-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2016-08-06
2016-06-28
2015-07-12
2015-05-07
Wywiad ze Stasiukiem się po prostu czyta. I to dobrze czyta. Nie jest istotne, czy czytając zgadzam się z nim, czy nie. Jego sposób mówienia o sobie i jego sprawach tak mnie przyciąga i tak jest na piśmie oddany, jakbym słyszał żywego człowieka.
I dokładnie tak jak wtedy, gdy słuchając żywego człowieka, ze względu na ciągłość jego opowieści i elementarną kulturę, nie należy mu przerywać, tak ja właściwie jednym ciągiem przeczytałem tę książeczkę.
I była to prawdziwa przyjemność obcowania z prawdziwym gościem. I nawet jeśli to jest kolejna kreacja, a nie oszukujmy się – każdy z nas się jakoś słownie kreuje, to ja po prostu chcę więcej takich kreacji. Nieporównywalny do niczego innego inteligencko-proletariacki, filozoficzno-podwórkowy i poetycko-przyziemny styl Stasiuka, to coś, co u tego pisarza uwielbiam. Po prostu uwielbiam, bo uważam, że zintegrowana niejednorodność to jest to.
Wywiad ze Stasiukiem się po prostu czyta. I to dobrze czyta. Nie jest istotne, czy czytając zgadzam się z nim, czy nie. Jego sposób mówienia o sobie i jego sprawach tak mnie przyciąga i tak jest na piśmie oddany, jakbym słyszał żywego człowieka.
I dokładnie tak jak wtedy, gdy słuchając żywego człowieka, ze względu na ciągłość jego opowieści i elementarną kulturę, nie...
2015-01-15
Jeśli potrzebujecie zastrzyku informacji o współczesnej Ukrainie, Rosji i nie tylko, a do tego chcecie nie samych suchych faktów, ale też mocno osobistego punktu widzenia, który jednak poparty jest dużą wiedzą, znajomością tematu i umiejętnością wnikliwej obserwacji rzeczywistości - przeczytajcie rozmowę Pawła Smoleńskiego ze znakomitym ukraińskim pisarzem, Jurijem Andruchowyczem.
Paweł Smoleński, znany dziennikarz, któremu nieobca jest tematyka ukraińska (jest autorem głośnej książki "Pochówek dla rezuna" w niejednoznaczny sposób pokazującej konflikt między UPA i Polakami) jest dobrym znajomym Andruchowycza - świetnego poety i prozaika, występującego też na scenie muzycznej, jednego z najciekawszych pisarzy języka ukraińskiego. Dzięki tej zażyłej znajomości rozmowa ma wymiar niemalże kumplowski, nie ma w niej zadęcia, jest szczery i mocny przekaz, często dosyć potoczny, ale przepełniony głębokim rozumieniem spraw Ukrainy i okolic.
Książka może otworzyć oczy na wiele bardzo aktualnych problemów i nawet znawcom tematu może przynieść wiele ciekawych spostrzeżeń i analiz. Andruchowycz nie jest historykiem ani socjologiem. Jest pisarzem, który miał robić doktorat z literatury. Ale jest czujnym obserwatorem i aktywnym uczestnikiem życia swojego kraju. Ma wiele do powiedzenia i mówi bardzo mądre rzeczy, choc może czasem niezbyt wygodne i niepokojące. Warto przeczytać. Po pierwsze, krótko - tylko 170 stron; po drugie, treściwie - na tych 170 stronach zawarta jest skondensowana najnowsza historia Ukrainy.
Z wielką ciekawością czytałem pierwszą część dotyczącą Majdanu. Sam byłem na Majdanie przez kilka dni - byłem międzynarodowym obserwatorem i trafiłem na ten najgorszy moment akurat - i Andruchowycz na Majdanie był i swoimi dramatycznymi odezwami do światowych mediów i dzięki swoim międzynarodowym kontaktom nagłaśniał sprawę narodu ukraińskiego walczącego o swoją godność.
