rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Od jakiegoś czasu poszukiwałam książki, która zaciekawi mnie od samego początku. Chciałam czegoś, co wciągnie mnie bez reszty i sprawi, że nie będę chciała wrócić do rzeczywistości. Dlatego z nadzieją sięgnęłam po Fobosa. Ostatnia moja przygoda z kosmosem nie była za dobra, bo mam tu na myśli Diabolikę, o której opinię znajdziecie na moim blogu. Ona również była zachwalana, ale nie trafiła w moje gusta, dlatego do Fobosa nastawiłam się scpetycznie. Co o nim sądzę? Zapraszam do dalszego czytania.

Sześć uczestników z jednej strony.
Sześć uczestniczek z drugiej strony.
Sześć minut na spotkanie.
Wieczność na miłość.
Léonor postanawia zmienić swoje życie i zapisuje się do progamu Genesis, by jakiś czas później, jako jedna z uczestniczek, wejść na pokład statku kosmicznego, który zawiezie ich wprost na Marsa. Cel jest prosty - założenie pierwszej ludzkiej kolonii na tej planece. Podczas podrózy będą się spotykać na sześciominutowych randkach, by zdecydować z kim założą rodzinę, gdy już dotrą na Czerwoną Planetę. Dziewczyna wie, że jest to szansa na zdobycie sławy i na lepsze życie. Postanawia też rozegrać tę grę na swoich zasadach.

Jak już wspominałam wyżej, poszukiwałam książki, która wziągnie i zaciekawi mnie bez reszty. I to tuaj otrzymałam. Dzięki Fobosowi oderwałam się od ziemi i przeniosłam się w kosmos (zarówno dosłownie jak i w przenośni), a po skończeniu książki trudno byłomi znów wrócić do rzeczywistości. Myślę, że mojego zachwytu nie byłoby, gdyby nie styl pisania autora i sposób prowadzenia narracji. W ciekawy sposób obserwujemy wydarzenia, które dzieją się na statku oraz na Ziemi. Dzięki pierwszoosobwej narracji poznajemy uczucia i przemyślenia Léonor oraz to co dzieje się w kapsule dziewcząt i jakie panują pomiędzy nimi relacje. Mamy tu również do czynienia z narratorem trzecioosobowym, który informuje nas o wydrzeniach dziejących się na naszej planecie. Obserwujemy tam twórców programu Genesis i przekonujemy się, że coś tu jest nie w porządku. Opróćz tego znajdują się tu jeszcze dwie perspektywy, które musicie juz odkryć sami. Autor w przemyślany sposób dawkuje nam kolejne wiadomości i fakty, pobudza naszą ciekawość i sprawia, że serce bija nam mocniej z każdą kolejną stroną. Jestem oczarowana jego stylem pisania, bo naprawdę ciężko się od niego oderwać.

W książce występuje bardzo dużo bohaterów. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się Léonor, ale mamy tu też pozostałych uczestników programu jak i dużo postaci na ziemi. Każdy z nich ma jakąś rolę do odegrania i każdy z nich jest dobrze wykreowany. W głównej bohaterce podoba mi się to, że nie jest wyidealizowana i zdarza jej się popełniać błędy. Wie czego chce i nie kryje się z tym - chce poprawy swojego losu i sławy. Nie chowa sie po kątach i ma też swoje zasady gry, co pokazuje, że jest sprawiedliwa. Mimo iż znamy dobrze jej myśli, to nie przynudza i nie użala się nad sobą, co również należy zaliczyć na plus. Najmniej wiemy o chłopcach i o ich charakterach, ale nie zmienia to faktu, że trochę udało nam się ich poznać, dzięki trzeciosobowej narracji opisującej spotkania w Kuli. A skoro mowa o spotkaniach, to z wielką ciekwością śledziłam te randki i musze przyznać, że sama zaczęłam obstawiać kto kogo wybierze. Ale jeśli chodzi o Léonor to w sumie od samego początku wiedziałam z kim skończy. Oczywiście tego nie zdradzę, ale bardzo podobało mi się ich pierwsze spotkanie i ich utarczki słowne, ale gdy doszło juz do kolejnego to niestety było już to za bardzo przesłodzone i nie przypadło mi do gustu, to jak autor pokierował ich relację.

