rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ciężko recenzować tego typu literaturę. Dla ludzi, którzy żyją w trybie "tu i teraz" to zbiór- wzbudzających nerwowy uśmieszek- bajań. Z kolei ludziom, którzy dotknęli już tematów wychodzących poza ogólnie przyjęty normy poznania i rozumowania pozycja wyda się miałka i pobieżna. Ja jestem gdzieś po środku, dlatego zachęcam- czytajcie, negujcie, śmiejcie się nawet, dziwcie, ale dyskutujecie i poznawajcie nowy punkt widzenia- to zawsze pozytywne doświadczenie.

Ciężko recenzować tego typu literaturę. Dla ludzi, którzy żyją w trybie "tu i teraz" to zbiór- wzbudzających nerwowy uśmieszek- bajań. Z kolei ludziom, którzy dotknęli już tematów wychodzących poza ogólnie przyjęty normy poznania i rozumowania pozycja wyda się miałka i pobieżna. Ja jestem gdzieś po środku, dlatego zachęcam- czytajcie, negujcie, śmiejcie się nawet, dziwcie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jestem zdziwiona faktem, że tak dobra książka "przeszła bez echa", podczas gdy dziesiątki dużo słabszych pozycji powiązanych z tematami kryminalnymi(przestępczości zorganizowanej w Polsce,tajnych służb, układów i układzików) stają się hitami i lądują na półkach bestselerów.
Ostatnio zauważalna była moda na pozycje zahaczające choćby o temat polskich gangów- można zerknąć choćby w statystyki na LC- książki "Masy" mają kilkanaście stron opinii, tutaj- właśnie skrobie drugą.
Czyżby rzetelne śledztwo dziennikarskie sprzedawało się gorzej niż kolorowe historyjki byłego gangstera o chlaniu, ćpaniu i dupcz...u ?

Jeśli choć trochę interesuje Cię temat przestępczości zorganizowanej, zachęcam, zapoznaj się z tą pozycją. Nie rozczarujesz się.

Jestem zdziwiona faktem, że tak dobra książka "przeszła bez echa", podczas gdy dziesiątki dużo słabszych pozycji powiązanych z tematami kryminalnymi(przestępczości zorganizowanej w Polsce,tajnych służb, układów i układzików) stają się hitami i lądują na półkach bestselerów.
Ostatnio zauważalna była moda na pozycje zahaczające choćby o temat polskich gangów- można zerknąć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Może to niepopularne chwalić się czytaniem Sagi. A jeszcze gorsze przyznawać się do uwielbiania 18 części. Ale trudno- takie życie i los okrutny.
Jestem fascynatką Sagi, a ta część to jedna z moich ulubionych. "Najulubieńszych " chciałoby się rzec, wzorem infantylnych nastolatek gdyż oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że to takie czytadło, czarodziejskie romansidło. Ale i co z tego, he? Ja kocham od podstawówki (tak, duuuużo za młoda byłam;-) ) i jakoś tak się to za mną całe życie ciągnie....
.... I wiem, że Tengel to był taki mój "Edward ze zmierzchu" i gdyby wtedy kręcili filmy to jego plakaty wisiałby do cmokania nad moim łóżkiem... Ale i tak na dobre mi wyszło- dzięki takiemu wzorcowi faceta za gówniarza, mój własny małżonek obecnie orzechy gniecie w palcach i meble przenosi na plecach a nie biega w rurkach i miewa migreny ;-)

Książka wciągająca, klimatyczna, styl- hmm, no kocham to co mogę powiedzieć? Z perspektywy czasu nie wydaje mi się już tak idealny, jednak nie zauważyłam, żeby w tej części odbiegał od kanonu w którym autorka utrzymuje całą sagę.

Może to niepopularne chwalić się czytaniem Sagi. A jeszcze gorsze przyznawać się do uwielbiania 18 części. Ale trudno- takie życie i los okrutny.
Jestem fascynatką Sagi, a ta część to jedna z moich ulubionych. "Najulubieńszych " chciałoby się rzec, wzorem infantylnych nastolatek gdyż oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że to takie czytadło, czarodziejskie romansidło. Ale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z twórczością autorki zatknęłam się przy książkach „ Ja, diablica”,” Ja, anielica”, „Ja, potępiona”.
Urocze, naiwne, pełne seksownych diabłów, Piotrusiów i rozterek nieco infantylnej bohaterki- takie tam czytadełka. Ale czytadełka przyjemne- musze to zaznaczyć. Nie męczyły mnie stylem, językiem i nieporadnością- po prostu chyba wyrastam z takich historii. Dlatego też chciałam spotkać się z autorką w innych okolicznościach- sięgnęłam po „Drugą Szansę”, która miała na LC dość dobre noty. Nie czytałam samych recenzji, żeby nie nastawiać się na nic konkretnego.
Zaczęłam wczoraj metrze. Nieco irytujący początek- to było moje pierwsze wrażenie. Kiedy teraz sobie o tym myślę nie wiem już co mnie tak irytowało- język, styl czy może po prostu to, że jadę do pracy. Raczej to ostatnie, bo kiedy z ciekawości kolejny raz wróciłam do pierwszych stron nie zlazłam niczego co mogłoby wywołać takie wrażenia.
Później natomiast „poszło” lawiną- nie mogłam oderwać się od książki nawet na moment. Oczywiście musiałam ją skończyć od razu, co biorąc pod uwagę 8 godzin w pracy i 4 przy tequili , nie było wcale takie łatwe.
Po przyjściu do domu zatopiłam się w lekturze i nie, nie zarwałam nocy- czytało się szybko i przyjemnie. Po tekście tej autorki skacze się leciutko jak po, jak po …eee- zagalopowałam się nieco przy tej metaforze. Po prostu leciutko- wierzcie na słowo.

