-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2021-02
Książka wymęczona. Czytałem ją dobrych kilka miesięcy, bo zwyczajnie nie miałem nadmiernej ochoty wracać. Z przykrością stwierdziłem, że seria zaczyna nieco kuleć. Powód? Moim zdaniem jest to kwestią rozbuchania proporcji. I to na dwójnasób. Po pierwsze, dwa początkowe tomy wydano w formie opowiadań. Miały one zwięzłą, fajną konstrukcję i nadawały światu odpowiednich sznytów. Potem pojawiły się powieści, rozdmuchane niebywale, momentami przydługie i przynudzające, ale najwyraźniej tego oczekiwała część czytelników. Po drugie, Robert Wegner z fajnych, krótkich tekstów o ciekawych postaciach zrobił molocha, do którego nawrzucał imperia, prastarych bogów, inne światy, w których istniały kiedyś imperia i prastarzy bogowie, i nagle zrobiło się to potwornie ciężkostrawne. Fajny "przewracać kartek" przyprawiający akcją o żwawsze bicie serca zamienił się w politycznie rozwleczoną telenowelę z nadmierną liczbą postaci, bogami, których nie idzie spamiętać i dość ślamazarną fabułą. Nie powiem, że ta seria tonie, ale w moim przekonaniu buty już są pełne wody.
Książka wymęczona. Czytałem ją dobrych kilka miesięcy, bo zwyczajnie nie miałem nadmiernej ochoty wracać. Z przykrością stwierdziłem, że seria zaczyna nieco kuleć. Powód? Moim zdaniem jest to kwestią rozbuchania proporcji. I to na dwójnasób. Po pierwsze, dwa początkowe tomy wydano w formie opowiadań. Miały one zwięzłą, fajną konstrukcję i nadawały światu odpowiednich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-03
2014-06-15
To prawdopodobnie pierwsza książka Kinga, którą przeczytałem w całości i stwierdzam, że autor o wiele lepiej poradził sobie ze współczesną fikcją niż z horrorami. Najmocniejszym punktem są bez wątpienia postaci - żywe, autentyczne, z krwi i kości. Postaci, jakie możemy każdego dnia napotkać na naszej drodze. King jest niezwykłym obserwatorem rzeczywistości i należy oddać mu, że na karty powieści przenosi owe obserwacje bez pudła. Konstrukcja fabuły przywodzi na myśl filmy Hitchcoka, gdzie zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem jest już tylko ciekawiej. Dawno już nie odczuwałem tak silnych emocji - szczególnie negatywnych - w stosunku do bohaterów z kart powieści. King manipuluje uczuciami po mistrzowsku. Gdyby się zastanowić, to powieść ma bardzo niewiele słabych punktów - ot, może tylko kilka małych dłużyzn, może rozwiązanie akcji nie jest takie, jakie można by sobie wymarzyć - a na koniec zostawia po sobie bardzo silne wrażenie. Rzecz bardzo godna polecenia.
To prawdopodobnie pierwsza książka Kinga, którą przeczytałem w całości i stwierdzam, że autor o wiele lepiej poradził sobie ze współczesną fikcją niż z horrorami. Najmocniejszym punktem są bez wątpienia postaci - żywe, autentyczne, z krwi i kości. Postaci, jakie możemy każdego dnia napotkać na naszej drodze. King jest niezwykłym obserwatorem rzeczywistości i należy oddać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-19
Długo się zabierałem do tej książki, bo nie przepadam za polskimi autorami sf, ale ostatecznie zbiorek zdjąłem z półki i przeczytałem. W ogólnym rozrachunku wypadł on dość przeciętnie. Typowo dla autorów ze średniej półki niezłe koncepcyjnie opowiadania przeplatają się ze słabiutkimi. Tą książką Kosik mnie nie przekonał, ale jeśli będę mieć okazję, to raczej sięgnę po którąś z jego powieści, żeby przekonać się, czy jest lepszy niż w shortach. Na razie autor na 5/10.
Długo się zabierałem do tej książki, bo nie przepadam za polskimi autorami sf, ale ostatecznie zbiorek zdjąłem z półki i przeczytałem. W ogólnym rozrachunku wypadł on dość przeciętnie. Typowo dla autorów ze średniej półki niezłe koncepcyjnie opowiadania przeplatają się ze słabiutkimi. Tą książką Kosik mnie nie przekonał, ale jeśli będę mieć okazję, to raczej sięgnę po...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-14
Kolejna solidna pozycja od tej autorki. Nie tak dobra jak "Korona śniegu i krwi", ale też nic w tym dziwnego, bo jest to pozycja wcześniejsza. Niemniej warto, jeśli lubujecie się w beletrystyce o zabarwieniu historycznym.
