rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Książeczka, która otwiera serce i rozum.” Dokładnie takie zdanie miałam w głowie zaraz po przeczytaniu książki „Historyjka Nowa o Niponkach z Niponkowa”. Jest skierowana dla dzieci od 6 do 12 roku życia. Barwne i urzekające historie z udziałem tych przecudownych wróbelków zapadają w pamięć, bawią i uczą. Razem z dzieckiem przenosimy się w świat, gdzie dobro i pomoc są na porządku dziennym, każdy jest ważny i doceniany, a rodzina i przyjaciele to siła i wsparcie. Autorka poprzez tę wierszowaną historię przekazuje piękne wartości i postawy, jakie powinniśmy pielęgnować w młodych pokoleniach. Postacie są świetnie wykreowane, bogate i z łatwością znajdziemy taką, z którą możemy się utożsamić.
Nie mogę przemilczeć też faktu, że książeczka jest cudownie wydana. Z każdej strony płynie zaangażowanie, praca, ale także wysiłek i miłość z jaką została napisana. Każda grafika i ilustracja po prostu zapiera dech, co jest dodatkowym walorem dla młodych czytelników. Gwarantuję, że nie będą mogli się oderwać. Czyta się ją błyskawicznie, a język jest barwny i przystępny. Słowa, których dziecko może nie zrozumieć są objaśniane, dla mnie to dodatkowy atut i poszerzenie słownictwa!
Przeczytanie tej książeczki sprawiło mi ogromną radość, bo był to dla mnie powrót do czasów dzieciństwa. Cieszę się ogromnie, że tak wartościowe dzieło ujrzało światło dzienne. Książeczka otula czytelnika niczym ciepły kocyk, wywołuje uśmiech na twarzy i nie pozwala się oderwać.
To także idealny prezent dla dziecka i możliwość dla rodziców, by spędzić z pociechą więcej czasu. Jak tylko mój kochany chrześniak podrośnie, to z radością będę czytać razem z nim, by poznał niezwykły świat Niponków, jego cuda, dziwy i płynące przesłanie. Gorąco polecam ♥

„Książeczka, która otwiera serce i rozum.” Dokładnie takie zdanie miałam w głowie zaraz po przeczytaniu książki „Historyjka Nowa o Niponkach z Niponkowa”. Jest skierowana dla dzieci od 6 do 12 roku życia. Barwne i urzekające historie z udziałem tych przecudownych wróbelków zapadają w pamięć, bawią i uczą. Razem z dzieckiem przenosimy się w świat, gdzie dobro i pomoc są na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przywiązanie łączące ludzi nie jest złe, jeżeli umiemy ocenić, kogo warto do siebie dopuścić, a kogo lepiej trzymać z daleka. Czasami lepiej cierpieć po stracie bliskich niż być samotnym."

Cudowna przygoda, której nie przyćmiewa romans ♥
Czyta się szybko i niezwykle przyjemnie.
Uwaga książka uzależnia, tak jak i bohaterowie! 😍
Można powiedzieć jeszcze wiele, ale i tak najlepiej przeczytać.

Właśnie takiej książki potrzebowałam!
„Więzi krwi” to książka, która łączy w sobie elementy przygody, powieści fantasy i romansu. Akcja jest ciekawa, wciąga od samego początku. Nawiązania do kultury i wierzeń Irlandii fenomenalnie dopełniają całą fabułę. Doskonale bawiłam się szukając w powieści różnych smaczków. Bohaterowie są barwni, różnorodni, dzięki czemu każdy znajdzie z łatwością swojego ulubieńca. (Moim chyba pozostanie Edgar). Każdy z nich jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Chociaż różnią się od siebie, to razem stworzyli najlepszą drużynę, o jakiej do tej pory czytałam.
Co ciekawe główna bohaterka jest inna niż te, do których w ostatnim czasie przyzwyczaiła nas literatura. Niech was nie zmyli słodka twarzyczka i niski wzrost. Cassidy jest niezłomna, ale poza tym też nieco krnąbrna, wyniosła i buntownicza. W jej naturze nie leży bycie posłuszną
i milutką, jeśli sama tego nie chce. Jednak tego, że za przyjaciół jest w stanie oddać życie i walczyć jak lwica, nie można jej odmówić. Zachwycił mnie też element podróży, wraz z którą zmieniali się bohaterowie, bo była ona nie tylko fizyczna, ale w dużym stopniu też duchowa.
Najbardziej widać to na przykładzie Kyle’a.
Z zamkniętego w sobie, nieprzychylnego mężczyzny stał się postacią, która ujmuje swoim charakterem. Jedynym jego mankamentem jest nadopiekuńczość i Cass zdecydowanie mnie tu poprze. Natomiast dopiero na końcu zdałam sobie sprawę, jak to wszystko zmieniło samą Cassidy. I chociaż bardzo liczyłam na pomyślne rozwiązanie impasu, w który wpadła, to do końca nie wiedziałam, czy uda się z niego wyjść. Myślałam, że to napięcie i niepewność mnie wykończy!
Najważniejsze jednak w tej książce nie były podróż pełna przygód i niebezpieczeństw, chęć zemsty i oczyszczenia własnego imienia, tylko więzi. Więzi, które połączyły niemal obce sobie osoby, a które sprawiły, że stali się rodziną. Niezwykłą, silną i kochającą, w której mimo nieporozumień zawsze było uczucie. W książce znajdziecie cudowne ilustracje, stworzone przez samą autorkę! Zachwycałam się każdą z nich i chociaż wiem, że tworzenie ich zabiera mnóstwo czasu, to i tak chętnie zobaczyłabym ich więcej! „Więzi krwi” wzbudziły we mnie mnóstwo pozytywnych emocji. Wciągnęłam się w walkę jak jeszcze nigdy. Było dużo uśmiechu i wzruszeń na końcu. Jestem niezwykle ciekawa co przyniesie drugi tom, a wam już teraz gorąco polecam pierwszy!

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

"Przywiązanie łączące ludzi nie jest złe, jeżeli umiemy ocenić, kogo warto do siebie dopuścić, a kogo lepiej trzymać z daleka. Czasami lepiej cierpieć po stracie bliskich niż być samotnym."

Cudowna przygoda, której nie przyćmiewa romans ♥
Czyta się szybko i niezwykle przyjemnie.
Uwaga książka uzależnia, tak jak i bohaterowie! 😍
Można powiedzieć jeszcze wiele, ale i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Anatomia. Love story” to tytuł, do którego byłam sceptycznie nastawiona. Bo tak szczerze, czy anatomia i dziewiętnastowieczna praktyka lekarska mogą iść w parze z miłością? Okazuje się, że jak najbardziej tak i mogę śmiało powiedzieć, że jest to książka, która znajdzie się na mojej liście najlepszych książek przeczytanych w tym roku.

