rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ale bałagan. Zbezcześcili słowem jedyne arcydzieło romantyzmu. Co gorsza, nie wydaje mi się by krytykanci wywodzili się z antagonistycznego obozu wieszczów. Waryjaci. Przy książkach tego typu dobrze jest podzielić wypowiedź na dwie osoby. W pierwszym akapicie wypowie się uczennica, drugim absolwentka.

Aby pojąć fenomen rozgorączkowanych chłopców należało wpierw romantyka zrozumieć. Postać Kordiana to doskonałe uosobienie postaci werterycznej, bajronicznej, reneistycznej i co to nam jeszcze trzeba było wypunktować. Jeżeli odbiorcy działa na nerwy wahadełko w głowie main hero, to super. Słowacki też nie znosi swojego bohatera. Robi wszystko, by zsolidaryzowany z nim odbiorca poczuł niechęć do cech w nim (Kordianie) zespolonych, a co istotniejsze - nie utożsamiał się z nim. Słowacki mógłby dopisać mu do biografii słowo o impotencji, zsiadłym mleku i diastemie, ale po co miał się staruszek wysilać, kiedy najgorsza obelga dla postaci literackiej leżała sobie w rozwartej księdze podpisanej przez Adama M. Jako uczennica, krzywiłam się gdy tylko widziałam to nazwisko, a podczas recytowania Ody wiązałam sobie bucik. Wprowadzenie "Kordiana" do kanonu lektur (niestety nieobowiązkowych w przeciwieństwie do M.) widzę jako prezent dla osób, którym nie podchodziła epoka romantyzmu, a zatem największy polski wieszcz; za pośrednictwem tej satyry (powtarzam, satyry, żeby nikomu nie przyszło brać wydarzeń na poważnie) można było przyjemnie przyswoić sobie obligatoryjne terminy. Słowacki obnażył naiwność przekonania, jakoby cierpienie było gwarancją odkupienia (kult idei mesjanizmu). Wyraźnie nakreślił klęskę na skutek nieetycznych poczynań bohatera romantycznego oraz skompromitował jego motor działań (wszak wiadomo, że podejście emocjonalne zwykle prowadzi do klęski).

Wychodząc poza ramy szkolne, dostrzegam w książce wiele uniwersalnych wartości. Główny morał zawiera krytykę postawy biernej oraz przestrzega przed znieczulicą wobec tego, co dzieje się na około. Zachęca do krytycznego, samodzielnego myślenia, gromadzenia informacji o świecie (motyw podróży), zdystansowanego punktu widzenia (konfrontacja różnych postaw życiowych - przypowieści Grzegorza, wizerunek społeczeństwa polskiego, przedstawienie konfliktu braci). Wyjątkowo spodobała mi się scena przed (uwaga, tutaj spoiler) wyrokiem Kordiana. "Wy młodzi chcecie schodząc ze świata, ślad wieczny zostawić". Temat bardzo aktualny, ponadczasowy, kompleks człowieka nietkniętego produktem z kolagenem. Kordian pragnie, aby jego imiennikiem został wnuk Grzegorza, jednakże w momencie, gdy ten obrazuje mu tą wizję, wycofuje się ze swojej prośby, określając ją "przekleństwem". Pragnienie nieśmiertelności bywa szkodliwe. Autor zachęca do stopniowego budowania swojego monumentu i jednoczesnego skupienia się na sytuacji bieżącej. Niezdrowe wizjonerstwo (znowuż odwołanie do nieprzyjaciela epoki) sprawi, że ani jedno, ani drugie nie będzie osiągnięte.

Ale bałagan. Zbezcześcili słowem jedyne arcydzieło romantyzmu. Co gorsza, nie wydaje mi się by krytykanci wywodzili się z antagonistycznego obozu wieszczów. Waryjaci. Przy książkach tego typu dobrze jest podzielić wypowiedź na dwie osoby. W pierwszym akapicie wypowie się uczennica, drugim absolwentka.

