-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz1
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
Kocham baśnie, bajki i wszelkie powieści, gdzie jest odrobina magii. "Meluzyna Noctis i Mroczna Głębia" to właśnie jedna z tych książek, do których mogłabym wracać co jakiś czas. Niesamowity klimat, w jakim jest utrzymana — mroczna wieża strzegąca mieszkańców wyspy, legenda o Ukrytych Wyspach pełnych skarbów, których pojawienie się zwiastuje powrót potwora z Głębin Gorma, legendy o śmiałkach próbujących się na owe wyspy dostać, a ginących bezpowrotnie wśród fal. W tym wszystkim młoda dziewczyna, czująca, że mimo swojego wieku, to na niej spoczywa bezpieczeństwo mieszkańców Burzomorza, bo to ona po śmierci poprzedniego strażnika, musi objąć wartę na wierzy.
Ta powieść początkowo wydawała mi się pozbawiona barw, widziałam przedstawiony w niej krajobraz raczej jako monotonny, szare skały, szare niebo, szare morze. Jednak z czasem nabrała niesamowitych kolorów, odkrywałam coraz to nowe (i przepiękne) zakątki wyspy o nazwie Burzomorza. Poznawałam niezwykłe istoty, które ją zamieszkują, nie tylko dobre, ale i te złe. Z każdą kolejną stroną świat realny mieszał się z tym z legend, to co wydawało się tylko bajaniem, nabierało kształtu. Autor zaserwował świetną powieść przygodowo fantastyczną, niesamowicie wciągają, z zapartym tchem czekałam na to co się dalej wydarzy. A akcja zdecydowanie sunęła ku temu, by owy mityczny Gorm jednak się pojawił. Czy tak będzie i jakie będą dalsze przygody Meluzyny? O tym już tylko z książki, którą ja serdecznie polecam.
Kocham baśnie, bajki i wszelkie powieści, gdzie jest odrobina magii. "Meluzyna Noctis i Mroczna Głębia" to właśnie jedna z tych książek, do których mogłabym wracać co jakiś czas. Niesamowity klimat, w jakim jest utrzymana — mroczna wieża strzegąca mieszkańców wyspy, legenda o Ukrytych Wyspach pełnych skarbów, których pojawienie się zwiastuje powrót potwora z Głębin Gorma,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Michał Śmielak nie przekonał mnie do siebie "Znachorem". Pamiętam, że odłożyłam tę książkę z myślą, że może kiedyś ją dokończę (na razie nadal jestem na tej samej stronie). "Postrach" był kolejnym podejściem i tu muszę przyznać — czapki z głów! Bardzo dobrze napisany, z wartką, wielowątkową akcją, w którą gdzieś pomiędzy wierszami wplecione zostają siły nadprzyrodzone, co nadaje całości ciekawy klimat. Niby thriller kryminalny, bo i morderstwa i śledztwo, ale gdzieś tam zahacza o horror, jednak nie taki, gdzie nad łóżkiem wisi czarnowłosa postać, albo gania facet w masce, a inteligentny, działający na wyobraźnię czytelnika, bo przedstawiony w formie pewnego obrzędu, legendy. Czy naprawdę działa, nie zamierzam sprawdzać!
Tytułowy Postrach jest mordercą finezyjnym — jeżeli można takie osoby określić w ten sposób. Prowadzi podwójną grę, o czym czytelnik przekonuje się na samym końcu. Niejednokrotnie autor zaskakuje, tym w jakim kierunku popycha akcję powieści, sposób, w jaki ona się rozwija, w jakim kierunku zmierza, przypomina jazdę na kolejce górskiej — powoli do przodu, a nigdy nie wiadomo, w którym momencie z hukiem lądujemy w dół, a gdzie nagle pojawi się ostry skręt. Polecam.
