rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Czytałam "Windę" i "Lęk" od autora i, jak sam zaznaczył w przedmowie, "Próba sił" jest inna. Jakby mniej samotna. W szalejącej zamieci śnieżnej garstka bohaterów ma tylko siebie i mimo całkowitego odcięcia od świata, promyk nadziei na wyjście ze szponów wyższej siły tli się gdzieś na dnie umysłu, odporny na wszystkie próby.



Poznajemy bohaterów na długo przed zamiecią. Możemy obserwować ich powolne zmierzanie ku przeznaczeniu. Tymczasem przerażające sny, niewyjaśnione spotkania i podejrzane wypadki zdarzają się coraz częściej i częściej. Niby jakby znajomy bieg wydarzeń, czuć, dokąd to zmierza i to właśnie sprawia, że włoski na skórze stają dęba.



Gdyby nie wstęp, w którym autor pisze nieco o procesie tworzenia swojego debiutu, o tym kim był, gdy powstawała "Próba sił", nie zgadłabym, że to jego pierwsza powieść. W drugim wydaniu nie było zmian fabuły, dialogów, były tylko poprawki redaktora. A historia jest napisana w sposób przemyślany, zwięzły. Mamy szeroki przekrój bohaterów, od samotnej matki w podeszłym już wieku, przez bliźniaków - osiłków, prostytutkę, po zwyczajne małżeństwo z córeczką. Wszyscy przedstawieni tak dobrze, ze wspomnieniami z dzieciństwa, sukcesami i błędami życia. Nie sądziłam, że odczuję współczucie wobec gangsterów z brutalną przeszłością, a jednak.



Fanom Stephena Kinga i małych, amerykańskich miasteczek ta książka na pewno przypadnie do gustu. Ja zwyczajnie lubię historie z tajemnicą, szczególnie te bez wyjaśnienia w finale. Jeśli masz podobnie - "Próba sił" jest tym, czego szukasz.

Czytałam "Windę" i "Lęk" od autora i, jak sam zaznaczył w przedmowie, "Próba sił" jest inna. Jakby mniej samotna. W szalejącej zamieci śnieżnej garstka bohaterów ma tylko siebie i mimo całkowitego odcięcia od świata, promyk nadziei na wyjście ze szponów wyższej siły tli się gdzieś na dnie umysłu, odporny na wszystkie próby.



Poznajemy bohaterów na długo przed zamiecią....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żelazne stworzenia, mimo straty swojego króla, wciąż działają prężnie, by zniszczyć duopol Dworów Zimy i Lata. Niestety Dwory uwierzą w zagrożenie dopiero po okazaniu dowodów, a tych brakuje. Słowa Meghan i Asha nie wystarczą. Tymczasem Berło Pór Roku. Podejrzenie pada na Letni Dwór i wojna staje się nieunikniona. Meghan musi usiekać wraz z przyjaciółmi, by odnaleźć zgubę i powstrzymać konflikt, na którym skorzystają tylko ich żelaźni przeciwnicy...

Poznałam w tym tomie bardzo ciekawą bohaterkę Leanansidhe, która za swą potęgę została wygnana z krainy magii, więc na własną rękę stworzyła miejsce gdzieś pomiędzy światem śmiertelnym a Nigdynigdy, gdzie skryć się mogą wygnańcy podobni do niej. Przyznam, że inspirująca z niej persona. Wymyka się klasycznej klasyfikacji na dobrych i złych, ma wiele za uszami, ale niekiedy można jej zaufać. Moja ulubiona postać tego tomu.

Temat trójkąta Ash-Meghan-Robin rozwija się prężnie w tej części. Powiedziałabym, że zbyt intensywnie nawet. Szybko zrozumiałam, że odpowiedź na pytanie kogo wybierze będzie tutaj kluczową zagadką. I niestety trochę finał ucierpiał na tym wyborze aktorki. Temat wojny między dworami, czy wyjaśnienie gdzie też się podział biologiczny ojciec bohaterki, zapowiadały się obiecująco. Meghan, kochana, ja bym wybrała inaczej :D

Żelazny król i Żelazna córka dostarczyły mi wielu wrażeń. Co się napatrzyłam na te tomy, co się nawąchałam, to tylko mąż wie. Poczułam się troszkę licealnie i znów zapragnęłam dostać magiczny list z Hogwartu. Chętnie poznałabym krainę Nigdynigdy jeszcze bliżej.

Żelazne stworzenia, mimo straty swojego króla, wciąż działają prężnie, by zniszczyć duopol Dworów Zimy i Lata. Niestety Dwory uwierzą w zagrożenie dopiero po okazaniu dowodów, a tych brakuje. Słowa Meghan i Asha nie wystarczą. Tymczasem Berło Pór Roku. Podejrzenie pada na Letni Dwór i wojna staje się nieunikniona. Meghan musi usiekać wraz z przyjaciółmi, by odnaleźć zgubę i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę zacząć od tego, jak cudownie piękne jest to wydanie. Różowo barwione brzegi stron. Front magiczny, ze złotymi elementami, zwiastujący co można znaleźć w środku. A wewnątrz świat równoległy, pełen magicznych stworzeń, tak groźnych, jak interesujących.

Meghan Chase zupełnie ludzka (przynajmniej na początku) nastolatka, której życie nie oszczędza. Otrzymuje codzienną dawkę szkolnego prześladowania, w domu nikt za bardzo nie poświęca jej uwagi i w dodatku tragicznie zauroczona we wrednym mięśniaku. Nastoletnie banały. Za to jej najbliższy przyjaciel Robbie jest bardzo interesujący. I ciągle nazywa ją księżniczką...

Dynamika tej dwójki bohaterów, Robbiego i Meghan, to złoto. Świat przedstawiony, pełen elfów, odmieńców, centaurów, wywern i tak dalej jest niesamowicie barwny i dla takiego fantastycznego łasucha jak ja, z zasady wciągający. Ale takich dialogów jak sprezentowała nam wspomniana para nie znajduje się w każdej książce.


Jest to głównie zasługa Robina, który ewidentnie czuł się niekomfortowo bez choćby odrobiny ironii, bez kąśliwych uwag, bez humoru. Polubiłam go z marszu. Z takim bohaterem nie sposób się nudzić. A i Meghan, ze swoją naiwnością i emocjonalnymi ruchami dawała Robinowi wiele okazji do prezentowania swojego kunsztu.


