-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2017-04
2017-04
2017-02
Zgubiłam się. Ze wściekłą, soczystą pewnością siebie sięgnęłam po tę książkę, zaczęłam ją czytać – i pogubiłam się tak tragicznie, że nie dotarłam do końca. Mam wrażenie, że mogłam otworzyć tę książkę gdziekolwiek, a moje rozumienie byłoby dokładnie takie samo, jak w przypadku czytania od początku. Chodzi o rozwój bohaterki? O opowieść dla samej opowieści? Rok królika składa się z nieskończonej, zbitej narracji, ze skojarzeń, z dziwacznych metafor, wyimaginowanych wizji i interpretacji głównej bohaterki. Ze wszystkiego. A to jednak trochę za dużo.
Nie jestem już pewna, czym Rok królika właściwie jest, w jakim nazewnictwie mam go umieszczać i jak rozpatrywać. Moim zdaniem brakuje tej powieści dowcipnej lekkości, dzięki której przepływałoby się lekko z rytmem narracji lub jakiegoś pazura, który wyostrzałby chaos. Gonitwa za zmyślonymi historyjkami mnie nie przekonuje, podobnie jak figura głównej bohaterki, świat ją otaczający, w końcu humor, problem kryminalny. Jasne, powieść miała być zbudowana jak tabloid, zbita, składająca się z masy. I takie interpretacje tej książki przejrzałam – analizujące ją jako tą, która podejmuje tematy znane z popkultury oraz powszechne formy przedstawiania trendowych historii. Ja tego nie kupuję.
Pełna opinia: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2017/02/rok-krolika-joanna-bator.html
Zgubiłam się. Ze wściekłą, soczystą pewnością siebie sięgnęłam po tę książkę, zaczęłam ją czytać – i pogubiłam się tak tragicznie, że nie dotarłam do końca. Mam wrażenie, że mogłam otworzyć tę książkę gdziekolwiek, a moje rozumienie byłoby dokładnie takie samo, jak w przypadku czytania od początku. Chodzi o rozwój bohaterki? O opowieść dla samej opowieści? Rok królika...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02
Nie jestem człowiekiem od poradników. Widzę w nich coś z czarnej magii – ale SuperBetter to więcej niż treść poradnikowa. Dla mnie największą wartość miały informacje dotyczące badań nad grami – jak wpływają na ludzi, gdzie mają zastosowanie. PTSD, depresja, chorujący na nowotwory i osoby w trakcie terapii po poparzeniach – już od lat gry stosuje się jako pomoc w leczeniu, drogę do kontaktu z osobami z autyzmem czy zaawansowany trening umiejętności przydatnych w codziennym życiu. Jane McGonigal tworzy z tego fascynującą opowieść o różnych gatunkach gier, o podejmowanych badaniach. Wnika w umysł człowieka i wskazuje te części mózgu, które możemy... projektować. Cenne jest także to, że każdy z rozdziałów zawiera na dodatek realne i bardzo bliskie czytelnikowi historie, wyznania osób, które zaczęły postrzegać gry jako coś więcej niż odskocznię od codziennego życia – jako doładowania do realnych umiejętności.
Najbardziej zaskoczyło mnie to, że naprawdę nie trzeba wiele. Uważnie przeanalizowałam zadania znajdujące się na końcu książki - ich wykonanie zajmuje zaledwie kilka minut dziennie. To drobiazgi, które powoli zmieniają przyzwyczajenia. Czasem chodzi jedynie o uświadomienie sobie mechanizmów, którym podlegamy. A wszystko to czytelnik otrzymuje w niezwykle przyjemnej formie, z tabelami, wyróżnikami, komentarzem naukowców i zwykłych ludzi. Moim zdaniem to doskonale angażująca treść - dobrze wyważone proporcje między nauką a rzeczywistością, przejrzystość i przyjazny język.
