Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

„Balenciaga” Emmanuelle Dirix jest dziewiątą książką z serii „Historia kultowego domu mody”. Autorka opisuje w niej życie i twórczość hiszpańskiego projektanta oraz najnowszą historię marki. Pokazuje czytelnikowi jaki wpływ na projekty Balenciagi miała hiszpańska tradycja, religia katolicka oraz malarstwo.
Przyznam szczerze, że tą markę spośród słynnych domów mody kojarzę najmniej. W związku z tym bardzo chciałam poznać jej historię i filozofię. I tu niestety trochę się zawiodłam. Czytałam inne książki z tej serii i liczyłam na kolejną świetną lekturę. Niestety czegoś mi tu zabrakło. Z pewnością większej ilości szczegółów z życia samego projektanta. Mam wrażenie, że Autorka zbytnio się w nią nie zagłębiła i potraktowała ją „po macoszemu”.
Znajdziemy tu oczywiście mnóstwo pięknych zdjęć, czy rysunków projektów Balenciagi, ale nie czuję tu pasji i ducha marki. Nie wiem czemu tak jest. Może po prostu Emmanuelle Dirix nie potrafiła tu tego przekazać.
Po lekturze „Balenciagi” z pewnością czuję niedosyt i myślę, że sama poszukam dodatkowych informacji na temat tej marki oraz życia jej założyciela. Niemniej książka prezentuje się pięknie w mojej biblioteczce, a ja już wypatruję kolejnych części tej serii.

„Balenciaga” Emmanuelle Dirix jest dziewiątą książką z serii „Historia kultowego domu mody”. Autorka opisuje w niej życie i twórczość hiszpańskiego projektanta oraz najnowszą historię marki. Pokazuje czytelnikowi jaki wpływ na projekty Balenciagi miała hiszpańska tradycja, religia katolicka oraz malarstwo.
Przyznam szczerze, że tą markę spośród słynnych domów mody kojarzę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Versace” autorstwa Lai Farran Graves to kolejna książka z jednej z najbardziej znanych w social mediach serii książek „Historia kultowego domu mody”.
Uwielbiam te pozycje z uwagi na ich design, który urzeka swoją prostotą, za mnóstwo zdjęć, które obrazują nam styl danej marki, a także za bogatą treść i różne ciekawe „smaczki”, których w nich nie brakuje.
Książka „Versace” prezentuje historię marki od 1978 r., tj. od momentu jej założenia przez Gianniego Versace, poprzez przejęcie po jego nagłej i tragicznej śmierci przez młodszą siostrę Donatellę aż po dzień dzisiejszy.
Marka od samego początku była rodzinną firmą, w której pracowała zarówno brat, jak i później siostra Gianniego. Jednym z ulubionych materiałów projektanta była skóra, którą pikował, plisował lub łączył np. z jedwabiem. Wynalazł też oroton, wyglądający jak „ociekająca rtęć”, który stał się synonimem marki i jej supermodelek, którymi były m.in. Naomi Campbell, Cindy Crawford, czy Claudia Schiffer.
Od lat marka Versace jest uwielbiana celebrytów, m.in. Jennifer Lopez, Bruno Mars, Elton John, Dua Lipa, a nawet Lady Diana. Niektórzy z nich byli nawet zapraszani na wybieg.
Historia tego domu mody może nie jest zbyt długa w porównaniu do innych, ale niemniej ciekawa. Moim zdaniem zdecydowanie warto ją poznać i spojrzeć na nią z innej perspektywy. Z pewnością kojarzy się z przepychem i bogactwem, ale po przeczytaniu tej książki dostrzeżemy również coś więcej.

„Versace” autorstwa Lai Farran Graves to kolejna książka z jednej z najbardziej znanych w social mediach serii książek „Historia kultowego domu mody”.
Uwielbiam te pozycje z uwagi na ich design, który urzeka swoją prostotą, za mnóstwo zdjęć, które obrazują nam styl danej marki, a także za bogatą treść i różne ciekawe „smaczki”, których w nich nie brakuje.
Książka „Versace”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Bogobójczyni” to pierwszy tom trylogii „Upadli bogowie” autorstwa Hannah Kaner. Książka należy do gatunku fantasy i przyznam szczerze, że niezbyt często sięgam po ten gatunek literacki. Mimo tego kompletnie nie żałuję, że sięgnęłam po tą pozycję, bo bardzo przyjemnie mi się ją czytało.
W pierwszej kolejności zwróciłam oczywiście uwagę na jej okładkę, która bardzo mi się podoba. Idealnie trafia w moje gusta kolorystyczne i przyciąga wzrok. Spodziewałam się ciut innej historii, ale pomimo tego absolutnie się nie zawiodłam. Myślałam, że będzie to raczej opowieść o słowiańskich bogach, ale ona nie ma z tym nic wspólnego.
Myślę, że do gustu może przypaść fanom chociażby „Wiedźmina”, gdyż ma lekko podobny klimat. Spokojnie poleciałabym ją zarówno nastoletnim, jak i ciut starszym czytelnikom.
Fabuła jest ciekawa, bohaterowie dość wyraziści i sporo się dzieje. Nie nudziłam się ani przez chwilę, a nawet czytałam ją z dość dużą ciekawością. Samo zakończenie mnie zaskoczyło i jestem ciekawa co będzie dalej.
Książka jest debiutem i muszę przyznać, że naprawdę dobrym. Czekam na więcej, a Wam polecam po nią sięgnąć, bo zdecydowanie warto.

