rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

„(Nie) żenię się” Nathalie K. Flower, to doprawdy świetna komedia romantyczna, przy czytaniu której bawiłam się doskonale.
Choć motyw przewodni nie jest jakoś wybitnie oryginalny, a zakończenie znamy już właściwie od pierwszych stron, to jednak czytało się tę historię fenomenalnie. Doskonale rozpisane akcenty humorystyczne, co chwilę wywoływały uśmiech na mojej twarzy, a bohaterowie ( oboje ) okazali się być szalenie sympatyczni i zostali nad wyraz realistycznie przedstawieni. Bez problemu można się było utożsamić zarówno z Różą, jak i z Amadeuszem i za oboje po równo trzymać kciuki.
Pochłonęłam książkę na dwa posiedzenia.
Cały wachlarz emocji przelewający się non stop przez fabułę, nie pozwalał mi oderwać się od lektury na ani chwilę dłużej niż to było absolutnie konieczne. Nie było tu mowy o jakichkolwiek kartonowych sztucznych, wymuszonych i mało realnych zachowaniach, czy rozmowach. Wszystko było dopracowane w punkt! Cała historia okazała się kompletna, zdecydowanie prawdopodobna, oraz zaopatrzona zarówno w humor, jak i chwile zaskoczeń, oraz w momenty wzruszeń mieszające się ze sobą randomowo przez całą książkę. A to wszystko podane w lekkiej i bardzo przyjemnej w odbiorze formie. Cóż to była za niezobowiązująca przyjemność :)) Gorąco polecam na chwilę relaksu i poprawę humoru.

„(Nie) żenię się” Nathalie K. Flower, to doprawdy świetna komedia romantyczna, przy czytaniu której bawiłam się doskonale.
Choć motyw przewodni nie jest jakoś wybitnie oryginalny, a zakończenie znamy już właściwie od pierwszych stron, to jednak czytało się tę historię fenomenalnie. Doskonale rozpisane akcenty humorystyczne, co chwilę wywoływały uśmiech na mojej twarzy, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niestety. Po raz kolejny spotkało mnie potężne rozczarowanie. Nie mam pojęcia kto i na jakiej podstawie przydziela książkom kategorie czytelnicze, ale tym razem przydział jest całkowicie błędny. „Strychnica” nie ma NIC wspólnego z horrorem. Nawet nie stała na jednej półce z książkami z tego gatunku.
W mojej ocenie to bardziej przyciężkawe fantasy niż cokolwiek innego.
Umęczyłam się okropnie przy czytaniu tej historii. Była ona nudna, rozwleczona, chaotyczna i tak zagmatwana, że kilka razy pogubiłam się między skutkiem a przyczyną takiego a nie innego stanu rzeczy. Okropność.
Tak ogólnie , czytelniczo, jest bardzo trudno mnie przestraszyć, ale liczyłam na odpowiedni klimat, który w takich książkach wielokrotnie potrafił mnie usatysfakcjonować. Niestety. Niczego takiego tu nie znalazłam. Nie mogę polecić tej pozycji.

Niestety. Po raz kolejny spotkało mnie potężne rozczarowanie. Nie mam pojęcia kto i na jakiej podstawie przydziela książkom kategorie czytelnicze, ale tym razem przydział jest całkowicie błędny. „Strychnica” nie ma NIC wspólnego z horrorem. Nawet nie stała na jednej półce z książkami z tego gatunku.
W mojej ocenie to bardziej przyciężkawe fantasy niż cokolwiek innego....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejny tom serii „Lockwood i spółka” już za mną. Po raz kolejny bawiłam się wyśmienicie. Wartka przygodowa akcja z paranormalnym tłem, gęsto naszpikowana zagadkami i tajemnicami, nie pozwala na odłożenie tej lektury na dłużej. Bohaterowie, niezmiennie okazują się być bardzo sympatyczni ( nawet nowi członkowie agencji, powoli przekonują mnie do siebie ). Wszystko jest opisane przyjemnym, klarownym i barwnym, ale nie napuszonym językiem o dużej plastyce. Widać i czuć profesjonalizm autora. Książka tak naprawdę do polecenia wszystkim fanom fantasy, niezależnie od wieku. Szkoda, że znów trzeba czekać na kolejną odsłonę, bo twist z zakończenia tylko podkręcił moją ciekawość. Zdecydowanie polecam.

Kolejny tom serii „Lockwood i spółka” już za mną. Po raz kolejny bawiłam się wyśmienicie. Wartka przygodowa akcja z paranormalnym tłem, gęsto naszpikowana zagadkami i tajemnicami, nie pozwala na odłożenie tej lektury na dłużej. Bohaterowie, niezmiennie okazują się być bardzo sympatyczni ( nawet nowi członkowie agencji, powoli przekonują mnie do siebie ). Wszystko jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo zaskoczyła mnie ta książka. Zdecydowanie nie tego się spodziewałam. Byłam nastawiona na lekką historyjkę do zapomnienia w max. tydzień, a okazało się, że mimo iż historia jest faktycznie przedstawiona lekkim piórem, to wzruszyła mnie tak mocno, że przepłakałam rzetelnie 3/4 lektury. Ostatni raz tak ryczałam przy „1000 pocałunków”
Nie.
Nie jest to smutna książka z rodzaju tych wpędzających w depresję. Wręcz przeciwnie. Historia jest wypełniona ciepłem i miłością po brzegi.
Choć tematem przewodnim jest śmierć, to nie dołuje ona czytelnika w żaden sposób. Osobiście odebrałam tę książkę bardziej jako coś w rodzaju poradnika/pocieszenia na te najgorsze w życiu człowieka chwile, kiedy odchodzi najukochańsza osoba na świecie i zupełnie nie wiadomo co ze sobą w takiej sytuacji zrobić i jak dalej w ogóle żyć.
Piękna, ciepła i niosąca pociechę na najczarniejsze godziny. A romans jest tu tak faktycznie tylko dodatkiem uatrakcyjniającym główne przesłanie.
Polecam bo zdecydowanie warto to przeczytać.

