Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Timofiej Pnin to profesor nadzwyczajny i wykładowca na amerykańskim uniwersytecie Waindell. Dla czytelnika jednak ani przez moment nie jest on zdystansowaną postacią świata akademickiego, a bohaterem żywym i bliskim wyobraźni oraz sercu. Już w pierwszym rozdziale powieści Nobokov kreuje go jak człowieka „z krwi i kości”, w kolejnych częściach książki stale zacieśniając więź czytelnika z przede wszystkim sentymentalnym, poczciwym, wciąż nieco zagubionym rosyjskim emigrantem. Jego toporna angielszczyzna, nieco chybione żarty i odczuwalne środowiskowe niedopasowanie nadają momentami komiczny charakter słowom i działaniom. Z jednej strony trudno zaprzeczyć istnieniu tu elementu humorystycznego, z drugiej jednak całość powieści raczej dogłębniej przesiąknięta jest smutkiem. Sympatyzujący obserwator życzy Pninowi, aby ten znalazł swoje miejsce w otaczającym go świecie. Chciałby dać mu stałe lokum, widzieć wyrażany względem niego szacunek, wzruszyć sercem nazbyt ostrożnego i oddanego rutynie mężczyzny. Nawet krzepiące zdarzenia i obecność pomocnych towarzyszy nie pokonują ostatecznie tego ludzkiego żalu wzbudzonego w czytelniku jakimś fundamentalnym, choć niedającym ująć się w jasnym wyjaśnieniu, brakiem. Opowieść ta ponadto nie posiada zwartej i wyraźnej osi fabularnej, a stanowi raczej splot okazji do przypatrywania się urywkom życia bohatera, wspominającego niekiedy lata młodzieńcze oraz snującego liczne erudycyjne wywody. Chwilami zdaje mi się, że „Pnin” pisany był bardziej dla pisarza niż dla czytelnika. Wydarzeniom przyglądamy się pobocznie z dobroci twórcy. Elementy akcji wydają się stanowić nieuporządkowany kłąb obrazów, linii czasowych oraz przestrzennych. Liczne refleksje, anegdoty i nawiązania niekiedy pozostają niezrozumiałe. Cały „blask” skupia się na tym, co niewypowiedziane - na uczuciach bohatera i ich odbiciu w duszy czytelnika, odbiciu pogłębionym o współczucie, przewiązanie i nadzieję. Zaangażowanie w lekturę nie wynika zatem z napięcia czy oczekiwania, a z czystej potrzeby bycia kompanem w egzystencji głównego bohatera. I jest to w tym wypadku motywacja w zupełności wystarczająca.

Timofiej Pnin to profesor nadzwyczajny i wykładowca na amerykańskim uniwersytecie Waindell. Dla czytelnika jednak ani przez moment nie jest on zdystansowaną postacią świata akademickiego, a bohaterem żywym i bliskim wyobraźni oraz sercu. Już w pierwszym rozdziale powieści Nobokov kreuje go jak człowieka „z krwi i kości”, w kolejnych częściach książki stale zacieśniając więź...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Kiedy ktoś odchodzi, wszystko, co wiąże się z tą osobą, staje się przeszłością. Wszystko oprócz żałoby. Ta zostaje w teraźniejszości”


Najsilniejszym dla mnie atutem tej powieści jest kreacja bohaterów, a w szczególności protagonistki — Daunis. Autorce udało się stworzyć złożoną i realistyczną postać, którą czytelnik poznaje na przestrzeni całej historii i która zdaje się już po kilku rozdziałach ożywać w jego oczach. To niepozbawiona wad, ale jednocześnie niezwykle silna kobieta odżibwejska, która znalazła się w trudnym momencie życia, zmuszającym ją do stawienia czoła wielu tajemnicom, ważnym wyborom i rozpaczy po stracie, jakiej doświadczyła.

Ogromną oraz istotną częścią historii są elementy związane z kulturą rdzennej ludności — amerykańskich Indian. Znajdziemy tu liczne wstawki językowe (wplecione tak, by znaczenia można było domyślić się z kontekstu), a także rzeczy i wydarzenia wprowadzające czytelnika w sam środek kultury i tradycji plemienia Odżibwejów.

