Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Bardzo poruszająca powieść, o której ciężko zapomnieć. Trudno zapomnieć, bo cały czas pojawia się ta kotłująca myśl z tyłu głowy, że to nie fikcja, to stało się naprawdę. Szok, niedowierzanie... To tylko kilka słów które mam na końcu języka. Dla czytelników o mocnych nerwach.

Bardzo poruszająca powieść, o której ciężko zapomnieć. Trudno zapomnieć, bo cały czas pojawia się ta kotłująca myśl z tyłu głowy, że to nie fikcja, to stało się naprawdę. Szok, niedowierzanie... To tylko kilka słów które mam na końcu języka. Dla czytelników o mocnych nerwach.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niezwykle tajemnicza... Tak opisałabym tę książkę. Chciałabym dodać więcej szczegółów, skleić barwną i kompletną recenzję, ale wydaje mi się ze ocena wyjaśnia wszystko. Dawno nie czytałam tak dobrej książki, która zabrałaby mnie na kilka dni do innego świata, podczas czytania czułam się jakbym przemierzała liczne kanały i uliczki, tasowała karty w klubie hazardowym, by następnie przenieść się na skutą lodem krainę i odczuwać dojmujący chłod i wiatr we włosach. Niesamowita pozycja, która zasługuje na rozgłos i przeczytanie, gusta są różne, komuś się spodoba komuś nie, ale to dobrze. Niech każdy wyrobi swoje własne zdanie. Książka idealna na zimę, dreszczom nie będzie końca. Polecam.

Niezwykle tajemnicza... Tak opisałabym tę książkę. Chciałabym dodać więcej szczegółów, skleić barwną i kompletną recenzję, ale wydaje mi się ze ocena wyjaśnia wszystko. Dawno nie czytałam tak dobrej książki, która zabrałaby mnie na kilka dni do innego świata, podczas czytania czułam się jakbym przemierzała liczne kanały i uliczki, tasowała karty w klubie hazardowym, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kontynuacja losów Nikity niezwykle przypadła mi do gustu, śmiem twierdzieć, iż na chwilę obecną Diabelski Młyn oczarował mnie najbardziej. Powieść Jadowskiej przepełniona jest magią, która przeplata się ze światem rzeczywistym. Jedna z rzeczy, która mnie szczególnie urzeka, to język, jakim posługuje się autorka. W przypadku tej pozycji, jest brutalny, wraz z opisem walk, broni, emocji berserka ukrytego pod skórą Nikity, a z drugiej strony zawarty jest opis magicznego gaju i czytelnik może poczuć się jakby znajdował się w niebiańskim zakątku. Przyznam, że jeśli chodzi o polskich autorów, jestem zawsze nastawiona sceptycznie, ale obawiam się, że na tej książce nie spocznę i przede mną jeszcze wiele, mam nadzieję, dobrych książek od tej autorki. Czy polecam? Z pewnością, uważam, że pozycja spodoba się młodszym nastolatkom jak i nieco starszym czytelnikom.

Kontynuacja losów Nikity niezwykle przypadła mi do gustu, śmiem twierdzieć, iż na chwilę obecną Diabelski Młyn oczarował mnie najbardziej. Powieść Jadowskiej przepełniona jest magią, która przeplata się ze światem rzeczywistym. Jedna z rzeczy, która mnie szczególnie urzeka, to język, jakim posługuje się autorka. W przypadku tej pozycji, jest brutalny, wraz z opisem walk,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka już za mną, a więc mogę parę słów napisać. Oficjalna 1 część wiedźmińskiej sagi nieco różni się od opowiadań. Akcja rozwija się powoli, jest znacznie więcej barwnych opisów, począwszy od opisów przyrody przez opisy walki, które są opisane bardzo szczegółowo - to cos, co lubię. Nie ukrywam, że ta pozycja bardzo mnie pochłonęła, "połknęłam" ją bardzo szybko. Bohaterowie są na tyle dobrze I barwnie wykreowani, przez co czytelnik brnie przez losy postaci z zapartym tchem i towarzyszącą niecierpliwością. Powieść jest owinięta nutką tajemnicy, dzięki temu wzbudza ciekawość i nerwowe napięcie. Uwielbiam to, że świat przedstawiony jest tak różnorodny, autor nie skupia się na jednej postaci, jest wiele wątków, które po czasie łączą się w całość. Język, którym posługują się bohaterowie, sprawia, że czytelnik może się poczuć, jakby to on przeniósł sie do świata Geralta i mógł posługiwać się starsza mową. Podsumowując, jeśli ktoś jeszcze nie poznał książek Sapkowskiego, warto to nadrobić! Recenzja dostępna na instagram osobliwe_delirium

Książka już za mną, a więc mogę parę słów napisać. Oficjalna 1 część wiedźmińskiej sagi nieco różni się od opowiadań. Akcja rozwija się powoli, jest znacznie więcej barwnych opisów, począwszy od opisów przyrody przez opisy walki, które są opisane bardzo szczegółowo - to cos, co lubię. Nie ukrywam, że ta pozycja bardzo mnie pochłonęła, "połknęłam" ją bardzo szybko....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Głęboki grób to powieść, która wprowadza czytelnika w odległe czasy, można poznać zarówno sam Londyn, a także jak wyglądała typowa wieś w XIX wieku. Nie było to nic przyjemnego, wszędzie panowało ubóstwo i pijaństwo, liczne zabójstwa, przez które detektywi jak i policja mieli mnóstwo pracy. Posiadanie wysokiego stanowiska to luksus, na który nie każdy zasługiwał.

Czytając tę książkę, czułam się jakbym sama odgrywała tam znaczącą rolę. Autor pisał w taki sposób, by czytelnik mógł wczuć się w opowieść, jakby wszystko rozgrywało się wokół niego. Zabrakło mi co prawda rozdziałów od strony innych postaci, szczególnie, że ich losy często się rozdzielały, a tak miałam wzgląd jedynie na perspektywę pomocnika Arrowooda.

Pomimo iż to kryminał, często ta książka wywoływała u mnie uśmiech, czy śmiech, wszystko było zabarwione dozą humoru, tego niewymuszonego. Mile spędziłam czas podczas tej lektury, akcja nie pędziła z prędkością światła, natomiast w tym wypadku wcale mi to nie przeszkadzało, gdyż rzeczywiście byłam zaciekawiona tą książką.

Postacie zostały wykreowane dosyć interesująco, szczególnie sam Arrowood był dość specyficznym człowiekiem, momentami miałam z niego niezły ubaw. Myślę, iż opis pozycji jest nieco przesadzony, gdyż czytając go, w głowie miałam zupełnie inną książkę. Wyobrażałam sobie coś mrocznego, natomiast ta lekka opowieść jak już wspomniałam posiada w sobie niezwyle dużo humoru i przygód, ale nie z piekła rodem.

Odgadnięcie, kto za czym stoi nie jest żadną zagadką, czytelnik już po paru rozdziałach może się domyślić, kto w czym macza palce, aczkolwiek rozwiązywanie całej zagadki przez detektywa zajęło sporo czasu. A oczywiście podczas tego zdarzyło się sporo równie interesujących rzeczy, dotyczących głównych bohaterów.