Akcja książki dzieje się w dziewiętnastowiecznym Edynburgu. Są to mroczne czasy, pełne śmierci, zarazy i zepsucia społecznego. Rezurekcjoniści grasują po cmentarzach, a wysoko urodzone dziewczęta muszą żyć według etykiet, które odbierają im prawo by marzyć i mieć swoje zdanie. Autorka świetnie przedstawia realia panujące w tamtych czasach zarówno jeśli chodzi o społeczne konwenanse, jak
i samą praktykę medyczną. Klimat książki porywa, akcja jest wartka i nie pozwala się czytelnikowi nudzić. Żywe opisy sprawią, że nie raz dostaniecie gęsiej skórki, więc osoby wrażliwe na krew i śmierć powinny uważać.

Książka do samego końca trzyma w napięciu
i niepewności. Historia Hazel urzekła mnie swoją autentycznością. Dziewczyna tylko ze względu na swoją płeć miała wyznaczoną całą przyszłość, która przekreślała jej marzenia. Mimo to ona nie poddaje się i walczy. Jest chyba najsilniejszą i najbardziej zaradną bohaterką, z jaką się spotkałam, co jak najbardziej wpływa na plus. Jednak niech was nie zmyli tytuł bo mimo, że jest to romans to wątek miłosny nie wysuwa się na pierwszy plan i nie przyćmiewa fabuły. Wszystko jest delikatnie i subtelnie przeplatane. Cała ta mroczna zagadka jak dla mnie została genialnie przeprowadzona i już nie mogę doczekać się kontynuacji losów Hazel.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

„Anatomia. Love story” to tytuł, do którego byłam sceptycznie nastawiona. Bo tak szczerze, czy anatomia i dziewiętnastowieczna praktyka lekarska mogą iść w parze z miłością? Okazuje się, że jak najbardziej tak i mogę śmiało powiedzieć, że jest to książka, która znajdzie się na mojej liście najlepszych książek przeczytanych w tym roku.

Akcja książki dzieje się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Whitney G. i jej romanse jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Jestem po lekturze jej ostatniej książki „Narzeczony na miesiąc” i muszę powiedzieć, że czytało mi się ją bardzo przyjemnie. Jest to romans biurowy
z fikcyjnym związkiem. Książka jest krótka
i w zasadzie na jeden wieczór, ale świetnie nadaje się na chwilę relaksu. Cięty humor, silne osobowości i uczucia pod otoczką fikcji to właśnie to, czego możecie się spodziewać. Pomysł nie jest specjalnie oryginalny, ale dobrze napisany. Brakuje mi w tej książce głębszego opisu relacji głównych bohaterów i mniejszego przeskoku czasowego. Mimo to książkę polecam i oceniam na mocne 7/10

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

Whitney G. i jej romanse jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Jestem po lekturze jej ostatniej książki „Narzeczony na miesiąc” i muszę powiedzieć, że czytało mi się ją bardzo przyjemnie. Jest to romans biurowy
z fikcyjnym związkiem. Książka jest krótka
i w zasadzie na jeden wieczór, ale świetnie nadaje się na chwilę relaksu. Cięty humor, silne osobowości i uczucia pod otoczką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świat Rosie Thorn skończył się wraz ze śmiercią jej matki. Dziewczyna nie może otrząsnąć się z żałoby, do tego wszystko idzie nie tak. Jej esej rekrutacyjny na studia woła o pomstę, właśnie straciła pracę i jak na złość nie może zapomnieć o tajemniczym cosplayerze, którego poznała na ExcelsiConie, na który swoją drogą wyciągnęli ją przyjaciele. Czy może być gorzej? Oczywiście, że tak, bo jakby tego wszystkiego było mało, Rosie niszczy przez przypadek najcenniejszą książkę w wielkiej bibliotece ogromnej posiadłości. Dziewczyna jak zwykle chciała dobrze, bo martwiła się o psa, a wyszło…
Zresztą sami zobaczycie.

Żeby było jeszcze ciekawiej zmuszona jest do wspólnej pracy z młodym, przystojnym i obecnie odpokutowującym swoje winy aktorze. Tym czasem Vance nie garnie się ani do pomocy, ani do przyjaźni. Wszystko może za to zmienić jeden wieczór i jedna maska. Jak niezdarna, żywiołowa i wiecznie pakująca się w kłopoty dziewczyna dogada się z chłodnym, zdystansowanym i rozpieszczonym aktorem, który nie pokazuje swojego prawdziwego oblicza? To zwiastun niemałych kłopotów, przy których wiele może się zdarzyć. Osoby których szukamy, często są na wyciągnięcie ręki.

„Zaczytana i Bestia” to książka, która w stu procentach spełniła moje oczekiwania i zachwyciła od pierwszego rozdziału. Otóż historia jest niesamowicie zabawna i wciągająca. Możemy przy niej bez problemu oderwać się od rzeczywistości i zatopić w fantastycznym świecie, gdzie królują książki, fandomy i jeszcze raz książki. Styl jest lekki i przyjemny. Rozdziały pisane z perspektywy Rosie i Vance’a po prostu zachwycają.

Znajdziemy tu powoli rozwijającą się relację, która dostarcza ogromną dawkę humoru i chyba nie muszę mówić, że to sprawka Rosie. Książka przedstawia świat, z którym mierzą się młode gwiazdy a zwłaszcza trudności, jakie ich spotykają. Znajdziemy też poszukiwanie swojego ja oraz porzucanie masek, które przywdziewamy chcąc w jakiś sposób ochronić się przed światem. „Zaczytana i Bestia” to książka z gatunku który lubię najbardziej, bo uczy, bawi i zostaje w sercu. Do tego cała magiczna otoczka konwentów daje niezapomniane wrażenie.
Tak więc spójrz w gwiazdy i podążaj za przeznaczeniem!

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

Świat Rosie Thorn skończył się wraz ze śmiercią jej matki. Dziewczyna nie może otrząsnąć się z żałoby, do tego wszystko idzie nie tak. Jej esej rekrutacyjny na studia woła o pomstę, właśnie straciła pracę i jak na złość nie może zapomnieć o tajemniczym cosplayerze, którego poznała na ExcelsiConie, na który swoją drogą wyciągnęli ją przyjaciele. Czy może być gorzej?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zastanawialiście się kiedyś co kryje się za pozorami szczęśliwej rodziny i jak skrywane sekrety potrafią zmienić jej obraz na zawsze? Dręczyły was kiedyś wątpliwości, czy wasze życie jest takie, jak byście chcieli? Czy czerpiecie z niego tyle ile się da? A może wykorzystujecie tylko pół życia?
 
Jessica to kobieta, która cierpi po tym jak z dnia na dzień opuścił ją jej ukochany. Od tego dnia latami zadręcza się nie znając powodu jego decyzji. Pomimo upływu czasu nie przychodzi upragnione zapomnienie,
a nowe związki i przyjaźnie nie przynoszą satysfakcji.

