-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2015-10-02
2015-06-12
Trafiłem na ten komiks niechcący. Jak zresztą na większość dobrych rzeczy w moim życiu. Nie znałem literackiego pierwowzoru i nie znam do tej pory. Nie wiem, czy poznam. Nie wiem. Pewnie nie. Ale może. Kto wie? W każdym razie komiks spodobał mi się bardzo. A tytułowy anioł, czyli główna bohaterka historii, bardziej niż z aniołem przeznaczenia kojarzy mi się z aniołem zagłady i do tego z aniołem co nieco upadłym.
Piękna kobieta. Delikatna i wiotka. A okazuje się niezłą wymiataczką. Jest dobrą obserwatorką. Jeździ po różnych miejscach i szuka. Szuka solidnie zaklajstrowanej dziury w pozornie całym. W niby spokojnych i niby sennych miejscowościach odnajduje przeróżne towarzyskie i biznesowe niuanse oraz skrzętnie skrywane tajmenice. Wyciąga je na światło dzienne, wprowadza zamęt i robi porządek. Jak to robi, czy robi to skutecznie i czy coś z tego wynika – przekonacie się, gdy obejrzycie i przeczytacie. Więcej nie zdradzę.
A jeśli jakoś niespecjalnie wkręca was zarys fabuły, niech was zachęci chociaż taki fakt: wszystko jest narysowane leciutką kreską i wypełnione bardzo miłymi dla oka i często subtelnymi kolorami. Czysta wizualna przyjemność. Naprawdę. Spróbujcie zajrzeć. A wtedy gwarantuję, że będziecie chcieć więcej.
Trafiłem na ten komiks niechcący. Jak zresztą na większość dobrych rzeczy w moim życiu. Nie znałem literackiego pierwowzoru i nie znam do tej pory. Nie wiem, czy poznam. Nie wiem. Pewnie nie. Ale może. Kto wie? W każdym razie komiks spodobał mi się bardzo. A tytułowy anioł, czyli główna bohaterka historii, bardziej niż z aniołem przeznaczenia kojarzy mi się z aniołem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-04-14
Duet tekściarsko-rysunkowy, który powołał do życia legendarnego już Jeża Jerzego, teraz debiutuje w roli autorów gatunku zmiksowanego. "Hej Jędrek" jest bowiem doskonałą mieszanką komiksu i powieści i jest to mieszanka wybuchowa i piorunująca. Bohater jest co prawda w wieku wczesnoszkolnym, ale jego poczucie humoru, teksty i przygody mogą swobodnie konkurować z przygodami dziewięciolatków z "Włatców móch", choć może nie są tak surrealistyczne.
Zwyczajne szkolne perypetie plus intryga kryminalna to podstawa akcji. Najlepsi kumple, mędzący nauczyciele, podejrzana szkolna służba zdrowia, wścibscy rodzice, wredne rodzeństwo, solówy do pierwszej krwi, ach te dziewczyny i tym podobne historie. Podane w lekkiej, superstrawnej formie. Powieść, gdy ją pomieszać z komiksem, zyskuje szybsze tempo i dostarcza dodatkowych wrażeń. Jest bardziej wymagająca niż komiks i z kolei bardziej wciągająca niż tylko powieść z ilustracjami.
Może nie jest to lektura bardzo ambitna, za to ma niesamowity potencjał rozrywkowy i jako środek na odstresowanie sprawdza się znakomicie. Gwarantuje mnogość doznań estetycznych (obfituje w fajne rysunki) i ekstatycznych (pobudza do wesołego, niczym nieskrępowanego rechotu). Zatem bierzcie i czytajcie. A potem, gdy się tylko ukażą, łapcie się za kolejne części. Ja już się szykuję.
Duet tekściarsko-rysunkowy, który powołał do życia legendarnego już Jeża Jerzego, teraz debiutuje w roli autorów gatunku zmiksowanego. "Hej Jędrek" jest bowiem doskonałą mieszanką komiksu i powieści i jest to mieszanka wybuchowa i piorunująca. Bohater jest co prawda w wieku wczesnoszkolnym, ale jego poczucie humoru, teksty i przygody mogą swobodnie konkurować z przygodami...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-04-16
Podobał mi się ten komiks, mimo iż pozornie nie ma nic w tym komiksie, co mogłoby się podobać tzw. przeciętnemu zjadaczowi komiksów. Nie dzieje się w nim własciwie nic. Jest to dzień z życia żydowskiego producenta i handlarza dywanów w jednej osobie, który z małej miejscowości idzie na targ, by sprzedać to, co wytworzył.