Polecam. Bawiłam się świetnie. Już na półce czeka drugi tom, równie pięknie wydany, tym razem w niebieskiej szacie. Czy to dziwne, że nawet pachną ładnie? :D

Muszę zacząć od tego, jak cudownie piękne jest to wydanie. Różowo barwione brzegi stron. Front magiczny, ze złotymi elementami, zwiastujący co można znaleźć w środku. A wewnątrz świat równoległy, pełen magicznych stworzeń, tak groźnych, jak interesujących.

Meghan Chase zupełnie ludzka (przynajmniej na początku) nastolatka, której życie nie oszczędza. Otrzymuje codzienną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Królestwo dusz" zaskoczyło mnie swym urokiem. Nie wiem czego się spodziewałam, ale dostałam znacznie więcej. Czerpałam z przyjemnością z piękna języka, jaki mogłam konsumować i wkrótce nie mogłam się od niego oderwać. Zaznaczyłam chyba z milion cytatów.

Przyznaję, na początku było trudno. Zdania nie płynęły tak jak zwykle, musiałam się przyzwyczaić. Ale było warto dać sobie chwilę dłużej na wciągnięcie, na zrozumienie.

Wierzenia afrykańskie są dla mnie zupełną nowością i to była chyba najbardziej fascynująca część tej historii. Arrah, Essnai, Fadyi Rudjek - góra ciekawych imion, które trzeba było nauczyć się wymawiać w myślach. Osana, ka, ado, yul to tylko kilka z wielu pojęć, które próbowałam poznać intuicyjnie, z kontekstu. Wrzucenie w nowy, tak bardzo nieznany mi temat było brutalne i fascynujące jednocześnie. Bardzo ciekawe doświadczenie.

Na swoją porcję uwagi zasługuje też motyw porażki w tej książce, bardzo widoczny, wyraźnie wyeksponowany. Arrah, nasza główna bohaterka z uczuciem porażki żyje każdego dnia, co hartuje jej serce, buduje ducha. Nic tej dziewczyny nie złamie. Co wcale nie znaczy, że się nie boi, zwłaszcza kolejnego upokorzenia.

Po kolejny tom, "Żniwiarza burz", chyba sięgnę od razu, zanim odwyknę od magicznego języka tego świata. Zakończenie sugeruje, że będzie się działo.

"Królestwo dusz" zaskoczyło mnie swym urokiem. Nie wiem czego się spodziewałam, ale dostałam znacznie więcej. Czerpałam z przyjemnością z piękna języka, jaki mogłam konsumować i wkrótce nie mogłam się od niego oderwać. Zaznaczyłam chyba z milion cytatów.

Przyznaję, na początku było trudno. Zdania nie płynęły tak jak zwykle, musiałam się przyzwyczaić. Ale było warto dać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była książka przepełniona beznadzieją do granic. Gdy wiadomo jak to się skończy, ale głupie serce nadal ma nadzieję.


Tutaj było dziesiątki scen, gdy krzyczysz do bohatera "Nie idź!", ale on i tak robi swoje. Wszystkie te momenty zanurzone były w takim zaduchu, gorącu meksykańskiej dżungli. Otoczenie było wielką niewiadomą, cel również. Bohaterzy dotarli na miejsce dzięki jakiemuś okrutnemu zbiegowi okoliczności. W tylu miejscach mogli zawrócić. Frustrowało mnie to niesamowicie i fascynowałam się tym uczuciem. Bo chyba tych ludzi nie polubiłam, ale byłam bardzo ciekawa jakie instynkty z nich wypłyną w obliczu zagrożenia.


Po okładce, po opisie wydawcy czuć, że tutaj chodzi o rośliny. Że będą tutaj miały dużo do powiedzenia. Że jakoś staną się bohaterem tej historii. Fascynująco to autor wymyślił. Bohaterzy wrzuceni w kontekst domyślali się razem z nami, do czego wzgórzowa winorośl jest zdolna. Natura przejęła tu kontrolę i pokazała swą potęgę.


W "Ruinach" klasyczne motywy literatury grozy zanurzają się w lepką dżunglę i wciągają, nie chcą wypuścić. Bardzo przyjemnie było dać się wciągnąć na chwilę. Dla mnie oczywiście, dla bohaterów zdecydowanie nie ;)

To była książka przepełniona beznadzieją do granic. Gdy wiadomo jak to się skończy, ale głupie serce nadal ma nadzieję.


Tutaj było dziesiątki scen, gdy krzyczysz do bohatera "Nie idź!", ale on i tak robi swoje. Wszystkie te momenty zanurzone były w takim zaduchu, gorącu meksykańskiej dżungli. Otoczenie było wielką niewiadomą, cel również. Bohaterzy dotarli na miejsce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki takie jak ta zawsze wywierają na mnie największe wrażenie. Najbardziej wymyślne potwory nie są mnie w stanie tak przerazić jak cicha wrogość najbliższego otoczenia. Gdy nie możesz zaufać bliskim, a szczególnie gdy nie możesz już wierzyć własnym zmysłom.


Niepokój towarzyszył mi tu od pierwszych stron. A właściwie od zdania kończącego rozdział pierwszy. "W to, że kobieta przedstawiająca się jako Julia naprawdę jest moją żoną, przestałem wierzyć półtora miesiąca później." Od tego zdania wiedziałam, że będzie emocjonalnie nieco mocniej niż zwykle. I rzeczywiście było.


Leon nie jest facetem, z którym mogłabym się zaprzyjaźnić. Drażniła mnie jego bierność w decyzjach. Sam siebie nazwał oportunistą, któremu w sumie było wszystko jedno, który dał się nieść wirowi wydarzeń. Sama potrzebuję mieć kontrolę nad wszystkim, nad czym mogę mieć. Ciekawie się go obserwowało jak próbował wyrwać się ze swojej nowej życiowej pułapki. Bardzo nieudolnie mu to szło.


Długo dawałam się wodzić autorce. Leon oszalał czy świat sprzymierzył się przeciwko niemu? Długo nie wiedziałam. Finał był ciekawy, kilka ciekawych zwrotów akcji się zmieściło. Jednak nie był on tutaj kluczowy dla mnie. Cały proces szukania odpowiedzi na pytanie "czy oszalałem?" ciekawił mnie stokroć bardziej. Polecam wszystkim, którym dreszczyk niepokoju nie straszny. Temu tytułowi tylko krok do horroru ;)

Książki takie jak ta zawsze wywierają na mnie największe wrażenie. Najbardziej wymyślne potwory nie są mnie w stanie tak przerazić jak cicha wrogość najbliższego otoczenia. Gdy nie możesz zaufać bliskim, a szczególnie gdy nie możesz już wierzyć własnym zmysłom.