Więcej: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2017/02/superbetter-zycie-to-gra-naucz-sie.html
Nie jestem człowiekiem od poradników. Widzę w nich coś z czarnej magii – ale SuperBetter to więcej niż treść poradnikowa. Dla mnie największą wartość miały informacje dotyczące badań nad grami – jak wpływają na ludzi, gdzie mają zastosowanie. PTSD, depresja, chorujący na nowotwory i osoby w trakcie terapii po poparzeniach – już od lat gry stosuje się jako pomoc w leczeniu,...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01
Weźmy się za dobre strony. Plusem będzie sam pomysł - uważam, że o pracy kobiet należy mówić. Uważam, że o doświadczeniach tych należy pisać. Bardzo cenną częścią książki jest to, że poznajemy dwie strony medalu - kobiety w policji i kobiety prywatnie. W jaki sposób kobieta odnajduje się w "męskim" zawodzie, jak radzi sobie z silniejszymi przeciwnikami, ze stresem; jak odbija się to na jej rodzinie, czy społeczeństwo szanuje ją za jej pracę, czy możliwe jest posiadanie dzieci, męża, opiekowanie się bliskimi? Skoro książka ma dotyczyć samych policjantek, logiczne jest, że temat płci wraca i jest istotny. Przemyślenia te są często bardzo interesujące, choć nie doszukiwałabym się żadnych znaczących odkryć czy mocnych haseł. Podobało mi się także, że bohaterki pracują w różnych wydziałach i środowiskach, mają odmienne drogi kariery. Dzięki temu obraz rzeczywiście staje się ciekawy i czytelnik ma szansę poznać dużo intrygujących szczegółów, o których otwarcie w przestrzeni publicznej się nie mówi. Myślę, że można znaleźć tu kilka historii ujmujących, kilka brutalnych, część bardzo ryzykownych.
Zły policjant
Nie ufam rozmówczyniom Vegi. Czy nie jest tak, że szczerość w jednym fragmencie rozmów odbijają sobie koloryzowaniem i przechwałkami w drugim? Dlaczego mam wierzyć, że zdołał przekonać je do pełnej prawdomówności, do otwarcia się, skoro wyczuwam w kontakcie między rozmówcami granicę? Może to kwestia płci autora? Im dalej w książkę, tym mocniej myślałam o tym, jak mogłyby te rozmowy wyglądać, gdyby policjantki rozmawiały z kobietą. Jak, gdyby rozmawiały między sobą - dziewczynami po fachu. Boli mnie to, że aż tyle uwagi poświęcono życiu prywatnemu, emocjonalnemu, rodzinnemu - bo choć do plusów zaliczam poruszenie tematu, im dalej, tym więcej bardzo intymnych pytań, a na taką lekturę się nie pisałam. I tak, ostatecznie, książka daje "jakieś tam wyobrażenie". Wulgarność i brutalność opowieści zaczynają nudzić, bo ponownie i ponownie pojawia się ostrzegawcza lampeczka i złośliwe pytanie: "czy na pewno to tak wyglądało?". Brakuje mi realnego planu na książkę, widocznego zamysłu, który byłby obecny od początku do końca w rozmowach. Bez szkieletu wychodzą pogaduszki o wszystkim i niczym.
Więcej: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2017/01/niebezpieczne-kobiety-patryk-vega.html
Weźmy się za dobre strony. Plusem będzie sam pomysł - uważam, że o pracy kobiet należy mówić. Uważam, że o doświadczeniach tych należy pisać. Bardzo cenną częścią książki jest to, że poznajemy dwie strony medalu - kobiety w policji i kobiety prywatnie. W jaki sposób kobieta odnajduje się w "męskim" zawodzie, jak radzi sobie z silniejszymi przeciwnikami, ze stresem; jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01
W Pejzażu bez kolców chodzi o podroż bardziej w czasie niż - jak dzieje się to w przewodnikach - przez miejsca. A jednocześnie jest to podróż w głąb czegoś, co nazwałabym "typowością". Wydaje mi się, że pejzaż ten rzeczywiście ma być pozbawiony kolców - w jakiś sposób magiczny, a jeśli istnieje jakaś niesprawiedliwość w historii i życiu mieszkańców Meksyku, to nie ze względu na ich decyzje, ale na narastające czynniki zewnętrzne. Czuć w tekście ogrom przywiązania, jaki kieruje autorką. Próbuje je ukryć pod statystykami, cytatami oraz siecią dat, ale nie pozbywa się go całkowicie, co jest w moim odczuciu bardzo dobre, bo nie chciałam czytać podręcznika. Nie jest to jednak relacja z własnych wojaży. One oczywiście się pojawiają, ale rzadziej niż się tego spodziewałam.
Czy chcę spakować swój plecak?
I tu jest problem. Po lekturze tej książki nie jestem nastawiona hurraoptymistycznie do wyprawy życia. Jak na pierwsze spotkanie z tą krainą - dostałam za wiele rzeczy ogólnych i dotyczących wszystkiego, co powinno zainteresować. Sylwia Mróz tak bardzo kocha Meksyk, że nie jest w stanie skupić się na szczegółach, które mogłyby rzeczywiście złapać czytelnika na haczyk.
