-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
Gościu, siądź w mej skromnej izdebce,
A odpocznij sobie!
Przy szeptusze nie draśnie cię żadna choroba,
Przyrzekam ja tobie.
Czekać cię jeno będzie lecznicza nalewka
I niemożebnie wciągająca opowieść.
Czas gna naprzód, nie oglądnąwszy się za siebie i nie bierze przy tym jeńców. Nie wiedzieć kiedy minęło kilkanaście lat odkąd Baba Jaga poznała Gosławę – swoją następczynię. Razem przeszły niejedno i tworzą teraz swoistą rodzinę z wyboru. Nie zmienia to jednak faktu, że obie kobiety pod względem usposobienia różnią się niczym ogień i woda; ziemia i powietrze. Butelka leczniczej nalewki staje się pretekstem do snucia kolejnej opowieści o latach młodości Jarogniewy: małżeństwie z Mszczujem, niepoprawnym ze wszech miar ognistym Swarożycu oraz nieoczekiwanym zagrożeniu, które nadciągnęło ze strony mroźnego wschodu…
W Bielinach nadszedł czas Szczodrych Godów. Rodzinne święto zwiastujące zimowe przesilenie ma w założeniu celebrować symboliczne zwycięstwo światła nad ciemnością, a jego patronem jest nie kto inny, jak sam Weles – potężny władca zaświatów, który był uznawany za opiekuna magii, bydła i bogactwa. Jaga szykuje się do obchodów Szczodrego Wieczoru w towarzystwie Mszczuja i choć nie czuje się szczególnie entuzjastycznie nastawiona do świętowania, postanawia podjąć swojego męża skromną kolacją. Niechętnie też patrzy na zwyczajowe wróżby. Odczuwa jednak wibrującą w powietrzu magię, zupełnie jakby las przyzywał ją do siebie tego najbardziej magicznego wieczoru. Na przekór przeczuciom Jagi, Mszczuj, świeżo po odbytym szkoleniu kapłańskim, przechodzi wyraźny kryzys wiary, objawiający się negowaniem wszystkiego, co nadprzyrodzone. Młode małżeństwo ściera się na tym polu, a porywcza szeptucha zostaje wkrótce potem uprowadzona przez bezwstydnego Swarożyca. Bóg ognia powoli traci cierpliwość i chce wyegzekwować od swojej akolitki wywiązanie się z danej obietnicy. Żadne z nich jeszcze nie wie, że zbliżają się kłopoty… Weles znika, w Bielinach zaś pojawia się tajemniczy podróżnik ze swoją niezbyt przyjazną świtą . Przybysz czegoś szuka i nie spocznie dopóki nie dopnie swego, co stwarza niebezpieczeństwo dla wszystkich mieszkańców – szczególnie tych płci pięknej.
„Mszczuj” to już VII tom cyklu zatytułowanego Kwiat Paproci, a tym samym III z rzędu, którego fabuła koncentruje się wyłącznie na przygodach młodej Jarogniewy. Niezaprzeczalnie krewka szeptucha zdołała wydeptać ścieżkę do mojego serca, choć impulsywność leżąca u podstaw jej natury niejednokrotnie ocierała się o bezmyślny egocentryzm. W najnowszej książce nie jest inaczej. Zgoła odmiennie wygląda sytuacja z tytułowym bohaterem, któremu wbrew pozorom i tym razem nie poświęcono zbyt wiele miejsca. Nieco gapowaty żerca nie budzi we mnie odruchów większej sympatii, aczkolwiek jego rozdarcie może wywołać odrobinę współczucia. Rozchwiany, zagubiony między kryzysem wiary a obowiązkiem, jak i między uczuciem do Jagi a wyrzutami sumienia wobec dawnej narzeczonej, zaczyna sięgać po znieczulenie w postaci alkoholu. Coraz częściej próbuje też zamykać oczy, wypierając to, co dzieje się tuż przed jego nosem. Jest w tym pewna naiwność godna raczej dziecka niż dorosłego mężczyzny. Powieść, podobnie jak pozostałe części cyklu, cechuje słowiańskość ujęta przez pryzmat lekkiego poczucia humoru, gwarantującego miłą rozrywkę. Na stronicach nie brakuje też swoistej pikanterii, jaką emanują sceny z ognistym – dosłownie – bogiem. Jednocześnie nie mogę przymknąć oczu na to, że ten tom nie należy do moich ulubionych i momentami trącił nieco powtarzalnością, wciągając trochę mniej niż poprzednie. Co odbieram jako szczególnie interesujące, zmieniła się waga zła, które nadciągnęło do Bielin. Motywacje Dziada Mroza, gdy już wychynęły w pełnej okazałości na powierzchnię, okazały się naprawdę… szokujące. Mroczne. Budzące wręcz niesmak. Z tym też wiąże się jeden z największych atutów „Mszczuja” – mianowicie z niezwykle udanym plot twistem dotyczącym tożsamości Pani Zimy. Na koniec nie mogę nie wspomnieć o pudlu o morderczych zapędach – były podopieczny Bronki zdołał wywołać uśmiech na mojej twarzy.