Jeśli macie ochotę się nieco pośmiać, odprężyć się przy lekkiej lekturze, zdecydowanie zachęcam, powieść jest napisana niezwykle prostym językiem, więc trafi do każdego. Autor w swojej książce nie szokuje, natomiast nie czuję się rozczarowana. Jedynie nie sugerujecie się całkowicie opisem książki, który nadaje zupełnie inny klimat.

Głęboki grób to powieść, która wprowadza czytelnika w odległe czasy, można poznać zarówno sam Londyn, a także jak wyglądała typowa wieś w XIX wieku. Nie było to nic przyjemnego, wszędzie panowało ubóstwo i pijaństwo, liczne zabójstwa, przez które detektywi jak i policja mieli mnóstwo pracy. Posiadanie wysokiego stanowiska to luksus, na który nie każdy zasługiwał.

Czytając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rodzinne tajemnice mogą bardzo utrudniać życie, sięgać głęboko i zakorzeniać się pośród domowników, wnikać w ściany domu, dawać o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie, tak jak w przypadku Szklanego lasu. Główną bohaterką jest Angie, tak by się mogło wydawać, aczkolwiek nie jest to prawda.

Książka została poświęcona zarówno Angie, Ruby oraz wspomnieniom Siliji, dzięki czemu możemy oceniać poczynania bohaterów z różnych perspektyw. Doceniam fakt, iż w książce można śledzić to, co dzieje się obecnie, oraz poznać przeszłość pozostałych postaci, co ma znaczący wpływ na aktualne zdarzenia.

Nie jest to powieść, która będzie budzić grozę, nie jest to także pozycja, która będzie mieć ultraszybką akcję. Jest to coś powolnego, aczkolwiek nie nudnego. Czytelnik stopniowo i powoli poznaje ciemną stronę postaci, może również sam ocenić ich działania. Momentami brakowało mi jakiegokolwiek napięcia, czegoś, co wbije mnie w fotel. Nie doczekałam się, być może jestem przyzwyczajona do nieco mroczniejszych powieści.

Nie powiedziałabym, iż jest to thriller w całej swojej okazałości, połączyłabym to z powieścią obyczajową, właśnie za brak napięcia. Bohaterowie nieco mnie irytowali, zostali przedstawieni dosyć płasko i nijako, a młoda Angie wydała mi się niezwykle naiwna, jej metamorfoza okazała się daremna, gdyż nie zauważyłam u niej większej determinacji niż na początku książki.

Największym minusem powieści jest zdecydowanie tłumaczenie, momentami nie mogłam się skupić na książce, czułam się jakbym czytała książkę dla małych dzieci. Nie wierzę, że to wina autorki, gdyż wiele fragmentów możnaby po prostu przedstawić płynniej i lżej.

Nie uważam, iż jest to słaba książka, gdyż czytałam ją chętnie, szczególnie wspomnienia Siliji, w moim mniemaniu najlepsza część tej powieści. Zakończenie też nie było oczywiste, co prawda nie doznałam szoku, ale nieco mnie zaskoczyło. Więc jeśli oczekujecie czegoś lekkiego, to zachęcam, aczkolwiek nie szykujcie się, iż będzie to najlepsza powieść przez was przeczytana. To powieść z gatunku tych lekkich na raz.

recenzja pochodzi z bloga osobliwe-delirium.blogspot.com

Rodzinne tajemnice mogą bardzo utrudniać życie, sięgać głęboko i zakorzeniać się pośród domowników, wnikać w ściany domu, dawać o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie, tak jak w przypadku Szklanego lasu. Główną bohaterką jest Angie, tak by się mogło wydawać, aczkolwiek nie jest to prawda.

Książka została poświęcona zarówno Angie, Ruby oraz wspomnieniom Siliji,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z polską twórczością jestem na styk, rzadko sięgam po rodzime tytuły, aczkolwiek w ostatnim czasie miałam szansę skusić się na Ekspozycję. Na temat Mroza już sporo się naczytałam, więc chciałam ocenić sama, czy to coś wartego uwagi.

Zaletą powieści jest z pewnością to, iż akcja rozkręca się w naszych rodzinnych stronach, Tatrach. Możemy poczuć się jak u siebie, opisy przyrody, polskiej mentalności - poczułam się komfortowo, czytając coś, z czym mam do czynienia na co dzień. Co prawda później losy bohaterów będą rozgrywane w innych miejscach, aczkolwiek sercem nadal pozostaje południe Polski.

Bohaterowie są dosyć specyficzni. Mają znak rozpoznawczy, jak chociażby Forst i jego gumy cynamonowe. Można ich lubić bądź nie, aczkolwiek z pewnością zaciekawiają i czytelnik z każdą kolejną stroną pragnie poznać, co się z nimi dzieje. Czy stanie im się coś niebezpiecznego? Jak rozstrzygnie się śledztwo? Kto jest w to zamieszany? Czy główny sprawca zostanie ujęty? Dużo pytań miałam podczas lektury tej książki. Doceniam fakt, że nie na wszystkie dostałam odpowiedź, co zachęciło mnie do sięgnięcia po kontynuację.

Wszystko w tej pozycji dzieje się szybko. 480 stron? Przeleciało mi jak zaledwie 200, naprawdę. Nie mogłam się wprost oderwać od kart powieści. Wątki religijne, coraz to nowsze spiski, niebezpieczeństwa czyhające na postacie, zawrotna akcja, ciekawe charaktery, znajdziemy tu wiele elementów, które sprawią, iż docenimy tę książkę, co nie znaczy, że jest ona idealna.

Przeszkadzało mi to, że momentami była oderwana od rzeczywistości. Autor nieco puścił wodzę fantazji i pewne zdarzenia były jakby wyjęte z powieści fantastycznej, nie mające prawa zdarzyć się w realnym świecie. Przekleństw nie znajdziemy tu za dużo, lecz czasami wydawało mi się, iż pojawiały się w złych momentach, po prostu niepotrzebnie. Co za dużo to nie zdrowo.

Zakończenie natomiast nieco wcisnęło mnie w fotel, totalnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, uwierzcie warto było czekać na ten moment! A po zakończeniu koniecznie musiałam zdobyć tom kolejny. Tak, jestem już po jego lekturze. Czy uważam jak znaczna część moli książkowych, że kontynuacja jest lepsza? Dowiecie się o tym w kolejnych recenzjach, na razie zachęcam do sięgnięcia po Ekspozycję.

recenzja pochodzi z bloga osobliwe-delirium.blogspot.com

Z polską twórczością jestem na styk, rzadko sięgam po rodzime tytuły, aczkolwiek w ostatnim czasie miałam szansę skusić się na Ekspozycję. Na temat Mroza już sporo się naczytałam, więc chciałam ocenić sama, czy to coś wartego uwagi.

Zaletą powieści jest z pewnością to, iż akcja rozkręca się w naszych rodzinnych stronach, Tatrach. Możemy poczuć się jak u siebie, opisy ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nikomu by się nie zdawało, iż kot, szczególnie czarny, może pełnić wiele ról, zaczynając od starożytności, gdzie był czczony, po średniowiecze, gdzie palono go na stosie wraz z czarownicami. Uważano, że jest demonem, wcieleniem zła, a z drugiej strony, gdzieś w innym regionie był istotą przynoszącą szczęście i dobrobyt.