Aby pojąć fenomen rozgorączkowanych chłopców należało wpierw romantyka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klawe romansidła, francuskie ballady przepełnione goryczą, „Pocałunki” Marii Pawlikowskej-Jasnorzewskiej, pocztówki z kanałami weneckimi… Ze mnie niewzruszona kobieta jest. Coś mnie jednak tknęło. Jeden, losowo wybrany list Janusza, przeczytany w księgarni (a co mnie zaprowadziło do samej książki, diabli wiedzą!). Było coś w tym unikatowego, pięknego, autentycznego, urzekającego prostotą wyrazu przeplatającą się raz po raz z poetycką wręcz melodyjnością.
To bardzo wzruszająca pozycja, która dotknie niejedno kobiece (..tylko kobiece?) serce. Utrzymana w melancholijnym nastroju przełamywanym przez krótkie dowcipy i anegdotki Janusza. Coś się z tego jednak wyrywa, z każdej strony bije serdeczne ciepło, którego tak cholernie brak w codziennych relacjach. Może bezwstydna szczerość po prostu?
Kilka słów o Szapo, ponieważ pozostawia po sobie tajemniczą woń niedosytu. Dla tej kobiety naprawdę można postradać zmysły. Osobliwy urok i wdzięk, oj zazdrość! Ja byłam w stanie tylko oblać się rumieńcem gdy spotkałam ją vis a vis. Autorka podzieliła się swoimi odczuciami odnośnie listów, rozczuliła się nad chłodem swoich odpowiedzi a jednocześnie nie pochłonęła jej żadna alternatywa. Nie potrafiła odwzajemnić intensywnych uczuć Janusza, nie była w nim zakochana, stąd trzymanie mężczyzny na dystans - respektuję takie podejście. A czy Janusz był zakochany w Szapo? ,, Sama już nie wiem, czy on rozkochał się we mnie, czy w pisaniu listów [...] ,,

Klawe romansidła, francuskie ballady przepełnione goryczą, „Pocałunki” Marii Pawlikowskej-Jasnorzewskiej, pocztówki z kanałami weneckimi… Ze mnie niewzruszona kobieta jest. Coś mnie jednak tknęło. Jeden, losowo wybrany list Janusza, przeczytany w księgarni (a co mnie zaprowadziło do samej książki, diabli wiedzą!). Było coś w tym unikatowego, pięknego, autentycznego,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki 50 wielkich mitów psychologii popularnej Barry L. Beyerstein, Scott O. Lilienfeld, Steven Jay Lynn, John Ruscio
Ocena 6,6
50 wielkich mi... Barry L. Beyerstein...

Na półkach:

To taki program telewizyjny bez trójkąta w górnym rogu. Do kogo jest adresowana ta książka?
Banały, którym zaprzeczyłby każdy średnio rozgarnięty człowiek, przeplatają się z terminologią niecodzienną, niepraktyczną, obcą po prostu. Ten niekomfortowy fakt zaważył na niskiej ocenie. Po prostu nie lubię tak głupio wyważonych książek specjalistycznych. Autorzy ze swobodą rozszerzyli sobie termin "popularnonaukowe" i efekt jest niezadowalający. Styl pisania przyswajalny, odpowiedzi klarowne, tylko do diaska, nie mam pojęcia komu podarować tę książkę z czystym sumieniem.

