rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Istna kaszana. Brak logiki połączony z pseudointelektualnymi wywodami. Tytuł intrygował - gra między ścigającym a ściganym zapowiadała się obiecująco, ale ostatecznie ta powieść jest dla mnie wielką klapą. Powtarzanie kilku kwestii w kółko budzi irytację - jak np. ciągłe tłumaczenie dlaczego Edling za każdym razem przedstawia się podczas rozmów telefonicznych mimo, że wie kto dzwoni. Również budowanie wielkiej tajemnicy z tego dlaczego Edling wyleciał z prokuratury - wyleciał, bo dotknął przesłuchiwaną dziewczynę w rękę? Dobrą osią powieści mogłoby być oparcie jej na rozszyfrowywaniu ludzkich zachowań (aspekt psychologiczny) albo logicznym opisie śledztwa (aspekt kryminalny) - niestety w obu przypadkach nastąpiło wielkie rozczarowanie.

Istna kaszana. Brak logiki połączony z pseudointelektualnymi wywodami. Tytuł intrygował - gra między ścigającym a ściganym zapowiadała się obiecująco, ale ostatecznie ta powieść jest dla mnie wielką klapą. Powtarzanie kilku kwestii w kółko budzi irytację - jak np. ciągłe tłumaczenie dlaczego Edling za każdym razem przedstawia się podczas rozmów telefonicznych mimo, że wie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Facecje Patryk Bryliński, Maciej Kaczyński
Ocena 7,2
Facecje Patryk Bryliński, M...

Na półkach:

Kwintesencja naszych czasów. A najbardziej przypadł mi do gustu wróżbita Merlin wysyłający reklamowe SMS-y.

Kwintesencja naszych czasów. A najbardziej przypadł mi do gustu wróżbita Merlin wysyłający reklamowe SMS-y.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jak głęboko wystarczy podrapać chłopca, by znaleźć pod spodem drapieżne zwierze?"

"Jak głęboko wystarczy podrapać chłopca, by znaleźć pod spodem drapieżne zwierze?"

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Smutek Torunn, jej wściekłość, żal obija się we mnie i huczy. Od strony emocjonalnej to najtrudniejszy tom. Tu przestałam lubić Elranda i Margido zamykających się w uśmiechu, za którym nie idzie zrozumienie i sztucznej pomocy przykrywającej poczucie obowiązku. Czy poza ostatnią stroną powieści jest dla tej rodziny szansa?

Smutek Torunn, jej wściekłość, żal obija się we mnie i huczy. Od strony emocjonalnej to najtrudniejszy tom. Tu przestałam lubić Elranda i Margido zamykających się w uśmiechu, za którym nie idzie zrozumienie i sztucznej pomocy przykrywającej poczucie obowiązku. Czy poza ostatnią stroną powieści jest dla tej rodziny szansa?

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ładnie o tym przeznaczeniu tutaj napisano. Nie zatrzymujemy się nad codziennością, dopiero gdy coś się nam wydarza przypominamy sobie pękniętą żarówkę, głuchy telefon, kota przebiegającego drogę i wtedy doszukujemy się przeczucia, które miało zwiastować nieuniknione.
Ładny też opis rzeczy, które zostają opuszczone przez człowieka, po jego odejściu. Jak powoli bezużyteczne stają się kapcie, szlafrok, jak bliżej przesuwa się stolik, żeby móc mieć wszystko pod ręką.
Początek wciąga (najbardziej historia rudej Gabrieli i Mateusza, ich rodzącej się miłości, ale w tym zawsze Grochola była mistrzynią), końcówka już jakaś taka niedbała, pomieszana. I po co ten rozdział z rodzicami Kuby? Wprowadzenie w grono bohaterów autorki powieści to matrix. Jakieś to wszystko pozaczynane i niedokończone, co mnie frustruje, a chyba nie tego powinnam się spodziewać po Grocholi, którą lubię?