„Bogobójczyni” to pierwszy tom trylogii „Upadli bogowie” autorstwa Hannah Kaner. Książka należy do gatunku fantasy i przyznam szczerze, że niezbyt często sięgam po ten gatunek literacki. Mimo tego kompletnie nie żałuję, że sięgnęłam po tą pozycję, bo bardzo przyjemnie mi się ją czytało.
W pierwszej kolejności zwróciłam oczywiście uwagę na jej okładkę, która bardzo mi się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Markę „Hermès” większość z nas kojarzy ze słynnymi torebkami czy klapkami, na których w ostatnim czasie wzoruje się sporo firm. Niewiele jednak osób wie o tym, że firma powstała w 1837 r. i produkowała wyroby rymarskie, uprzęże i uzdy. Branżą modową zajęła się nieco później. Produkty Hermèsa zawsze jednak były synonimem najwyższej jakości, które wytwarzali najlepsi i najzdolniejsi rzemieślnicy.
Przyznam szczerze, że historia właśnie tej marki póki co wydaje mi się najciekawsza spośród całej serii o kultowych domach mody. Hermès to przepiękne torebki „Birkin” i „Kelly”, które kosztują krocie. Mimo upływu lat nadal są chętnie kupowane przez elity i nie każdy może znaleźć się na liście na nie oczekujących. Marka słynie również z cudownie zdobionych jedwabnych apaszek, które są istnymi dziełami sztuki. Zdecydowanie chciałabym mieć jedną w swojej szafie.
Ta niewielka książka zawiera mnóstwo ciekawostek oraz przepięknych zdjęć. Czytelnik poznaje z niej filozofię marki oraz historię jej najsłynniejszych produktów. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć, jeżeli jesteście ciekawi w jaki sposób powstały kultowe projekty Hermèsa. Czyta się ją błyskawicznie i z pewnością nie można się przy niej nudzić. Czytałam ją z zapartym tchem, ponieważ uwielbiam tego typu literaturę. Z niecierpliwością wypatruję już kolejnych części tej świetnej serii. Polecam gorąco!

Markę „Hermès” większość z nas kojarzy ze słynnymi torebkami czy klapkami, na których w ostatnim czasie wzoruje się sporo firm. Niewiele jednak osób wie o tym, że firma powstała w 1837 r. i produkowała wyroby rymarskie, uprzęże i uzdy. Branżą modową zajęła się nieco później. Produkty Hermèsa zawsze jednak były synonimem najwyższej jakości, które wytwarzali najlepsi i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Prada” autorstwa Laia Farran Graves to szósty już tom serii „Historia kultowego domu mody”, która szturmem opanowała chociażby Instagram. Czemu mnie to nie dziwi? Po pierwsze: to niezwykle zgrabne i bardzo fotogeniczne książki o pięknych minimalistycznych okładkach. Po drugie: dzięki nim możemy chociaż odrobinę poznać historie powstania kultowych marek odzieżowych.

Książka jest niewielkich rozmiarów i liczy niecałe 160 stron, na których znajdziecie mnóstwo kolorowych zdjęć z projektami Miucci Prada.

Początek marki Prada sięga 1913 r. kiedy to w słynnej dziś mediolańskiej Galleria Vittorio Emanuele II powstał sklep Fratelli Prada (Bracia Prada). Sprzedawano w nim m.in. wysokiej jakości wyroby skórzane i artykuły luksusowe. Ta niewielka rodzinna firma rozwinęła się właśnie dzięki Miucci – wnuczce jednego z ówczesnych właścicieli i obecnie należy do jednej z najbardziej prestiżowych na świecie marek. Młodszą „siostrą” Prady jest marka Miu Miu, która jest bardziej młodzieńcza, żywiołowa, kolorowa i mniej luksusowa. Ma być też bardziej przystępna cenowo dla wielbicieli mody.

Książkę czyta się bardzo szybko, ponieważ zawiera więcej zdjęć niż tekstu. Autorka skupiła się w niej na pokazaniu w jaki sposób zmieniały się projekty marki i że Miuccia Prada nie skupia się wyłącznie na modzie. Wysoko ceni sobie bowiem sztukę, a jej pokazy czy tzw. Epicentra Prady (budynki, które pełnią funkcję przestrzeni wystawienniczych) nierzadko są naszpikowane nowoczesnością. Aż sama chętnie bym jakieś odwiedziła.

Moim zdaniem zdecydowanie warto sięgnąć po książki z tej serii, ponieważ mimo iż nie są to oficjalne i autoryzowane historie domów mody, to jednak możemy poznać je z tych innych, mniej znanych stron. Przyznam szczerze, że niejeden raz byłam zaskoczona lekturą.

„Prada” autorstwa Laia Farran Graves to szósty już tom serii „Historia kultowego domu mody”, która szturmem opanowała chociażby Instagram. Czemu mnie to nie dziwi? Po pierwsze: to niezwykle zgrabne i bardzo fotogeniczne książki o pięknych minimalistycznych okładkach. Po drugie: dzięki nim możemy chociaż odrobinę poznać historie powstania kultowych marek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Naznaczeni upadkiem” są trzecim tomem mafijnej serii „Grzechy ojców” pióra Cory Reilly.
Tym razem mamy okazję poznać losy Anny Cavallaro – córki Dantego i Valentiny, których poznaliśmy w „Złączonych obowiązkiem”. Dziewczyna ma poślubić syna polityka – Clifforda Clarka, aby przysłużyć się dobru swojej rodziny. Zamierza spełnić swój obowiązek, jednak najpierw chciałaby się wyszaleć i zaznać trochę prawdziwego życia. Zwłaszcza, że jej narzeczony nie ma nic przeciwko temu. Jedynym warunkiem jej wyjazdu do Paryża na studia związane z projektowaniem mody jest to, aby towarzyszył jej Santino Bianchi, jej wieloletni ochroniarz. Anna nie ma nic przeciwko temu, ponieważ od dłuższego czasu mężczyzna bardzo jej się podoba.
Wydawać, by się mogło, że ich historia będzie przypominać tą, którą znamy z czwartego tomu poprzedniej serii Autorki „Born In Blood Mafia Chronicles”, czyli „Złączeni pokusą”, której głównymi bohaterami byli Liliana Scuderi i Romero. Nic bardziej mylnego! Nie mamy tu za dużo mafii, ponieważ Autorka skupiła się bardziej na relacji między Anną a Santino, a działo się i to całkiem sporo. Mężczyzna dość długo opiera się Annie, chociaż bardzo mu się ona podoba. Ma świadomość z jakimi konsekwencjami wiąże się ich ewentualny romans. W końcu kobieta ma narzeczonego i jest córką samego szefa, a on jest tylko zwykłym żołnierzem… Mimo tego było namiętnie, romantycznie i naprawdę ciekawie. Ani przez chwilę się nie nudziłam. Zresztą ja chyba nigdy nie nudziłam się podczas lektury książek Cory Reilly. Uwielbiam jej twórczość i zawsze będę to powtarzać. Zawsze z niecierpliwością wypatruję jej kolejnych książek. Zawsze dostarczają mi mnóstwa różnych emocji i świetnie spędzam z nimi czas. Tym razem również się nie zawiodłam i z całego serca polecam Wam sięgnąć po tą serię. Po poprzednią zresztą również!