To taki program telewizyjny bez trójkąta w górnym rogu. Do kogo jest adresowana ta książka?
Banały, którym zaprzeczyłby każdy średnio rozgarnięty człowiek, przeplatają się z terminologią niecodzienną, niepraktyczną, obcą po prostu. Ten niekomfortowy fakt zaważył na niskiej ocenie. Po prostu nie lubię tak głupio wyważonych książek specjalistycznych. Autorzy ze swobodą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lotnictwem się interesowałam na równi z zaplataniem warkoczy i kolekcjonowaniem kapselków. Ale nie tymi chłopięcymi bombardowcami, tylko potężnymi biznesem jakim jest lotnictwo cywilne. Lotniska to taka trochę osobna przestrzeń, usytuowana na obrzeżach miasta, gdzie życie działa jak w zegarku a każdy człowiek posłusznie poddaje się niekoniecznie zrozumianym regulacjom. To tutaj kupisz prawdopodobnie najdroższą kawę i bez wyrzutów sumienia zdrzemniesz się rozciągnięty na czterech krzesełkach. No mówię, kosmos.
Dla takiego laika, który z ów branżą nie ma nic wspólnego, za to targany jest przez wieloletnią ciekawość, ta książka to lektura obowiązkowa. Autor wnikliwie, choć nie zatracając się w drobnostkach, tłumaczy ten skomplikowany mechanizm. Odpowiada na nurtujące pytania, sypie ciekawostkami, jednym słowem zaspokaja głód wiedzy. Krótkie rozdziały i lekki styl pisania czynią lekturę łatwo przyswajalną. Dwie gwiazdki odebrałam proporcjonalnie do dwóch "ale": tytuł może być mylący, spodziewałam się większej dawki informacji o zawodzie pilota, w zamian otrzymujemy krótkie, raczej zbędne, wstawki biograficzne Mikosza. Chyba już każdemu Polakowi włos się jeży na głowie, gdy wyczytuje hasło "Sm*****k". Specjalnie zerknęłam na rok wydania książki - wzdycham i wybaczam.

Lotnictwem się interesowałam na równi z zaplataniem warkoczy i kolekcjonowaniem kapselków. Ale nie tymi chłopięcymi bombardowcami, tylko potężnymi biznesem jakim jest lotnictwo cywilne. Lotniska to taka trochę osobna przestrzeń, usytuowana na obrzeżach miasta, gdzie życie działa jak w zegarku a każdy człowiek posłusznie poddaje się niekoniecznie zrozumianym regulacjom. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem agnostyczką, stąd nie: "wierzę", a "poznaję".
Pozycję tą potraktowałam jako kolejne źródło wiedzy, propozycję, żaden dogmat, nic z tych rzeczy. Styl pisania i rozmieszczenie rozdziałów uczyniło tą lekturę lekką, a jednocześnie była ona wymagająca z perspektywy neurologii. Przeskoczę już do wniosku, który wyjątkowo sprawdzi się na początku recenzji:
Ta książka NIE zmieniła mojego życia. Twojego pewnie też nie zmieni. Nie miała też znaczącego wpływu na pozostałych czytelników, czego zdawali się spodziewać, bo jak inaczej tłumaczyć tyle krytycznych recenzji i rozczarowań. Poszerza ona horyzonty, intryguje, wprowadza w krótkotrwałą zadumę, zmusza do refleksji, to z pewnością. Jedynym moim zaleceniem jest podejście z otwartym umysłem. Ocena zdegradowana do gwiazdek tutaj nie pomoże, zatem pozostawiam to pole niewypełnione. Ja ze swojej strony polecam każdemu, bez względu na wiarę, którego zaciekawiło omawiane zagadnienie "życia po śmierci". Krytycy zarzucają "Dowodowi" stronnictwo chrześcijańskie. Mnie również w pewnym stopniu to gryzło, jednak autor nigdzie oficjalnie nie wskazał Boga jako krzewu gorejącego. Samo odwoływanie się do greckich akt wskazuje na zróżnicowanie kulturowe, także pod tym względem (i ogólnie, wobec książki) czytelnicy powinni wykazać więcej dystansu.

Jestem agnostyczką, stąd nie: "wierzę", a "poznaję".
Pozycję tą potraktowałam jako kolejne źródło wiedzy, propozycję, żaden dogmat, nic z tych rzeczy. Styl pisania i rozmieszczenie rozdziałów uczyniło tą lekturę lekką, a jednocześnie była ona wymagająca z perspektywy neurologii. Przeskoczę już do wniosku, który wyjątkowo sprawdzi się na początku recenzji:
Ta książka NIE...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spowiedź heretyka. Sacrum profanum Krzysztof Azarewicz, Adam Darski, Piotr Weltrowski
Ocena 7,2
Spowiedź heret... Krzysztof Azarewicz...