Mamy tu wiele różnych perpsektyw, a co za tym idzie wiele wątków. To nie jest tylko kosmiczna miłość, bo jak już wspominałam wyżej, ta sprawa ma drugie dno. A co za tym idzie, nie zabraknie tutaj intryg politycznych, walki o władzę, chęci dążenia do niej za wszelką cenę oraz poszukiwania zemsty i odpowiedzi na wiele pytań. To wszystko tworzy nam bardzo dobrze zgraną całość i jestem mile zaskoczona tym co tutaj otrzymałam. Ale pytań, na które czytelnik chce poznać odpowiedź jest wciąż dużo, a zakończenie jeszcze bardziej pobudza naszą ciekawośc i daje nadzieję na emocjonujący drugi tom, który chcę jak najszybciej przeczytać.

Fobos to powieść, po której ciężko wrócić do ziemskiej rzeczywistości, bo w myślach wciąż jesteśmy z bohaterami i wraz z nimi uczestniczymy w tej kosmicznej przygodzie. Z pozoru zwykłe reality show, ale za tym, kryje się władza, polityka, intrygi, sekrety. To wszystko łączy się ze sobą w dobrą całośc, a gdy do tego dodamy jeszcze wyrazistych bohaterów, ciekawy sposób prowadzenia narracji jak i wciągający styl pisania to okazuje się, że książka ta niesie za soba więcej niż z początku się zakładało. Jest to mądra i oryginalna powieść, która wyraźnie się wyróźnia na tle innych młodzieżówek.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/09/kosmiczne-reality-show-36-fobos.html

Od jakiegoś czasu poszukiwałam książki, która zaciekawi mnie od samego początku. Chciałam czegoś, co wciągnie mnie bez reszty i sprawi, że nie będę chciała wrócić do rzeczywistości. Dlatego z nadzieją sięgnęłam po Fobosa. Ostatnia moja przygoda z kosmosem nie była za dobra, bo mam tu na myśli Diabolikę, o której opinię znajdziecie na moim blogu. Ona również była zachwalana,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka ta wyszła stosunkowo niedawno i od razu wokół niej zrobił się wielki szum. Wszyscy ją polecali, zachwycal się okładką a moje oczekiwania rosły i rosły. I gdy tylko zobaczyłam ja na promocji na Znaku za niecałe 10 zł, to nie zastanawiałam się długo. Zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat tej powieści.

Diaboliki wyglądają jak ludzie, ale ludźmi nie są. To stworzenia bezwzględne, orkutne, agresywne i zrobią wszystko, by chronić człowieka, któremu zostały przydzielone.
Główną bohaterka tej książki jest właśnie taka diabolila - Nemezis. Pewnego dnia, by chronić córkę senatora - Sydonię - udaje się zamiast niej na statek cesarza i tam musi ją udawać. Z biegiem czasu odkrywa w sobie iskrę człowieczeństwa, której zawsze jej odmawiano.

Co tu dłużej ukrywać, zawiodłam się na tej książce. I to bardzo. Liczyłam na coś niesamowitego, odkrywczego, ale nie otrzymałam tu tego efektu WOW, o jakim wszyscy mówili. Może po prostu miałam zbyt duże oczekiwania względem niej.

Zacznę od tytułowej diaboliki. Od samego początku najbardziej byłam ciekawa właśnie tych stworzeń, wydawało mi się to niesamowicie ciekawe i pomysłowe. A tu klops. Narratorką jest własnie diabolika, Nemezis, której niestety nie polubiłam. Podczas czytania była mi zupełnie obojętna. Liczyłam na bezinteresowne i okrutne stworzenie a otrzymałam istotę, która już w połowie książki zaczęła zachowywać się jak człowiek, co było strasznie irytujące. Czasami nie wiedziała czego chce. Momentami była brutalna, ale na mnie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Do pozostałych bohaterów nie mam jakiś większych zastrzeżeń. Polubiłam Tyrusa, który był ciekawą postacią, aczkolwiek schematyczną.