Niepokój towarzyszył mi tu od pierwszych stron. A właściwie od zdania kończącego rozdział pierwszy. "W to, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka całkowicie mnie zauroczyła. Najwyraźniej można streścić w jednym obrazie całą serię. Patrząc na nią widzę ogromne brzemię, sieć, z której nie ma ucieczki i nadzieję na lepszą przyszłość. Czy ostatni tom serii dowiózł godne zakończenie?


Aline jest tutaj bardziej rozdarta niż kiedykolwiek. Jest uprzedmiotowiona, podawana z rąk do rąk, unoszona do rangi świętego symbolu. Tymczasem jedyne czego pragnie, to spędzić resztę życia z synem i ukochanym mężczyzną. Tylko którym mężczyzną?


O fabule niewiele mogę napisać, bo to co tu się dzieje, to plot twist wszechczasów. W życiu bym się nie domyśliła, nie ma szans. Wszystko jest tutaj płynne, zmienne i niesamowicie emocjonujące. Potrzebowałam miejscami czasu by dotarło do mnie, co się stało. Aline ma tyle odwagi, że czapki z głów. Całe ryzyko, które podejmuje, nie uchodzi jednak na sucho. Ludzie tracją swoje życie na różne sposoby - giną, szpiegują, składają się w ofierze. A Aline idzie do przodu. Wszystko dla wyższego celu - dla przyszłości.


W tej książce postacie mają miliony wymiarów. Pięknie mówią o codzienności, o wspomnieniach i o tych najważniejszych chwilach. Są tacy ludzcy, fascynujący w swej niedoskonałości. Nie umiałabym wybrać tej jedynej ulubionej postaci. Na przestrzeni serii zmieniali się nieustannie. Jestem pewna, że gdybym sięgnęła znów po pierwszy tom, czytałoby mi się go już zupełnie inaczej niż kiedyś.


Ta seria była dla mnie emocjonującą, pełną niespodzianek przygodą. Potrzebowałam tego tomu by pożegnać się z Michelem i Ianem, by zrozumieć ich i ich relację z Aline. By ułożyć wszystkie puzzle na swoich miejscach. Mogę już w spokoju odłożyć tę serię na półkę, od czasu do czasu sięgnąć, spojrzeć na okładki i przypomnieć sobie o inspirującej Czarnej Róży.

Okładka całkowicie mnie zauroczyła. Najwyraźniej można streścić w jednym obrazie całą serię. Patrząc na nią widzę ogromne brzemię, sieć, z której nie ma ucieczki i nadzieję na lepszą przyszłość. Czy ostatni tom serii dowiózł godne zakończenie?


Aline jest tutaj bardziej rozdarta niż kiedykolwiek. Jest uprzedmiotowiona, podawana z rąk do rąk, unoszona do rangi świętego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pewnej listopadowej nocy w warszawskiej komendzie trwa bardzo długie przesłuchanie. Wezwany jest ponownie świadek w sprawie, która zdaje się być już niemal rozwiązana. Rozmowa ma trwać stosunkowo krótko, ale tej nocy na komendzie jest sporo zamieszania. Po mieście grasuje zabójca. Metodycznie, chłodno morduje kobiety, które już go znają i ufają mu.


Jest tutaj wiele wątków i linii czasowych, które spotykają się dopiero w finale. Mamy okazję zajrzeć do umysłu mordercy, dla którego satysfakcja z zabójstwa jest ważniejsza niż wolność. Obserwujemy młodą kobietę, którą problemy z samotnym utrzymaniem dziecka popychają ją do pracy na ulicy. Spędzamy ciężkie chwile na komendzie, gdzie aż wrze od pracy. Trwają mozolne przesłuchania i poszukiwania seryjnego mordercy. A do tego komisarz Mordka i jego trochę smutne, trochę zagmatwane życie prywatne. Sporo się dzieje!


Jednocześnie nie ma chaosu, nie ma nudy, wciąż dowiadujemy się coś nowego. Nawet historia o Ani, która w wielkim mieście szuka pracy i nieco szczęścia, jakoś mnie zainteresowała i naprawdę kibicowałam tej dziewczynie.


Nie wiem (jeszcze) jaki był Mordka kiedyś, wiele lat temu. Wyciągając wnioski po obecnym stanie jego życia prywatnego, pewnie zbyt pochłonięty pracą. Teraz jest nieco dojrzalszy, bardziej świadomy upływających lat i relacji, które jeszcze jest szansa naprawić. Próbuje, czasem z lepszym skutkiem, ale głównie nieudolnie. Jest pewny siebie w pracy, wieloletnie doświadczenie widać przy każdym jego ruchu, ale w relacjach międzyludzkich ledwie raczkuje. Świetnie obserwowało się jego burzliwe dojrzewanie w tym obszarze.


Fani serii długo i niecierpliwie czekali na szósty już tom. Premiera już 15go czerwca! Ja pierwsze spotkanie z twórczością autora uznaję za udane. Kryminał wciągający, zaskakujący, z dreszczykiem emocji jest zawsze mile widziany.

Pewnej listopadowej nocy w warszawskiej komendzie trwa bardzo długie przesłuchanie. Wezwany jest ponownie świadek w sprawie, która zdaje się być już niemal rozwiązana. Rozmowa ma trwać stosunkowo krótko, ale tej nocy na komendzie jest sporo zamieszania. Po mieście grasuje zabójca. Metodycznie, chłodno morduje kobiety, które już go znają i ufają mu.


Jest tutaj wiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No, to był kawał dobrego horroru. Bałam się bardzo. Do tego trochę pozastanawiałam się nad podejściem do błędów życiowych, nad egoizmem i karmą. Przyjemne z pożytecznym 🙂



Sławek pojawia się na dworcu kolejowym o nieludzko wczesnej porze. Czeka na pociąg do Pragi, gdzie mieszka jego ciężko chory ojciec. Już na peronie towarzyszy mu dziwny niepokój. Jest sam, w chłodzie i mroku, każdy dziwny dźwięk wywołuje dreszcze. Ale to dopiero początek. W pociągu czekają go o wiele bardziej niepokojące sytuacje. Przyglądające mu się postacie, upiorne uśmiechy, halucynacje. I współpasażerowie, którzy zdają się wiedzieć o czymś, co Sławkowi umknęło...



Ta książka momentami była naprawdę przerażająca. Gdy dałam się wciągnąć i opisywany obraz malował się w mojej głowie, czasem musiałam przystanąć i ochłonąć. Miałam odczucie, że jestem bardziej przestraszona niż bohater! To pomieszanie wściekłości, radości i złośliwości osaczające Sławka było przytłaczające. Nie wiedziałam skąd spodziewać się kolejnego ataku. Z biegiem czasu już nie wiedziałam czy lubię tego bohatera. Współczułam mu, wczuwałam się w jego konsternację sytuacją, ale dostał to, na co zasłużył.