Kolejna solidna pozycja od tej autorki. Nie tak dobra jak "Korona śniegu i krwi", ale też nic w tym dziwnego, bo jest to pozycja wcześniejsza. Niemniej warto, jeśli lubujecie się w beletrystyce o zabarwieniu historycznym.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-21
Wyjątkowy średniak. Pomimo sporych oczekiwań, oryginalnej sadze nie dorasta do pięt. Początek wyjątkowo słaby. Dopiero około połowy forma Sapkowskiego odrobinę zwyżkuje, ale nigdy nie osiąga poziomu chociażby pierwszych opowiadań. Historia jest wyjątkowo chaotyczna, bez polotu, bardziej przypominająca historyjkę z komputerowego RPG. Całość ratują nieco postaci, choć dialogi są wystylizowane aż do przesady. Powtarzanie w kółko tych samych zabiegów ostatecznie nuży. Koniec końców, można przeczytać, ale wodotrysków spodziewać się nie należy.
Wyjątkowy średniak. Pomimo sporych oczekiwań, oryginalnej sadze nie dorasta do pięt. Początek wyjątkowo słaby. Dopiero około połowy forma Sapkowskiego odrobinę zwyżkuje, ale nigdy nie osiąga poziomu chociażby pierwszych opowiadań. Historia jest wyjątkowo chaotyczna, bez polotu, bardziej przypominająca historyjkę z komputerowego RPG. Całość ratują nieco postaci, choć dialogi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-30
Naprawdę świetny kawałek literatury. Spójna wizja historyczna, ciekawie zarysowane postaci, a do tego odrobina słowiańskiej fantastyki czynią z tej książki lekturę obowiązkową dla wszystkich miłośników fabularyzowanych powieści historycznych, a także fanów fantastyki o lekko historycznym zacięciu. Godne polecenia!
Naprawdę świetny kawałek literatury. Spójna wizja historyczna, ciekawie zarysowane postaci, a do tego odrobina słowiańskiej fantastyki czynią z tej książki lekturę obowiązkową dla wszystkich miłośników fabularyzowanych powieści historycznych, a także fanów fantastyki o lekko historycznym zacięciu. Godne polecenia!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-05-07
Kurczę, spory zawód mnie spotkał. Już pierwszy tom "Strachu Mędrca" został przeze mnie wymęczony, a ten był już wprost dramatycznie wymęczony. Przede wszystkim przez ok. 550 z 620 stron nie dzieje się nic ciekawego. Tzn. dzieje się sporo, ale po tym, jak Rothfuss całkiem fajnie opisywał akademickie życie młodego Kvothe to teraz skacze z kwiatka na kwiatek. I tak w jednej chwili Kvothe jest w baśniowej krainie, by po chwili ćwiczyć sztuki walki u Ademów, by po chwili mścić się na banitach, by ostatecznie wrócić do swojego mecenasa, a potem na Uniwersytet. Ale wszystko to miałkie i nijakie. Mało rzutkie, wręcz. Dodatkowo przekład jest nieco siermiężny, bo chwilami zupełnie nie oddaje istoty oryginału. Nie powiem, przeczytam ostatnią część, ale tylko dlatego, że Rothfuss zaszczepił w historii kilka ciekawych wątków, których rozwikłania będę oczekiwał. Bo dalsze losy młodego Kvothe zupełnie mnie nie ciekawią.
Kurczę, spory zawód mnie spotkał. Już pierwszy tom "Strachu Mędrca" został przeze mnie wymęczony, a ten był już wprost dramatycznie wymęczony. Przede wszystkim przez ok. 550 z 620 stron nie dzieje się nic ciekawego. Tzn. dzieje się sporo, ale po tym, jak Rothfuss całkiem fajnie opisywał akademickie życie młodego Kvothe to teraz skacze z kwiatka na kwiatek. I tak w jednej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-03-16
2013-01-04
W końcu przebrnąłem przez pierwszy tom. Ale nie dlatego, że słaby, po prostu swoje robi blisko 700 stronic lektury. Lektury będącej w moim przekonaniu nieco rozwlekłym rozszerzeniem drugiej połowy "Imienia wiatru", co z jednej strony jest całkiem przyjemne, ale na dłuższą metę nużące. Tak - wiemy już, że Kvothe jest biedny, ciągłe liczenie monet w sakiewce jest niepotrzebne. Tak - wiemy, że ma tylko jedną lub dwie koszule i nie będzie miał co na grzbiet założyć, jeśli rozerwie kolejną. Tak - wiemy, że Denna to kobieta, wokół której będzie tańczył przez całą historię, ale na miłość Cthulhu, ile razy można czytać o tych samych podchodach, tylko w innych słowach? Generalnie Rothfuss nieźle konstruuje historie, ale wciąż jeszcze nie wie, kiedy zamiast ochłapów rzucić czytelnikowi jakiś większy kąsek. Natomiast, gdy wydaje się już, że temat Uniwersytetu zostanie twórczo rozwinięty, historia robi zwrot o dziewięćdziesiąt stopni i obiera zupełnie nowy kierunek. Szczerze, w ogóle mi takie rozwiązanie nie podeszło. Po krótkim zrecenzowaniu na LC pierwszego tomu trylogii zastanawiałem się przez jakiś czas, czy nie powinienem podbić oceny z 7 na 8 punktów, ale teraz już wiem, że tamto wrażenie było prawidłowe. Na razie proza Rothfussa zasługuje tylko i aż na tyle.