Oczywiście w tej książce znajdziemy również kilka plusów. Na pewno na uwagę zasługuje pióro autorki. Pisze ona technicznie dobrze, ale ja nie potrafiłam sie tak szybko wkręcić w tę książkę. Świat przez nią wykreowany jest bardzo dobrze rozbudowany i mam nadzieję, że w kolejnych tomach poznamy go lepiej. Akcja dzieje się w kosmosie, jest to dystopia, więc mamy tu do czynienia z wizją przyszłości, która jest dość prawdopodobna i do której niestety, chcąc nie chcąc, dążymy.

Książka była przewidywalna, przede wszystkim wątek z Sydonią, z którego w penym momencie chciało mi się śmiać. Końcówka ratuje sprawę, była wciągająca i nieprzeiwdywalna. Bardzo podobała mi się ta jedna wielka intryga i poztywnie mnie to zaskoczyło. Dzięki temu sięgnę po drugi tom, który, mam nadzieję, będzie lepszy od poprzedniego.

Pod piękną okładką "Diaboliki" kryje się historia przez większą część nudna i przewidywalna z ityrującą bohaterką. Całośc ratuje zakończenie, które daje nadzieję na ciekawy drugi tom oraz styl pisania autorki i rozlegle wykreowany świat. Ja miałam zbyt duże oczekiwania i należę do mniejszości, której się ta książka nie spodobała. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest najgorszą książką jaką przeczytałam w tym roku. Nie polecam, nie odradzam, mam nadzieję, że Wam się spodoba.

recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/08/miao-byc-orygnalnie-i-niesamowicie-ale.html

Książka ta wyszła stosunkowo niedawno i od razu wokół niej zrobił się wielki szum. Wszyscy ją polecali, zachwycal się okładką a moje oczekiwania rosły i rosły. I gdy tylko zobaczyłam ja na promocji na Znaku za niecałe 10 zł, to nie zastanawiałam się długo. Zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat tej powieści.

Diaboliki wyglądają jak ludzie, ale ludźmi nie są. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Dwór cierni i róż" był ciekawą lekturą, szczególnie ostatnie 150 stron, które wywołało u mnie niemało emocji. Może nie była to książka wysokich lotów, ale podobała mi się. Za to wszyscy mówili, że drugi tom jest lepszy. Że "Dwór mgieł i furii" to prawie arcydzieło. I że jest dużo Rhysanda. A jakie ja odniosłam wrażenia po jego lekturze? Zapraszam na moje spostrzeżenia po przeczytaniu ACOMAFU.

Mogłoby się zdawać, że wszystko jest na dobrej drodze, by skończyć się szczęśliwie. Feyra ocaliła Prythian z rąk Amaranthy, ocaliła przede wszystkim ukochanego i przygotowuje się do poślubienia go. Ale to tylko pozory. Dziewczyna zmaga się z widmami przeszłości, nawiedzają ją koszmary z wydarzeń pod Górą, cierpi na depresję, jest rozbita psychicznie. Tymczasem Tamlin, który również zmaga się z upiorami przeszłości, chce jej dać wszystko, co najlepsze - suknie, biżuterie... Ale przy tym boi się ją stracić i zabrania samodzielnego wychodzenia na zewnątrz, posuwa się nawet do zamknięcia jej w czterech ścianach. Ale dla Feyry nie ma nic gorszego niż siedzenie bezczynnie czy planowanie przyjęć. Pragnie wolności. Pojawia się jeszcze Rhysand, książę Dworu Nocy, który upomina się o spłatę swojego długu.

Uwielbiam twórczość Sary J. Maas. Uwielbiam Szklany Tron, ale ACOTAR po przeczytaniu pierwszego tomu nie spodobał mi się aż tak jak seria o Celaenie. Ale druga część to co innego. Druga część była lepsza. O wiele lepsza.

