Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Kiedyś powiedział ktoś: "Naruto" , a ja westchnęłam: "Tylko nie to... ". Dziś, ktoś powie: "Natuto", a ja zapiszczę: "Kocham!".
Do tego tytułu podchodziłam z dystansem. Dlaczego? Może dlatego, że fandom mnie zraził. W każdym razie zdecydowałam się na "sprawdzenie" tej opowieści.
Naruto to chłopiec, który pragnie zostać jednym z największych wojowników. Ale by spełnić swoje marzenia musi ukończyć szkołę ninjutsu.
W historii roi się od zabawnych sytuacji. Sami bohaterowie są dość zabawni i ciekawi.
Przy czytaniu "Naruto" nie mogłam oderwać się od akcji. Walki, śmiech i momenty zadumy- to to za co polubiłam tą mangę. Polecam!

Kiedyś powiedział ktoś: "Naruto" , a ja westchnęłam: "Tylko nie to... ". Dziś, ktoś powie: "Natuto", a ja zapiszczę: "Kocham!".
Do tego tytułu podchodziłam z dystansem. Dlaczego? Może dlatego, że fandom mnie zraził. W każdym razie zdecydowałam się na "sprawdzenie" tej opowieści.
Naruto to chłopiec, który pragnie zostać jednym z największych wojowników. Ale by spełnić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kupiłam "Bleach" ot tak. Anime nie oglądałam, ale pomyślałam, że skoro to jeden z tych popularnych tasiemców, może być ciekawe. Więc, można powiedzieć, że brałam w ciemno.
Gdy zabrałam się za ten tomik, zobaczyłam kolesia, który bije i wyzywa innych, myśląc , że jest fajny, bo widzi duchy. Po kilku minutach czytania odłożyłam, go z powrotem na półkę. Leżał tam około miesiąca- tyle czasu potrzebowałam, by dać mu drugą szansę. Jakoś przebrnęłam, przez tą scenę wyzwisk, bitew ..., a wtedy odkryłam kolejną dziwność. Dlaczego jego ojciec go bije przy pierwszej lepszej okazji? Nie wiem jak reszta czytelników, ale ja, nie wyobrażam sobie tego, że ktoś ledwo zdąży wejść do domu i od razu, atak znienacka, butem w twarz... ? Ale da się przyzwyczaić do takich zachowań... ja się bynajmniej jakoś przyzwyczaiłam. A pod koniec nawet zaczęło mnie ciekawić.
Fabułę można rozwinąć w różne strony, dlatego "Bleach" ma duże pole do popisu. I to właśnie skłania mnie do kupna drugiego tomu. Uparcie wieżę,że drugi tom będzie lepszy, że ten tytuł ma w sobie to "coś" , co jeszcze podbije moje serce.

Kupiłam "Bleach" ot tak. Anime nie oglądałam, ale pomyślałam, że skoro to jeden z tych popularnych tasiemców, może być ciekawe. Więc, można powiedzieć, że brałam w ciemno.
Gdy zabrałam się za ten tomik, zobaczyłam kolesia, który bije i wyzywa innych, myśląc , że jest fajny, bo widzi duchy. Po kilku minutach czytania odłożyłam, go z powrotem na półkę. Leżał tam około...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Dragon Ball" to jedna z tych serii, przy których mało się nie popłakałam. Nie jest z rodzaju tych wzruszających, ani tych smutnych. Ja przypisuję go do tych zabawnych, a raczej żartobliwych.
Chłopiec z małpim ogonkiem o niezwykłej sile rusza z przypadkowo spotkaną dziewczynką odnaleźć smocze kule i przy okazji uczy się (w pewnym sensie) życia. Po drodze spotyka gadające zwierzaki, magiczne pigułki i zboczone postacie. Rozumiecie fabułę? Mam nadzieję, że tak. Wiec dalej...
Natłok żartobliwych scen i dziwnych zachowań (nie tylko głównego bohatera) trzymał mnie przy książce. Choć po pierwszych stronach stwierdziłam, że : "Przecież to dla dzieci!" , potem szybko zmieniłam zdanie. To nie jest przeznaczone dla dzieci ,to dla nastolatków z dość ... hm ... ciekawym... humorem. Choć fabuła wygląda zaskakująco prosto,a świat stworzony przez autora, przypomina ten nielogiczny obraz z bajek z dzieciństwa, to jedanak zabawa jest największym atutem tej serii.
I zanim ktoś zacznie mówić,że też czytał i wcale mu się nie podobało,dodam, że tytuł "Dragon Ball" nie jest dla wszystkich. Dlaczego tak twierdzę? Ponieważ jedna z moich koleżanek,która też posiada ten tomik (a nawet trzy),ma inną opinię niż ja. Twierdzi, że ją to nie śmieszy... Więc piszę na koniec - "Dragon Ball", to zabawna seria, jednak nie polecam jej każdemu. A teraz, przepraszam, zabieram się za drugi tom.

