-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
Autor jest naukowcem, więc jego narracja bliższa jest narracji analizy naukowej niż błyskotliwej opowieści, jaką snuł Cameron West w "Pierwszej osobie liczby mnogiej". Ze względu jednak na celne i cenne wskazówki dotyczące DID i nader przydatne posłowie-krytyczną analizę autorstwa psychiatry specjalizującego się w dysocjacji, dra J. Smitha, przyznaję książce 9 gwiazdek.
Autor jest naukowcem, więc jego narracja bliższa jest narracji analizy naukowej niż błyskotliwej opowieści, jaką snuł Cameron West w "Pierwszej osobie liczby mnogiej". Ze względu jednak na celne i cenne wskazówki dotyczące DID i nader przydatne posłowie-krytyczną analizę autorstwa psychiatry specjalizującego się w dysocjacji, dra J. Smitha, przyznaję książce 9...
więcej mniej Pokaż mimo toDwie gwiazdki tylko za to, że książka w ogóle dostrzega problem interseksualizmu. Poza tym - żenujący obraz medycznego uwstecznienia, dominującego w ostatnich dekadach, i świadectwo łamania praw pacjentów interseksualnych, od łamania praw obywatelskich, człowieka, przez prawa pacjenta do prawa do wizerunku (wszystkie zdjęcia nagich pacjentów mają wyłącznie przesłonięte oczy, w dodatku większość pacjentów to osoby małoletnie).
Dwie gwiazdki tylko za to, że książka w ogóle dostrzega problem interseksualizmu. Poza tym - żenujący obraz medycznego uwstecznienia, dominującego w ostatnich dekadach, i świadectwo łamania praw pacjentów interseksualnych, od łamania praw obywatelskich, człowieka, przez prawa pacjenta do prawa do wizerunku (wszystkie zdjęcia nagich pacjentów mają wyłącznie przesłonięte...
więcej mniej Pokaż mimo toSetki wybitnych tekstów genialnego poety i barda. W dodatku opracowanie wolne od błędów edytorskich poprzednich wydań i poszerzone o pomijane wcześniej w śpiewnikach i antologiach teksty. Jaką więc inną ocenę niż 10 można zaproponować?
Setki wybitnych tekstów genialnego poety i barda. W dodatku opracowanie wolne od błędów edytorskich poprzednich wydań i poszerzone o pomijane wcześniej w śpiewnikach i antologiach teksty. Jaką więc inną ocenę niż 10 można zaproponować?
Pokaż mimo toObowiązkowa pozycja każdego kaczmarologa i kaczmarofila. Książce niewiele można zarzucić - Krzysztof Gajda wszak jest gwarantem jakości publikacji. Minus (i jedna gwiazdka mniej) tylko za czasem nieco męczące niezaznaczanie zmiany rozmówców, zbyt mały udział w biografii Muz Jacka i asekuracyjny opis ochrzczenia Jacka (z naciskiem na bierność tej czynności)
Obowiązkowa pozycja każdego kaczmarologa i kaczmarofila. Książce niewiele można zarzucić - Krzysztof Gajda wszak jest gwarantem jakości publikacji. Minus (i jedna gwiazdka mniej) tylko za czasem nieco męczące niezaznaczanie zmiany rozmówców, zbyt mały udział w biografii Muz Jacka i asekuracyjny opis ochrzczenia Jacka (z naciskiem na bierność tej czynności)
Pokaż mimo to
Doskonale napisane studium najstraszniejszej w przebiegu i życiowych konsekwencjach reakcji obronnej organizmu na najstraszniejsze traumy - dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości (tożsamości, nie osobowości!). Doskonale napisana opowieść o odzyskiwaniu siebie.
W epilogu autor konkluduje: "Wiele osób z DZT [nadgorliwość tłumacza, w polskiej nomenklaturze medycznej dawno przyjął się angielski skrótowiec DID - przyp. n.] ma potwornie samotne życie. Jeśli ta książka dotrze do ludzi o doświadczeniach podobnych do moich i da im poczucie, że nie są sami (...), to jeden z celów, jakie sobie postawiłem, zostanie osiągnięty. (...)
Jeśli lekarze i studenci psychiatrii zyskają dzięki tej książce lepsze rozeznanie w tematyce DZT, osiągnięty zostanie kolejny z zamierzonych przeze mnie celów"*.