Warstwa fabularna „Córki Strażnika Ognia” pełna jest zwrotów akcji, choć całość określiłabym raczej mianem „slow burn mystery”, gdzie rozwój wydarzeń jest powolny, a napięcie buduje się stopniowo. Choć czasami książka wydawała mi się nieco przydługa, szczególnie jak na kryminał YA, wciąż czułam się zaangażowana w poznanie jej treści.

Jedynym, co nie do końca spełniło moje oczekiwania, był wątek romantyczny, który jeśli nie w ogóle zbędny, wydał się wymuszony i bardziej wygodny dla historii, niż pożądany przez czytelnika.

Mimo tej wady, jest to zdecydowanie udany debiut, który ma wiele do zaoferowania swojemu odbiorcy.

TW: uzależnienia, samobójstwo, morderstwo, przemoc seksualna

„Kiedy ktoś odchodzi, wszystko, co wiąże się z tą osobą, staje się przeszłością. Wszystko oprócz żałoby. Ta zostaje w teraźniejszości”


Najsilniejszym dla mnie atutem tej powieści jest kreacja bohaterów, a w szczególności protagonistki — Daunis. Autorce udało się stworzyć złożoną i realistyczną postać, którą czytelnik poznaje na przestrzeni całej historii i która zdaje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ma sztuki piękniejszej niż ożywianie słów. Umieć tchnąć w nie emocje, które uwalniają się ponownie z każdym odczytaniem, przekazać myśli w ich najpełniejszej formie, wyrazić się, łącząc intensywność przekazu i kunszt każdego zdania, z których żadne nie jest przypadkowe — to prawdziwy talent. Talent, którym bezsprzecznie zachwyca Nabokov. Na tle niespiesznej fabuły geniusz pióra uwidacznia się w swoim pełnym blasku: urzeka słowami, łączącymi się w nieskazitelne zdania; te zaś rozrastają się na całe akapity i strony — integralne, konsekwentne, możliwie najbardziej świadome i zamierzone. Nabokov kreuje nimi świat oniryczny, zdawałoby się pochodzący z sennego koszmaru. Pełen jest on najdziwniejszych szczegółów (począwszy od absurdalnego regulaminu, skończywszy na codziennie karmionym więziennym pająku), osobliwych wydarzeń (odwiedzin rodziny, która przychodzi z własnymi meblami), kuriozalnych odpowiedzi, tajemniczych rozmów i niedorzecznych zachowań. Na szczególną uwagę zasługuje tu kreacja postaci otaczających Cyncynata. M’sieur Pierre, dyrektor Rodryg, strażnik Rodion, adwokat, żona Marfińka — wszystkich ich łączy jedna rzecz: groteskowość. Działania i słowa są albo absurdalne, albo bezmyślne, albo skrajnie ekscentryczne. Wokół głównego bohatera oczekującego na swoją egzekucję odgrywa się tragifarsa, utworzona z mieszanki pompatyczności i idiotyzmu. Dzięki temu Cyncynat wydaje się czytelnikowi jedynym prawdziwym człowiekiem, jedynym „żywym i rzeczywistym”. Na tym właśnie polega jego zbrodnia — nieprzezroczystość. Jest samoświadomy, obdarzony wrażliwością, zdolnością do refleksji i niezgody. To odróżnia bohatera od otaczających go prymitywnych karykatur ludzi, choć tak wyraziście wykreowanych, jednocześnie zupełnie niewidocznych, pozbawionych duszy. Historia Cyncynata staje się opowieścią o inności jednostki, jej bezradności oraz potrzebie wyrażania siebie, nawet gdy nikt wokół nie potrafi słuchać. To antyutopijne studium o nadziei, o samoocaleniu, o rozrachunku z przeszłością, a w końcu także o szukaniu wyzwolenia, którego, jak pokazuje Nabokov, niekoniecznie upatrywać należy w świecie żywych.