„Naznaczeni upadkiem” są trzecim tomem mafijnej serii „Grzechy ojców” pióra Cory Reilly.
Tym razem mamy okazję poznać losy Anny Cavallaro – córki Dantego i Valentiny, których poznaliśmy w „Złączonych obowiązkiem”. Dziewczyna ma poślubić syna polityka – Clifforda Clarka, aby przysłużyć się dobru swojej rodziny. Zamierza spełnić swój obowiązek, jednak najpierw chciałaby się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Seria „Żelazne serca” Agaty Polte jest jedną z moich ulubionych serii mafijnych. Mimo, że Autorka napisała już 6 tomów, to zdecydowanie nie można się przy nich nudzić. Każda kolejna część jest tak samo dobra i wciągająca, a fabuła inna od poprzedniej.
Głównymi bohaterami „Żelaznej zabawy” są Cloe Tossell – siostra Enza (Diabła z Wybrzeża, bohatera #1) oraz Adrien Russell – brat Archera (głównego bohatera #5). Obie rodziny delikatnie mówiąc za sobą nie przepadają, a związek tej dwójki nie jest dobrym pomysłem. Żadne z nich nie chce się angażować, więc ich relacja ma być tylko układem, który zapewni im wyłącznie dobrą zabawę. Ale jak w życiu bywa, plany sobie, a życie sobie ;)
Bardzo podobała mi się kreacja głównej bohaterki. Cloe to młoda kobieta, która wie, czego chce. Jest szalona, nieprzewidywalna, zwariowana, twarda i odważna. Ma też naprawdę cięty język, co naprawdę przypadło mi do gustu.
Adrien natomiast to przystojny, arogancki i władczy mężczyzna, który kupił mnie tym, w jaki sposób traktował Cloe. Mimo, że nie szukał żadnego związku i do tej pory skakał z kwiatka na kwiatek, to potrafił zdobyć się na naprawdę romantyczne gesty.
Muszę przyznać, że to jedna z lepszych części tej serii, chociaż w sumie ciężko stwierdzić, żeby któraś z nich była słaba. Każda z nich świetnie mi się czytało. Ten tom wciągnął mnie od samego początku i trzymał w napięciu do ostatniej strony. Dwójka głównych bohaterów była niesamowita i zdecydowania trafia do mojej topki ulubionych postaci żelaznej serii.
Znalazłam tu wszystko, czego mogłabym szukać w mafijnej serii. Było niebezpiecznie, gorąco, namiętnie (i to nawet bardzo), a chwilami nawet romantycznie. Jeżeli jeszcze nie czytaliście tej serii, to polecam nadrobić. Z pewnością nie pożałujecie.

Seria „Żelazne serca” Agaty Polte jest jedną z moich ulubionych serii mafijnych. Mimo, że Autorka napisała już 6 tomów, to zdecydowanie nie można się przy nich nudzić. Każda kolejna część jest tak samo dobra i wciągająca, a fabuła inna od poprzedniej.
Głównymi bohaterami „Żelaznej zabawy” są Cloe Tossell – siostra Enza (Diabła z Wybrzeża, bohatera #1) oraz Adrien Russell –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Wschodnie światła” są drugim tomem serii „Kompas” pióra Brittainy C. Cherry i moim kolejnym spotkaniem z twórczością tej Autorki. Pierwsza część przypadła mi do gustu i z tą było podobnie.
Głównym bohaterem jest Connor Roe, którego mieliśmy okazję poznać w pierwszym tomie, ponieważ pracował z Jaxem. Już wtedy bardzo polubiłam jego postać. Był przezabawnym i niezwykle przedsiębiorczym młodym mężczyzną. W najnowszej książce Cherry spotykamy go, gdy osiągnął już wielki sukces i jest bardzo bogaty, ale niestety samotny. Nie zdaje sobie jednak z tego sprawy, bo ważna jest dla niego tylko praca i pieniądze. Może jest tak to przez to, co spotkało go w przeszłości, gdy jego mama poważnie chorowała i nie mieli zbyt dużo. Zaimponował mi bardzo swoim podejściem w tym czasie i naprawdę go podziwiam. Jego życie zaczęło się zmieniać, gdy poznać Aaliyah Winters – młodą kobietę, która też nie miała w życiu lekko i wychowywała się w rodzinach zastępczych. Pewnego wieczoru los ich ze sobą zetknął, po czym rozdzielił na jakiś czas. Jeżeli jesteście ciekawi, co wyniknęło z ich ponownego spotkania, to koniecznie sięgnijcie po tą pozycję.
Muszę przyznać, że tą historię czytało mi się naprawdę dobrze, jednak przez większość czasu miałam wrażenie, że była mało realna. Connor poza tym, że był istnym pracoholikiem, to był aż nazbyt idealny, a tacy ludzie po prostu nie istnieją. Robił i mówił takie rzeczy, że aż kolana miękły. Cud, miód i orzeszki po prostu. Niemniej wciągnęłam się w tą historię od początku, a on był naprawdę ciekawy i nieszablonowy, aż po sam jej koniec. Z zapartym tchem śledziłam losy głównych bohaterów i niecierpliwie czekałam na to, co Autorka dla nich wymyśli. Nie myślcie jednak, że ta historia była w całości taka słodka i idealna. W żadnym wypadku. Obojgu z nich życie dało do wiwatu.
„Wschodnie światła” to opowieść o: ciężkiej chorobie; strachu przed utratą bliskiej osoby i samotnością; zdradzie; czynieniu dobra; pewności siebie; tym, że odpowiednich ludzi czasami poznajemy w nieodpowiednim momencie swojego życia.

„Wschodnie światła” są drugim tomem serii „Kompas” pióra Brittainy C. Cherry i moim kolejnym spotkaniem z twórczością tej Autorki. Pierwsza część przypadła mi do gustu i z tą było podobnie.
Głównym bohaterem jest Connor Roe, którego mieliśmy okazję poznać w pierwszym tomie, ponieważ pracował z Jaxem. Już wtedy bardzo polubiłam jego postać. Był przezabawnym i niezwykle...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Irytujący Pan Hunter Natalia Dziadura vel Catrina Curant, Liliana Więcek
Ocena 7,6
Irytujący Pan ... Natalia Dziadura ve...