Pisząc z kraju, w którym liczbę osób z poprawnie zdiagnozowanym DID można policzyć na palcach jednej ręki, proszę, niech Pan nie kończy tej misji, doktorze West!
*Cameron West, Pierwsza osoba liczby mnogiej, przeł. Tomasz Bieroń, Poznań 2003, s. 325.
Doskonale napisane studium najstraszniejszej w przebiegu i życiowych konsekwencjach reakcji obronnej organizmu na najstraszniejsze traumy - dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości (tożsamości, nie osobowości!). Doskonale napisana opowieść o odzyskiwaniu siebie.
W epilogu autor konkluduje: "Wiele osób z DZT [nadgorliwość tłumacza, w polskiej nomenklaturze medycznej dawno...
Ocena dotyczy książki jako całości, nie opowiedzianej w niej historii zmarłego niedawno Billy'ego Milligana. Historia tytułowego bohatera zasługuje na 10. Na stałe bowiem wpisała się i do psychiatrii, i literatury. Wraz z równie kultową "Sybil" przedarła się do zbiorowej świadomości, kształtując wiedzę na temat dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości. Jednocześnie drobiazgowo przedstawiona rozbudowana struktura poszatkowanej świadomości Milligana pozwoliła lepiej zrozumieć zdysocjowany umysł. Wreszcie - ujawnienie się Billy'ego, publiczne przyznanie do pourazowego zaburzenia dodało odwagi innym pacjentom do głośnego mówienia o problemie i nieukrywania się pod pseudonimem.
Minusem książki jest... sama książka. Daniel Keyes napisał ją nieco "ciężkawym" stylem, dość słabo różnicując np. idiolekty poszczególnych alter, ich autoprezentację językową. Dzieła zaś dopełnił redaktor polskiego wydania (o ile tam był jakiś redaktor), nie usuwając błędów językowych tłumacza. Mam nadzieję, że drugie wydanie będzie wolne od tych wad.
Ocena dotyczy książki jako całości, nie opowiedzianej w niej historii zmarłego niedawno Billy'ego Milligana. Historia tytułowego bohatera zasługuje na 10. Na stałe bowiem wpisała się i do psychiatrii, i literatury. Wraz z równie kultową "Sybil" przedarła się do zbiorowej świadomości, kształtując wiedzę na temat dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości. Jednocześnie drobiazgowo...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kontynuacja rewelacyjnego thrillera "Dziewczyny, których pożądał", jest warta przeczytania, ale nie dorównuje swojej poprzedniczce. Wpływa na to natłok bohaterów. O ile w "Dziewczynach" mieliśmy wyraźnie nakreślone postaci, ze zdysocjowanym Maxwellem na czele, o tyle w "When she was bad" są one już rozmyte. Pender i dr Cogan zostają zepchnięci na dalszy plan, a cała historia skupia się wokół pary uciekinierów ze szpitala psychiatrycznego: Ulissesa Christophera Maxwella, w jego jedenastu wcieleniach, i wspomnianej zaledwie w pierwszej części Lily DeVries i jej trzydziestu siedmiu alter. Oczywiste jest, że tyle "postaci" niebezpiecznie zbliżyłoby powieść do książki telefonicznej, więc Jonathan Nasaw "tnie" alternatywne osobowości pary głównych bohaterów, przez co nieco tracą oni wyrazistość - główny smaczek "Dziewczyn".
Książka wciąga, ale trochę rozczarowuje powierzchownym naszkicowaniem postaci i ich zmarginalizowaniem. Podobnie jednak jak w pierwszej części - zakończenie w pewnym stopniu zaskakuje, zwłaszcza kogoś, kto zna przebieg dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości.
Kontynuacja rewelacyjnego thrillera "Dziewczyny, których pożądał", jest warta przeczytania, ale nie dorównuje swojej poprzedniczce. Wpływa na to natłok bohaterów. O ile w "Dziewczynach" mieliśmy wyraźnie nakreślone postaci, ze zdysocjowanym Maxwellem na czele, o tyle w "When she was bad" są one już rozmyte. Pender i dr Cogan zostają zepchnięci na dalszy plan, a cała...
więcej Pokaż mimo to