Nie ma sztuki piękniejszej niż ożywianie słów. Umieć tchnąć w nie emocje, które uwalniają się ponownie z każdym odczytaniem, przekazać myśli w ich najpełniejszej formie, wyrazić się, łącząc intensywność przekazu i kunszt każdego zdania, z których żadne nie jest przypadkowe — to prawdziwy talent. Talent, którym bezsprzecznie zachwyca Nabokov. Na tle niespiesznej fabuły...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Inna. Inna niż wszystko, co do tej pory poznałam. To pierwsze przemyślenie, jakie nasuwa się po przeczytaniu „W lesie pod wiśniami w pełnym rozkwicie” Ango Sakaguchiego. Ta mała, zdawałoby się niepozorna książka zawiera w sobie dwa zaskakujące, porywające i niezwykle intrygujące opowiadania. Szokują one swoim makabrycznym klimatem, uwodzą baśniowością i folklorem, wstrząsają przedstawionym szaleństwem, okrucieństwem czy obsesją. Co więcej, w historiach tych za największym złem stoją kobiety-demony. Piękne i czarujące istoty posiadające moc zwodzenia mężczyzn i wykorzystywania ich do swoich egoistycznych celów. Bawienie się ściętymi głowami, sączenie krwi z martwych węży, ścinanie uszu czy zachwycanie się ludzką śmiercią to tylko niektóre z brutalnych działań, o jakich przeczytać można u pisarza. W świecie, który kreuje, zacierają się granice między tym, co rzeczywiste, a co wyobrażone. Przypomina on senny koszmar, w którym okrucieństwo i ohyda przeplatają się z hipnotyzującym pięknem. Sakaguchi mistrzowsko łączy wartkość akcji i treściwość z dobrze nakreślonymi bohaterami, przemyślaną fabułą oraz mnogością ukrytych znaczeń. Spotkanie z tym japońskim dziełem literackim było dla mnie przeżyciem niecodziennym i fascynującym. O ile z pewnością nie będą to opowieści dla każdego, ja nie mogę doczekać się sięgnięcia po kolejne książki wydawnictwa tajfuny.

Inna. Inna niż wszystko, co do tej pory poznałam. To pierwsze przemyślenie, jakie nasuwa się po przeczytaniu „W lesie pod wiśniami w pełnym rozkwicie” Ango Sakaguchiego. Ta mała, zdawałoby się niepozorna książka zawiera w sobie dwa zaskakujące, porywające i niezwykle intrygujące opowiadania. Szokują one swoim makabrycznym klimatem, uwodzą baśniowością i folklorem,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Nauczyłem się kochać sekrety. Chyba już tylko one mogą przydać naszemu współczesnemu życiu tajemniczości i cudowności. Najzwyklejsze rzeczy nabywają uroku, kiedy je zataić”

Opowieść o tytułowym Dorianie Grayu, młodzieńcu obdarzonym niezwykłą urodą i aurą niewinności, porwała mnie już w swoim mrocznym całokształcie. Zdaje się, że upadek moralny, czające się w człowieku zło i przyczyny jego wyzwolenia to tematy, które od pierwszych stron przepełniają mnie chęcią przeanalizowania i zrozumienia ukazanych procesów. W tym wypadku odpowiedzialnością za deprawację głównego bohatera zostaje obarczony jego przyjaciel — Lord Henry Wotton. Jest to postać nader cyniczna oraz nieustannie fascynująca w swojej specyficzności. Osobiście określam to mianem „uzależniającej osobowości” — takiej, od której nie sposób się uwolnić, nawet gdy dostrzeżemy jej zgubny wpływ. Mimo tego, że jego rola budzi niechęć, jednocześnie teorie, które wygłasza, stanowią dla mnie jeden z najmocniejszych punktów powieści. Na jej kartach aż roi się od filozoficznych zagadnień, prowokujących do dyskusji i głęboko zapadających w pamięć. Wątek sztuki, odgrywający tu tak ważną rolę, to kolejna z rzeczy, które pokochałam. Nierealistyczny element — starzejący się obraz — jest zwierciadłem duszy bohatera, ale także (choć na inny sposób) zwierciadłem duszy artysty. Historia ta, kiedyś cenzurowana, dziś odkrywa przed nami tajemnice ludzkich namiętności, wartości i ideałów, zdając się zachowywać swą młodość niczym sam Dorian Gray.