Na półkach: , ,

Twórczość Liliany Więcek znam i uwielbiam od dawna, natomiast jest to moje pierwsze spotkanie z piórem Natalii Dziadury. Wiedziałam, że po pierwszej Autorce mogę się spodziewać naprawdę dużo, ale to, co stworzyły razem przeszło moje wyobrażenia. To było takie dobre, że aż szkoda było kończyć. Bawiłam się przy tej powieści naprawdę świetnie. Uśmiałam do łez, rozgrzałam przez namiętne sceny, a także przeżyłam chwile grozy, bo i takich tu nie zabrakło.
Mimo, że mamy tu zagranicznych bohaterów, to akcja dzieje się praktycznie cały czas w Polsce, co bardzo mi się podoba. Catherine Vaillant pochodzi z Francji, jednak ma również polskie korzenie. Jest restauratorką i chce kupić pałacyk w Żerardówce. Na miejscu okazuje się jednak, że jego właściciel nie był wobec niej do końca uczciwy, bowiem o jego kupno stara się również dwóch mężczyzn. Pierwszym z nich jest Adam Hunter – Amerykanin, który mieszka w Anglii i od lat prowadzi sieć hoteli oraz Jarosław Kuźniak, który … nieźle tutaj namiesza. Zarówno Catherine, jak i Adam bardzo chcą zostać właścicielami tego niezwykle malowniczego miejsca, jednak to wcale nie będzie takie proste. Jedyną opcją może się okazać połączenie sił. Co z tego wyniknie? Oj dużo i to bardzo.
Tytułowy bohater okaże się naprawdę irytującym, ale i intrygującym mężczyzną. Przyznam szczerze, że od początku go polubiłam, a jego przyjaciela Marka to już w ogóle. To, jak sobie z nim pogrywał było momentami naprawdę zabawne. Do tego te ich dziecięce przepychanki. Przy tym nie dało się źle bawić. Akcja momentami pędziła jak szalona i działo się naprawdę sporo. Ogrom emocji i dobrej zabawy przy tej powieści gwarantowany. Zdecydowanie polecam! Jestem pewna, że będziecie bardzo zadowoleni z lektury „Irytującego Pana Huntera”.

Twórczość Liliany Więcek znam i uwielbiam od dawna, natomiast jest to moje pierwsze spotkanie z piórem Natalii Dziadury. Wiedziałam, że po pierwszej Autorce mogę się spodziewać naprawdę dużo, ale to, co stworzyły razem przeszło moje wyobrażenia. To było takie dobre, że aż szkoda było kończyć. Bawiłam się przy tej powieści naprawdę świetnie. Uśmiałam do łez, rozgrzałam przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Pragnąłem, aby pielęgnowała marzenia, ale z nimi różnie bywa: nie zawsze wszystko wychodzi tak, jak byśmy chcieli. Nie zdawała sobie jeszcze sprawy, jakie to trudne i ilu porażek trzeba doświadczyć, by w końcu odnieść sukces.”
.
„Fire Night” to druga z nowelek serii „Devil’s Night” autorstwa Penelope Douglas. Wydarzenia, które opisała w niej Autorka dzieją się ok. 10 miesięcy przed epilogiem 4 tomu serii pt. „Nightfall”. Od razu uprzedzam, że jeżeli macie ochotę po nią sięgnąć, to koniecznie musicie przeczytać wszystkie tomy serii, ponieważ ich fabuła jest ze sobą ściśle powiązana i może Wam być ciężko zrozumieć o co w niej chodzi.
Od razu muszę wspomnieć, że druga z nowelek podobała mi się znacznie bardziej niż pierwsza. A to wszystko przez to, że jej klimat był dużo bardziej mroczny niż w „Conclave”. Według mnie bardziej przypominał ten, z którego słynie seria „Devil’s Night”. Działo się tu bardzo dużo jak na tak cienką książeczkę (liczy tylko 107 stron). Czytając ją przypomniałam sobie, jak duże wrażenie wywarł na mnie pierwszy tom tej serii pt. „Corrupt”. „Fire Night” bardzo mi ją przypomina. Było niebezpiecznie, gorąco, wręcz erotycznie i niezwykle ekscytująco. Tak, jak lubię i za co właśnie kocham tą pokręconą serię. Będzie mi bardzo brakowało tych niezwykłych bohaterów, ponieważ jak nikt inny potrafili mnie zaskoczyć. Wzbudzali we mnie mnóstwo skrajnych emocji. Żałuję, że ta pozycja była tak krótka, bo ja chyba nigdy nie będę miała dosyć Michaela, Riki, Banks, Damona, Winter, Willa, Emory i ich rodzin.
Polecam z całego serca! Czytajcie!

„Pragnąłem, aby pielęgnowała marzenia, ale z nimi różnie bywa: nie zawsze wszystko wychodzi tak, jak byśmy chcieli. Nie zdawała sobie jeszcze sprawy, jakie to trudne i ilu porażek trzeba doświadczyć, by w końcu odnieść sukces.”
.
„Fire Night” to druga z nowelek serii „Devil’s Night” autorstwa Penelope Douglas. Wydarzenia, które opisała w niej Autorka dzieją się ok. 10...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wydarzenia, które Penelope Douglas opisała w nowelce „Conclave” miały miejsce pomiędzy tymi, które działy się w „Kill Switch” a „Nightfall”. Od razu muszę napisać, że bardzo żałuję, iż nie były one wydane we właściwej kolejności, czyli pomiędzy 3 a 4 tomem serii „Devil’s Night”. Myślę, że wtedy łatwiej byłoby mi przypomnieć sobie kontekst. Niemniej bardzo się cieszę, że chociaż na chwilę mogłam ponownie zagłębić się w szalony świat jednych z moich najbardziej ulubionych bohaterów.
Uwielbiam mrok i erotyzm tej serii! Ona tak mocno rozpala zmysły, że jest to aż niewyobrażalne. Jest gorąca jak samo piekło! „Conclave” chociaż tak krótka (liczy jedynie 113 stron) przypomniała mi za co tak kocham te mroczne powieści Penelope Douglas. Za ich nieprzewidywalność, za wyobraźnię Autorki i tą namiętność, która jest między bohaterami.
Co tu więcej można napisać? Ta krótka książeczka to kwintesencja mrocznego stylu Penelope Douglas. Jeżeli więc nie jesteście pewni, czy ta strona Autorki Wam się spodoba, to tutaj dostaniecie jej niewielką próbkę. Uprzedzam jednak, aby dobrze odnaleźć kontekst całej historii chłopaków z Thunder Bay, lepiej zacząć od pierwszego tomu serii, czyli „Corrupt”.
Polecam gorąco!