Trudno mi mieć wyważoną i chłodną opinię na temat tego, co się stało i co po części sam przeżyłem, dlatego z ogromnym zainteresowaniem czytam wszystkie osobiste relacje z tych wydarzeń, które wpadną mi w ręce. Rozmowa z Andruchowyczem to jedna z najciekawszych i najbardziej godnych polecenia pozycji na ten temat. Po prostu trzeba to przeczytać.
Jeśli potrzebujecie zastrzyku informacji o współczesnej Ukrainie, Rosji i nie tylko, a do tego chcecie nie samych suchych faktów, ale też mocno osobistego punktu widzenia, który jednak poparty jest dużą wiedzą, znajomością tematu i umiejętnością wnikliwej obserwacji rzeczywistości - przeczytajcie rozmowę Pawła Smoleńskiego ze znakomitym ukraińskim pisarzem, Jurijem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-29
Książka rozmów z Markiem Dyjakiem stała się zmorą wszystkich osób często stykających się ze mną w ostatnim czasie, a szczególnie żony, która styka się ze mną najczęściej. Bowiem za każdym razem, gdy wyczytałem w niej ciekawą historię lub nieznane przeze mnie do tej pory sformułowanie czy metaforę - musiałem się tym z każdym podzielić. A że takich fragmentów w rzeczonej książce nie brakuje, robiłem to nader często, doprowadzając co niektórych co najmniej do przedsionka rozpaczy.
Nie mam zamiaru streszczać historii Dyjaka. Musicie poznać ją sami. Jest ona burzliwa i jest ona ciekawa, natomiast sam bohater nie bardzo chce, aby jego przygody zainspirowały kogokolwiek do pójścia podobną drogą i to mu się moim zdaniem udaje. Nie ma epickich opisów ochlajstwa, nie ma szczegółowych relacji z licznych bójek i awantur. Bo nie o to tu chodzi. "To nie ma być tania książka" mówi Dyjak i tania nie jest (i nie chodzi tutaj o cenę).
Dyjak nie jest wdzięcznym rozmówcą, który odpowie na wszystkie pytania. Nie chce uprawiać biograficznej pornografii ze sobą w roli głównej, dlatego wiele spraw pozostawia dla siebie. Poza tym ciągle robi przerwy, kończy w pół zdania, bywa chimeryczny i często go nosi. W 23. rozdziałach i epilogu daje się poznać jako osoba o mocno rozpieprzonym życiorysie, która próbuje ten życiorys i życie poukładać. Czyta się to wszystko świetnie i jest doskonałym dopełnieniem twórczości muzycznej pana Marka, choć twórczość i tak broni się sama. Ale przeczytać warto. Nawet bardzo.
Książka rozmów z Markiem Dyjakiem stała się zmorą wszystkich osób często stykających się ze mną w ostatnim czasie, a szczególnie żony, która styka się ze mną najczęściej. Bowiem za każdym razem, gdy wyczytałem w niej ciekawą historię lub nieznane przeze mnie do tej pory sformułowanie czy metaforę - musiałem się tym z każdym podzielić. A że takich fragmentów w rzeczonej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-21
Należę do tych, których bardziej pociąga Wschód, niż Zachód. Wolę jeździć na Wschód, tam się czuję bardziej u siebie. Nie wiem skąd ta fascynacja i skąd takie odczucie. Może to dlatego, że urodziłem się po prawej stronie Wisły, w dawnej Kongresówce, gdzie dla niektórych kończyła się już Europa, a zaczynała Azja.
Nie wiem, dlaczego tak podoba mi się brzmienie języków ukraińskiego, rosyjskiego, białoruskiego - nie wiem. Nie wiem, ale po polonistyce, poszedłem na ukrainistykę i skończyłem ją przede wszystkim dzięki głębokiej, choć nie do końca uświadomionej, fascynacji językiem i tym, że studia stwarzały mi możliwość częstego wyjeżdżania na Ukrainę (tam zresztą tylko byłem spośród krajów Wschodu, najdłużej przez cztery miesiące - ale na tym mój Wschód się, mam nadzieję, nie skończy).