Z pewnoscią Tajemniczy czarny kot zapewnia niesamowitą rozrywkę. Całość pisana jest lekkim, czasem humorystycznym językiem, nie ma tam za dużo informacji, a jedynie tyle, by zaciekawić czytelnika, szczególnie tego, ktory nie jest obeznany w historię kotów.

Książka jest poświęcona czarnemu kotowi, chociaż czasem jako ciekawostki pojawiąją się wzmianki także o innych, co sprawia, że nieco poszerzamy swoją wiedzę także o inne gatunki.

Powieść dzieli się na rozdzialy; historia kota, legendy, wierzenia ludowe oraz przesądy, a także symbolika kota w kulturach, kot na morzu czy kot jako talizman szczęścia. Interesujący jest fakt, iż czarny kot został opisany na tle różnorakich państw, cywilizacji, dziejów historycznych. Często miało to związek chociażby z paleniem czarnownic na stosie, świąt, podczas których rzucano kotami z wież, czytelnik dostaje sporo informacji, pomimo tak małej objętości.

Wydanie jest jednym z lepszych, jakie miałam w rękach, jest tak solidne i strony są grube, że nie ma szans na poważne zgięcie ich przez przypadek. Książka także obfituje w wiele ilustracji, cytatów na temat kotów, małych symboli i rysunków na stronach, często strony są w zupełnie w innych kolorach. A do tego grubka okładka z pozłacanymi elementami. Wydaje mi się, iż nigdy nie doznałam jeszcze takiego zachwytu nad wydaniem jakiejkolwiek książki. Dodaje nieco mroku, tajemniczości, czyli odzwierciedla to, co czytelnik znajdzie w środku.

Podsumowując, Tajemniczy czarny kot to pozycja warta zapoznania się, jednakże wyłącznie dla osób, które są żółtodziobami jak ja jeśli chodzi o historię kota. Wydanie zachwyca, środek także, lecz nie spodziewajcie się nad wyraz dużo informacji, szczególnie stricte naukowych, gdyż książka pisana jest lekkim językiem, wręcz momentami humorystycznym oraz dodatkowo ma zaledwie 142 strony. To zaledwie podstawy jeśli chodzi o historię oraz przesądy, autorka wybrała te najciekawsze i najpopularniejsze, chociażby wspomnienie o Maneki-neko, który bądź co bądź, jest znany na całym świecie. Dodatkowo uważam, iż pozycja jest świetna na prezent, właśnie przez wydanie i łatwość odbioru, który mimo wszystko lepiej trafi chyba do młodszych, gdyż mnie czasem już denerwowało, jak autorka kierowała się bezpośrednio do mnie.

recenzja pochodzi z bloga osobliwe-delirium.blogspot.com

Nikomu by się nie zdawało, iż kot, szczególnie czarny, może pełnić wiele ról, zaczynając od starożytności, gdzie był czczony, po średniowiecze, gdzie palono go na stosie wraz z czarownicami. Uważano, że jest demonem, wcieleniem zła, a z drugiej strony, gdzieś w innym regionie był istotą przynoszącą szczęście i dobrobyt.

Z pewnoscią Tajemniczy czarny kot zapewnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Camilla Läckberg jest według mnie mistrzynią jeśli chodzi o łączenie kryminału z wątkami obyczajowymi i nawiązywaniem do przeszłości - świadczą o tym liczne retrospekcje, czytelnik ma szansę cofnąć się w czasie nawet o 100 lat. Oczywiście autorka nie robi tego bez powodu, zagłębiając się w historię, mamy szansę stopniowo odkrywać, w jaki sposób przeszłość odgrywa rolę w toczącej się akcji.

Jest to już IV część sagi o Fjallbace i z każdym kolejnym tomem robi się coraz ciekawiej. Znając bohaterów mamy wrażenie jakbyśmy powracali do starych przyjaciół i poznawali ich na nowo, mamy szansę zagłębiać się w ich rozterki i problemy, dokonywać odkryć razem z nimi, czekać w napięciu, aż wyjaśni się, kto popełnił zbrodnię.

Camilla Lackberg jak zawsze oczarowała mnie prostym językiem, przez co brnie się przez powieść lekko i nie ma się dość, a po skończeniu ma się niedosyt. W takich chwilach niezwykle się cieszę, iż cykl autorki liczy sobie 10 tomów. Kolejnym plusem są wielowymiarowe postacie, każda wnosi coś do książki, są jedyne w swoim rodzaju, bywają irytujące, ich osobiste historie wzruszają, można je lubić bądź nienawidzić, rozśmieszają, ale z całą pewnością czytelnik nie pozostaje na nie obojętny.

Jeśli wziąć pod uwagę akurat ten tom, jest według mnie najsłabszy pod względem fabuły. Zdecydowanie wolę inną klimatykę niż reality show w tle, wolę dalekie retrospekcje. Być może komuś innemu akurat ta część spodoba się bardziej, jednakże nie jestem to ja.

Czy jestem rozczarowana? Myślę, że nie, bo Lackberg wciąż uwielbiam i brnę dalej w jej
książki i myślę, iż to normalne, że coś się spodoba, a do czegoś będziemy mieć zastrzeżenia. Na szczęście mam jedynie obiekcje wobec fabuły, a nie samego stylu, jakim posługuje się autorka.

Podsumowowując, na chwilę obecną jest to najmniej podobający mi się tom o Fjallbace, jednakże ocena jest na podstawie tomów poprzednich, które podobały mi się bardziej. Fanom szwedzkiej pisarki polecam tę książkę, a osoby, które jeszcze nie miały styczności z jej kryminałami, niech zapoznają się najpierw z tomem pierwszym. Pomimo iż każda część jest o czymś zuupełnie innym, to jednak wątki obyczajowe są ze sobą ściśle powiązane i najlepiej zacząć od początku.

recenzja pochodzi z bloga osobliwe-delirium.blogspot.com

Camilla Läckberg jest według mnie mistrzynią jeśli chodzi o łączenie kryminału z wątkami obyczajowymi i nawiązywaniem do przeszłości - świadczą o tym liczne retrospekcje, czytelnik ma szansę cofnąć się w czasie nawet o 100 lat. Oczywiście autorka nie robi tego bez powodu, zagłębiając się w historię, mamy szansę stopniowo odkrywać, w jaki sposób przeszłość odgrywa rolę w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zaledwie tydzień temu czytałam powieść o II wś i los chciał, że przypadkowo wpadła mi w ręce kolejna pozycja o tej tematyce. Mowa tu o Kołysance z Auschwitz. Niezwykle krótka książka, ponieważ ma 240 strony, co z początku mnie speszyło, gdyż jestem najzwyczajniej przyzwyczajona do dużo dłużych pozycji. Jestem zdania, że aby zbudować wielopłaszczyznowe dzieło, potrzeba m.in. rozbudowanej fabuły, akcji - z początku wolnej, następnie przyspieszającej, sporo napięcia. Więc jakie było moje zdziwienie, że ta opowiastka w pełni mnie usatysfakcjonowała jako czytelnika. Zapewne użyłam złego określenia, gdyż słowo opowiastka niezbyt tu pasuje. To powieść oparta na faktach, to rzeczywiście się wydarzyło.

