Opinie użytkownika
To naprawdę książka przede wszystkim o pięknych odcieniach zieleni, do których produkcji używano arszeniku, i w mniejszym stopniu o pewnym okresie historycznym. Nie na odwrót, przez co na dzień dobry dostaje się solidnym wykładem z chemii, co niektórych może nieco odstraszyć - ja przygodę z chemią w zasadzie zakończyłam już naście lat temu i mnie te długie nazwy w pierwszym...
więcej Pokaż mimo to
Dla kogo, moim zdaniem, jest ten poradnik?
Chciałoby się, aby był dla każdego, ale jakoś mi się nie wydaje.
Połowa poradnika skupia się na tym, aby w ogóle zacząć pisać. Ktoś, kto pisze, kto nie ma problemu z tym, żeby coś tam próbować klepać w klawiszki, może poczuć się znudzony czytając o tym, że ma się nie bać i jak ma się nie bać i jak ma sobie przestrzeń pisarską...
Podstawowym wnioskiem jest, że Läckberg stanowi własną kategorię w szeroko pojętym kryminale skandynawskim. Można by to nazwać kryminałem parentingowym, bo odwrotna kolejność słów brzmiałaby cokolwiek podejrzanie. W „Księżniczce z lodu” było to widać tak trochę, ot jakby się gdzieś proporcja nieco zaburzyła, ale w „Niemieckim bękarcie”, gdzie czasami naprawdę długo, długo...
więcej Pokaż mimo toMocno nierówno między tekstami i coś zdecydowanie dla osób, które uniwersum już znają, bo jak się nie zna, to się można cokolwiek pogubić, zagubić i w ogóle. :)
Pokaż mimo toPierwszy raz ever było mi niedobrze jak czytałam książkę. I nie, to nie było z winy nadmiaru spożytego przy lekturze alkoholu, choć może powinnam była pić na znieczulenie. Never ever widziałam coś tak napisanego pod tezę i tak kliszowatego, a w dodatku tak przedramatyzowanego. Autorka-narrator wisi nad bohaterami jak słonko w Teletubbies albo łeb Zordona i co jakiś czas...
więcej Pokaż mimo toTą książką rozpoczęłam przygodę ze skandynawskim kryminałem. Czy może północnym, bo Islandia stricte Skandynawią nie jest, ale i tak ją zaliczamy. Nie umiem powiedzieć czemu akurat od tej książki się zaczęło. Nie ma żadnych konkretnych „bo”. Jedynym wyjaśnieniem jest: naszło mnie jak była promocja na księgarni internetowej i mogłam kupić e-book za mniej niż dyszkę, więc...
więcej Pokaż mimo to
Bigos po duńsku
Kryminał skandynawski w ostatnich latach stał się popularny i jest to faktem. Skandynawsko brzmiące nazwiska pojawiają się na półkach często, ale w moim przypadku książka Hovsgaarda była trzecią z nurtu, jaką przeczytałam, a i to przy założeniu, że Islandia to Skandynawia (nie w każdej interpretacji jest to założenie poprawne, ale tu raczej tak). Znawcą...
Tak bardzo Silverberg. Jak się przeczytało jeszcze "Prądy czasu" to nawet trudno wzdychac nad tym, że najbardziej wybijający sie z pobocznych motywów w ksążce, to uwagi o kobietach generalnie sprowadzające się li jeno do ich wyglądu i w rozwinięciu tegoz sekszenie się. I można w sumie mówić, że bohaterowie są w tym wieku, gdy serio potrzeby ciała biora górę nad potrzebami...
więcej Pokaż mimo toZ antologiami zawsze jest problem prz próbie opisania wrażeń. jak to jeszcze jest antologia jednego autora, to przynajmniej coś jest w niej stałe. Przy wielu, to w sumie każdy tekst z osobna należałoby komentować tak, aby oddać wszystkim autorom sprawiedliwość. Tu w dodatku mamy do czynienia z antologią pokonkursową, a więc nie tak, że ktoś dał temat zbioru, rozwinął go i...
więcej Pokaż mimo to
Gdzie by tu zacząć.
Świat? No jest. Jest jak najbardziej. Akcja rozgrywa się w Mieście. Miasto marki Miasto jest zawieszone w geograficznym niebycie, znaczy sa w jego okolicy jakieś lasy i Miasto ma swoje ciemne zaułki. Poza tym trudno stwierdzić o nim coś więcej.
Realia? Ano jakieś odnotowano. Ludzie tańcuja i balują, włóczą się po zmroku, dają zabijac i takie tam...