Bardzo zaskoczyła mnie ta książka. Zdecydowanie nie tego się spodziewałam. Byłam nastawiona na lekką historyjkę do zapomnienia w max. tydzień, a okazało się, że mimo iż historia jest faktycznie przedstawiona lekkim piórem, to wzruszyła mnie tak mocno, że przepłakałam rzetelnie 3/4 lektury. Ostatni raz tak ryczałam przy „1000 pocałunków”
Nie.
Nie jest to smutna książka z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„Metamorf” to fenomenalne, niespotykanie oryginalne i zaskakujące opowiadanie Science Fiction, lecz fenomen tej książki absolutnie nie jest taki sobie ot, po prostu zwyczajny, bo człowiek zdaje sobie z niego sprawę dopiero po skończeniu czytania ostatniego zdania – i ani litery wcześniej.
Dziwaczne, ale prawdziwe.
Do połowy książki czułam się mocno znudzona i rozczarowana . Przebrnęłam przez nijaki początek, połowa też minęła o niczym i dalej nic specjalnego się nie działo.. Książkę już właściwie w myślach oceniłam jako byle chłam i spisałam na straty..Aż tu nagle – nie wiadomo jak i kiedy akcja z nagła nabrała niesamowitego tempa, wydarzenie goniło wydarzenie, i z nudnawej opowiastki nie wiadomo bliżej o czym, utwór zmienił się w świetną przygodówkę SF z fajerwerkami. Jednak to samo zakończenie – a właściwie ostatnie trzy, czy cztery zdania, sprawiły, że siedziałam przez chwilę z rozdziawioną gębą i w głębokim szoku.
Nie mogąc uwierzyć w to co właśnie przeczytałam, zaczęłam jeszcze raz, od początku, analizować całą treść, szukając jakiegoś potknięcia, nieścisłości, nielogiczości, CZEGOKOLWIEK. I wiecie co ? Nie znalazłam NIC. Wszystko się zgadzało w najmniejszych detalach, a przez ten końcowy twist całość utworu wystrzeliła w kosmos na mojej skali oryginalności. Z opowiastki przygodowej SF wyrosło mi niespodziewanie drugie głęboko etyczno - filozoficzne dno i na pewno będę tą pozycję pamiętać i rozpamiętywać bardzo, bardzo długo, bo jeszcze nigdy w życiu nie czytałam niczego co by mnie wprawiło w taki szok i zaskoczenie, co by wymusiło na mnie tyle rozważań w tematyce etyki, człowieczeństwa i tego co to właściwie oznacza BYĆ CZŁOWIEKIEM, oraz sprowokowało do tak szczegółowego analizowania każdej, najmniejszej, poznanej w trakcie lektury informacji.
W pełni zdaję sobie sprawę, że tak irytująco długi i niemrawy początek był zabiegiem celowym, po to aby później tym większe zrobić na czytelniku wrażenie – niemniej jednak właśnie z tego powodu nie mogę dać pełnych 10 gwiazdek ( ale z drugiej strony – kto mi zabroni ? ) :)

„Metamorf” to fenomenalne, niespotykanie oryginalne i zaskakujące opowiadanie Science Fiction, lecz fenomen tej książki absolutnie nie jest taki sobie ot, po prostu zwyczajny, bo człowiek zdaje sobie z niego sprawę dopiero po skończeniu czytania ostatniego zdania – i ani litery wcześniej.
Dziwaczne, ale prawdziwe.
Do połowy książki czułam się mocno znudzona i rozczarowana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie ma co. Trzecia część okazała się równie dobra, albo i nawet ciut lepsza niż tom pierwszy. Wysuwa się na pierwsze miejsce między innymi dzięki fenomenalnemu głównemu bohaterowi jakim jest Marcel. Doskonała i bardzo dopracowana konstrukcja tej postaci sprawia, że człowiek nie jest w stanie przestać czytać, będąc wciąż i wciąż stęsknionym kontaktu z głównym bohaterem, oraz będąc ciekawym jak potoczą się jego losy. To doprawdy rzadkość żeby czarny charakter potrafił wzbudzić w czytelniku tyle ciepłych uczuć i podziwu. Jemu to się zdecydowanie udało. Kupił mnie od pierwszych stron i podobało mi się w jego charakterze i zachowaniu wszystko. Nawet jego złe uczynki okrucieństwo i bezwzględność miały tu jakiś pozytywny wydźwięk . Nie dziwota więc że kibicowałam właśnie jemu a nie policji, która teoretycznie powinna być po tej jasnej stronie mocy.. Nie będę się tu rozpisywać o jego cechach które tak mnie uwiodły, bo kto będzie go ciekawy, to sięgnie po książkę ( do czego tym razem gorąco zachęcam )
Powiem jeszcze tyle, że choć i tutaj było sporo gorących scen łóżkowych, to jakoś mi tak nie przeszkadzały jak w tomie drugim. Może to dzięki rozwijającej się równolegle intrydze i pobocznym zawirowaniom drugoplanowych bohaterów? Uwaga była rozproszona na kilka wątków a nie tarzała się wciąż i wciąż w pościeli. Tu po prostu dużo i ciekawie się działo i czuję się uszczęśliwiona, że dane mi było poznać całość tej historii o władcach półświatka. Bawiłam się świetnie i nie żałuję ani minuty poświęconej temu cyklowi,