Przede wszystkim język autorki jest po porstu wyśmienity. Przeczytałabym wszystko spod jej pióra. Opisy uczuć, miejsc, dialogi... Przez to się płynie. Książka to pokaźna cegiełka, ale dla mnie to i tak za mało. Po skończeniu chciałam tylko jednego: więcej. Sarah J. Maas wykreowała wspaniały świat, w którym chciałabym pozostać na dłużej. Przybliżyła nam trochę co dzieje się na poszczególnych dworach. Oczywiście nie na wszystkich, bo skupiamy się tu głównie na Dworze Nocy i Dworze Wiosny, ale mieliśmy też możliwość krótko przebywać na Dworze Lata. W każdym panują trochę inne zasady, rządzą nimi książęta o innych wartościach. Najbardziej skupiamy się oczywiście na dworze Rhysanda, poznajemy go z różnych stron: od tej złej, którą znają wszyscy, ale też od tej, która jest tajemnicą przed całym światem. Wędrujemy też do innych miejsc, które znajdują się na mapce na początku książki. To wszystko pokazuje, jak dopracowany i piękny świat wymyśliła autorka.

Czytając, odniosłam wrażenie, że to ja jestem główną bohaterką i przeżywam wszystko, to co ona. Podczas lektury na przemian się śmiałam, smuciłam, momentami bolało mnie serce, a czasem poleciała łezka wzruszenia. Maas, jak to Maas, gra na emocjach czytelnika i jednocześnie ją za to kocham i nienawidzę. To, co robi w swoich książkach, zawsze powoduje u mnie szybsze bicie serca.

A teraz przejdźmy do mojej ulubionej rzeczy w tej książce, czyli do bohaterów. Zacznijmy od głównej postaci, czyli Feyry, z perspektywy której prowadzona jest narracja tej książki. Zdecydowanie należy do jednych z moich ulubionych bohaterek literackich. Na początku książki trochę mnie irytowała tym, że nie mogła się przeciwstawić Tamlinowi i cały czas go usprawiedliwiała. Owszem, ja byłam w stanie zrozumieć jego zachowanie, w końcu bał się ją stracić, ale czasem przesadzał a Feyra nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Ale wracając do dziewczyny. Podoba mi się przemiana, która się w niej dokonała. Wydarzenia pod Górą ją zmieniły, widać, że nie umie sobie z tym poradzić, że jest rozbita emocjonalnie. Ale to uczyniło ją silniejszą. Pod koniec książki nauczyła się walczyć o swoje, pojęła czego tak naprawdę chce i dla swoich przyjaciół i ukochanego Rhysa była w stanie stanąć do walki i poświęcić się na tyle, by z powrotem wrócić do Tamlina. Zaimponowała mi swoją siłą.

A teraz Rhysand. Rhsyand, nad któym rozpływają się prawie wszystkie czytelniczki. Ja również do nich należę. Po prostu kocham Rhysanda! Najpierw uwiódł mnie swoim poczuciem humoru i dwuznacznymi żartami a potem tym, co zrobił dla swojego Dworu, dla swoich przyjaciół. Jego poświęcenie było piękne i mocno chwyciło mnie za serce. Okazało się, że pod maską okrutnego, aroganckiego i płytkiego księcia, kryje się dobry, wrażliwy i oddany słusznej sprawie mężczyzna, który odważył się marzyć o lepszym świecie i który dla najbliższych jest w stanie zrobić wszystko. Rhys jest najlepszą postacią tej serii i nic tego nie zmieni.

Ale pozostali bohaterowie też zasługują na uwagę. Mor, Amrena, Kasjan i Azriel - najbliżsi przyjaciele, mogłabym nawet powiedzieć, że prawie rodzina Rhysa, to naprawdę świetna ekipa! Tu każdy dla każdego jest w stanie zrobić wszystko i mimo, że często się kłócą, to jednak staną za sobą murem. W ich relacji podoba mi się ten dystans - mogą obrzucić drugą osobę najgorszym wyzywiskiem a ona odpowie jeszcze gorszym. Nie raz się śmiałam podczas ich przekomarzania. Pojawiają się tu jeszcze starzy bohaterowie, jak na przykład Lucien. W pierwszym tomie pałałam do niego sympatią, ale tutaj zrobił się takim potulnym pieskiem Tamlina. W ogóle nie potrafił mu się przeciwstawić, robił wszystko tak jak on kazał. Ale końcówka mocno mnie zaskoczyła. To, że jest towarzyszem Elainy sprawia, że jego wątek może być naprawdę ciekawie rozwinięty. Przejdę jeszcze do Tamlina, który w tej części mocno działał mi na nerwy. Starałam się zrozumieć jego zachowanie, ale gdy otoczył Feyrę barierą, by tylko nie wyszła z domu, to było już przegięcie. I jeszcze końcówka. Jak mógł być na tyle głupi, żeby uwierzyć, że można zerwać więź godową?