Co innego czytać powieść o tematyce II wś, gdy autor puścił wodze fantazji, wykreował coś zupełnie nowego, lecz nadal prawdopodobnego do wydarzenia, a zupełnie inaczej traktujemy powieść, gdy mamy świadomość, że te postacie są prawdziwe, wydarzenia w 90% identyfikują się z historią. Mamy pewien mętlik i myśli Jak to możliwe? Straszne. Jakim cudem mogło się to wydarzyć!?

Kołysanka z Auschwitz jest napisana bardzo prostym językiem, może to lepiej, książki oparte na faktach brzmią wtedy o wiele wiarygodniej. Lecz jednocześnie autor całkiem dobrze zobrazował strach panujący w obozie, skłonności do robienia jak najpodlejszych rzeczy, by jedynie przeżyć, smutek matek, a także iskierki nadziei i miłości, które do końca pozostały gdzieś ukryte w ludziach. Postacie według mnie odrobinę papierowe, to własnie jeden z minusów posługiwania się prostym językiem. Co prawda jak napisałam wyżej, autor poradził sobie z przedstawieniem emocji u postaci, ale same ich sylwetki były nieco zamglone, brakowało mi czegoś, dzięki czemu mogłabym poznać bohaterów bardziej, nieco zżyć się z nimi.

Narracja jest pierwszosobowa, prowadzi ją Helene, Niemka i założycielka przedszkola w Birkenau oraz matka piątki dzieci, których ojciec był Romem. Niewiarygodne, a jednak nawet w tamtych czasach również można było spotkać ludzi, którzy kierowali się nie rasą, a jednak tym, jaki człowiek jest wewnątrz, patrząc jedynie na jego serce i czyny. Lecz początek książki to parę słów ze strony doktora Mengele, który miał znaczny wpływ na losy obozu, Helene, dzieci tam przebywających.

Bardzo podobają mi się objaśnienia historyczne na końcu książki, uwielbiam historię i naprawdę w moich oczach książka zdobyła u mnie uznanie. Do tego wydanie jest naprawdę solidne, w twardej oprawie, wizualnie bardzo podoba mi się kolorystyka, a na półce wygląda znakomicie.

Podsumowując, Kołysanka z Auschwitz to opowieść oparta na faktach, porusza serca czytelników, wywołuje wzruszenie czy smutek, lecz nie jest bez wad. Jednakże czasem nie musi być coś arcydziełem, by satysfakcjonowało czytelnika. Jestem naprawdę zadowolona, iż mogłam przeczytać tak dobrą książkę, pomimo małej objętości i chętnie polecę ją fanom pozycji historycznych, szczególnie zainteresowanych tematyką II wś. Książka jest o tyle ciekawa, że nie opowiada losów Żydów, jak zazwyczaj bywa, lecz Romów, o czym często zapominamy, że byli również prześladowani. Zapomniałam wspomnieć wcześniej, że właśnie w Kołysance w Auschwitz możemy porównać jak wyglądały różnice w traktowaniu obu narodów.

Recenzja pochodzi z osobliwe-delirium.blogspot.com

Zaledwie tydzień temu czytałam powieść o II wś i los chciał, że przypadkowo wpadła mi w ręce kolejna pozycja o tej tematyce. Mowa tu o Kołysance z Auschwitz. Niezwykle krótka książka, ponieważ ma 240 strony, co z początku mnie speszyło, gdyż jestem najzwyczajniej przyzwyczajona do dużo dłużych pozycji. Jestem zdania, że aby zbudować wielopłaszczyznowe dzieło, potrzeba m.in....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy książki o tematyce II wś są w stanie jeszcze zaskoczyć czytelnika? Sądziłam, że nie. Na swej drodze miałam styczność z wieloma powieściami o wojnie i po pewnym czasie widziałam pewien schamat, coś podobnego, przez co na pewien czas zrezygnowałam z tych książek.

"Światło, którego nie widać" wpadło w moje ręce niespodziewanie, chciałam przeczytać coś ze swej listy "do przeczytania" i jakoś padło akurat na tę pozycję. Recenzje miała pochlebne, więc stwierdziłam, czemu nie? Tak oto przeżyłam niesamowity czas na studiowaniu uliczek Paryża, liczeniu studzienek, szukaniu ślimaków, a pośród tego słyszałam w tle latające samoloty, burzone kamienice i dźwięki fortepianu...

Ta niezwykła książka dostarczyła mi wielu emocji, pomimo swej prostoty. I nie chcę, żeby zabrzmiało to, jak jakiś zarzut, o nie! Uwielbiałam opisy dotyczące przyrody, wojny, miały w sobie coś prostego, przez co strony leciały jedna za drugą, a jednocześnie czułam się jak w jakimś odległym wielobarwnym świecie dostępnym tylko dla mnie. Autor nie skupił się na samej wojnie, ale na tym, co dzieje się z ludzkimi marzeniami i przyrodą, jak wszystko potrafi się zmienić w ułamek sekundy.

Główną bohaterką jest Marie-Laure, niewidoma ruda dziewczyna, która świat poznaje za pomocą dotyku, słuchu i zapachu. Od dzieciństwa lubi ręczne łamigłówki, czyta powieści o podróży przez oceany. Z drugiej strony, z odległego sierocińca pojawia się Werner, białowłosy znawca drutów i drucików, miłośnik nauk ścisłych, który po czasie konstruuje wynalazki. Oboje muszą opuścić swoje miejsce zamieszkania i zderzyć się z okrutną rzeczywistoscią, która odbierze im zapewne najbliższych, ludzi, którymi się otaczali. Autor ciekawie ich wykreował, żaden bohater nie jest idealny, ktoś kuleje, ktoś jest ślepy, ktoś ma odstające uszy. Zbyt często spotykam się z wyolbrzymianiem atutów postaci, szczególnie w wyglądzie, miła odmiana czytać coś, co jest zbliżone do rzeczywistości. I co ważne, każda postać ma własną rolę do odegrania, ma własną historię, nie znajdujemy się w theatrum mundi.

Przyznam, iż z początku wydawało mi się, że wieje... nudą. Śledziłam opisy, przeżycia bohaterów, jednocześnie próbując znaleźć jakikolwiek wspólny punkt zaczepienia, coś, co w końcu będzie wspólnym ogniwem. Może chciałam się za bardzo spieszyć, przez ostatnie przeczytane przeze mnie powieści new adult, przyzwyczaiłam się, że wszystko leci jedno za drugim. Tu jest inaczej. Należy się delektować każdym rozdziałem, które zresztą mnie zaskoczyły, ponieważ są stosunkowo krótkie. Więc dopiero po czasie doceniłam tę powieść, przyznaję się bez bicia. Ale doceniłam ją do tego stopnia, że po przeczytaniu pozostała we mnie pewnego rodzaju pustka, co zdarza się u mnie rzadko. Coraz ciężej mnie zaskoczyć, czy tak wyglądają lektury doświadczonego mola książkowego?

Z opisu książki wnioskowałam także, iż będzie to historia stricte o miłości, rozumiecie, uczucie w czasach wojny, wiele dramatyzmu. A wcale tak nie było, cała opowieść skupiała się na czymś innym, a najsilniejsza miłość jaka została tu ukazana, to ta do rodziny, ojców, rodzeństwa.