Na półkach: ,

Niesamowita... oprawa graficzna. Tak pięknie wykonanej biografii moje oczęta w życiu nie widziały. Każda strona to sama przyjemność nie tylko czytania, ale i również oglądania. Co do samej treści to co tutaj dużo mówić; forma wywiadu to bardzo dobry i przystępny pomysł, który sprawa, że książkę wręcz się pochłania. Krótką opinią pragnę wyłamać stereotypy wobec pozycji; poglądy Adama w żadnym aspekcie nie wywołują burzliwych emocji. Nie trzeba być satanistą czy ateistą, by czytać o opinii na temat kościoła; Darski wypowiada się (dość?nawet?) kulturalnie. Oczywiście nie obejdzie się bez ironicznych uwag, jednak uważam, że chrześcijanie bez problemu mogą sięgnąć po lekturę. Czego ci natomiast mogliby szukać w biografii lidera zespołu propagującego Szatana? Przemyśleń inteligentnego człowieka chociażby. Przyznam, ze faktycznie sięgnęłam po książkę "tego pana z telewizji". Tak jest. Nie muszę jednak gustować w black metalu, aby odnaleźć się w lekturze. Zespół łamie stereotypy, tłumaczy się wiele nieporozumień, pojawia się ciekawostek z życia chłopaków jako muzyków po prostu.
Najbardziej przejął mnie rozdział o chorobie. Darski zaimponował mi swoją postawą i otwartością wobec tematu. Po głębszym zapoznaniu się z tym człowiekiem wciąż uważam, że to jedna z ciekawszych osobowości, jaką niefortunnie określono mianem "celebryty".

Niesamowita... oprawa graficzna. Tak pięknie wykonanej biografii moje oczęta w życiu nie widziały. Każda strona to sama przyjemność nie tylko czytania, ale i również oglądania. Co do samej treści to co tutaj dużo mówić; forma wywiadu to bardzo dobry i przystępny pomysł, który sprawa, że książkę wręcz się pochłania. Krótką opinią pragnę wyłamać stereotypy wobec pozycji;...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Chciałbyś wygrać 20 milionów w totka? Szanse na to masz niewielkie, ale już raz w swoim życiu wygrałeś. Miałeś szczęście. Jesteś tu. Wyrzuciłbyś te 20 baniek tylko dlatego, że nie wiesz, co nimi zrobić?"

Z Maciejem Frączykiem pod pseudonimem "Niekryty Krytyk" miałam styczność z tej głupowatej strony, vloga. I choć ogromnym fanem publicysty nie jestem, to książka po prostu zainteresowała mnie wraz z fenomenem Niekrytego. Za lekturę wzięłam się czwartkowego wieczoru i... Pochłonęłam ją tego samego dnia.
Książka przewyższyła moje oczekiwania. Przede wszystkim wydawało mi się, że felietony kierowane do młodych ludzi nie obowiązują mojej kategorii wiekowej. Mimo to, jak widać, młodzież w mniemaniu pana Frączyka to nie tylko "gimbusy". Owszem, gimnazjum/liceum jak najbardziej się tutaj odnajdzie, jednak starszy brat czy siostra nie będą narzekać. W zasadzie pozycja jest dla wszystkich; możecie ją nawet polecić własnej babci, pod warunkiem, że nie jest zwolenniczką "spalonego grzanka" (kontekst książki).
Felietony poruszają dość ciekawe tematy z którymi mamy styczność na co dzień w internecie czy we własnym środowisku. Z treści dowiadujemy się, iż znany publicysta był swojego czasu nauczycielem. To jak najbardziej utwierdza, skąd to podejście do młodych ludzi, tym samym sądzę, że jakakolwiek to nie zabrzmi, byłby bardzo dobrym pedagogiem. Zgoda, nie stroni od seksistowskich żartów czy przekleństw (o których napisał dość ciekawy rozdział), jednak sposób wyrażania jego poglądów na niektóre sprawy aż zadziwia czytelnika. A mamy wciąż do czynienia z tym internetowym pajacem.
Frączyk to bystry i oczytany facet. Choć lektura jest napisana bardzo potocznym, wręcz amatorskim językiem, to naprawdę z sensem. Być może i jest to swojego rodzaju "wyrzyganie myśli", jak to sam Niekryty określił, aczkolwiek dodałabym do tego takie pojęcie jak "przemyślane". Przemyślane wyrzyganie myśli. Tak rzeczywiście można określić tą książkę.
Ciekawym pomysłem jest wykorzystanie kodów odsyłających. To na plus i minus. Zaleta, wiadomo; urozmaicenie lektury w oryginalny sposób. Wada: tutaj raczej moje osobiste przemyślenie. Czy w XXI wieku nawet drukowane książki na papierze muszą być uzależnione od internetu? Na szczęście jest to tylko uzupełnienie, niekoniecznie istotne do zrozumienia treści. Dlatego jeśli posiadacie możliwość zeskanowania; śmiało łapcie za telefon i umilcie sobie odbiór całości. Jeżeli nie, trudno. Nie ma co specjalnie nad tym ubolewać.
Muszę powiedzieć, że jak na pierwsze pisarskie "dziecko" Macieja Frączyka, te wyszło naprawdę dobrze. Poruszonych zostało wiele ciekawych zagadnień, także nie zabrakło humoru, z jakiego Niekryty jest najbardziej zanany i ceniony. Jedyne zażalenie mam do pani Joanny, która przerwała tą rzekę myśli, stawiając ostatnią kropkę.