Ładnie o tym przeznaczeniu tutaj napisano. Nie zatrzymujemy się nad codziennością, dopiero gdy coś się nam wydarza przypominamy sobie pękniętą żarówkę, głuchy telefon, kota przebiegającego drogę i wtedy doszukujemy się przeczucia, które miało zwiastować nieuniknione.
Ładny też opis rzeczy, które zostają opuszczone przez człowieka, po jego odejściu. Jak powoli bezużyteczne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Myślę, że gdyby ktoś chciał napisać powieść na wzór XIX-wiecznej nigdy nie odda w pełni charakteru i uroku tamtych czasów. Każde zdanie Gaskell w tej powieści jest majstersztykiem. Jak to możliwe, że w jednym sformułowaniu można oddać tyle emocji i tyle powiedzieć?
Najlepsze smaczki powieści jak dla mnie:
- przygniatające serce przemówienie Boucher'a o biedzie,
- wykrzyczane w duchu słowa Thornton'a kiedy Margaret wyjeżdżała z Milton, żeby "pozwolić jej odejść" (tu na prawdę rozedrze się serce każdego romantyka),
- i zasłonięte drobnymi dłońmi rumieniące się policzki Margaret (ach!:).

Myślę, że gdyby ktoś chciał napisać powieść na wzór XIX-wiecznej nigdy nie odda w pełni charakteru i uroku tamtych czasów. Każde zdanie Gaskell w tej powieści jest majstersztykiem. Jak to możliwe, że w jednym sformułowaniu można oddać tyle emocji i tyle powiedzieć?
Najlepsze smaczki powieści jak dla mnie:
- przygniatające serce przemówienie Boucher'a o biedzie,
-...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak to bywa z okrzykiwanymi bestsellerami powieść jest zadziwiająco słaba. A szkoda, bo Historia pszczół napisana przez Maję [suchar!] z okładki wyglądała obiecująco. Niektórzy doszukują się tutaj "znakomitej opowieści o relacjach rodziców i dzieci". Cóż... Postacie są niezwykle słabo zarysowane, a akcja ciągnie się niemiłosiernie. Nawet z początku wciągająca historia Tao z czasem staje się nudna, mdła i jakby zakończona zbyt szybko, w pośpiechu. Po przeczytaniu ostatniej strony czułam tylko irytację, że poświęciłam tej książce uwagę, potem przyszła ulga, że powieść mogę już odłożyć.

Jak to bywa z okrzykiwanymi bestsellerami powieść jest zadziwiająco słaba. A szkoda, bo Historia pszczół napisana przez Maję [suchar!] z okładki wyglądała obiecująco. Niektórzy doszukują się tutaj "znakomitej opowieści o relacjach rodziców i dzieci". Cóż... Postacie są niezwykle słabo zarysowane, a akcja ciągnie się niemiłosiernie. Nawet z początku wciągająca historia Tao z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieść pełna delikatnych, pajęczych słów, oplatających mój umysł. Pierwsza część przepiękna, humorystyczna - potem lekkie znużenie.

Powieść pełna delikatnych, pajęczych słów, oplatających mój umysł. Pierwsza część przepiękna, humorystyczna - potem lekkie znużenie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Myślę, że w medycynie nic nie jest czarno białe, tak jak przedstawia to pan Zięba. Łyknę sobie to i owo i mi przejdzie. Fakt - trochę zgubiliśmy balans pomiędzy naturalnym wspomaganiem organizmu a leczeniem farmakologicznym, ale kompletnie zatracić się w zażywaniu różnych witamin to też nie do końca chyba mądre. Nie mam wykształcenia medycznego, ale myślę sobie, że jak coś się dzieje w naszym organizmie, jak podskoczy jeden wskaźnik, to za tym idzie szereg innych zmian. Ostatnio usłyszałam, że pewna pani leczyła się na jakieś dolegliwości pijąc na potęgę olej (chyba) lniany. I tak się tego oleju opiła, że zniszczyła sobie wątrobę... Tym, którzy tak się tu zachwycają radziłabym nieco krytyczniej i ostrożniej spojrzeć na zawartość książki i na jej autora.

