzucona główna bohaterka, nie raz wywołają mimowolny uśmiech w trakcie lektury, przywołując znane nam motywy z innych tytułów, przedstawione w krzywym zwierciadle, to jednocześnie widzimy, jak w lekki i zabawny sposób autor dotyka dość skomplikowanych problemów jakie znamy z naszej codzienności. ,,Świat na opak’’ to zdecydowanie pozycja rozrywkowa, warto jednak zwrócić uwagę, że pod otoczką sprośnych żartów kryje się także coś więcej.

Manga pod względem wizualnym wypada dobrze, ilustracje skupiają się głównie na bohaterkach, tła zazwyczaj są bardzo oszczędne, lub praktycznie ich nie ma. Za to dużą dbałość postawiono na oddawanie emocji targających bohaterami mangi , nie zabrakło także miejsca na sporą dawkę fanserwisu.

,,Świat na opak’’ okazał się lekturą dość zaskakującą, to nieco odmienny tytuł od tych, które do tej pory serwowało czytelnikom wydawnictwo Akuma. Jednocześnie jednak dalej mamy tu do czynienia z pozycją dla dorosłych czytelników, nieustannie krążącą wokół tematu seksu, aczkolwiek pozbawioną pikanterii obecnej w poprzednich pozycjach tego wydawnictwa. To czy będzie to dla Was minus czy zaleta musicie zdecydować już sami, mnie jednak osobiście przypadł do gustu ten w zasadzie prosty, aczkolwiek przewrotny pomysł świata na opak – niesie on ze sobą powiew świeżości, a obecny w mandze humor i ciekawa główna bohaterka sprawiają, że z chęcią poznam jej dalsze losy. Tak więc czekam na dalsze tomy i polecam wszystkim tym, którzy szukają czegoś innego i na swój sposób nowego w tym gatunku mang.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/swiat-na-opak-tom-1-recenzja/

Wracamy do Was z kolejnym tytułem od wydawnictwa Akuma, które specjalizuje się w mangach trafiających w gusta miłośników japońskiej erotyki. Tym razem jednak zamiast typowego hen tai mamy dla Was przewrotne ecchi – przedstawiamy pierwszy tom serii ,,Świat na opak’’.

Momona Ichikawa to licealistka, która po przebudzeniu w szpitalu zaczyna zauważać iż świat wokół niej stał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Halloween zdecydowanie sprzyja seansom filmów grozy, czy tez w przypadku moli książkowych – sięgnięcia po jakiś horror. W tym roku zamiast sięgnąć po jakąś krwawa nowość, zdecydowałam się na odświeżenie opowieści o pewnym potworze który od lat inspiruje wielu twórców, istocie równie sławnej co hrabia Dracula – potworze stworzonym przez ambitnego naukowca Wiktora Frankensteina!

Historii Wiktora Frankensteina i potwora, którego powołał do życia, podczas swoich prób pokonania śmierci, z pewnością nikomu nie trzeba przedstawiać. Na podstawie powieści Mary Shelley powstało wiele adaptacji zarówno filmowych, komiksowych jak i gier opartych na opowieści o potworze, który zamienił życie swojego twórcy w piekło, samemu jednocześnie cierpiąc katusze będąc odrzuconym przez istoty którym miał być podobny. Od czasu pierwszego wydania w 1818 roku dzieło to nieustannie pobudza wyobraźnię czytelników i inspiruje twórców z różnych gałęzi kultury. I choć minęło już tyle lat książka ta w dalszym ciągu stanowi niezwykle ciekawa lekturę, pokazującą zgubne skutki zabawy człowieka w boga.

Sam styl, choć ewidentnie wpasowuje się w czasy w których powstał, w dalszym ciągu jest przystępny również dla współczesnego czytelnika. Pełen kwiecistych opisów, bardzo podniosły, kryje w sobie pewien nieodparty urok, który do mnie akurat trafia, choć wiem, ze nie każdemu przypadnie to do gustu.