„Nauczyłem się kochać sekrety. Chyba już tylko one mogą przydać naszemu współczesnemu życiu tajemniczości i cudowności. Najzwyklejsze rzeczy nabywają uroku, kiedy je zataić”

Opowieść o tytułowym Dorianie Grayu, młodzieńcu obdarzonym niezwykłą urodą i aurą niewinności, porwała mnie już w swoim mrocznym całokształcie. Zdaje się, że upadek moralny, czające się w człowieku zło...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Doktor Jekyll i pan Hyde” Roberta Louisa Stevensona to dziewiętnastowieczna nowela, która uplasowała się na trzecim miejscu w rankingu moich zeszłorocznych książkowych ulubieńców. To genialna historia z pogranicza horroru, fantastyki naukowej, a nawet powieści kryminalnej, która podejmuje temat dwoistości natury ludzkiej. Każdy z nas ma w sobie dobrą oraz złą stronę — dwa przeciwstawne charaktery, pomiędzy którymi nieustannie wybiera. Wewnętrzna walka człowieka, tocząca się między uczciwością, prawością i sprawiedliwością a niegodziwością, deprawacją oraz podłością, paradoksalnie okazuje się konieczna dla zachowania mentalnej i emocjonalnej równowagi. Mimo braku elementów charakterystycznych dla gatunku, jakim jest horror (duchów, upiorów, zjaw, widm itp.), opowieść ta nie traci na swojej przeraźliwości. Wręcz przeciwnie — to naukowy eksperyment (coś powszechnego, znanego, ciagle postępującego) sprawia, że zadajemy kolejne pytania związane z ambicją, skutkami zmian oraz, co najważniejsze, granicami nauki.

„Doktor Jekyll i pan Hyde” Roberta Louisa Stevensona to dziewiętnastowieczna nowela, która uplasowała się na trzecim miejscu w rankingu moich zeszłorocznych książkowych ulubieńców. To genialna historia z pogranicza horroru, fantastyki naukowej, a nawet powieści kryminalnej, która podejmuje temat dwoistości natury ludzkiej. Każdy z nas ma w sobie dobrą oraz złą stronę — dwa...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Łatwowierność często towarzyszy ludziom, którzy nie są wcale ani słabi, ani nierozważni. Nadmierne zaufanie zawsze powstaje bowiem u tych, którzy nie są w stanie nawet wyobrazić sobie, że istnieją dusze na tyle niskie, by móc je nadużyć”

Akcja „Historii markiza de Cressy” Marie-Jeanne Riccoboni rozgrywa się na przełomie XVII i XVIII wieku w Paryżu, kręgu wyższych sfer i francuskiego libertynizmu. Jest to świat, w którym dominuje fałsz, podwójna moralność i gra pozorów, a przewagę nad szlachetnym sercem zyskuje ten, kto najlepiej opanował sztukę manipulacji i przebiegłego uwodzenia. Jak pokazuje Riccoboni, w tej towarzyskiej grze, pełnej wyszukanych strategii i finezyjnych manewrów, szczególnie kobiety zachowywać musiały najwyższą ostrożność. Choć tytułowym bohaterem powieści jest markiz de Cressy, historia ta skupia się wokół postaci kobiecych oraz ich sytuacji w ówczesnym społeczeństwie francuskim. Przedstawiając nam łatwowierną dziewczynę, szlachetną arystokratkę oraz cyniczną uwodzicielkę, Riccoboni nie tylko genialnie równoważy charaktery, ale przede wszystkim pokazuje zróżnicowanie przyjmowanych postaw oraz dokonywanych wyborów, będących przejawem wewnętrznej siły każdej z bohaterek. Jednocześnie wydobywa ona ogromny kontrast w stosunku do sytuacji mężczyzn - ich bezkarności, a także zdobywanego od najmłodszych lat doświadczenia. Wszystkie te zawiłe intrygi, których powstawania i realizacji jesteśmy świadkami, jednocześnie śledzi się z zapartym tchem. Riccoboni swoją wieloperspektywiczną treść utworu ujmuje w prawdziwie kunsztowne zdania i porywający styl, sprawiające, że strony przewracają się same. I w końcu, co chyba najważniejsze, a zarazem najbardziej zatrważające, pomimo upływu ponad 250 lat od pierwszego wydania „Historii markiza de Cressy”, problematyka powieści nie straciła wiele na swojej aktualności. Pomimo zmiany formy podejmowanych działań, nie zmienił się ich cel. Wzmożona ostrożność, jaką kobiety zachowują na każdym kroku, przestrogi, których słuchają od najmłodszych lat, nierzadkie trudności z zaufaniem czy kwestia obarczania winą ofiar są dowodem na to, że problemy świata Marie-Jeanne Riccoboni są nam znacznie bliższe, niż mogłyby się z początku wydawać.