Chciałabym też napisać o moich ulubionych momentach w tej powieści. Zdecydowanie najpiękniejszą sceną jest scena w chacie, gdy Rhys opowiada Feyrze o całej swojej historii. To było tak piękne i tak wzruszające, kiedy dowiadujemy się, że oni tak naprawdę od samego początku byli sobie przeznaczeni, że Rhysowi śniła się Feyra, chociaż tak naprawdę nie widział, że to ona i że on przesłał jej obraz rozgwieżdżonego nieba, który namalowała na swojej szufladzie. Wtedy też wszystko układa się w logiczną całość, ich pierwsze spotkanie i słowa, które Rhysand wypowiedział do Feyry nabierają zupełnie innego znaczenia. Uwielbiam też moment, kiedy Feyra rzuca w głowę Rhysa swoim butem - myślałam, że padnę ze śmiechu. Ogólnie ich dwuznaczne rozmowy i przekomarzania są świetne. A zakończenie... W momencie, w któym Feyra zaczęła udawać, że dalej kocha Tamlina a Rhys ją okłamał, pękło mi serce. I modliłam się, żeby Rhysand domyślił się, że ona udaje. A potem, gdy w rozdziale z jego perspektywy, dowiadujemy się, że to wszystko było grą, że oni grali... Niesamowicie mi ulżyło. I nagle jeszcze Rhys mówi, że Feyra jest pierwszą księżną w historii Prythianu, księżną Dworu Nocy... Moja reakcja była taka sama, jak bohaterów powieści. Boję się tego, że co autorka wymyśli w trzecim tomie i mam takiego kaca, że nie wiem jak wytrzymam do polskiego tłumaczenia.

"Dwór mgieł i furii" jest zdecydowanie lepszy od pierwszego tomu. Warto przebrnąć przez poprzednią część, by zanurzyć się w magicznym świecie wykreowanym przez Sarę J. Maas. W tej powieści wyjaśnia się wiele wątków, poznajemy lepiej krainę, w której żyją nasi bohaterowie i przede wszystkim poznajemy lepiej i dogłębniej ich samych. Historia ta to niezwykła przygoda pełna magii, miłości, walki i poświęcenia, która wiele razy złamie serce czytelnika i wciągnie tak bardzo, że po skończeniu jeszcz przez długi czas trudno będzie się otrząsnąć. Bohaterowie wtargną do naszych umysłów, zawładną nami i sprawią, że będziemy za nimi tęsknić. Cała ta książka jest tak dogłębnie dopracowana i przemyślana, że aż brak mi słów by to opisać. Dla wielu nie będzie ona jakoś szczegółnie niezwykła, ale ja całkowicie uległam czarowi jaki wytwarza w swoich książkach Sarah J. Maas.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/07/rhysand-rhysand-rhysand-dwor-mgie-i.html

"Dwór cierni i róż" był ciekawą lekturą, szczególnie ostatnie 150 stron, które wywołało u mnie niemało emocji. Może nie była to książka wysokich lotów, ale podobała mi się. Za to wszyscy mówili, że drugi tom jest lepszy. Że "Dwór mgieł i furii" to prawie arcydzieło. I że jest dużo Rhysanda. A jakie ja odniosłam wrażenia po jego lekturze? Zapraszam na moje spostrzeżenia po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Dwór cierni i róż" przeczytałam już w tamtym roku. Ale teraz zapoznałam się z nim raz jeszcze, ponieważ chciałam sięgnąć po drugi tom na świeżo i wszystko pamiętać z poprzedniego. I muszę przyznać, że moja opinia zbytnio się nie różni od tej, jaką miałam rok temu.