Wydarzenia, które Penelope Douglas opisała w nowelce „Conclave” miały miejsce pomiędzy tymi, które działy się w „Kill Switch” a „Nightfall”. Od razu muszę napisać, że bardzo żałuję, iż nie były one wydane we właściwej kolejności, czyli pomiędzy 3 a 4 tomem serii „Devil’s Night”. Myślę, że wtedy łatwiej byłoby mi przypomnieć sobie kontekst. Niemniej bardzo się cieszę, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pokochałam twórczość Penelope Douglas za jej mroczne historie. Całym sercem kocham serię „Devil’s Night” i zawsze na każdą jej książkę czekam z wielką niecierpliwością. Jej książki zawsze czyta mi się bardzo dobrze i wciągają mnie od samego początku. Po prostu przepadam przy nich.
Sięgając po „Misconduct” nie miałam pojęcia czego się spodziewać, ponieważ w ostatnim czasie czytałam „lżejsze” powieści tej Autorki.
Motywem przewodnim był tu zakazany romans, który absolutnie nie miał prawa mieć miejsca. Główna bohaterka – Easton Brandbury jest bowiem nauczycielką syna Tylera Marka i do tego sporo od niego młodszą. Jeżeli więc lubicie „Birthday Girl” Penelope Douglas, to z pewnością ta pozycja również powinna Wam się spodobać. Bohaterowie cały czas wokół siebie krążą i chociaż wiedzą, że nie mogą spotykać się na prywatnym gruncie, to ciężko im sobie z tym poradzić, bo cały czas ich do siebie ciągnie. Poza tym mają totalnie inne poglądy na niektóre sprawy.
Ta historia była niezwykle namiętna i gorąca. Zdecydowanie rozbudzała zmysły czytelnika. Bardzo mi się podobała i nie mogłam jej odłożyć. Może opierała się na ciut oklepanym motywie, a jednak kreacja bohaterów była naprawdę ciekawa. Oboje byli ludźmi po przejściach i to niezbyt łatwych, zwłaszcza Easton. Jeżeli chodzi o kaliber, to myślę, że plasuje się ona gdzieś pośrodku tego, co czytałam tej Autorki. Z pewnością nie jest tak pikantna jak seria „Devil’s Night”, czy „Credence”, a jednak nie tak łagodna jak chociażby seria „Fall Away”.
„Misconduct” to historia o: romansie, który jest zakazany; trudach sławy; stalkingu; zazdrości; stracie; radzeniu sobie z problemami; skomplikowanych relacjach; nowych metodach nauczania, które wykorzystują nowe technologie (bardzo mi się podobały); problemach z odnalezieniem się między ludźmi; uzależnieniu od telefonów.

Pokochałam twórczość Penelope Douglas za jej mroczne historie. Całym sercem kocham serię „Devil’s Night” i zawsze na każdą jej książkę czekam z wielką niecierpliwością. Jej książki zawsze czyta mi się bardzo dobrze i wciągają mnie od samego początku. Po prostu przepadam przy nich.
Sięgając po „Misconduct” nie miałam pojęcia czego się spodziewać, ponieważ w ostatnim czasie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od jakiegoś czasu świat Instagrama podbijają książki z serii „Historia kultowego domu mody”. Absolutnie się temu nie dziwię i sama uległam tym minimalistycznym okładkom. Po prostu musiałam je mieć! Wszystkie są przepięknie wydane i zawierają mnóstwo zdjęć nie tylko z życia słynnych projektantów, ale również kreacji, które stworzyli oraz ich następców.
W książce „Dior” poznajemy życie jednego z najpopularniejszych kreatorów mody – Christiana Diora i jego drogę na sam szczyt. To właśnie on był twórcą słynnego New Look, czy znanych perfum Miss Dior. Nie miałam pojęcia, że prowadził swój dom mody tylko przez 10 lat, gdy jego życie niespodziewanie się skończyło. Przyznam szczerze, że wiele z jego projektów bardzo mi się podoba i sama chętnie bym je założyła. Zdecydowanie są ponadczasowe i po prostu przepiękne.
Musicie zdawać sobie jednak sprawę, że ta pozycja jest nieoficjalną i nieautoryzowaną historią domu mody Diora, więc nie ma pewności, że wszystkie informacje są w 100% prawdziwe. Podobało mi się to, że Autorka pokrótce opisała też następców Christiana Diora i właśnie dzięki niej mogłam ich poznać. Nie wiedziałam np. że jedyną i zarazem aktualną główną projektantką jest kobieta.
Muszę przyznać, że książka jest naprawdę ciekawa, jednak z pewnością nie jest zbyt szczegółowa. Dzięki niej mamy ogólny pogląd na założyciela domu mody Diora i jego styl. Muszę za to pochwalić za liczbę zdjęć, bo jest ich tutaj naprawdę sporo. Moim zdaniem jest to zdecydowany plus.
Jeżeli lubicie pięknie wydane książki i okładki oraz interesujecie się modą, to będzie to z pewnością fajna i ciekawa lektura. Jeżeli jednak liczycie na więcej szczegółowych informacji, to możecie poczuć się lekko zawiedzeni.