Podsumowując, "Światło, którego nie widać" to powieść warta przeczytania, dla niecierpliwych będzie małym wyzwaniem, dla cierpliwych ukojeniem na długi wieczór. Prostota zachwyca, a opisy pobudzają wyobraźnię, nadal w głowie lecą mi ciche dźwięki fortepianu... Myślę, iż jednocześnie daje do myślenia, skłania człowieka do refleksi - jaki mamy cel w życiu? Czy nie lepiej zrobić coś teraz, niż gdy będzie za późno? Mam nadzieję, że choć odrbinę mogłam zachęcić do lektury, pomimo iż książka liczy ponad 600 stron, miałam wrażenie jakbym przeleciała przez nią w 5 sekund. Oszałamiające.

recenzja pochodzi z bloga osobliwe-delirium.blogspot.com

Czy książki o tematyce II wś są w stanie jeszcze zaskoczyć czytelnika? Sądziłam, że nie. Na swej drodze miałam styczność z wieloma powieściami o wojnie i po pewnym czasie widziałam pewien schamat, coś podobnego, przez co na pewien czas zrezygnowałam z tych książek.

"Światło, którego nie widać" wpadło w moje ręce niespodziewanie, chciałam przeczytać coś ze swej listy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie jestem wielką fanką kryminałów, bywam co do nich bardzo wybredna. Natomiast cykl Läckberg bardzo przypadł mi do gustu. Po trzecim tomie nadal mam ochotę na więcej i z pewnością w najbliższym czasie sięgnę po kolejną część.

Jeśli chodzi o aspekty związane z językiem czy stylem, nie mam co się rozpisywać kolejny raz, bo była o tym mowa już w recenzji tomu pierwszego, a na chwilę obecną nic się nie zmieniło. Autorka pisze na tym samym poziomie; nie mam żadnej uwagi, co do języka, jakim się posługuje, gdyż jest on bardzo przystępny dla czytelnika, tak samo styl. Zdania nie są długie, jedynie proste w odbiorze.

Przechodząc do samego Kamieniarza, muszę przyznać, że ten tom okazał się naprawdę nieprzewidywalny. Do samego końca nie wiedziałam, kto jest winien zbrodni. Może kiedy będę już bardziej doświadczona jeśli chodzi o kryminały, będę mogła lepiej rozstrzygać zagadki. Na razie nie wychodzi mi to zbyt dobrze, więc w sumie mogę się z tego cieszyć, zaskoczenie na koniec jest tym większe.

Co prawda nie pierwszy raz pojawiają się retrospekcje w książkach Läckberg, natomiast w tej pozycji spodobały mi się one najbardziej, o ile w dalszych tomach nie spotkam lepszych. Zostały one bardzo wyraziście nakreślone jak również szczegółowo. Zdecydowanie jeden z lepszych elementów tej powieści.

Kolejnym plusem są opisy przeżyć bohaterów, uwielbiam poznawać myśli i punkty widzenia postaci, analizować je - coś wspaniałego. Także one są szczegółowe, emocje postaci wyzierają z kart, dlatego sądzę, że książka jest dość prosta w odbiorze, ale posiada w sobie także pewną subtelność.

Kryminał wymieszany z wątkami obyczajowymi to moim zdaniem najlepsze połączenie. Spotkamy tu sceny budzące grozę, ale także takie, które mogą pobudzić czytelnika do refleksji, ponieważ autorka po mistrzowsku przedstawia zwykłe i codziennie ludzkie problemy, które są dosyć skomplikowane i trudne do rozwiązania.

Jeśli nadal zastanawiacie się, czy Kamieniarz jest wart przeczytania, to oficjalnie potwierdzę, iż jest. Już nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejny tom. Oczywiście żywię nadzieję, że mnie nie zawiedzie.

Recenzja pochodzi z bloga osobliwe-delirium.blogspot.com

Nie jestem wielką fanką kryminałów, bywam co do nich bardzo wybredna. Natomiast cykl Läckberg bardzo przypadł mi do gustu. Po trzecim tomie nadal mam ochotę na więcej i z pewnością w najbliższym czasie sięgnę po kolejną część.

Jeśli chodzi o aspekty związane z językiem czy stylem, nie mam co się rozpisywać kolejny raz, bo była o tym mowa już w recenzji tomu pierwszego, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Seria Szklany Tron z każdym kolejnym tomem staje się coraz lepsza za sprawą poprawy warsztatu autorki oraz nieoczekiwanych zwrotów akcji czy nowych postaci. Pomimo iż nadal moim ulubionym cyklem Maas pozostaje Dwór Cierni i Róż, jestem pod wrażeniem, w jaki sposób jej książki mogą stawać się doszlifowane jeszcze mocniej. Z pewnością sięgnę po kolejny tom, gdyż niecierpliwość niedługo mnie pożre. Warte polecenia, choć z początku można się przerazić ilością stron.

Seria Szklany Tron z każdym kolejnym tomem staje się coraz lepsza za sprawą poprawy warsztatu autorki oraz nieoczekiwanych zwrotów akcji czy nowych postaci. Pomimo iż nadal moim ulubionym cyklem Maas pozostaje Dwór Cierni i Róż, jestem pod wrażeniem, w jaki sposób jej książki mogą stawać się doszlifowane jeszcze mocniej. Z pewnością sięgnę po kolejny tom, gdyż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Chłopak, który o mnie walczył to kontynuacja, jak mogliście zorientować się już po opisie. Recenzja nie będzie zawierać spoilerów z poprzedniego tomu, więc możecie czytać śmiało. Mam nawet nadzieję, że z chęcią sięgniecie najpierw po pierwszą część.

Ocenianie kontynuacji moim zdaniem nie jest takie proste, szczególnie, gdy zarówno pierwszy jak i drugi tom są napisane na podobnym poziomie. Za dużo nie można od siebie dodać, jedynie powielać zdania, które padały we wcześniejszej recenzji. A właśnie tak jest w tym przypadku.

Sądziłam, że w kolejnej części autorka nieco poprawi swój warsztat, ale nic takiego nie nastąpiło, co nie znaczy, że powieść tę trzeba od razu skreślać. W tej książce czytelnik nie znajdzie nic ambitnego, nawet jeśli porównywać tę pozycję do innych ze swego gatunku, wypada dosyć przeciętnie.

Z niemałym rozczarowaniem myślę, że nie jest to cykl, który mogłabym komuś polecić. Owszem, raczej nie żałuję, iż miałam okazję go przeczytać, ale na drugi raz odpuściłabym sobie tę lekturę. Jest zdecydowanie dużo więcej powieści z gatunku NA, które zasługują na przeczytanie. Na chwilę obecną, moimi ulubionymi autorkami są Mia Sheridan i Colleen Hoover i jest tak już od dłuższego czasu.

Od strony technicznej nie jest tak źle, jakby mogło się wydawać. Pomimo schematów, powieść czytało mi się lekko i przyjemnie, w sam raz coś lżejszego na wakacje. Styl pisania dosyć przeciętny, tak samo kreacja bohaterów - nieco papierowi, nie spodobało mi się, jak zostali przedstawieni tzn. nieco przedmiotowo. Kolejna rzecz, która mnie nie urzekła to przewidywalność, aż do samego końca. O ile jestem w stanie zaakceptować jakieś ubytki w fabule, akcji, tak przewidywalności nienawidzę ponad wszystko.