Zwrotem w życiu kobiety jest śmierć jej kochanej babci. Jessica podczas pobytu w posiadłości dziadków znajdującej się w południowej Szwecji odkrywa coś niezwykłego. Pamiętnik. Pamiętnik, który prowadziła jej zmarła babcia, w którym są opisane wydarzenia od początku jej młodości
a co ważniejsze odpowiedzi na rodzinne tajemnice. Podczas jego lektury kobieta odkrywa, że tak naprawdę nie miała pojęcia o życiu własnej rodziny. Na jaw wychodzą fakty które zmienią ją już na zawsze.
Mało tego kobieta zrozumie, jak bardzo podobna jest do babci i, że obie nigdy nie żyły pełnią życia. Jednak będzie miała okazję to zmienić z pomocą mężczyzny łudząco przypominającego jej Jakoba. Czy kobieta odnajdzie szczęście, zrozumie przeszłość
i zacznie żyć życiem, którego pragnie?

Z reguły czytając książkę nie mam problemu z jej oceną, jednak tym razem „Pół życia” okazało się niemałą zagwozdką. Zacznę od tego, że styl autora i język są… Cóż, ciężkie. Z tego względu nie polecam jej czytać z doskoku i nie liczcie na jednorazową lekturę. Wiem z doświadczenia. Mimo to jest to dobra książka, co muszę przyznać. Zmusza nas do refleksji nad wartością
i jakością naszego życia. Akcja jest raczej powolna, choć niektóre wydarzenia sprawią, że szerzej otworzycie oczy. Do tego fabuła nie jest jakaś super oczywista, przynajmniej nie dla mnie i nie na początku.

Najbardziej wartościowym elementem tej książki okazały się dla mnie fragmenty pamiętnika babci Violi. Z nich dowiadujemy się jak w dwudziestym wieku wyglądały społeczne realia. Jak bardzo ludzie przejmowali się opinią społeczeństwa
i konwenansami a jak bardzo ignorowali uczucia
i potrzeby innych. Mamy też wgląd w reakcje opinii publicznej na tematy tabu w tamtych czasach, takie jak homoseksualność, równouprawnienie i samotne macierzyństwo.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

Zastanawialiście się kiedyś co kryje się za pozorami szczęśliwej rodziny i jak skrywane sekrety potrafią zmienić jej obraz na zawsze? Dręczyły was kiedyś wątpliwości, czy wasze życie jest takie, jak byście chcieli? Czy czerpiecie z niego tyle ile się da? A może wykorzystujecie tylko pół życia?
 
Jessica to kobieta, która cierpi po tym jak z dnia na dzień opuścił ją jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ona
Vanessa Price
Młoda, piękna kobieta z poczuciem humoru. Do tego znana youtuberka, zaradna życiowo.

On
Adrian Copeland
Przystojny prawnik, pełen charyzmy i uroku osobistego. Dobrze zarabia i nigdy się nie poddaje. Idealny Pan Kaloryfer.

Czy to brzmi jak gotowy przepis na romans? Zdecydowanie, oczywiście gdyby nie….
No cóż, Adrian właśnie zakończył dłuższy związek, pochłonięty jest pracą, niewiele się uśmiecha.
A ona? Opiekuje się nowonarodzoną siostrzenicą. Dlaczego? Bo z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach, zwłaszcza z tą lekko dysfunkcyjną. Do tego choroba, która może zakończyć życie Vansessy, zanim tak naprawdę się zacznie.
Drogi tych dwojga przecięły się za sprawą plastikowej żyłki od metki. Czy mimo problemów w życiu
i początkowej, obustronnej deklaracji przyjaźni, tych dwoje połączy prawdziwe uczucie? A jeśli tak, to czy ma ono szansę przetrwać?
Jeśli jesteście ciekawi sięgnijcie po „Życie jest zbyt krótkie” i rozwiejcie wątpliwości.

Abby Jimenez to autorka, która nie ma ani jednej złej książki. Właśnie dlatego oczywiste dla mnie, było sięgnięcie po jej kolejne dzieło: „Życie jest zbyt krótkie”. I tym razem również się nie zawiodłam. Książka od samego początku mnie urzekła. W historiach Abby Jimenez kocham między innymi to, że pomimo szczęśliwego zakończenia są w pełni realne. Dzięki temu czytanie sprawia mi ogromną przyjemność.

Vanessa i Adrian na długo pozostaną w moim sercu. Książka przedstawia problemy osób chorych na ASL, zarówno z perspektywy chorego jak i członka rodziny. Vanessa potrafi zarazić czytelnika swoim humorem, bezpośredniością i otwartością. Adrian z kolei imponuje swoją zaradnością i dojrzałością. Wiecie co, dawno się tak dobrze nie bawiłam razem z bohaterami. Moim zdaniem to para idealna i wybuchowa jednocześnie. Uważam tę książkę za jedną z bardziej wartościowych
w kategorii romans, gdyż relacja między bohaterami jest zwyczajnie zdrowa. Ich uczucia rozwijają się powoli.

Widzimy tutaj ich stopniowe poznawanie się, poprzez przyjaźń, a na miłości kończąc. Młodzi są dla siebie wsparciem w trudnych chwilach, wiedzą, że mogą na siebie liczyć. Choć nie brakuje też kliku momentów krytycznych. I czym byłby romans, gdyby bohaterowie nie mijali się z uczuciami i wmawiali sobie, że to ta druga strona nie odwzajemnia uczuć? Dodatkowym atutem jest zdecydowanie przystępny język, w którym pisana jest książka. Poznając historię z perspektywy zarówno Adriana, jak i Vanessy mamy lepszy wgląd w fabułę
i punkt widzenia bohaterów. Ważnym przesłaniem płynącym z tej książki jest to, że rodzicami nie są osoby, które cię spłodziły, czy urodziły, lecz te które cię pokochały, dały dom i poczucie bezpieczeństwa.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

Ona
Vanessa Price
Młoda, piękna kobieta z poczuciem humoru. Do tego znana youtuberka, zaradna życiowo.

On
Adrian Copeland
Przystojny prawnik, pełen charyzmy i uroku osobistego. Dobrze zarabia i nigdy się nie poddaje. Idealny Pan Kaloryfer.

Czy to brzmi jak gotowy przepis na romans? Zdecydowanie, oczywiście gdyby nie….
No cóż, Adrian właśnie zakończył dłuższy związek,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni” to cudowny romans osadzony
w osiemnastowiecznej Anglii. Pozwala nam przenieść się do tętniącego życiem Londynu, gdzie właśnie odbywa się sezon towarzyski! Książka kipi wręcz humorem, co sprawia, że jest świetną pozycją na relaksujący wieczór. Autorka idealnie oddała klimat tamtej epoki. Spotkania towarzyskie, aranżowane małżeństwa, zaloty, a także pozycja kobiet
w społeczeństwie.
Bohaterowie zachwycają swoją kreatywnością, uporem i osobowością. Essie- główna bohaterka to silna
i wspaniała kobieta, która chce walczyć o marzenia, ale jednocześnie ma w sobie na tyle odwagi, by przyznać się do błędu, czy zmiany zdania. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Wciąga od pierwszych rozdziałów, działa na wyobraźnię. Barwne opisy i świetny język to tylko nieliczne z zalet tej książki.
Jeśli jesteście fanami serialu „Bridgetonowie” to jest to pozycja obowiązkowa!