Myślę, że w medycynie nic nie jest czarno białe, tak jak przedstawia to pan Zięba. Łyknę sobie to i owo i mi przejdzie. Fakt - trochę zgubiliśmy balans pomiędzy naturalnym wspomaganiem organizmu a leczeniem farmakologicznym, ale kompletnie zatracić się w zażywaniu różnych witamin to też nie do końca chyba mądre. Nie mam wykształcenia medycznego, ale myślę sobie, że jak coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Właściwie to nie wiem, co w tej książce mogłoby być lepszego. Już pierwsze strony z archiwalnymi zdjęciami z dzieciństwa pana Prokopa i zabawnymi podpisami sprawiają, że człowiekowi zaczyna błąkać się uśmiech na twarzy. I nie schodzi on, aż do ostatnich stron książki. Humor i lekkość są uzupełnione ilustracjami Joanny Rusinek - niby czarno-białymi, a jednak tak bardzo oddającymi charakter książki.
***
Ktoś tu zarzucił, że brak tej książce głębszej myśli lub puenty, porównując ją do serii Mikołajka. Ale czy naprawdę każda książka musi być tak doszlifowana na tip-top, robiona na jedno kopyto? Prokop stworzył powieść dla dzieci, która jak mniemam miała być zapisem wspomnień z jego dzieciństwa, rzeczy charakterystycznych dla tamtych czasów, zapisem tego co wtedy sprawiało radość i podnosiło adrenalinę. Obcinanie dziewczynom warkoczy w szkole, ubieranie starych butów mam lub babć (co wywoływało salwy śmiechów rówieśników) czy cieszenie się ze zwykłego starego koła od roweru, które służyło jako obręcz do gry z koszykówkę. Perełki! A najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że córka pana Prokopa - Zosia, może powiedzieć z dumą, że tata napisał dla niej książkę. <3!

Właściwie to nie wiem, co w tej książce mogłoby być lepszego. Już pierwsze strony z archiwalnymi zdjęciami z dzieciństwa pana Prokopa i zabawnymi podpisami sprawiają, że człowiekowi zaczyna błąkać się uśmiech na twarzy. I nie schodzi on, aż do ostatnich stron książki. Humor i lekkość są uzupełnione ilustracjami Joanny Rusinek - niby czarno-białymi, a jednak tak bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Przedstawiano ją pod postacią odzianej na biało młodej dziewczyny lub starej kobiety o surowej bladej twarzy z rozpuszczonymi w nieładzie włosami. Południce bywały duszami zmarłych kobiety tuż przed lub w trakcie ślubu, bądź wkrótce po weselu. W rękach trzymały zazwyczaj drąg, ożóg lub sierp, którymi potem dręczyły swoje ofiary. Zazwyczaj towarzyszyła jej sfora siedmiu czarnych psów.

Jeśli w bezwietrzny dzień łany zbożna nagle zaczynały falować to było jasne, że południca jest tuż tuż. Szczególnie lubiła przebywać wśród łanów łubinu. Zabijała ona w pełnym słońcu, przeważnie dorosłych kosiarzy oraz pracujących oraczy. Nie było przeciw niej obrony – należało po prostu w okolicy południa unikać przebywania na polu a już szczególnie drzemki na polu. Śpiący był bowiem szczególnie pożądaną ofiarą. Południca nie lubiła cienia, więc dobrze było przesiedzieć południe w cieniu drzew – tam demon nie miał dostępu."

historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com/2015/08/07/poludnica-letni-demon/

"Przedstawiano ją pod postacią odzianej na biało młodej dziewczyny lub starej kobiety o surowej bladej twarzy z rozpuszczonymi w nieładzie włosami. Południce bywały duszami zmarłych kobiety tuż przed lub w trakcie ślubu, bądź wkrótce po weselu. W rękach trzymały zazwyczaj drąg, ożóg lub sierp, którymi potem dręczyły swoje ofiary. Zazwyczaj towarzyszyła jej sfora siedmiu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak do 200 strony się rozkręca, a potem na łeb na szyję. Trzeba przyznać - dobry klimat. Dziwi mnie, że większość osób komentujących tę powieść pisze, że zakończenie ich rozczarowało.

SPOILER
Jasne jest przecież jak słońce, że całym "złem" domu był doktorek, żądny posiadania domu na własność. Zachłysnął się nim już w dzieciństwie kiedy oderwał kawałek żołędzia z ornamentu na ścianie. I te krótkie mrugnięcia okiem do czytelnika: że matka była tu służącą - a Faraday mógł być panem domu, że Caroline przed śmiercią powiedziała "ty" (no niby do kogo? - skoro wcześniej powiedziała, że najbliższymi jej osobami poza rodziną są służąca Betty i doktorek własnie?), i ten przebłysk na rozprawie sądowej, kiedy Faraday widział w ciemnościach twarz Caroline, która doznała olśnienia.
Sherlockiem Holmesem nie jestem, no chyba, że jednak tak?