Nie ma co. Trzecia część okazała się równie dobra, albo i nawet ciut lepsza niż tom pierwszy. Wysuwa się na pierwsze miejsce między innymi dzięki fenomenalnemu głównemu bohaterowi jakim jest Marcel. Doskonała i bardzo dopracowana konstrukcja tej postaci sprawia, że człowiek nie jest w stanie przestać czytać, będąc wciąż i wciąż stęsknionym kontaktu z głównym bohaterem, oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety – tak jak się obawiałam, tom drugi wypadł znacznie bladziej niż jedynka. Zabrakło mu tej świeżości i tych niespodziewanych zwrotów akcji, którymi uwiodła mnie część pierwsza. Tutaj – choć nadal ciekawie- było niestety typowo aż do bólu. Bohater mnie nie kupił - przez swój totalny brak zdecydowania. Bohaterka bardziej mnie drażniła niż wzbudzała sympatię i sama nie do końca wiedziałam czy jej chcę dopingować …- a i sama akcja zdecydowanie bardziej skupiała się tym razem na erotyce, niż na rozwoju akcji właściwej. Czuję się zatem trochę rozczarowana, bo oczekiwałam zgoła czego innego niż dostałam. Owszem, nadal jest to dobrze skonstruowana opowieść, którą czyta się lekko i szybko – niestety jednak utarte motywy i przewidywalność bohaterów, nie przysłużyły się tej odsłonie, a fajerwerków nie odnotowano. No nic. Mówi się trudno i czyta się dalej, bo cykl jak się zaczęło, to trzeba honorowo zakończyć.

Niestety – tak jak się obawiałam, tom drugi wypadł znacznie bladziej niż jedynka. Zabrakło mu tej świeżości i tych niespodziewanych zwrotów akcji, którymi uwiodła mnie część pierwsza. Tutaj – choć nadal ciekawie- było niestety typowo aż do bólu. Bohater mnie nie kupił - przez swój totalny brak zdecydowania. Bohaterka bardziej mnie drażniła niż wzbudzała sympatię i sama nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna powieść mafijna za mną.
Mimo, że ta tematyka niespecjalnie mnie kręci, to uważam akurat tą pozycję za świetną.
Świetną zaś, nie dlatego że była świetna, tylko dlatego, że była absolutnie nieprzewidywalna jak dla mnie. Ani razu nie miało miejsca wydarzenie, które prorokowałam, a wręcz przeciwnie. Autorka wyskakiwała z takimi pomysłami, że wielokrotnie brwi sunęły mi bezwiednie w kierunku czoła :)
Miało to duży wpływ na poczucie nietuzinkowości i świeżości w podejściu do rozwoju akcji. Do tego stopnia ta nietypowość mnie zaintrygowała, że bez chwili zwłoki sięgnęłam po tom drugi.
Ale o nim, w kolejnej opinii, a teraz jeszcze słów parę o jedynce.
Może i charakteryzuje się ona typowymi postaciami dla tego typu literatury i tematyki, ale jak już wspomniałam, ich losy i podejmowane decyzje, wielokrotnie wprawiały mnie w zdumienie. Wszystkie główne postaci męskie były oczywiście nieprawdopodobnie przystojne, z mrokiem w oczach, o ciałach Adonisów i z władczymi charakterami, a kobiece stanowiły kwintesencję kobiecego piękna i powabu. Aż człowiek malał sam w swoich oczach. Panowie okrutni i bezwzględni, potrafili być zarazem czuli i opiekuńczy. Panie niezmiennie przez cała fabułę olśniewały i podniecały całe męskie grono ( no chyba że akurat były ofiarami, wtedy faktycznie, czytając ich opis - kompletnie nie było czym olśniewać ). Ach – i oczywiście seks z każdym z nich zawsze był przeżyciem nieziemskim i uzależniającym od pierwszego kopa, a tego seksu trochę się przez fabułę przewinęło. Ponieważ jednak opisy były zrobione dobrze i ze smakiem, kompletnie mi to nie przeszkadzało w odbiorze całokształtu :).
No, nie nabijam się więcej, bo książka faktycznie była bardzo fajna i stanowiła doskonałą rozrywkę. Mam nadzieję, ze kolejne tomy dorównają części pierwszej.

Kolejna powieść mafijna za mną.
Mimo, że ta tematyka niespecjalnie mnie kręci, to uważam akurat tą pozycję za świetną.
Świetną zaś, nie dlatego że była świetna, tylko dlatego, że była absolutnie nieprzewidywalna jak dla mnie. Ani razu nie miało miejsca wydarzenie, które prorokowałam, a wręcz przeciwnie. Autorka wyskakiwała z takimi pomysłami, że wielokrotnie brwi sunęły mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak jak i przy poprzednich częściach, trudno tu mówić o romansie. Zdecydowanie więcej tu jest zagadek para kryminalnych i smaczków obyczajowych, niż miłosnych zaklęć. Ja w każdym razie elementów romansu jako takiego się tu nie dopatrzyłam. Niemniej jednak książka jest ciekawa i barwna i otrzymałaby o gwiazdkę więcej, gdyby nie jedna jej wada. Ma mianowicie gigantyczną ilość postaci plączących się po fabule, która to ilość powodowała, iż co chwilę gubiłam się w domysłach kto jest kim i w jakiej konfiguracji jest skoligacony z pozostałymi . Bardzo mi to przeszkadzało i rozpraszało, bo zamiast myśleć o zagadce, to ja siedziałam i drapałam się po głowie czy ten a ten jest mężem, sąsiadem, lub może bratem , tym bardziej, że raz były postaci nazywane po imieniu a za chwilę jedynie po nazwisku . Zmordowałam się strasznie.