"Dragon Ball" to jedna z tych serii, przy których mało się nie popłakałam. Nie jest z rodzaju tych wzruszających, ani tych smutnych. Ja przypisuję go do tych zabawnych, a raczej żartobliwych.
Chłopiec z małpim ogonkiem o niezwykłej sile rusza z przypadkowo spotkaną dziewczynką odnaleźć smocze kule i przy okazji uczy się (w pewnym sensie) życia. Po drodze spotyka gadające...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Istnieją różne nieskończoności", "Ból żąda, by go czuć"- przedstawiam cytaty z "Gwiazd naszych wina", których nauczyłam się na pamięć, nawet nie próbując się ich nauczyć. Ja "po prostu czytałam",ale czy "Gwiazd naszych wina" można "po prostu czytać"? Jest to książka, która daje dużo do myślenia. Porusza nie tylko temat raka, ale też życia i śmierci. Nauczyłam się tych formułek nie dlatego, że często się powtarzały, ale dlatego, że długo nad nimi rozmyślałam.
Nim wzięłam się za czytanie tej opowieści myślałam, że będzie to kolejny romans, jakich na tym świecie jest wiele, tylko tym razem w tle raka i groźby śmieci, których też nie brakuje. Jednak "Gwiazd naszych wina" wyróżnia się i wprost woła: "Musisz mnie przeczytać".
Pod koniec łzy jakoś same spływały po policzkach i nawet największe starania nie dały rade tego zatrzymać.

"Istnieją różne nieskończoności", "Ból żąda, by go czuć"- przedstawiam cytaty z "Gwiazd naszych wina", których nauczyłam się na pamięć, nawet nie próbując się ich nauczyć. Ja "po prostu czytałam",ale czy "Gwiazd naszych wina" można "po prostu czytać"? Jest to książka, która daje dużo do myślenia. Porusza nie tylko temat raka, ale też życia i śmierci. Nauczyłam się tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak i w poprzednim tomie,tak i w tym, pierwszy rozdział był niesamowicie nudny. Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy nie uznać to za "coś typowego" dla "Kuroshitsuji". Gdy tylko przebrnęłam przez męczarnie pierwszych stron, dalej jak zwykle wciągało- jeszcze bardziej od pierwszego. Momenty śmiechu, zaskoczenia i ta zagadka z "Kubą Rozpruwaczem". Im więcej miałam przerzuconych stron,tym bardziej wciągało. A dzięki słowom kończącym tomik :"YES, MY LORD." mało nie wybuchnęłam z dziwnej energii, jaką ściągnęła na mnie ta historia. W każdym razie po tym tomiku zmieniłam swój dialog (z samym sobą) i zamiast powtarzać w kółko nazwy rozdziałów z pierwszej części tym razem wyśpiewywałam : "Mój Sebastian ma tyle na głowie!, Mój Sebastian wkracza do akcji!, Mój Sebastian jest taki kapryśny!, Mój Sebastian jest godzien pochwały !, Mój Sebastian i nieoczekiwane spotkanie!". I nawet przestało to już dziwić Sebastianów wokół mnie. Może się przyzwyczaili po pierwszy tomie, a może po prostu uznali mnie za wariatkę. A kto ich tam wie! W każdym razie będą musieli przeboleć ze mną jeszcze te 16 tomów i oby więcej.