Tak do 200 strony się rozkręca, a potem na łeb na szyję. Trzeba przyznać - dobry klimat. Dziwi mnie, że większość osób komentujących tę powieść pisze, że zakończenie ich rozczarowało.

SPOILER
Jasne jest przecież jak słońce, że całym "złem" domu był doktorek, żądny posiadania domu na własność. Zachłysnął się nim już w dzieciństwie kiedy oderwał kawałek żołędzia z ornamentu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pod ziemią, pod wodą Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński
Ocena 8,8
Pod ziemią, po... Aleksandra Mizieliń...

Na półkach: ,

Gdybym miała się wrócić do dzieciństwa to między innymi właśnie dla takich książek.
Zaopatruję się w całą serię Mizielińskich tłumacząc, że to dla moich przyszłych dzieci, a tak na prawdę wiadomo... po prostu sama mam ochotę zajrzeć do tych wielkich kolorowych kartek!

Gdybym miała się wrócić do dzieciństwa to między innymi właśnie dla takich książek.
Zaopatruję się w całą serię Mizielińskich tłumacząc, że to dla moich przyszłych dzieci, a tak na prawdę wiadomo... po prostu sama mam ochotę zajrzeć do tych wielkich kolorowych kartek!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybym miała tę książkę w rękach mając lat kilkanaście pewnie byłabym zachwycona, bo to typowo książka młodzieńcza. A teraz po kilku latach czekania na reedycję kiedy książka chodziła na allegro po grubo ponad 100 zł, mam taki niedosyt i chyba trochę rozczarowanie, że nie jest to tak wielkie "wow" na jakie czekałam. Borszewicz przed wznowieniem coś w tej książce zmieniał, coś dopisywał i to chyba też mnie jakoś smuci, że nie pozostawił jej taką jaka była w pierwszej wersji - może prawdziwszej? Poetyckość tej powieści jednak mnie przyciąga i kusi i pewnie połakomię się na zapowiadany drugi tom "Mroków". Może okaże się dla mnie bardziej przystępny?

Gdybym miała tę książkę w rękach mając lat kilkanaście pewnie byłabym zachwycona, bo to typowo książka młodzieńcza. A teraz po kilku latach czekania na reedycję kiedy książka chodziła na allegro po grubo ponad 100 zł, mam taki niedosyt i chyba trochę rozczarowanie, że nie jest to tak wielkie "wow" na jakie czekałam. Borszewicz przed wznowieniem coś w tej książce zmieniał,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak mówić do nastolatków, żeby nas słuchały, jak słuchać, żeby z nami rozmawiały Adele Faber, Elaine Mazlish
Ocena 7,1
Jak mówić do n... Adele Faber, Elaine...

Na półkach: ,

Poradnik Faber & Mazlish- jestem na tak.
Poradnik zbeletryzowany - jestem na nie.

Poradnik Faber & Mazlish- jestem na tak.
Poradnik zbeletryzowany - jestem na nie.

Pokaż mimo to

Okładka książki Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły Adele Faber, Elaine Mazlish
Ocena 7,7
Jak mówić żeby... Adele Faber, Elaine...

Na półkach: ,

10/10 !

Kiedy moja wykładowczyni na studiach pedagogicznych polecała książkę "Jak mówić..." z powątpiewaniem patrzyłam na okładkę myśląc, że to kolejny marny poradnik powtarzających się suchych rad. A tu takie zaskoczenie! Już w trakcie czytania próbowałam niektórych metod, które przynosiły rezultat (kto by pomyślał, że wystarczy prosty komunikat, że jakaś rzecz nie leży na swoim miejscu, aby dziecko od razu zabrało się do sprzątania). Jakie to trudne, przestawienie się z długo zakorzenionego stylu relacji podpartego krytykanctwem, pośpiechem czy złością. Jakie to proste, powiedzenie w zgodzie z własnymi odczuciami czegoś co ciśnie nam się na usta z jednoczesnym poszanowaniem uczuć drugiej osoby.
Bardzo przydatna lektura.

10/10 !