Jednym słowem, to powiedziałabym, że ta książka to czytadełko. Doskonale daje się przeczytać w jedno popołudnie bez nadwyrężania szarych komórek. W stosunku do pierwszej cześci nie wyróżnia się ani na plus, ani na minus, no może tyle, że minął już pierwszy "wow" wywołany samym pomysłem stojącym u podstaw "Dreszcza" jako serii - znaczy sie superbohaterami na każdym rogu i to...
więcej Pokaż mimo to
W zasadzie nie wiem czy jest sens pisać cokolwiek, bo o "Grze o Ferrin" w internecie napisano juz epopeję, ale w kilku słowach może jednak.
Po pierwsze, albo to jest książka o tym jak głupota jest immanentną cechą człowieka. Nie uczy się on na swoich błędach, nawet jeśli rozpamiętuje je i obiecuje poprawę, i popełnia te same błedy raz zarazem. Przy czym upatrywać takiego...
Ja wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale ta Amberu jest tak zła a zarazem tak reprezentatywna dla pewnego okresu, że nie mogę sie przestać nią zachwycać. Zwłaszcza, że kobieta na niej przedstawiona nijak nie jest podobna do tytułowej postaci - autorka zamieściła opis wystarczający, aby to stwierdzić.
Jeśli jednak przejść do fabuły, to chyba najbardziej rzuca się...
Roszminęłam się z ta książką na niemal całej linii. Może nie powinnam wybierać ksiażek na zasadzie "fajny tytuł", ale czasami sie to sprawdza. Nie w tym przypadku.
Historie "od zera do bohatera" bywaja fajne. Mają potencjał i czyta się je z zapartym tchem - co nie miało miejsca tutaj. Infantylności bohaterki chwilami nie był w stanie wybronić nawet jej wiek, a wiele lat...
Nadal nie wiem do kogo adresowana była ta książka. Sama sięgnęłam po nia na zasadzie "co rusz potykam się o te dosć charakterystyczne okładki, więc sprawdzę z czym to się je", a co za tym idzie nie zastanawiałam sie dla kogo ja napisano, a może powinnam. Są książki dla wszystkich, i takie, które kojarzą mi sie jednak z czytelnikiem młodszym. "Gildia magów" jakoś...
więcej Pokaż mimo toPamiętam, że jak potknęłam się o opis obu tomów, to strasznie mnnie zaciekawił i chyba miałam za wysokie oczekiwania, przy czym na drugim tomie przejechałam się bardziej. Nie żeby książka była zła, po prostu czegoś mi w niej brakowało. W którymś momencie chyba nie przywiązałam się do głównej bohaterki i potem jej losy jakoś mało mnie przejmowały. A w związku z tym cała...
więcej Pokaż mimo toOd soboty dumam, co ja kuźwa przeczytałam i nadal nie jestem pewna. “Prądy czasu” Roberta Silverberga wyszły drukiem za oceanem w 1969, co czyni je o rok młodszymi od “Masek czasu” i trzy lata starszymi od “Księgi czaszek” (o której jeszcze nie napisałam, acz tu dumam od niedzieli nad tym, co ja o tym myślę). Wyznaczam ramy czasowe, w naiwnej może próbie stwierdzenia, jak...
więcej Pokaż mimo toGdzie by tu zacząć? Książka trafiła w me ręce w pakiecie z BookRage i jedyne co o niej wiedziałam, to że będzie s-f, bo takie było tematyczny hasło całej paczki. Nazwisko autora powinno mi chyba mówić więcej, ale niestety tylko mam niejasne wrażenie, że gdzieś je kiedyś widziałam. Niestety nie mam pamięci do nazwisk w każdym możliwym kontekście od autorów przez naukowców po...
więcej Pokaż mimo to
W trzech słowach: K-pax tylko inaczej
Słowa nie do końca sprawiedliwe, bo „Maski czasu” (1968) mają więcej lat niż „K-pax” (1995), ale to drugie poznałam pierwsze – w dodatku film nie książkę – więc skojarzenie biegnie w tę stronę. Za tylko inaczej kryje się miedzy innymi fakt, że nieznajomy – tak go sobie określę – nie twierdzi, że przybył z innej planety, a z...
Nim się w "Ekspedycję..." wgryzłam, to zerknęłam co tam o niej pisze się na Lubimy Czytać, ot żeby wiedzieć czy mam się szykować na coś bardziej w stylu "Miasta skazanego" czy może "Południe, XII wiek". Wyszło, że w sumie będzie jeszcze inaczej i w istocie było.
"Ekspedycja..." to w sumie tytuł trzeciego z trzech opowiadań zawartych w książce. Wszystkie powiązane są ze...