Klimat natomiast do leciutkich absolutnie nie należy. Ciężki, mroczny, przerażający. Tutaj nie ocieram się o szaleństwo,. Tutaj zaczynam tworzyć z nim nierozerwalną całość.

Z twórczością autorki zatknęłam się przy książkach „ Ja, diablica”,” Ja, anielica”, „Ja, potępiona”.
Urocze, naiwne, pełne seksownych diabłów, Piotrusiów i rozterek nieco infantylnej bohaterki- takie tam czytadełka. Ale czytadełka przyjemne- musze to zaznaczyć. Nie męczyły mnie stylem, językiem i nieporadnością- po prostu chyba wyrastam z takich historii. Dlatego też...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spowiedź psa. Brutalna prawda o polskiej policji Dariusz Loranty, Aleksander Majewski
Ocena 6,3
Spowiedź psa. ... Dariusz Loranty, Al...

Na półkach: , , ,

Ciekawsze od książki było dla mnie śledzenie opinii o niej.
Podejrzeć sobie co działo się policji w latach 90 to nie lada gratka, jednak dowiedzieć się co o tym wszystkim sądzi „przeciętny” Kowalski jeszcze większa.
Okładka zachęca napisem- BRUTALNA PRAWDA O POLSKIEJ POLICJI…i właśnie słówko „brutalna" wywołało więcej kontrowersji niż sama książka. ZA MAŁO BRUTALNOŚCI – to najczęstsze co można o niej usłyszeć/przeczytać..
Ok, każdy ma własny próg, którego przekroczenie powoduje zaszufladkowanie do kieszonki „BRUTALNE”. Dla jednego będzie to zabójstwo z zimną krwią, dla innego zły dzień Pani pobierającej krew. I żeby była jasność dla trzeciego będzie to i to i to ;-)
Synonimy tego słowa w języku polskim też nie rozpieszczają i nie ułatwiają wychwycenia sensu awantury- apodyktyczny, restrykcyjny i zezwierzęcony- to tylko niektóre z nich ….


Kiedy słyszę zarzut o którym wspominałam od doświadczonego funkcjonariusza z wieloletnim stażem- ok., chłopina widział, przeżył, wie, wrażenia na nim nie zrobiło. Kiedy słyszę to od osoby, która policje kojarzy jedynie z komisarza Alexa, medycynę sądową z serialu Kości (mojego ulubionego nota bene)…nie, nie przekonuje mnie to.
Skąd wspomniany Kowalski może cokolwiek o tym wszystkim wiedzieć? Przecież w serialu nie oddadzą prawdziwej grozy miejsca zbrodni, którą człowiek odbiera wszystkim zmysłami, nie tylko wzrokiem.

Ludzie są przyzwyczajeni do pewnych widoków, czy wyobrażeń, kreowanych pod wpływem lepszych lub gorszych kryminałów, mało co może ich zaskoczyć, mało co wyda im się szokujące- jednak tylko w książce. A ta książka to nie kryminał, te sytuacje wydarzyły się naprawdę.

Myślisz, że wiesz czym naprawdę jest zbrodnia? A więc wejdź do pokoju w którym od kilku dni rozkłada się ciało, rozejrzyj się, wciągnij powietrze i powiedz : ZA MAŁO BRUTALNOŚCI. Jeśli po wciągnięciu tego „zapachu” będziesz w stanie cokolwiek powiedzieć, oczywiście.
Spróbuj zapanować nad organizmem, który wszystkim zmysłami odbiera śmierć i w atawistycznym odruchu każe Ci uciekać, wymiotując ze strachu . I wtedy powiedz- „czegoś mi tu brakuje …. ach, brutalności !”.

A może chodzi o taką codzienną brutalność życia? Może tej jest za mało? Układy, układziki, niszczenie wartościowych pracowników niepasujących do skostniałej struktury, marne dowództwo życiowych nieudaczników, którzy mieli dobre koneksje. Nielogiczne rozkazy, które głupie wydają się nawet tym, którzy je wykrzykują. Zgnilizna wewnątrz organu, który ma być najbardziej prawy w państwie, korupcja, cwaniactwo, silne poczucie wyższości, nieświadome, aczkolwiek książkowe wpisywanie się w eksperyment Stanfordzki przeniesiony na żywca na płaszczyznę „normalnego” życia. Mało brutalne? To może po prostu ja żyje w jakiejś innej rzeczywistości, w której to wszystko jest dla mnie chore ….. i cholernie brutalne.