Autor niespiesznie, małymi porcjami ujawnia tajemnice pociągu. Wraz z bohaterem odkrywamy, o co w tym wszystkim chodzi. Osobiście uwielbiam pociągi i najchętniej wszędzie poruszałabym się właśnie nimi. Tym bardziej byłam zainteresowana wydarzeniami, moja wyobraźnia szalała i przyznaję, znów zarwałam nockę by dokończyć książkę 😃



Niech moja nieprzespana noc będzie dowodem, że jeśli lubisz horrory lub nie wiesz jeszcze, że lubisz 😃, ta pozycja jest obowiązkowa! Emocje gwarantowane 😉

No, to był kawał dobrego horroru. Bałam się bardzo. Do tego trochę pozastanawiałam się nad podejściem do błędów życiowych, nad egoizmem i karmą. Przyjemne z pożytecznym 🙂



Sławek pojawia się na dworcu kolejowym o nieludzko wczesnej porze. Czeka na pociąg do Pragi, gdzie mieszka jego ciężko chory ojciec. Już na peronie towarzyszy mu dziwny niepokój. Jest sam, w chłodzie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Cisza" to zbiór opowiadań mrocznych, zagnieżdżających się w umyśle. Do tego wciągających i zaskakujących. Już jakiś czas nie miałam w ręce tak klimatycznej lektury i nie wiedziałam, że za taką tęskniłam.

Książka składa się z dziesięciu opowiadań, z czego pierwsze i ostatnie, "Cisza I" i "Cisza II (Grawitacja słów)" to dwie części tej samej historii. W trakcie czytania każdego opowiadania szukałam w nich wspólnego mianownika, tej tytułowej ciszy w różnych formach. I rzeczywiście, wszędzie się ona pojawia, czasem na pierwszym planie, czasem gdzieś w tle. Jednak dopiero w ostatnim rozdziale pełni ona rolę głównego motywu, celu wręcz i nabiera ogromnego znaczenia.

Trudno mi wskazać ulubione opowiadanie, bo byłoby ich kilka. "Cisza I" była świetnym tekstem na start. Wciągnął mnie on, dał poczuć komfort plenerowej imprezki, po czym rozśmieszył, chlasnął prosto w twarz i przekształcił w groteskową makarbę. Po takiej huśtawce wrażeń od razu ruszyłam do kolejnego. Drugie opowiadanie, "Podróż służbowa" było spokojniejsze, tajemnicze. Trzecie - "Miłość płonie" - znów poruszyło mnie głęboko przekształceniem człowieka pod wpływem tragedii w prawdziwego potwora. Kolejne opowiadanie, "Transgresja", było najkrótsze, zajęło ledwie trzy strony, przepełniło je żalem do własnej ufności.

"Antropologia stosowana" to kolejny kandydat na pierwsze miejsce wśród ulubieńców. Opowiada o pewnym sparaliżowanym człowieku, który od lat patrzy na tę samą salę szpitalną pod różnymi kątami, zależy na który bok tym razem zostanie przewrócony. Mimo niesprawności ciała, jego umysł pozostaje czujny i zauważa w swym otoczeniu pewne dziwne istoty. Ten tekst przeraził mnie najbardziej, gdy wczułam się w bohatera i jego niemożność spojrzenia przez ramię.

"Eksperyment profesora" to opowieść o ambicjach i przykrych konsekwencjach testowania niepewnych wynalazków na sobie. "Ostatni kolejarz" zaskoczył mnie swym zakończeniem, tego się nie spodziewałam. Opowiadanie "118" zachwyciło mnie pomysłem, epicko piękną klamrą kompozycyjną, a do tego w mojej rodzinie mam przypadki lunatykowania, więc wczułam się tym bardziej. Dwa ostatnie, "Strach" i "Cisza II" pozwoliły mi się uspokoić w klimacie grozy, braku kontroli nad sobą i z mroczną siłą przejmującą umysły.

Bawiłam się świetnie czytając ten zbiór, o ile można tak powiedzieć, biorąc pod uwagę cały ból, strach, grozę wydarzeń w nim opisanych. Wciągnął mnie w inny świat. Polecam wszystkim miłośnikom gatunku 🙂

Pozdrawiam!

"Cisza" to zbiór opowiadań mrocznych, zagnieżdżających się w umyśle. Do tego wciągających i zaskakujących. Już jakiś czas nie miałam w ręce tak klimatycznej lektury i nie wiedziałam, że za taką tęskniłam.

Książka składa się z dziesięciu opowiadań, z czego pierwsze i ostatnie, "Cisza I" i "Cisza II (Grawitacja słów)" to dwie części tej samej historii. W trakcie czytania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To zbiór historii ludzi z jednego bloku, których życia przeplatają się, zderzają, łączą w poczuciu samotności. Funkcjonują w toksycznych relacjach, trafiają do więzień, które sami wybrali. Ta wielowątkowa opowieść niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny i ważne przesłanie - mimo przytłaczających trudności, da się uciec od samotności.

Tylko niektórym bohaterom wyszło. Życzyłam wszystkim pokonania swych demonów, ale nie było tak kolorowo, zupełnie jak w życiu. Autorka zachowuje formę krótkich, góra czterostronicowych rozdziałów z życia kolejnych bohaterów. Wszyscy dostają w przybliżeniu tyle samo uwagi. Każdy niesie ze sobą demony z przeszłości, przemilczany ból lub wieloletnie konflikty. Ich samotności są na pierwszy rzut oka różne, ale wszystkie charakteryzuje głębokie poczucie beznadziei, uwięzienia w stanie, z którego nie da się już uciec. Bardzo cieszę się, że kilku z nim się to jednak udało. Dzięki wielkiej sile miłości.

Zakończenie bardzo mnie usatysfakcjonowało, zostawiło z wieloma niedokończonymi myślami. Ostatni rozdział zawiera finał historii o Annie Elektrze. Życie tej kobiety zdecydowanie nie oszczędzało. Miałam względnie przeciętne, szczęśliwe życie i trudno było mi się wczuć w jej położenie. Dom rodzinny pełen przemocy, ucieczka od tego schematu w ramiona kościoła, ciężka choroba siostry, ostatniego żyjącego członka rodziny. Zakończenie dla niej nie wróży dobrej przyszłości. I choć lubiłam ją, życzyłam jej lepiej, wiedziałam, że kierunek jaki obrała ta opowieść jest niestety bardziej realistyczny.