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

„Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni” to cudowny romans osadzony
w osiemnastowiecznej Anglii. Pozwala nam przenieść się do tętniącego życiem Londynu, gdzie właśnie odbywa się sezon towarzyski! Książka kipi wręcz humorem, co sprawia, że jest świetną pozycją na relaksujący wieczór. Autorka idealnie oddała klimat tamtej epoki. Spotkania towarzyskie, aranżowane małżeństwa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Maris właśnie zakończył swój związek z Oli. Roztrzaskał to, czego tak bardzo pragnął zostawiając swoją ukochaną w najgorszym możliwym momencie. Od teraz zaczyna się dla nich zupełnie inne życie. Osobno. Jedno przełamuje bariery i z siłą godną huraganu żyje dalej. Drugie musi dotknąć dna, by móc się odbić po miłość i szczęście. Oboje pragną odrodzić się niczym Feniks, ale czy jest to możliwe również dla ich miłości? Żeby się tego dowiedzieć musicie przejść przez historię naznaczoną bólem, cierpieniem, walką o siebie, swoje zdrowie, umysł i szczęście, ale również przebaczeniem.

Zaczynając swoją przygodę z Feniksem nigdy nie przypuszczałam, że to wszystko tak się potoczy, ale zacznę od początku. Po spektakularnym końcu pierwszego tomu byłam lekko przerażona. Nie miałam pojęcia jak ta historia mogłaby się potoczyć, czy szczęście bohaterów po tak wielkich ranach jest w ogóle możliwe. Drugi tom zaczęłam pełna nadziei, ciekawości i obaw. Bolało mnie serce, gdy czytałam o tym całym cierpieniu Oli i Marisa. Niejednokrotnie płakałam nad losem bohaterów, śmiałam się z nimi,
a czasem nawet z nich.

Powiedzieć o tej książce można naprawdę wiele, ale dla mnie najtrafniej opisze ją słowo „arcydzieło”. Feniks jest cudowną historią, fantastycznie napisaną. Głębokie przemyślenia, ujmująca autentyczność, realistyczność, magia uczuć, dosłownie wszystko zapiera dech. Opisy uczuć, emocji i wszystkich stanów, przez które przechodzą bohaterowie są jeszcze lepsze, niż w pierwszej części. Słowa autorki przelane w usta bohaterów wywołują burzę emocji, skłaniają do pochylenia się również nad własnym życiem. Dla mnie to jest właśnie wyznacznikiem wartościowej książki. Przemiana Marisa jest fenomenalna, doskonale opisana i żadna zmiana nie bierze się znikąd. Dojrzałość, jaką wykazują się bohaterowie jest cudna. Musieli przejść długą drogę, by naprawić, ale przede wszystkim zrozumieć własne błędy.

Ogromnie się cieszę, że Feniks nie jest kolejną serią dla nastolatek, tylko poważną książką o miłości, przebaczeniu i przede wszystkim pracy nad sobą. Bohaterowie pracują wytrwale na własne szczęście,
a nie je dostają, bo takie ma być zakończenie. Swoją drogą jest ono świetne i bardzo podoba mi się jego forma, ale musicie się o tym przekonać sami. Wywiady Marisa są zachwycające, pełne mądrości, dojrzałości. Drugi tom jeszcze bardziej pochwycił moje serce, a razem z pierwszym składają się na niezapomnianą, wartościową i fenomenalną historię, która właśnie trafia na szczyt mojego serca.

Jeśli macie powyżej 18 lat to koniecznie sięgnijcie po tę pozycję!

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

Maris właśnie zakończył swój związek z Oli. Roztrzaskał to, czego tak bardzo pragnął zostawiając swoją ukochaną w najgorszym możliwym momencie. Od teraz zaczyna się dla nich zupełnie inne życie. Osobno. Jedno przełamuje bariery i z siłą godną huraganu żyje dalej. Drugie musi dotknąć dna, by móc się odbić po miłość i szczęście. Oboje pragną odrodzić się niczym Feniks, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wakacyjne love story” to krótkie opowiadanie idealne na wakacyjną podróż pociągiem, czy chwilę relaksu na leżaku. Akcja jest szybka, a fabuła mało rozwinięta, przez co niezbyt udaje nam się poznać głównych bohaterów. Mimo to czyta się szybko i przyjemnie.
Głównymi bohaterami jest Ania, młoda studentka, która właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży, oraz Kamil – dojrzały mężczyzna świeżo po rozstaniu z marzeniami o prawdziwym i głębokim uczuciu. Dla obu bohaterów nie jest to najkorzystniejszy czas na miłość, mimo to ich drogi się łączą za sprawą portalu randkowego. Choć relacja początkowo nie jest stuprocentowo szczera i czysta, to jednak przeradza się w coś, co może skończyć się prawdziwym happy endem. Oczywiście, jeśli kłamstwa nie wyjdą na jaw i miłość okaże się od nich silniejsza.
Opowiadanie chociaż niepozorne, to pokazuje, że w życiu czasami złe chwile potrzebne są po to, by spotkać szczęście i tę właściwą osobę na swojej drodze. Miłość tu jest nieoczekiwana, rodząca się niestety wśród kłamstw i niedomówień. Rozdziały z perspektywy Karoliny doskonale pokazują jak łatwo można stracić w życiu coś cennego, wcześniej niedocenianego, jedynie goniąc za fantazjami i porywami chwili.
W opowiadaniu pojawiają się wątki problemów rodzinnych, braku miłości w dzieciństwie, co w pewnym stopniu wpłynęło na dorosłych bohaterów.
Związek z rozsądku, różnica wieku, tajemnice i kłamstwa, sami zobaczcie, czy bohaterów czeka miłość i szczęśliwe zakończenie.
„Wakacyjne love story” to opowiadanie w mocno Wattpadowym stylu i z zaskakującym zakończeniem.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