Książka niezła, facet chciał o czymś powiedzieć, coś zaznaczyć. Zgubiło go troszkę gwiazdorzenie, owszem.
Już sama okładka wywołała u mnie lekkie zażenowanie. Z profesjonalnie obrobionego zdjęcia,
zza kłębów dymu przygląda mi się Pan w sile wieku. Papieros, alkohol (chociaż może to i woda ), efekty techniczne, które uwypuklają jego zmarszczki świadczące o mądrości życiowej ….hej, hej , ten motyw to został już wykorzystany- była kiedyś kampania reklamowa fajek znanej firmy w tej właśnie stylistyce. Ale skreślić treść za „stylówę” na okładce- nieeee.
A tak już zupełnie z drugiej strony… kto udzielając wywiadu nie chce się troszkę „podrasować” ? Myślę, że na świecie chodzi naprawdę niewiele osób, które korzystając z okazji nie ulepszyłby w sobie i swoim życiu tego i owego. Loranty jest szczery na tyle na ile może i wierzę mu w to. Czy podoba mi się to co mówi- to inna sprawa.


I na koniec- częstym zarzutem jest nadużywanie przekleństw. Jeśli chodzi o pana Majewskiego- ok, możemy oceniać, czy to ma sens i czy to zabieg konieczny. Ale w przypadku Lorantego? Że przeklina mówiąc o całym tym bagnie? To naprawdę w tym wszystkim razi najbardziej….. serio ?

Ciekawsze od książki było dla mnie śledzenie opinii o niej.
Podejrzeć sobie co działo się policji w latach 90 to nie lada gratka, jednak dowiedzieć się co o tym wszystkim sądzi „przeciętny” Kowalski jeszcze większa.
Okładka zachęca napisem- BRUTALNA PRAWDA O POLSKIEJ POLICJI…i właśnie słówko „brutalna" wywołało więcej kontrowersji niż sama książka. ZA MAŁO BRUTALNOŚCI – to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pomimo tego, że książka zaczyna się od mocnego wejścia- morderstwa żony głównego bohatera, nie wciąga od razu. Zastanawiam się jak to jest możliwe, żeby autor rzucając czytelnika w wir wydarzeń, nie umiał go nimi zainteresować. A jeszcze bardziej ciekawi mnie to jakim sposobem mniej więcej od połowy książki jedyne czego chciałam to coraz szybciej przerzucać strony, żeby dowiedzieć się więcej i to natychmiast! To specyficzne uczucie, kiedy w każdym mięśniu czuje się, że książka jednak porwała, oj porwała i nie odpuści do ostatniej strony…

Oprócz dość męczącego początku jest kilka kwestii, które mnie nie urzekły. Pomysł autora na powieść niezaprzeczalnie ciekawy, jednak absolutnie nie innowacyjny .Podobna tematyka występowała już w kilku pozycjach (daleko nie szukając-Całun z Oviedo).
W kilku postaciach można dopatrzeć się zaskakująco wyraźnych, wcale nie maskowanych podobieństw do bohaterów innych, modnych ostatnimi czasy powieści historical fiction. Za to również maleńki minus.


Natomiast z czegoś moja euforia na zakończenie lektury wynikała. I tutaj muszę wspomnieć o
ujmującym stylu. Nawet techniczne wyjaśnienia były napisane na tyle sprawnie i jasno, ze nie stanowiły dla mnie najmniejszego problemu i nie powodowały uczucia „zapełniania stron ” na siłę.
Bohaterowie nakreśleni zostali ciekawie- na każdego autor miął jakiś pomysł i to zdecydowanie daje się odczuć. Przejął mnie także realizm w ich emocjach . Cała fabuła oparta jest na zazębianiu się religii, wiary, nauki i racjonalizmu – to daje niesamowite pole do popisu w kreowaniu różnego rodzaju postaw, światopoglądów i ich modyfikacji, kruszenia kręgosłupów moralnych ludzi, którzy stoją przed wyborem- realny ratunek czy wiara we wzniosłe ideały. I moim zdaniem, autor dał tutaj z siebie wszystko.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i wszyscy bohaterowie tej książki musieli się o tym boleśnie przekonać.

Pomimo tego, że książka zaczyna się od mocnego wejścia- morderstwa żony głównego bohatera, nie wciąga od razu. Zastanawiam się jak to jest możliwe, żeby autor rzucając czytelnika w wir wydarzeń, nie umiał go nimi zainteresować. A jeszcze bardziej ciekawi mnie to jakim sposobem mniej więcej od połowy książki jedyne czego chciałam to coraz szybciej przerzucać strony, żeby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Historie niesamowitych kobiet uruchomiły we mnie wybuch emocji, tak skrajnych, tak różnych.
Kolejny raz zostałam spowodowana do myślenia nad rzeczami najważniejszymi, nad własnym stosunkiem do życia, wartości, miłości szeroko rozumianej. Tak samo czułam się kiedy wychodziłam z Muzeum Powstania Warszawskiego – tysiące myśli… Historie, których nie da się zapomnieć. Emocje, których sama nie doświadczyłam, które opowiedziane tylko, sprawiają , że mój żołądek fika koziołki, a gardło ściska się tak niemiłosiernie, że za chwile zabraknie powietrza. Decyzje, które nie powinny stać się udziałem nikogo, których podjecie równa się z utratą kawałka serca. Wybór „mniejszego zła”.
Kobiety walczące- w ten czy w inny sposób, wzbudzają mój podziw, szacunek, ale i smutek- nad ich rozbitym życiem, niespełnionymi marzeniami.