Kiedy moja wykładowczyni na studiach pedagogicznych polecała książkę "Jak mówić..." z powątpiewaniem patrzyłam na okładkę myśląc, że to kolejny marny poradnik powtarzających się suchych rad. A tu takie zaskoczenie! Już w trakcie czytania próbowałam niektórych metod, które przynosiły rezultat (kto by pomyślał, że wystarczy prosty komunikat, że jakaś rzecz nie leży...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra myśl przewodnia książki, ale jakoś za dużo tu moralizatorstwa, a za mało przykładów z życia. Poza tym ukłuło mnie stwierdzenie, że najlepiej zostawić krzyczące (rywalizujące) rodzeństwo, wyjść z domu, a po powrocie opatrywać krwawiące rany i podbite oczy. Mojemu chłopakowi by się to pewnie spodobało, ale ja śmiem twierdzić, że mocno to chyba nierozważne, albo czegoś nie załapałam.

Bardzo dobra myśl przewodnia książki, ale jakoś za dużo tu moralizatorstwa, a za mało przykładów z życia. Poza tym ukłuło mnie stwierdzenie, że najlepiej zostawić krzyczące (rywalizujące) rodzeństwo, wyjść z domu, a po powrocie opatrywać krwawiące rany i podbite oczy. Mojemu chłopakowi by się to pewnie spodobało, ale ja śmiem twierdzić, że mocno to chyba nierozważne, albo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W trakcie czytania wracam na LC i szukam w opisie notki, że to książka dla dzieci lub młodzieży (choć wróć! nie wiem czy w tym przypadku to nie przesada, bo książka jest tak słaba, że nie dałabym jej swojemu dziecku).
Dlaczego powieść z tak płytką fabułą, właściwie bez żadnego mądrego (oklepanego) przesłania, bez głębszych, drążących mój umysł refleksji ma tak wysoką ocenę? Infantylizm bije tu po oczach. Chrońcie swoje oczy.

W trakcie czytania wracam na LC i szukam w opisie notki, że to książka dla dzieci lub młodzieży (choć wróć! nie wiem czy w tym przypadku to nie przesada, bo książka jest tak słaba, że nie dałabym jej swojemu dziecku).
Dlaczego powieść z tak płytką fabułą, właściwie bez żadnego mądrego (oklepanego) przesłania, bez głębszych, drążących mój umysł refleksji ma tak wysoką ocenę?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem tam i widzę jak 13-letnia Briony niszczy rodzącą się miłość Cee i Robbiego. Obserwuje ich ból i dłoń mimowolnie mocniej zaciska się na okładce "Pokuty". A później wojna, która rozszarpuje wszystko jeszcze bardziej doprawiając życie tęskną rozłąką i brakiem sprawiedliwości. I ta nieszczęsna Briony, która niby dojrzewa i niby idzie przez życie, a tak naprawdę nadal stoi w miejscu z rozdziawionymi ustami, z których cuchnie kłamstwo.

Jestem tam i widzę jak 13-letnia Briony niszczy rodzącą się miłość Cee i Robbiego. Obserwuje ich ból i dłoń mimowolnie mocniej zaciska się na okładce "Pokuty". A później wojna, która rozszarpuje wszystko jeszcze bardziej doprawiając życie tęskną rozłąką i brakiem sprawiedliwości. I ta nieszczęsna Briony, która niby dojrzewa i niby idzie przez życie, a tak naprawdę nadal...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wszystko w porządku. Układamy sobie życie Szymon Hołownia, Marcin Prokop
Ocena 6,3
Wszystko w por... Szymon Hołownia, Ma...

Na półkach:

Taka typowa książka na podróż pociągiem. Krótkie felietony zabarwione humorem lub zadumą. Część można sobie śmiało przekartkować, część wziąć pod lupę. Trochę tu widać odmienne charaktery Hołowni i Prokopa, można sprawdzić co ich inspiruje, śmieszy, porusza. Adekwatna lektura dla tych, którzy lubią ten duet.

Taka typowa książka na podróż pociągiem. Krótkie felietony zabarwione humorem lub zadumą. Część można sobie śmiało przekartkować, część wziąć pod lupę. Trochę tu widać odmienne charaktery Hołowni i Prokopa, można sprawdzić co ich inspiruje, śmieszy, porusza. Adekwatna lektura dla tych, którzy lubią ten duet.

Pokaż mimo to