Michał Śmielak nie przekonał mnie do siebie "Znachorem". Pamiętam, że odłożyłam tę książkę z myślą, że może kiedyś ją dokończę (na razie nadal jestem na tej samej stronie). "Postrach" był kolejnym podejściem i tu muszę przyznać — czapki z głów! Bardzo dobrze napisany, z wartką, wielowątkową akcją, w którą gdzieś pomiędzy wierszami wplecione zostają siły nadprzyrodzone, co...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Furia" to bardzo dobry wstęp do serii z duetem Tajner-Korcz. Ta powieść jest bardzo zbliżona klimatem do trylogii hejterskiej, którą miałam przyjemność czytać. Każdy rozdział poprzedzają informacje o wypaleniu zawodowym i tyle, o ile w przypadku nauczycieli, lekarzy, czy tzw. korposzczurów, byłam świadoma, że ten problem w tych konkretnych grupach zawodowych istnieje, o tyle niespodzianką dla mnie był ksiądz! Autor w bardzo szczegółowy, ale jednocześnie dozując informacje, pokazuje, jak proces wypalenia przebiega, jak nawarstwiają się problemy, jak powoli i sukcesywnie narastają, aż przygniotą tak, że ciężko dźwignąć się z powrotem na nogi. Marcel Moss nie byłby sobą gdyby nie "zahaczył" o drażliwe społecznie tematy, jak chociażby społeczności LGBTQ, które w Polsce nie mają łatwo. Czy to się zmieni? Pewnie tak, jednak nie miesiące, a lata dzielą nas od tego procesu.
"Furia" to dość misternie skonstruowany thriller, którego koniec mnie osobiście bardzo przypadł do gustu (tego czytelniczego oczywiście). I fani tej mrocznej strony Mossa będą zadowoleni. Wybór, jakiego muszą dokonać jego bohaterowie, jest najtrudniejszym, przed jakim można stanąć, a którąkolwiek ścieżką by się nie poszło, nie prowadzi ona do dobrego. Za to polubiłam książki Mossa i z niecierpliwością wypatruję kolejnych z tej serii. Polecam.
"Furia" to bardzo dobry wstęp do serii z duetem Tajner-Korcz. Ta powieść jest bardzo zbliżona klimatem do trylogii hejterskiej, którą miałam przyjemność czytać. Każdy rozdział poprzedzają informacje o wypaleniu zawodowym i tyle, o ile w przypadku nauczycieli, lekarzy, czy tzw. korposzczurów, byłam świadoma, że ten problem w tych konkretnych grupach zawodowych istnieje, o...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Mroki Kopenhagi" to bardzo udany cykl, po świetnym I tomie, przyszedł czas na równie mocną II.
Osią fabuły jest poszukiwanie zaginionego dziecka, jednak nie brak w niej dodatkowych wątków, które tę oś dopełniają i choć początkowo ciężko "skleić" wszystkie w całość, to przy końcówce autorka każdy z nich mistrzowsko splata w jedno.
Dwójka głównych bohaterów, policjant Erik Schäfer oraz dziennikarka śledcza Heloise Kaldan, dali się już poznać przy "Ostrzu". Tu nadal potrafią ze sobą współpracować, nawet, mimo tego, iż stoją po przeciwnych stronach. Każdy z nich wykonuje swoją pracę, żadne nie wysuwa się na pierwszy plan, robią swoje, niekiedy ramię w ramię, niekiedy obok siebie.
Bohaterowie Anne Hancock wymykają się znanym w kryminałach schematom (jak chociażby sterany życiem śledczy), są zwyczajnymi ludźmi ze zwyczajnym życiem, które dzieje się gdzieś tam obok prowadzonego śledztwa.
Klimat autorka tworzy genialnie, tempo również jest odpowiednio wyważone, a sposób prowadzenia fabuły powoduje, że nie tracimy powieścią zainteresowania nawet na jedną chwilę. Z niecierpliwością czekam na finałowy tom.
"Mroki Kopenhagi" to bardzo udany cykl, po świetnym I tomie, przyszedł czas na równie mocną II.
Osią fabuły jest poszukiwanie zaginionego dziecka, jednak nie brak w niej dodatkowych wątków, które tę oś dopełniają i choć początkowo ciężko "skleić" wszystkie w całość, to przy końcówce autorka każdy z nich mistrzowsko splata w jedno.
Dwójka głównych bohaterów, policjant ...
"A gwiazdy niech płoną" to powieść głównie o starcie, o żałobie i niepogodzeniu się z nagłym odejściem bliskiej osoby, w tym wypadku brata głównego bohatera. O niepogodzeniu się z tym, że tak wiele planów, które miała, nie zostanie zrealizowanych, że nie dowie się o tylu rzeczach, o których chciało się jej powiedzieć. Nie doradzi, nie wysłucha, ale też nie zostanie wysłuchana. O dręczącym "dlaczego" i próbie odnalezienia na nie odpowiedzi.
