rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Poetcka podróż po meandrach dorastania. Przesiąknięta zapachem morskiej bryzy, dotykiem wilgotnego piasku, smakiem pierwszej miłości, zazdrości i rozczarowania.

Zręcznie lawirująca pomiędzy społecznym tabu, rodzinnymi sekretami i niewygodnymi zagadnieniami. Odkrywająca mentalność szkolnych dręczycieli, niszczących karierę i spokój ducha utalentowanych indywiduów. Odsłaniająca czystość i wrażliwość, tych którzy nie boją się kochać i walczyć o szczęście.

Historia pełna aktów odwagi i desperacji. Niesamowicie wzruszająca, o pięknej formie przekazu i niepodważalnej jakości. Bogata w emocje, intensywnie refleksyjna. Niebanalna pod względem koncepcji i mistrzowsko odziana w słowa. Wypełniona taką ilością środków stylistycznych, której nie udźwignąłby pisarz o wątpliwym warsztacie, a pod tym względem Jandy Nelson zasłużyła na owacje na stojąco.

Opowieść o nastoletnich bliźniętach -Noah i Jude, którzy dzielili między sobą świat- słońce, gwiazdy, ocean, śpiew ptaków, drżenie poruszonego serca. Napisana z naprzemiennej perspektywy obojga bohaterów, odsłaniająca kulisy rodzinnego dramatu i dylematów jednostki. Autorka zręcznie połączyła wątki LGBT, pierwszego razu, romansu, uzależnienia. Ponadto wyraziści bohaterowie, dorastający na oczach czytelnika (momenty, w których Noah rysował w umyśle stan swojego samopoczucia!!!) stanowią kwintesencję udanego dzieła. Dla mnie Oddam Ci Słońce jest jedną z najpiękniejszych powieści, które mialam okazję przeczytać w swoim życiu.

Poetcka podróż po meandrach dorastania. Przesiąknięta zapachem morskiej bryzy, dotykiem wilgotnego piasku, smakiem pierwszej miłości, zazdrości i rozczarowania.

Zręcznie lawirująca pomiędzy społecznym tabu, rodzinnymi sekretami i niewygodnymi zagadnieniami. Odkrywająca mentalność szkolnych dręczycieli, niszczących karierę i spokój ducha utalentowanych indywiduów....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dorosłość. Wyznania Lisa Aisato, Linn Skåber
Ocena 7,1
Dorosłość. Wyz... Lisa Aisato, Linn S...

Na półkach:

Prozaiczna.
Rozczarowująca.
Snująca balladę o niespełnionych marzeniach i miłosnych zawodach.
Zanurzona w codziennej rutynie, przeważnie niesatysfakcjonującej pracy, bylejakości i tony rachunków do zapłacenia.
Emanująca samotnością. Niekiedy z wyboru. Dla wygody. Narzuconą przez partnera, który miał być już na zawsze, a zniknął po chwili.
Poświęcająca się dla dobra rodziny, dla świętego spokoju.
DOROSŁOŚĆ Linn  Skåber
Chciałaby nosić różowe skarpetki, śmiać się bez skrępowania, bez względu na oceniające spojrzenia i krytyczne komentarze. Mogłaby przecież kochać się z kim tylko najdzie ją ochota, bez udawania, bez stwarzania pozorów przyzwoitości.
Pewna swoich walorów, świadoma atutów, jest w stanie realizować najśmielsze plany, zdobywać szczyty, łamać barykady.
Ma jednak podcięte skrzydła...

Są w niej ze wstydem szeptane tajemnice. Dialogi nasączone ciszą. Wspomnienia, wciąż tak gorące, iż mogłyby rogrzać obojętne serca. Wierszem pisane pragnienia. Nieme prośby i śmiałe spostrzeżenia. Lecz przede wszystkim melancholią utkane ilustracje Lisy Aisato. Od smutku szare, od czerni zranione, będące naturalistycznym przekrojem wieku średniego. Słyszysz, jak krzyczą? Bez interpunkcji, liter, podkreśleń. Obrazowo przemawiając do wyobraźni czytelnika. Aż chciałoby się ich dotknąć, choć już bardziej poczuć nie można. Więc zapadają w pamięci, dzięki detalom, barwom i przekazowi. Może i ja tam gdzieś jestem, może się nawet uśmiecham...

swiatwedluglilii.pl

Prozaiczna.
Rozczarowująca.
Snująca balladę o niespełnionych marzeniach i miłosnych zawodach.
Zanurzona w codziennej rutynie, przeważnie niesatysfakcjonującej pracy, bylejakości i tony rachunków do zapłacenia.
Emanująca samotnością. Niekiedy z wyboru. Dla wygody. Narzuconą przez partnera, który miał być już na zawsze, a zniknął po chwili.
Poświęcająca się dla dobra rodziny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze, nie wiedziałam, jak ostatecznie podsumować wrażenia, towarzyszące mi w trakcie lektury, oraz po przeczytaniu Zjadaczki Grzechów.
Liczne akapity czytelniczego zainteresowania, przeplatały się z momentami znużenia. Nie chodziło tutaj o typowe lanie wody, tudzież grafomańskie wywody Megan Campisi. Nie, wręcz przeciwnie. Uważam, że warsztat literacki autorka ma świetnie zorganizowany. Coś jednak nie pozwoliło mi w pełni rozwinąć wachlarza zachwytu.
Sam fakt, iż miałam do czynienia z powieścią, w której historia stanowi potężne, usiłujące wybić się na pierwszy plan tło (wariacja na temat potomków angielskiego monarchy Henryka VIII), stanowił dla mnie niepodważalne znaczenie. Dodatkowe smaczki w postaci intryg, licznych tajemnic, dworskich skandali i przyziemnego życia najniższej klasy społecznej przyciągały moją uwagę.
Samą kreację głównej bohaterki mogę przyrównać do przysłowiowej wisienki na apetycznie wyglądającym torcie. Nastoletnia May, skrzywdzona przez rodzinę i system, molestowana, poniżana, głodna, spragniona miłości sierota, znajduje w sobie siłę, by nie tylko przeżyć, ale również zadośćuczynić wszechobecnemu złu. A nie jest to proste, bowiem dziewczyna zostaje skazana na los Zjadaczki Grzechów. Naznaczona wypalonym na języku piętnem oraz mosiężną obrożą, pozbawiona głosu (w codziennych sytuacjach), May wysłuchuje spowiedzi konających biedaków i szlachetnie urodzonych. Następnie spożywa określone posiłki, symbolizujące ich grzechy. Uwalniając ludzi od ich przewinień, sama zostaje obarczona cudzymi ciężarami sumienia.
Jest to książka, która wzbudza różne emocje. Niektórzy przyrównują ją do Opowieści Podręcznej, gdyż utracona wolność i narzucenie konkretnej roli społecznej stanowią istotną kwestię w tej historii. Odwaga bohaterki, czyste serce powodują, iż ciężko jest nie obdarzyć May sympatią, nie kibicować jej poczynaniom.
Na pewno nie jest to powieść, o której istnieniu zapomina się w chwilę po dotarciu do ostatniej strony. A jeśli wwierca się w umysł, pozostawiając ślad w pamięci, jest zatem godna polecenia

Szczerze, nie wiedziałam, jak ostatecznie podsumować wrażenia, towarzyszące mi w trakcie lektury, oraz po przeczytaniu Zjadaczki Grzechów.
Liczne akapity czytelniczego zainteresowania, przeplatały się z momentami znużenia. Nie chodziło tutaj o typowe lanie wody, tudzież grafomańskie wywody Megan Campisi. Nie, wręcz przeciwnie. Uważam, że warsztat literacki autorka ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czuję się emocjonalnie zmiażdżona, przytłoczona niewygodnymi faktami, oszołomiona nagą prawdą. Przechodząc do kolejnych rozdziałów GINEKOLOGÓW 2, nie mogłam pohamować łez.

Pierwszą część Ginekologów po prostu przyjęłam do wiadomości. Książkę przewertowałam, skupiając uwagę na aspektach, które mnie najbardziej intrygowały. Pochyliłam się nad problemami współczesnych kobiet po czym przeszłam do porządku dziennego. Ot, kolejna ważna i ciekawa pozycja na rynku wydawniczym, która jednak niczego nie zmieniła w moim życiu.
Tymczasem kolejna odsłona rozmów Izy Komendołowicz z osobami ze środowiska ginekologicznego, historie pacjentek, okazały się dla mnie wyczerpującą psychicznie lekturą.