P.S. Wydanie zostało uzupełnione o opowiadanie „Czterej bracia”.
P.S 2 W tekst wdały się zupełnie niepotrzebne powtórzenia. Przykładowo w małym odstępie czasu Jaga rozmyśla o fizjonomii wybranej przez Swarożyca. I nie byłoby może nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że za pierwszym razem dostrzega konkretne niedoskonałości, a podczas kolejnych dwóch jawi się jej jako nieskazitelny ideał. Tegoż samego boga co najmniej dwukrotnie pyta czy w ogóle sypia i czy odczuwa taką potrzebę, a porównanie Dziada Mroza do pana w czerwonym kubraczku występującego w reklamie Coca Coli trochę się przejadło…
IG: zlizujelitery
Gościu, siądź w mej skromnej izdebce,
A odpocznij sobie!
Przy szeptusze nie draśnie cię żadna choroba,
Przyrzekam ja tobie.
Czekać cię jeno będzie lecznicza nalewka
I niemożebnie wciągająca opowieść.
Czas gna naprzód, nie oglądnąwszy się za siebie i nie bierze przy tym jeńców. Nie wiedzieć kiedy minęło kilkanaście lat odkąd Baba Jaga poznała Gosławę – swoją następczynię....
„Kot uczy nas, jak cieszyć się małymi rzeczami w życiu, jak patrzeć na horyzont bez koncentrowania wzroku na określonym punkcie”.
Odkąd dały się udomowić około 10 tysięcy lat temu, koty wzbudzają wachlarz przeróżnych emocji. Te fascynujące stworzenia z powodzeniem łączące pierwotną dzikość z rozkoszną słodyczą nie bez powodu były czczone w starożytnym Egipcie. Ich status był także znaczący w celtyckiej kulturze czy nordyckich wierzeniach, a w Chinach po dzień dzisiejszy kot jest uznawany za symbol czystości, który jednocześnie przynosi szczęście. Współcześnie popularność kotów jako towarzyszy naszej codzienności stale rośnie i coraz częściej stają się one przedmiotem naukowych badań. Badacze skupiają się przede wszystkim na aspekcie społecznym, lecz u podstaw ich zainteresowania leży również inteligencja tych dumnych zwierząt, jak i zbawienne korzyści, które płyną z przebywania w ich towarzystwie. A te są jednoznaczne: koty wpływają na poczucie naszego spokoju, a częstotliwość kociego mruczenia nie tylko obniża ciśnienie, ale ogólnie zmniejsza prawdopodobieństwo zachorowania na choroby kardiologiczne bądź te powiązane z układem krążenia. Pooperacyjne rany czy złamania również lepiej się goją pod wpływem niskiej częstotliwości. Ale to nie koniec kocich benefitów. Bowiem w ich kontemplacyjnej, a przy tym niczym nieskrępowanej naturze leży pewna mądrość, z której powinniśmy czerpać garściami w pełnym zawirowań, zabieganym świecie, w którym przyszło nam żyć.
„Kot to ciekawskie zwierzę o wyostrzonych zmysłach. Instynktownie komunikuje swoje potrzeby i zaznacza granice. W świecie nieustannych impulsów i ciągłych zmian kot reprezentuje ich przeciwieństwo. Podąża wyraźnym rytmem, idzie za głosem swojego serca. To coś, co dla nas, ludzi, jest teraz ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej”.