Jednak poza tym jest to również powieść o dorastaniu w erze mediów społecznościowych. Tym trudniejszym, że każdy gest, ruch jest śledzony, nagrywany i udostępniany, by później przełożyć się na lajki czy serduszka. Nieustanna presja bycia doskonałym czy jeśli to niemożliwe, to chociaż takim, który nie odstaje od innych. Takim, który nigdy nie stanie się obiektem żartów.
"A gwiazdy niech płoną" pełna jest trudnych emocji — bólu, pustki, niezrozumienia, agresji — które są nieodzowne przy tematyce samobójstw. Jednak jest i światełko w tym mroku, przyjaźń, miłość, rodzina, wsparcie. Ja tę książkę na pewno rozumiem inaczej niż nastoletni czytelnicy, a w końcu do takich osób ona jest skierowana. Nie mniej jednak pewne rzeczy są dla każdego uniwersalne i na pewno w niej je odnajdziecie. Polecam Waszej uwadze — naprawdę warto!
"A gwiazdy niech płoną" to powieść głównie o starcie, o żałobie i niepogodzeniu się z nagłym odejściem bliskiej osoby, w tym wypadku brata głównego bohatera. O niepogodzeniu się z tym, że tak wiele planów, które miała, nie zostanie zrealizowanych, że nie dowie się o tylu rzeczach, o których chciało się jej powiedzieć. Nie doradzi, nie wysłucha, ale też nie zostanie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po przeczytaniu zastanawiał się, która z kobiet jest tak naprawdę i w 100% uczciwa wobec tej drugiej? Wyszło mi, że żadna, więc jak tu mówić o przyjaźni? Obie kobiety przedstawione są jako swoje zupełne przeciwieństwa, dodatkowo jedną z nich autorka (przynajmniej początkowo) bardziej demonizuje. Ich "przyjaźń" przypominała mi relacje surowej pani i skomlącego o uwagę pieska, który co jakiś czas zasłuży na łaskawe pogłaskanie. Jednak do czasu. Do czasu aż "skomlący piesek" zaczyna żyć życiem "swojej pani".
W "Toksycznej przyjaźni" czuć dreszcz niepokoju. Jest on głównie związany z napięciem, jakie odczuwamy na linii Beck-Izzy. Pozostałe wątki to tak naprawdę dodatek, który jeszcze bardziej uwypukla różnice między nimi. Podobnie z partnerami obu kobiet — bogata i piękna Izzy ma najlepszego chłopaka w okolicy, takiego, w którym podkochiwało się pół żeńskiej populacji szkoły, w tym także Beck. Beck jako ta "gorsza" ma przeciętnego faceta, którego chyba nawet nie kocha, po prostu z nim jest, on również niespecjalnie dba o ich związek. Bohaterowie jak odbicie lustrzane. Jedynym innym jest brat Beck, Rob.
Czy warto sięgnąć po "Toksyczną przyjaźń"? Myślę, że tak. Ja bym ją określiła jako powieść obyczajową z elementami thrillera psychologicznego, bo znajdziemy w niej zwyczajne życie bohaterów, ich dzień powszedni, pracę, plany, ale i przemoc psychiczną, polegającą na manipulowaniu drugą osobą, tak, by ta kompletnie straciła poczucie własnej wartości. Jednak samo wykonanie odbywa się w tzw. białych rękawiczkach, tak by to ofiara czuła się winna zaistniałej sytuacji, choć jest zupełnie odwrotnie. Jedynie
tempo i napięcie trochę tu siada, niby końcówka jest pełna akcji, emocji, a jednak mnie już nie porwała. Doczytałam ją z takim samym nastrojem, z jakim zaczęłam.
Po przeczytaniu zastanawiał się, która z kobiet jest tak naprawdę i w 100% uczciwa wobec tej drugiej? Wyszło mi, że żadna, więc jak tu mówić o przyjaźni? Obie kobiety przedstawione są jako swoje zupełne przeciwieństwa, dodatkowo jedną z nich autorka (przynajmniej początkowo) bardziej demonizuje. Ich "przyjaźń" przypominała mi relacje surowej pani i skomlącego o uwagę...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Joker" książka, na którą przyszło czekać bardzo, bardzo długo. Czy było warto?