Brałam udział w Ogólnopolskim Strajku Kobiet. Wierzyłam, że chore przepisy to tylko chwilowy kaprys władzy. Miałam nadzieję, że w moim kraju każda kobieta będzie mogła skorzystać z pomocy fachowców, że same możemy decydować o naszych ciałach, że to nasze zdrowie i życie będzie stawiane na piedestale... Jeszcze wtedy chciałam ponownie spróbować zajść w ciążę, urodzić drugie dziecko...

Iza Komendołowicz z nienachalną, aczkolwiek stanowczą dociekliwością, podejmuje konwersację ze wspomnianą grupą zawodową. Zadając pytania, które niejednej z nas pojawiają się w głowie, w szczególności wówczas, gdy dowiadujemy się o ciąży, ukazuje pełną lęku i czarnych wizji rzeczywistość. Nie atakuje swych rozmówców, nie zapedza ich do kąta, oczekując pokutnej postawy. Merytorycznie świetnie przygotowana, nie szuka sensacji, nie próbuje wybić się na nieszczęściu kobiet.

Jesteśmy zmuszane do noszenia martwych płodów, dopóki nie nastąpi poronienie lub bezpośrednie zagrożenie naszego życia. Oczywiście w teorii. Sama diagnoza ginekologa, wskazująca wadę letalną płodu, nie jest równoznaczna z uzyskaniem zgody i pomocy przy wykonania aborcji. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego sprawił, że legalną przesłanką do wykonania terminacji ciąży embriopatologicznej jest zaświadczenie od psychiatry, w którym specjalista stwierdzi, że zdrowie i życie kobiety jest zagrożone. Tymczasem, cytujac Ordo Iuris, ,,depresja nie jest zagrożeniem dla życia i zdrowia kobiety". Spychologia szpitali, podważanie opinii innego specjalisty,odwlekanie w czasie, sprawia, że pomoc, jaką powinna otrzymać ciężarna kobieta w niektórych przypadkach staje się niemożliwa.

Lekarz nie jest jednostką uprawnioną do kształtowania poglądów, o czym większość z nich zapomina lub jawnie lekceważy. Aborcja stała się sprawą etyczno-medyczno-moralną i polityczną. Przekroczyła granicę jedynego wymiaru.

Autorka podjęła dyskusję zarówno z pacjentkami, kobietami, które przeżyły poronienie, doświadczyły ciąży, obarczonej chorobą, jak i lekarzami, pracownikami instytucji, wspierających ciężarne. Przybliżyła przypadki Mariny Jaworskiej (bezczaszkowy płód), Alicji Tysiąc (której odmówiono terminacji ciąży, mimo wskazań medycznych, związanych z utratą wzroku), Izabeli z Pszczyny (Ani jednej więcej).

Komendołowicz rozmawiała także z autorką kontrowersyjnych wpisów w social mediach (babkibabkom) Gizelą ze szpitala w Oleśnicy, jej mężem, doktorem Łukaszem Jagielskim, pierwszym ginekologiem, który wygrał proces sądowy (z powództwa prywatnego) o zniesławienie przez działaczy organizacji prolife.

Poruszane w książce kwestie dotyczyły:
- profilaktyki i leczenia pacjentek z niepełnosprawnością fizyczną i umysłową;
- szerzenia wiedzy dotyczącej antykoncepcji wśród nieletnich;
- terminacji ciąż, charakteryzujących się wadami letalnymi płodu;
- konieczność wydzielenia w szpitalach oddziałów septycznych, dostosowanych do pacjentek z ciążą, zakwalifikowaną do terminacji;
- ciąży kobiet homoseksualnych;
- in vitro;
- porzucanie przez ginekologów trudnych pacjentek, ciężkich przypadków;
- nierównego traktowania pacjentów ze względu na płeć (odmowa wykonania ubezpłodnienia u kobiet i praktycznie bezproblemowa wazektomia).

KOLEJNE TAJEMNICE I JESZCZE WIĘKSZY STRACH wskazują rozwiązania niektórych sutuacji. Propozycje osób zaangażowanych w niesienie pomocy kobietom, gdyby tylko weszły w życie, wypierając dotychczasowe normy, mogłyby znacznie poprawić komfort pacjentek, ale także jakość pracy osób ze środowiska ginekologocznego. Rozmowa, do której wraca, którą nieustannie podejmuje autorka książki, otwiera czytelnika na kwestie, stłamszone przez ustrój, okadzone kazaniami kościoła.

Czuję się emocjonalnie zmiażdżona, przytłoczona niewygodnymi faktami, oszołomiona nagą prawdą. Przechodząc do kolejnych rozdziałów GINEKOLOGÓW 2, nie mogłam pohamować łez.

Pierwszą część Ginekologów po prostu przyjęłam do wiadomości. Książkę przewertowałam, skupiając uwagę na aspektach, które mnie najbardziej intrygowały. Pochyliłam się nad problemami współczesnych kobiet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Śpiewaj muzo, scena należy do ciebie. Niech publiczność usłyszy historię Heleny, tej egocentrycznej dziwki, przez którą starte z powierzchni zostało tysiące istnień.

Śpiewaj muzo, mikrofon w twych dłoniach niech dobrze odda odgłos łez zgwałconych branek. I tych, które złożono na ołtarzach dawnych bóstw, by uzyskać błogosławieństwo i wsparcie.

Śpiewaj muzo, bądź natchnieniem. Niech świat ochłonie, niech nieco osłabnie blask Achillesa, Odyseusza, Hektora.

Zepchnięte na dalszy plan, sprowadzone do roli niewolnic i ofiar, kobiety, które uczestniczyły w wojnie trojańskiej, wreszcie mają szansę zostać wysłuchane. Choć wcześniej pojawiały się w dziełach wybitnych artystów, zazwyczaj solo, w pojedynkę opowiadały o wydarzeniach, stanowiących filar Iliady. Haynes nieśpiesznie przedstawia czytelnikowi istotę konfliktu z różnych perspektyw, biorąc pod uwagę konflikt Hery, Afrodyty i Ateny (ach te feralne jabłko!), nieustanną pracę mojr, zajmujących się przędzą życia, cierpieniem Matki Ziemi, a także chęć zemsty żony Agamemnona i tęsknotę wiernej Penelopy.

Tysiąc okrętów z sukcesem pokonało zawiłą drogę do mojego serca. Głęboko poruszyły mnie listy królowej Itaki, zwierzenia Andromachy, forma przekazu, mieszane style wypowiedzi. Zżyłam się z bohaterkami. Czułam ekscytację Ifigenii, zwiedzionej przez ojca obietnicą ślubu. Udzialały mi się szaleństwo i strach Kasandry.

Poruszająca wciąż aktualne problemy, pełna analogii, miejscami brutalna, lecz daleka od karykaturalnego barbarzyństwa. Historia tak otulająca zmysły, boleśnie szczera i potrzebna. Nie chciałam dotrzeć do jej finiszu. Umyślnie odkładałam ją na bok po kilku rozdziałach. By móc ją w spokoju przetrawić, by nadal wyobrażać sobie tembr głosu narratorek.

Jeszcze nie czuję przesytu Starożytną Grecją. Wręcz przeciwnie, na samą myśl o odświeżeniu wizerunku mitycznych postaci, przyjemnie łaskocze mnie pod sercem. Mam cichą nadzieję, że któreś z rodzimych wydawnictw pokusi się o wypuszczenie na polski rynek kolejnych książek Natalie Haynes. Bowiem autorka gustuje w herosach i olimpijskich bogach, jej pióro z lekkością słodkiego wina, tworzy podwaliny ekscytujących wizji, wkładając w usta bohaterów opowieści zarówno o niesamowitych przygodach, jak i trudach codzienności.

Śpiewaj muzo, scena należy do ciebie. Niech publiczność usłyszy historię Heleny, tej egocentrycznej dziwki, przez którą starte z powierzchni zostało tysiące istnień.

Śpiewaj muzo, mikrofon w twych dłoniach niech dobrze odda odgłos łez zgwałconych branek. I tych, które złożono na ołtarzach dawnych bóstw, by uzyskać błogosławieństwo i wsparcie.