Od jakiegoś czasu świat Instagrama podbijają książki z serii „Historia kultowego domu mody”. Absolutnie się temu nie dziwię i sama uległam tym minimalistycznym okładkom. Po prostu musiałam je mieć! Wszystkie są przepięknie wydane i zawierają mnóstwo zdjęć nie tylko z życia słynnych projektantów, ale również kreacji, które stworzyli oraz ich następców.
W książce „Dior”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Najnowsza powieść Ewy Pirce zatytułowana „Małgosia, w pułapce samotności” dostarczyła mi ich naprawdę mnóstwo. Zwłaszcza, że historia, którą możemy w niej poznać została oparta na faktach.
Tytułowa bohaterka była jeszcze dzieckiem kiedy wraz z młodszymi braćmi bliźniakami straciła matkę, a ich świat legł w gruzach. Ci, którzy powinni ich wspierać obrócili ich życie w piekło albo odwracali wzrok, gdy działa im się niewyobrażalna krzywda. To, co temu rodzeństwu przydarzyło się w ich rodzinnym domu po prostu nie mieści się w głowie. Każde zdarzenie z dzieciństwa zostawiło w ich psychice tak niewyobrażalnie głęboki ślad, że nawet czas nie jest w stanie go wymazać.
Z tej książki wypływa tyle emocji, że głowa mała. Poznając historię Małgosi, Marka i Darka łzy leciały mi ciurkiem, a wszystkie osoby, które powodowały ich cierpienie miałam ochotę potraktować w taki sam sposób, jak one traktowały te dzieci. Nie mieści mi się w głowie jak można w taki sposób traktować drugiego człowieka. To jest po prostu niewyobrażalne. A najgorsze jest to, że to nie jest żadna fikcja literacka, a samo życie.
Uwielbiam pióro Ewy Pirce, bo lektura jej powieści zawsze dostarcza mi mnóstwo emocji i to różnorodnych. Tutaj było więcej tych negatywnych, a jednak cieszę się, że mogłam poznać tą historię. Mam nadzieję, że trafi do jak największej liczby osób i da czytelnikom wiele do myślenia. Może ktoś z nich ma w swoim otoczeniu podobny przypadek i wyciągnie pomocną dłoń do osób, które tej pomocy potrzebują. Nie można bowiem zamykać oczu na ludzką krzywdę, a zwłaszcza na taką, której ofiarami są osoby bezbronne, czyli w tym wypadku dzieci.
Gorąco Wam polecam tą historię, ale jednocześnie ostrzegam, że będą Wam przy niej potrzebne chusteczki, a Wasze serce zostanie wielokrotnie złamane. Mimo tego naprawdę warto ją przeczytać.

Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Najnowsza powieść Ewy Pirce zatytułowana „Małgosia, w pułapce samotności” dostarczyła mi ich naprawdę mnóstwo. Zwłaszcza, że historia, którą możemy w niej poznać została oparta na faktach.
Tytułowa bohaterka była jeszcze dzieckiem kiedy wraz z młodszymi braćmi bliźniakami straciła matkę, a ich świat legł w gruzach. Ci, którzy powinni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Zrujnowana” to drugi z trzech tomów serii „Broken Trilogy” autorstwa J.L. Drake, w którym śledzimy dalsze losy Savannah Miller i Cole’a Logana.
Pierwsza część i jej zakończenie były niezwykle emocjonujące i zaskakujące. Savannah straciła nie tylko swojego ukochanego, ale również ich nienarodzone dziecko. Nie może się po tym pozbierać, jednak wkrótce okazuje się, że Cole jednak żyje i udaje mu się uciec porywaczom. Potem robi się jeszcze ciekawiej i jeszcze bardziej zaskakująco.
Akcja pędziła tu na łeb, na szyję i działo się naprawdę sporo. Nawet mam wrażenie, że jeszcze więcej niż w pierwszym tomie. Nie sposób było się nudzić. Historia tej dwójki bardzo mnie wciągnęła i co jest ogromnym plusem – było naprawdę dużo zaskakujących zwrotów akcji. Nie spodziewałam się również takiego zakończenia, jakie zaserwowała nam Autorka i już czekam na ostatni, finałowy tom. Podejrzewam, że z nim również będziemy się dobrze bawić. Niektóre z tajemnic wyszły tu na jaw, jednak śmiem przypuszczać, że nie wszystkie karty zostały tu odkryte. Było namiętnie, ale i naprawdę niebezpiecznie. Ogrom emocji, czyli to, co lubię najbardziej!
Ponownie miałam maleńki problem z narracją, która z perspektywy Savannah jest 1-osobowa, natomiast z perspektywy Cole’a 3-osobowa. Zawsze chwilę to trwało zanim się przestawiłam. Poza tym kompletnie nie mam się do czego przyczepić, bo historia jest bardzo ciekawa, a akcja płynie wartko. Z niecierpliwością wypatruję ostatniej części.

„Zrujnowana” to drugi z trzech tomów serii „Broken Trilogy” autorstwa J.L. Drake, w którym śledzimy dalsze losy Savannah Miller i Cole’a Logana.
Pierwsza część i jej zakończenie były niezwykle emocjonujące i zaskakujące. Savannah straciła nie tylko swojego ukochanego, ale również ich nienarodzone dziecko. Nie może się po tym pozbierać, jednak wkrótce okazuje się, że Cole...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna seria dobiega końca i kolejne tajemnice w końcu wychodzą na jaw.
Główna bohaterka „Paktu z diabłem” autorstwa Sylwii Brataniec – Anna Rodan trafia do domu tajemniczego Ducha. Rick Freekrain dostaje ultimatum – jeżeli chce ją odzyskać, musi odpuścić zemstę i oddać wszystko, co ma. Podziemie łączy siły z agentami ROCA i robi się naprawdę ciekawie i niebezpiecznie. Komu można zaufać? Czy w ogóle komuś można? Tego dowiecie się sięgając po finałowy tom trylogii.
Seria „Uwikłana” od samego początku była bardzo wciągająca, ale i skomplikowana ze swoją wielowątkowością i mnóstwem bohaterów. Bywały chwile, że trochę się w niej gubiłam. Cieszę się, że Autorka na początku finałowego tomu zamieściła małą ściągę dotyczącą jej bohaterów. Z pewnością dużo mi to ułatwiło podczas czytania ostatniej części.
Podobnie, jak przy lekturze poprzednich tomów, tak i teraz trzeba się było mocno skupić, aby to wszystko ogarnąć. Ja bardzo lubię takie książki, gdzie dużo się dzieje, ale czasem potrzebuję chwili, żeby ułożyć sobie wszystko w głowie. Bawiłam się przy niej świetnie i ani przez moment nie nudziłam. Było ekscytująco i niebezpiecznie. Lektura tego tomu dostarczyła mi wielu skrajnych emocji. Wszystkie tajemnice zostały odkryte i powiem szczerze, że Sylwia Brataniec niejeden raz naprawdę mocno mnie zaskoczyła. Myślę, że podobnie jak ja, wielu rzeczy z pewnością się nie spodziewaliście. To było naprawdę dobre! Jestem totalnie usatysfakcjonowana zarówno rozwiązaniem wszystkich tajemnic, jak i samym zakończeniem. W życiu bym tego lepiej nie wymyśliła.
Jeżeli lubicie takie kryminalne zagadki z sensacją i romansem (gdzie absolutnie nie jest słodko i różowo) w tle, to ta seria będzie dla Was idealna. Ja jestem nią oczarowana i żałuję, że to już koniec przygody.