Jak oczekujecie czegoś lepszego od tego cyklu, nie warto po niego sięgać. Natomiast jeśli lubicie czasami się oderwać i przeczytać coś lekkiego, ale przeciętnego, to nie mam przeciwwskazań. Nadal jestem zdania, iż jest to lepsza propozycja od słynnego Chłopaka, który zakradał się do mnie przez okno. Jeśli chodzi o ocenę, jest ona niższa niż w przypadku pierwszego tomu, gdyż po kontynuacji spodziewałam się więcej...

Recenzja pochodzi z osobliwe-delirium.blogspot.com

Chłopak, który o mnie walczył to kontynuacja, jak mogliście zorientować się już po opisie. Recenzja nie będzie zawierać spoilerów z poprzedniego tomu, więc możecie czytać śmiało. Mam nawet nadzieję, że z chęcią sięgniecie najpierw po pierwszą część.

Ocenianie kontynuacji moim zdaniem nie jest takie proste, szczególnie, gdy zarówno pierwszy jak i drugi tom są napisane na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeśli chodzi o pozycje obyczajowe, które zawierają w sobie historie rodzinne, z doświadczenia wybieram te z korzeniami azjatyckimi i jak dotąd nigdy się nie zawiodłam. Kultura ta interesowała mnie od zawsze, w przyszłości chciałabym nawet pogłębić moją wiedzę o ten kontynent, być może wyruszyć w wielką podróż, by na własne oczy zobaczyć ludzi jak i ich tradycje.

Losy rodzinne mogą być nieprzewidywalne, zawiłe, tajemnicze. Mogą mieć dwa oblicza; te zewnętrzne oraz wewnętrzne. Nikt tak naprawdę nie wie, co dzieje się za drzwiami każdego z nas. Za przykład może służyć rodzina Leongów. Niezwykle bogata i szanująca się rodzina, udzielająca się w każdej dziedzinie życia. W okolicy nie znalazłaby się osoba, która nie poważałaby tej rodziny. Jednakże nic nie jest takie, na jakie wygląda. Każdy ukrywa jakieś sekrety, których nie wyznałby nikomu. Czy jednak mogą one wpływać znacząco na przyszłość dalszych pokoleń?

Już na wstępie miałam wrażenie, że pomimo iż narracja trzecioosobowa jest dość częstym zabiegiem, podczas czytania odnosiłam wrażenie, iż ktoś obok mnie siedzi o opowiada tę magiczną historię, tak jakby wszystko wiedział i słyszał. Wyobrażałam sobie pewną staruszkę, która zna wszelkie tajemnice i tylko czeka, aż będzie mieć okazję, by je przekazać.

Powieść ta jest dość złożona, gdyż składa się z wielu retrospekcji, każda jest opisywana z perspektywy innej osoby, momentami można się w tym pogubić, jeśli nie jest się wystarczająco skupionym. To właśnie te rozdziały zaciekawiły mnie najbardziej i są zdecydowanie najlepszą częścią tej książki. Są naprawdę klimatyczne i wprowadzają niepowtarzalny klimat. Natomiast historie z teraźniejszości nie oczarowały mnie, brakowało im charakteru, były nieco nijakie i niedokładne. A muszę wspomnieć, że te przeskoki w przeszłość były szczegółowe i zawierały przepiękne opisy.

Jeśli przyjrzeć się od technicznej strony tej powieści, nie wypada ona źle. Najbardziej urzekł mnie styl pisania autorki, który był bardzo subtelny. Cecily także zwróciła uwagę na szczegóły, nic nie pomijając, przez co powieść nabrała w moich oczach charakteru i finezji. W pozycji były poruszane delikatne kwestie związane z miłością, przeznaczeniem, a przede wszystkim problemami wszelakiego rodzaju. Cieszę się, że autorka podeszła do nich poważnie, nie ignorując ich. Świat wykreowany naprawdę przypadł mi do gustu, posiadał on wiele wad, jak i zalet, był bardzo zróżnicowany.

Bohaterowie to oddzielna kwestia i ostatnia, o której chciałabym wspomnieć. Pomimo iż nie są to jakoś szczególnie zapadające w pamięć postacie, wywołały we mnie mnóstwo emocji, przez ich charaktery i zachowania. Ich decyzje były bardzo realne, tak samo jak sami oni - z krwi i kości. Co prawda jednych lubiłam bardziej, drugich mniej, jednakże nie ma tu znaczenia, kogo lubię, a kogo nie. Jeśli lubicie pozycje obyczajowe, jednakże z elementami wielu retrospekcji, mogę jedynie polecić. Od czasu do czasu uwielbiam zagłębić się w tak interesującą historię.

Recenzja pochodzi z osobliwe-delirium.blogspot.com

Jeśli chodzi o pozycje obyczajowe, które zawierają w sobie historie rodzinne, z doświadczenia wybieram te z korzeniami azjatyckimi i jak dotąd nigdy się nie zawiodłam. Kultura ta interesowała mnie od zawsze, w przyszłości chciałabym nawet pogłębić moją wiedzę o ten kontynent, być może wyruszyć w wielką podróż, by na własne oczy zobaczyć ludzi jak i ich tradycje.

Losy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o powieści fantastyczne, jest ich zbyt dużo i zbyt często trafiam na pozycje, przy których najzwyczajniej straciłam swój czas. Jednak gdy dowiedziałam się o książce nawiązującej do mitologii nordyckiej, wiedziałam, że muszę ją mieć. Moja miłość do mitologii i ogólnie historii Skandynawii wzięła się z serialu Wikingowie, który zresztą bardzo polecam. Co prawda Dziecko Odyna to zupełnie coś innego, miałam nadzieję, że mnie nie zawiedzie.

Już od pierwszych stron wiedziałam, że to, co trzymam w rękach porwie mnie na dobre kilka dni. Bardzo spodobał mi się styl pisania autorki; niezbyt skomplikowany, aczkolwiek nie infantylny, zawierający rzeczowe opisy, bez owijania w bawełnę, choć skupiający się także na szczegółach. Często jest tak, że książki fantastyczne własnie odrzucają mnie przez ten aspekt, tak miałam chociażby z Piątą porą roku, która męczyła mnie niemiłosiernie swoim językiem.

Narracja trzecioosobowa także wywarła na mnie pozytywne wrażenie, gdyż była prowadzona z różnych perspektyw, a także nie skupiała się jedynie na głównych bohaterach, ale na wszystkim i wszystkich, by czytelnik mógł głębiej poznać genezę fabuły i akcji, zachowania postaci.

Jak już jestem przy postaciach, to i wspomnę kilka słów o nich. Zostały skonstruowane bardzo realnie jak na powieść fantastyczną i momentami miałam wrażenie, że to zwykli ludzie mający po prostu inne problemy, a nie inne istoty z ogonami. Autorka skupiła się na rozwinięciu wątków każdego głównego bohatera, poświęcając każdemu tyle samo uwagi i precyzji. Urzekła mnie dbałość o szczegóły, a także to, iż pisarka z lekkością nadała postaciom różne osobowości, przez co czytelnik nie ma wrażenia, iż wszyscy są tacy sami jak klony.