Dziewiętnastoletnia Feyra robi wszystko, żeby utrzymać przy życiu siebie a przede wszystkim swoją rodzinę. W tym celu codziennie wybiera się na polowania do pobliskiego lasu starając się zawsze przynosić coś do jedzenia. Pewnego dnia zapuszcza się dalej niż zwykle, niedaleko muru, który odziela ziemie Prythianu od krain śmiertelników. Tam zabija ogromnego wilka. Jakiś czas później pod jej drzwiami zjawia się Tamlin w postaci okrutnego stwora i mówi jej, że albo zaraz ją zabije albo pójdzie z nim na nieśmiertlene ziemie i tam dożyje końca swoich dni jako zadośćuczynienie za zabicie fae. Dziewczyna, nie mając zbyt wielkiego wyboru udaje się z nim do Prythianu. Czy Feyra pokona swoje uprzedzania względem fae?

Sarah J. Maas zachwyca swoim stylem pisania. Na pewno wiele razy jeszcze wspomnę, że spod jej pióra przeczytałabym wszystko. Świetnie radzi sobie z opisami przyrody na Dworze Wiosny. Widać jak bardzo poprawiła się od pierwszej części "Szklanego Tronu" i na pewno z każdą kolejna książką będzie jeszcze lepiej.

Co do samej fabuły i akcji to mam wrażenie, że jak na tę autorkę to było zbyt spokojnie. Przez pierwszą połowę książki brakowało mi zwrotów akcji, ale już końcówka mi to wynagrodziła. Była fenomenalna. Sama fabuła momentami była przewidywalna, ale mi to nie przeszkadzało. Podobało mi się to nawiązanie do Pięknej i bestii, ale była to tylko lekka inspiracja, więc nie ma się co obawiać, że Maas za bardzo odgapiła. Motyw tamtej baśni był tylko tłem, bo Sarah J. Maas wplotła w to wiele innych wątków przez co całość prezentuje się naprawdę dobrze.

Główną bohaterką i narratorką tej książki jest Feyra. Dziewczyna robi wszystko, by utrzymać przy życiu rodzinę, która w ogóle tego nie docenia. Dwie siostry zachowuja się jak księżniczki i wciąż myślą, że wszystko im sie należy tak jak kiedyś, gdy byli jeszcze bogaci. Matka nie żyje a ojciec - odkąd stracił cały majątek - przestał się starać. Feyrę wiele kosztuje wyżywienie rodziny ale znosi to wszystko bez słówa. Podoba mi się w niej to poświęcenie i upór. Nawet w obliczu śmierci myśli o swoich bliskich. Nie lubię za to Tamlina. Dla mnie jest to mdły bohater, który nie wyróżnia się niczym szczególnym. Za to jego przyjaciel, Lucien, ratuje trochę atmosferę. Ale jest jeszcze jedna postać. Postać, którą kochają tysiące czytelniczek, czyli Rhsyand. Ja również go uwielbiam. W tej części jest tajemniczy i niezbyt wiele o nim wiemy, ale bardzo podoba mi się wątek umowy między nim a Feyrą. Czuję, że to się ciekawie rozwinie.

"Dwór cierni i róż" to książka z baśniowym klimatem, która wprowadza nas do nowego świata i powoli zaznajamia z zasadami jakie nim rządzą. Najlepszym atutem tej książki jest główna bohaterka, która zaimponowała mi swoją postawą i Rhsyand, który posiada wiele tajemnic. Warto ją przeczytać również dla stylu pisania autorki, bo to on nadaje całej powieści tej bajeczności. Jedyne czego brakuje mi w tej książce to większej ilości zwrotów akcji, co nie zmienia faktu, że czytanie jej było interesującą przygodą.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: https://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/07/basn-opowiedziana-na-nowo-33-dwor.html

"Dwór cierni i róż" przeczytałam już w tamtym roku. Ale teraz zapoznałam się z nim raz jeszcze, ponieważ chciałam sięgnąć po drugi tom na świeżo i wszystko pamiętać z poprzedniego. I muszę przyznać, że moja opinia zbytnio się nie różni od tej, jaką miałam rok temu.