Kreska nie jest specjalnie efektowna, ani oryginalna, ale jednak ten komiks ma coś. Bowiem jest jedna rzecz, którą się wyróżnia. Nie jest to akcja, nie jest to kreska, to w takim razie co? Ano klimat. Niesamowity, przejmujący klimat ciężkiej pracy, niepewności jutra, powszedniej beznadziei i przemijania nawet tego, co było choć trochę dobre. Przeczucie odchodzenia w przeszłość świata, do którego się przywykło i jakoś nauczyło w nim funkcjonować.
W całość wpleciono rozważania o Bogu i istocie życia. Bohaterami są przede wszystkim Żydzi z przełomu wieków XIX i XX, więc Boga nie mogło zabraknąć. Ten przedstawiony w komiksie żydowski świat, którego już nie ma i nie będzie, niesie w sobie pewną zapowiedź katastrofy. Tu nie ma jeszcze nawet wzmianki o I wojnie światowej, ale nad całym komiksem unosi się widmo niepokoju i rychłego rozpadu.
I własnie to sprawiło, że zapamiętam ten komiks, że utkwił w mojej pamięci. Bo dał mi podstawę do refleksji, bo stworzył ciekawy, pełen ukrytej melancholii nastrój. Nie zarzucił mnie szybką akcją, nie zgwałcił moich zmysłów. Dał mi się zatrzymać, bym mógł kontemplować całą tę złożoną sytuację. Takich komiksów też nam potrzeba. Naprawdę.
Podobał mi się ten komiks, mimo iż pozornie nie ma nic w tym komiksie, co mogłoby się podobać tzw. przeciętnemu zjadaczowi komiksów. Nie dzieje się w nim własciwie nic. Jest to dzień z życia żydowskiego producenta i handlarza dywanów w jednej osobie, który z małej miejscowości idzie na targ, by sprzedać to, co wytworzył.
Kreska nie jest specjalnie efektowna, ani...
2015-03-27
Ten komiks nie jest zły, a jak nie jest zły to jest dobry (pozwólcie, że ułatwiając sobie życie, tym razem zastosuję logikę dwuwartościową). A że dobry, to 6 gwiazdek ma, jak nic.
Dobry komiks, a opowiada o postaci do szpiku złej. O Jokerze. Chyba nie muszę dodawać specjalnych informacji, kim jest ten pan. Bo ten pan jest zły. Tak zły, że wypadałoby zapisać to słowo wielką literą, ale jednak nie zapiszę. To człowiek, który czyni zło nie w konretnym celu. On je czyni po prostu. Zupełnie bezinteresownie. Dla samego zła. I dlatego w tym jest taki straszny. I dlatego nie dziwię się, że właściwie wszyscy jego kolesie chcieliby go zabić i mieć z głowy tego totalnie nieprzewidywalnego wspólnika.
Historia w tym komiksie opowiadana jest z perspektywy kierowcy Jokera, osoby trochę w Jokera zapatrzonej i jednocześnie żyjącej w ciągłej niepewności o swoje życie obok tego świra wśród świrów, który tak naprawdę świrem nie jest, tylko zimnym skurwielem z zerowym poziomem empatii. Narrator sam ma niejedno na sumieniu, ale daleko mu do mistrza ciemności.
Może bym ocenił lepiej ten komiks niż na 6, ale kolory i sposób przedstawienia świata (budynków, wnętrz i postaci - żywych i martwych) sprawił, że zachciało mi się rzygać. Efekt to pewnie zamierzony, bo hektolitry krwi plus kilogramy flaków i mięsa oraz niekiedy gówniano-rzygowinowa kolorystyka są środkiem w stu procentach adekwatnym do obrazowanych sytuacji. Ale w momencie lektury obrzydziły mi obiad i stąd wynika tak subiektywna i obiektywnie jednak trochę niesprawiedliwa ocena (bo w innych okolicznościach lektury dalbym pewnie o jedną lub 2 gwiazdki więcej).
Ten komiks nie jest zły, a jak nie jest zły to jest dobry (pozwólcie, że ułatwiając sobie życie, tym razem zastosuję logikę dwuwartościową). A że dobry, to 6 gwiazdek ma, jak nic.
Dobry komiks, a opowiada o postaci do szpiku złej. O Jokerze. Chyba nie muszę dodawać specjalnych informacji, kim jest ten pan. Bo ten pan jest zły. Tak zły, że wypadałoby zapisać to słowo wielką...
2015-03-12
Wybitny, wręcz arcydzielny komiks. Pierwszy, który przeczytałem od bardzo dawna. Zapoczątkował mój powrót do świata komiksu.