Tak jak i przy poprzednich częściach, trudno tu mówić o romansie. Zdecydowanie więcej tu jest zagadek para kryminalnych i smaczków obyczajowych, niż miłosnych zaklęć. Ja w każdym razie elementów romansu jako takiego się tu nie dopatrzyłam. Niemniej jednak książka jest ciekawa i barwna i otrzymałaby o gwiazdkę więcej, gdyby nie jedna jej wada. Ma mianowicie gigantyczną ilość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść „Ktoś taki jak ty” ma zdecydowanie pecha co do wydania.
Najpierw niefortunny podział na dwie części, gdzie część druga przez bardzo długi czas była niby wydana, ale nigdzie nie była dostępna. A kiedy w końcu stała się osiągalna, to okazało się że upłynęło tak dużo czasu, iż większość fabuły razem z klimatem, wyparowała z mojej pamięci. Ostatnim gwoździem do trumny okazało się to, że powróciłam do tej historii zaraz po absolutnie fenomenalnych „Odcieniach czerni” które kompletnie mnie rozwaliły i powaliły na kolana. Nic nie miało prawa tamtej książki przebić, lub chociaż dorównać.
Historia naprawdę nie jest zła, ale wybitna również nie. Czytało się bardzo przyjemnie i szybko, lecz takich historii i bohaterów jest naprawdę wielu. Nie znalazłam tu nic co sprawiłoby, że akurat ta pozycja zapadłaby mi w pamięć na dłużej.

Powieść „Ktoś taki jak ty” ma zdecydowanie pecha co do wydania.
Najpierw niefortunny podział na dwie części, gdzie część druga przez bardzo długi czas była niby wydana, ale nigdzie nie była dostępna. A kiedy w końcu stała się osiągalna, to okazało się że upłynęło tak dużo czasu, iż większość fabuły razem z klimatem, wyparowała z mojej pamięci. Ostatnim gwoździem do trumny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wstępy będą jakby dwa.
1)
No nie mogę ! Potrzebuję NA-TEN-TYCH-MIAST tom trzeci
Najlepiej na wczoraj! Zabrakło mi skali do ocenienia tomu drugiego!
2)
A teraz już normalniej
Nie jestem jakąś wielką fanką, a tym bardziej znawczynią tematyki mafijnej. Czemu ? Bo wszystko co do tej pory trafiło w moje ręce i dotyczyło tego środowiska, to za każdym razem była jedna wielka, polukrowana, ugłaskana , ugrzeczniona i wymuskana wielka, naiwna bzdura.
Drażniło mnie to niemiłosiernie, więc omijałam te klimaty, bo wściekliznę aż w nadmiarze zapewnia mi codziennie moja praca. Nie muszę sobie dodatkowo dowalać podczas relaksu w czasie wolnym.
Bez większego przekonania sięgnęłam po tą serię ( będąc zresztą święcie przekonaną, że biorę się za dylogię ) Grrrrr.. No to mam taką dylogię że hohoho..
Pierwszy tom był po prostu bardzo dobrze napisany, ale niestety znowu nie pozbawiony wyidealizowanego „złego” bohatera, u którego tak jak wszędzie bycie złym, przejawiało się głównie w gadaniu.
Ponieważ jednak nie było to skrajnie i obrzydliwie polukrowane, a do tego dobrze rozpisane i z wciągającą akcją, nie zniechęcona sięgnęłam po tom drugi, który jak miałam trafne przeczucie , okazał się o niebo lepszy.
Rany.
Szkoda że nie można zacząć czytać tego od tomu drugiego bo obie części są ze sobą ściśle powiązane. Co to była za historia ! Co to była za książka !
Nie mogę do teraz ochłonąć i wyjść z podziwu. Okrucieństwo, wręcz bestialstwo, wymieszane z chęcią ochrony bliskich, bezduszność i zezwierzęcenie , połączone z przejawami troski . Niekiedy sceny były tak straszne, że aż mi włosy stawały dęba na rękach i dreszcze chodziły po kręgosłupie.
Robert ( bo to on jest bohaterem tej części ) kupił mnie całkowicie. Był tak nieprawdopodobnie prawdziwy. Bałabym się go. Poważnie. Z drugiej strony, mieć takiego człowieka po swojej stronie – to móc spacerkiem przejść przez najgłębsze czeluści piekieł. Wzbudził we mnie huragan sprzecznych uczuć i odczuć. Nie wiem co bardziej.. boję się go ? Podziwiam? Potępiam? Współczuję? Żałuję ? Pogardzam? No sama już się z kretesem pogubiłam we własnych emocjach.
Z ręką na sercu polecam, bo nie znajdziecie niczego prawdziwszego o mafii.
Pamiętajcie jednak że to książka dla osób o żelaznych nerwach i żołądkach.