Śpiewaj muzo, bądź...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chcielibyście poznać datę Waszej śmierci? A gdyby istniała aplikacja, której algorytm wskazywałby nie sposób odejścia, nie konkretną godzinę, a dzień Waszego zgonu. Czy zdecydowalibyście się na udział w "ostatecznym eksperymencie"?

Ten pierwszy ostatni dzień rozpoczyna się całkiem niewinnie w wigilię premiery Prognozy Śmierci. Autor książki skrupulatnie, cegiełka po ciegiełce, wznosi fundament spektakularnego przedsięwzięcia, którego mury powstały z wielkich oczekiwań, lęku o przyszłość, pragnienia poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Adam Silvera rolę głównych budowniczych emocjonalnego gmachu, powierza dwójce młodych ludzi- początkującemu modelowi oraz chłopcu, którego stan zdrowia wskazuje na rychły koniec. Mimo wszelkich logicznych wskazówek, telefon z dramatyczną informacją, rozbrzmiewa w dłoni pierwszego z bohaterów. W jaki sposób Valentino przetrwa swój Ostatnio Dzień? Czy któremuś z Pokładników uda się przechytrzyć śmierć? A może całe przedsięwzięcie okaże się farsą?

Juz wiem, że wywodzący się z Bronxu pisarz dołączył do grona moich ukochanych artystów. A wszystko to dzięki jednej opowieści, tak szczerej w swej formie przekazu, tak prawdziwe irracjonalnej, biorąc pod uwagę aspekt istnienia Prognozy Śmierci, wspaniałomyślnego podarunku, jakim podzielił się z Orionem dopiero co poznany chłopak i wszelkich towarzyszących temu okoliczności.

Sprawiedliwie podzielona narracja, którą autor obdzielił zaangażowane w tworzenie tej historii postaci, odkrywa przed czytelnikiem różne aspekty Wielkiego wydarzenia. Ten Pierwszy Ostatni Dzień widziany oczami tych, którzy mają umrzeć i tych, którzy im towarzyszą, niesie z sobą niszczycielską falę uczuć. Silvera brawurowo łączy to, co nieuniknione z ogromną nadzieją. Pozwala czytelnikowi snuć marzenie o szczęśliwym zakończeniu. Oddaje w jego ręce losy dwóch naprawdę pozytywnych postaci, pozbawiając ich wstydu, zażenowania, lęku, wynikających z oceny otaczającego ich świata. Na zgliszczach dawnej tragedii (zamach na WTC) pozwala narodzić się miłości. Ta zaś nie patrzy na płeć, wiek, stan cywilny. Wzrusza, dodaje skrzydeł, pozwala podjąć nieodwracalne decyzje.

Nie jestem w stanie oddać piękna tej historii. Moje serce, wciąż zranione, roztrzaskane, czeka na cudowne remedium. Nawet wiem, jaki nosi tytuł...

Chcielibyście poznać datę Waszej śmierci? A gdyby istniała aplikacja, której algorytm wskazywałby nie sposób odejścia, nie konkretną godzinę, a dzień Waszego zgonu. Czy zdecydowalibyście się na udział w "ostatecznym eksperymencie"?

Ten pierwszy ostatni dzień rozpoczyna się całkiem niewinnie w wigilię premiery Prognozy Śmierci. Autor książki skrupulatnie, cegiełka po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Metaforyczna, niejednoznaczna, wielowarstwowa i nietuzinkowa. Odziana w fantastyczno-baśniową szatę, mająca u podstaw elementy wielu kultur i wiar. Zanurzona w nurcie literatury queer, nienachalnie rozprawiająca o świadomości, wyborze i tożsamości płciowej. Podkreślająca wagę rodzinnych więzi oraz społecznej odpowiedzialności. Stworzona przez niebinarą osobę autorską. Książka, która zdecydowanie powinna zasilić grono szkolnych lektur.

Potwór (tytułowy Głask) pojawia się na płótnie, namalowany przez matkę głównej bohaterki. Ożywa, opuszcza granice obrazu, dzięki mocy ludzkiej krwi. Istota ta uważa, że ludzie działają według binarnych schematów. On zaś jest praktycznie niemożliwy do umieszczenia w ramach jakiejkolwiek klasyfikacji. Otacza go aura zniszczenia. On sam przytłacza gabarytem i nieprzyjemną dla oka, choć intrygującą, aparycją. Głask potrafi być niewidzialny dla otoczenia i zmaterializować się na wezwanie Dżam (transpłciowej dziewczyny). Zjawia się, by unicestwić prawdziwego potwora, który ukrywa się w rodzinie przyjaciela nastolatki. Głask przybywa na polowanie...

Odkupiciel, jest łagodny, otwarty, uważny i zaangażowany w przyjaźń z Dżam. Sprawa z potworem wzmaga jego ekscytację, w odróżnieniu od pełnej obaw przyjaciółki. To on, jako pierwszy, ujrzy niewidzialne rzeczy. Czy jednak znajdzie w sobie odwagę, by stawić czoło prawdziwej ohydzie?

Treść tej historii pochłania czytelnika od pierszego akapitu. Walka dobra ze złem, ukazana na symbolicznym, choć nie pozbawionym krwi poziomie, uczula na krzywdę niewinnych, często cichych i bagatelizowanych ofiar. Granica między brzydotą a pięknem, zaciera się, traci wyrazistość i sens. Ślepa miłość, dająca przyzwolenie lub głupio wierząca w nawrócenie oprawcy, jest równoznaczna ze współudziałem w zbrodni. Tam gdzie jest ewidentna wina, musi pojawic się adekwatna kara.
Wybór nastolatków, jako głównych bohaterów, uważam za kapitalne rozwiązanie. Te nieskalane prawdziwym złem postaci, kierują się przede wszystkim mocą, płynącą prosto z serca. Pomimo obaw, konsekwencji działań Głaska, jego stanowczości.

Akwaeke Emezi przechwyciło moją wyobraźnię, poruszając wrażliwe struny sumienia. Zachwyciło bogactwem słów, plastycznością wypowiedzi oraz świdrującym umysł przekazem.

Metaforyczna, niejednoznaczna, wielowarstwowa i nietuzinkowa. Odziana w fantastyczno-baśniową szatę, mająca u podstaw elementy wielu kultur i wiar. Zanurzona w nurcie literatury queer, nienachalnie rozprawiająca o świadomości, wyborze i tożsamości płciowej. Podkreślająca wagę rodzinnych więzi oraz społecznej odpowiedzialności. Stworzona przez niebinarą osobę autorską....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Absolutnie, nad czym szczerze ubolewam, nawet w najmniejszym stopniu nie pojmuję fenomenu tej książki.
W większości przypadków staram się nie mieć konkretnych oczekiwań w stosunku do danego tekstu. Jednakże, zasiadając do lektury Legend i latte, wyobrażałam sobie opowieści, snute przy akompaniamencie trzaskającego w kominku drewna, w towarzystwie aromatycznej, świeżo zmielonej kawy.
Otrzymałam zaś pokrzepiającą historię, której centrum stanowi spożywczy biznes, wzbogaconą o wątek jednopłciowej miłości.

Byłabym niesprawiedliwa, stwierdzając, iż Travis Baldree wypuścił na rynek jednowymiarowe czytadełko, przy którym czas płynie szybko i przyjemnie, a przewidywalność zdarzeń i liczne zapychacze akcji, to w rzeczy samej miłe, głaskające serducho akcenty.
Sam pomysł doboru bohaterów (ogrzyca, która do tej pory parała się walką, morderstwami, zdobywaniem łupów, sukkuba, charakteryzująca się artystyczbymi umiejętnościami) uważam za całkiem udany. Motyw zerwania z krwawą przeszłością Viv i wybór prawej, wolnej od przemocy drogi, ukazuje całkiem udaną metamorfozę postaci. A jeśli dorzucimy do tego kwestię uczuć, przełamania własnego wstydu i otwarcia się na nowe doznania, otrzymamy solidną dawkę tego, co skłania człowieka do refleksji. Nie mogę zapomnieć o dość łatwych do wychwycenia symboli (chociażby skarb, tudzież Zgoda, odbudowa spalonej kawiarni), mających nadać książce nieco baśniowego tonu i nienachalnego moralizowania.
Zgrabnie poukładane wydarzenia, w których prym wiedzie magiczne zrządzenie losu (a może wspomniany skarb), istoty, orbitujące wokół kawiarni, niczym ćmy, szukające ciepła w blasku lampy, lekkie pióro autora i falująca narracja to jednak trochę za mało, by Legendy i Latte okrzyknąć mianem książkowego bestsellera.
W mojej głowie ta historia przybrała zupełnie inny kształt. Oczyma wyobraźni dostrzegam siedzącą za ladą ogrzycę (czy Wy również nie możecie się opędzić od porównań ze Shrekiem?). Zielona postać z wypiekami na twarzy snuje opowieści o własnych przygodach. Między zaparzaniem małej czarnej, a wykładaniem na talerz cieplutkich, cynamonowych bułeczek, Viv wraca pamięcią do czasów, gdy miecz stanowił przedłużenie jej potężnej ręki...