„Łatwowierność często towarzyszy ludziom, którzy nie są wcale ani słabi, ani nierozważni. Nadmierne zaufanie zawsze powstaje bowiem u tych, którzy nie są w stanie nawet wyobrazić sobie, że istnieją dusze na tyle niskie, by móc je nadużyć”

Akcja „Historii markiza de Cressy” Marie-Jeanne Riccoboni rozgrywa się na przełomie XVII i XVIII wieku w Paryżu, kręgu wyższych sfer i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

17-letnia Evie nie wierzy w miłość. Kiedy kilka miesięcy temu małżeństwo jej rodziców rozpadło się na skutek zdrady ojca, przestała myśleć o związkach w kategorii „na zawsze”. Gdy pewnego dnia zaczyna doznawać wizji ukazujących początek i koniec relacji całujących się par, Evie tylko utwierdza się w swoim przekonaniu o niestabilności związków. W próbach zrozumienia tego, co się stało, dziewczyna trafia do studia tańca. Zanim zdąży się zorientować, zostaje wplątana w zbliżający się konkurs, a jej partnerem zostaje X — przystojny, śmiały i pełen pasji chłopak.

Znacie to uczucie kiedy:

zdajecie sobie sprawę z bezwiednego uśmiechu wywołanego uroczą sceną
albo
śmiejecie się, ale nie tylko w swojej własnej głowie a autentycznie — na głos
albo
kiedy bohater tak bardzo przypomina Wam Was samych, że czujecie się, jakbyście byli jedną osobą
albo
kiedy przewracacie oczami w przekonaniu, że dokładnie wiecie, dokąd zmierza akcja
albo
kiedy zostajecie wprowadzeni we wspaniałą strefę komfortu, po czym książka wymierza Wam cios prosto w serce i mówi „żyj z tym, ja nie zamierzam nic tu naprawić”

?

To właśnie zrobiła ze mną ta historia. Miała wszystko, czego mogłabym chcieć od dobrej młodzieżowi. Ciekawy pomysł; genialny humor; cudowną grupę przyjaciół; bohaterkę, z którą mogłam się utożsamić; swoje słodkie, zabawne, smutne, łamiące serce momenty, a także nietuzinkowe zakończenie i istotny przekaz. Czego chcieć więcej?


To słodko-gorzka historia o zwątpieniu, walce z lękiem, przeciwnościach losu, sile miłości i ryzyku z nią związanym. Historia, która przypomina o tym, że warto doceniać „czas, który jest nam dany”*.


*Tytuł rozdziału 33

Zapraszam na mój instagram: Cierpienia młodego czytelnika

17-letnia Evie nie wierzy w miłość. Kiedy kilka miesięcy temu małżeństwo jej rodziców rozpadło się na skutek zdrady ojca, przestała myśleć o związkach w kategorii „na zawsze”. Gdy pewnego dnia zaczyna doznawać wizji ukazujących początek i koniec relacji całujących się par, Evie tylko utwierdza się w swoim przekonaniu o niestabilności związków. W próbach zrozumienia tego, co...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Dom cienia K.F. Breene, Shannon Mayer
Ocena 6,5
Dom cienia K.F. Breene, Shanno...

Na półkach:

"Dom Cienia" to kontynuacja przygód nastoletniej Wild w Akademii. Wraz z przyjaciółmi przystępuje ona do kolejnych śmiertelnie niebezpiecznych prób, które stanowią sprawdzian wytrzymałości psychicznej i fizycznej, a także sprytu oraz inteligencji potencjalnych uczniów. Jakby tego było mało, w niewyjaśnionych okolicznościach znikać zaczynają inni uczestnicy. Komu można zaufać? Czy grupie Wild uda się zgodnie współpracować? Czy testy domów są dla dziewczyny największym niebezpieczeństwem?