Wstępy będą jakby dwa.
1)
No nie mogę ! Potrzebuję NA-TEN-TYCH-MIAST tom trzeci
Najlepiej na wczoraj! Zabrakło mi skali do ocenienia tomu drugiego!
2)
A teraz już normalniej
Nie jestem jakąś wielką fanką, a tym bardziej znawczynią tematyki mafijnej. Czemu ? Bo wszystko co do tej pory trafiło w moje ręce i dotyczyło tego środowiska, to za każdym razem była jedna wielka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Rany Boskie ! Co to było !?
Tąpnęło mną tak, że kompletnie nie mogę się pozbierać. Często można przeczytać, że ta czy inna pozycja zafundowała czytelnikowi rollercoaster. Ta nie zafundowała żadnej przejażdżki. Zafundowała trzęsienie ziemi połączone z erupcją wulkanu. Wyżęła mnie emocjonalnie, skonfliktowała z samą sobą, a do tego przez cały czas czytania nie mogłam się pozbyć irytacji na samą siebie, że nie umiem czytać choć trochę szybciej, bym mogła poznać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Bo tak. Ta książka rodzi wiele pytań i daje tylko kilka odpowiedzi. Szarpiąca trzewia niepewność , kto jest kim. Włącznie z pytaniem podstawowym o to, kim faktycznie jest nasza bohaterka. Kto jest wrogiem ? Kto przyjacielem? Czy od strony erotycznej mamy do czynienia z dewiacją i wyuzdaniem ? Czy wręcz przeciwnie – z całkowitym brakiem wiary w siebie i jedynie odgrywaniem ról ? Bo sceny, owszem, są. Dużo. Gorących jak diabli, ostrych jak chilli i przyprawiających o uderzenia krwi do mózgu.
Ze względu na rozliczne drastyczne sceny, książka zdecydowanie nie jest dla każdego. Przypuszczam, że będzie miała tyle samo zwolenników co przeciwników, bo nie da się ukryć, że jest mocno kontrowersyjna.
Dla mnie stanowiła raj i piekło w jednym. Jestem pod przeogromnym wrażeniem i już pisząc teraz tą opinię, jestem w trakcie czytania tomu drugiego, który zapowiada się równie smakowicie i daje nadzieję na uzyskanie brakujących odpowiedzi.

Rany Boskie ! Co to było !?
Tąpnęło mną tak, że kompletnie nie mogę się pozbierać. Często można przeczytać, że ta czy inna pozycja zafundowała czytelnikowi rollercoaster. Ta nie zafundowała żadnej przejażdżki. Zafundowała trzęsienie ziemi połączone z erupcją wulkanu. Wyżęła mnie emocjonalnie, skonfliktowała z samą sobą, a do tego przez cały czas czytania nie mogłam się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po „Zaczekaj na to” Mariany Zapaty sięgnęłam bez najmniejszych obaw o to, że po skończeniu lektury będę zawiedziona, czy rozczarowana. Nie ma w tym przypadku takiej opcji.
Niestety wspaniałą twórczość Mariany bardzo elegancko skopała Pani tłumacz Małgorzata Gajda, której jest doprawdy baaaardzo daleko do profesjonalizmu w tym co robi, oraz dopomógł jej dodatkowo korektor, który do swojej pracy podszedł bardzo niedbale.
Poczynania tych dwojga zebrane w jednej książce zdecydowanie gasiły moje uwielbienie dla poznawanej treści.
Brak przecinków, w miejscach gdzie być powinny, bohaterowie z nagła a nieoczekiwanie zmieniający płeć, mnóstwo innych literówek.. to niestety nie pomagało. Wcale.A zwroty typu „ nie będę jak drzwi obrotowe” tylko mnie frustrowały. Naprawdę ? A pani Małgorzata to jest Polka ? Bo nie słyszałam nigdy w życiu żeby w naszym rodzimym języku funkcjonowało takie określenie. Słyszałam za to że ktoś zachowuje się jak chorągiewka – ale drzwi obrotowe ?Hmm... Do tego dołóżmy bardzo potoczny i kwadratowy język, na siłę stylizowany na slang młodzieżowy, który do naszej bohaterki ( kobiety lat bez mała trzydziestoletniej i z bagażem życiowym – kompletnie nie pasował) i który wielokrotnie aż raził, oraz wybitnie mi przeszkadzał...

A książka sama w sobie była cudowna. Dostarczyła mi mnóstwa emocji, wzruszeń, łez, rozczuleń. Bardzo ciepła, emocjonalna, otulająca. Jak ja kocham takie niespieszne kojące klimaty. Gdyby nie spartaczona robota tłumaczki i korektora, to bez mrugnięcia okiem dałabym 10 gwiazdek, ale tak, niestety będzie tylko 9

Po „Zaczekaj na to” Mariany Zapaty sięgnęłam bez najmniejszych obaw o to, że po skończeniu lektury będę zawiedziona, czy rozczarowana. Nie ma w tym przypadku takiej opcji.
Niestety wspaniałą twórczość Mariany bardzo elegancko skopała Pani tłumacz Małgorzata Gajda, której jest doprawdy baaaardzo daleko do profesjonalizmu w tym co robi, oraz dopomógł jej dodatkowo korektor,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

No wiecie co !? Tak się nie robi ! Akcja się zagęszcza, bohaterowie nabierają charakteru, duchy i zjawiska paranormalne stają się coraz bardziej przerażające i na dokładkę pokazał się mój najulubieńszy motyw zazdrości - a tu taki kurczę Zonk. Okazało się, że to ostatni, póki co, przetłumaczony na j. polski tom z tej serii. Jestem niepocieszona, bo tom trzeci okazał się najlepszy i niesamowicie mnie interesuje jak dalej rozwinie się sytuacja w Agencji Lockwood & Sp. Polecam . Wciągnął mnie ten świat i przygody młodzieży na całego. Rozrywka wyśmienita. Doskonałe plastyczne opisy. Przyznam że książkę czytałam głównie za dnia a i tak momentami podczas lektury przechodziły mi po kręgosłupie zimne dreszcze i było mi tak trochę nieswojo. Polecam wszystkim fanom przygody i zagadek. Świetna !