Absolutnie, nad czym szczerze ubolewam, nawet w najmniejszym stopniu nie pojmuję fenomenu tej książki.
W większości przypadków staram się nie mieć konkretnych oczekiwań w stosunku do danego tekstu. Jednakże, zasiadając do lektury Legend i latte, wyobrażałam sobie opowieści, snute przy akompaniamencie trzaskającego w kominku drewna, w towarzystwie aromatycznej, świeżo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

GILD stanowi preludium sagi o Złotej Niewolnicy. Liczne recenzje i materiały promujące książkę, zwracają uwagę na funkcję retellingu, jak i kładą nacisk na erotyczną stronę powieści.
Seks, nagość, uległość, poddawanie się drugiej osobie nie zostały ukazane przez Raven Kennedy jako elementy, mające rozpalić zmysły czytelników. Nie są zbędnym, modnym dodatkiem, celowo wzbudzającym szok, tudzież zgorszenie. Przedstawicielki płci pięknej sprowadzone zostały do roli przedmiotów, a konkretnie mięsa. Bez względu na to czy wywodzą się z królewskiego rodu czy zasilają zastępy haremu, służą królowi. Sceny gwałtu, orgii, pozamałżeńskiego seksu, budują poszczególne piętra tej literackiej konstrukcji. Jednakże chcę podkreślić to, iż autorka nie oddaje hołdu przemocy, nie promuje małżeńskiej zdrady czy rozwiązłości. Po prostu bez wspomnianych elementów ta historia byłaby niekompletna.

Tekst uszyty na miarę dynamicznej przygodówki, w której inwencja autorki mierzy się z popularnym mitem. Ilość fantastycznych segmentów (istoty, miejsca, zdarzenia, przedmioty)zgrabnie komponuje się z treścią opowieści. Perypetie tytułowej bohaterki zachęcają czytelnika do aktywnej lektury. Z jednej strony królewska faworyta jest przykładem ofiary, miłującej swego właściciela, którego postrzega jako wybawcę. Z drugiej zaś uderza mnie jej opacznie rozumiana lojalność i mentalność kochanki.

Auren przyćmiewa swą osobą potężnego Midasa, dzięki charyzmatycznej postawie i przede wszystkim niebanalnemu wyglądowi. Na uwagę zasługują w szczególności wyrastające z jej złotego ciała wstęgi. Stanowią one intrygujący byt, żyjący w harmonijnej symbiozie z kobietą. Jednakże to tajemnica, którą przed światem skrywa Auren, odgrywa pierwszoplanową rolę, jest jednocześnie jej przysłowiowym asem, ratunkiem, przekleństwem, atutem i błogosławieństwem.

Z pewnością sięgnę po kolejne tomy złotej serii, kierując się zwykłą, czytelniczą ciekawością. Widzę tutaj potencjał, który nie został jeszcze w pełni wykorzystany. Zakończenie, wzbogacone o nagłe zwroty akcji, pozwala mi snuć pewne teorie. Chcę się przekonać czy autorka udźwignie ciężar oczekiwań i pozytywnie mnie zaskoczy. Nie ukrywam też, że zaczęłam pałać sympatią do głównej, kobiecej postaci.

GILD stanowi preludium sagi o Złotej Niewolnicy. Liczne recenzje i materiały promujące książkę, zwracają uwagę na funkcję retellingu, jak i kładą nacisk na erotyczną stronę powieści.
Seks, nagość, uległość, poddawanie się drugiej osobie nie zostały ukazane przez Raven Kennedy jako elementy, mające rozpalić zmysły czytelników. Nie są zbędnym, modnym dodatkiem, celowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,(...)wszystkie wymyślne koncepty wyrastają z konkretnej rzeczywistości".

Mit, przybliżający sylwetkę Pandory, nie cieszy się popularnością wśród twórców współczesnej literatury. Dlatego też sam fakt wykorzystania przez Susan Stokes-Chapman elementów pradawnej opowieści, rozpalił moją wyobraźnię na tyle, abym przez chwilę poczuła pragnienia i dylematy bohaterów powieści, wierzących w to, iż mają do czynienia z niezwykłym artefaktem.

Autorka zgrabnie przemyciła informacje o kobiecie, która sprowadziła na świat falę nieszczęść. Nadając tytułowej postaci miano, tożsame z mityczną ikoną tragedii, kataklizmu, cierpienia i kłopotów, poniekąd skazała ją na życie z piętnem swej imienniczki. Jednakże Pandorze Blake pisany był zupełnie inny, choć niepozbawiony przygód i zaskakujących zdarzeń los.

Dora, osierocona w dzieciństwie, córka podróżników, znawców starożytnej kultury i sztuki, trafia pod opiekę nikczemnego wujka Hezekiaha. Dorasta na zapleczu sklepu z antykami, tworząc projekty biżuterii. Dziewczyna marzy o własnym biznesie, nie zdając sobie sprawy z okrutnego planu, uknutego przez wspomnianego krewnego. Na skutek zbiegu okoliczności, tudzież działania sprzyjających bóstw, Dora poznaje pewnego introligatora Edwarda, który postanawia jej pomóc zbadać tajemniczy przedmiot. Grecka waza dla jednych staje się obiektem pożądania, inni postrzegają ją jako przeklęte dzieło sztuki. Czy pitos okaże się zwykłą, choć pięknie zdobionym naczyniem? A może pochodzącym z dalekiej przeszłości boskim darem?

Już dawno nie zachwycałam się okładką, tak wiernie oddającą istotę danej książki. Szata graficzna uchyla rąbek tajemnicy i zdecydowanie zachęca do zapoznania się z lekturą.
Akcja niespiesznie odsłania kulisy wielowątkowej historii, skupiającej uwagę na odwiecznej walce dobra ze złem. Bohaterowie niejednokrotnie zostają poddawani próbom sumienia, podczas których ważą się losy ich długiej i szczęśliwej przyszłości. I chociaż mają szansę na to, by nadać wartość swojej egzystencji, by wkroczyć na drogę prawości, nie wszyscy z niej korzystają.
Odkrywanie istotnych faktów, pomaga zrozumieć intencje postacji, motywy kierujące ich dzialaniem, lecz także podważa stanowisko czytelnika, poddając wątpliwości jego wcześniejsze założenia. I oto przecież chodzi, by pozostawić pewien niedosyt, niedopowiedzenia, stanowiące żyzny grunt dla wyobraźni.

,,(...)wszystkie wymyślne koncepty wyrastają z konkretnej rzeczywistości".

Mit, przybliżający sylwetkę Pandory, nie cieszy się popularnością wśród twórców współczesnej literatury. Dlatego też sam fakt wykorzystania przez Susan Stokes-Chapman elementów pradawnej opowieści, rozpalił moją wyobraźnię na tyle, abym przez chwilę poczuła pragnienia i dylematy bohaterów powieści,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziewiętnastowieczny Londyn, spowity słynną mgłą, prócz brudnych ulic, skrajnej nędzy najniższej klasy społecznej odkrywa przed współczesnym czytelnikiem obraz makabrycznych zbrodni mordercy, który ewidentnie nienawidzi kobiet.
Gdy do kręgu podejrzanych trafia ceniony i szanowany dżentelmen, jego bratanica postanawia oczyścić stryja z wszelkich oskarżeń, by uchronić go przed stryczkiem. Jednakże cień podejrzenia pada również na ojca bohaterki oraz jej adoratora. Który z panów okaże się słynnym Kubą Rozpruwaczem?
Gdyby pierwsza część serii Stalking Jack The Ripper wyszła spod pióra, a nie powstała w edytorze tekstów, byłaby pokaźnym stosem kartek, które cechuje zamaszyste pismo autorki. Wyobrażam siebie te liczne zawijasy, plamy atramentu, korespondujące z krwią ofiar, te ozdobniki, oddające charakter minionej epoki, a także liczne podkreślenia, uwagi na marginesie i osobiste komentarze. Czyż nie pasowałoby to do sposobu działania głównej, kobiecej postaci?