Zaznaczę jeszcze , że autor nie napisał jedynie peanu na cześć bohaterek. Zestawił historie polskich agentek służących różnym wywiadom - jest tu również mizerna historia Malwiny Geltrel podejrzanej o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Nie wiem czy jest to udany zabieg , żeby zestawiać ją z kobietami zasłużonymi, odważnymi , żyjącymi pewna ideologią. Może miało zadziałać prawo kontrastu? A może autor chciał przedstawić portret psychologiczny bohaterki i zbrodniarki obok siebie? Jeśli tak, to nie wyszło. Nie widziałam tam niczego przekonującego mnie do tego, ze autor wysilił się w poszukiwaniu informacji o tym jaką osobą była Malwina.
Dobrze, że nie wywlókł jeszcze Blanki Kaczorowskiej. Spotkałam się już z pracami, których , autorzy zestawiając tę ostatnią z Elżbietą Zawacką czy Władysławą Macieszyną, pracując nad ich portretami psychologicznymi, pragną pokazać portret kobiety na wojnie, jej różne motywacje, decyzje, siły nią powodujące. Wtedy ma to jakiś głębszy sens. Tutaj tego nie znalazłam.

Jednak cieszę się, że powstała kolejna pozycja, która upamiętania te historie.
Jeśli nie odpowiada nam styl autora i tak warto. Ja – przyznam- miałam kłopot z konwencją przyjętą przez pana Łuszczynę. Nie do końca podoba mi się pomysł tych pomieszanych kartek z kalendarza. Wiem, ma swój cel i swoje znaczenie- mnie nie urzekło.
Nie urzekł mnie też styl kreowany na – jak trafnie zauważyła ANIA- Bogusława Wołoszańskiego.
Jednak nie ośmielę się ocenić tej pozycji z racji historii które zawiera.

Historie niesamowitych kobiet uruchomiły we mnie wybuch emocji, tak skrajnych, tak różnych.
Kolejny raz zostałam spowodowana do myślenia nad rzeczami najważniejszymi, nad własnym stosunkiem do życia, wartości, miłości szeroko rozumianej. Tak samo czułam się kiedy wychodziłam z Muzeum Powstania Warszawskiego – tysiące myśli… Historie, których nie da się zapomnieć. Emocje,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie mogę powiedzieć, czy książka spełniła moje oczekiwania, jako że żadnych w stosunku co do niej nie miałam. Ot, otworzyłam i czekałam co mi Pan Piekara zaserwuje. Nie wiedziałam jeszcze wtedy czy jestem w ogródku budki z hot- dogami czy u Amaro. Nie wiedziałam też co właściwie bym wolała- swojską bułę czy eleganckie fiku-miku na talerzu.
Dostałam elegancka bułę z fiku-miku w środku. I bardzo się z tego cieszę.

Jestem uradowana tym, że kolejny raz szłam za Piekarą nie wiadomo gdzie i po co. Czasami pędziłam zaczarowana tym co widzę, chwilami ze zdziwienia otwierałam usta chłonąc świat wykreowany z ciekawością właściwą małemu brzdącowi, który w imię poznawania wpycha swoją stopę do buzi. Często przystawałam, rozglądałam się i próbowałam zrozumieć Przyznam, że bywały tez momenty w których z obrzydzeniem zatykałam nos i odwracałam głowę w innym kierunku- jak to w klasycznej podróży polskimi kolejami.
Kilka opowiadań, choć mocno kontrowersyjnych, zrobiło na mnie ogromne wrażenie i wiem, że nie wyparują ze mnie jak dziesiątki innych czytadeł, które choć funkcje rozrywkową spełniają idealnie, istnieją tylko w momencie obcowania z nimi.
Jeśli chodzi o minusy tego zbioru..one też nie są tak do końca oczywiste. Owszem, autor bardzo napastliwie prezentuje własne poglądy polityczne i religijne- jeśli nie stoi się, że tak powiem, po tej samej stronie barykady, można poczuć się urażonym. Można, ale nie trzeba. Wyrażanie własnej opinii nie jest przecież zabronione . I co z tego, że reprezentuje zupełnie inny światopogląd niż autor? Czytanie jego książki nie jest równoznaczne z zaakceptowaniem go przez mnie. Niemniej w kilku momentach, kiedy czułam się na siłę przekonywana do tego jedynego i słusznego poglądu zrobiło się troszkę niesmacznie. Właściwie po prostu było mi się przykro, że autor okazuje brak szacunku dla inteligencji czytelnika próbując wywrzeć na nim wrażenie tanią sztuczką psychomanipulacyjną lub marnym żartem, który ma szokować swoja obrazoburczością.
Ale może nie próbował, może to tylko moje odczucie? Może. Jednak było na tyle silne, że chciałam się nim podzielić.
Na końcu zbioru znajdziemy komentarz autora, w którym wyjaśnia okoliczności powstawania poszczególnych opowiadań. Świetna sprawa - rzuca nowe światło na niektóre z jego posunięć, pozwala więcej kwestii zrozumieć.
Niestety przebija z tego autorskiego monologu jakaś megalomania. I tu znowu- czy aby na pewno niestety? A dlaczego człowiek o wyjątkowym talencie ( którego nie można odmówić Piekarze ), o wyobraźni i pomysłowości, która przeniesiona na papier wgniata czytelnika w krzesło, nie mógłby sobie na takie samouwielbienie pozwolić? Jest tam fragment, który szczególnie zapadł mi w pamięci- Piekara mówi o tym, że kolejne pokolenia będą zaczytywały się w jego utworach. Wyjątkowa śmiałość. Może irytować, przyznaje.