Do historii Wiktora Frankensteina i jego dzieła lubię powracać co jakiś czas, to jedna z tych książek które mimo kolejnych z nią spotkań nieustannie dostarcza mi sporo przyjemności. Tym razem postanowiłam sięgnąć po nią w wersji audio, którą znalazłam na stronie Audioteki. Tym sposobem zapoznałam się z ,,Frankensteinem’’ w wykonaniu Macieja Kowalika. To jeden z lepszych lektorów jakich miałam okazje poznać i co tu dużo mówić – spisał się on świetnie, ożywiając opowieść napisaną przez Mary Shelley.

Jeżeli macie słabość do klasycznych historii grozy i szukacie lektury odpowiedniej na Halloween ,,Frankenstein’’ Mary Shelley w pełni spełni wasze oczekiwania. To dzieło o ponadczasowym przesłaniu, które mimo upływu lat dalej dostarcza wiele przyjemności w trakcie lektury, a także zachwyca malowniczym językiem. Co więcej zdecydowanie warto znać oryginał, który dał życie jednemu z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów literackich na świecie.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/frankenstein-recenzja/

Halloween zdecydowanie sprzyja seansom filmów grozy, czy tez w przypadku moli książkowych – sięgnięcia po jakiś horror. W tym roku zamiast sięgnąć po jakąś krwawa nowość, zdecydowałam się na odświeżenie opowieści o pewnym potworze który od lat inspiruje wielu twórców, istocie równie sławnej co hrabia Dracula – potworze stworzonym przez ambitnego naukowca Wiktora...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Prawdziwa historia Frankensteina. Tom 1. Nowożytny Prometeusz Sławomir Folkman, Witold Jabłoński
Ocena 7,3
Prawdziwa hist... Sławomir Folkman, W...

Na półkach:

,,Prawdziwa historia Frankensteina’’ to tytuł, który przykuł moją uwagę do czasu pojawienia się kampanii na wspieram.to i choć sama kampania nie została zakończona powodzeniem, z ulgą przyjęłam informację o tym, że książka jednak zostanie wydana. Ogromnie lubię ,,Frankensteina’’ Mary Shelley i z chęcią sięgam po wszelkie adaptacje tej historii. Czy ta również warta była uwagi? Jeżeli jesteście ciekawi serdecznie zapraszam do lektury recenzji.

,,Prawdziwa historia Frankensteina. Nowożytny Prometeusz’’ to pierwszy tom trylogii stworzonej przez Witolda Jabłońskiego i Sławomira Folkmana, stanowiącą próbę odpowiedzenia na pytanie jakie prawdziwe wydarzenia mogły zainspirować Mary Shelley do stworzenia postaci, która na zawsze wpisała się w szeroko rozumianą popkulturę i stała jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci światowej literatury. W książce poznajemy losy Oskara Voss Hauke, którego burzliwe i tragiczne losy dadzą początek historii potwora Frankensteina a pierwszy tom stanowi preludium wydarzeń przybliżając nam jego dziecięce i młodzieńcze lata.

Jeżeli mam być szczera książka nie porwała mnie od pierwszych stron, a wręcz przeciwnie, pierwsza jej część, niezbyt przypadła mi do gustu. Spotkanie z Mary Shelley, które zainspirowało ją do napisania sławnej historii o doktorze Frankensteinie i potworze, którego stworzył, nie wywołało u mnie większych emocji, ani też nie czułam zbyt wielkiej więzi z bohaterami. Dopiero gdy cofnęliśmy się w czasie by poznać losy głównego bohatera od momentu gdy był on jeszcze dzieckiem, zaczęłam śledzić historię z zainteresowaniem.