Jakub, Majka i Tomek wyjeżdżają do Włoch, by zapomnieć o dramatycznych wydarzeniach, sprzed kilku miesięcy. I zacząć z czystą kartą. Julianna wraca do Łodzi, gdzie w fotelu redaktor naczelnej realizuje się zawodowo. Również w życiu prywatnym następują powolne, ale idące ku lepszemu zmiany, Julka jest zakochana i znów zaczyna ufać. Stabilizację przerywa seria głuchych telefonów, koszmar powraca.
Kiedy otworzyłam książkę i zaczęłam czytać, zapomniałam, że od premiery II tomu minęło tak dużo czasu. Od pierwszego zdania w "Jokerze" wróciłam z bohaterami na "stare śmieci", od razu wsiąkłam w ten specyficzny klimat, w którym utrzymana jest cała seria, co jest niesamowite, bo nie każdemu autorowi to się udaje. Natalii Nowak-Lewandowskiej tak, więc naprawdę warto było czekać.
"Joker" to miks obyczaju z kryminałem, zabarwiony thrillerem. Znajdziemy w niej zarówno wgląd w życie głównych bohaterów, ich wyborów jak i konsekwencji z nimi związanych, ale również psychopatę śledzącego swoją przyszłą ofiarę, jego myśli i zamiary, a także plan, który realizuje krok po kroku, by jak najmocniej zastraszyć, osaczyć. Powieść pod względem tempa jest bardzo równa, podobnie jeżeli chodzi o napięcie. Od początku jest wyczuwalne, że coś się za chwilę wydarzy, że to "zwyczajne" życie, sielanka, runie. I jeżeli głuche telefony jeszcze można tłumaczyć, o tyle niezwykły bukiet, w którym kryje się pewne przesłanie, już wywołuje dreszcz.
Czekałam na "Jokera" i się nie zawiodłam, czy autorka powiedziała ostatnie słowo w Teorii Gier? Wszystko się okaże. Czytajcie!
"Joker" książka, na którą przyszło czekać bardzo, bardzo długo. Czy było warto?
Jakub, Majka i Tomek wyjeżdżają do Włoch, by zapomnieć o dramatycznych wydarzeniach, sprzed kilku miesięcy. I zacząć z czystą kartą. Julianna wraca do Łodzi, gdzie w fotelu redaktor naczelnej realizuje się zawodowo. Również w życiu prywatnym następują powolne, ale idące ku lepszemu zmiany,...
Do tańca i do różańca? Bardziej do tańca i do śledztwa, a właściwie do wyszukiwania kolejnych zbrodziejów, bo w tym ostatnim Tereska Trawna i jej kobieca drużyna sprawdzają się najlepiej. Kolejna przezabawna kryminalna komedia spod pióra Marty Kisiel. Jeżeli wydawało się, że ludzka sajgonka ("Dywan z wkładką") to był maks możliwości Tereski & Co, to nie, zdecydowane nie.
"Efekt pandy" pod względem dialogów głównych bohaterek oraz samego pomysłu na zbrodnię, jest bardzo dobry, bardzo zabawny i bardzo zagmatwany. Sposób, w jaki Marta Kisiel kreśli tę historię, nie wydaje się w żadnym razie przerysowany, sztuczny czy ciągnięty "na siłę". Tu wszystko jest tak wyważone, że absurdalna pogoń za zbrodniarzem próbującym ukryć swoją zbrodnię, nie przestaje zaskakiwać i wciągać w wir coraz to dynamiczniejszej akcji. Rozmowy pomiędzy bohaterkami ociekają sarkazmem, nie brak w nich ciętych ripost, ale przede wszystkim to humor w najczystszej postaci, ten czarny też. Nie samym śledztwem jednak ta powieść żyje, a wellnessowe perypetie wielojęzycznej i wielokulturowej mamy Tereski, są chyba nie mniej interesujące, jak samo poszukiwanie ciała, bo winny jest, tylko dowodu winy w postaci trupa brak.
Na uwagę zasługuje również Andrzej, którego przez większość książki jest mało, jednak przy końcu wchodzi i to z przytupem. Co może zgotować Teresce jej flegmatyczny mąż? Przekonajcie się sami. Polecam.