Akcja nie pędzi jak szalona, choć nie można powiedzieć, że jest wolna; wybrałabym coś pomiędzy, jakiś idealny złoty środek. Na czytelnika czekają nieoczekiwane zwroty akcji, w moim odczuciu powieść nie jest nawet w najmniejszym stopniu przewidywalna. Obfituje jedynie w ciekawe wątki, które się po jakimś czasie przeplatają i tworzą jedną całość, ale nie byle jaką. Autorka wykreowała wielowymiarowy świat, który zaprasza czytelnika i nie pozwala mu odejść.

Jeśli miałabym być szczera, to ta powieść totalnie mnie oczarowała swoją prostotą, ale także precyzją, dobrymi fundamentami, bez których ta powieść nie miałaby szansy wyróżniać się na tle innych w swoim gatunku. Dla fanów fantastyki - pozycja obowiązkowa!

recenzja pochodzi z bloga osobliwe-delirium.blogspot.com

Jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o powieści fantastyczne, jest ich zbyt dużo i zbyt często trafiam na pozycje, przy których najzwyczajniej straciłam swój czas. Jednak gdy dowiedziałam się o książce nawiązującej do mitologii nordyckiej, wiedziałam, że muszę ją mieć. Moja miłość do mitologii i ogólnie historii Skandynawii wzięła się z serialu Wikingowie, który zresztą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jako że jestem ogromną fanką historii jak i pozycji historycznych, bardzo ucieszyła mnie wieść, że będę miała okazję przeczytać powieść dotyczącą narodzin dynastii Tudorów. Historia Anglii jest jedną z ciekawszych, więc tym bardziej miałam optymistyczne spojrzenie na tę książkę.

Powieść podzielona jest na kilka części, w których możemy poznać losy kluczowych postaci, a także spojrzeć, jak w zawrotnym tempie sprawy w średniowiecznej Anglii przybierają nieoczekiwany obrót. Narracja jest pierwszoosobowa: widzimy świat oczami Jaspera Tudora, oraz jej walijskiej kuzynki Jane.

Nie ukrywam, nie porwała mnie ta książka. Spodziewałam się po niej czegoś więcej i nie wciągnęła mnie, na co liczyłam. Choć z drugiej strony dowiedziałam się sporo faktów, dotyczących narodzin dynastii oraz wojny dwóch róż. Podoba mi się natomiast to, jak autorka połączyła fakty z lekką fikcją historyczną, tworząc przyjemną książkę do przeczytania, która ciekawi, dzięki czemu w przyjemny sposób można przyswoić informacje.

Kreacja bohaterów nie urzekła, szczególnie z początku dwaj bracia Edmund jak i Jasper, nieco zirytowali mnie swoją osobowością. Im dalej zagłębiałam się w powieść, tym było lepiej, myślę, że ze wszystkich postaci to Jane okazała się tą, która trafiła do mnie całkowicie.

Sądzę, iż to przez styl pisania autorki nie polubiłam się z tą pozycją, jakbym chciała. Nie oznacza to jednak, że nie warto przeczytać tej książki, gdyż moim zdaniem jest dobra, szczególnie dla fanów historii.

Na pierwszych kartach tej książki można znaleźć drzewo genealogiczne, przez co nawet jeśli ktoś w trakcie czytania się pogubi, łatwo można zrozumieć, kto jaką odgrywał rolę. Samo wydanie jest bardzo ładne jak na mój gust i czcionka jest w idealnym dla mnie rozmiarze, tak samo okładka jest wykonana bardzo solidnie.

Tudorowie. Narodziny dynastii to dobrze napisana powieść historyczna, jednak dla wymagających nie będzie dostatecznie wciągająca. Autorka skupiła się na faktach historycznych i zaprezentowała je czytelnikom w bardzo przystępny sposób, nie zapominając o lekkiej fikcji, przez co książkę czyta się nadzwyczaj lekko. Czytelnik może poznać nie tylko samą historię, która była dosyć burzliwa, ale także wnikliwie spojrzeć na konflikty rozgrywające się prawie w każdym zakątku, niezależnie od stanu. Może nie jest to najlepsza powieść historyczna, jaką przeczytałam, jednakże będę ją mile wspominać, a także polecać innym, bo w gruncie rzeczy jedyne co bardzo mnie rozczarowało to styl pisania autorki, a nie historia.

Recenzja pochodzi z bloga osobliwe-delirium.blogspot.com

Jako że jestem ogromną fanką historii jak i pozycji historycznych, bardzo ucieszyła mnie wieść, że będę miała okazję przeczytać powieść dotyczącą narodzin dynastii Tudorów. Historia Anglii jest jedną z ciekawszych, więc tym bardziej miałam optymistyczne spojrzenie na tę książkę.

Powieść podzielona jest na kilka części, w których możemy poznać losy kluczowych postaci, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zdjęcia mają wielką moc. Dzięki nim możemy zatrzymać pewną chwilę na dłużej, i po kilkunastu latach wracać do nich i wspominać to co było, bo nawet i pamięć może zawieść, ale nie zdjęcie. Nie oszuka, widzimy tylko to, co zostało ukazane, żadnych niejasności i dopisanych scenariuszy.

Główna bohaterka powieści Abby, kobieta pracująca w archiwum na rozstaju jej osobistego życia, podczas szukania zdjęć na wystawę, znajduje jedno, które z czasem przesłoni całe jej życie. Będzie szukać odpowiedzi na wiele pytań z nim związanych, przez co na światło dzienne wyjdzie wiele zagadek z przeszłości. Czy jednak zmienią one teraźniejszość?

Od czasu do czasu uwielbiam sięgnąć po powieść obyczajową z nutką romansu, czy nawet historii w tle. Podczas zagłębiania się w takie historie, nie muszę galopować i mogę całkowicie oddać się powieści, czytając ją powoli i rozkoszując się każdym słowem, tak właśnie było w przypadku tej książki.

Podzielenie akcji na dwa okresy czasowe bardzo mi się spodobało, szczególnie, że mogłam poznać dwa zupełnie inne spojrzenia na świat, sytuacje polityczne, wartości, jakimi kierowali się ludzie danych lat.

Powieść jest przepełniona ciepłem, emocjami i efektami zaskoczenia. Sporo znajdzie się w niej niespodzianek, a także wzruszeń, choć nie na tyle, by uronić łzę. Jednakże ta pozycja jest idealna na słoneczne popołudnie z nastrojową muzyką w tle. Wprowadza pewną melancholię, choć pragnę zaznaczyć, iż nie jest to typowo smutna książka, po prostu połączenie pewnych wątków tak działa na czytelnika, oczywiście w tym pozytywnym sensie.

Autorka ciekawie skonstruowała bohaterów, lecz nie są to postacie, które zapamięta się na dłużej, choć prawdopodobnie można znaleźć wyjątki. Styl pisania jest bardzo subtelny, do tak klimatycznej pozycji pasuje idealnie, z czego jestem zadowolona. Opisy, które występują w tej książce nie są nudne i rozległe, nadają jedynie klimatu chociażby miejscom, gdzie dzieje się akcja.