"Chciałbyś wygrać 20 milionów w totka? Szanse na to masz niewielkie, ale już raz w swoim życiu wygrałeś. Miałeś szczęście. Jesteś tu. Wyrzuciłbyś te 20 baniek tylko dlatego, że nie wiesz, co nimi zrobić?"

Z Maciejem Frączykiem pod pseudonimem "Niekryty Krytyk" miałam styczność z tej głupowatej strony, vloga. I choć ogromnym fanem publicysty nie jestem, to książka po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjna pozycja dla fanów i nie tylko.
Ileż ekstrawaganckich gwiazd podjęło się chwycenia pióra i zapisania historii, która bynajmniej nie doczeka się podkładu muzycznego spawającego ze sobą radio i zielonego dolara (dużo zielonych dolarów)? Ileż światowej sławy ludzi odważyło się wystawić na światło dzienne swoją delikatną naturę przelaną na papier?
Książka jest niesamowita. Zbiór przemyśleń, sentencji czy wierszy doskonale oddaje artystę w innym świetle. I o ile każdy fan przyjmie publikację pozytywnie, tak nawet ludzie niespecjalnie ujęci "Jacksomanią" powinni pozostać usatysfakcjonowani.

Rewelacyjna pozycja dla fanów i nie tylko.
Ileż ekstrawaganckich gwiazd podjęło się chwycenia pióra i zapisania historii, która bynajmniej nie doczeka się podkładu muzycznego spawającego ze sobą radio i zielonego dolara (dużo zielonych dolarów)? Ileż światowej sławy ludzi odważyło się wystawić na światło dzienne swoją delikatną naturę przelaną na papier?
Książka jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak na zagorzałą czytelniczkę horrorów, komiks ten od razu przyciągnął moją uwagę. I tak oto w empikowej siatce, wraz z nabitym rachunkiem, pojawił się gruby tom "Uzumaki".
Początek nie zapowiadał się najgorzej, wstęp godny klasycznego horroru. Jednak z rozdziału na rozdział było coraz gorzej...

Opinii tej nie chciałam zaznaczać jako spoiler, więc wypowiem się ogólnikowo - już dawno nie czytałam tak chorej serii. Kompletny brak logiki, obrzydliwe (nie straszne, obrzydliwe) rysunki i irytujące postaci. Spośród tak licznej masy wad z trudem jest mi wyłonić jakiekolwiek zalety. To przestroga. Dwa razy zastanówcie się, zanim wydacie niepotrzebnie pieniądze.

Sam tomik leżąc na półce drażnił mnie do tego stopnia, że postanowiłam go sprzedać. To chociaż po części zrekompensowało mi zmarnowane fundusze, ale czas z "Uzumaki" w rękach niestety pozostaje zmarnowany.