No wiecie co !? Tak się nie robi ! Akcja się zagęszcza, bohaterowie nabierają charakteru, duchy i zjawiska paranormalne stają się coraz bardziej przerażające i na dokładkę pokazał się mój najulubieńszy motyw zazdrości - a tu taki kurczę Zonk. Okazało się, że to ostatni, póki co, przetłumaczony na j. polski tom z tej serii. Jestem niepocieszona, bo tom trzeci okazał się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to dobrze, że duchy z naszego wymiaru są jakby mniej ofensywne i drapieżne niż te przedstawione w książce „Lockwood & C.o.- krzyczące schody” Jonathana Strouda.
Jest to naprawdę bardzo dobra młodzieżowa przygodówka spod znaku „Ghost busters” - Jeśli więc ktoś lubi przygodę połączoną z elementami paranormalnymi i kryminalnymi, to „Lockwood..” będzie doskonałym relaksującym wyborem. Szybka i ciekawie poprowadzona akcja z wieloma zagadkami i nieoczekiwanymi rozwiązaniami, wciąga niczym wir wodny. Jedynie bohaterowie mogliby być jak na mój gust trochę bardziej wyraziści/charakterni. Po prostu „jacyś”. Niby wszystko jest z nimi o.k. - ale jakoś nie zapadają w pamięć , nie chwytają za serce, nie porywają za sobą, ani nie powodują, że czytelnik z łatwością utożsami się z jedną z trzech głównych postaci. Mimo tego braku, książkę uważam za bardzo dobrą i oferującą bardzo interesująco spędzoną chwilę relaksu. Jest to lekka rozrywka zarówno dla młodzieży jak i dla starszego czytelnika. Miło z nią spędziłam czas.

Jak to dobrze, że duchy z naszego wymiaru są jakby mniej ofensywne i drapieżne niż te przedstawione w książce „Lockwood & C.o.- krzyczące schody” Jonathana Strouda.
Jest to naprawdę bardzo dobra młodzieżowa przygodówka spod znaku „Ghost busters” - Jeśli więc ktoś lubi przygodę połączoną z elementami paranormalnymi i kryminalnymi, to „Lockwood..” będzie doskonałym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Wszystkie drogi prowadzą do Ciebie” niestety nie dorównała mojemu pierwszemu spotkaniu z twórczością Mariany Zapaty, czyli „ Od Lukova z miłością”.
Historia jest znowu świetna – ciepła, romantyczna i otulająca, jednak jak mówi stare porzekadło- „lepsze jest wrogiem dobrego” i tym razem Mariana nieco popłynęła z kreacją głównej bohaterki, idealizując ją do tego stopnia, że momentami bałam się, że mi ta Aurora zmieni się w jednorożca.😊
Nie to, że nie wierzę w istnienie dobrych ludzi, ale aż tak dobrych, spolegliwych i przyjaznych całemu światu, to nie ma, a przynajmniej ja takiej osoby nie spotkałam ani raz przez całe moje życie.
Drugą rzeczą która mi troszkę przeszkadzała, jest osadzenie historii w takich a nie innych okolicznościach . Mam tu na myśli motyw pieszych wędrówek po szlakach, gdzie ani góry , ani szlaki, ani wędrówki, nigdy nie leżały w kręgu moich zainteresowań.. ani nawet w pobliżu tego kręgu... Za to utwierdziłam się w moim absolutnym uwielbieniu dla tego typu romansu czyli „slow burn”.
To jest to co tygryski lubią najbardziej. Tu nie mogę jednego złego słowa powiedzieć, bo rozwój relacji miedzy Aurorą a Tobiasem Rhodesem nie pozwolił mi odejść od książki na dłużej niż parę godzin, a Mariana Zapata zostaje dodana do moich ulubionych autorek i z przyjemnością będę czytać wszystko co wyjdzie spod jej pióra ( tylko szkoda że tego jest trochę mało )

„Wszystkie drogi prowadzą do Ciebie” niestety nie dorównała mojemu pierwszemu spotkaniu z twórczością Mariany Zapaty, czyli „ Od Lukova z miłością”.
Historia jest znowu świetna – ciepła, romantyczna i otulająca, jednak jak mówi stare porzekadło- „lepsze jest wrogiem dobrego” i tym razem Mariana nieco popłynęła z kreacją głównej bohaterki, idealizując ją do tego stopnia, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Uwaga
Będzie obszernie.
Moje początki z książką „Od Lukova z miłością” wcale nie były ani łatwe, ani porywające. Pierwsze rozdziały były dla mnie wręcz mordercze. Rozwlekłe, nie posiadające właściwie żadnej akcji, a i styl pisania autorki jakoś nie specjalnie przypadł mi do gustu. Dlatego szło mi bardzo opornie.
Na szczęście to był tylko sam początek. Później było już z każą stroną tylko lepiej i lepiej, a bohaterowie, którzy w pierwszej chwili nie wzbudzili we mnie grama sympatii ( każde z innej przyczyny ), bardzo szybko skradli całe moje serce. Zwłaszcza Ivan, bo Jasmine ze względu na swoją chropowatość w obyciu, nie od razu mnie kupiła, choć w ostatecznym rozrachunku ją i pokochałam i podziwiałam ze wszech miar.