Dziewiętnastoletnia Feyra robi wszystko, żeby utrzymać przy życiu siebie a przede wszystkim swoją rodzinę. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka chodziła za mną od dłuższego czasu. Zaciekawiła mnie okładką a potem opisem. Mimo to długo odwlekałam jej zakup, lecz w końcu ją zamówiłam. Nastawiłam się na lekki i przyjemny odmóżdżacz. Ale to co otrzymałam, przerosło moje największe oczekiwania.

Główną bohaterką książki jest dwudziestotrzyletnia Emely, studentka literaturoznawstwa. Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, gdy dziewczyna jedzie na spotkanie swojej przyjaciółki, Alex, która przeprowadziła się do Berlina. Pech chciał, że będzie mieszkać u swojego starszego brata - Elyasa, który w młodości bardzo zranił Emely. Dziewczyna go nienawidzi, a ten - jak na złość - próbuje się do niej zbliżyć. Mniej więcej w tym samym czasie za pośrednictwem e-maili odzywa się do niej tajemniczy mężczyzna, Luca. Wkrótce nawiązuje się pomiędzy nimi korenspondencja. Luca okazuje się bardzo mądry, miły i nieśmiały. Jest zupełnym przeciwieństwem Elyasa. Emely zaczyna się zastanawiać, czy można zakochać się w internetowym chłopaku, którego nigdy się nie widzało.

Zdaję sobię sprawę, że ta fabuła jest oklepana i schematyczna. I wiem, że książka jest przewidywalna (jeśli chodzi o pewien wątek, to już w jednej czwartej książki wiedziałam o co chodzi). Ale wiecie co? Kompletnie mnie to nie obchodzi. Ta powieść to było coś niesamowitego, pięknego i zabawnego. Mimo swojej prostoty, autorka tak pokierowała fabułę, że czytanie było dla mnie czystą przyjemnością. Nie spodziewałam się, że ta książka aż tak mi się spodoba, że aż tak przejmę się losem bohaterów i że aż tak styl pisania autorki mnie porwie. Od pierwszej strony przepadłam i odłożyłam tę książkę dopiero po ostatniej. Dawno już żadna historia mnie tak nie wciągnęła.

Po powieści młodzieżowej spodziewałam się lekkiego i przyjemnego stylu pisania. I owszem, taki otrzymałam, ale oprócz tego była w nim pewna dojrzałość, którą rzadko się spotyka. Autorka w sposób prosty, a zarazem mądry pisze o wydarzeniach z życia Emely, jej emocjach i odczuciach. To z jej perspektwy prowadzona jest narracja w tej powieści. Autroka nie używa tutaj jakiś wziętych z kosmosu metafor a mimo to jej styl potrafi zahipnotyzować. Nie wiem czy każdemu przpadnie on do gustu, ale mnie urzekł całkowicie.

Bohaterowie to również mocny akcent tej powieści. Emely jest dość nieśmiała, nie lubi komplementów, momentami nie wierzy w siebie. Ale nie jest to ten typ źeńskiej bohaterki, którą ma się ochotę zabić przez jej głupotę. Dziewczyna nie użala się nad sobą i przy tym wszystkim posiada niesamowicie cięty język i ogromne poczucie humoru. Podchodzi z dystansem do wielu rzeczy, co bardzo mi się w niej podobało. Niektóre jej decyzje i zachowania były dla mnie trochę niezrozumiałe i irytujące, ale zdecydowanie należy do ciekawych postaci. No i mamy również Elyasa i jego turkusowe oczy, które tak wiele mieszają w głowie Emely. On za to jest typem pewnego siebie chłopaka, który ma dziewczyny tylko na jedną noc. Ale potrafi byc też troskliwy i opiekuńczy. Uwielbiam jego słowne gierki z Emely, przy których nie raz się śmiałam. Tu należy wspomnieć też o humorze, który występuje bardzo często na kartach tej powieści. Często wybuchałam śmiechem i musze przyznać, że dawno nie czytałam tak zabawnej lektury.

