-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2015-09-11
2015-06-12
Trafiłem na ten komiks niechcący. Jak zresztą na większość dobrych rzeczy w moim życiu. Nie znałem literackiego pierwowzoru i nie znam do tej pory. Nie wiem, czy poznam. Nie wiem. Pewnie nie. Ale może. Kto wie? W każdym razie komiks spodobał mi się bardzo. A tytułowy anioł, czyli główna bohaterka historii, bardziej niż z aniołem przeznaczenia kojarzy mi się z aniołem zagłady i do tego z aniołem co nieco upadłym.
Piękna kobieta. Delikatna i wiotka. A okazuje się niezłą wymiataczką. Jest dobrą obserwatorką. Jeździ po różnych miejscach i szuka. Szuka solidnie zaklajstrowanej dziury w pozornie całym. W niby spokojnych i niby sennych miejscowościach odnajduje przeróżne towarzyskie i biznesowe niuanse oraz skrzętnie skrywane tajmenice. Wyciąga je na światło dzienne, wprowadza zamęt i robi porządek. Jak to robi, czy robi to skutecznie i czy coś z tego wynika – przekonacie się, gdy obejrzycie i przeczytacie. Więcej nie zdradzę.
A jeśli jakoś niespecjalnie wkręca was zarys fabuły, niech was zachęci chociaż taki fakt: wszystko jest narysowane leciutką kreską i wypełnione bardzo miłymi dla oka i często subtelnymi kolorami. Czysta wizualna przyjemność. Naprawdę. Spróbujcie zajrzeć. A wtedy gwarantuję, że będziecie chcieć więcej.
Trafiłem na ten komiks niechcący. Jak zresztą na większość dobrych rzeczy w moim życiu. Nie znałem literackiego pierwowzoru i nie znam do tej pory. Nie wiem, czy poznam. Nie wiem. Pewnie nie. Ale może. Kto wie? W każdym razie komiks spodobał mi się bardzo. A tytułowy anioł, czyli główna bohaterka historii, bardziej niż z aniołem przeznaczenia kojarzy mi się z aniołem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-05-14
W tej książce nic nie jest powiedziane wprost, choć wygląda jak zupełnie oczywisty i wydawałoby się pusty, błahy i niezbyt rozbudowany zbiór nie bardzo ze sobą powiązanych anekdot (tudzież anegdot). Podobno powieść pożegnalna, o której można powiedzieć wiele lub nic, ale na pewno nie to, że jest to powieść sensu stricto.
Nie wiem czy tytuł naprowadza, czy zwodzi - możliwe, że robi i jedno i drugie, czyli tak naprawdę trzecie. Ironia to hołubiona przez Kunderę kategoria, więc czytając "Święto nieistotnośći" mam jak zwykle problem z oceną, którego nie mam, gdy ktoś mnie próbuje literaturą walnąć, jak obuchem. Kundera tego nie robi – on ścina głowę i jednocześnie pozostawia ją na miejscu.
Dobrze, że Kunderę tłumaczy teraz Bieńczyk, bo ma z nim wiele wspólnego – nieoczywiste traktowanie języka i skłonność do melancholii. To widać, słychać i czuć. I jest z tej lektury przyjemność. Nieoczywista, nieczysta i trochę mącąca w głowie i żołądku, ale jest.
W tej książce nic nie jest powiedziane wprost, choć wygląda jak zupełnie oczywisty i wydawałoby się pusty, błahy i niezbyt rozbudowany zbiór nie bardzo ze sobą powiązanych anekdot (tudzież anegdot). Podobno powieść pożegnalna, o której można powiedzieć wiele lub nic, ale na pewno nie to, że jest to powieść sensu stricto.
Nie wiem czy tytuł naprowadza, czy zwodzi - ...
2015-02-13
Nie spodziewałem się, że coś, co uznawałem do niedawna za szczyt nudy, sprawi mi tyle radości. Mój osąd wynikał przede wszystkim z niewiedzy, dlatego, że w liceum miałem jedynie do przeczytania szczególnie nieciekawe fragmenty (skończyłem klasę mat-fiz), a na studiach filologicznych, zrażony licealnymi wspomnieniami, nawet po "Pieśń o Rolandzie" nie sięgnąłem.
Na szczęście niedawno wznowiłem udzielanie korepetycji z polskiego i, nie chcąc jechać na brykach, w końcu przeczytałem całość. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że "Pieśń..." po prostu mnie kręci.
10 daję może nieco na wyrost, ale za te kaskady śmiechu, wylewające się ze mnie podczas opisów pojedynków i bitewnych zmagań Franków, postanowiłem odwdzięczyć się 10-tką, żeby ciut zwiększyć średnią. Teksty wygłaszane przez rycerstwo frankijskie nieodmiennie kojarzyły mi się ze stylistyką przyjętą przez grupę Monty Pythona w ich wszystkich produkcjach (filmy, skecze) kojarzacych się ze średniowieczem. Niewątpliwie Monciaki inspirowali się bufoniastym stylem frankijskiego stanu rycerskiego.
Malownicze pojedynki, gdy od jednego potężnego ciosu miecza pada jeździec przecięty razem z koniem, aż się proszą, żeby je sfilmować w prawdziwie hollywoodzkim stylu. Podobno w 1978 r. powstał francuski film "Pieśń o Rolandzie" z Klausem Kinskim, ale jest to bardzo autorska wersja rycerskiego eposu, niezbyt ściśle oddająca właściwą jego treść. Na razie te obrazowe rzezie, kojarzące się z estetyką flmów gore, możemy jedynie oglądać w wyobraźni, ale może ktoś w końcu skusi się, by zrobić z tego porządną kinową produkcję.