Dlatego z dużym zainteresowaniem przeczytałem książkę z wywiadami przeprowadzonymi przez Piotra Brysacza. Spodobał mi się dobór rozmówców, pewna pokora dziennikarza, który nie zagadywał swoich interlokutorów pseudointelektualnymi tyradami - dawał im się wypowiedzieć, jednocześnie prowadząc rozmowę pod określonym kątem.
Wszystkie wywiady obecne w książce są zawsze mniej więcej na ten sam temat, ale ze względu na indywidualizm rozmówców, zawsze przybierają inny charakter. Pytający nawiązuje do rozmów już przeprowadzonych - kompozycja książki jest taka, że wszystko ładnie się zazębia, stanowi świetną całość tematyczną i do tego nie ma raczej wewnętrznych spoilerów.
Co prawda w tej książce Wschód to generalnie kraje byłego Związku Radzieckiego oraz polskie wschodnie pogranicze, ale nie oszukujmy się - jest to większa część światowego Wschodu. Poza tym tematykę krajów typu Indie, Chiny, Japonia, Korea i krajów Półwyspu Indochińskiego trzeba by rozważać z perspektywy zupełnie innych kategorii. Dlatego nie jest to wadą omawianej ksiązki. W swoim zakresie treściowym ta książka jest naprawdę godna polecenia zarówno początkującym wschodolubom, jak i bardziej zaawansowanym orientofilom. A z każdą rozmową i każdą postacią wiąże się kilka albo kilkanaście następnych książkowych tytułów, dzięki czemu fascynację tę można nieustannie pogłębiać i poszerzać. Zachęcam i polecam.
Należę do tych, których bardziej pociąga Wschód, niż Zachód. Wolę jeździć na Wschód, tam się czuję bardziej u siebie. Nie wiem skąd ta fascynacja i skąd takie odczucie. Może to dlatego, że urodziłem się po prawej stronie Wisły, w dawnej Kongresówce, gdzie dla niektórych kończyła się już Europa, a zaczynała Azja.
Nie wiem, dlaczego tak podoba mi się brzmienie języków...
2014-10-28
Z czystym sumieniem daję 10, bo w swojej kategorii, czyli wywiadu, a konkretnie wywiadu ukierunkowanego na tematy związane z wiarą, ta książka jest mistrzostwem świata. Marcin Jakimowicz to świetny wywiadowca. Dał mi się poznać (i nie tylko mi) jakiś czas temu jako autor książeczki "Radykalni" - wywiadów przeprowadzonych z nawróconymi muzykami rockowymi (m.in. z Tomkiem Budzyńskim i Darkiem Malejonkiem).
Teraz spektrum rozmówców znacznie wykracza poza świat muzyki rockowej (chociaż pojawia się wywiad z Litzą, którego wypowiedzi zabrakło w "Radykalnych"). A pośród nich takie osoby, jak najsłynniejszy mim III RP - Ireneusz Krosny, zdobywca dwóch biegunów - Jan Mela, dwie trzecie kabaretu Mumio, czyli Jadwiga Basińska i Jacek Borusiński, jeden z najbardziej znanych polskich kompozytorów filmowych - Michał Lorenc. I wielu, wielu innych.
Spośród duchownych, których też jest tu sporo, należy wspomnieć o znanym chyba każdemu benedyktynie - o. Leonie Knabicie, czy bp. Grzegorzu Rysiu, którego kojarzą wszyscy, którzy mieli w ręku "Tygodnik Powszechny". Są pośród rozmówców misjonarze, egzorcyści, charyzmatycy, założyciele wspólnot i po prostu świetni kaznodzieje. Dzięki takiemu bogatemu zestawieniu dostajemy obraz Kościoła odmalowany z wielu stron i perspektyw.