Jest to czarno-biała opowieść, która tak naprawdę nie jest czarno-biała, lecz opowiedziana w różnych odcieniach szarości z zachowaniem czarno-białej dominanty, i opowiadająca zupełnie nie czarno-białą, a wręcz skomplikowaną i niejednoznaczną historię.
Nie będę się wgłębiał w szczegóły fabuły, wszak od tego streszczenia są, a nie recenzje - sam tytuł powinien wam wiele powiedzieć. Jest to jednak komiks natury filozoficznej, poruszający tak istotne tematy jak społeczeństwo idealne, rewolucja i to, jak bunt się ustatecznia. Niebagatelne znaczenie ma rola jednostki w procesie dziejowym, przypadek przejmujący kontrolę nad wolną wolą. Obecne są motywy artysty i sztuki. A wszystko podane w formie przypowieści bardziej przypominającej realizm magiczny niż jakikolwiek inny realizm.
Super kreska. Świetny tekst i scenariusz. Dla miłośników niebanalnych komiksów pozycja nie do odpuszczenia. Bezdyskusyjnie dyszka.
Wybitny, wręcz arcydzielny komiks. Pierwszy, który przeczytałem od bardzo dawna. Zapoczątkował mój powrót do świata komiksu.
Jest to czarno-biała opowieść, która tak naprawdę nie jest czarno-biała, lecz opowiedziana w różnych odcieniach szarości z zachowaniem czarno-białej dominanty, i opowiadająca zupełnie nie czarno-białą, a wręcz skomplikowaną i niejednoznaczną...
2015-03-20
Kiedy czytałem ten komiks, byłem zachwycony. Niestandardowa, niekomiksowa kreska. Niestandardowe, niekomiksowe chmurki. Zwyczajna, niezwyczajna historia. Byłem przekonany, że bezdyskusyjnie 10 gwiazdek.
Aż do ostatnich stron. Do zakończenia. Które było moim zdaniem zupełnie nieumotywowane i wyciągnięte, jak królik z kapelusza, tyle, że królik może wywołać uśmiech, a tu pozostał jedynie niesmak i nawet pewna złość.
W pierwszym odruchu chciałem dać nawet 0 albo co najwyżej 1 gwiazdkę, ale się opanowałem i daję 6, bo przecież prawie cała historia (98%) naprawdę mnie porwała.
Ale tak jak niektóre zakończenia potrafią wywindować książkę parę pięter wzwyż, tak to zakończenie moim zdaniem po prostu jest bzdetne, wali na kilometr fabularną łatwizną, ale przede wszystkim - jeśli chodzi o konstrukcję i wypełnienie utworu - jest zupełnie treściowo i w ogóle nijak nieumotywowane.
Kiedy czytałem ten komiks, byłem zachwycony. Niestandardowa, niekomiksowa kreska. Niestandardowe, niekomiksowe chmurki. Zwyczajna, niezwyczajna historia. Byłem przekonany, że bezdyskusyjnie 10 gwiazdek.
Aż do ostatnich stron. Do zakończenia. Które było moim zdaniem zupełnie nieumotywowane i wyciągnięte, jak królik z kapelusza, tyle, że królik może wywołać uśmiech, a tu...
„Hej Jędrek! Gdzie moja forsa?” to po prostu dobra rozrywka dla każdego, i małego i dużego, byle lubił komiksy lub komiksowo-powieściowe miksy.
Historyjka - jak to chyba już w cyklu o Jędrku (który jest synem znanej policjantki) będzie do końca - z lekką nutą kryminalną.
Dużo dobrego dowcipu. Fajne rysunki i fajne teksty pozwalają się solidnie zrelaksować. Nawet sprawdzone patenty (gdyż nieuchronnie kojarzy mi się to wszystko z „Włatcami móch”, choć nie jest aż tak absurdalne) nie odbierają książeczce pewnej oryginalności.
Wszak twórcy Jeża Jerzego (bo to oni Jędrka powołali do życia) to wymiatacze naszej sceny komiksowej i nie należy się po nich spodziewać kaszany.
Polecam by odreagować i przypomnieć sobie swoje cudowne lata, które wyglądały chyba jednak dość podobnie - mimo znaczących różnic technologicznego sztafażu. Bo zmieniają się drobiazgi, ale istota pozostaje. Siódemeczka.
„Hej Jędrek! Gdzie moja forsa?” to po prostu dobra rozrywka dla każdego, i małego i dużego, byle lubił komiksy lub komiksowo-powieściowe miksy.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHistoryjka - jak to chyba już w cyklu o Jędrku (który jest synem znanej policjantki) będzie do końca - z lekką nutą kryminalną.
Dużo dobrego dowcipu. Fajne rysunki i fajne teksty pozwalają się solidnie zrelaksować. Nawet...