Jak i w poprzednim tomie,tak i w tym, pierwszy rozdział był niesamowicie nudny. Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy nie uznać to za "coś typowego" dla "Kuroshitsuji". Gdy tylko przebrnęłam przez męczarnie pierwszych stron, dalej jak zwykle wciągało- jeszcze bardziej od pierwszego. Momenty śmiechu, zaskoczenia i ta zagadka z "Kubą Rozpruwaczem". Im więcej miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przyznam się,że "Kuroshisuji" kupowałam w ciemno. Dużo słyszałam o tym tytule. Wiedziałam, że jest tam kamerdyner i jakiś chłopak . Tak właśnie kojarzyłam "Kuroshitsuji". Motyw z kamerdynerem wydawał się dość nudny. Bo jak wygląda życie kamerdynera? Czy to nie ten co służy? Ale jako, że pierwszy raz spotkałam się z jakąś historią z "Kamerdynerem i jakimś chłopcem" w roli głównej, pomyślałam, że warto dać temu szansę. Pierwszy rozdział był...
Naprawdę nudny- nic dodać nic ująć. Był sobie kamerdyner, zgraja niezdar, które miały pomagać, ale coś im nie wyszło( tak wszyło,że kamerdyner musiał się nimi opiekować- jakby miał mało do roboty) i Ciel,czyli chłopiec, który jest głową rodziny(chociaż rodziny nie ma). Następnego dnia zrobiłam sobie herbatę i otworzyłam drugi rozdział. WoW- ta manga jest naprawdę super- pomyślałam. Od tego momentu codziennie rozpoczynałam nowy rozdział z szklanką herbaty uważając ją za eliksir na wzrastający szacunek do tej historii. I tak jakoś się stało, że dodałam Sebastiana do moich ukochanych "książąt". Po skończeniu tomiku chodziłam po domu, szkole, mieście głosząc formułkę - "Mój Sebastian ma talent!, Mój Sebastian potrafi wszystko!, Mój Sebastian jest najsilniejszy!, Mój Sebastian to zło wcielone!" i nie zwracałam uwagi na wzrok wszystkich Sebastianów na około mnie. Manga mnie uwiodła i z pewnością kupię kolejne tomy mimo porażki pierwszego rozdziału.

Przyznam się,że "Kuroshisuji" kupowałam w ciemno. Dużo słyszałam o tym tytule. Wiedziałam, że jest tam kamerdyner i jakiś chłopak . Tak właśnie kojarzyłam "Kuroshitsuji". Motyw z kamerdynerem wydawał się dość nudny. Bo jak wygląda życie kamerdynera? Czy to nie ten co służy? Ale jako, że pierwszy raz spotkałam się z jakąś historią z "Kamerdynerem i jakimś chłopcem" w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zanim wzięłam się za czytanie ,"Hideout" wyobrażałam sobie jako opowieść pełną krzyków bólu, krwi, nienawiści i gonitwy między śmiercią. Wiedziałam też o czym jest opowieść i jak (mniej więcej) prezentuje się manga. Skąd? W 51 numerze "Otaku" natknęłam się opinię "Hideout". Niedługo po jej przeczytaniu zamówiłam ten tytuł-tak właśnie wpadł w moje ręce.
Manga opowiada (jak już z pierwszych stron można wywnioskować) o małżeństwie, które wybrało się na wakacje. Celem ich podróży była wyspa, na której kiedyś toczyły się walki żołnierzy, z czego kilkadziesiąt tysięcy zginęło i wciąż można było trafić na szczątki zabitych. W czasie,w którym toczy się akacja mangi,na wyspie stoi rajski kurort. Po co przyjechali na taką wyspę? By wypocząć? Brzmi całkiem normalnie, tylko mottem głównego bohatera jest "Zacząć od nowa". Wciąż brzmi całkiem ok? A co jeśli, on łapie za broń i celuje w nią , krzycząc "zacząć od nowa"? Ale akcja tej opowieści nie kończy się na pałającym do siebie nienawiścią małżeństwie. Sięga znacznie dalej,aż w najciemniejsze zaułki jaskini.
"Hideout" jest pięknie narysowane. A szybka akcja staje się bardziej dramatyczna dzięki przecinającym obraz (jak noże) białym kreską. I nie martwcie się,przecięcia są tak delikatne, że nie przeszkadzają w czytaniu mangi.Potwory, czy raczej przeciwnicy , są pokazani w historii tak, że gdy pożyczyłam mojej koleżance "Hideout" narzekała na brak snu ze strachu spowodowanym wyglądem jednego z bohaterów mangi. Zdradzę też,że historia jest nam przerywana wspomnieniami, które wyjaśniają jak rodzina się tu znalazła i dlaczego główny bohater za wszelką cenę chce "zacząć od nowa".
Opowieść jest wciągająca i przebrnęłam przez nią jednym tchem. W dodatku zakończenie wprawiło mnie w nagłe osłupienie i zmusiło mnie do chwili zastanowienia się. Właśnie ta końcówka dołożyła do i tak już napiętego klimatu jeszcze więcej grozy.