Więcej: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2017/01/pejzaz-bez-kolcow-meksyk-soncem.html
W Pejzażu bez kolców chodzi o podroż bardziej w czasie niż - jak dzieje się to w przewodnikach - przez miejsca. A jednocześnie jest to podróż w głąb czegoś, co nazwałabym "typowością". Wydaje mi się, że pejzaż ten rzeczywiście ma być pozbawiony kolców - w jakiś sposób magiczny, a jeśli istnieje jakaś niesprawiedliwość w historii i życiu mieszkańców Meksyku, to nie ze...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12
2016-12
Ironia, lekkość, sarkazm, pouczenie i solidny łyk goryczy – oto jak pisze Mikal Hem. Jako czytelniczka czułam się dopieszczona, bo otrzymałam bardzo ciekawą historię dyktatury XX i XXI wieku, a autor wskazywał na wady i… zalety tego stanu rzeczy. Naukowa powaga to doskonała satyra, którą autor utrzymuje od początku do końca – a tłumacz doskonale oddaje gawędziarski ton. Tę rzecz czyta się bardzo przyjemnie, chociaż świadomość wszystkich krzywd zadanych przez dyktatorów sprawia, że uśmiech zadowolenia zamiera na ustach. Podobało mi się to, jak lekko Mikal Hem przechodził z jednego etapu dyktatury na drugi, jak prosto i wdzięcznie pisał o wszystkich, których trzeba się pozbyć. Zupełnie jakby w istocie był to mały podręcznik, który warto trzymać przy łóżku. Wskazuje, co i jak należy przekazać ludziom, w jaki sposób radzili sobie najlepsi w fachu, jak można rabować skarb państwa i jak grać na nosie sąsiadów. Dużą część z prezentowanych teorii znałam, głównie dzięki doskonałym zajęciom historii w szkole czy filmom dokumentalnym, także dzięki własnym zainteresowaniom. Nie wiedziałam jednak o wszystkich wskazanych dyktatorach i wiele z faktów historycznych było dla mnie całkiem nowych. Znałam mechanizm, nie znałam konkretu. A Mikal Hem nie bawi się w ogólniki – dzięki czemu bez trudu można uświadomić sobie w jak skomplikowanej relacji stoi dyktatura do demokracji. Nie teoretyzuje, ale pokazuje, jak to działa w praktyce. A działa, co zaskakujące, często bez zarzutu.
Pełna opinia: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2016/12/jak-zostac-dyktatorem-podrecznik-dla.html
Ironia, lekkość, sarkazm, pouczenie i solidny łyk goryczy – oto jak pisze Mikal Hem. Jako czytelniczka czułam się dopieszczona, bo otrzymałam bardzo ciekawą historię dyktatury XX i XXI wieku, a autor wskazywał na wady i… zalety tego stanu rzeczy. Naukowa powaga to doskonała satyra, którą autor utrzymuje od początku do końca – a tłumacz doskonale oddaje gawędziarski ton. Tę...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11
2016-11
2016-11
2016-11
Rzecz dla wiernych fanów. I tylko tych z otwartym umysłem.
Więcej: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2016/11/szybkarecka-jest-magia.html
Rzecz dla wiernych fanów. I tylko tych z otwartym umysłem.
Więcej: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2016/11/szybkarecka-jest-magia.html
2016-11
Seria Legendy Polskie Allegro podbija moje serce.
Doskonałe połączenie akcji, humoru i charakteru. Chcę więcej!
Pełna opinia: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2016/11/szybkarecka-co-ten-diabe.html
Seria Legendy Polskie Allegro podbija moje serce.
Doskonałe połączenie akcji, humoru i charakteru. Chcę więcej!
Pełna opinia: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2016/11/szybkarecka-co-ten-diabe.html
Dziennika na szczęście nie wydano w twardej oprawie, dzięki czemu jest stosunkowo lekki i łatwy do zmieszczenia w torebce (sprawdziłam!). Okładka nie jest jednak całkiem miękka - to materiał odpowiednio utwardzony i wygląda na wytrzymały. Jest przy tym przyjemny w dotyku, a tytuł tworzą nieznacznie wypukłe litery. Dziennik jest oczywiście szyty i już podczas pierwszego przeglądania widziałam, że wytrzyma wiele. Kartki przypominają mi klasyczny kalendarz - dobra gramatura, trwałe, by długopis nie przebijał. Sama konstrukcja dziennika jest czytelna i obejmuje konieczne minimum - okładka, następnie miejsce na podpis, po drugiej stronie notka redakcyjna, a później... dziennik! (...) W środku prawdziwe cacko - strony mają różny układ miejsc do wypełnienia, dzięki czemu nie jest to jednolity i nudny dziennik. Poza tym podoba mi się dobór kolorów, są uniwersalne zarówno ze względu na porę roku, jak i wiek czy płeć odbiorcy. Myślę, że żółto-szara szata graficzna spodoba się nastolatkom, ale też osobom w moim wieku czy nieco starszym. Pytania? Bardzo różne!