Tylko, że kupując książkę nie zastanawiam się kim jest autor, z kim sypia, jak żyje i czy chciałabym się z nim napić wódki. Zastanawiam się tylko czy dobrze zainwestowałam pieniądze i czas.
Ach, i jeśli chodzi o zainwestowane pieniądze - znalazłam jednak wielki i oczywisty minus- większość opowiadań została już wydana w innym zbiorze „Świat jest pełen chętnych suk”.

Nie mogę powiedzieć, czy książka spełniła moje oczekiwania, jako że żadnych w stosunku co do niej nie miałam. Ot, otworzyłam i czekałam co mi Pan Piekara zaserwuje. Nie wiedziałam jeszcze wtedy czy jestem w ogródku budki z hot- dogami czy u Amaro. Nie wiedziałam też co właściwie bym wolała- swojską bułę czy eleganckie fiku-miku na talerzu.
Dostałam elegancka bułę z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rewelacyjna.
Moje drugie spotkanie z Panią Kańtoch, równie udane jak pierwsze przy "Diable na wieży".
Świetne historie, wspaniała konstrukcja logiczna, nietuzinkowy główny bohater. Inne postacie zarysowane barwnie, interesująco, o każdej można wyrobić sobie zdanie (co nie jest proste przy tak krótkiej formie jaką są opowiadania ) - żadna jednak nie przyćmiewa prawdziwego mistrza ceremonii- Domenica.
Styl autorki jest fenomenalny, przez duże "EF". Prosty, a jednak nie ubogi, pozbawiony irytujących "wkrętów". Dużym plusem jest ciekawy humor. A największym- atmosfera.

Mówiłam już , że Anna Kańtoch jest w mojej skromnej opinii genialna?

Rewelacyjna.
Moje drugie spotkanie z Panią Kańtoch, równie udane jak pierwsze przy "Diable na wieży".
Świetne historie, wspaniała konstrukcja logiczna, nietuzinkowy główny bohater. Inne postacie zarysowane barwnie, interesująco, o każdej można wyrobić sobie zdanie (co nie jest proste przy tak krótkiej formie jaką są opowiadania ) - żadna jednak nie przyćmiewa prawdziwego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jestem do końca pewna czy kryminałom można zarzucić schematyczność. W sumie większość opiera się na prostej zasadzie- morderstwo, ciało, śledztwo, zastraszanie bohatera, kilka zwrotów akcji i zakończenie. Teoretycznie więc mija się z celem taki zarzut. Jednak, pomimo wszystko w tej książce autorka tak pojechała w schemacie, że muszę to zaznaczyć.
Niedawno skończyłam czytać pierwszą część serii o Tempe Brennan "Deja Dead" - byłam zafascynowana. I stylem i intrygą i tym, że wszystko takie składne, przemyślane, takie realistyczne. I pewnie gdybym czytanie zaczęła od "Śmierci za dnia" teraz pisałabym dokładnie to samo. Jak na jedną powieść wszystko to daje niesamowity efekt, ale powtórzone w kolejnej części powoduje uczucie lekkiego przeciążenia.

Teoretycznie książki traktują o kompletnie różnych kwestiach, niestety w obydwu mamy motyw bliskiej bohaterce kobiety- samotnej, zwariowanej, nieodpowiedzialnej, zachowującej się jak mała dziewczynka, no ok- może bardziej nastolatka w okresie buntu. W pierwszej części jest to przyjaciółka Tempe, w drugiej - siostra. Pojawiają się one zasypując bohaterkę swoimi problemami. Niby próbuje im pomóc, jednak niezbyt przejmuje się swoja rolą i np. to, że znikają na kilka dni uznaje za jedynie "niepokojące". Pomimo tego, że obydwie (i siostra i przyjaciółka) są w dość nieciekawych sytuacjach i że ich problemy "dziwnie" zazębiają się ze sprawami nad którymi pracuje pani Doktor, dopiero gdzieś pod koniec książki odkrywa, że są powiązane.
Irytujące.
Kobieta o przenikliwym analitycznym umyśle- a tak przedstawiana jest postać Temperance Brennan- nie pozwoliłaby sobie na tego typu niefrasobliwość. Dodać trzeba też, że osoby w jakiś sposób związane ze służbą, a w szczególności ochroną życia, zazwyczaj są , że tak to delikatnie ujmę "ciutek" przewrażliwione na punkcie sytuacji ryzykownych, z którymi spotykają się w pracy. A jeśli chodzi o mieszankę - owe sprawy i ich rodziny...hmm, załóżmy, że te drugie są po pięć razy prześwietlane pod kątem ewentualnego zagrożenia. I chociaż brzmi to jak inwigilacja, nie jest aż tak straszne i zafiksowane -takie osoby robią to często nieświadomie- próbując wyeliminować niebezpieczeństwo. Nie mówię, że to dobre- wcale a wcale, ale takie życie.