Moi mili. Nie wiem ilu z was jeszcze pamięta że kiedyś w TV były tylko 2 programy. Słownie DWA. A każde transmitowane mistrzostwa to było wielkie wydarzenie, gromadzące przed odbiornikiem całe rodziny. W tamtych czasach , będąc małym smarkiem, namiętnie śledziłam wszystkie relacje z mistrzostw jazdy figurowej na lodzie. Widocznie coś we mnie z tej fascynacji zostało, bo temat wciągnął mnie tak, że bez mała zapomniałam o całym Bożym świecie pochłaniając stronę za stroną.
Niby człowiek wie, że takie łyżwiarstwo figurowe jest dyscypliną wymagającą wielkiego nakładu pracy, ale jestem pewna,że większość ludzi jednak nie zdaje sobie sprawy z tego JAK WIELE TEGO WYSIŁKU I POŚWIĘCEŃ trzeba , aby osiągnąć sukces w tej dyscyplinie. Ja przynajmniej do dziś nie zdawałam sobie z tego do końca sprawy.
Tym większym podziwem teraz darzę zawodników i oczywiście Jasmine Santos, która zaimponowała mi nieziemsko swoją determinacją i uporem w dążeniu do celu, jakim było idealne wykonanie poszczególnych figur i układów.
Książka ta wyrządziła mi przy okazji przysługę, ponieważ dzięki niej nareszcie ustaliłam, że romans typu slow burn w połączeniu z motywem hate-love – to jest to, co mi najbardziej odpowiada i czego teraz będę w romansach szukać intensywnie. Jeśli ktoś jest także zwolennikiem tego typu historii, to gorąco polecam, bo książka jest absolutnie świetna. Czytając ją , śmiałam się i wzruszałam ( tak, że uroniłam nawet kilka łez ), wsiąkłam w akcję całkowicie i czułam się bez mała jak kolejny członek rodziny Santos.
Jedyny zgrzyt który mi tu często przeszkadzał, a z którym tak naprawdę nie wiem co zrobić to kreacja postaci głównych bohaterów., Z jednej strony strasznie mi nie pasował ich wiek- bo mieli 26 i 30 lat – a przeważnie zachowywali się, myśleli, i rozmawiali ze sobą, jakby nie mieli ani o dzień więcej niż relatywnie 15 – 19 lat . Wprowadzało to u mnie całkiem spory dysonans w odbiorze treści.
Z drugiej zaś strony, to właśnie przez te ich nie całkiem dojrzałe zachowania, często miałam na twarzy banana od ucha do ucha i bawiłam się przednio.
Nie do końca zatem wiem jak mam taki właśnie zabieg potraktować. Wada to? Czy może jednak zaleta ?

Książka mnie zachwyciła i oczarowała.
Widać, ze wszystko zostało dokładnie przemyślane i spasowane, a tematyka Jazdy figurowej na lodzie „od zaplecza” dokładnie poznana przed jej opisaniem w książce. Każde wydarzenie, czy kolejny krok w rozwoju relacji, miało idealny timing. Nic nie działo się za szybko, czy poniewczasie. Dlatego chyba przymknę oczy na tą niezgodność dotyczącą bohaterów i pozostanę przy pełnym zachwycie z 10 punktami.
Lecę czytać kolejną pozycję spod pióra Pani Mariany Zapaty, mając nadzieję na równie cudowne przeżycia.
Polecam gorąco i z całego serca . Ja przepadłam kompletnie.

Uwaga
Będzie obszernie.
Moje początki z książką „Od Lukova z miłością” wcale nie były ani łatwe, ani porywające. Pierwsze rozdziały były dla mnie wręcz mordercze. Rozwlekłe, nie posiadające właściwie żadnej akcji, a i styl pisania autorki jakoś nie specjalnie przypadł mi do gustu. Dlatego szło mi bardzo opornie.
Na szczęście to był tylko sam początek. Później było już z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Bez hamulców, Ostatnia prosta” to kontynuacja opowieści o życiu i romansie Karoliny Szarzyńskiej i Nickiego. Książka absolutnie fenomenalna, od której nie można się oderwać. Czytałam do czwartej nad ranem, co już od dawna mi się nie zdarzyło. Napisana lekkim piórem historia o wcale niebłahych zagadnieniach. Mądra, i porywająca. Niebanalna i pozostawiająca w czytelniku ślad na długo. Jestem pod absolutnym wrażeniem.
Główne wnioski po lekturze nasunęły mi się dwa. Po pierwsze wiek to tylko liczba i jeśli masz to szczęście, że spotkasz na swojej drodze właściwego człowieka, to NAPRAWDĘ, należy całkowicie olać wszelkie konwenanse i opinię środowiska, i łapać tę miłość i trzymać ją w ramionach w żelaznym uścisku, i cieszyć się każdą minutą tego związku bo – i tu wniosek numer dwa
Życie jest za krótkie i zbyt popaprane samo w sobie, aby je jeszcze dodatkowo komplikować- WIEK TO TYLKO LICZBA a to jest wspaniała książka!.