Całokształt prezentuje się bardzo dobrze, pisarka poradziła sobie ze stworzeniem interesującej i wywołującej emocje historii. Nie wiem, czy jest to historia, którą się zapamięta na dłużej, ale z pewnością podczas tych kilku dni czytania, nie da o sobie zapomnieć. Mam nadzieję, że będę miała okazję trafiać na więcej takich pięknych i romantycznych pozycji.

Recenzja pochodzi z osobliwe-delirium.blogspot.com

Zdjęcia mają wielką moc. Dzięki nim możemy zatrzymać pewną chwilę na dłużej, i po kilkunastu latach wracać do nich i wspominać to co było, bo nawet i pamięć może zawieść, ale nie zdjęcie. Nie oszuka, widzimy tylko to, co zostało ukazane, żadnych niejasności i dopisanych scenariuszy.

Główna bohaterka powieści Abby, kobieta pracująca w archiwum na rozstaju jej osobistego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O ile pierwszy tom był ogólnym wstępem do tego dystopicznego cyklu, tak kontynuacja rozwinęła się i to bardzo pozytywnie. Nadal pojawiają się nieznane nazwy, jednak tak jak w Czasie Żniw na czytelników czekają słowniczek oraz mapa, a nawet podziały jasnowidzenia z krótkimi objaśnieniami. Uwielbiam jak takie rzeczy można znaleźć w książkach, wtedy mam wrażenie, że lepiej poznaję świat wykreowany.

Myślę, że autorka napisała tę powieść na dobrym poziomie, choć nie odczułam, by zawyżyła sobie poprzeczkę, jeśli chodzi o warsztat pisarski. Jednak nie mogę się do niego doczepić, bo nadal jestem usatysfakcjonowana. Styl pisania nieco inny, może dla niektórych zbyt ciężki. Ale nawet dla trochę wymagających będzie w sam raz.

W kontynuacji tempo pozostaje bez zmian, autorka zaskakuje nieoczekiwanymi zwrotami akcji, kreacja bohaterów zadowala. Nie zmieniło się też to, że Paige jest jedną z głównych bohaterek, które się po prostu lubi. Często jest tak, że damska część irytuje swoją głupotą, przewidywalnością, a jednak Paige ma w sobie to coś. Choć nadal moim ulubionym bohaterem pozostaje Naczelnik.

Cieszę się, że Shannon nie przerobiła z tego cyklu dystopijnego romansu, jak niestety często się dzieje i czytałam już sporo takich tytułów. Niektórzy obwiniają ją, że zniszczyła, bądź nawet nie rozwinęła wątku romantycznego. Jednak sądzę, że właśnie to jest atutem tej powieści. Niewymuszona subtelność, gra emocji, a jednak bez zbędnych wątków typowo romantycznych. Takie powieści bardzo cenię i z chęcią czytam.

Pomimo że zakochałam się w tym cyklu od pierwszych stron, nie mogę go czytać szybko, właśnie przez styl pisania autorki. To jedne z tytułów, które czyta się wolniej i delektuje się każdym zdaniem, chłonąc je jak gąbka wodę.

Zakon Mimów jest napisany na tym samym poziomie co Czas Żniw i fani tej serii nie powinni się rozczarować. Autorka wciąż zaskakuje, wplata dużo wątków, które nie są przewidywalne, a jedynie zaciekawiają czytelnika, przez co chce się więcej i więcej. Zakończenie również jest niczego sobie i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po tom III. Zapowiada się mnóstwo akcji!

Recenzja pochodzi z osobliwe-delirium.blogspot.com

O ile pierwszy tom był ogólnym wstępem do tego dystopicznego cyklu, tak kontynuacja rozwinęła się i to bardzo pozytywnie. Nadal pojawiają się nieznane nazwy, jednak tak jak w Czasie Żniw na czytelników czekają słowniczek oraz mapa, a nawet podziały jasnowidzenia z krótkimi objaśnieniami. Uwielbiam jak takie rzeczy można znaleźć w książkach, wtedy mam wrażenie, że lepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O ile poprzednia część mnie oczarowała, w tej totalnie się zakochałam. To jeden z tych cyklów, które czyta się w każdej wolnej chwili, nawet w nocy. I kwestia tego, że ma więcej niż 400 stron, nie ma tu totalnego znaczenia, naprawdę.

Nie wiem, czy warto się powtarzać, bo moje zdanie nie zmieniło się od przeczytania Dworu Cierni i Róż, chociaż sądzę, że Maas podszkoliła swój warsztat i właśnie kolejny tom to udowodnił.

Fabuła została bardziej dopieszczona, pojawiło się mnóstwo innych wątków, które dużo bardziej mnie zainteresowały, to samo tyczy się postaci. Nadal są wyraziste i każda ma w sobie charyzmę, to jednak ich różnorodność trafiła do mnie totalnie. Każdy ma przypisaną własną historię, o której jest chociaż parę słów, tak, żeby nikt nie pozostał obojętny na ich los. A medal na najlepszą postać powieści dostają Rhys oraz Azriel.

Akcja pędzi od początku, ale nie jest to coś, z czym czytelnik miałby problem, w każdym razie sądzę, iż dynamika w tym utworze została trafnie dopasowana. I tak jak już wspomniałam, pomimo dużej objętości powieści, lecimy przez nią stosunkowo szybko, a nawet na koniec pozostaje niedosyt.

Bardzo podoba mi się język jakim posługuje się autorka. Jest prosty, ale nie banalny, ma w sobie pewną subtelność, ale także charakter. I mogę tu wspomnieć o pewnych różnicach, jakie zaszły pomiędzy właśnie tym cyklem, a Szklanym Tronem. Nie wiem z jakiego powodu, ale w tamtej serii język jest dużo gorszy, nie mam co do tego wątpliwości...

Od zawsze byłam fanką czarnych charakterów, dlatego tak bardzo cieszę się, że w tym tomie mogłam je poznać, choć Ci, co już przeczytali tę pozycję, dobrze wiedzą, że nic nie jest czarne, albo białe.

Dwór Mgieł i Furii to nieprzewidywalna i dobrze rozbudowana powieść, z interesującym i dopracowanym światem stworzonym przez autorkę. Kontynuacja tego cyklu zdecydowanie wyszła lepiej, choć już tom pierwszy mnie oczarował. Postacie są wyraziste i umiejętnie wykreowane, każdy znajdzie tam swojego faworyta. Z pewnością ten cykl różni się od innych cyklów fantastycznych dla młodzieży, chociażby ze względu na bardziej odważne sceny, choć nie są one niesmaczne, jedynie dodają charakteru tej powieści. A Maas jak zwykle zgotowała czytelnikom takie zakończenie, że zostaje tylko czekać na kolejną część... Jak na razie to najlepsza powieść 2017 roku, zobaczymy co będzie dalej.

Recenzja pochodzi z osobliwe-delirium.blogspot.com

O ile poprzednia część mnie oczarowała, w tej totalnie się zakochałam. To jeden z tych cyklów, które czyta się w każdej wolnej chwili, nawet w nocy. I kwestia tego, że ma więcej niż 400 stron, nie ma tu totalnego znaczenia, naprawdę.

Nie wiem, czy warto się powtarzać, bo moje zdanie nie zmieniło się od przeczytania Dworu Cierni i Róż, chociaż sądzę, że Maas podszkoliła...

więcej Pokaż mimo to