Zanim wzięłam się za czytanie ,"Hideout" wyobrażałam sobie jako opowieść pełną krzyków bólu, krwi, nienawiści i gonitwy między śmiercią. Wiedziałam też o czym jest opowieść i jak (mniej więcej) prezentuje się manga. Skąd? W 51 numerze "Otaku" natknęłam się opinię "Hideout". Niedługo po jej przeczytaniu zamówiłam ten tytuł-tak właśnie wpadł w moje ręce.
Manga opowiada (jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Długo czekałam na SAO. Od momentu, gdy Kotori ogłosiło, że ta Light Novel ukarze się na rynku, wchodziłam na stronę wydawnictwa niemal codziennie i sprawdzałam, czy nie ma jakiś zmian dotyczących tej książki. Nie jestem jednym z tych wielkich fanów Sword Art Online, których jest w miarę dużo na tym świecie. Jestem tym człowiekiem, który z nudów wyszukał tą Light Novel na internecie i grzecznie sobie czytał. Lecz pewnego dnia materiał z internetu znikł. I pojawił się napis w stylu: "wydawnictwo Kotori ogłosiło licencję na Light Novel "Sword Art Online", więc fanowskie tłumaczenie zostało skasowane.". Nie wiedziałam wtedy czy płakać, czy się cieszyć. Płakać- bo opowieść została mi przerwana w połowie. Cieszyć się- bo będę miała to na swojej półce. W każdym razie musiałam czekać, żeby dokończyć czytanie.
Gdy wreszcie książka wpadła w moje ręce zwróciłam uwagę na sposób wydania- spodobał mi się. Bez obwoluty, z pierwszymi kolorowymi stronami przedstawiającymi ciekawsze sytuacje z opowieści. Cała historia była przerwana kilkoma czarno-białymi obrazkami,co uprzyjemniało czytanie.
Jeśli chodzi o fabułę to już w pierwszych rozdziałach zbacza z toru i zmienia się w romans. Ciekawy romans, przewijający się przez sceny walk i przemyśleń bohaterów. Jednak początkowo nie tego spodziewałam się po opisie, ale czytając Light Novel byłam na to przygotowana, ponieważ wcześniej oglądałam anime. I obawiałam się, że tak jak i tam, gdzie poziom obniżał się równie z ilością obejrzanych odcinków, to i tu ,im więcej będę przerzucać kartki tym będzie gorzej. Ale nie jest źle- nie ma tam tych scen, które najbardziej przyczyniły się do upadku anime. Przed podejściem do tej książki zastanawiałam się też, czy autor będzie w stanie rozśmieszyć mnie w prozie. Udało się, śmiałam się i widziałam wszystko jak na filmie. I choć wiem, że SAO , już zawsze pozostanie SAO, czyli czymś co zapowiadało się ciekawie i straciło swój poziom, muszę stwierdzić, że przyjemnie się czytało, a zakończenie doprowadziło mnie do stanu, w którym nie mogłam wziąć się za inne książki. Z pewnością kupię kolejny tomik.