Podobno każdy z nas ma w sobie coś z dziecka, którym kiedyś był. Jeśli jest w tym trochę prawdy, muszę przyznać, że moje wewnętrzne dziecko bawiło się świetnie podczas lektury tej książki. Przeczytana na dwa razy, zdecydowanie umiliła mi czas i niejednokrotnie wywołała uśmiech na twarzy. Drugi tom świetnie podtrzymał szybkość akcji z pierwszego, a same próby, wbrew moim obawom, okazały się kreatywne i oryginalne. Odczucie déjà vu nie towarzyszyło mi już tak często, jak podczas czytania „Prób śmierci” (pierwszego tomu serii). Dodatkowo autorkom udało się rozwinąć charaktery przedstawionych postaci, a cała stworzona przez nie grupa przyjaciół, mimo ogromnych różnic, wspaniałe ze sobą współgra. Napisana lekkim stylem, przepełniona nietuzinkowymi przygodami i nieco sarkastycznym humorem, będzie idealnym wyborem dla młodszego czytelnika, pragnącego zagłębić się w intrygujący świat fantasy.

No i po tym wszystkim zastanawia mnie tylko, jakim cudem ma to być trylogia? Kiedy będzie czas, by wyjaśnić wszystkie tajemnice i niedopowiedzenia? Kiedy poznamy odpowiedzi na jakieś milion zadanych pytań? Wykreowany świat i jego bohaterowie mają potencjał na znacznie więcej niż ostatnie 250 stron...


PS Jeśli moi najmłodsi czytelnicy nie czują się jeszcze przekonani, zdradzę, że pojawią się jednorożce. I to skrzydlate.

Zapraszam na mój Instagram: Cierpienia młodego czytelnika

"Dom Cienia" to kontynuacja przygód nastoletniej Wild w Akademii. Wraz z przyjaciółmi przystępuje ona do kolejnych śmiertelnie niebezpiecznych prób, które stanowią sprawdzian wytrzymałości psychicznej i fizycznej, a także sprytu oraz inteligencji potencjalnych uczniów. Jakby tego było mało, w niewyjaśnionych okolicznościach znikać zaczynają inni uczestnicy. Komu można...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Próby śmierci K.F. Breene, Shannon Mayer
Ocena 6,4
Próby śmierci K.F. Breene, Shanno...

Na półkach:

Magia, różdżki, golemy, wampiry, gobliny i śmiertelnie niebezpieczna Akademia, czyli fantastyka na całego zamknięta w lekkiej formie.

Wild, dziewczyna z Teksasu, nie ma łatwego życia. Trzy lata temu straciła starszego brata, teraz opiekuje się swoim schorowanym ojcem i młodszymi bliźniakami, a do tego jako jedyna dba o porządek na rodzinnej farmie. Pewnego dnia w ich domu pojawia się list mówiący o obowiązku przystąpienia do Akademii. Nie dotyczy on jednak Wild, a jej młodszego brata — Billy’ego. Jeśli nie podejmie się on Prób Śmierci, cała rodzina zginie. Dziewczyna, nie chcąc stracić kolejnego krewnego, postanawia udawać chłopca i samej udać się do niebezpiecznej szkoły magii.

Przede wszystkim jest to książka skierowania do młodszego czytelnika. Chociaż sama bawiłam się całkiem nieźle (całość przeczytałam w 2 dni), myślę, że to kilka lat temu byłaby strzałem w dziesiątkę. Styl autorek jest niezwykle prosty i lekki, co sprawia, że przez historię przechodzimy ekspresowo. Nie ma tu mowy o przydługich opisach, niezrozumiałych słowach czy skomplikowanych budowach składniowych, więc nie musimy obawiać się tego, że lektura zniechęci młodego człowieka do jej skończenia, a może nawet dalszego sięgania po tego typu książki. Szybka akcja nie pozwala się nudzić, a bohaterowie są zróżnicowani i autentyczni. Szczególnie Wild stanowi wzór osoby walecznej i gotowej do poświęceń. Niestety dla mnie — osoby, która miała kontakt z kultowymi seriami fantasy, wiele elementów przywodziło na myśl inne twory. Próby śmieci, za które dostaje się punkty — „Niezgodna”, zastąpienie młodszego rodzeństwa, arena — „Igrzyska Śmierci”, bohaterowie (szczególnie Wally/Hermiona i Pete/Ron) — „Harry Potter”, no i w końcu wcielenie się w męską postać — „Mulan”. Z tego względu „Akademię mrocznych zaklęć” poleciłabym osobom zaczynającym swoją przygodę z tym gatunkiem. Magiczny świat poznacie tu stopniowo, zostaniecie do niego wprowadzeni tak, jak główna bohaterka. Tom 1 jest dopiero wstępem do całej trylogii, która ma potencjał, by zaoferować czytelnikowi znacznie więcej. Z takim przeczuciem sięgam po drugi i jednocześnie mam nadzieję, że moi młodsi odbiorcy czują się zaciekawieni 💜