Carina Nunstedt i Ulrica Norberg, dwie pisarski szwedzkiego pochodzenia, identyfikują się nie jako szalone kociary, lecz mądre. Takie, które zdają sobie sprawę z mocy, która płynie od kotów. Z ich kojącego, wręcz terapeutycznego wpływu oraz emanującego stanu zen: swoistej równowagi pomiędzy medytacyjnym bezruchem a zbawienną radością wynikającą z ruchu; zaspokajaniem własnych potrzeb bez wyrzutów sumienia. Równie godna podziwu jest kocia umiejętność pozostawania asertywnym i wyznaczania granic. Niegodzenia się na kompromisy. Pozostawania wolnym i autentycznie wiernym sobie. Innymi słowy koty uczą nas jak zwolnić i niczego nie udawać. Ta książka powstała z potrzeby serca po to, by oddać miłość oraz podziw odczuwany w stosunku do kotów i to właśnie o tej miłości przede wszystkim opowiada. Każdy rozdział, jak i towarzyszące mu podrozdziały zostały opatrzone stosownym przysłowiem bądź cytatem opiewającym kociego ducha oraz mityczne dziewięć żywotów. Autorki po części dzielą się z czytelnikami swoimi osobistymi, bardzo intymnymi historiami o trudniejszych chwilach podczas których obecność futrzanych przyjaciół okazała się nieocenionym wsparciem i przynosiła im pocieszenie, a nawet wywoływała szeroki uśmiech pomimo niedogodności losu. Lecz to nie wszystko, co oferuje ta pozycja. Zgodnie z obietnicą zawartą w tytule dowiadujemy się trochę na temat badań przeprowadzonych na kotach i wśród ich szczęśliwych opiekunów. Dla niektórych sporym zaskoczeniem może być fakt, że kocia pamięć sięga około dziesięciu lat, a te urocze drapieżniki nie tylko uczą się poprzez obserwację i praktykę, ale też należą do najbardziej inteligentnych zwierząt za sprawą pojemności oraz struktury mózgu (przewyższając pod tym względem nawet psy!). Swoistym dopełnieniem są rozmowy przeprowadzone z innymi kociarzami – w tym badaczami i jedną z najsłynniejszych szwedzkich blogerek poruszających kocią tematykę, która swego czasu prowadziła także hodowlę Ragdolli – wraz z przytoczonymi anegdotami na temat znanych miłośników. Wśród tych ostatnich naturalnie przodują Mark Twain oraz Ernest Hemingway, którzy mieli nawet swoje upodobania do określonego typu kotów i niejednokrotnie przedkładali je nad ludzi, stawiając na piedestale.
„(...) Jedną z moich ulubionych cech kotów jest to, że nie udają. Nie robią sztuczek po to, by przyciągnąć uwagę, tylko dlatego, że same tego chcą. Można im ufać w każdej sekundzie ich kociego życia. Nie są jak ludzie, którzy prowadzą cały czas jakieś fałszywe gierki. Nie są jak psy, które robią to, co im się powie. Koty dbają o siebie i swoje potrzeby. W tej kwestii bardzo dużo możemy się od nich nauczyć”.
„Cat Power. Uzdrawiająca moc kotów” to lekka i w zasadzie krótka pozycja napisana przystępnym językiem, która z pewnością wywoła uśmiech na twarzy zapalonych kociarzy, ale też zdoła wzruszyć. Niewątpliwie miłym dla oka dodatkiem i urozmaiceniem są ilustracje autorstwa Jenny Svenberg Bunnel. Co tu dużo mówić, koty stanowią nieodłączną część mnie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia bez tych cudownych istot, które towarzyszą mi od 3. roku życia. Ich obecność naprawdę koi i wnosi wiele radości, a one same stają się widoczną składową duszy domu, wkradając się z gracją w nasze serca. Serce, które łamią się tylko raz. Gdy nasze koty odchodzą…
„Kot uczy nas, jak cieszyć się małymi rzeczami w życiu, jak patrzeć na horyzont bez koncentrowania wzroku na określonym punkcie”.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOdkąd dały się udomowić około 10 tysięcy lat temu, koty wzbudzają wachlarz przeróżnych emocji. Te fascynujące stworzenia z powodzeniem łączące pierwotną dzikość z rozkoszną słodyczą nie bez powodu były czczone w starożytnym Egipcie. Ich status...