Jak na zagorzałą czytelniczkę horrorów, komiks ten od razu przyciągnął moją uwagę. I tak oto w empikowej siatce, wraz z nabitym rachunkiem, pojawił się gruby tom "Uzumaki".
Początek nie zapowiadał się najgorzej, wstęp godny klasycznego horroru. Jednak z rozdziału na rozdział było coraz gorzej...

Opinii tej nie chciałam zaznaczać jako spoiler, więc wypowiem się ogólnikowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Pan potwór" to przyzwoita kontynuacja przygód Johna Cleavera. Pod pewnymi aspektami udało jej się przewyższyć poprzedniczkę, jednak wdało się trochę gaf odstających od znacznie lepszej części pierwszej. <br />
Książka przede wszystkim wolno się rozkręca. Zamiast na kolejnym śledztwie John skupia swoja uwagę na... randkowaniu. Brooke... Drażniący wątek. Postać ta nie posiada żadnych kontrowersyjnych cech co jeszcze bardziej wyprowadza z równowagi, gdyż jest nadzwyczaj nijaka. Co takiego czyni ją wyjątkową w oczach młodego socjopaty? Odpowiedź do tej pory nie została podana, gdyż zwyczajnie nie istnieje. Autor nie potrzebnie skupia się na pseudo-romansie. <br />
Tak więc pierwsza połowa książki może nieco znużyć (chociaż problemy Johna z prawem i próby socjalizacji mogą być poniekąd interesujące) , co jest całkowitą przeciwnością drugiej. Prawdziwe mistrzostwo zaczyna się od 14 rozdziału. Od tamtego momentu wręcz nie mogłam się oderwać od lektury. Brutalność, zaskakujące zwroty akcji i to, na co czekałam brnąc przez książki Wellsa - zawzięta walka między Panem Potworem a Johnem. Ostatnie rozdziały bardzo trzymały w napięciu, chociaż pewne działania Johna stały się dla mnie poniekąd niezrozumiałe (czy trafniej - nielogiczne.) <br />
Pierwsza część trylogii sprawiała wrażenie spójniejszej. Druga natomiast jest wierną kontynuacją ze sporymi zaletami, jak i ewidentnymi wadami. Po lekturze czytelnik jest w stanie wynieść odpowiedź na podstawowe pytanie "czy John jest dobrym człowiekiem?". Chociaż tak naprawdę podejrzewam, że ostateczną barwę płótno przybierze w ostatniej części.

"Pan potwór" to przyzwoita kontynuacja przygód Johna Cleavera. Pod pewnymi aspektami udało jej się przewyższyć poprzedniczkę, jednak wdało się trochę gaf odstających od znacznie lepszej części pierwszej. <br />
Książka przede wszystkim wolno się rozkręca. Zamiast na kolejnym śledztwie John skupia swoja uwagę na... randkowaniu. Brooke... Drażniący wątek. Postać ta nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka o młodzieńcu z potencjałem seryjnego mordercy to z pewnością nietuzinkowa lektura. O ile sama fabuła stoi na szczeblu przyzwoitego thrillera, o tyle sam bohater - John Cleaver - przyczynił się do wystawienia takiej oceny, a nie innej.
Po wydarzeniach oprowadza nas pierwszoosobowy narrator. Jest to jak najbardziej atutem, gdyż pozwala nam momentalnie wkraść się w psychikę Johna. Dlaczego momentalnie? Cóż. Główny bohater thrillera bywa nieobliczalny. Jego poczynania, myśli czy gesty potrafią zaskoczyć czytelnika w każdym momencie. Również, jak na głównego bohatera, pozostawia po sobie niedosyt i nutkę tajemnicy. Wciąż dokładnie nie mogę pojąć jego stosunku do Brooke (którą najchętniej wydarłabym z tej książki). To między innymi powoduje, że z chęcią sięgnę po drugą część.
Książka potrafi wprowadzić ciekawą atmosferę. Nie raz czułam dreszczyk emocji czy strachu, jak i nie raz śmiałam się bez opamiętania. Czarny humor jak najbardziej mi podchodzi. Każdy wątek ma swój niejednolity klimat, który potrafi wyprowadzić z równowagi groteskowy komentarz Johna.
O ile samą fabułę uznałam za przeciętną, warto coś jeszcze o niej napisać. Posiada zawrotne tępo, nie pozostawiając za sobą scen godnych serii ziewania. O tożsamości seryjnego mordercy dowiadujemy się zaskakująco szybko. Autor wplótł w książkę motyw fantastyczny, czego zupełnie się nie spodziewałam. Nie mnie oceniać, czy jest to negatyw czy pozytyw, jednak wolałabym pozostać przy realnym świecie, gdzie zamiast szponów Wolverina będzie stosowana broń palna.
Z niewielką dygresją pragnę poruszyć temat okładki - O ile dobrze się orientuję, polskie wydanie postawiło ją w całkiem nowej oprawie. Zdecydowanie sprawia lepsze wrażenie od oryginału.
Podsumowując: Książka jest pozycją godną zarwanej nocy. Sporym atutem jest główny bohater oraz jego profil psychologiczny,wartka akcja i ciekawe dialogi (zwłaszcza rozmowy z terapeutą). Rozczarowują natomiast niektóre rozwiązania fabularnie,.