Długo czekałam na SAO. Od momentu, gdy Kotori ogłosiło, że ta Light Novel ukarze się na rynku, wchodziłam na stronę wydawnictwa niemal codziennie i sprawdzałam, czy nie ma jakiś zmian dotyczących tej książki. Nie jestem jednym z tych wielkich fanów Sword Art Online, których jest w miarę dużo na tym świecie. Jestem tym człowiekiem, który z nudów wyszukał tą Light Novel na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Książę Piekieł: Devils and Realist 2 Madoka Takadono, Utako Yukihiro
Ocena 7,5
Książę Piekieł... Madoka Takadono, Ut...

Na półkach: , ,

Przed podejściem do drugiego tomu zdarzyło mi się włączyć anime tego tytułu. "Róż, róż- wszędzie widzę róż!"- to właśnie sobie pomyślałam oglądając je. Wszystko było przesłodzone, a humor i zagadka- czyli to za co lubię tą mangę,zginęły gdzieś za różem bijącym od tej serii. Przebrnęłam przez pierwszy odcinek na wpół śpiąc i odłożyłam to. Stwierdziłam wtedy,że wolę zostać przy mandze. Gdy przyszedł drugi tomik szybko go otworzyłam. I jak na złość pierwsze strony różowe. Z nadzieją,że to nie zepsuje historii wzięłam się za czytanie.
Tym razem też nie zabrakło humoru i tajemnicy, ale były momenty, gdy wiało od tego shounen ai . Nawet moja koleżanka, której pożyczyłam tą książkę, stwierdziła "gejoza", ale i tak nie odmówiła dalszej przygody z tą serią. Jednak gdy historia zjeżdża bardziej na shounen ai, dochodzi do momentów, gdy serce wznosi się ku górze. W żaden sposób te elementy nie obniżyły poziomu historii. Pojawiają się nowi bohaterzy i nowe zabawne sytuacje, a tajemnica trzyma w dziwnym napięciu i zmusza do przerzucania kartek. Tylko błagam - ostatnia strona. Zakończenie potwornie zmuszało do kupna kolejnej części.

Przed podejściem do drugiego tomu zdarzyło mi się włączyć anime tego tytułu. "Róż, róż- wszędzie widzę róż!"- to właśnie sobie pomyślałam oglądając je. Wszystko było przesłodzone, a humor i zagadka- czyli to za co lubię tą mangę,zginęły gdzieś za różem bijącym od tej serii. Przebrnęłam przez pierwszy odcinek na wpół śpiąc i odłożyłam to. Stwierdziłam wtedy,że wolę zostać...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Książę Piekieł: Devils and Realist 1 Madoka Takadono, Utako Yukihiro
Ocena 7,3
Książę Piekieł... Madoka Takadono, Ut...

Na półkach: , ,

Sięgnęłam po "Księcia Piekieł" ze względu na okładkę. Śliczny chłopiec trzymający tajemniczy wisiorek ze znakiem ,który zwykle kojarzy się z ciemnymi mocami i w częściach zakryty przez czarne kwiaty (w mojej wyobraźni one rosły pochłaniając go). Do tego magnetyzujące spojrzenie... To właśnie to co zachęciło mnie do czytania. Kreska jest śliczna. Panowie ładnie ubrani. No właśnie ... panowie. Denerwowało mnie to! Choćby i dlatego,że nie mogłam rozróżnić, płci, a najbardziej u postaci, która pojawiła się na końcu. Odnosząc się do fabuły- interesująca. Król Salomon, Książę Piekieł, wybieranie, walka o tron. Ciekawe połączenie. Dodatkowo wszystko utrzymane w niesamowitym humorze, a główny bohater śmieszy jeszcze bardziej niż sytuacje w których zostaje postawiony. Dla samej zabawy kupiłam kolejny tomik!