Mistrzyni ciętej riposty. Na tle rówieśniczek wyróżniająca się bystrym umysłem, konsekwentnym dążeniem do celu, ogromnym głodem wiedzy, jednocześnie niestroniąca od typowych kobiecych sztuczek. Audrey Rose nie jest typową siedemnastoletnią panną z dobrego domu, której życiowa abicja orbituje wokół odpowiedniego zamążpójścia. Dziewczyna stroni od wystawnych przyjęć, towarzyskich ploteczek, skupiając uwagę na czynnej obserwacji poczynań stryja. Z rozkoszą bierze udział w sekcjach zwłok, zwłaszcza ofiar Kuby Rozpruwacza.

To nie salonik, w którym można zaprezentować najnowsze kreacje, szyte na wzór paryskich krzyków mody, lecz przesiąknięte odorem rozkładających się ciał laboratorium, jest ulubionym miejscem nastolatki. Tam też Audrey może inteligentnie flirtować ze studentem stryja- przystojnym, ale też szalenie irytującym Thomasem. Pomiędzy tym dwojgiem rodzi się pierwsze, nieskażone konwenansami uczucie. Jednakże niedoświadczone, młode serca, poddające się walce zauroczenia i niespełnionych oczekiwań, toczą z sobą zmysłową grę. Schowajcie się przyzwoitki! Niech iskry skaczą pomiędzy zakochanymi!

Wielbiciele Enoli Holmes, entuzjaści historycznych smaczków, zwolennicy charyzmatycznych bohaterów nie będą się nudzić z omawianą lekturą. Plastyczne dialogi dynamizują akcję, ta zaś mknie do przodu niczym wolne od bezsensownych przystanków Pendolino. To właśnie konwersacje charakteryzują przemawiające postaci, dostarczając informacji o ich zamiarach, przyzwyczajeniach i mentalności. Dzieki nim świat przedstawiony wychodzi z kartek naprzeciw czytelnikowi, by ten mógł uczestniczyć w przedstawieniu . Czyż nie sztuką jest znaleźć sposob, by Podejść Rozpruwacza?
Bawiłam się przy niej wybornie, popijając popołudniową herbatę.

Dziewiętnastowieczny Londyn, spowity słynną mgłą, prócz brudnych ulic, skrajnej nędzy najniższej klasy społecznej odkrywa przed współczesnym czytelnikiem obraz makabrycznych zbrodni mordercy, który ewidentnie nienawidzi kobiet.
Gdy do kręgu podejrzanych trafia ceniony i szanowany dżentelmen, jego bratanica postanawia oczyścić stryja z wszelkich oskarżeń, by uchronić go...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta, która składa obietnice żywym i umarłym. Ściśle przestrzegająca wytycznych Dyrektyw Regulaminu. Najinteligentniejsza, niebotycznie elokwentna erudytka i jednocześnie złamana przez życie matka i kobieta. Oto Czerwona Królowa, ludzka broń tajemniczego wydziału, strzegącego pokoju i praworządności w Hiszpanii. Nieświęta Antonia Scott od spraw beznadziejnych. As w rękawie służb bezpieczeństwa.

Pewnego dnia jej partnerem zostaje wyklęty przez współpracowników, upadły inspektor Jon Gutierrez. Zmuszona do kooperacji dwójka diametralnie odmiennych osobowości, podąża śladem seryjnego mordercy. Czy uda im się zminimalizować straty w ofiarach? Czy doprowadzą winnego przed oblicze wymiaru sprawiedliwości?

Proszę Państwa, cóż to było za śledztwo! Jaką zmyślną, wręcz wybuchową grę prowadził z czytelnikiem Juan Gomez-Jurado.

Ale przejdźmy do sedna. Żywy język pisarza przeprowadził mnie przez ponad pół tysiąca stron w taki sposób, aby moja wyobraźnia była w stanie zwizualizować najdrobniejsze elementy świata przedstawionego. Momentami wydawało mi sie, że zostałam wciągnięta w samo centrum wydarzeń. Kapitalny opis sceny detonacji ładunków wybuchowych, których siła rażenia po kolei unicestwia policjantów, biorących udział w akcji zatrzymania psychopaty, wbił mnie w przysłowiowy fotel.

Narrator, towarzyszący każdej z kluczowych postaci, niczym kamerzysta, przybliżał okoliczności danej sceny, wiernie towarzyszył czarnym charakterom, ofiarom i pozostałym uczestnikom wydarzeń. Akcja stopniowo nabierała dynamiki, napędzana trybikami umysłu Antonii. Liczba tych, którzy zginęli w makabrycznych okolicznościach próbowała dorównać ilości nadal żyjących bohaterów.

Gomez-Jurado stopniowo dawkował informacje, nakreślające sytuację kluczowych postaci. Dzięki temu czytelnik może delektować się każdym nowo poznanym detalem z przeszłości Scott, Gutierreza oraz tajemniczego Ezeqiela.

Autor położył nacisk na feminatywy, podkreślając znaczenie kobiet, często niedocenianych w pracy policji, zajmujących wysokie stanowiska w różnych gałęziach biznesu. Postać Antonii, tej która zmaga się z własnymi demonami, jednocześnie usiłuje podejmować właściwe decyzje, wbudza mieszane uczucia. Z jednej strony wywołuje współczucie, pewien rodzaj podziwu i zazdrości, w każdym razie na pewno nie irytacji. Jon zaś nie jest typowym gliną. To elegancki gej, nieco przy tuszy amator skrojonych na miarę garniturów oraz domowych posiłków, serwowanych przez matkę. W swej pracy kieruje się uczuciami. W relacji z Antonią odgrywa rolę drugoplanową, choć niezbędną dla zachowania równowagi.

Akcja Czerwonej Królowej urywa się nim autor zdążył wyłożyć na stół wszystkie karty. Odkrycie tożsamości jednego ze złoczyńców, pozostawia wiele nierozwiązanych kwestii, co tylko podsyca apetyt czytelnika na kolejną część kryminalnej serii.

Historia, bazująca na motywach biblijnych, wykorzystująca intrygujące sylwetki tych, którzy zbłądzili i tych, którzy zostają zmuszeni do różnych, zazwyczaj sprzecznych z sumieniem czynów, wciąga, zachęca do czynnego udziału w nierównej walce.

W powieści próżno szukać zbędnych, sztucznych dialogów, zapychaczy akcji w formie nic nie wnoszących opisów. Tekst spełnia wymogi wymagającego czytelnika i z pewnością mógłby posłużyć jako filar scenariusza.

Ta, która składa obietnice żywym i umarłym. Ściśle przestrzegająca wytycznych Dyrektyw Regulaminu. Najinteligentniejsza, niebotycznie elokwentna erudytka i jednocześnie złamana przez życie matka i kobieta. Oto Czerwona Królowa, ludzka broń tajemniczego wydziału, strzegącego pokoju i praworządności w Hiszpanii. Nieświęta Antonia Scott od spraw beznadziejnych. As w rękawie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uspokój się, drżące serce. Opanuj euforyczne uniesienie. Pozwól opuszczonym powiekom przygotować tło dla dla opisanych wydarzeń.

Przed każdym z 16 opowiadań weź głęboki oddech. Tam, gdzie rzeczywistość mówi Dzień Dobry elementom zmyślonym, wyciągniętym z zakamarków płodnej wyobraźni, naprzemiennie dzieją się cuda i rzeczy całkiem przyziemne.

