-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2013-10-31
2013-10-29
Na "Ciemny las" trafiłam całkiem przypadkiem i muszę przyznać, że nie miałam pojęcia, czego mam się po nim spodziewać... Zazwyczaj czytam prozę, dlatego zmierzenie się ze sztuką teatralną było dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem :) Moglibyście pomyśleć: "Tylko 110 stron? Przeczytam podczas kąpieli..". Otóż nic bardziej mylnego kochani! Owszem - "Ciemny las" można przeczytać bardzo szybko, ale wtedy nie odkryjecie wszystkiego, co w nim "siedzi", ponieważ nie jest to utwór, w którym chińczyk jest chińczykiem, a doklejane wąsy tylko doklejanymi wąsami. W pozornie prostej historii czai się spora dawka goryczki, która skłania do zastanowienia się nad kierunkiem, w jaki zmierza współczesny, niestabilny świat. Mroczny, niepokojący las to miejsce, w którym przy wyrębie drzew pracują robotnicy z bliżej nieokreślonego "wschodu" - Stary, Łysy oraz Młody. A co do tego mają chińczycy? O tym przekonacie się, kiedy sięgniecie po "Ciemny las" :) W każdym razie finał historii jest wyraźnym określeniem stanowiska Stasiuka wobec przepełnionego niepewnymi wartościami świata, który zmierza... No właśnie - dokąd właściwie zmierza? :) I skąd ta nieustająca miłość do pracowników ze wschodu? Może ze względu na ich szczerość? W końcu ostatecznie tylko oni mogą powiedzieć: "Pocałujcie nas w dupę!" - przecież i tak nie mają nic do stracenia.
Jeżeli macie ochotę na pozycję, która nie będzie tylko łatwa i przyjemna - szczerze polecam! :)
Stasiuk wciąż przed Tobą? Nie czekaj - biegnij do biblioteki lub księgarni - naprawdę warto! ^^
Na "Ciemny las" trafiłam całkiem przypadkiem i muszę przyznać, że nie miałam pojęcia, czego mam się po nim spodziewać... Zazwyczaj czytam prozę, dlatego zmierzenie się ze sztuką teatralną było dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem :) Moglibyście pomyśleć: "Tylko 110 stron? Przeczytam podczas kąpieli..". Otóż nic bardziej mylnego kochani! Owszem - "Ciemny las" można...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-29
Moim skromnym zdaniem Bohumil Hrabal należy do grona mistrzów gawędziarskiego stylu, dzięki czemu jego książek nie da się tak po prostu przekartkować i odłożyć na półkę.... Kiedy zdecydujemy się jedynie na zerknięcie na pierwszą stronę powieści, czy też na odsłuchanie "tak na próbę" fragmentu audiobooka, możemy być pewni, że od Hrabala już się nie uwolnimy :) No... Przynajmniej dopóki nie skończymy czytać lub słuchać... :) Wiem, bo podziałało tak na mnie zarówno "Obsługiwałem angielskiego króla", jak i "Zbyt głośna samotność".
Z książką Hrabala opisującą pogoń za marzeniami o wielkich pieniądzach młodego na początku powieści Jana Dite, miałam przyjemność zapoznać się w w wersji audio w interpretacji Kazimierza Kaczora. Muszę się Wam przyznać, że zanim zaczęłam jej słuchać, byłam pełna obaw, ponieważ wiedziałam, że audiobook nie został wzbogacony o odgłosy kroków itp., ale że po nałożeniu słuchawek będę słyszała tylko i wyłącznie głos lektora. Jednego lektora. Jak szybko się przekonałam moje obawy były całkowicie nieuzasadnione, ponieważ nie przypadkowo cała seria nosi tytuł "MISTRZOWIE słowa" :) Kazimierz Kaczor okazał się f e n o m e n a l n y m Janem Dite! Fenomenalnym do tego stopnia, że główny bohater powieści Hrabala chyba już zawsze będzie miał "w mojej głowie" głos pana Kaczora, któremu udało się przenieść mnie w zupełnie inny świat. Przez całe 6h 5m i 14s (czyli dokładnie tyle, ile trwa audiobook), czułam się dokładnie tak, jakby Jan Dite siedział obok mnie i opowiadał mi do ucha historię swojego życia...