Na pierwszy rzut oka ta książka wydawała mi się niepozorna i nie dawała oznak ładunku emocjonalnego, jaki ze sobą niesie. Zapamiętam ją na długo i inaczej spojrzę na relacje w moim życiu prywatnym. Być może nie jest jeszcze za późno, by naprawić to i owo.

To zbiór historii ludzi z jednego bloku, których życia przeplatają się, zderzają, łączą w poczuciu samotności. Funkcjonują w toksycznych relacjach, trafiają do więzień, które sami wybrali. Ta wielowątkowa opowieść niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny i ważne przesłanie - mimo przytłaczających trudności, da się uciec od samotności.

Tylko niektórym bohaterom wyszło....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Królowa Dzikusów" to trzecia część serii "Mistrz Gry". Najlepsza i najdłuższa jak dotąd. Dużo się dzieje, trudno nie dać się wciągnąć ☺

Cesarstwo niemal wygrało. Królestwo zmuszone jest podpisać akt kapitulacji. Rodzina Lemercierów ma jednak jeszcze jeden as w rękawie - Aline. Dziewczyna zostaje przywódczynią wciąż wolnej Północy, która jako ostatni bastion broni się przed potęgą Cesarstwa. Kryją się w podziemiach i nękają najeźdźców jak mogą, ale otwarta konfrontacja to tylko kwestia czasu. Ian Lancaster, przywódca sił Cesarstwa i były kochanek Aline, napędzany nienawiścią, zrobi wszystko by wreszcie dopaść dziewczynę...

Autorka robi świetną robotę w kreowaniu silnych, nieugiętych i kobiecych bohaterek. Popełniają błędy, potrzebują pomocy, panikują, ale wciąż prą do przodu i w tym ich moc. Otoczone są równie silnymi mężczyznami i potrafią wzajemnie wyciągać się na wyżyny możliwości. Przed Aline zadania niezwykle trudne do wykonania. Nie na wszystkich może liczyć, o szacunek walczy każdego dnia i nie ma pewności komu może zaufać. Z każdą kolejną historią, lepiej poznanym bohaterem przekonywałam się, że po tej serii wszystkiego się można spodziewać.

Jest kim się pozachwycać, o kogo pomartwić i za kim potęsknić. Losy Mii złamał mi serce. Biedna dziewczyna, musiała się zmagać z samotnością, niesprawiedliwą, niepotrzebną stratą, powrócić myślami do dawno zmarłego syna, a nowa relacja przychodziła jej z takim oporem. Kibicowałam tej dziewczynie z całych sił, by wreszcie się w jej życiu jakoś ułożyło. Z kolei Jessego najchętniej walnęłabym prosto w ten głupi czerep. Skrajne emocje przychodziły do mnie na zmianę przy tej lekturze.

Spędziłam z "Królową Dzikusów" mnóstwo napiętych chwil. Niecierpliwie przewracałam kolejne strony. Nie wiem co ja będę robiła czekając na kolejny, ostatni już tom. Nie mam pojęcia co się po nim spodziewać, ale wierzę, że będzie epicko.

"Królowa Dzikusów" to trzecia część serii "Mistrz Gry". Najlepsza i najdłuższa jak dotąd. Dużo się dzieje, trudno nie dać się wciągnąć ☺

Cesarstwo niemal wygrało. Królestwo zmuszone jest podpisać akt kapitulacji. Rodzina Lemercierów ma jednak jeszcze jeden as w rękawie - Aline. Dziewczyna zostaje przywódczynią wciąż wolnej Północy, która jako ostatni bastion broni się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Druga część serii z Kapłanem Wiedzy w centrum uwagi. Jest równie pełna akcji co poprzedni tom i jeszcze bardziej zaskakująca. Autor poszedł o krok dalej w kierunku fantastyki, a że to mój ulubiony gatunek, mówię zdecydowane Tak!


Kilka lat po wydarzeniach z pierwszego tomu, w pobliżu ekscentrycznej chatki Cipuchy i Bzdeta pojawia się nastolatek w dziwnie przylegającym białym stroju. Nie mówi, wygląda na chorego i przerażonego, wyraźnie przed kimś ucieczka. Nauczeni dziwnymi doświadczeniami, hipisi zamiast z policją kontaktują się z doktor Aleksandrą Sambierską i próbują pomóc chłopakowi. Szybko robi się jeszcze dziwniej. Po kilku badaniach bohaterzy odkrywają, że nastolatek ma inaczej zbudowane serce, trzy nerki i kilka innych podrasowanych części organizmu. W dodatku jest ścigany. Jedynie Kapłan może mu pomóc w walce z prześladowcami. Wraz z Haiku wracają do Polski, by wspólnie stawić czoła nowemu przeciwnikowi.


Tajemniczy nastolatek zaintrygował mnie z miejsca. Zastanawiałam się, czy to miejsce, w którym autor wprowadzi kosmitów i nie mogłam się zdecydować, czy jeszcze jestem to w stanie akceptować, czy jednak obcy to za dużo. Nie zawiodłam się jednak, autor dał popłynąć swojej wyobraźni w niespodziewanym przeze mnie kierunku. Rozwiązania tej zagadki podane dopiero na końcu książki się nie spodziewałam i okazało się całkiem satysfakcjonujące.


Super, że znów mogłam poprzebywać z Kapłanem i jego przyjaciółmi. Były znane już osoby, ale też sporo nowych, równie barwnych. Do Czesia, ekscentrycznego wynalazcy z miejsca poczułam sympatię. Ciekawi bohaterowie to największy plus tej trylogii.


"Modlitwa do Boga Złego" to godna kontynuacja "Kapłana". Utrzymała poziom i otwartym zakończeniem zachęciła do sięgnięcia po ostatni tom. Już się nie mogę doczekać 😃

Druga część serii z Kapłanem Wiedzy w centrum uwagi. Jest równie pełna akcji co poprzedni tom i jeszcze bardziej zaskakująca. Autor poszedł o krok dalej w kierunku fantastyki, a że to mój ulubiony gatunek, mówię zdecydowane Tak!


Kilka lat po wydarzeniach z pierwszego tomu, w pobliżu ekscentrycznej chatki Cipuchy i Bzdeta pojawia się nastolatek w dziwnie przylegającym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Króciutka, bardzo specyficzna książeczka o prawdziwie baśniowym klimacie. Pełna jest abstrakcji, wieloznaczności i inspirujących sentencji. Wyjątkowa. Jak dotąd nie spotkałam się z niczym podobnym.