Zbiór tekstów Joanny Bator to idealny mariaż zachwytu nad kobiecą codziennością z celebracją wyjątkowych chwil. To uczuciowy monolog, oparty na wspomnieniach bohaterów, na ich dywagacjach. Soczyste opisy, wyszukane epitety, niesamowite przygody, udane zabiegi antropomorfizacji. Losy bohaterów poszczególnych opowiadań przeplatają się niczym sznurki makramowego dzieła. Raz odgrywają wiodącą rolę, czasami pojawiają się jako drugoplanowe postaci, a kiedy indziej stanowią zaledwie mgliste wspomnienie.

Świadoma eutanazja na wybranych przez samobójczynię warunkach. Liryczna, otoczona mgłą nostalgii. Życie na pograniczu szaleństwa i matczynego obowiązku, stanowiącego ciężar ponad siły zwyklego śmiertelnika. Magiczne zwierzęta, nawiązujące konwersację z ludźmi. Dogasająca miłość, wypalona młodość, ostatni podryg wolności.

Trzeba skupienia, całkowitego zaangażowania, by móc poddać się absolutnej kontemplacji Ucieczki Niedźwiedzicy. Nie jest to lektura lekka i łatwa w odbiorze. Wymyka się ramom przewidywalności. Czasami nuży, lekko irytuje, by pozniej uderzyć zachwytem znienacka.

Uspokój się, drżące serce. Opanuj euforyczne uniesienie. Pozwól opuszczonym powiekom przygotować tło dla dla opisanych wydarzeń.

Przed każdym z 16 opowiadań weź głęboki oddech. Tam, gdzie rzeczywistość mówi Dzień Dobry elementom zmyślonym, wyciągniętym z zakamarków płodnej wyobraźni, naprzemiennie dzieją się cuda i rzeczy całkiem przyziemne.

Zbiór tekstów Joanny Bator...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POMIĘDZY, jako debiut z przytupem, stanowi preludium literackiej orgii, jaką zafundował czytelnikom Paweł Radziszewski drugą powieścią- NIEPOWINNOŚĆ. Czy może być jeszcze intensywniej, bardziej wciągająco, po prostu lepiej? Oczywiście!

Odległy świat peerelowskiego kolektywu, w którym pospolite ruszenie wywoływało hasło POMOŻECIE? POMOŻEMY!, przesiąknięty smrodem tanich papierosów, wódki i krowiego łajna. Szara rzeczywistość wiejskiej społeczności, z odgórnie wyznaczonymi stanowiskami i określoną przyszłością. W samym centrum niewielkie blokowisko, dzielące mieszkańców na podziemnych bohaterów i pracowników socjalistycznego gospodarstwa. Ci z dołu budują schron, mający zapewnić bezpieczeństwo podczas kolejnej wojny. Ci z góry, jak konserwowe ogórki, tłoczą sie w ciasnych, betonowych klatkach.

To mogłaby być historia, niczym kalka powielająca realia minionego ustroju. Ot, kolejna książka o PRLu. Jednakże Radziszewski zafundował nam emocjonującą wycieczkę po najgłębiej skrywanych zakątkach umysłu wyrazistych bohaterów. Sama konstrukcja utworu, stworzona z kolejnych pięter jednego z bloków, którego mieszkańcy snują nostalgiczne opowieści o swojej młodości, o niewykorzystanych szansach, niespełnionych marzeniach, życiowych wyborach. W roli słuchaczy obsadzeni zostali syn palacza, córka emigranta oraz potomek dyrektora. Pomiędzy kolejnymi rozdziałami, ukazującymi dorastanie Jacka, Marzeny i Seweryna, nakreślone zostają relacje, łączące trójkę wspomnianych postaci. Całość, podana w stanie surowym, subtelnie przyprawiona dawką idealnie wkomponowanej w tekst poetyckości.
W miarę poukładany świat, nieuchronnie zmierzający ku końcowi, zatrważa prawami, rządzącymi piwniczną egzystencją, logiką klasy rządzącej i mentalnością roboli. Podmienione, przysposobione dzieci, wyrastają na uczuciowo głodnych obywateli.
W hierarchii społeczeństwa dokonują się roszady. Jednak natura ciągnie przysłowiowego wilka do lasu. Pomimo nowych możliwości, koneksji i ambicji.

NIEPOWINNOŚĆ przytłacza szczerością wypowiedzi, dusi brutalnymi przykładami toksycznych związków, niedojrzałych relacji. Zachwyca formą, upija każdym zdaniem, uzależnia kolejnym akapitem.
Nie chcę wytrzeźwieć. Nie chcę zapomnieć. Smak tej historii niech towarzyszy mi aż do kolejnej książki autora.

POMIĘDZY, jako debiut z przytupem, stanowi preludium literackiej orgii, jaką zafundował czytelnikom Paweł Radziszewski drugą powieścią- NIEPOWINNOŚĆ. Czy może być jeszcze intensywniej, bardziej wciągająco, po prostu lepiej? Oczywiście!

Odległy świat peerelowskiego kolektywu, w którym pospolite ruszenie wywoływało hasło POMOŻECIE? POMOŻEMY!, przesiąknięty smrodem tanich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyobraźcie sobie sytuację, w której los wreszcie zaczyna Wam sprzyjać. Problemy finansowe, niespełnione marzenia, przerwana edukacja, śmierć bliskich osób, ciężka praca i nieadekwatna wypłata, przestają spędzać sen z Waszych powiek. Na skutek zbiegu okoliczności, otrzymujecie szansę na znaczną poprawę szarej codzienności. Nowe miejsce zatrudnienia oraz zachowanie pracodawcy intrygują, kuszą sporym zastrzykiem gotówki, ale też wzbudzają ambiwalentne uczucia. Niestabilna emocjonalnie szefowa, zatrudnia Was jako nianię dla nieistniejącego dziecka. Rodzina chlebodawczyni odgrywa spektakl kłamstw, tajemnic i gry pozorów.
Czy przyjmiecie kuriozalną posadę? Jak długo wytrzymacie na stanowisku, które wymaga od Was aktorskich umiejętności, rezygnacji z dotychczasowego życia i absolutnego oddania?

Idealna Niania Georginy Cross to bez wątpienia thriller psychologiczny, który angażuje czytelnika do udziału w niebezpiecznym przedsięwzięcu, jakim jest przekroczenie progu rezydencji państwa Bird. Główna bohaterka- Sarah Larsen, nie jest osobą wyrachowaną, pozbawioną skrupułów, kierującą się wyłącznie pragnieniem zaspokojenia własnych potrzeb. Ta młoda, z trudem wiążąca koniec z końcem kobieta, nową ofertę pracy traktuje jako szansę na wyjście z długów, odciążenie domowego budżetu, a także źródło dodatkowych dochodów, dzięki którym uda jej się poślubić ukochanego Jonathana. Powoli odkrywa kolejne warstwy mrocznych sekretów państwa Bird, nie zdając sobie sprawy z czyhającego na jej życie niebezpieczeństwa.

Autorka położyła nacisk na budowanie specyficznego, przepełnionego lękiem i niedopowiedzeniami klimatu. Świetne kreacje drugoplanowych postaci, które osaczają nianię, manipulują nią. Obłęd, udzielający się głównej bohaterce. Gęstniejąca atmosfera. Wreszcie kulminacyjny punkt, stanowiący wisienkę na literackim torcie.
To była dobra, wciągająca lektura z idealnie odmierzonymi składnikami wspomnianego gatunku.