To w sumie jedyny zarzut, który mogę mieć do książki. Jak zwykle detale techniczne doprowadzone do perfekcji, portrety psychologiczne sprawców świetne, temat którego dotyczy cała fabuła wyklarowany językiem naukowym, przetłumaczonym dodatkowo "na nasze".
Mam tylko wrażenie, że autorka tak bardzo skupia się na tych aspektach, że zapomina o nadaniu swojej bohaterce bardziej ludzkich odruchów. Żeby jaśniej wytłumaczyć o co mi chodzi, posłużę się przykładem- myślę, że osobie przerażonej tym, że jej siostra(która zniknęła nagle z domu i nie odbiera od dłuższego czasu telefonów) może być zamieszana w bardzo krwawą sprawę sekt, trudno byłoby wrócić do domu, przygotować sobie posiłek, wziąć prysznic i zasnąć z myślą- „cóż spróbuje się z nią jakoś skontaktować jeszcze jutro….”

Nie jestem do końca pewna czy kryminałom można zarzucić schematyczność. W sumie większość opiera się na prostej zasadzie- morderstwo, ciało, śledztwo, zastraszanie bohatera, kilka zwrotów akcji i zakończenie. Teoretycznie więc mija się z celem taki zarzut. Jednak, pomimo wszystko w tej książce autorka tak pojechała w schemacie, że muszę to zaznaczyć.
Niedawno skończyłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem urzeczona stylem Pani Anny Kańtoch. Dałam się jej porwać do mrocznego, pełnego tajemnic świata Domenica Jordana – charyzmatycznego badacza, lekarza i naukowca. Postać niesamowita, wykreowana tak dobrze, że aż prawie namacalna. Czytając starłam się podświadomie go zaszufladkować w „DOBRY”, „ZŁY”, ale ani to kryształowy heros stający w obronie słabszych, ani też zły bohater.. Z opowiadania na opowiadanie przeskakiwał w mojej głowie z jednej szufladki do drugiej niczym konik polny. Dopiero w połowie książki odpuściłam i pozwoliłam mu po prostu siedzieć na blacie, z jedną nogą w jednej ,a drugą w drugiej. Podobne rozkminki miałam czytając pierwsze tomy cyklu Jacka Piekary o Mordimerze Madderdinie.

Autorka nie bawi się w pisaninę- paplaninę. Jest daleka od plątania swojego bohatera w głupiutkie romanse, po których zmienia się o 180 stopni (najczęściej w bezpłciową papkę). Podoba mi się to, że nie skupia się zanadto na seksualności swoich postaci- co niestety zdarza się autorkom dość często i psuje całkiem dobre pozycje. Styl Pani Anny jest lekki, przyjemny, nie wyczuwam w nim fałszywych nutek stylizowania na podpatrzoną gdzieś formą, nie irytuje tysiącami ulepszających go zabiegów stylistycznych. No dobra, muszę to powiedzieć głośno- Anna Kańtoch jest fenomenalna i jak dziecko cieszę się na „Zabawki Diabła’.

Jestem urzeczona stylem Pani Anny Kańtoch. Dałam się jej porwać do mrocznego, pełnego tajemnic świata Domenica Jordana – charyzmatycznego badacza, lekarza i naukowca. Postać niesamowita, wykreowana tak dobrze, że aż prawie namacalna. Czytając starłam się podświadomie go zaszufladkować w „DOBRY”, „ZŁY”, ale ani to kryształowy heros stający w obronie słabszych, ani też zły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Fantastyczna książka. Historie kobiet- agentek dają do myślenia. Od bohaterek i heroin poprzez niczego nieświadome, wplatane w polityczne gierki panienki z dobrych domów na wyrachowanych, bezdusznych femme fatale kończąc. Te ostatnie szczególnie spędzały mi sen z powiek. Czy to możliwe, aby w imię pieniądza pozbawić się wszelkich odruchów ludzkich? A jeśli nie to w imię czego?Miłości? I czy naprawdę każda historia jest czarno- biała?