Wyspa Kociej Mgły to dom Kotofagów. W jej sercu znajduje się Drzewo Dzikiej Krwi, które ma w sobie ukryte marzenia. Wyspę porastają Miękkie Drzewa, latem rodzące różnokolorowe kłębuszki wełny. Sielanka kończy się jednak, gdy Alfa, istota chroniąca wyspę, odchodzi na Drugi Brzeg. W serca mieszkańców wyspy wkrada się niepokój, a Arcykapłanka Lucia, mogąca uzdrawiać mruczeniem, z dnia na dzień traci moc. Aby uratować wyspę przed powolną śmiercią, zwiadowca-wojownik Pinio, nieformalny władca Pusio i Lucia wyruszają w nieznane do Krainy Magicznych Przedmiotów, gdzie czekają ich niebezpieczeństwo, mądrość i przygoda...

Ten świat był prawdziwym wyzwaniem dla mojej wyobraźni. Zapełniał mi głowę obrazami tak abstrakcyjnymi, tak oryginalnymi, że musiałam zwolnić tempo i skupić się na opisie, by na pewno niczego nie przekręcić. Przykładem niech będzie NieŚpioch, galaretowaty stworek przypominający krasnala o czarnej twarzy i tułowiu, z drewnianymi kończynami i niebieską czapeczką z wskazówkami zegara. Musiałam się nieźle natrudzić by przyzwyczaić się do konwersacji z takim osobnikiem.

Ta lektura miała swoje bardziej i mniej wciągające momenty. Często wymagała wysokiego skupienia by zrozumieć rozmowy bohaterów. Przebijał się przez nią silny klimat baśniowego odrealnienia, tutaj wyjątkowo mocny. Wiele baśni czerpie garściami z naszej rzeczywistości, ale tutaj królowała wyobraźnia. Spodziewałam się praktycznie wszystkiego. Przekroczenia wszelkich granic, udowodnienia, że nie wiem jeszcze nic o możliwościach wyobraźni.

Myślę, że warto poznać tę baśń, by spróbować czegoś nowego i poszerzyć czytelnicze horyzonty. Trzeba wychodzić ze swej strefy komfortu i raz na jakiś czas przełamać rutynę. Nie planuję w najbliższej przyszłości szukać czegoś podobnego, bo co za dużo to niezdrowo, mogłabym przedobrzyć. Cieszę się jednak, że miałam szansę odwiedzenia tego magicznego świata.

Króciutka, bardzo specyficzna książeczka o prawdziwie baśniowym klimacie. Pełna jest abstrakcji, wieloznaczności i inspirujących sentencji. Wyjątkowa. Jak dotąd nie spotkałam się z niczym podobnym.

Wyspa Kociej Mgły to dom Kotofagów. W jej sercu znajduje się Drzewo Dzikiej Krwi, które ma w sobie ukryte marzenia. Wyspę porastają Miękkie Drzewa, latem rodzące różnokolorowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Każdy chodzi na smyczy własnych powinności."

Fizycznie niepozorna, mniejszego formatu i krótsza książka, zaskoczyła mnie swoją wielowymiarowością. Ma do zaoferowania bardzo wiele, od dynamicznej akcji, przez niebanalny romans, po walkę o równość. Właśnie ukazała się druga część, a ja nie mogę się doczekać aż ją dorwę.

Aline jest oficerem wywiadu na czele jednostki, która jest oryginalna jak na miejscowe standardy. Składa się wyłącznie z kobiet w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Dziewczyny nie dają sobie w kaszę dmuchać i, choć każda z nich w jakiś sposób doświadczyła niesprawiedliwości ze względu na to, kim jest, skupione są na misji. Początkowo bałam się, że feministyczne akcenty zdominują tę historię, że kobiety będą tutaj górą, a wszyscy mężczyźnie zostaną tymi złymi. Uff, absolutnie nie. W tej powieści przewinęły się wszystkie odcienie charakterów po obydwu stronach płci. Dziewczyny przyjmują mężczyznę do swego oddziału i wychodzi to zupełnie naturalnie, nic się nie gryzie. W opowieści wciąż przebijało się przesłanie, że liczą się kompetencje i płeć nie ma tutaj żadnego znaczenia po każdej ze stron. Czytając te historię cieszyłam się, że powstała książka, która przedstawiła problem różnicy płci w tak kompleksowy sposób. Brawo! Ten element jest tutaj poprowadzony mistrzowsko.

Mamy tutaj również dwa bardzo ciekawe, angażujące romanse, z odrobiną pikantności. Bohaterów spotykają poważne kryzysy i konflikty interesów, a oni zachowują swą autentyczność. Okazują gniew, samolubność, maja momenty zwątpienia. Choć wszystko dzieje się w fantastycznym świecie, w istnienie tych ludzi wierzyłam całym sercem.

Zakończyłam tę książkę z takim głodem, że gdybym tylko miała kolejną część przy sobie, rzuciłabym się na nią od razu. Taka niepozorna, a tyle mi dała. Bardzo jestem ciekawa dalszych losów Aline. Polecam całym sercem!

"Każdy chodzi na smyczy własnych powinności."

Fizycznie niepozorna, mniejszego formatu i krótsza książka, zaskoczyła mnie swoją wielowymiarowością. Ma do zaoferowania bardzo wiele, od dynamicznej akcji, przez niebanalny romans, po walkę o równość. Właśnie ukazała się druga część, a ja nie mogę się doczekać aż ją dorwę.

Aline jest oficerem wywiadu na czele jednostki, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nie wiedziała dotąd, że można być jednocześnie tak szczęśliwą i tak nieszczęśliwą."


Kolejna część cyklu "Mistrz Gry" wciągnęła mnie w historię już od pierwszej strony. Akcja ruszyła z pompą i po chwili miałam wrażenie, że cały świat się bohaterce zwalił na głowę, teraz nie ma odwrotu, z tego już nie wyjdzie. Ale Aline znów udowodniła, że nie ma rzeczy niemożliwych.


W tej części Aline znacznie mniej panuje nad sytuacją. Nie ma jasnego celu, żadnego planu ani swojego oddziału pod ręką. Jest wyrzutkiem, uciekającym przed pragnącymi zdobyć nagrodę za jej głowę. Staje przed o wiele trudniejszymi wyzwaniami niż w poprzedniej części. Robi to inteligentnie, umie przegrywać i zupełnie nie potrafi odpuszczać. Byłam zaskoczona ile mądrych myśli zmieściło się w tej książce, więcej niż można się spodziewać po fantastyce.

