-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2013-10-28
2013-11-23
2015-12-15
2011-10-02
2013-11-14
Pamiętam, jak kiedyś w dzieciństwie, oglądając jakiś polski film pierwszy raz Pani Janda przykuła moją uwagę jako aktorka. Z czasem i kolejnymi rolami Pani Krystyny, byłam już przekonana, że jest to niezwykła artystka, obdarzona wielkim talentem jak się okazuje nie tylko aktorskim.
Dzięki tym felietonom wiem również, że jest to kobieta z niebywałą charyzmą i niedającym umknąć uwadze temperamentem. Kobieta pełna pasji, poczucia humoru i dystansu do siebie i świata.
"Nigdy tak często się nie śmiałam, jak grając moją nieudaną lady Makbet. Raz zapomniałam umrzeć, bo się zagapiłam, a kiedy się zorientowałam, było za późno, krzyknął za mnie za sceną przytomny inspicjent i było po wszystkim."
Mimo tego, że jest powszechnie kojarzoną postacią głównie ze świata filmu i teatru, to w nietuzinkowy sposób potrafi opisywać w swych felietonach zdarzenia życia codziennego. Nie kreuje się przy tym na żadna diwę, chodzącą z głową w chmurach i spojrzeniem o zasięgu niewykraczającym poza czubek własnego nosa, jak to niestety coraz częściej bywa w świecie show-biznesu.
Często w swoich felietonach bywa szczera do bólu, nie wstydzi się wyrazić swojej opinii chociażby na temat tego jak ją różni napotykani ludzie oceniają.
Dzieli się swoimi przemyśleniami na rozmaite tematy np. samotności, śmierci, sentymentu do starego tapczanu, napotkanych ją sytuacji w drodze do teatru, czy nawet żalu do producentów tuszu do rzęs (felieton o dość błahym problemie, ale jakże prześmiewczy;)).
Wobec tego wszystkiego, że potrafi czasem być wybuchowa, nieraz dając ujście nagle nagromadzonym emocjom sobie zaklnie, albo ironicznym żartem wyśmieje w ten sposób niesprawiedliwość świata, to w głębi duszy jest kochającą matką, żoną i córką. I chociaż jako kobieta zwykle zabiegana ma milion myśli na minutę, to nie pozostaje obojętna na losy ludzi, z którymi się styka na co dzień.
Było to moje pierwsze spotkanie z tego typu twórczością Pani Krystyny i głęboko wierzę, że nie ostatnie.
Na koniec dodam jeszcze jeden cytat:
"Nie wiem, jakie zadanie ma dziś sztuka i czy je w ogóle ma, wiem za to, że w sztuce nie ma reguł, a jeśli są, to warto je łamać. Warto też mieć odwagę, jeśli naprawdę chce się powiedzieć coś ważnego. Wiem także, albo tak mi się dotąd wydawało, że twórca chce się porozumieć z publicznością."
...Pani Krystynie niewątpliwie się to w moim przypadku udało:). Polecam:)
Pamiętam, jak kiedyś w dzieciństwie, oglądając jakiś polski film pierwszy raz Pani Janda przykuła moją uwagę jako aktorka. Z czasem i kolejnymi rolami Pani Krystyny, byłam już przekonana, że jest to niezwykła artystka, obdarzona wielkim talentem jak się okazuje nie tylko aktorskim.
Dzięki tym felietonom wiem również, że jest to kobieta z niebywałą charyzmą i niedającym...
2014-01-05
Felietony Pani Krystyny nie są jakąś wybitną literaturą na tle innych dzieł pisanych, jednak mnie porywają bez reszty. W stylu pisania Krystyny Jandy jest coś takiego, co proste historie, zaczerpnięte z codziennego życia, pokazuje w jakimś innym magnetyzującym mnie świetle.