Książka o młodzieńcu z potencjałem seryjnego mordercy to z pewnością nietuzinkowa lektura. O ile sama fabuła stoi na szczeblu przyzwoitego thrillera, o tyle sam bohater - John Cleaver - przyczynił się do wystawienia takiej oceny, a nie innej.
Po wydarzeniach oprowadza nas pierwszoosobowy narrator. Jest to jak najbardziej atutem, gdyż pozwala nam momentalnie wkraść się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Przeżegnaj się i módl, by umrzeć szybko."
Jednym słowem - rewelacja. Niewiele jest takich książek, które czytam z zapartym tchem "od deski do deski". Niebanalny morderca, inteligentni detektywi oraz cała spójna atmosfera. Podziwiam pana Cartera za zbudowanie takiego klimatu.

"Przeżegnaj się i módl, by umrzeć szybko."
Jednym słowem - rewelacja. Niewiele jest takich książek, które czytam z zapartym tchem "od deski do deski". Niebanalny morderca, inteligentni detektywi oraz cała spójna atmosfera. Podziwiam pana Cartera za zbudowanie takiego klimatu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ziemia serca mężczyzny jest kamienista. Tuż pod nią kryje się skała. Mężczyzna hoduje w niej to, co zdoła i... opiekuje się tym"
Jedna z najlepszych powieści mistrza grozy. Muszę przyznać, że po książkę sięgnęłam ... ze względu na okładkę. Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że zawartość jest stokrotnie bardziej warta uwagi. Doskonały, nietuzinkowy pomysł. Czytając nasuwa się pytanie "do czego zdolny jest zdesperowany mężczyzna?" Louis to przykład maniakalnego ogrodnika (w odniesieniu do powyższego cytatu, który sam w sobie jest treścią "Cmętarza"), który zrobi wszystko by uchronić to co starannie wyścielił.
Akcja trzyma w napięciu "od deski do deski". Element horroru robi wrażenie. Zakończenie sprawia, że czytelnik stawia liczne znaki zapytania, aż w końcu daje upust - przy tak fenomenalnej lekturze czasem niedopowiedzenia są po prostu wskazane.

"Ziemia serca mężczyzny jest kamienista. Tuż pod nią kryje się skała. Mężczyzna hoduje w niej to, co zdoła i... opiekuje się tym"
Jedna z najlepszych powieści mistrza grozy. Muszę przyznać, że po książkę sięgnęłam ... ze względu na okładkę. Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że zawartość jest stokrotnie bardziej warta uwagi. Doskonały, nietuzinkowy pomysł. Czytając nasuwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Desperacja to książka, która jest dość kontrowersyjna pod względem werdyktu.
Trafiłam na takich, co uważają ją za majstersztyk, ale i na tych, którzy ocenili ją za przeciętną lub poniżej. Zaliczę się do tych pierwszych.