Wyobraźcie sobie sytuację, w której los wreszcie zaczyna Wam sprzyjać. Problemy finansowe, niespełnione marzenia, przerwana edukacja, śmierć bliskich osób, ciężka praca i nieadekwatna wypłata, przestają spędzać sen z Waszych powiek. Na skutek zbiegu okoliczności, otrzymujecie szansę na znaczną poprawę szarej codzienności. Nowe miejsce zatrudnienia oraz zachowanie pracodawcy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzeka zaklęta

Surowy klimat szkockiej wyspy Cadence dopieszczony przez Rebeccę Ross elementami z pogranicza jawy i snu, tworzy mistyczne tło dla powieści, która esencjonalnie przemawia do wyobraźni czytelnika.
Poszczególne rozdziały, niczym krople magicznych mikstur, wyostrzają zmysły. Spomiędzy akapitów wydostają się urywki zaklęć, wykorzystujących potęgę żywiołów. Każdy kolejny rozdział otula pierwotna melodia, nadająca tempo niespiesznie kumulującym się wydarzeniom.
Bliżej nieokreślony czas powieści nie wymaga ustalenia granic. Przeszłość, oddająca hołd naturze, ciężkiej pracy i zaspokajająca proste potrzeby, skupia uwagę na międzyludzkich relacjach, na filarach wiary i przede wszystkim obronie terytorium.
Bohaterowie, wyposażeni w magiczne przedmioty, będące elementami stroju, bronią, przedmiotami codziennego użytku lub instrumentami, podążają drogą, wytyczoną przez przeznaczenie. Aura gęstniejących tajemnic sprawia, że muszą zweryfikować swoje dotychczasowe priorytety. Mężczyzna, społeczny wyrzutek, powraca na wyspę jako zaklinacz dźwięków. Odnawia znajomość ze swoją nemezis. Tak oto wrogowie z dzieciństwa stają sie najbliższymi przyjaciółmi, partnerami w nierównej walce, powiernikami ciążących sekretów.

W Rzece Zaklętej znajdziecie idealnie wyważony stosunek epiki, liryki i dramatu. Ten soczyście obfitujący w magiczne elementy tekst, oczarowuje szlachetną postawą postaci, ich heroizmem, jak również pokorą. Autorka stworzyła solidne podstawy świata, w którym człowiek egzystuje dzięki kompromisom i kaprysom natury. Poboczne wątki nie rozpraszają uwagi czytelnika, wręcz uzupełniają jego wiedzę, poszerzają myślowe horyzonty.
Tekst, mimo swej objętości, przepływa między oczami jak tytułowa rzeka. Nie nuży,nie przytłacza nadmiarem jakichkolwiek kwestii.
I kiedy już większość kart została odkryta, gdy Jack i Adaira poznali swe korzenie, a porwane dzieci wróciły do swoich domów, powieść urywa się, pozostawiając kolejne niewiadome.

Rebecca Ross zdążyła zasiać w umyśle czytelnika ziarna sympatii, stworzyła solidny grunt, aby wykiełkowały. Zabezpieczyła je poczuciem przywiązania do historii, którą z przyjemnością zobaczyłabym na srebrnym ekranie.

Rzeka zaklęta

Surowy klimat szkockiej wyspy Cadence dopieszczony przez Rebeccę Ross elementami z pogranicza jawy i snu, tworzy mistyczne tło dla powieści, która esencjonalnie przemawia do wyobraźni czytelnika.
Poszczególne rozdziały, niczym krople magicznych mikstur, wyostrzają zmysły. Spomiędzy akapitów wydostają się urywki zaklęć, wykorzystujących potęgę żywiołów. Każdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Między ustami, a brzegiem pucharu, w którym kołysze się rubinowy płyn, trwa, w chwilowym zawieszeniu, pragnienie. Pachnie dojrzałymi w południowym słońcu, nabrzmiałymi od soczystego wnętrza, kiśćmi winogron. Przywodzi na myśl swobodny, wolny od narzuconych zasad, oddany pierwotnym instynktom, taniec. Smakuje niczym pozbawiona przykrych konsekwencji miłość.
Czy odważysz się je zaspokoić, folgując cielesnym zachciankom? Czy wzniesiesz toast w imię boga uciechy i zabawy?

Książkę Jennifer Saint śmiało przyrównać można do wybornego trunku. Od pierwszego zdania kusi obietnicą nieziemskich wrażeń. Pieści zmysły wysublimowanym słownictwem. Uderza do głowy, wprowadzając w stan przyjemnego oszołomienia. Sprawia, że ciężko odmówić sobie kolejnego rozdziału.
I chociaż historia Ariadny została już przedstawiona w różnych, nieraz daleko odbiegających od utartych przekazów, konfiguracjach, wersja wspomnianej autorki niesie z sobą powiew świeżości morskiej bryzy.
Trafionym zabiegiem okazała się dwutorowa narracja, oddająca naprzemiennie głos Ariadnie oraz jej odważnej siostrze. Niespokojne losy Fedry mogłyby spokojnie posłużyć za materiał do osobnej powieści. Jej obecność, odcisnęła trwaly ślad nie tylko w egzystencji żony Dionizosa, ale również władcy Aten, jak i jego bękarta. Takich bohaterek potrzebuje współczesna literatura!
Ariadna natomiast, swą postawą, przemyśleniami, stanowi przeciwieństwo siostry. Jest przystanią, do której zmierzają szukające bezpieczeństwa okręty, źródłem kojącego ciepła, matczynej miłości, oddania i stateczności. I chociaż zdarzyło jej się popełnić kilka śmiałych czynów, sprzeciwić ojcu-tyranowi, zdradzić ojczyznę, przyczynić do śmierci brata, jest postacią szczerą, dobrą i tragiczną.

To była przyjemnie otulająca wyobraźnię lektura. Jej pomysłodawczyni z gracją wciągnęła mnie w wir niebezpiecznych wydarzeń. Upajałam się perypetiami nastolatki, która ulokowala swe uczucia w pozbawionym moralności herosie- Tezeuszu. Z zapartym tchem śledziłam jej losy na wyspie Naksos, będąc świadkiem zaślubin Ariadny z Dionizosem. Ze ściśniętym sercem odebrałam wiadomość o końcu siostrzanej relacji.

Mam nadzieję, że ucieszy Was informacja, iż spod pióra autorki narodziły się teksty o Atlancie i Elektrze. Ich sylwetki również zasługują na oddzielne opowieści, utrwalone na zachłannie chłonącym atrament papierze.

Od wczoraj, patrząc w niebo, szukam pewnej konstelacji, będącej wspomnieniem o bohaterce powieści Jennifer Saint.

Między ustami, a brzegiem pucharu, w którym kołysze się rubinowy płyn, trwa, w chwilowym zawieszeniu, pragnienie. Pachnie dojrzałymi w południowym słońcu, nabrzmiałymi od soczystego wnętrza, kiśćmi winogron. Przywodzi na myśl swobodny, wolny od narzuconych zasad, oddany pierwotnym instynktom, taniec. Smakuje niczym pozbawiona przykrych konsekwencji miłość.
Czy odważysz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed chwilą dotarłam do ostatniego akapitu historii Julie i Sama. Pociągam nosem, pozwalając, by łzy kreśliły szlaczki na moich policzkach. Z czułością, opuszkami prawej dłoni, głaszczę okładkę. Jest piękna. Magiczna. Tak perfekcyjnie korespondująca z treścią książki. Choć przez szkliste oczy, lekko rozmazana. Boli mnie serce. Niewidzialny węzeł zaciska się na jego powierzchni, sprawiając, że brakuje mi tchu. Jest mi przykro, do granic możliwości...

Tak irracjonalna, bazująca na ogromnym cierpieniu, wykorzystująca śmierć i niemoc, wynikającą z nieprzepracowanej żałoby. A jednak podnosząca na duchu. Wzbudzająca zachwyt, rozczulająca, dająca nadzieję i jednocześnie wyciszająca emocje.

Z tej strony Sam Dustina Thao przedstawia brutalnie przerwaną relację amerykańskich nastolatków. Tragiczny wypadek, który rozdzielił tytułowego bohatera z jego sympatią Julie, zapoczątkował ogromne zmiany w życiu rodziny i znajomych chłopaka. Pewnego dnia zrozpaczona Julie wybiera na komórce numer swojej zmarłej drugiej połówki, licząc, iż usłyszy znajomy głos, nagrany na sekretarce. Ku jej zdziwieniu, Sam odbiera połączenie z zaświatów. Odtąd oboje mogą do siebie dzwonić. Na przekór logice, śmierci i zasadom, którymi rządzi się Wszechświat.

Dustin Thao oczarował mnie stylem pisemnej wypowiedzi. Od samego początku byłam zaangażowana, podatna na zręczne zabiegi autora. Nawet nie wiem kiedy poznałam zakończenie tej historii, jak dotarłam do ostatniej strony, wciąż trawiąc literacką ucztę.