Zapraszam na mój Instagram: cierpienia młodego czytelnika :)

Magia, różdżki, golemy, wampiry, gobliny i śmiertelnie niebezpieczna Akademia, czyli fantastyka na całego zamknięta w lekkiej formie.

Wild, dziewczyna z Teksasu, nie ma łatwego życia. Trzy lata temu straciła starszego brata, teraz opiekuje się swoim schorowanym ojcem i młodszymi bliźniakami, a do tego jako jedyna dba o porządek na rodzinnej farmie. Pewnego dnia w ich domu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

polowanie strzelanie wędkowanie

Takie atrakcje widnieją na zaproszeniu, które otrzymuje Greer. Okazja spędzenia weekendu w ogromnej posiadłości należącej do lidera elity szkolnej jest dla dziewczyny propozycją nie do odrzucenia. Nowa w szkole i odosobniona pragnie zintegrować się z grupą zamożnych kolegów zwanych „Ludźmi Średniowiecza”. Szybko okazuje się, że nie jest to jednak zwykłe spotkanie towarzyskie mające na celu wyłonienie nowego członka grupy, a weekend, z którego nie każdy ujdzie z życiem.
——
Brzmi jak spojler? Spokojnie, książka zaczyna się słowami „Wygląda na to, że zamordowałam człowieka”. Już z samego początku dowiadujemy się, że przyjęcie zaproszenia nie było dobrym pomysłem. Nie pytamy więc „co się stało”, a raczej „jak do tego doszło”, co z jednej strony odbiera znaczną część elementu zaskoczenia, z drugiej pozostawia niespokojne oczekiwanie wyjaśnienia mrocznych wydarzeń.
——
Zdecydowanym atutem jest tutaj narracja pierwszoosobowa, w której Greer zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Czujemy się, jakbyśmy czytali jej dziennik. Dodatkowo lekki styl autorki znacznie przyspiesza i uprzyjemnia lekturę.
——
Niestety, choć główna bohaterka opowiada nam historię w sposób angażujący i ciekawy, ona sama pozostawia wiele do życzenia. Jest skrajnie naiwna, ignoruje lub usprawiedliwia wszystkie sygnały, które świadczą o niebezpieczeństwie. Ciekawe jest też to, że uważa się za feministkę, ale już na wstępie o jednej z dziewczyn mówi, że pod warstwą tapety (którą jest dla niej sztuczna opalenizna, przedłużenie włosów i zadbane paznokcie) kryje się (!) całkiem miła dziewczyna. Albo kiedy ona sama dłużej zastanawia się, co ubrać czy stwierdza, że jakiś chłopak jest przystojny, uważa to za uwłaczające jej „feminizmowi”.
——
Sama akcja nabiera tępa w ostatniej 1/3 książki, sprawiając, że momentami naprawdę trudno się od niej oderwać. Wplecione wątki technologii zmieniającej świat, znaczenia tradycji oraz krzywdzenia zwierząt stanowiły dla mnie najbardziej zachęcające tematy do dyskusji. Ostateczną ocenę znacznie podniósł też ostatni ze zwrotów akcji, który sprawił, że od razu mam ochotę sięgnąć po drugi tom, nawet mimo kilku minusów pierwszego.

3.5/5 ⭐️

Zapraszam na mój instagram: Cierpienia młodego czytelnika

polowanie strzelanie wędkowanie

Takie atrakcje widnieją na zaproszeniu, które otrzymuje Greer. Okazja spędzenia weekendu w ogromnej posiadłości należącej do lidera elity szkolnej jest dla dziewczyny propozycją nie do odrzucenia. Nowa w szkole i odosobniona pragnie zintegrować się z grupą zamożnych kolegów zwanych „Ludźmi Średniowiecza”. Szybko okazuje się, że nie jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to