Do tańca i do różańca? Bardziej do tańca i do śledztwa, a właściwie do wyszukiwania kolejnych zbrodziejów, bo w tym ostatnim Tereska Trawna i jej kobieca drużyna sprawdzają się najlepiej. Kolejna przezabawna kryminalna komedia spod pióra Marty Kisiel. Jeżeli wydawało się, że ludzka sajgonka ("Dywan z wkładką") to był maks możliwości Tereski & Co, to nie, zdecydowane...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Błyski". Początek jest intrygujący, jednak z czasem ta powieść zmienia się w nużący dramat. Zamiast motywu morderstw i tego co z nimi powiązane, najbardziej w głowie zostało mi to, jak Oliwia ściga po całymi mieście swojego byłego chłopaka, żeby udowodnić jego żonie, iż ten ją zdradza z jakąś studentką. Tak się uparła na tego Igora, że momentami zachowuje się wobec niego jak stalkerka.
Tajemniczy układ sprzed trzydziestu lat też niespecjalnie mnie zszokował. Chyba po prostu zabrakło głębszej analizy każdego z bohaterów, oni po prostu działają, nie zastanawiają się co i jak, a przynajmniej czytelnik tego nie widzi. O czymś wiedzą, coś ukrywają i ok, to tyle, akcja toczy się dalej.
Jedno na pewno jest plusem i to myślę, że dużym — wykonanie. Mimo wszystkich tych niedociągnięć to powieść nie ma drętwych dialogów, ma oś, wokół której się kręci, od niej zatacza kręgi i spina się w całość. Koniec wyjaśnia wszystkie niedomówienia, jednak czy można polecić książkę, z której podoba się właściwie tylko epilog?
"Błyski". Początek jest intrygujący, jednak z czasem ta powieść zmienia się w nużący dramat. Zamiast motywu morderstw i tego co z nimi powiązane, najbardziej w głowie zostało mi to, jak Oliwia ściga po całymi mieście swojego byłego chłopaka, żeby udowodnić jego żonie, iż ten ją zdradza z jakąś studentką. Tak się uparła na tego Igora, że momentami zachowuje się wobec niego...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Walc dla Izabeli" to kolejna na mojej półce powieść rozgrywająca się podczas II wojny światowej i kolejna, w której pierwsze skrzypce gra miłość w tym trudnym czasie. Miłość zakazana. Więc co w niej nowego? Sposób, w jaki autorka przedstawia losy głównych bohaterów. Zaczynamy niejako od końca, wiemy, że Izabela przeżyła, że wróciła zza oceanu do rodzinnego domu po cenną dla niej pamiątkę — fortepian. Nie wiemy jaki los spotkał Jakuba. Za namową córki aktualnych właścicieli domu, zostaje u nich kilka dni. Wracają wspomnienia. I od tej chwili wracamy do początku, do wojny, która rozdzieliła Izabelę i Jakuba.
Książka została napisana w formie opowieści, dlatego mnie dużo łatwiej było się w nią wczuć. Jest w niej wiele emocji od tych pięknych jak ukradkowe spojrzenia i pierwsze zauroczenia, po bardzo bolesne, kiedy stajemy się świadkami ludzkiej zagłady, kiedy śmierć zaczyna być wpisana w codzienność. Niesamowity kontrast, który ze strony na stronę tylko się pogłębia. Jednak gdzieś pomiędzy tymi strasznymi wydarzeniami, widzimy nigdy niegasnące światełko, czy to nadzieja na dobre zakończenie mimo całego zła?
Natalia Thiel na swój debiut wybrała nie najłatwiejszy gatunek, jednak naprawdę bardzo dobrze sobie poradziła. Powieść mimo wszystko jest bardzo lekka, nie jest przekombinowana, raczej wyważona i dzięki temu świetnie się ją czyta. Polecam.
"Walc dla Izabeli" to kolejna na mojej półce powieść rozgrywająca się podczas II wojny światowej i kolejna, w której pierwsze skrzypce gra miłość w tym trudnym czasie. Miłość zakazana. Więc co w niej nowego? Sposób, w jaki autorka przedstawia losy głównych bohaterów. Zaczynamy niejako od końca, wiemy, że Izabela przeżyła, że wróciła zza oceanu do rodzinnego domu po cenną...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwsze co rzuca się w oczy to oczywiście okładka — kolorowa i tajemnicza. Historia Lalani została uzupełniona o mapkę i ilustracje, więc po pierwsze się nie gubimy, po drugie łatwiej sobie wszystko wyobrazić.
