-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2015-02
2013-06
Powieść wydana w 1948 roku stanowi wykładnię literackiego widzenia świata Ernesta Sabato, pisarza, którego zainteresowania ogniskowały się na kwestiach filozoficznych. Jednym z naczelnych motywów książki jest studium samotności. Nie można też zapomnieć o kontekście, w którym książka powstała – lata powojenne naznaczyły Argentynę biedą, rzesze imigrantów płynęły do kraju a egzystencjalizm z nieodzowną mu dozą życiowego pesymizmu zdobywał licznych wyznawców w kręgach intelektualistów.
Wróćmy jednak do samej powieści. Otóż już w pierwszym akapicie narrator przedstawia się, po czym wyznaje, że zabił Marię Iribarne i rozpoczyna retrospekcję portretującą zdarzenia, które do morderstwa doprowadziły. Nie bez kozery będziemy zatem skupiali swoją uwagę na konstrukcji psychicznej bohatera i jego subiektywnych odczuciach.
W trakcie wyznań Juana Pablo Castela, lokatora więziennej celi, zdajemy sobie sprawę, że to człowiek ogarnięty obłędem. Znajomość z Marią była dla niego na tyle nieoczekiwana a zrozumienie, z jakim spotkało się u niej malarstwo Juana Pablo na tyle zaskakujące, że wzbudziło w nim falę pożądania; pragnienie by zawładnąć tą kobietą w sensie absolutnym. Juan Pablo pragnął jej obecności, jej ciała i rozumu. On, zgorzkniały malarz-samotnik, UWIERZYŁ, że wcale nie musi być sam w sensie metafizycznym; że ktoś rozumie go, czym przekracza granice jego samotności. Juan Pablo staje się narzędziem swojego pragnienia, którego celem jest zespolenie z Marią. Próby nawiązania bliższych relacji kończą się scenami zazdrości, których Juan Pablo natychmiast żałuje, lecz nie potrafi im zapobiec... Nieraz mamy wrażenie, że „to właśnie teraz, teraz ją zamorduje!” – napięcie wzmaga się, by błyskawicznie opaść i zostawić nas z wrażeniem, że „tylko nam się wydawało”.
Wydaje się, że główną tezą książki jest stwierdzenie istnienia pewnej bariery niezrozumienia między ludźmi. Samo w sobie nie stanowi to problemu – gorzej, że wspomniana bariera jest chyba nie do przebycia. Czy Maria ginie, gdy Juan Pablo zdaje sobie z tego sprawę? Niewykluczone, że istnieją inne motywy, na przykład zazdrość? Całkiem możliwe, że Juan Pablo nie chce by ktoś inny dostąpił tej „niespełnionej bliskości” z Marią, by komuś innemu powiedziała, że go rozumie... Można też sobie zadać pytanie o podmiot z punktu widzenia egzystencjalizmu – kim jest/ma być człowiek i czy w ogóle jest możliwe, by poradzić sobie ze swoja wolnością i nie zrobić sobie (i innym) krzywdy?
Powieść wydana w 1948 roku stanowi wykładnię literackiego widzenia świata Ernesta Sabato, pisarza, którego zainteresowania ogniskowały się na kwestiach filozoficznych. Jednym z naczelnych motywów książki jest studium samotności. Nie można też zapomnieć o kontekście, w którym książka powstała – lata powojenne naznaczyły Argentynę biedą, rzesze imigrantów płynęły do kraju a...
więcej mniej Pokaż mimo to2007-01
2009-05
Na pierwszy rzut oka „Przeklęte tango” wydawać się może romansem rodem z argentyńskiej prowincji. Ta potencjalnie odstraszająca klasyfikacja określa jednak najbardziej powierzchowną warstwę fabuły powieści, na którą składają się perypetie miłosne Juana Carlosa i kilku związanych z nim kobiet oraz towarzyszące im wydarzenia z lat 1934-1947. Nie dajmy się jednak zwieść tej najprostszej z możliwości – głównym dowodem na to, że „coś tu jest nie tak” niech będzie pierwsza strona książki, gdzie dowiadujemy się o śmierci głównego bohatera.
Od razu widać, że nie będziemy mieć do czynienia z klasycznym schematem intrygi powieściowej, tak ważnej w romansach, której głównym elementem jest budowanie napięcia – cóż to bowiem za romans, w którym kochanek umiera zanim zdąży kogoś uwieść? Intryga „Przeklętego tanga” osnuta jest na retrospekcjach, dzięki którym staramy się zrekonstruować losy głównych bohaterów. Warto tutaj podkreślić rolę czytelnika, który nie dostaje rozwiązań „na tacy” – dopiero odpowiednia selekcja zapewnionego materiału pozwoli poznać historię Juana Carlosa, Nené, Mabel, ich rodzin i znajomych. Niemniej jednak nigdy nie będziemy w stanie uzyskać ostatecznego czy też jedynie obowiązującego obrazu wydarzeń – możemy być pewni zaledwie kilku niezaprzeczalnych faktów.