„Wakacyjne love story” to krótkie opowiadanie idealne na wakacyjną podróż pociągiem, czy chwilę relaksu na leżaku. Akcja jest szybka, a fabuła mało rozwinięta, przez co niezbyt udaje nam się poznać głównych bohaterów. Mimo to czyta się szybko i przyjemnie.
Głównymi bohaterami jest Ania, młoda studentka, która właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży, oraz Kamil – dojrzały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy myślę o tej książce w głowie mam tylko jedno: „Feniks” to historia miłości wybuchającej nagle i płonącej wśród zgliszczy. Uczucie, które narodziło się między bohaterami jest dla nich nie małym zaskoczeniem. Na drodze mają same przeciwności, wzbudzają kontrowersję.
Oli i Maris to poranione dusze, które straciły nadzieję na szczęście i w swoich ramionach powoli odnajdują spełnienie. Jak więc potoczy się ta historia?
Przez całą lekturę książki towarzyszyła mi niepewność i choć mogłoby się wydawać, że wszystko da się przewidzieć, to jednak nic nie było oczywiste. Momentami sama łapałam się na tym, że zapominam, iż czytam. Historia sama zaczęła żyć, a ja nie byłam już tylko czytelnikiem, ale wręcz uczestnikiem tych wydarzeń. Wszystko przeżywałam razem
z bohaterami. Kochałam, płakałam, nienawidziłam. Autorka tak dokładnie
i realistycznie opisała wszystkie traumy, ataki paniki, lęki, że czuło się każde, najmniejsze zawirowanie emocjonalne. Braterstwo dusz, wzajemne wsparcie są w tej książce po prostu urzekające.
Poruszane tematy są boleśnie życiowe, więc jestem ogromnie wdzięczna, że cała historia nie jest przekoloryzowana. Na początku bałam się, że miłość będzie tym, co leczy. Na szczęście jest ona tak jak powinna siłą, która napędza do walki o siebie i pracy, którą trzeba włożyć
we własne zdrowie psychiczne. Choć przyznam, że wydarzenia działy się szybko, to jednak przemyślenia bohaterów sprawiły, że wszystko było na swoim miejscu.
Książka nie jest zwykłym romansem. Jest piękna i pełna głębokich przemyśleń oraz cudownych sentencji. Oli, główna bohaterka to wojowniczka, która skradła moje serce. Choć drobna i krucha, to jej siła ducha przenosi góry. Przemiana Marisa, jest piękna i niewymuszona. Za każdym razem wzruszam się, gdy o tym myślę. Ta dwójka przeszła długą drogę i włożyła mnóstwo pracy, lecz czy to wystarczy by zaznali szczęścia? Dowiemy się o tym razem
z drugiej części, której nie mogę się doczekać po tak emocjonującym zakończeniu.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

Kiedy myślę o tej książce w głowie mam tylko jedno: „Feniks” to historia miłości wybuchającej nagle i płonącej wśród zgliszczy. Uczucie, które narodziło się między bohaterami jest dla nich nie małym zaskoczeniem. Na drodze mają same przeciwności, wzbudzają kontrowersję.
Oli i Maris to poranione dusze, które straciły nadzieję na szczęście i w swoich ramionach powoli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Moje paranoje” czyli debiut Łukasza Fronczaka to szczere słowa płynące z serca bez fałszu i obłudy, za które chylę czoła, bo prawdę mówiąc niewielu autorów się na to decyduje. Cudowne utwory liryczne, które urzekają i wciągają w świat, z którym wielu z nas się identyfikuje. Ta książka, to swojego rodzaju podróż przez największe lęki, pragnienia i myśli autora. Dzięki niej zrozumiemy uczucia kształtujące się na przestrzeni lat i być może w nas samych odnajdziemy, to, co do tej pory tak trudno było nazwać. Miłość, Ojczyzna, samotność i żal to tylko niektóre z motywów, z jakimi spotkacie się podczas lektury. „Moje paranoje” to także trudne pytania zadane we właściwym czasie, prowadzące do wewnętrznej podróży naszej duszy i sumienia. Przeczytanie tej książki było wielką przyjemnością i z całą pewnością polecam ją również wam.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

„Moje paranoje” czyli debiut Łukasza Fronczaka to szczere słowa płynące z serca bez fałszu i obłudy, za które chylę czoła, bo prawdę mówiąc niewielu autorów się na to decyduje. Cudowne utwory liryczne, które urzekają i wciągają w świat, z którym wielu z nas się identyfikuje. Ta książka, to swojego rodzaju podróż przez największe lęki, pragnienia i myśli autora. Dzięki niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy zaczynałam czytać „Kredziarza” wydawało mi się, że ta książka będzie niesamowicie nudna. Akcja się ciągnęła, nie było wielu zaskoczeń. Dodatkowo masa wątków, która się ze sobą przeplatała i tak naprawdę nie wiadomo było co jest istotne, a co nie. Jednym słowem sterta pytań bez odpowiedzi. Ale tak jak mówiłam to był początek. Stopniowo akcja zaczyna nabierać tępa, pojawiają się pierwsze odpowiedzi. Przyznam, że książka skłoniła mnie do dość intensywnego myślenia, bo po prawdzie mogliśmy się spodziewać dosłownie wszystkiego. Takich zwrotów akcji już dawno nie doświadczyłam. Cała historia im dłużej trwa, tym bardziej intryguje.
Całkiem dobrym zabiegiem ze strony autora jest to, że historię opowiada w dwóch liniach czasowych. Czyli równocześnie poznajemy początek całej historii, jak i obecne wydarzenia z nią związane. Niesamowite w tej książce było dla mnie również to, że wszystkie wydarzenia, mimo iż połączyły się w logiczną całość, tak naprawdę miały zupełnie różne genezy. Główny bohater to chłopiec o imieniu Eddie i to chyba jego postać wprawiła mnie w największe zaskoczenie. Od początku czułam, że skrywa drugie dno, ale zakończenia mimo to nie byłam w stanie przewidzieć. Właśnie dlatego poddawajcie wszystko w wątpliwość i sami sięgnijcie po „Kredziarza”.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

Kiedy zaczynałam czytać „Kredziarza” wydawało mi się, że ta książka będzie niesamowicie nudna. Akcja się ciągnęła, nie było wielu zaskoczeń. Dodatkowo masa wątków, która się ze sobą przeplatała i tak naprawdę nie wiadomo było co jest istotne, a co nie. Jednym słowem sterta pytań bez odpowiedzi. Ale tak jak mówiłam to był początek. Stopniowo akcja zaczyna nabierać tępa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Droga równowagi” to książka, której potrzebuje niemal każdy z nas, chociaż tylko nieliczni są tego świadomi. Autor doskonale ubrał w słowa to, czego ja jeszcze kilka lat temu nie umiałam nawet nazwać. Żeby stanąć na drodze równowagi potrzebne jest zrozumienie i to właśnie dostajemy.
Książka jest napisana w zwięzłej, przystępnej formie. Każdy rozdział opatrzony jest cudownym podsumowaniem, które osobiście ubóstwiam. To dodatkowy atut dla tych zapominalskich i tych, którzy lubią wracać do ulubionych pozycji. Mało tego autor dzieli się z nami cudownymi metaforami, często w formie wierszy.
Nigdy nie byłam fanką poradników i niekiedy górnolotnego bełkotu w nich zawartego, więc książki takie jak ta są miodem na moje serce i przywracają mi wiarę. Autor używa przykładów ze swojego życia, wielu odniesień i analogii przez co nie da się nie zrozumieć jego słów.
Macie w tej książce gwarancję skuteczności. Skąd to wiem? Bo autor faktycznie przeszedł te drogę, pomimo wielu prób i błędów nie poddał się. Dzięki temu wypracował drogę, która nam ułatwi życie. W tej książce nie znajdziecie słowa „przegrana” i tak samo wasza decyzja o jej przeczytaniu, nie będzie przegrana.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