Pełna opinia: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2016/11/moje-q-3-letni-dziennik-betsy-franco.html
Dziennika na szczęście nie wydano w twardej oprawie, dzięki czemu jest stosunkowo lekki i łatwy do zmieszczenia w torebce (sprawdziłam!). Okładka nie jest jednak całkiem miękka - to materiał odpowiednio utwardzony i wygląda na wytrzymały. Jest przy tym przyjemny w dotyku, a tytuł tworzą nieznacznie wypukłe litery. Dziennik jest oczywiście szyty i już podczas pierwszego...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10
2016-10
2016-10
Opowiadania te cechuje prostota i jest ona ważna zarówno pod względem językowym, jak i fabularnym. Rzeczy niepotrzebne są wykluczane, dlatego w tekstach panuje porządek. Nie ma jednak banałów – ani w języku, ani w zwrotach akcji, ani w wartości symbolicznej czy moralnej. Jest za to melancholia i wieś w bardzo szerokiej odsłonie – z problemami egzystencjalnymi, jakie w niej kiełkują. Jednym ze znaczących motywów jest walka o wolność, tym trudniejsza, że wieś to społeczeństwo wyalienowane – posiadające własne zasady. Nikt o nich nie mówi i w opowiadaniach Kolskiego milczenie to jest zachowane – a jednak poprzez działania bohaterów czytelnik doskonale wie, które granice zostały przekroczone. Ale wieś to też zabobony, pozbawiony podstaw strach, ograniczenia i niezwykła łatwość manipulacji. Wieś to też skostniały podział społeczeństwa, stare, nielogiczne prawdy, które krzywdzą jednostki. Na takim tle każdy występek, każda okropność i rysa historii jest tym bardziej widoczna. Oprócz prostoty i logiki wskazałabym także wrażliwość – zarówno samego autora, jego bohaterów, jak i tekstu. Żeby dobrze odczytać wszystko, co powiedziano, trzeba się skupić na tym, co przemilczane. A ponieważ czas akcji to okres po II wojnie światowej, początek socjalizmu – milczenia jest wiele.
Pełna opinia: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2016/10/jancio-wodnik-i-inne-nowele-jan-jakub.html
Opowiadania te cechuje prostota i jest ona ważna zarówno pod względem językowym, jak i fabularnym. Rzeczy niepotrzebne są wykluczane, dlatego w tekstach panuje porządek. Nie ma jednak banałów – ani w języku, ani w zwrotach akcji, ani w wartości symbolicznej czy moralnej. Jest za to melancholia i wieś w bardzo szerokiej odsłonie – z problemami egzystencjalnymi, jakie w niej...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10
W powieści przeplatają się dwie płaszczyzny – raz śledzimy poszukiwania Simona i wypadki toczące się w jego teraźniejszości, raz cofamy się w przeszłość, do wydarzeń, które wspomina się w cyrkowym dzienniku. Stara księga zawiera szczątkowe informacje, dlatego Simon wykorzystuje swoje umiejętności bibliotekarskie, by dotrzeć do archiwów, oficjalnych danych, dat urodzeń i zgonów. Czytelnik w osobnych rozdziałach otrzymuje tymczasem pełną napięcia historię Dzikiego Chłopca i ciemnowłosej cyrkowej syreny, a obie opowieści przeplatają się tak, by aż do samego końca nie znać wszystkich odpowiedzi. Ze strony na stronę coraz więcej staje się jednak jasne. Bohaterowie pozwalają dobrze się poznać i ja, jako czytelnik, poczułam się z nimi związana. Tęskniłam za takim zaangażowaniem w akcję, za plastycznymi opisami, dzięki którym bez problemu wyobrażę sobie bohaterów, za tym, że nie wszystko jest powiedziane od razu, ale im dalej, tym lepiej będę wszystko rozumieć. Czasem nawet lepiej niż same postaci.