Kolejna seria dobiega końca i kolejne tajemnice w końcu wychodzą na jaw.
Główna bohaterka „Paktu z diabłem” autorstwa Sylwii Brataniec – Anna Rodan trafia do domu tajemniczego Ducha. Rick Freekrain dostaje ultimatum – jeżeli chce ją odzyskać, musi odpuścić zemstę i oddać wszystko, co ma. Podziemie łączy siły z agentami ROCA i robi się naprawdę ciekawie i niebezpiecznie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to w życiu często bywa, w końcu przychodzi czas na Wielkie Zmiany. I właśnie o tych zmianach opowiada najnowsza i zarazem ostatnia część książek o Małych Lichu. Bożek nie jest jednak z nich absolutnie zadowolony. On wręcz próbuje z nimi walczyć, jednak ta walka z góry skazana jest na niepowodzenie, bo przecież nie da się powstrzymać zmian. Przyjdzie mu jeszcze jednak stoczyć bitwę o wiele poważniejszą. O być i nie być wszystkich swoich bliskich. Zdradzę Wam tylko, że zrobi się wyjątkowo groźnie i niebezpiecznie.
Podobnie, jak przy poprzednich częściach, tak i przy tej bawiłam się naprawdę dobrze. Z zapartym tchem śledziłam przygody Bożka i jego walkę o bliskich. To niezwykle odważny chłopiec, który nie boi się stanąć w obronie swojej rodziny. Książkę „Małe Licho i krok w nieznane” połknęłam naprawdę szybko i trudno mi się przyznać, ale nawet przez chwilę się przestraszyłam. Była tam jedna scena, gdzie naprawdę powiało grozą.
Bardzo spodobała mi się postać krasnala Herszta, którego wprowadziła tutaj Autorka. Zdecydowanie dodał smaczku tej opowieści.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że to już koniec przygód kichającego aniołka w kapcioszkach, czyli Małego Licha oraz Bożka, który jest pół chłopcem, pół widmem i pół glutem. Bawiłam się z nimi naprawdę świetnie i będę bardzo za nimi tęsknić. Śmiałam się do łez, zwłaszcza, gdy w okolicy pojawiał się Bazyl, ale również martwiłam o nich, gdy wyruszali w niebezpieczne podróże. Czas z nimi spędzony był bardzo przyjemny i jest mi smutno, że ta przygoda już się kończy.
Polecam całą serię z głębi serca i gwarantuję, że będziecie się przy niej bardzo dobrze bawić.

Jak to w życiu często bywa, w końcu przychodzi czas na Wielkie Zmiany. I właśnie o tych zmianach opowiada najnowsza i zarazem ostatnia część książek o Małych Lichu. Bożek nie jest jednak z nich absolutnie zadowolony. On wręcz próbuje z nimi walczyć, jednak ta walka z góry skazana jest na niepowodzenie, bo przecież nie da się powstrzymać zmian. Przyjdzie mu jeszcze jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Można posiadać pieniądze, ale być ubogim.
Można śmiać się, ale nie doświadczać radości.
Można otaczać się ludźmi, ale odczuwać samotność.
Można być, ale nie istnieć.”
.
Zakończenie pierwszego tomu serii „Ktoś taki jak Ty” Ewy Pirce było jak porządne uderzenie obuchem w głowę. Nikt z nas nie spodziewał się, że historia Patricka i Luisiny tak się skończy. Drugi tom również dostarczył czytelnikom wiele emocji i zaskakujących zwrotów akcji, zwłaszcza na początku.
Akcja pędziła tu jak szalona, szczególnie w drugiej połowie powieści. Było bardzo niebezpiecznie i groźnie. Główni bohaterowie i nie tylko, wpadli w niezłe tarapaty i zrobiło się naprawdę nieciekawie. Prawie obgryzałam paznokcie z nerwów. Śledziłam ich poczynania z zapartym tchem i dużym strachem. O to, czy wyjdą cało z walki, którą przyszło im stoczyć. Przy tej książce ani przez chwilę się nie nudziłam. Emocje sięgały zenitu i nie było chwili oddechu. Ona nastąpiło dopiero po skończeniu książki.
Jak zawsze podczas lektury powieści Ewy Pirce bawiłam się świetnie, a książkę dosłownie połknęłam. Nie mogłam się od niej oderwać. I to właśnie znaczy dla mnie dobra powieść. Taka, która trzyma mnie w napięciu i którą jak najszybciej chcę skończyć, aby poznać losy ulubionych bohaterów. To wszystko tu dostałam i czuję się usatysfakcjonowana.
Historia tej dwójki dostarczyła mi sporo dobrej zabawy, zwłaszcza, gdy ujawniała się specyficzna natura Pata. Po części go rozumiem, jednak jego „przypadłość” jest dużo bardziej zaawansowana niż u mnie ;) Bywały też momenty, gdy pojawiało grozą i zrobiło się wyjątkowo niebezpiecznie.
W ogólnym rozrachunku historia Luisiny i Patricka przypadła mi do gustu i dobrze się przy niej bawiłam. Nie trafi do moich ulubieńców, ale bardzo miło spędziłam z nimi czas. Bardziej podobała mi się chociażby „Zapisane w pamięci”, której głównym bohaterem był Alex, czyli pracodawca i zarazem przyjaciel Pata. Cieszę się, że mogliśmy go tutaj „spotkać” choć na chwilę.

„Można posiadać pieniądze, ale być ubogim.
Można śmiać się, ale nie doświadczać radości.
Można otaczać się ludźmi, ale odczuwać samotność.
Można być, ale nie istnieć.”
.
Zakończenie pierwszego tomu serii „Ktoś taki jak Ty” Ewy Pirce było jak porządne uderzenie obuchem w głowę. Nikt z nas nie spodziewał się, że historia Patricka i Luisiny tak się skończy. Drugi tom również...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Vas Ker Dukey, K. Webster
Ocena 7,0
Vas Ker Dukey, K. Webst...