„Droga równowagi” to książka, której potrzebuje niemal każdy z nas, chociaż tylko nieliczni są tego świadomi. Autor doskonale ubrał w słowa to, czego ja jeszcze kilka lat temu nie umiałam nawet nazwać. Żeby stanąć na drodze równowagi potrzebne jest zrozumienie i to właśnie dostajemy.
Książka jest napisana w zwięzłej, przystępnej formie. Każdy rozdział opatrzony jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Power4Start" różni się od innych poradników tym, że nie zostawia nas z górą pojęć i słów, które nie zawsze są zrozumiałe. Marek Kamiński przechodzi z nami całą drogę, do odkrycia naszego Bieguna. Wyjaśnia i opisuje każdy krok. Co więcej, nie są to opowieści wyssane z palca, a wnioski wyciągnięte na podstawie autentycznych przeżyć. Książka jest zrozumiała i tak mądrze napisana, że trudno mi się było oderwać. Świetne ćwiczenia na dotarcie w głąb siebie, poznanie swoich strachów i tego, co nas ogranicza. Autor zadaje pytania we właściwym czasie i takie, o których często boimy się pomyśleć, a są one konieczne. Tej książki nie da się „odbębnić”. Przeczytać i przejść dalej do porządku dziennego. Słowa w niej zawarte skłonią was do faktycznych przemyśleń i zmian. Pomogą odkryć wasze marzenia, a co może nawet ważniejsze wskażą wam drogę do ich osiągnięcia. Ta książka nie powie wam, jak żyć, ona sprawi, że zaczniecie czuć, myśleć, okrywać, a dopiero to zaprowadzi was na szczyt.
Nadchodzi nowy rok i często słyszę, że to czas zmian. To słynne: „Nowy rok, nowa ja” zaczęło mnie nudzić. Ale jeśli chcecie faktycznych zmian to sięgnijcie po tę książkę. Nie powiem wam, że zmieniła moje życie. Nie. Ta książka pomogła mi postawić pierwszy krok na drodze do zmiany, której potrzebowałam. Gorąco polecam wam wejść w ten nowy rok z „Power4Start”. Gwarantuje, że nie będziecie żałować.

Myślę, że właśnie w tej książce znalazłam idealny prezent, dla pewnej osoby. Pomyślcie, bo może wy również macie w pobliżu taką osobę bądź sami nią jesteście.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

"Power4Start" różni się od innych poradników tym, że nie zostawia nas z górą pojęć i słów, które nie zawsze są zrozumiałe. Marek Kamiński przechodzi z nami całą drogę, do odkrycia naszego Bieguna. Wyjaśnia i opisuje każdy krok. Co więcej, nie są to opowieści wyssane z palca, a wnioski wyciągnięte na podstawie autentycznych przeżyć. Książka jest zrozumiała i tak mądrze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli jesteście zafascynowani kulturą wschodu, to ta książka jest zdecydowanie dla was!

Chociaż tak naprawdę uważam, że jest to pozycja, którą każdy powinien przeczytać.

Niezależnie, czy jesteś kobietą czy mężczyzną sięgnij po tę książkę.
Ona otwiera oczy i serce.

Obecnie żyjemy w kraju, który powoli, ale jednak otwiera się na nowe. Zwłaszcza kobiety mogą odczuć, że nie dotyka ich dyskryminacja płciowa
w tak dużym stopniu, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Zastanawialiście się, czy aby w innych miejscach na świecie jest podobnie? Może są kraje, gdzie kobiety nadal, bądź jeszcze do niedawna zmagały się
z niesprawiedliwością?

Książka opowiada historię Kim Jiyoung.

Matki. Żony. Kobiety. Koreanki.

Problemy z jakimi zmaga się kobieta są przedstawione na każdym etapie jej życia.
Wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Była dziewczynką, co automatycznie czyniło ją gorszą od młodszego brata. Od dziecka uczona swojej roli, jako kobiety. Zawsze pogodzona
z losem. Tak jak inne wierzyła, że przyszłość
i wykształcenie należy zapewnić braciom nawet swoim kosztem. Dopiero później może myśleć
o sobie. Bo przecież wierzono, że „tylko synowie przynoszą dumę i dobrobyt rodzinie”.

Dojrzewanie i początki młodości również nie przyniosły pozytywnych zmian. Zaczęły się napaści seksualne, obraźliwe zachowanie, bo
w końcu mężczyzna nie robi nic złego to jej wina. Kobieta nie ma prawa głosu, nawet gdy dzieje się jej krzywda. Musiała czymś zawinić i sprowokować.

Kariera zawodowa. O niej kobiety mogą marzyć. Kiedy w końcu po wielu zmaganiach uda im się znaleźć pracę zarabiają miej niż mężczyzna na tym samym stanowisku. Pracują w złych warunkach, są wyzyskiwane…

Kariera trwa, dopóki nie nastąpi małżeństwo, a po nim dziecko. Wtedy nie ma odwrotu. Kobieta rzuca wszystko by zająć się dzieckiem. Nie do pomyślenia jest, by to ojciec i głowa rodziny porzuciła pracę. To przecież jej obowiązek jako żony i matki. Takim oto sposobem kobieta zostawia pracę, znajomych i niezależność finansową mając świadomość tego, że powrotu nie będzie.

Historia Kim Jiyoung bardzo mnie poruszyła. Napisana jest w taki sposób, który pozwala czytelnikowi wczuć się w sytuacje bohaterki. Jest to książka idealna do przeczytania na raz. Nie ma tam miejsca na fikcję. Jest tylko prawda, nie zawsze dla wszystkich wygodna. Przedstawiona jest dyskryminacja płciowa w Korei Południowej i to, co muszą przechodzić kobiety.

Wielu mężczyzn myśli o sobie i swoich potrzebach zostawiając tym samym na głowie kobiety dom i zajmowanie się dzieckiem. Panowie i Panie sięgnijcie po tę książkę, a może zrozumiecie to, co nie było dla was widoczne, a odczuwane przez osoby obok was.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

Jeśli jesteście zafascynowani kulturą wschodu, to ta książka jest zdecydowanie dla was!

Chociaż tak naprawdę uważam, że jest to pozycja, którą każdy powinien przeczytać.

Niezależnie, czy jesteś kobietą czy mężczyzną sięgnij po tę książkę.
Ona otwiera oczy i serce.

Obecnie żyjemy w kraju, który powoli, ale jednak otwiera się na nowe. Zwłaszcza kobiety mogą odczuć, że nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Według jednej z legend kochankowie są połączeni niewidzialną czerwoną nicią przymocowaną do małych palców u ich rąk. Takie zespolenie oznacza, że od chwili narodzin dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych niezależnie od czasu, miejsca i okoliczności. Nić może się naprężyć albo zaplątać, ale nigdy się nie zerwie”.

„To tylko przyjaciel”, cóż mogę powiedzieć? Jedyne adekwatne słowa to: trudno o jakikolwiek lepszy debiut. W tej książce Abby Jimenez zawarła wszystko to, co pociąga czytelniczki. Mamy romans, przyjaźń, przeciwności losu, niepewność i zakończenie… ale czy szczęśliwe jak w większości przypadków?