Boy Żeleński przetłumaczył "Pieśń..." prozą, według przełożonej na współczesny język francuski edycji Josepha Bediera z początku XX w., choć w wersji oryginalnej jest napisana wierszem. Choć Boya cenię i uwielbiam, czekam na jakiegoś odważnego polskiego tłumacza, który zrobi przekład ze starofrancuskiego i odda go na sposób poetycki. Ale i tak jest się czym cieszyć. A do tego wątek walki z Saracenami jakoś po wiekach znowu nabiera rozpędu, więc warto zaobserwować, jak do tego tematu podchodzili nasi europejscy przodkowie, których działania nie miały nic wspólnego z jakąkolwiek polityczną poprawnością.
Nie spodziewałem się, że coś, co uznawałem do niedawna za szczyt nudy, sprawi mi tyle radości. Mój osąd wynikał przede wszystkim z niewiedzy, dlatego, że w liceum miałem jedynie do przeczytania szczególnie nieciekawe fragmenty (skończyłem klasę mat-fiz), a na studiach filologicznych, zrażony licealnymi wspomnieniami, nawet po "Pieśń o Rolandzie" nie sięgnąłem.
Na szczęście...
2014-03-07
Bardzo ciekawa książka traktująca o, jak mówi sam tytuł, sztuce powieści. I nie z perspektywy teoretyka, który co prawda wiele przeczytał, ale sam nic nigdy, poza tekstami teoretycznymi, nie napisał.
Bo słowo w tej książce należy do Milana Kundery, wybitnego pisarza czeskiego i francuskiego, czyli praktyka z prawdziwego zdarzenia. Dodatkowo tłumaczem na język polski jest Marek Bieńczyk, znakomicie wyczulony na znaczenie wszelkich słów.
Książka składa się z 7 części. 7 jest magiczną liczbą dla Kundery. Większość jego powieści składa się właśnie z 7 części. Kundera twierdzi, że nie ma manii siódemki, ale po prostu tak się składa, że ten porządek liczby siedem ma chyba w sobie podświadomie zakodowany i ostatecznie, choć nigdy tego nie planuje, efekt końcowy jego pracy pisarskiej daje po prostu 7.
Książka to dwa wywiady, jedno przemówienie z okazji wręczenia nagrody literackiej, słownik słów kluczy ważnych dla Kundery i trzy eseje. Całość to niespełna 130 stron, ale zawierają one wiele ciekawych myśli dotyczących rozwoju powieści europejskiej, wychodząc od Rabelais'go i Cervantesa, aż do współczesności. Duża koncentracja myśli dotyczy twórczości Hermanna Brocha i Franza Kafki. Pojawia się Musil, Gombrowicz, Balzac, Flaubert, Dostojewski, Tołstoj, Sterne, Diderot i wielu innych.
Kundera prezentuje swoją koncepcję pisarza, jako twórcy, który nie musi odtwarzać rzeczywistości w stosunku 1:1, ale powinien pokazać sytuację egzystencjalną człowieka. Poza tym nie traktuje powieści jako zbioru idei, wyrazu konkretnej filozofii. Powieść według niego musi być czymś więcej, powinna wyrażać coś, czego nie da się wyrazić w żadnej innej formie niż w formie powieści, a jest to forma najpojemniejsza literacko, bo może wchłonąc w siebie wszystkie inne gatunki.
Prawdziwie wybitna powieść powinna przeczuć sytuację jeszcze nie opisaną przez żadnego naukowca i teoretyka. Jeśli twórca stara się przekazać konkretną ideę, zamiast ukazania skomplikowania i nieodgadnioności świata, zamienia powieść w narzędzie bliskie propagandzie, a dalekie od sztuki.
Więcej nie będę Wam zdradzał, a większości tematów przecież nie poruszyłem. Przeczytajcie sami. Polecam.
Bardzo ciekawa książka traktująca o, jak mówi sam tytuł, sztuce powieści. I nie z perspektywy teoretyka, który co prawda wiele przeczytał, ale sam nic nigdy, poza tekstami teoretycznymi, nie napisał.
Bo słowo w tej książce należy do Milana Kundery, wybitnego pisarza czeskiego i francuskiego, czyli praktyka z prawdziwego zdarzenia. Dodatkowo tłumaczem na język polski jest...
2000
2002-01-01
Na temat tej księgi napisano już tak wiele, że moje 3 grosze na nic się zdadzą. A było trochę czasu, żeby nasmarować co nieco o tej gawędzie, bo przecież nie tak wiele brakuje, a stuknie temu dziełu połówka millenium.
„Śmiech to szczere królestwo człowieka” - tym drobnym cytatem można załatwić całą sprawę, jak jednym krótkim, lecz wymownym pierdnięciem, których tu zatrzęsienie, bo humor często jest tu niewybredny, na szczęście przemieszany z żartami w iście montypythonowskim stylu.
Jeśli ktoś lubi pseudointelektualizm wysokiej próby zanurzony w dowcipie rodem z latryny - nie ma nic lepszego, by na chwilę rozjaśnić zasmuconą mordę. Ja, na ten przykład, uwielbiam i wszystkim podobnym amatorom polecam tę ramotę, która się wcale tak bardzo chyba nie zestarzała.
Na temat tej księgi napisano już tak wiele, że moje 3 grosze na nic się zdadzą. A było trochę czasu, żeby nasmarować co nieco o tej gawędzie, bo przecież nie tak wiele brakuje, a stuknie temu dziełu połówka millenium.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Śmiech to szczere królestwo człowieka” - tym drobnym cytatem można załatwić całą sprawę, jak jednym krótkim, lecz wymownym pierdnięciem, których tu...