Jest to niewątpliwie osoba, która wiele w życiu przeszła, bywała w różnych miejscach na świecie i przede wszystkim ciężko i z pełnym zaangażowaniem pracowała na swoje nazwisko. Z tych właśnie powodów mogłaby w swoich publikacjach rozpisywać się o blaskach kariery, o życiu, podczas którego zbiera się laury i wysłuchuje licznych komplementów odnośnie odegranych ról.
Ona natomiast skupia się na rzeczach, o których nie przeczytamy w żadnym tabloidzie i nie zobaczymy podążając wzrokiem za światłem reflektorów.
Dla niektórych może być denerwujące pisanie o życiu prywatnym, tyle, że właśnie mnie w tym przypadku ono nie razi. Pani Krystyna nie "psuje" swoich tekstów, ogłupiając czytelników opowiadaniem o samych wzlotach jej życia, jak to czyni zdecydowana większość dzisiejszych celebrytów. Jest to opis refleksji co prawda znanej aktorki, która jednak też przeżywa te gorsze dni, podejmując kolejne wyzwania tak jak każdy z nas wystawia swoje nerwy na próbę, stale martwi się o swoją rodzinę, wspiera innych i do każdego przeżycia stara się podchodzić z pokorą.
Uwielbiam to jej niezdecydowanie, kiedy wypowiada się na temat zaobserwowanych sytuacji:
"Wariat! Boże jak on ją całuje. Jak ja bym chciała, żeby mnie ktoś tak na nowo całował! Ale właściwie nie, nie żałuję, teraz jestem całowana kunsztownie, skomplikowanie, tak specjalnie, przyjemnie, każda chwila życia ma swój rodzaj całowania."
Czytając te felietony, nietrudno zauważyć, że Pani Krystyna często popada w zachwyt nad rzeczami, które naprawdę wydają się być drobnostkami. Chyba wiele z tych momentów uniesień ma powiązania w odczuciach Krystyny Jandy z jej wyznaniem nt. tego, co się dzieje z kobietą w przypadku upatrzenia sobie sukienki:
"opis tego, co się dzieje w duszy i sercu kobiety, kiedy pragnie nowej sukienki, jest niemożliwy, żadne pióro nie jest w stanie temu sprostać, a co dopiero komputer. To pożądanie, ta burza szarpiąca wnętrzności, obraz siebie pięknej, młodszej, atrakcyjnej, interesującej, tajemniczej, eleganckiej... ach, jakiej kto chce... dzięki nowej sukni, to męka niewyobrażalna, jeśli tej sukni nie można kupić."
Przyznaję, że odkąd sięgnęłam po "Różowe tabletki na uspokojenie" mam słabość do stylu pisania Pani Krystyny. No cóż, teraz znowu trzeba się rozglądać za kolejną pozycją spod pióra Pani Jandy;).
Żegnam się z tą książką tak samo jak sama autorka kończy ostatnią wiadomość do tytułowej B.:
"Pa, pa, pa! Do cholery! Pa. Nie mogę się z Tobą rozstać."
Felietony Pani Krystyny nie są jakąś wybitną literaturą na tle innych dzieł pisanych, jednak mnie porywają bez reszty. W stylu pisania Krystyny Jandy jest coś takiego, co proste historie, zaczerpnięte z codziennego życia, pokazuje w jakimś innym magnetyzującym mnie świetle.
Jest to niewątpliwie osoba, która wiele w życiu przeszła, bywała w różnych miejscach na świecie i...
2010-06-13
2004-08-03
2013-10-28
Z pozoru zbiór trzynastu opowiadań, opisujących codzienne, szare życie. Jednak przyglądając się im bardziej dogłębnie można odnaleźć w nich ukryty sens, tzw. drugie dno.
Autor w dość osobliwy sposób odkrywa jakby schemat kolejno mijających dni. Czytając można łatwo popaść w refleksje m.in. nad przemijaniem, samotnością, przywiązaniem.
Ze względu na to, że autor pod prostymi historiami zakamuflował to, co chciał przekazać czytelnikom, pozwolił im tym samym na swobodną interpretację swojego dzieła.