Choć Aline jest nieustannie w centrum uwagi, w tle dostajemy mnóstwo informacji o wykreowanym świecie i bohaterach jedynie napomkniętych w poprzedniej części. Opisywana rzeczywistość nabiera głębi, niektórzy pokazują swe mroczne oblicza, byli sojusznicy stają sie śmiertelnymi wrogami. Aline staje się symbolem buntu, który wymyka się spod kontroli i staje się obusiecznym mieczem.

Aline to inteligentna, silna bohaterką, o której chcę czytać bez końca. W "Panu kamienia wschodu" autorka dorzuciła wiele informacji o Północy, kamieniach biegunów i Michelu, co tylko wzmogło mój apetyt. Baaardzo jestem ciekawa, co ten świat jeszcze w sobie kryje.

"Nie wiedziała dotąd, że można być jednocześnie tak szczęśliwą i tak nieszczęśliwą."


Kolejna część cyklu "Mistrz Gry" wciągnęła mnie w historię już od pierwszej strony. Akcja ruszyła z pompą i po chwili miałam wrażenie, że cały świat się bohaterce zwalił na głowę, teraz nie ma odwrotu, z tego już nie wyjdzie. Ale Aline znów udowodniła, że nie ma rzeczy niemożliwych.


W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początku niesamowicie irytowali mnie bohaterowie. Są zupełnymi przeciwieństwami i na pierwszy rzut oka w ogóle nie powinni być razem. Drobna, nieśmiała dziewczyna z konserwatywnej, katolickiej rodziny i porywczy, egoistyczny mięśniak, dla którego najważniejszy jest własny interes. Jednak przeżyli ze sobą wiele i z jakiegoś powodu uznali, że warto ten związek ratować. To znaczy Karolina uznała, bo Tomek w sumie był zbyt zajęty sobą, by o tym myśleć.

Po pewnym czasie coraz mniej przeszkadzały mi ich kłótnie i wzajemne wyrzuty. Otóż, zaczęło się dziać. Bardzo realistyczne koszmary, miejsca przepełnione grozą oraz ludzie, tajemniczy i zdecydowanie zbyt wrogo nastawieni. Zaangażowałam się w tę historię i śledziłam rozwój wydarzeń z żywym zainteresowaniem.

Tutaj chciałabym zwrócić uwagę na obraz Suwalszczyzny, jaki w tej książce został przedstawiony. Tereny baśniowe, magiczne, ale, dla porównania, bardziej odpowiadające oryginalnym wersjom baśni Braci Grimm niż ich współczesnym przeróbkom. Okolice przyciągające swą dzikością i obietnicą tajemnicy, którą rozpaczliwie chcesz poznać, choć lepiej by ci się żyło bez niej. Klimat był więc co najmniej niepokojący.

Jeśli chodzi o język, pierwsze, co rzuca się w oczy to wulgaryzmy. Na początku raziły i irytowały, ale po kilkunastu, kilkudziesięciu stronach pewna bariera w moim umyśle opadła i przeszkadzały mi one tylko, gdy pojawiały się w większej grupie. Podejrzewam, że miał być to zabieg urealniający przedstawianą historię i w tym przypadku jak najbardziej sprawdził się. Ciekawy epitet, gdy użyty dobrze, we właściwym miejscu, może skutecznie zintensyfikować emocje i pozwolić na lepsze identyfikowanie się z bohaterem. W końcu na widok zjawy kto z nas panowałby nad językiem?

Denerwował mnie miejscami szyk zdania czy dobór słów, które wydawały mi się nienaturalne, niepasujące w tym miejscu, wybijające mnie z rytmu. Z kolei innym razem musiałam się zatrzymać i przeczytać raz jeszcze zdanie sformułowane niezwykle sugestywnie, zwięźle i z idealnym doborem słów, gdzie nie odjęłabym ani nie dodała absolutnie nic.

Było więc różnie i zarazem ciekawie. Cały czas trzymałam się tylko nadziei, że oni przeżyją te swoje pełne grozy przygody cało i względnie zdrowo, bez lądowania w zakładzie psychiatrycznym.

A co się tyczy zakończenia... Tego się nie spodziewałam. Zupełnie. Zanim ja podniosłam szczękę z ziemi... Ach, czemuż ja ten prolog czytałam... Nie spodobał mi się finał, cicho liczyłam na happy end, ale z drugiej strony podziwiam szczerze, bo... w życiu się tego nie spodziewałam! Dopiero na końcu spojrzeliśmy na historię z innej strony i wszystkie kropki połączyły się w spójną całość. A mi pozostało się zastanawiać: "jak to wszystko mogło zdarzyć za moimi plecami?"

Podsumowując, takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam. Bardzo się cieszę, że Gałęziste trafiły w moje ręce.

Pełna recenzja na:
http://znalezionewsrodwielu.blogspot.com/2017/02/gaeziste-artur-urbanowicz.html

Na początku niesamowicie irytowali mnie bohaterowie. Są zupełnymi przeciwieństwami i na pierwszy rzut oka w ogóle nie powinni być razem. Drobna, nieśmiała dziewczyna z konserwatywnej, katolickiej rodziny i porywczy, egoistyczny mięśniak, dla którego najważniejszy jest własny interes. Jednak przeżyli ze sobą wiele i z jakiegoś powodu uznali, że warto ten związek ratować. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta powieść jest niesamowita. Przed sięgnięciem po nią czytałam całe mnóstwo pozytywnych opinii i naprawdę cieszę się, że ja również mogę taką napisać.

W Niezgodnej najważniejsza jest odwaga i myślę, że to dzięki temu tak świetnie trafiła do młodych odbiorców. Któż z nas nie chciałby być tak odważnym jak Tris? Niesamowicie polubiłam tę bohaterkę, całą jej osobowość i sposób myślenia, wręcz identyfikowałam się z nią (czy raczej chciałam być nią, bo do identyfikacji z czystym sumieniem jeszcze daleko).

W Niezgodnej nie ma żadnych postojów w akcji, powieść od początku do końca zaskakuje i trudno wyczuć kiedy znów coś przyspieszy bicie serca. Nie brakuje w niej wątków miłosnych, co chyba nikogo nie zdziwi. Po książce teoretycznie młodzieżowej można by spodziewać się opisu naiwnego zauroczenia. Tymczasem Tris i Tobiasa łączy silna więź bazująca na zrozumieniu i zaufaniu, które można osiągnąć jedynie w trakcie pokonywania wspólnie niebezpieczeństw i wewnętrznych lęków.

Szczerze podziwiam Nieustraszonych i jeśli musiałabym wybrać jedną z frakcji, podjęłabym taką decyzję jak Tris. Wiele razy zastanawiałam się, czy byłabym gotowa do takich poświeceń. Czy byłabym w stanie znieść, aż tyle bólu co Tris? W głębi duszy wierzę, że nawet w tak często monotonnym i nudnym życiu jak moje należy rzucać sobie kłody pod nogi ze świadomością, premedytacją, by wzmocnić swego ducha. Wow, zaszalałam z tymi przemyśleniami.