WIĘCEJ NA: http://esaczyta.blogspot.com/2013/10/obsugiwaem-angielskiego-krola-czyli-moj.html
Moim skromnym zdaniem Bohumil Hrabal należy do grona mistrzów gawędziarskiego stylu, dzięki czemu jego książek nie da się tak po prostu przekartkować i odłożyć na półkę.... Kiedy zdecydujemy się jedynie na zerknięcie na pierwszą stronę powieści, czy też na odsłuchanie "tak na próbę" fragmentu audiobooka, możemy być pewni, że od Hrabala już się nie uwolnimy :) No......
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-19
Książka grzecznie czekała na mojej półce już od dłuższego czasu, aż wreszcie nadeszła pora, żeby ją przeczytać :) Do tej pory Jamesa Bonda znałam tylko i wyłącznie ze starszych i nowszych filmów o jego przygodach, dlatego z prawdziwym zainteresowaniem sięgnęłam po powieść - w końcu nie ma to jak po całym tygodniu pracy wypocząć w towarzystwie agenta 007. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że przynajmniej ta część przygód Jamesa Bonda nie spełniła moich oczekiwań...
Byłam przekonana, że skoro książka liczy 240 stron, będzie się ją czytało bardzo przyjemnie i... szybko, a rosnące napięcie nie pozwoli mi się od niej oderwać... Cóż... Nic bardziej mylnego. "Żyj i pozwól umrzeć" udało mi się przeczytać tak szybko tylko dlatego, że postawiłam sobie za cel skończyć ją w jedno popołudnie. Gdyby nie to, pewnie męczyłabym ją troszkę dłużej. Początkowo książka zapowiadała się na ciekawą, ale z każdą kolejną stroną czułam się coraz bardziej rozczarowana - nie trzymała mnie w napięciu, a cała akcja w moim odczuciu była za bardzo "rozciągnięta". Może nie jestem do końca obiektywna, bo lata oglądania filmów o agencie 007 robią swoje, jednak z całą pewnością nie jest to pozycja, którą będę pamiętała latami :) Ot - całkiem przeciętna książeczka, w której próźno szukać świetnego klimatu.
WIĘCEJ NA: http://esaczyta.blogspot.com/2013/10/zyj-i-pozwol-umrzec-czyli-moje-pierwsze.html
Książka grzecznie czekała na mojej półce już od dłuższego czasu, aż wreszcie nadeszła pora, żeby ją przeczytać :) Do tej pory Jamesa Bonda znałam tylko i wyłącznie ze starszych i nowszych filmów o jego przygodach, dlatego z prawdziwym zainteresowaniem sięgnęłam po powieść - w końcu nie ma to jak po całym tygodniu pracy wypocząć w towarzystwie agenta 007. Niestety z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-16
2013-10-14
2013-10-08
2013-10-05
2013-09-29
Przyznam się bez bicia, że do przeczytania tej książki skusiło mnie hasło na okładce - "Magiczne love story dla miłośników Haruki Murakamiego", a także sam tytuł, który co tu dużo mówić rozbudził moją ciekawość... :) Sporą chwilę temu miałam okazję zapoznać się z ułamkiem twórczości autora "1Q84", która wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, więc z tym większą ciekawością sięgnęłam po "Dziewczynę o szklanych stopach". Pomyślałam: "Jeżeli Ali Shaw został w jakimś stopniu porównany do Murakamiego, to warto zwrócić uwagę na jego opowieść i na własnej skórze przekonać się o wypływającej z niej magii oraz aurze niesamowitości". "Dziewczyna o szklanych stopach" to niezwykle "odurzająca" i przede wszystkim ekscentryczna historia młodej dziewczyny, która zaczyna zamieniać się w szkło... Opowieść o tej równie tajemniczej, co fascynującej przemianie jest jednak z całą pewnością czymś więcej niż przypadkowym "zabiegiem", który do lektury nie wnosi nic poza tym, że... jest. Chyba nie ma takiej osoby, która nie miałaby okazji przekonać się o tym, że szkło jest bardzo kruche i delikatne z jednej, a zimne i w pewien sposób odpychające z drugiej strony. Ida, czyli główna bohaterka tej magicznej opowieści nie bez powodu zamienia się właśnie w szkło.