Sięgnęłam po "Księcia Piekieł" ze względu na okładkę. Śliczny chłopiec trzymający tajemniczy wisiorek ze znakiem ,który zwykle kojarzy się z ciemnymi mocami i w częściach zakryty przez czarne kwiaty (w mojej wyobraźni one rosły pochłaniając go). Do tego magnetyzujące spojrzenie... To właśnie to co zachęciło mnie do czytania. Kreska jest śliczna. Panowie ładnie ubrani. No...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zaczęło się od anime o tytule "Mirai Nikki". Koleżanka porównywała to do "Death Note",ale ciut gorsze. Jak dla mnie było o wiele gorsze, ale nie wnikam w czyjeś gusta. Bądź,co bądź spodobała mi się ta seria i przez pewien czas sama trzymałam to na drugim miejscu jako ulubione anime ( bo innego lepszego nie wyszukałam). Może dlatego,że końcówka była urzekająca i sam pomysł ciekawy? Zaraz po zakończeniu tej serii zatonęłam w marzeniach, jak to fajnie byłoby mieć takie "Mirai Nikki" na półce. I przyszedł taki dzień,że gdy weszłam na stronę Waneko, mało nie skakałam z radości. Ogłoszono,że manga zostanie wydana w Polsce. Automatyczny sms do koleżanek "Waneko wyda Mirai Nikki!".
I gdy wreszcie tomik znalazł się w moich rękach ziewnęłam z zachwytu. Naprawdę ziewnęłam. A zrobiłam tak, ponieważ od środka wiała nuda. Wiedziałam co się stanie i jak potoczy się akcja. Mogłoby być fajnie, gdyby tylko dało się wymazać z głowy anime. Polecam, ale tym co nie znają wersji animowanej.

Zaczęło się od anime o tytule "Mirai Nikki". Koleżanka porównywała to do "Death Note",ale ciut gorsze. Jak dla mnie było o wiele gorsze, ale nie wnikam w czyjeś gusta. Bądź,co bądź spodobała mi się ta seria i przez pewien czas sama trzymałam to na drugim miejscu jako ulubione anime ( bo innego lepszego nie wyszukałam). Może dlatego,że końcówka była urzekająca i sam pomysł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedyś (w wakacje) obejrzałam pewne anime. Jego nazwa brzmi "Kaichou wa maid-sama". To znaczy... zaczęłam oglądać. Mówię zaczęłam, bo nie przypadło mi do gustu i odłożyłam. W następnej kolejności napisałam do koleżanki: ""Kaichou wa maid-sama" jest głupie!". Natychmiast pożałowałam tych słów, bo spotkałam się z wyzwiskami pod moim adresem. Minął miesiąc. Stwierdziłam,że jeszcze raz spróbuję podejść do tej serii. I tym razem, ku mojemu zdziwieniu, bardzo mi się spodobała. Ba, mało nie popłakałam się ze śmiechu, a Usui stał się moim kolejnym "księciem". Doszło nawet do tego,że kłóciłam się z tą koleżanką o to, która z nas bardziej go wielbi XD. Więc przyszedł czas, gdy wydano "Służącą przewodniczącą". Obwoluta bardzo mi się nie podobała. Te kolory, to rozmieszczenie. Nie przypadło mi do gustu. Jednak kupiłam tomik ze względu na sentyment do serii. Otworzyłam pierwszą stronę i... "O luju, jakie zamieszanie!". Na jednej stronie było tyle scen, tyle tekstu... Pierwszy raz w życiu widziałam tyle tego upchnięte na jednej stronie mangi. Fakt faktem,że bawi, bo to wciąż "Kaichou..." , ale ten zamęt...

Kiedyś (w wakacje) obejrzałam pewne anime. Jego nazwa brzmi "Kaichou wa maid-sama". To znaczy... zaczęłam oglądać. Mówię zaczęłam, bo nie przypadło mi do gustu i odłożyłam. W następnej kolejności napisałam do koleżanki: ""Kaichou wa maid-sama" jest głupie!". Natychmiast pożałowałam tych słów, bo spotkałam się z wyzwiskami pod moim adresem. Minął miesiąc. Stwierdziłam,że...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przekleństwo siedemnastej wiosny tom 2 Fuyumi Ono, Kotetsuko Yamamoto
Ocena 7,3
Przekleństwo s... Fuyumi Ono, Kotetsu...

