Najnowsze artykuły
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj egzemplarz książki „Z czworaków na salony“LubimyCzytać1
- ArtykułyCzytamy w weekend. 13 września 2024LubimyCzytać316
- ArtykułyPlebiscyt Nike Czytelników 2024. Zagłosuj na swojego faworyta!LubimyCzytać1
- ArtykułyKsiążki na deszczowe dni: co czytać w niepogodę?LubimyCzytać6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Joelle Barnabe
10
8,1/10
Pisze książki: interaktywne, obrazkowe, edukacyjne, literatura dziecięca
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
8,1/10średnia ocena książek autora
141 przeczytało książki autora
14 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Martusia i Gufi - tom 1 Joelle Barnabe
7,9
w gruncie rzeczy książeczka jakich wiele, ale te ilustracje! Mama i tata Martusi to odpowiednio wzorcowa Barbie z katalogu dla dziewczynek i jako żywo bohater okładki różowego Harleguina SuperRomans Duo.
Przy czym niebagatelną rolę odgrywa element zaskoczenia.
A oto historia jakich wiele: Martusia chciałaby mieć małego pieska, a w klasie są właśnie szczeniaki do oddania, tylko czy mama się zgodzi... i tu hyc, wyskakuje Mama-Barbie, z żółtymi włosami na wysoki połysk, noskiem Barbie i usteczkami Barbie, w pozie Barbie i uśmiechem lalki - wiadomo jakiej.
Mama-Barbie nie chce pieska, bo to brudzi, sika na dywan, szarpie za nogawki i gryzie meble, ale na szczęście jest jeszcze tata, ciekawe co powie tata, przekręcamy kartkę ii... hop! jest i Tata, gorący kochanek prosto z gorącej serii Harlequin GorącyRomans Duo, opalony na brąz i gorący jak rozgrzany piec, jak Boga kocham...
A dalej tam jest jeszcze Wujek! Wujek ze wsi. W ogrodniczkach i tak dalej.
W krainie bajek Joelle Barnabe
7,6
Dostałam drugie wydanie tej książki- ok. 1992 r. Było grube, lakierowane, a na każdej stronie ilustracje... i ta kreska- niepodobna do niczego co znałam. Teraz, nie wzbudziłoby entuzjazmu- ot, kolejna książka dla dzieci. Wtedy....ehhh, wtedy było to dla mnie zaproszenie do wielkiego świata, powiew makdonaldowego luksusu "żeojeju"! Nowe, nowe szło.
Byłam dumną właścicielką najpiękniejszej książki na podwórku- wynosiłam ją na ławkę, żeby wszystkie dzieciaki z bloków mogły się nią też nacieszyć.... aaaa tam, "nacieszyć", tak sobie napisałam. Naprawdę chodziło oczywiście o pokazanie statusu i ugruntowanie silnej pozycji na podwórku- można było zrobić to cukierkami pudrowymi, spódnica "lambadówą", bądź czymś innym z nowego, błyszczącego świata- ja byłam kimś, miałam RÓŻOWĄ LAKIEROWANĄ książkę!
I ten kolor....mózgi małych dziewczynek są różowe, nawet w ciężkich i bidnych czasach.
A zawartość- oprócz walorów "dla oka"? Zbiór kilku bajek, praktycznie streszczonych. Zresztą to nie było ważne. ONA BYŁA LAKIEROWANA!