Fantastyczna książka. Historie kobiet- agentek dają do myślenia. Od bohaterek i heroin poprzez niczego nieświadome, wplatane w polityczne gierki panienki z dobrych domów na wyrachowanych, bezdusznych femme fatale kończąc. Te ostatnie szczególnie spędzały mi sen z powiek. Czy to możliwe, aby w imię pieniądza pozbawić się wszelkich odruchów ludzkich? A jeśli nie to w imię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka niestety męcząca.
Dorotka bardzo irytująca- na siłę młodzieżowa i taaaaka szalona. Babcia wzbudza sympatię . Niestety do jej budowy autorka użyła pewnego schematu, który jest bardzo, bardzo chwytliwy i wielokrotnie już został wykorzystany z powodzeniem . Igor jakiś taki mdły. Chwilami wydaje się, że coś zaskoczy , niestety tylko po to by w kolejnej odsłonie znowu stał się bezosobową papką- tak jak gdyby autorka kilka razy zmieniała koncepcje jego postaci.
O reszcie bohaterów nie mogę się wypowiedzieć- nie wyzwolili we mnie żadnych emocji.
W książce wykorzystano wiele krążących ostatnio żartów słownych. Niestety nie wzbudza to mojego entuzjazmu- słyszałam je już pięćdziesiąt tysięcy razy od żywych , otaczających mnie ludzi, a teraz muszę je zmęczyć jeszcze tutaj.
Chciałam jednak zaznaczyć, że jest to tylko moja prywatna opinia i nie należy się nią sugerować. Może po prostu szukam czego innego- niektórzy wolą szpilki, inni trampki, są też tacy którzy biegają w mokasynach.

Książka niestety męcząca.
Dorotka bardzo irytująca- na siłę młodzieżowa i taaaaka szalona. Babcia wzbudza sympatię . Niestety do jej budowy autorka użyła pewnego schematu, który jest bardzo, bardzo chwytliwy i wielokrotnie już został wykorzystany z powodzeniem . Igor jakiś taki mdły. Chwilami wydaje się, że coś zaskoczy , niestety tylko po to by w kolejnej odsłonie znowu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dostałam drugie wydanie tej książki- ok. 1992 r. Było grube, lakierowane, a na każdej stronie ilustracje... i ta kreska- niepodobna do niczego co znałam. Teraz, nie wzbudziłoby entuzjazmu- ot, kolejna książka dla dzieci. Wtedy....ehhh, wtedy było to dla mnie zaproszenie do wielkiego świata, powiew makdonaldowego luksusu "żeojeju"! Nowe, nowe szło.

Byłam dumną właścicielką najpiękniejszej książki na podwórku- wynosiłam ją na ławkę, żeby wszystkie dzieciaki z bloków mogły się nią też nacieszyć.... aaaa tam, "nacieszyć", tak sobie napisałam. Naprawdę chodziło oczywiście o pokazanie statusu i ugruntowanie silnej pozycji na podwórku- można było zrobić to cukierkami pudrowymi, spódnica "lambadówą", bądź czymś innym z nowego, błyszczącego świata- ja byłam kimś, miałam RÓŻOWĄ LAKIEROWANĄ książkę!

I ten kolor....mózgi małych dziewczynek są różowe, nawet w ciężkich i bidnych czasach.

A zawartość- oprócz walorów "dla oka"? Zbiór kilku bajek, praktycznie streszczonych. Zresztą to nie było ważne. ONA BYŁA LAKIEROWANA!

Dostałam drugie wydanie tej książki- ok. 1992 r. Było grube, lakierowane, a na każdej stronie ilustracje... i ta kreska- niepodobna do niczego co znałam. Teraz, nie wzbudziłoby entuzjazmu- ot, kolejna książka dla dzieci. Wtedy....ehhh, wtedy było to dla mnie zaproszenie do wielkiego świata, powiew makdonaldowego luksusu "żeojeju"! Nowe, nowe szło.

Byłam dumną właścicielką...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Baśnie narodów RFSRR Robert Babłojan, Mirlena Szumska, praca zbiorowa
Ocena 7,6
Baśnie narodów... Robert Babłojan, Mi...

Na półkach: ,

Baśnie mojego dzieciństwa. Aż zadrżałam, kiedy ponownie, po tylu latach zobaczyłam okładkę. Niesamowity powrót do przeszłości.

Baśnie mojego dzieciństwa. Aż zadrżałam, kiedy ponownie, po tylu latach zobaczyłam okładkę. Niesamowity powrót do przeszłości.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książki czytałam baaardzo dawno temu. Cykl wciągnął mnie jak tornado. Pamiętam, ze potrafiłam czytać po 2 tomy dziennie. Za nic nie mogłam od nich się oderwać- chodziłam z nimi wszędzie. Poszczególne tomy wertowałam po kilka razy, imionami bohaterów nazywałam wszystkie swoje zwierzęta, rozrysowywałam drzewa genealogiczne i marzyłam o podróży do Skandynawii. Te książki były tylko moje, przenosiły mnie do świata , do którego nie chciałam nikogo wpuszczać i z którego za nic w świecie nie chciałam wracać. Pierwszy raz, aż tak intensywnie zareagowałam na lekturę. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że nerwy po brutalnym sprowadzeniu na ziemie poprzez przerwanie lektury, czy kac po skończeniu książki to coś normalnego u maniaka książkowego. Nie wiedziałam też, że takim maniakiem jestem- wydawało mi się więc, że albo własnie rozpoczyna się u mnie jakaś dziwna choroba psychiczna, albo ee...ktoś mnie zaczarował? Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że i owszem zaczarowała mnie- magia książek i podobne uniesienia zdarzy mi się jeszcze, za sprawą kilku pozycji przeżyć.
Nie wiem jaką ocenę wystawiłabym teraz- jak wysoko oceniłabym język, styl czy fabułę. Zapewne dowiem się niedługo- zamierzam w zimę odnowić moją znajomość z serią.