Wracając do Niezgodnej, życie Nieustraszonych jest pełne niebezpieczeństw i ciągłego ryzyka, dzięki czemu również niesamowicie piękne i prawdziwe. To w końcu w obliczu strachu, silnych emocji, poznajemy samych siebie. Ten sposób życia jest niesamowicie kuszący, a dzięki temu taka również jest powieść pani Roth. Wyraźnie podkreśla, że odwaga to nie brak strachu, ale zmierzanie się z nim raz za razem oraz panowanie nad złem, które wciąż czai się gdzieś w naszym wnętrzu.

Niezgodna to jedna wielka metafora dojrzewania, a więc drogi, którą sama właśnie pokonuję. Stanowi również prawdziwą inspirację dla tych, którym brakuje odwagi, by walczyć o szczęście. Polecam Niezgodną szczególnie młodym, a właściwie każdemu, bez względu na wiek. W końcu odwaga potrzebna jest na każdym etapie, a jej brak może nas hamować przez całe życie.

Ta powieść jest niesamowita. Przed sięgnięciem po nią czytałam całe mnóstwo pozytywnych opinii i naprawdę cieszę się, że ja również mogę taką napisać.

W Niezgodnej najważniejsza jest odwaga i myślę, że to dzięki temu tak świetnie trafiła do młodych odbiorców. Któż z nas nie chciałby być tak odważnym jak Tris? Niesamowicie polubiłam tę bohaterkę, całą jej osobowość i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po pierwszą część Trylogii Czarnego Maga sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Spodobała mi się tajemnicza okładka, ciekawy opis i grubość (510 str.). Rozmawiałam też o niej ze znajomą (również molem książkowym), która stwierdziła, że Gildia magów była dla niej zbyt nudna i ciągnęła się jak flaki z olejem. Jednak już po lekturze zupełnie nie zgadzam się z tą opinią.

Bardzo spodobał mi się świat wykreowany przez autora. Świetnie przedstawiony został kontrast pomiędzy życiem bogatych mieszkańców miast, mających dużo do powiedzenia, a życiem ubogich "bylców" mieszkających w slumsach. Szczególnie zwróciłam uwagę na szczegółowe przedstawienie zabudowań i struktury Gildii. Od razu widać, że autor starannie je przemyślał. Główna bohaterka również przypadła mi do gustu. Jest odważną, inteligentną i silną osobą, która dobrze wie, czego chce. Ostatecznie decyduje się na naukę w Gildii, ponieważ pragnie ratować ludzkie życia. Jej przyjaciel, Ceryni, też przyciągną moją uwagę. Żywi do Soney silne uczucie i jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Bardzo ciekawiły mnie opisy nauki samokontroli i posługiwania się magią. Jej tymczasowy mentor, Mistrz Rothen, sprawiał wrażenie sympatycznego, budzącego zaufanie człowieka. Od razu go polubiłam. Wreszcie, nie powinnam zapominać o Złodziejach, którzy odegrali bardzo ważną rolę w ucieczce Sonei. Spodobała mi się ich żelazna zasada: pomożemy ci, ale jeśli nas zdradzisz, karą będzie śmierć. Bardzo zdrowe, racjonalne podejście. Na taki układ po prostu musiała przystać. Powieść wciąga i skutecznie umila czas. Serdecznie polecam!

Po pierwszą część Trylogii Czarnego Maga sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Spodobała mi się tajemnicza okładka, ciekawy opis i grubość (510 str.). Rozmawiałam też o niej ze znajomą (również molem książkowym), która stwierdziła, że Gildia magów była dla niej zbyt nudna i ciągnęła się jak flaki z olejem. Jednak już po lekturze zupełnie nie zgadzam się z tą opinią.

Bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytanie tej powieści zajęło mi wyjątkowo dużo czasu, głównie ze względu na jej gabaryty ( ponad pięćset stron przy egzemplarzu o większej wysokości niż przeciętna książka). Nie przepadam za tak pokaźnymi lekturami - występuje spore prawdopodobieństwo przeciągania fabuły. W dodatku cały ten wielki szum związany ze Stephenie Meyer i Zmierzchem wciąż drażni i długo się zastanawiałam czy dać Intruzowi szansę. Po namowach siostry, która jest zauroczona tą powieścią, zdecydowałam się wreszcie po nią sięgnąć. Na szczęście (dla siostry), nie zawiodłam się.

W Intruzie pani Meyer popisała się swoim talentem do opisywania uczuć tak, by jednoczesne postoje w akcji nie nudziły. Powieść jest na wskroś przesycona emocjami. Króluje wśród nich jest miłość. Dusze to pokojowe i bardzo uczuciowe istoty, które cenią sobie troskę o swoją rodzinę, uczciwość i bezkonfliktowość. Gdy przybyli na ziemię i obrali ludzi na żywicieli, musieli poradzić sobie z ich gwałtownością i skłonnością do przemocy. Wnikając w ciało człowieka, dusza przejmowała nie tylko jego wspomnienia, ale również emocje żywiciela. Darzyła więc uczuciem ludzi, których wcześniej nawet nie znała. Ta zależność wydała mi się bardzo ciekawa, dodająca oryginalności całej powieści. Pani Meyer skupiła się na złożoności i sile miłości - potęgi, której nie należy lekceważyć.

Intruz wciągnął mnie w swój świat właściwie od pierwszych stron. Mimo ogromnej ilości stron, nie mogę zarzucić niepotrzebnego przeciągania. Nie brakuje tutaj wartkiej akcji, a przestoje są wypełnione emocjami, rozterkami i ciągłymi próbami podjęcia decyzji - lojalność wobec własnego gatunku czy wobec ludzi, których kochasz.
Szczerze polecam Intruza. Mimo, że autorka jest ta sama, nie ma on nic wspólnego ze Zmierzchem (całe szczęście). Nie żałuje ani minuty poświęconego na Intruza czasu.

Czytanie tej powieści zajęło mi wyjątkowo dużo czasu, głównie ze względu na jej gabaryty ( ponad pięćset stron przy egzemplarzu o większej wysokości niż przeciętna książka). Nie przepadam za tak pokaźnymi lekturami - występuje spore prawdopodobieństwo przeciągania fabuły. W dodatku cały ten wielki szum związany ze Stephenie Meyer i Zmierzchem wciąż drażni i długo się...

więcej Pokaż mimo to