Akcja, pomijając etap ze spotkaniem z Mary, składa się w dużej mierze na przedstawieniu dziejów Oskara Voss Hauke od okresu dziecięcego po młodzieńczy, przy czym już od najmłodszych lat obserwujemy jak już dość wczesne spotkania ze śmiercią powoli kierują go nieuchronnie ku walce z nią, która ostatecznie stanie się sensem jego życia oraz przyczyną wielu nieszczęść.

Jeżeli zaś chodzi o sam sposób przedstawienia historii, książka ewidentnie stylizowana jest na powieść pisaną w dawnych czasach, jakby autorzy chcieli dorównać oryginałowi. Czy im się to udało? Cóż odczucia mam mieszane, co prawda mamy to do czynienia z podniosłym, pełnym emfazy stylem prowadzenia opowieści, jednak niestety niekiedy efekt wydaje się nieco przesadzony, co z kolei psuje wrażenia z lektury. Wraz z rozwojem opowieści jednak zdecydowanie ulega to poprawie, daje to więc nadzieje, że kolejne tomy będą tylko przyjemniejsze w odbiorze dla czytelnika. Mam też nadzieję na nieco szybsze tempo akcji w późniejszych tomach, tutaj niestety zdarzały się momenty nieco przegadane, przez co lektura mogła momentami się nieco dłużyć, tym bardziej, że jak wspominałam jest to dopiero wstęp i na najciekawsze wydarzenia przyjdzie nam dopiero czekać wraz z ukazaniem się dalszych części trylogii.

Choć zdecydowałam się na zakup książki w przedsprzedaży i samo wydanie bardzo przypadło mi do gustu, to jednak ostatecznie zapoznałam się z tym tytułem w wersji audio, która pojawiła się równo z premierą książki na stronie Audioteki. I nie żałuję tej decyzji, Adam Bauman bardzo dobrze wypada w roli lektora, miłym zaskoczeniem były także krótkie wstawki muzyczne między rozdziałami, które dodatkowo umilały słuchanie.

Jeżeli chodzi zaś o wydanie książki – była ona dostępna w dwóch wersjach: klasycznej w miękkiej oprawie, oraz kolekcjonerskiej, numerowanej i z twardą oprawą. Osobiście skusiłam się na podstawową wersję, nie mogę na nią narzekać. Całość jest naprawdę porządna, zarówno pod względem wydania, jak i estetyki. W środku znajdziemy kilka ilustracji, obecne są zdobienia między rozdziałami, a osoby które zdecydowały się na zakup w przedsprzedaży mogły dodatkowo cieszyć się dodatkami w postaci zestawu pocztówek, zakładki i autografów autorów.

,,Prawdziwa historia Frankensteina’’ okazała się nieco inna od moich oczekiwań, jednak nie żałuję czasu spędzonego z tym tytułem. To ciekawe i oryginalne podejście do tematu, który nie raz i nie dwa był wykorzystywany na różne sposoby. I choć nie jest to pozycja pozbawiona wad to uważam, że warto dać jej szansę, tym bardziej iż mamy tu do czynienia dopiero z preludium pewnych wydarzeń i wierzę, że prawdziwe emocje zaczną się wraz z kolejnym tomem, po który najchętniej sięgnęłabym od razu. A to moim zdaniem najlepszy sygnał, że mimo pewnych obiekcji przy książce bawiłam się dobrze.

Recenzja dostępna na stronie Kosz z Książkami.
https://koszzksiazkami.pl/prawdziwa-historia-frankensteina-tom-1-recenzja/

,,Prawdziwa historia Frankensteina’’ to tytuł, który przykuł moją uwagę do czasu pojawienia się kampanii na wspieram.to i choć sama kampania nie została zakończona powodzeniem, z ulgą przyjęłam informację o tym, że książka jednak zostanie wydana. Ogromnie lubię ,,Frankensteina’’ Mary Shelley i z chęcią sięgam po wszelkie adaptacje tej historii. Czy ta również warta była...

więcej Pokaż mimo to