Erika Swyler w bardzo lekki i subtelny sposób opisuje poszczególnych bohaterów – zarówno w rozdziałach dotyczących Simona, jak i przedstawiających losy grupy cyrkowej. I nie chodzi jedynie o pierwszoplanowych – powieść jest bogata i pełna dzięki temu, że znalazło się w niej miejsce dla postaci drugo- i trzecioplanowych, a Erika nie zapomina o żadnej. Choć pozornie Simon i Enola są diametralnie różni, w miarę zagłębiania się w akcję okazuje się, że ciążą nad nimi podobne myśli - a to tylko początek. Nie czułam, żeby w Księdze wieszczb panował nadmiar. Wręcz przeciwnie - nie ma tu bohaterów, którzy byliby wymienieni z imienia bez powodu, nie ma takich, którzy zostaliby nagle porzuceni. Każdy ma swoje zadanie i doskonale je spełnia. Można by napisać o nich jeszcze więcej, stworzyć może kolejną historię - i właśnie czegoś takiego chciałam. Erika Swyler rozbudziła mój apetyt i sprawiła, że przesiąknęłam jej pomysłami, na końcu poczułam nawet odrobinę niedosytu - chcę więcej! Ale autorka równie łatwo podchodzi do tworzenia opisów miejsc – daje im dość, żeby w umyśle czytelnika pojawiały się konkretne obrazy, ale nie przytłacza informacjami. Motorem napędowym jest sekret, tajemnica - i czytelnik do końca nie jest pewien, czy chodzi o rzeczywistą klątwę, przypadek, może jakiś rodzaj szaleństwa? Niesamowitość przenika łagodnie, misternie. Raz - tworzy go tematyka cyrkowa i ten bardzo osobliwy świat artystów. Dwa - im dalej, tym większe znaczenie odgrywa Tarot. Okazuje się, że można talią kart opowiedzieć niejedno.
Pełna opinia: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2016/10/ksiega-wieszczb-erika-swyler.html
W powieści przeplatają się dwie płaszczyzny – raz śledzimy poszukiwania Simona i wypadki toczące się w jego teraźniejszości, raz cofamy się w przeszłość, do wydarzeń, które wspomina się w cyrkowym dzienniku. Stara księga zawiera szczątkowe informacje, dlatego Simon wykorzystuje swoje umiejętności bibliotekarskie, by dotrzeć do archiwów, oficjalnych danych, dat urodzeń i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest w tej książce coś osobliwego. Główna bohaterka? Jej historia? A może jakaś wypadkowa tych dwóch – prostota, z jaką opowiada nam o zawiłym związku. Ale zaraz! Przecież w zdradzie nie ma nic złożonego, przecież nie jest to ani nieprawdopodobne, ani rzadko spotykane; nie jest też dobre, więc dlaczego z takim żalem odkłada się książkę na bok?
Nie ma ani w tej bohaterce, ani w tej historii absolutnie niczego zawiłego. To rzecz, z której dość szybko zdałam sobie sprawę. Szkielet jest prosty, bezwstydny, brutalny. Skąd osobliwość? Chyba tylko z perspektywy, która jest tak intymna, że chwilami – tak mi się zdaje – narratorka sama przed sobą wstydzi się niektórych wniosków. Opowiada jednak lekko, chwytając swoje życie w ramy ironiczne, łagodne. Ocenia siebie, a jednocześnie niezupełnie – bo kto z nas byłby w stanie w pełni obiektywnie wskazać swoje błędy, zwłaszcza te związane z miłością? Uczucia manipulują perspektywą.
Wydaje mi się, że w jakimś sensie wszystko opiera się na szczegółach. Nie ma tu przecież wszechwiedzącego narratora. Cokolwiek powiedziane o postaciach czy zdarzeniach, przechodzi przez Ginę. Bohaterów poznajemy za sprawą szczegółów, które widzi narratorka; niektóre rzeczy z czasem stają się dla niej jasne, a wiele – jak sądzę – odczytuje błędnie. Choćby opis Seana – taki obraz może mieć w głowie tylko zakochana kobieta; takie drobiazgi, dla innej osoby odrzucające, ubóstwiać może tylko ktoś zauroczony. Jest w tej książce coś osobliwego, bo traktuje o zdradzie w sposób czuły, a jednocześnie szczery. Na tyle szczery, na ile Gina może się do tego przyznać.
Więcej: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2017/04/zapomniany-walc-anne-enright.html
Jest w tej książce coś osobliwego. Główna bohaterka? Jej historia? A może jakaś wypadkowa tych dwóch – prostota, z jaką opowiada nam o zawiłym związku. Ale zaraz! Przecież w zdradzie nie ma nic złożonego, przecież nie jest to ani nieprawdopodobne, ani rzadko spotykane; nie jest też dobre, więc dlaczego z takim żalem odkłada się książkę na bok?
więcej Pokaż mimo toNie ma ani w tej bohaterce,...