Nie można być gotowym na nagłe, definitywne odejście bliskiej osoby. Kres egzystencji, przerwanej bez ostrzeżenia, niesie z sobą psychiczne obciążenie, będące dla niektórych nie do udźwignięcia. Sposobność pożegnania się ze zmarłym, jak miało to miejsce w przypadku bohaterów wspomnianej książki, przynosi ukojenie tym, którzy zostali, pozwala zamknąć pewien rozdział i jest niestety wytworem literackiej fikcji, owocem płodnej wyobraźni pisarza.

Wzruszyła mnie ta historia. Autentycznie. Naturalnie. Spontanicznie. Zachwyciła wysublimowaną literacko dojrzałością Dustina Thao. Ujęła postawą Julie i Sama. Pozostawiła po sobie smutek i ogromną pustkę.

Przed chwilą dotarłam do ostatniego akapitu historii Julie i Sama. Pociągam nosem, pozwalając, by łzy kreśliły szlaczki na moich policzkach. Z czułością, opuszkami prawej dłoni, głaszczę okładkę. Jest piękna. Magiczna. Tak perfekcyjnie korespondująca z treścią książki. Choć przez szkliste oczy, lekko rozmazana. Boli mnie serce. Niewidzialny węzeł zaciska się na jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bez względu na to, czy była owocem gwałtu, przemocowego związku, chwili zapomnienia czy "małżeńskiej powinności" niechciana ciąża w głównej mierze stawała się problemem kobiety. Porzucona przez kochanka, wykorzystana przez pracodawcę, zmuszona do posłuszeństwa i oddania przez ślubnego, panna, mężatka, zamożna czy uboga pozostawała z rosnącym brzuchem, obawiając się o swoją przyszłość.
W czasach podwójnej moralności za cichym przyzwoleniem władzy, nieumiejętnie walczącej z opisanym procederem, funkcjonowały Fabryki Aniołków. Tam w ręce właścicielek przybytków matki oddawały nowo narodzone dzieci, wierząc, iż postępują lepiej od typowych morderczyń. Gdyby tylko znały prawdę...
W miejscu wolnym od podejrzeń i grożących sankcji powstaje Sekretne Schronisko. Tam, pod okiem doktora i wiejskiej babki, brzemienne kobiety w cywilizowanych warunkach wydają na świat zbędne dzieci. Bękarty, niepożadani dziedzice majątków, trafiają do rodzin, które przyjmują maleństwa jak członków rodziny. Jednak pewnego dnia dochodzi do trudnego porodu, który przewroci do góry nogami życie bohaterów powieści Agnieszki Olszanowskiej.

Pióro autorki idealnie nakreśliło tło historyczne powieści. Szczegółowe rozeznanie w ówczesnych wydarzeniach, kulturze, obyczajach, mentalności mieszkańców Królestwa Polskiego, jak również językowe smaczki, czynią Sekretne schronisko literackim wehikułem czasu.
Kontrast pomiędzy postaciami uwydatnia przepaść, dzielacą bogaczy od niższych warstw społecznych. Jednakże Olszanowska nie skupiła się wyłącznie na ubóstwie materialnym, ukazując zubożenie serca, intelektu i przede wszystkim niedostatek zasad moralnych.
Pola, nieskażona zgnilizną miejsca w którym się wychowała oraz otaczających ją ludzi, jest przykładem żartu opatrzności. Dobra, nieco naiwna i wdzięczna za wsparcie ze strony chlebodawców, ciężką pracą udowadnia swoją wartość. Dzięki lukom w jej wykształceniu i obyciu, które na stronach powieści zostają sukcesywnie wypełnione, autorka przemyca istotne informacje, uzupełniające wiedzę czytelnika, potęgujące klimat tej historii.
Zadanie łącznika pomiędzy przeszłością a aktualnym czasem akcji powieści, przypadło hrabinie Malwinie Skrzypowskiej. I chociaż pani z wyższych sfer nie jest wolna od wyrzutów sumienia, grzechów namiętności, wzbudza sympatię odbiorcy książki.
Prócz obu pozytywnie odbieranych postaci w Sekretnym schronisku aż roi się od podłych, nikczemnych, czarnych charakterów. Autorka zadbała o sporą dawkę przykładów haniebnych, karygodnych występków gwałcicieli, fabrykantek aniołków, zepsutych mężczyzn i lekkomyślnych kobiet.

Książka, choć poruszająca kontrowersyjne i wbrew pozorom wciąż aktualne tematy (dostęp do edukacji, dyskryminacja ze względu na płeć, nieplanowane macierzyństwo, brak możliwości decydowania o własnym ciele, napaść na tle seksualnym) dostarcza czytelnikowi przyjemności, wynikającej z obcowania z lekkim piórem pisarki. Styl wypowiedzi Olszanowskiej koresponduje z treścią lektury. Autorka skupiła się na meritum historii, płynnie przechodząc pomiędzy poszczególnymi kwestiami. Gdy trzeba było, poświęcała więcej uwagi danemu zagadnieniu, nie przekraczając granicy cierpliwości czytelnika.

Sekretne schronisko to zaledwie 1/4 tego, co przygotowała dla nas Agnieszka Olszanowska. Czekam na kolejne historie akuszerek, położnych i polskich babek wiejskich.

Bez względu na to, czy była owocem gwałtu, przemocowego związku, chwili zapomnienia czy "małżeńskiej powinności" niechciana ciąża w głównej mierze stawała się problemem kobiety. Porzucona przez kochanka, wykorzystana przez pracodawcę, zmuszona do posłuszeństwa i oddania przez ślubnego, panna, mężatka, zamożna czy uboga pozostawała z rosnącym brzuchem, obawiając się o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest takie miejsce na pograniczu jawy i snu, magii i prozy życia, w którym religia podaje rękę ludowym wierzeniom. Pachnie dojrzałymi gruszkami, zachwyca tembrem głosu wiejskiej gospodyni, kusi obietnicą wysłuchanych modlitw. Przeraża labiryntami melioracyjnych rowów, dziesiątkami dziecięcych szkieletów.
Właśnie tam pierwotne uczucia i pragnienia kierują człowieczym losem, który rozczarowuje niespełnionymi marzeniami.

Proszę Państwa, to jest debiut, zasługujący na owacje na stojąco! Cóż za kunsztowna konstrukcja, misternie utkany gobelin, którego elementy tak zgrabnie się przeplatają, wiążąc losy bohaterów z przeszłości z tymi, którzy towarzyszą czytelnikowi do ostatniej strony.

POMIĘDZY Pawła Radziszewskiego przytulilo się do mojego serca niczym zapadająca w pamięci melodia. Brzmi jak piosenka o niespełnionej miłości, zdeptanym dziewiczym wianku, chwilowym triumfie, bólu narodzin, cygańskiej wróżbie. Jej autor zręcznie łączy symbole, irracjonalne zdarzenia, magiczne przedmioty, sylwetki oryginalnych postaci, wymykających się utartym schematom.

Radziszewski czaruje piórem, tudzież klawiaturą, oddając głos naturze. Tak oto doświadczamy opowieści snutych przez korzenie, ogień, wodę, kamienie oraz mgłę, będących świadkami morderstw, samobójstw, cudów i tragedii. Żaden z elementów utworu nie jest oczywisty, jednoznaczny, przewidywalny. Bagienny krajobraz skrywa ciepło ogniska, zapach spoconych, złączonych w jedność ciał, dźwięki, wydobywające się z akordeonu oraz ferie barw cygańskich wozów. Stara wieś pamięta rządy hrabiego, który nie miał szczęścia w miłości, sylwetkę malarza, artysty o dłoniach złodzieja. Pomiędzy przeszłością, a bezimienną chwilą krąży tajemniczy obraz. Nie dotyka go czas, nie niszczy woda, a piękna panna, którą przedstawia, z uwagą słucha próśb, których spełnienie wiąże się z różnymi konsekwencjami.

Jakież to piękne w swej wyszukanej prostocie.

swiatwedluglilii.pl

Jest takie miejsce na pograniczu jawy i snu, magii i prozy życia, w którym religia podaje rękę ludowym wierzeniom. Pachnie dojrzałymi gruszkami, zachwyca tembrem głosu wiejskiej gospodyni, kusi obietnicą wysłuchanych modlitw. Przeraża labiryntami melioracyjnych rowów, dziesiątkami dziecięcych szkieletów.
Właśnie tam pierwotne uczucia i pragnienia kierują człowieczym losem,...

więcej Pokaż mimo to