W końcu przebrnąłem przez pierwszy tom. Ale nie dlatego, że słaby, po prostu swoje robi blisko 700 stronic lektury. Lektury będącej w moim przekonaniu nieco rozwlekłym rozszerzeniem drugiej połowy "Imienia wiatru", co z jednej strony jest całkiem przyjemne, ale na dłuższą metę nużące. Tak - wiemy już, że Kvothe jest biedny, ciągłe liczenie monet w sakiewce jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-12-17
Całkiem dobry zbiorek opowiadań. Nazwisko Komudy kojarzy się raczej z czasami Rzeczypospolitej szlacheckiej, ale i tu imć Komuda poradził sobie niezgorzej. Główne opowiadanie, "Imię bestii", byłoby naprawdę wyśmienite, gdyby nie rozstrzygniecie w stylu deus ex machina. Pozostałe dwa opowiadania są króciutkie i służą jako przystawka lub deser, niewiele więcej wnosząc do świata przedstawionego. Ostatecznie wychodzi ocena 6/10, czyli książka "dobra" w myśl punktacji LC.
Całkiem dobry zbiorek opowiadań. Nazwisko Komudy kojarzy się raczej z czasami Rzeczypospolitej szlacheckiej, ale i tu imć Komuda poradził sobie niezgorzej. Główne opowiadanie, "Imię bestii", byłoby naprawdę wyśmienite, gdyby nie rozstrzygniecie w stylu deus ex machina. Pozostałe dwa opowiadania są króciutkie i służą jako przystawka lub deser, niewiele więcej wnosząc do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-12-06
Dobra książka, ale bardzo nierówna. Początek jest fatalny. Przez 250-300 stron nie dzieje się nic, co przemawiałoby za tym "najlepszym debiutem fantasy". Oklepane schematy, akcja ciągnąca się jak flaki z olejem, pełna naiwności i niedomówień. Ale po tych trzystu stronach zaczyna się robić fajnie. Z początkowego rozczarowania moje emocje zmieniły się w ostrożny optymizm i kolejne strony przewracały się same. Do pewnego momentu, bo końcówka znów jest słabsza. Gdyby utworzyć wykres na podstawie punktowej wartości poszczególnych części to wyglądałby on mniej więcej tak: 5-8-6-7. I taką też ocenę wystawiam na koniec: 7/10. Nie dość, by zachwycić, ale dostatecznie, by skusić mnie do przeczytania kolejnej części. Płynnie się czyta i całkiem wciąga, to należy przyznać, ale brakuje mi tu jakiejś świeżości, bo wszystko to już było, i być może nieco większej błyskotliwości pisarskiej autora, bo jego warsztat jest co najwyżej dobry, a momentami wręcz kiepski. Zobaczymy, co przyniesie "Strach mędrca".
Dobra książka, ale bardzo nierówna. Początek jest fatalny. Przez 250-300 stron nie dzieje się nic, co przemawiałoby za tym "najlepszym debiutem fantasy". Oklepane schematy, akcja ciągnąca się jak flaki z olejem, pełna naiwności i niedomówień. Ale po tych trzystu stronach zaczyna się robić fajnie. Z początkowego rozczarowania moje emocje zmieniły się w ostrożny optymizm i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W ramach niedawnej premiery gry komputerowej, postanowiłem w końcu sięgnąć po Gamedeca i... chyba miałem trochę zbyt wygórowane oczekiwania. Pomysły może i nie najgorsze, ale literacko jakbym czytał fanfikowe LitRPG. Papierowe postaci, język z wypracowań szkolnych i rzucanie neologizmami, które zamiast fajnie wkomponować w fabułę, autor tłumaczy nam jak w dzieciom. Ciężko się to czyta, co tu dużo mówić.
W ramach niedawnej premiery gry komputerowej, postanowiłem w końcu sięgnąć po Gamedeca i... chyba miałem trochę zbyt wygórowane oczekiwania. Pomysły może i nie najgorsze, ale literacko jakbym czytał fanfikowe LitRPG. Papierowe postaci, język z wypracowań szkolnych i rzucanie neologizmami, które zamiast fajnie wkomponować w fabułę, autor tłumaczy nam jak w dzieciom. Ciężko...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to