Książki czytałam baaardzo dawno temu. Cykl wciągnął mnie jak tornado. Pamiętam, ze potrafiłam czytać po 2 tomy dziennie. Za nic nie mogłam od nich się oderwać- chodziłam z nimi wszędzie. Poszczególne tomy wertowałam po kilka razy, imionami bohaterów nazywałam wszystkie swoje zwierzęta, rozrysowywałam drzewa genealogiczne i marzyłam o podróży do Skandynawii. Te książki były...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moja pierwsza -prawie- samodzielna wizyta w bibliotece i moja pierwsza książka. Nie wybrałam jej sama- Pani bibliotekarka przydzieliła mi ją. Byłam troszkę rozczarowana i smutna- tytuł nie brzmiał zachęcająco. Obiecała mi, że nigdy nie zapomnę tej książki- i faktycznie nie zapomniałam. Już na sam dźwięk tytułu budzą się we mnie niesamowite wspomnienia. Magia pierwszej książki...od tego wszystko się przecież zaczęło.

Moja pierwsza -prawie- samodzielna wizyta w bibliotece i moja pierwsza książka. Nie wybrałam jej sama- Pani bibliotekarka przydzieliła mi ją. Byłam troszkę rozczarowana i smutna- tytuł nie brzmiał zachęcająco. Obiecała mi, że nigdy nie zapomnę tej książki- i faktycznie nie zapomniałam. Już na sam dźwięk tytułu budzą się we mnie niesamowite wspomnienia. Magia pierwszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Między mną a kryminałami status można określić jako "To skomplikowane". Zazwyczaj są dla mnie zbyt mało wiarygodne. Przy tej książce absolutnie nie miałam tego typu problemu- wszystko świetnie pasuje do układanki, którą na naszych oczach składa autorka. Układanki na 1000 elementów z wielce ciekawym motywem, muszę przyznać.
Fabuła wciągająca właściwie od pierwszych stron, bohaterowie ciekawie nakreśleni, akcja spójna, brak rażących błędów logicznych.
Opisy techniczne pracy antropologa sądowego uznaje za duży plus, choć przyznam, że innych mogą nużyć.

Między mną a kryminałami status można określić jako "To skomplikowane". Zazwyczaj są dla mnie zbyt mało wiarygodne. Przy tej książce absolutnie nie miałam tego typu problemu- wszystko świetnie pasuje do układanki, którą na naszych oczach składa autorka. Układanki na 1000 elementów z wielce ciekawym motywem, muszę przyznać.
Fabuła wciągająca właściwie od pierwszych stron,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Literatura raczej dziecięca.Po pierwszej części wykupiłam wszystkie następne (5 tom nie był jeszcze przetłumaczony). Bawiłam się świetnie! Magiczny świat, ciekawe postacie, świetna atmosfera, nie mogłam oderwać się od tych książek! Nie, nie byłam nastolatką, miałam 26 lat.

Literatura raczej dziecięca.Po pierwszej części wykupiłam wszystkie następne (5 tom nie był jeszcze przetłumaczony). Bawiłam się świetnie! Magiczny świat, ciekawe postacie, świetna atmosfera, nie mogłam oderwać się od tych książek! Nie, nie byłam nastolatką, miałam 26 lat.

Pokaż mimo to

Okładka książki Wokół psychomanipulacji Tomasz Maruszewski, Elżbieta Zdankiewicz - Ścigała
Ocena 5,3
Wokół psychoma... Tomasz Maruszewski,...

Na półkach: ,

Podstawowe zagadnienia z zakresu psychomanipulacji- uświadamiamy sobie, że jest stosowana nie tylko przez korporacje, media czy wielkie koncerny. Nasi bliscy, znajomi, partnerzy- zupełnie nieświadomie używają podstawowych technik . Co ciekawe sami manipulujemy ludźmi,w ten czy w inny sposób, kilka razy dziennie. Ciekawa pozycja, jednak jedynie jako wstęp do zagłębienia się w tę dziedzinę życia- opisane jest tu zaledwie kilka podstawowych technik.

Podstawowe zagadnienia z zakresu psychomanipulacji- uświadamiamy sobie, że jest stosowana nie tylko przez korporacje, media czy wielkie koncerny. Nasi bliscy, znajomi, partnerzy- zupełnie nieświadomie używają podstawowych technik . Co ciekawe sami manipulujemy ludźmi,w ten czy w inny sposób, kilka razy dziennie. Ciekawa pozycja, jednak jedynie jako wstęp do zagłębienia się...

więcej Pokaż mimo to