W sumie do przeczytania jest 25 wywiadów, każdy inny, każdy na swój sposób zaskakujący i niosący dobry przekaz. Ale żaden z nich nie jest jednym z otaczających nas ze wszech stron traktatów o pozytywnym myśleniu, ukierunkowanym jedynie na "ja", "moje", "mnie", ale każdy jest prawdziwym pocieszeniem płynącym z realizującej się Dobrej Nowiny, pokazanej poprzez osobiste świadectwa każdego z rozmówców, mającym za podstawę otwarcie na Boga i drugiego człowieka.
Z czystym sumieniem daję 10, bo w swojej kategorii, czyli wywiadu, a konkretnie wywiadu ukierunkowanego na tematy związane z wiarą, ta książka jest mistrzostwem świata. Marcin Jakimowicz to świetny wywiadowca. Dał mi się poznać (i nie tylko mi) jakiś czas temu jako autor książeczki "Radykalni" - wywiadów przeprowadzonych z nawróconymi muzykami rockowymi (m.in. z Tomkiem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-05
Tiziano Terzani (1938-2004), znakomity włoski dziennikarz, rozpoznawalny we Włoszech podobnie, jak Kapuściński w Polsce, zdołał na parę miesięcy przed śmiercią namówić swojego syna na szczególną rozmowę. Poprosił go, by ten przyjechał do niego i zadał mu wszystkie pytania, które chciał kiedykolwiek zadać, a on postara się pożyć jeszcze trochę, by na te pytania odpowiedzieć.
Jest to ostatnia książka Terzaniego. Ukazała się już po jego śmierci - zresztą od jego narodzin aż po samą śmierć prowadzi. Dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały, aż po początki starości - bo o starości sensu stricto nie może tu być mowy, wszak Terzani dożył jedynie 66 lat, czyli w Polsce nie załapałby się obecnie nawet na emeryturę.
Był świadkiem wielu przełomowych wydarzeń z historii świata (przede wszystkim Azji), takich jak zwycięstwo Czerwonych Khmerów w Kambodży (czego o mało nie przypłacił życiem), zdobycie Sajgonu przez Wietkong, upadek Związku Radzieckiego i wielu, wielu innych. Śledzimy całą jego karierę, wędrujemy za nim z kraju do kraju, by dotrzeć do momentu, kiedy zupełnie pogodzony z życiem i ze śmiercią, powoli odchodzi ze świata.
Juz na samym początku lektury możemy się przekonać o jego stosunku do śmierci. Był tak pogodzony z koniecznością odejścia, że zapytany, czy przedłużyłby sobie życie o 10 lat, gdyby wynaleziono tabletkę, pozwalającą na taki cud - odpowiedział, że w żadnym wypadku.
Duch jego rozważań przeniknięty jest myślą Azji, w której mieszkał przez lata, dlatego nie zdziwcie się prostotą jego rozmyślań - i nie utożsamiajcie tej prostoty z banałem, bo jest ona efektem wieloletnich medytacji i prób wyjścia poza siebie samego, a nie jakimiś efektownymi frazami, serwowanymi nam przez co niektórych "mistrzów" pióra.
Naprawdę warto przeczytać, szczególnie teraz, gdy śmierć i wszystko, co jej dotyczy (poza masowymi śmierciami w mediach i brutalnymi zabójstwami w kinie), jest spychane na margines i w sferę milczenia.
Tiziano Terzani (1938-2004), znakomity włoski dziennikarz, rozpoznawalny we Włoszech podobnie, jak Kapuściński w Polsce, zdołał na parę miesięcy przed śmiercią namówić swojego syna na szczególną rozmowę. Poprosił go, by ten przyjechał do niego i zadał mu wszystkie pytania, które chciał kiedykolwiek zadać, a on postara się pożyć jeszcze trochę, by na te pytania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2009-01-01
2013-10-01
Uwielbiam książki Badeniego. Zapisy rozmów z nim. To akurat ostatnia z ostatnich. I o sprawach ostatnich też mówi niekiedy.