Na półkach: , ,

W porównaniu z poprzednim tomikiem ten był o wiele lepszy. Wszystko zaczynało nabierać sensu. Z każdą przewróconą kartką tłumaczyły się kolejne zjawiska i niezrozumiałości z pierwszego tomu. Jak i poprzedni ten również wprawiał w tajemniczy nastrój, jednak nie zgadzam cię co do gatunku: horror. Nawet odrobinę mnie nie przestraszyło. Kończąc tą książkę rozczarowałam się. I tylko i wyłącznie z tego powodu, że to koniec.

W porównaniu z poprzednim tomikiem ten był o wiele lepszy. Wszystko zaczynało nabierać sensu. Z każdą przewróconą kartką tłumaczyły się kolejne zjawiska i niezrozumiałości z pierwszego tomu. Jak i poprzedni ten również wprawiał w tajemniczy nastrój, jednak nie zgadzam cię co do gatunku: horror. Nawet odrobinę mnie nie przestraszyło. Kończąc tą książkę rozczarowałam się. I...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przekleństwo siedemnastej wiosny tom 1 Fuyumi Ono, Kotetsuko Yamamoto
Ocena 7,0
Przekleństwo s... Fuyumi Ono, Kotetsu...

Na półkach: , ,

Tytuł "Przekleństwo siedemnastej wiosny" zobaczyłam na stronie jednej z sklepów z książkami i automatycznie mój umysł powiedział "ciekawe" i rozkazał wejść właśnie w tą zakładkę. Opis pozostawiał wiele do myślenia, a po głowie krążyły mi różnie rozwinięcia tej fabuły. Nie zaprzestałam na domysłach, przyrzekłam sobie,że przeczytam tą książkę.
Otwierając ją zwróciłam uwagę na kreskę. Wszystko wydawało się być idealnie czyste i przejrzyste.Według mnie nie pasowało to do gatunku mangi: Horror,Dramat,Tajemnice. Ale uznałam,że może to jakaś sztuczka, polegająca na nagłym zaskoczeniu.
Akcja rozkręcała się bardzo wolno, przyznam się, że ziewałam. Jednak,gdy już się rozwinęła,byłam pod niemałym wrażeniem. Nie było tam krwi, nie było potworów, strasznych pomieszczeń. Panowała spokojna aura z zagadką w tle. Pojawiały się kolejne tajemnicze sprawy. Dopiero pod koniec dostałam wyjaśnienie, które prawie nic nie wyjaśniało. Ono jedynie otwierało przejście do rozwiązania tajemnicy "Przekleństwa siedemnastej wiosny". Gdyby nie ta końcówka, nie sięgnęłabym po kolejny tom. Jednak zostałam zmuszona przez to samo słowo "ciekawe" i zabrałam się za czytanie.

Tytuł "Przekleństwo siedemnastej wiosny" zobaczyłam na stronie jednej z sklepów z książkami i automatycznie mój umysł powiedział "ciekawe" i rozkazał wejść właśnie w tą zakładkę. Opis pozostawiał wiele do myślenia, a po głowie krążyły mi różnie rozwinięcia tej fabuły. Nie zaprzestałam na domysłach, przyrzekłam sobie,że przeczytam tą książkę.
Otwierając ją zwróciłam uwagę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Oczywiście, była sobie ona i był on. Potem przyszedł kolejny on i zaczęło się komplikować. Czytając ten tomik przewidziałam coś co było proste do przewidzenia,a konkretnie kiedy pojawiał się Kou: zawsze gdy Touma jest z Futabą. A tak po za tym, to polubiłam tego chłopaka. Rozkręca się, czy raczej pojawia się kolejna przeszkoda do szczęścia i pytam się :DLACZEGO?! T^T

Oczywiście, była sobie ona i był on. Potem przyszedł kolejny on i zaczęło się komplikować. Czytając ten tomik przewidziałam coś co było proste do przewidzenia,a konkretnie kiedy pojawiał się Kou: zawsze gdy Touma jest z Futabą. A tak po za tym, to polubiłam tego chłopaka. Rozkręca się, czy raczej pojawia się kolejna przeszkoda do szczęścia i pytam się :DLACZEGO?! T^T

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Obwoluta- tylna strona. Ajć ! Coście zrobili z Kou! Do teraz nie mogę tego przeżyć- to okropne! Historia to coś cudnego i coraz bardziej się rozwija, ale ta okładka. Nie... to zbyt strasznie by było prawdziwe. Jeśli mam się skupić na fabule to podskoków serca i uśmiechów, było jeszcze więcej. Ale błagam -taka końcówka... Myślałam, że zginę z czekania na kolejny tomik.