Kristen to silna kobieta, która mimo, że z pozoru tryska dobrym humorem, to dźwiga ogromny bagaż doświadczeń. Już jako dziecko nad wyraz wymagającej matki na próżno szukała miłości i akceptacji. Gdy już kobiecie udało się wyrwać spod jej wpływu upragnione szczęście znów stanęło pod znakiem zapytania.

Josh jako przystojny strażak ma powodzenie u płci przeciwnej. Jednak jego serce cierpi po bolesnym rozstaniu. Mężczyzna to prawdziwa złota rączka i jednym słowem mężczyzna- ideał.
Między tą dwójką iskrzy już od pierwszej stłuczki, ale na drodze do związku staje bezpłodność Kristen i jej obecny, zdroworozsądkowy związek.
Czy Josh porzuci marzenia o licznej gromadce dzieci i zaakceptuje ukochaną?
Czy Kristen pozbędzie się lęków i pozwoli siebie kochać?
Jeśli chcecie zagłębić się w los Josha i Kristen sięgnijcie po „To tylko przyjaciel”. Sprawdź sam, czy ta reakcja, pełna wzajemnej akceptacji, niebagatelnego humoru i bolesnej rzeczywistości przerodzi się w miłość do grobowej deski.

Sięgając po książkę „To tylko przyjaciel” po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Abby Jimenez. Już od pierwszych stron wiedziałam, że to będzie nasz „romans” na dłużej. Wielu może mówić, że historia jest oklepana, a w fabule nie ma nic nadzwyczajnego. Ale wiecie jaka jest prawda? Jeśli książka jest dobrze napisana, to nawet najbardziej kiczowata historia będzie czytana jak arcydzieło. W tej historii najbardziej dotknęły mnie problemy zdrowotne Kristen, które nie ukrywajmy, mogą zniszczyć życie wielu kobiet, ale oczywiście nie muszą. Kobieta inspiruje swoim nietuzinkowym poczuciem humoru, podejściem do życia, a przede wszystkim wytrwałością, by normalnie żyć.

Josh z kolei to miły, wręcz poczciwy facet. Na dobrą sprawę ten mężczyzna nie ma żadnych wad… No okej… Ale dużym plusem tej postaci jest jej pogląd jeśli chodzi o rodzinę i problem bezpłodności. W pozytywny sposób pokazuje, że bezpłodność nie przekreśla związku i szansy na posiadanie rodziny. Jedynym, jak dla mnie mankamentem tej książki jest to, że bohaterowie mijają się zbyt długo a cały dramat dużo wcześniej zakończyłaby szczera rozmowa. Niestety jak w życiu, tak w książce nie wszystko przychodzi tak łatwo.

Zakończenie, które częściowo dało się przewidzieć, zawiera jednak pewien szkopuł, przez który szerzej otworzycie oczy.
Styl autorki jest lekki i przystępny. Książka jest napisana w mój ulubiony sposób, czyli mamy rozdziały w perspektywy zarówno Josha, jak i Kristen. Dzięki temu nie zawsze musimy domyślać się, co myśli i czuje drugi bohater, bo nie ukrywajmy, że sposób myślenia autora i czytelnika może być skrajnie różny.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

„Według jednej z legend kochankowie są połączeni niewidzialną czerwoną nicią przymocowaną do małych palców u ich rąk. Takie zespolenie oznacza, że od chwili narodzin dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych niezależnie od czasu, miejsca i okoliczności. Nić może się naprężyć albo zaplątać, ale nigdy się nie zerwie”.

„To tylko przyjaciel”, cóż mogę powiedzieć? Jedyne adekwatne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Nie mamy wpływu na złe rzeczy, które przytrafiają nam się w życiu. Możemy jednak zdecydować, jak głęboko nas dotykają.”

Owszem, kolejna książka jednej z moich ulubionych autorek.

Coś w sam raz dla fanów „To tylko przyjaciel”.
Jeśli czytaliście poprzednią książkę Abby Jimenez to zapewne pamiętacie uroczą przyjaciółkę Kristen, Sloan Monroe. Cóż jej historia nie potoczyła się szczęśliwie. Tuż przed ślubem jej ukochany Brandon miał wypadek motocyklowy, w wyniku którego zmarł. Przyznam, że podczas tych scen wylałam hektolitry łez. Długo nie mogłam się po tym pozbierać, mimo iż to postać fikcyjna. Kiedy kończyłam czytać „To tylko przyjaciel” czułam pewien niedosyt, bo wątek Sloan był urwany. Miałam przez to poczucie, że ta postać jest bardzo skrzywdzona, a potencjał zmarnowany. No ale to nie była JEJ historia. Więc kiedy tylko usłyszałam, że Sloan doczekała się swojej własnej książki, byłam zachwycona. Ta urocza i silna artystka podbiła moje serce. Byłam ogromnie ciekawa, czy uda jej się pozbierać po śmierci narzeczonego i czy ma szansę znaleźć na nowo szczęście. Jeśli jesteście równie ciekawi co ja, to koniecznie przeczytajcie „Miłość szuka właściciela”.

Od tragicznej śmierci Brandona minęły dwa lata. Mogłoby się wydawać, że to dostatecznie dużo czasu aby przejść żałobę. Jednak nie dla Sloan. Czas mija, a dziewczyna mimo troskliwej opieki swojej przyjaciółki Kristen oraz jej męża Josha nie może dojść do siebie. Niespodziewanie spotyka błąkającego się psa. Zwierzak jest pocieszny i bardzo ruchliwy. Wszędzie go pełno. Nic dziwnego, że udaje mu się zyskać przychylność Sloan, zwłaszcza, że nie można skontaktować się z jego właścicielem. Od tego momentu życie dziewczyny ulega stopniowej poprawie i wszystko za sprawą Tuckera- psa, którym się teraz opiekuje i którego uważa za swojego. Do czasu. Jason, dawny, a może raczej prawowity właściciel psa wreszcie kontaktuje się z dziewczyną. Niczego nieświadomy mężczyzna jest muzykiem. Przekonany, że jego pies ma zapewnioną opiekę wyjeżdża w trasę koncertową do Australii. Można więc sobie wyobrazić jego zdziwienie, kiedy po powrocie odkrywa co zaszło. Sloan zdążyła bardzo przywiązać się do zwierzaka, dlatego jest rozdarta. Z jednej strony ma wyrzuty sumienia, bo przecież Jason kocha swojego psa, a z drugiej Tucker daje jej tyle radości. Właśnie tak zaczyna się korespondencja między Jasonem a Sloan, która zdecyduje o wszystkim. Przecież niewinny flirt przez telefon niczego nie zmieni, prawda? Nie da się zakochać, kiedy nie wiemy jak wygląda druga osoba, zgadza się? Czy spotkanie twarzą w twarz coś zmieni? A jeśli tak, to czy kariera muzyczna mężczyzny może to wszystko zaprzepaścić? Artystka-malarka i muzyk. Oboje kochają sztukę lecz prowadzą dwa skrajne tryby życia. Czy da się to połączyć w szczęśliwe zakończenie?