Nie bez powodu dzieje się to także w momencie, w którym na swojej drodze życia spotyka Midasa - chłopca, który bardzo chciałby, ale niestety nie potrafi kochać, a świat postrzega przez obiektyw aparatu. Ali Shaw ukazuje nam przekleństwo zamiany w szkło jako swoistą metaforę uczuć, a może właściwie ich braku, którego możemy nabawić się w czasie naszego ziemskiego życia. Ida zamieniając się w lodową skorupę zaczyna uświadamiać Midasowi, że jeżeli nie pokona swoich słabości i nie odważy się jej pokochać, wkrótce może być już na to za późno.
Odnoszę wrażenie, że porównanie Shawa z Murakamim jest sporym nadużyciem, jednak nie zmienia to faktu, że historia ma swój niepowtarzalny urok i że już od dawna nie spotkałam się z tak "oryginalną" opowieścią :) Podsumowując - polecam szczególnie osobom, które lubią klimatyczne, przesiąknięte aurą baśniowości i niesamowitości historie.
WIĘCEJ RECENZJI NA: http://esaczyta.blogspot.com/
Przyznam się bez bicia, że do przeczytania tej książki skusiło mnie hasło na okładce - "Magiczne love story dla miłośników Haruki Murakamiego", a także sam tytuł, który co tu dużo mówić rozbudził moją ciekawość... :) Sporą chwilę temu miałam okazję zapoznać się z ułamkiem twórczości autora "1Q84", która wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, więc z tym większą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-25
Historia Martyny wciągnęła mnie już od samego początku, ponieważ nie miałam pojęcia o poważnym wypadku, którego doświadczyła i który wpłynął na właściwie całe jej dalsze życie, stawiając pod znakiem zapytania wiele marzeń i planów... Do tej pory myślałam o niej jako o sympatycznej podróżniczce i miłośniczce motoryzacji, która ma ogromne szczęście, ponieważ może pojechać gdziekolwiek zechce, a jej życie jest po prostu idealne. Książka "Przesunąć horyzont" uświadomiła mi jak bardzo myliłam się sądząc, że Martynie wszystko przychodzi bez wysiłku, podczas gdy ja, aby cokolwiek osiągnąć, muszę się nieźle "nachodzić" i napracować, a i tak nie mam żadnej gwarancji, że się uda...
Mówi się, że dla sławy człowiek gotowy jest zrobić wszystko. Jednak czy Martyna wchodziła na Everest z tego powodu? Głupie pytanie - oczywiście, że nie. Mount Everest stał się dla niej czymś znacznie więcej, niż górą. Kiedy weszła na jego szczyt zrozumiała, że absolutnie każde marzenie ma szanse się spełnić. Tyle, że najpierw trzeba solidnie pracować i naprawdę mocno w siebie wierzyć. Bez walki z samym sobą, własnymi słabościami nigdy nie uda nam się go osiągnąć. Marzysz o podróży dookoła świata? Nic prostrzego - po prostu zacznij działać. Nigdy nie mów sobie "to niemożliwe", bo w końcu przestaniesz marzyć - Twoje życie zostanie pozbawione celu...
Książkę "Przesunąć horyzont" czyta się naprawdę szybko i bardzo przyjemnie. Z całą pewnością nie sprawi problemu osobom, które nigdy wcześniej nie zetknęły się z tematyką "wysokogórską", ponieważ nawet specjalistyczne pojęcia wytłumaczone zostały w bardzo przystępny sposób. Na wewnętrznej stronie okładki mieści się mapa trasy, którą przebyła ekspedycja, dlatego bardzo łatwo możemy sobie wszystko zobrazować. "Przesunąć horyzont" Martyny Wojciechowską polecam nie tylko miłośnikom książek podróżniczych, ale również (a może raczej przede wszystkim) tym, którzy wątpią w możliwość spełnienia własnych marzeń oraz odnalezienia drogi życiowej, która doprowadzi ich do celu.
WIĘCEJ RECENZJI NA: http://esaczyta.blogspot.com/
Historia Martyny wciągnęła mnie już od samego początku, ponieważ nie miałam pojęcia o poważnym wypadku, którego doświadczyła i który wpłynął na właściwie całe jej dalsze życie, stawiając pod znakiem zapytania wiele marzeń i planów... Do tej pory myślałam o niej jako o sympatycznej podróżniczce i miłośniczce motoryzacji, która ma ogromne szczęście, ponieważ może pojechać...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to