Każdy ujrzy w nich to, co zechce oraz na co zechce otworzyć się jego wyobraźnia.
Jednak wśród czytelników na pewno znajdą się i tacy, którzy będą chcieli przeczytać cienką książeczkę dla samego przeczytania.
"-Dlaczego ty znowu podajesz mi budyń? Przecież wiesz, że budyń nie ma swojego smaku. Nie będę jadł takich rzeczy.
-Nie wiedziałam.
-Dlaczego ty nie wiesz takich rzeczy?
-Nie zwróciłam uwagi.
-Dlaczego ty nie zwracasz uwagi?
-Nie zastanawiałam się...
-Dlaczego ty się nie zastanawiasz?
-(...)?"
Myślę, że zagłębiając się w treść tych opowiadań każdy odnajdzie w nich jakąś cząstkę siebie.
Z pozoru zbiór trzynastu opowiadań, opisujących codzienne, szare życie. Jednak przyglądając się im bardziej dogłębnie można odnaleźć w nich ukryty sens, tzw. drugie dno.
Autor w dość osobliwy sposób odkrywa jakby schemat kolejno mijających dni. Czytając można łatwo popaść w refleksje m.in. nad przemijaniem, samotnością, przywiązaniem.
Ze względu na to, że autor pod...
Ostatnimi czasy ludzie jakby przesadnie zatracili się w zachwycie nad treściami eksponującymi na niemal każdej stronie nieziemskie efekty, niedostępne dla szarych i przeciętnych ludzi.
Podczas gdy właśnie takie proste historie jak te, o których mowa w książce Mirosława Żuławskiego w moim mniemaniu są tymi najbardziej interesującymi, gdyż wiemy, że dotyczą naszego przyziemnego życia i, że sami możemy i jesteśmy w stanie ich doświadczyć.
Wtedy właśnie świat zapisany na kartach książki staje się bardziej osiągalny i nie tak bardzo odległy od naszej codzienności.
Oczywiście nie mam nic przeciwko superbohaterom, wampirom czy innym wymyślonym przez ludzką wyobraźnię stworom. Jednak uważam, że otaczający nas świat ma nam dużo więcej do zaoferowania niż nam się wydaje i warto poświęcić mu więcej uwagi.
Takich właśnie codziennych zdarzeń dotyczy książka pt. "Opowieści mojej żony". Można by powiedzieć, że w zasadzie jest w niej dużo tzw. mądrości ludowych, jednak przyglądając im się bliżej trzeba przyznać, że niosą one w sobie wiele prawdy.
Opowieści te dają wiele do myślenia, opowiadają często o stosunkach damsko-męskich, wytykając głównie błędy popełniane przez przedstawicieli płci męskiej, przez co książka chwilami wydawała mi się nieco feministyczna;). Całe szczęście mąż tytułowej żony, którego przeważnie dotyczyły te wszystkie nieszczęsne przytyki i uwagi potrafił je przyjąć dzielnie i po męsku "na klatę";).
Jeśli ktoś jest zainteresowany w jakich okolicznościach zwykły korek od butelki alkoholu może stać się pamiątką na lata, albo z powodu jakiego poświęcenia piękna kobieta jest w stanie z premedytacją się oszpecić do końca życia czy też jak bardzo może zmienić życie wydawałoby się przypadkowe przespanie podczas podróży pociągiem wyczekiwanej stacji kolejowej - najlepiej niech przeczyta "Opowieści mojej żony".:)
Ostatnimi czasy ludzie jakby przesadnie zatracili się w zachwycie nad treściami eksponującymi na niemal każdej stronie nieziemskie efekty, niedostępne dla szarych i przeciętnych ludzi.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPodczas gdy właśnie takie proste historie jak te, o których mowa w książce Mirosława Żuławskiego w moim mniemaniu są tymi najbardziej interesującymi, gdyż wiemy, że dotyczą naszego...