"Lalani z dalekich mórz" jest pełna magii, ale nie za sprawą czarów, a legend i wierzeń, mitycznych stworzeń, które niczym bóstwa wpływają na życie ludzi. Większość z nich jest związana z przyrodą, mamy węgorza z głową kobiety, która zatapia statki, drzewa wchłaniające dusze zmarłych żeglarzy, czy istotę z czarnych chmur, której jestestwo stanowią ból, brzydota i zło. Lalani w swojej wędrówce przyjdzie zmierzyć się z każdym nich, a także wieloma innymi.
To powieść o odwadze, miłości do rodziny, przyjaźni i chęci akceptacji przez grupę takim, jakim się jest. I, że każdy nas popełnia błędy, grunt to się do nich przyznać i próbować je naprawić.
Lalani chcąc pomóc zaufała niewłaściwej osobie. Oskarżona o działanie na szkodę wyspy, musi uciekać. Jednak mimo wszystko nie zamierza zostawić swojego ludu bez pomocy. Postanawia popłynąć na tajemniczą wyspę Ise, na którą od dawna i bezskutecznie próbują się dostać żeglarze z Sanlagity, by zdobyć potrzebne rzeczy. Czy to, co było poza zasięgiem silnych mężczyzn, uda się dwunastoletniej dziewczynce? Polecam sprawdzić.
Pierwsze co rzuca się w oczy to oczywiście okładka — kolorowa i tajemnicza. Historia Lalani została uzupełniona o mapkę i ilustracje, więc po pierwsze się nie gubimy, po drugie łatwiej sobie wszystko wyobrazić.
"Lalani z dalekich mórz" jest pełna magii, ale nie za sprawą czarów, a legend i wierzeń, mitycznych stworzeń, które niczym bóstwa wpływają na życie ludzi....
Skończyłam "Przezroczyste" jakiś czas temu, ale w głowie siedzi mi do tej pory. Spodziewałam się, że nie będzie to lekka książka, bo Edyta Świętek potrafi przelać emocje bohaterów w swojego czytelnika, a ja jeszcze nie spotkałam w jej literackim dorobku powieści pozbawionej poruszającej nuty. Zawsze w jej książkach odnajduję dużo więcej niż zwyczajne koleje losu. W najnowszej przyglądamy się trzem kobietom, które w swoim własnym domu są niezauważalne dla męża/ojca, pomijane, odrzucane. Jako czytelnik widzimy, jak narasta w nich najpierw bunt, próba zwrócenia na siebie uwagi, a potem kompletna rezygnacja, pogodzenie się z tym, że zawsze będą niewidzialne. Jednak te smutne wnioski prowadzą w ostateczności do czegoś dobrego, więź między matką a córkami staje się mocniejsza, wiedzą, że mogą polegać tylko na sobie. I nic ich nie złamie.
Autorka rozkłada na czynniki pierwsze relacje między bohaterami, obiektywnie pokazuje stan rzeczy, nie demonizuje żadnej strony. Opinię i ocenę zachowań bohaterów zostawia czytelnikowi, czy on zachował się tak, bo taki miał wpojony model wychowania, a może nie dorósł? Może to ona przypisała słowom inne znaczenie? To my, przekładając kolejne strony, musimy odnaleźć swoje miejsce w tej historii, przeanalizować ją i zrozumieć. Nie ma co ukrywać, Edyta Świętek naprawdę nie oszczędziła żadnej ze swoich postaci, jednak z czasem, nawet najbardziej kręta droga musi się wyprostować. Czy nad głowami bohaterek "Przezroczyste" zaświeci słońce? Polecam sprawdzić.
Skończyłam "Przezroczyste" jakiś czas temu, ale w głowie siedzi mi do tej pory. Spodziewałam się, że nie będzie to lekka książka, bo Edyta Świętek potrafi przelać emocje bohaterów w swojego czytelnika, a ja jeszcze nie spotkałam w jej literackim dorobku powieści pozbawionej poruszającej nuty. Zawsze w jej książkach odnajduję dużo więcej niż zwyczajne koleje losu. W...
więcej Pokaż mimo to