Badeniego rozmówcy zaczeli oblegać, gdy ten był juz grubo po 90-tce. Żadnej książki nie napisał własnoręcznie. Wzrok już nie był ten. Ale światłości umysłu i precyzji formułowania myśli mógłby mu pozazdrościć niejeden młody człowiek.
Badeni ma to do siebie, że czasem się powtarza (to jest chyba piąta, może szósta jego książka, którą czytałem), ale te powtórzenia wcale nie irytują.
Działają według starej zasady, że "repetitio est mater studiorum", poza tym są takim miłym stałym elementem, pokazującym, że oprócz mędrca, czytamy fajnego dziadka, który lubi wpleść od czasu do czasu dobrze juz wszystkim znaną anegdotkę.
Polecam te rozważania o tajemnicy życia i śmierci, oraz o istocie czynnego uczestnictwa w Eucharystii. Niewierzącego nie przekonają (bo i nie mają takiego zamiaru), ale wierzącego, choć wątpiącego - pokrzepią.
Uwielbiam książki Badeniego. Zapisy rozmów z nim. To akurat ostatnia z ostatnich. I o sprawach ostatnich też mówi niekiedy.
Badeniego rozmówcy zaczeli oblegać, gdy ten był juz grubo po 90-tce. Żadnej książki nie napisał własnoręcznie. Wzrok już nie był ten. Ale światłości umysłu i precyzji formułowania myśli mógłby mu pozazdrościć niejeden młody człowiek.
Badeni ma to do...
2013-10-13
Szybko sięgnąłem po kolejną książkę Aleksijewicz. Niedawno skończyłem "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" i teraz wpadła mi do ręki "Czarnobylska modlitwa".
Bardzo mi odpowiada taka forma reportażu - reportaż głosów, gdzie rolą autora jest właściwa selekcja zebranego materiału, stworzenie odpowiedniego układu, nadanie tytułów podrozdziałom i tylko niekiedy szczątkowy (głównie na początku książki) komentarz.
Wydaje się, że niby nic prostszego. Ale proste to raczej nie jest. Swietłana Aleksijewicz jest doskonała w tym co robi. Potrafi z ludzi wydobyć głęboko skrywane prawdy i potrafi je tak przedstawić i zestawić, by bardzo mocno poruszyły odbiorcę, ale również, poza dawką emocjonalną, świetnie maluje klimat opisywanych czasów, przedstawiając jednocześnie sporą dawkę wiedzy dotyczącej omawianego tematu - choć jest to wiedza pochodząca z zawsze subiektywnego stanowiska mówiących.
Książka jest wstrząsająca. I czytałem ją z tym większym zaintersowaniem, gdyż pamiętam, jak w zerówce (bo w 1986 roku na przełomie kwietnia i maja właśnie powoli kończyłem zerówkę) kazali nam pić coś strasznie niedobrego (potem się dowiedziałem, że to płyn Lugola) i rodzice nie pozwalali nam się taplać w kałużach, które, tak jak to opisują dzieci z książki Aleksijewicz, zrobiły się żółte.
Zastanawia mnie też to, ile z roszabrowanego czarnobylskiego mienia trafiło później na polskie bazary pod koniec lat 80-tych i na początku 90-tych i ile napromieniowanych sprzętów może do tej pory służyć w niektórych polskich domach.
Aleksijewicz przedstawia czarnobylską tragedię wielostronnie. Dotarła zarówno do zwykłych mieszkańców, przesiedleńców ze strefy, do tych, co tam nadal mieszkają, do likwidatorów, ich rodzin, naukowców, partyjnych decydentów. Za każdym razem nabardziej liczy się dla niej konkretny człowiek i zawsze daje mu szansę się wypowiedzieć do końca.
Bo pojedynczy człowiek jest dla niej najważniejszy, choć dla systemu był tylko trybikiem w maszynie.