Zaczynam od początku. Młode małżeństwo przejeżdża autostradą. Na jednym ze znaków drogowych widnieje zdechłe zwierzę. Ulatnia się zapach grozy. Po chwili samochód zatrzymuje policjant. Woń unosi się wyżej. Woń, która zwiastuje piekło.
Książka oczywiście dostarcza nam dużo więcej bohaterów. W prawdzie początek może lekko znużyć, ale za akcje toczącą się po tym wstępie warto przeboleć.
Opowieść posiada plakietkę "Horror", "Psychologia" i "Dramat". Z pewnością wszystkie te gatunki zostały wykorzystane. Został poruszony wątek chrześcijański. Jakże ważny wątek dla tej książki.

Więcej grzechów nie pamiętam. Dłuższa recenzja obfitowałaby w spoilery. Polecam książkę, ale nie gwarantuje, że się spodoba. Jeśli jednak lektura wpadnie wam w ręce, proszę, nie zniechęcajcie się po pierwszych stronach. Akcja się rozkręci, daję słowo.

Desperacja to książka, która jest dość kontrowersyjna pod względem werdyktu.
Trafiłam na takich, co uważają ją za majstersztyk, ale i na tych, którzy ocenili ją za przeciętną lub poniżej. Zaliczę się do tych pierwszych.

Zaczynam od początku. Młode małżeństwo przejeżdża autostradą. Na jednym ze znaków drogowych widnieje zdechłe zwierzę. Ulatnia się zapach grozy. Po chwili...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

King w swoim dorobku posiada bardziej lśniące perełki, z pewnych względów nie padło na nie tyle reflektorów. Niemniej to dobra książka.

King w swoim dorobku posiada bardziej lśniące perełki, z pewnych względów nie padło na nie tyle reflektorów. Niemniej to dobra książka.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wielki Marsz ... Jest zdecydowanie moim faworytem. To najlepsza powieść, jaka wypłynęła spod pióra Kinga. Wróć. Z jakiegokolwiek pióra, jest to po prostu mój numer jeden.

Wszystko rozpoczyna się niewinnie. Marsz. Każdy zawodnik podekscytowany. Każdy jednakowo emanuje pewnością wygranej (ach, jakby był jakiś inny wybór). Pierwszy rozdział to dopiero cisza przed burzą. W momencie postawienia pierwszego kroku na przód, poza linię startu, każdy zaczyna sobie zdawać sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazł. Odwraca głowę ku linii przecięcia dnia codziennego, a horroru. Nie ma odwrotu.

Książka dostarczyła mi sporo emocji. Płakałam, śmiałam się, odczuwałam strach, za każdym strzałem ściskało mnie w sercu. Bardzo się zżyłam z głównym bohaterem. Myślę, że nikt nie byłby w stanie go nie polubić. Wierny Garraty oprowadza nas po tym koszmarze, plastycznie opisując własny ból (psychiczny i fizyczny), tudzież ból towarzyszy, których stopniowo dane będzie nam poznać. Ci chłopcy to postacie niezwykle barwne. Znalazłam w każdym coś niezwykłego, jednego z nim upodobałam sobie szczególnie. Ale akcja trwa. Na kogo padnie strzał? Ściskasz książkę i w duchu powtarzasz "Dalej! Tępo! Nie daj się i wygraj! "

Koniec książki jest niewątpliwe intrygujący. W internecie znalazłam kilkadziesiąt interpretacji. Dacie wiarę?

Wielki Marsz ... Jest zdecydowanie moim faworytem. To najlepsza powieść, jaka wypłynęła spod pióra Kinga. Wróć. Z jakiegokolwiek pióra, jest to po prostu mój numer jeden.

Wszystko rozpoczyna się niewinnie. Marsz. Każdy zawodnik podekscytowany. Każdy jednakowo emanuje pewnością wygranej (ach, jakby był jakiś inny wybór). Pierwszy rozdział to dopiero cisza przed burzą. W...

więcej Pokaż mimo to