„Miłość szuka właściciela” to tytuł dla wszystkich fanów historii o miłości pełnej przeciwności. Czytając tę książkę sporo płakałam nad losem Sloan, który był dla niej okrutny. Ale nie mogę też odmówić tej książce świetnego humoru. To mieszanka charakterystyczna dla Abby Jimenez. Dobrze wykreowani bohaterowie, ciekawa fabuła, przystępny język. To właśnie to przyciąga czytelników. Urzekł mnie też realizm tej historii (Wiem, że pisałam to już przy poprzedniej recenzji, ale nic nie poradzę, że to tak świetny aspekt. Właśnie on nadaje więcej „magii”). Wiele osób cierpi bowiem przez stratę bliskiej osoby, a poradzić sobie z tym nie jest łatwo. Do tego mamy sławę i popularność wraz z ich jasną i ciemną stroną. Niewielu ludzi ma świadomość, że bycie sławnym to nie tylko same rozkosze. Książka uczy, że prawdziwe uczucie nie ma nic wspólnego z wyglądem. Życie jest pełne wyborów, które nie zawsze należą do łatwych, a rzutują na całą przyszłość. Życie to wreszcie kompromisy, które trzeba wypracować w związku, żeby miał on możliwość przetrwać. Teraz również się powtórzę, ale książka pisana z perspektywy obu bohaterów to coś po prostu cudownego. Dzięki temu zyskacie świadomość, że nie tylko Sloan miała ciężko i nie jako jedyna cierpiała i ryzykowała wiele. Historia jest poprowadzona świetnie od początku do końca. Właściwie nie znajduję w tej książce żadnych minusów. Warto sięgnąć po tę pozycję, bo otwiera zarówno oczy, jak i serce.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

„Nie mamy wpływu na złe rzeczy, które przytrafiają nam się w życiu. Możemy jednak zdecydować, jak głęboko nas dotykają.”

Owszem, kolejna książka jednej z moich ulubionych autorek.

Coś w sam raz dla fanów „To tylko przyjaciel”.
Jeśli czytaliście poprzednią książkę Abby Jimenez to zapewne pamiętacie uroczą przyjaciółkę Kristen, Sloan Monroe. Cóż jej historia nie potoczyła...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

We do not remember days, we remember moments.

"Wszystkie jasne miejsca" to książka, która otwiera zarówno oczy, jak i serce.

Czy dzień, w którym spotkają się dwie roztrzaskane przez życie osobowości, może być niezwykły? Zanim odpowiecie na to pytanie, poznajcie historię dwójki młodych ludzi, którzy stali się dla siebie ratunkiem.
Dzień, w którym na szkolnej wierzy spotykają się Theodore Finch i Violet Markey stał się początkiem jakiejś relacji. Dlaczego jakiejś? Otóż chyba nikt nie wierzył w znajomość chłopaka, który przez większość osób był brany za wariata i dziewczyny, która izoluje się od świata po stacie siostry. To nie może być początkiem niczego dobrego. A jednak. Tylko Violet i Finch są w stanie zrozumieć siebie nawzajem. Im więcej czasu spędzają razem, tym bardziej zaczynają żyć. Przestają zwracać uwagę na świat, tylko łapią chwilę. Zwiedzając Indianę odkrywają, co tak naprawdę znaczy czuć, przeżywać.
Choć ta książka jest pełna humoru, młodzieńczej miłości i przygody, to chwyta za serce z innego powodu. Przedstawia to, jak strata i żałoba wpływają na ludzi, jak ich zmieniają. Widzimy, że życie dla młodych osób może być pełne trudów i wyzwań, zwłaszcza bez odpowiedniego wsparcia, co my dorośli często ignorujemy. I wreszcie samobójstwo, temat, którego wielu unika jak ognia. Zupełnie niepotrzebnie. Mówmy o tym, co czujemy, co nas męczy i gryzie. Ta książka jest o szukaniu siebie, sensu życia i powodu by zostać na tym świecie.

W dużej mierze poruszany jest też problem poczucia winy, tego, że nie byliśmy w stanie kogoś uratować. Ta sytuacja ma dwie strony i zawsze należy o tym pamiętać, więc powiem tak: Nie uratujesz kogoś, kto nie chce żyć. Z drugiej strony nigdy nie wiemy, czy nie byliśmy powodem, dla którego ta osoba, została z nami dłużej.

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

We do not remember days, we remember moments.

"Wszystkie jasne miejsca" to książka, która otwiera zarówno oczy, jak i serce.

Czy dzień, w którym spotkają się dwie roztrzaskane przez życie osobowości, może być niezwykły? Zanim odpowiecie na to pytanie, poznajcie historię dwójki młodych ludzi, którzy stali się dla siebie ratunkiem.
Dzień, w którym na szkolnej wierzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Victorii Schwab i o ile, co do pierwszego mam mieszane uczucia (ale to materiał na inny post), tak teraz przepadłam.

„Miasto duchów” to historia pełna tajemnic, osnuta dreszczykiem strachu i emocji. Akcja pierwszego tomu dzieje się w Edynburgu, tytułowym mieście duchów. Dwunastoletnia Cassidy przyjeżdża tam z rodzicami, którzy kręcą swój pierwszy program o duchach. W tej podróży towarzyszy jej także Jacob, jej najlepszy przyjaciel. Co w tym dziwnego spytacie? Otóż poza dziewczynką, nikt inny go nie dostrzega, bo widzicie, Jacob jest duchem, chociaż sam nie przepada za tym określeniem. Natomiast Cassidy nie jest już normalną dziewczynką. Rok temu rzeka połączyła losy tych dwóch istot. W wyniku tego Jacob nie jest do końca martwy, a Cass do końca żywa. Możecie więc sobie wyobrazić, że tak niezwykły duet nie będzie miał łatwo w mieście, gdzie na każdym kroku są dusze zmarłych, a mroczna i gęsta energia przyciąga ich za Zasłonę coraz bardziej. Gdy raz wejdziesz do świata duchów, możesz go już nie opuścić.

Jeden wieczór i książka pochłonięta. To idealna lektura dla tych, którzy lubią historie o duchach, ale niekoniecznie lubią się bać. Książka wprowadza w nastrój przygody i ekscytacji, jednak nie wywołuje przerażenia. Serdecznie polecam!

Po więcej o tej i innych książkach zapraszam na mojego bookstagrama. 👇

https://www.instagram.com/zaczytani_czasu_nie_licza/

To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Victorii Schwab i o ile, co do pierwszego mam mieszane uczucia (ale to materiał na inny post), tak teraz przepadłam.

„Miasto duchów” to historia pełna tajemnic, osnuta dreszczykiem strachu i emocji. Akcja pierwszego tomu dzieje się w Edynburgu, tytułowym mieście duchów. Dwunastoletnia Cassidy przyjeżdża tam z rodzicami,...

więcej Pokaż mimo to