Gdy likwidowano skutki kastastrofy i zapobiegano dalszej tragedii, tam, gdzie nie dawały rady najnowoczesniejsze roboty, bo ich systemy wysiadały w kontakcie z tak silnym promieniowaniem, dawał radę człowiek uzbrojony w prowizoryczne narzędzia. A potem taki człowiek sam stawał się reaktorem. Jeśli chcecie dowiedzieć się wiecej, zachęcam do lektury. Obyśmy wszyscy wyciągnęli z niej naukę na przyszłość.
Szybko sięgnąłem po kolejną książkę Aleksijewicz. Niedawno skończyłem "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" i teraz wpadła mi do ręki "Czarnobylska modlitwa".
Bardzo mi odpowiada taka forma reportażu - reportaż głosów, gdzie rolą autora jest właściwa selekcja zebranego materiału, stworzenie odpowiedniego układu, nadanie tytułów podrozdziałom i tylko niekiedy szczątkowy...
2013-11-12
Świetna książka. 10 nie daję jej za wybitną wartość literacką, bo nie o to tu chodzi. To nie literatura przecież, ale rozmowy z nawróconymi muzykami rockowymi.
10 jest za duchowe wsparcie, bo jest to lektura, która krzepi, daje osobiste, mocne świadectwo. Ja parę razy uroniłem łzę i parę razy miałem autentyczne ciary.
Ciągle wątpię i się gubię, niekiedy wracam, jak syn marnotrawny, idę przez moment właściwą ścieżką, po czym znowu zbaczam.
Dlatego potrzebuję tego typu książek, bo lepiej jest mi jednak z Bogiem niż bez Niego i choć wiem, że zaraz znów na jakiś czas ucieknę, On zawsze będzie na mnie czekał.
Świetna książka. 10 nie daję jej za wybitną wartość literacką, bo nie o to tu chodzi. To nie literatura przecież, ale rozmowy z nawróconymi muzykami rockowymi.
10 jest za duchowe wsparcie, bo jest to lektura, która krzepi, daje osobiste, mocne świadectwo. Ja parę razy uroniłem łzę i parę razy miałem autentyczne ciary.
Ciągle wątpię i się gubię, niekiedy wracam, jak syn...
Książka-wywiad z profesorem Andrzejem Pisowiczem, orientalistą-specjalistą, władającym językami, których znajomością niewielu poza tzw. native speakerami może się pochwalić, jest prawdziwą ucztą dla osób spragnionych ciekawostek językowych i kulturowych. Dla tych, którzy siedzą w temacie języka, uwielbiają dociekać skąd co się w mowie wzięło, skąd napłynęło, jak zostało przeniesione i przemienione, i jak używane na co dzień nie zwraca na siebie uwagi, choć czasem pochodzi przecież z innej kultury, innego kontynentu, innego świata, który często już nie istnieje.
Zawsze ciągnęło mnie do nauki języków, ale przez brak systematyczności i po prostu ciężkiej pracy, nie nauczyłem się zbyt wiele i zbyt dobrze. Podziwiam tych wszystkich tytanów pracy, m.in. profesora Pisowicza, że mierząc się z materią nieprostą, z językami orientalnymi, potrafili ją zgłębić i znając przy tym wiele innych, bardziej przystępnych Europejczykowi języków, pokazują niesamowitą komunikacyjną mozaikę, skomplikowanie ale i pewną klarowność językowego uniwersum, i to jak wszystko się niepostrzeżenie przenika, i że korzeni słów naszego rodzimego języka, jak i każdego innego, można szukać po prostu wszędzie.
Dla każdego miłośnika języka, tzn. filologa, ale nie tylko w znaczeniu akademickim, ale też zupełnie amatorsko-hobbystycznym. Świetna lektura.
Książka-wywiad z profesorem Andrzejem Pisowiczem, orientalistą-specjalistą, władającym językami, których znajomością niewielu poza tzw. native speakerami może się pochwalić, jest prawdziwą ucztą dla osób spragnionych ciekawostek językowych i kulturowych. Dla tych, którzy siedzą w temacie języka, uwielbiają dociekać skąd co się w mowie wzięło, skąd napłynęło, jak zostało...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to