„Bez hamulców, Ostatnia prosta” to kontynuacja opowieści o życiu i romansie Karoliny Szarzyńskiej i Nickiego. Książka absolutnie fenomenalna, od której nie można się oderwać. Czytałam do czwartej nad ranem, co już od dawna mi się nie zdarzyło. Napisana lekkim piórem historia o wcale niebłahych zagadnieniach. Mądra, i porywająca. Niebanalna i pozostawiająca w czytelniku ślad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Bez Hamulców” Aleksandry Pakuły- to historia, która, (można spokojnie przyjąć) została napisana przez samo życie.
Na wskroś prawdziwa i mimo, że bardzo lekka w swojej formie i okraszona wieloma humorystycznymi akcentami, to jednak absolutnie nie jest to książka płytka i do stosowania jedynie w celach rekreacyjno - odmóżdżających. To historia z wątkiem postrzeganym przez ogół społeczeństwa jako dość kontrowersyjny, czyli o miłości między starszą ( sporo) kobietą i młodym mężczyzną. Na szczęście owa kontrowersja ostatnimi laty jakby ciut maleje.
Przypuszczam, że niektóre osoby mogą się czuć zniesmaczone na samą myśl o takim połączeniu, ale zaręczam, że nie ma tu niczego – podkreślam - NICZEGO - niestosownego. Całość jest skomponowana bardzo zgrabnie, płynnie i niezmiernie interesująco, bo udało się autorce połączyć realne przedstawienie życia, wraz z jego przypadkami, z emocjami miotającymi naszą bohaterką.
Żeby było jeszcze lepiej, to nie jest to książka jednowymiarowa z jednym tylko wątkiem różnicy wieku.
Jest tutaj i drugie i trzecie i nawet czwarte dno. Niektóre problemy są naświetlone bardzo intensywnie – takie jak np. socjologiczna niesprawiedliwość w oczekiwaniach i ocenach postępowania w zależności od płci, a inne są ledwie zaznaczone ( ale wciąż zauważalne ) - i mam tu na myśli np. to, że kobiety nie dość że niesprawiedliwie traktowane przez społeczeństwo, to jeszcze dodatkowo same sobie wbijają ostatni gwóźdź do trumny, odsądzając od czci i wiary każdą kobietę, która odważy się wychylić poza wyznaczone ramy... Poruszany jest również problem dzieci w rozwiedzionych małżeństwach i to z jakimi problemami wychowawczymi musi borykać się kobieta przy której te dzieci zazwyczaj pozostają po rozwodzie.
Jednym słowem. Milion ważnych życiowych spraw, problemów i rozterek, przedstawionych w bardzo przystępnej i interesującej formie. Jeśli kogoś urzekła książka i film pod tytułem „Nigdy w Życiu” - to i ta pozycja go również zachwyci, bo to jest dokładnie ten sam typ literatury. Polecam, jako rozrywkę mądrą i dobrą.

„Bez Hamulców” Aleksandry Pakuły- to historia, która, (można spokojnie przyjąć) została napisana przez samo życie.
Na wskroś prawdziwa i mimo, że bardzo lekka w swojej formie i okraszona wieloma humorystycznymi akcentami, to jednak absolutnie nie jest to książka płytka i do stosowania jedynie w celach rekreacyjno - odmóżdżających. To historia z wątkiem postrzeganym przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Może ktoś mi powie jak się „znika w kamforze” ?
Osobiście słyszałam, że czasem coś znika jak kamfora – ale że w kamforze ??
Taką sztuczkę to chyba mało kto umie.
Lecimy dalej.
Czy ktoś widział kiedyś wysoką filigranową kobietę ?
Jeśli tak – to ja bardzo chciałabym taką zobaczyć ..To mniej więcej tak, jak spotkać gigantycznego dwumetrowego karzełka .
I kolejne cacuszko ...
Niech mi ktoś powie, czy kiedykolwiek słyszał o tykającym granacie?
Serio? Do czego niby miałoby służyć to tykanie ? Granat czym jest i do czego służy – wiadomo – ale po co w granacie zegar do uruchamiania zapalnika ? I do tego oczywiście jeszcze jest zawleczka !
Rany Boskie !
Zwoje mózgowe mi wyprostowało.

Po raz kolejny dostałam nauczkę aby trzymać się jak najdalej od debiutów literackich.
Tak po prawdzie nie do końca wiem jak mam ocenić „Klątwę cierni” Mai Harber.
Pomysł jest super, historia skonstruowana bardzo interesująco i niebanalnie, ale wykonanie woła o pomstę do nieba! Takich koszmarków jest tutaj do wyboru do koloru. Styl nieudolny i surowy. Zdania przesadzone i często nad wyraz egzaltowane co bardzo razi gdy są używane przy opisach najzwyklejszych sytuacji. Zdecydowanie przerysowany, nadmuchany dramatyzm również bardzo przeszkadza. Jeśli do tego dodamy kwiatki z początku mojej opinii to natychmiast możemy się domyśleć, że autorka jest młodziuteńka i całkowicie niedoświadczona. Nie posiada żadnego warsztatu, nie zna podstaw, ani też nie posiada żadnej podstawowej wiedzy językowej, a znaczenie słów i związków frazeologicznych stanowi dla niej nierozwiązywalną tajemnicę – co wielokrotnie i dobitnie nam udowadnia.
Gdyby nie te wszystkie rażące braki i babole wszelkiej maści, historia sama w sobie zasłużyłaby na 8 gwiazdek, jako świetny i niebanalny retelling moich dwóch najulubieńszych baśni.
Niestety, przez wszystkie wcześniej wzmiankowane niedostatki, odbieram dwie gwiazdki i ostatecznie książka otrzymuje 6 gwiazdek i to naciąganych za uszy. Olbrzymia szkoda że przed wydaniem, nie widział tego żaden korektor. Można było tą historię uratować , oszlifować pod względem formy i puścić w świat w charakterze rodzimej perełki.
A skoro tak się nie stało – to mamy to, co mamy.

Może ktoś mi powie jak się „znika w kamforze” ?
Osobiście słyszałam, że czasem coś znika jak kamfora – ale że w kamforze ??
Taką sztuczkę to chyba mało kto umie.
Lecimy dalej.
Czy ktoś widział kiedyś wysoką filigranową kobietę ?
Jeśli tak – to ja bardzo chciałabym taką zobaczyć ..To mniej więcej tak, jak spotkać gigantycznego dwumetrowego karzełka .
I kolejne cacuszko...

więcej Pokaż mimo to