Na półkach: ,

„Vas” jest trzecim tomem mrocznej serii „The V Games” duetu Ker Dukey – K. Webster. Dwa pierwsze tomy bardzo mi się podobały i ten również okazał się całkiem dobry.
W najnowszej powieści poznajemy historię Vasa Walkowa – przyrodniego brata Diany i Iriny, które czytelnicy mogli poznać w poprzednich książkach Autorek. Chłopak nie miał w życiu łatwo i cały czas musiał o siebie walczyć. Całe życie marzył, aby być traktowany jak swoje siostry i w końcu nadszedł ten dzień. Udało mu się osiągnąć sukces i wszyscy przed nim drżą. Kiedy w domu Yuriego Wasiliewa poznaje piękną Daryę, nie może przestać o niej myśleć. Dziewczyna jest jednak zabawką tego okrutnego człowieka, który robi z nią naprawdę okropne rzeczy. Poza tym Darya jest kompletnie inna od kobiet, z którymi do tej pory zadawał się Vas. Jest wyjątkowo zagubiona i religijna, i tylko on może ocalić ją z tego brutalnego świata. Czy jednak to zrobi? Odpowiedź znajdziecie na kartach powieści.
Ta historia wciągnęła mnie od samego początku, bo była kompletnie inna niż to, co czytałam do tej pory. Była też wyjątkowo brutalna i przyznam szczerze, że byłam w szoku, gdy czytałam to, co wymyśliły Autorki. Ich wyobraźnia zdecydowanie nie zna granic i jest niezwykle mroczna. To było naprawdę mocne. Mamy tu mnóstwo zwrotów akcji i przyznam, że w pewnym momencie przestałam nadążać za wszystkimi rewelacjami. Działo się tu chyba jeszcze więcej niż w poprzednich częściach. Akcja ani na chwilę nie zwalniała i co chwila na jaw wychodziły kolejne nowe ciekawe fakty o życiu głównych bohaterów.
Ta powieść wzbudziła we mnie ogrom emocji i uczuć – strach, nienawiść, niepewność, obrzydzenie, ale również radość i nadzieję. Jedyną rzeczą, która mi tu przeszkadzała był wątek religijny, ale ja za nim po prostu nie przepadam. Rozumiem jednak, co Autorki chciały tu czytelnikom pokazać i w pełni to akceptuję. Czy ten tom będzie moim ulubionym? Myślę, że nie. Zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi historia Diany i Vena.
„Vas” to opowieść o: odnajdywaniu własnej tożsamości; poniżeniu drugiego człowieka; zemście; przyjaźni; wierze, która nie zawsze prowadzi do czegoś dobrego; wykorzystywaniu naiwności i niewinności drugiego człowieka; walce o siebie; tajemnicach z przeszłości; zdradzie; namiętności.

„Vas” jest trzecim tomem mrocznej serii „The V Games” duetu Ker Dukey – K. Webster. Dwa pierwsze tomy bardzo mi się podobały i ten również okazał się całkiem dobry.
W najnowszej powieści poznajemy historię Vasa Walkowa – przyrodniego brata Diany i Iriny, które czytelnicy mogli poznać w poprzednich książkach Autorek. Chłopak nie miał w życiu łatwo i cały czas musiał o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Bo taka powinna być miłość: kochamy nie tylko w pogodny dzień, ale i w noc rozpaczy. Nie tylko, gdy jest pięknie, dobrze i łatwo, ale i wtedy, gdy takie życie pryska jak mydlana bańka i świat, nasz spokojny i bezpieczny świat, się kończy.”
.
Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia co skusiło mnie do przeczytania książki „Była sobie miłość”, ale po prostu zaufałam swojej intuicji i postanowiłam po nią sięgnąć. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Michalak i muszę przyznać, że wypadło naprawdę dobrze. Prawdę powiedziawszy, nie spodziewałam się, że ta powieść tak bardzo przypadnie mi do gustu. Jakie to było dobre!
Główni bohaterowie to młodzi ludzie – Urszula i Michał Skarbek, którzy tuż po maturze wzięli ślub i już od siedmiu lat są małżeństwem. Mają poważne problemy i dlatego mężczyzna wyjeżdża na drugi koniec świata. Wcześniej kobieta otrzymuje od ukochanego szczeniaka rasy welsh corgi, którego nazywa Bingo. W związku z pewnymi nieprzyjemnymi zdarzeniami Ula musi jechać do Michała, a piesek trafia daleko od domu. Czy będzie miał jeszcze szansę zobaczyć swoją ukochaną panią? Tego dowiecie się sięgając po najnowszą powieść Katarzyny Michalak.
Podczas wędrówki Binga, czytelnicy poznają mnóstwo smutnych historii. Każda z nich jest inna, ale każda uczy nas czegoś ważnego. Odbiera nadzieję, ale i daje ją na nowo. Z pewnością Autorka wiele razy złamie Wam serce, ale powiem tylko, że warto dać je sobie złamać.
Nie miałam wcześniej okazji czytać książek tej Autorki, ale jeżeli są tak samo dobre, jak ta, to chyba będę musiała je nadrobić. Ile ta powieść dostarczyła mi emocji, to głowa mała. Chwilami miałam łzy w oczach. Ona jest niesamowita! Piszę tą opinię tuż po lekturze, a zwykle tego nie robię, bo muszę książkę „przetrawić”. Tym razem jednak muszę wszystko z siebie wyrzucić od razu. Ja ją dosłownie połknęłam… Nie mogłam się od niej oderwać, bo ta historia pochłonęła mnie bez reszty. To małżeństwo i ten mały szczeniak przeszli naprawdę dużo. Każde z nich walczyło z innymi przeciwnościami, a jednak dali radę.
„Była sobie miłość” to opowieść o: bolesnej stracie; samotności; podejmowaniu trudnych decyzji; ryzyku, które musimy podejmować każdego dnia; poświęceniu; wielkiej miłości; przemocy w rodzinie; tym, że za pieniądze nie można kupić wszystkiego; prześladowaniu; depresji; ciężkiej chorobie; pomocy od bliskich; nadziei na lepsze jutro.

„Bo taka powinna być miłość: kochamy nie tylko w pogodny dzień, ale i w noc rozpaczy. Nie tylko, gdy jest pięknie, dobrze i łatwo, ale i wtedy, gdy takie życie pryska jak mydlana bańka i świat, nasz spokojny i bezpieczny świat, się kończy.”
.
Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia co skusiło mnie do przeczytania książki „Była sobie miłość”, ale po prostu zaufałam swojej...

więcej Pokaż mimo to