Obwoluta- tylna strona. Ajć ! Coście zrobili z Kou! Do teraz nie mogę tego przeżyć- to okropne! Historia to coś cudnego i coraz bardziej się rozwija, ale ta okładka. Nie... to zbyt strasznie by było prawdziwe. Jeśli mam się skupić na fabule to podskoków serca i uśmiechów, było jeszcze więcej. Ale błagam -taka końcówka... Myślałam, że zginę z czekania na kolejny tomik.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Hahaha... Oh,jakie to kawai!... Haha" - tak właśnie wyglądało czytanie tej mangi. Ale może zacznę od początku. Zaraz po pierwszym tomiku złapałam szybko za drugi. Kou na obwolucie- musi być ciekawie! Otwieram książkę- jak zwykle urocza kreska Io Sakisaki. I tak z każdą stroną tej mangi jeszcze bardziej wczuwałam się w akcję śmiejąc się, smucąc się i kochając jak bohaterowie. Ten tom był lepszy od poprzedniego! Istnieje też możliwość,że oceniam trochę łagodnie, ale "Ścieżki Młodości" to pierwsza seria shoujo jaką miałam okazję czytać i jestem przekonana, że nie ostatnia.

"Hahaha... Oh,jakie to kawai!... Haha" - tak właśnie wyglądało czytanie tej mangi. Ale może zacznę od początku. Zaraz po pierwszym tomiku złapałam szybko za drugi. Kou na obwolucie- musi być ciekawie! Otwieram książkę- jak zwykle urocza kreska Io Sakisaki. I tak z każdą stroną tej mangi jeszcze bardziej wczuwałam się w akcję śmiejąc się, smucąc się i kochając jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Już sam opis zachęcił mnie do lektury. Miłość z przeszłości i tajemniczy chłopak. Zapowiadał się romans z ciekawą zagadką.Prezentowało się interesująco.Jako,że to pierwsze takie połączenie, które wpadło mi w oko od razu zamówiłam pierwsze trzy tomy, a gdy rozpakowywałam paczkę mało nie piszczałam ze szczęścia. Gdy przyszło mi czytać tę książkę bohaterka wydała mi się dziwnie bliska, a jej historia bardziej urocza niż zagadkowa. Spodziewałam się więcej tajemniczości, jednak i to co dostałam przypadło mi do gustu. Choć problemy z zadufanymi w sobie koleżankami Futaby (których charaktery sprawiały,według mnie,wrażenie dziwnie sztucznych, czy też wyolbrzymionych) mnie nie interesowały to za każdym razem gdy pojawiał się Kou, czułam się tak samo jak główna bohaterka. Niewinne przemyślenia Futaby wprawiały mnie raz w śmiech, a raz w zadumę. Powiecie,że to kolejna z tysięcy opowieść o zdobywaniu przyjaźni i miłości. Tak. To prawda. Ale jeśli, ktoś szuka czegoś, dzięki czemu jego serce wzniesie się ku górze, a na twarzy pojawi się uśmiech to dobrze trafił. "Ao haru ride", czy jak kto woli "Ścieżki Młodości" to romans sam w sobie z nutą słodkości i dobrej zabawy. Polecam każdemu, kto szuka czegoś lekkiego i przyjemnego. Na koniec, dlaczego dałam dziewięć gwiazdek? Ponieważ, kolejne tomy były jeszcze lepsze.

Już sam opis zachęcił mnie do lektury. Miłość z przeszłości i tajemniczy chłopak. Zapowiadał się romans z ciekawą zagadką.Prezentowało się interesująco.Jako,że to pierwsze takie połączenie, które wpadło mi w oko od razu zamówiłam pierwsze trzy tomy, a gdy rozpakowywałam paczkę mało nie piszczałam ze szczęścia. Gdy przyszło mi czytać tę książkę bohaterka wydała mi się...

więcej Pokaż mimo to