Prowadzić będziemy własne śledztwo opierając się na listach, notkach prasowych, rozmowach, fragmentach pamiętników, zeznaniach policyjnych, dokumentach urzędowych… Tradycyjna narracja ograniczona jest do niezbędnego minimum, które skutecznie wprowadza informacyjny chaos i wielość perspektyw zakreślając system wartości poszczególnych bohaterów, typową dla każdego z nich skalę ważności, dzięki której dokonują codziennych wyborów. Aż nadto uwidocznią się ich płochość, parweniuszowskie zapędy czy naiwność ich życzeniowego myślenia. Co gorsza, uzmysławiamy sobie jak wielka jest rola niedomówienia i drobnych oszustw, których nićmi związane są losy bohaterów (a może i nasze?). Użalamy się nad Juanem Carlosem, który będąc gruźlikiem ignoruje swój poważny stan, potępiamy Nené (a może ją rozgrzeszamy?), która porzuca chorego chłopaka, gdy na horyzoncie pojawia się obietnica lepszego życia i wyjazdu z „zapadłej dziury” jaką jest Vallejos a postępowanie Mabel wzbudza w nas wstręt, gdy ze strachu wrabia w przestępstwo swoją „przyjaciółkę” (a może strach popchnąłby nas do tego samego?).
Ważny motyw niedopowiedzenia oraz zatajenia informacji raz po raz każe nam zadawać sobie pytanie „a co ja bym postąpił/a w podobnej sytuacji?”. Na przykładzie bohaterów widzimy jak niezborne jest nasze postrzeganie samych siebie i wyobrażenie, jakie ma o nas otoczenie. „Przeklęte tango” przedstawia zarazem konsekwencje obranych strategii oraz słodką bezproblemowość konformizmu. Myślę, że duża siła oddziaływania powieści Manuela Puiga wynika właśnie z faktu, że jako czytelnicy jesteśmy postawieni w charakterze zwykłych podglądaczy. „Przeklęte tango” to książka-kolaż, książka pozornie niedokończona, zbiór faktów, ale i plotek, które nieraz zbyt wiele miejsca pozostawiają na domysły. Poniekąd jesteśmy zdani na własną spostrzegawczość, sami musimy nazwać postawy bohaterów. Możemy też, w razie „niepotrzebnie” pojawiających się wątpliwości natury moralnej, udać że… o niczym nie wiemy, a książki wcale nie przeczytaliśmy!
Oprócz ważnego wątku miłosnego nie można pomiąć sportretowania drobnomieszczańskiego społeczeństwa argentyńskiego w czasie przyspieszającej globalizacji. Ciekawe, że wiele jego cech związanych na przykład z mechanizmem społecznego awansu, zakresem zainteresowań czy modą można również zaobserwować w literaturze polskiej tego okresu. Nie będzie to zaskakujące, gdy zdamy sobie sprawę, że zarówno w Warszawie jak i Buenos Aires oglądano wówczas podobne filmy czy prenumerowano podobne (tzn. francuskie) magazyny modowe.
Kolejnym znakiem czasu, symbolem popkultury jest niebagatelne znaczenie tanga dla argentyńskiej tożsamości. Sączy się ono z radiowych głośników, wypełnia codzienną ciszę za sprawą płyt gramofonowych. Powtarzalne do znudzenia historie miłosne można traktować jako ironiczny uśmiech losu, tym bardziej wymowny, gdy zdamy sobie sprawę, że sami bohaterowie powielają treść fatalnych nieraz opowieści zasłyszanych podczas radiowych audycji. Przeklęte tango…
Po publikacji powieści w 1969 roku posypały się na autora gromy z powodu niedyskrecji jakiej się dopuścił. Chodzi tu mianowicie o fakt upublicznienia informacji na temat żyjących ówcześnie osób, których losy posłużyły za kanwę „Przeklętego tanga” – Puig nie „oszczędził” nawet własnej matki, której doświadczenia posłużyły do kreacji Nené. Kolejnym ciężkim zarzutem z jakim spotkał się pisarz, było posądzenie o chęć sparodiowania tego środowiska. Nie możemy zapominać, że technika obrana przez autora, za sprawą budowania przez niego aury tajemniczości i niepewności wokół opisywanych wydarzeń, przywodzić może na myśl chwyty marketingowe redakcji gazet czy twórców telenowel mających na celu zwiększenie zakresu odbiorców. Puig odpierał wszystkie te zarzuty tłumacząc, że celem jego było sportretowanie rodzącej się argentyńskiej klasy średniej, grupy jeszcze słabej i niejednorodnej, która nie posiadała właściwego sobie stylu życia.
Na pierwszy rzut oka „Przeklęte tango” wydawać się może romansem rodem z argentyńskiej prowincji. Ta potencjalnie odstraszająca klasyfikacja określa jednak najbardziej powierzchowną warstwę fabuły powieści, na którą składają się perypetie miłosne Juana Carlosa i kilku związanych z nim kobiet oraz towarzyszące im wydarzenia z lat 1934-1947. Nie dajmy się jednak zwieść tej...
więcej Pokaż mimo to