"Lato koloru wiśni" to książka, którą, pomimo swojej prostoty, banalności i przewidywalności, warto się zainteresować. Chociażby ze względu na humor, który momentami wylewa się z tej powieści. Ale jeśli ktoś chce czegoś więcej, to z pewnością to tu znajdzie. Styl pisania autorki potrafi wciągnąć i zahipnotyzować czytelnika, a perypetie bohaterów zaciekawią tak bardzo, że odłożymy tę książkę dopiero po ostatniej stronie z prośbą o więcej. Mnie ta powieść całkowicie ujęła i polecam ją, choćby na odstresowanie.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/07/lato-koloru-wisni.html

Ta książka chodziła za mną od dłuższego czasu. Zaciekawiła mnie okładką a potem opisem. Mimo to długo odwlekałam jej zakup, lecz w końcu ją zamówiłam. Nastawiłam się na lekki i przyjemny odmóżdżacz. Ale to co otrzymałam, przerosło moje największe oczekiwania.

Główną bohaterką książki jest dwudziestotrzyletnia Emely, studentka literaturoznawstwa. Akcja powieści rozpoczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak ja długo czekałam, by na nowo zanurzyć się w prawniczym świecie z książek Remigiusza Mroza. Nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania ze świetnym duetem, czyli Chyłką i Zordonem. Po niesamowitej i wbijającej w fotel "Kasacji" liczyłam na coś równie dobrego. Czy Mróz podołał wyzwaniu?

Mała dziewczynka znika bez śladu z domku letniskowego bogatych rodziców. Alarm przez całą noc był włączony, okna i drzwi zamknięte. Nie ma żadnych śladów świadczących o porwaniu a śledczy podejrzewają, że dziecko nie żyje. O zabójstwo zostaja oskarżeni rodzice, których obrony podejmuje się Joanna Chyłka wraz ze swoim aplikantem, Kordianem Oryńskim. Wszystko wskazuje na winę małżeństwa, ale Chyłka tak łatwo nie odpuści.

Mróz mnie nie zawiódł. Drugi tom trzyma poziom, może trochę brakuje mi tu takiego elemnetu zaskoczenia, jak przy "Kasacji", ale książka nie jest gorsza od poprzedniczki. Całość prezentuje się naprawdę dobrze. Od samego początku byłam ciekawa kto tak naprawdę stoi za porwaniem dziewczynki i jaka jest prawda, co sprawiło, że nie mogłam się od tej książki tak łatwo oderwać. Mróz stopniowo uchyla rąbki tajemnicy, a dokładniej to Chyłka odkrywa kolejne dna tej sprawy, dociera do różnych osób mogących mieć z tym jakiś związek. Uwielbiam styl pisania tego autora, bo potrafi niesamowicie wciągnąć.

Najbardziej tęskniłam oczywiście za Chyłką i Zordonem i byłam bardzo ciekawa w jakim kierunku zmierza ich relacja. i cóż, momentami było naprawdę gorąco... Oczywiście Joanna ani trochę się nie zmieniła, dalej mamy do czynienia z pewną siebie, wredną i opryskliwą prawniczką, którą tak bardzo polubiłam w pierwszej części. Nie brakuje tu również świetnych dialogów pomiędzy nią a Zordonem, którego również uwielbiam. Młody mężczyzna dopiero uczy się zasad panujących w prawniczym świecie, ale radzi sobie całkiem nieźle. Ich docinki to po porstu mistrzostwo świata a ja wiele razy nie mogłam przestać się śmiać.

Jedyna rzecz, która trochę mnie zawiodła, to wspominany wyżej mały element zaskoczenia. W "Kasacji" akcja pędziła, co chwilę coś się działo a końcówka po prostu wbiła w fotel. Tutaj czegoś takiego nie było. Oczywiście książkę przeczytałam bardzo szybko, ale brakowało mi momentami zwrotów akcji i troszkę przewidziałam kto stoi za tym wszystkim. Co wcale nie sprawia, że ta książka jest zła. Jest świetna!

"Zaginięcie" to bardzo dobra kontynuacja. Mamy tu wszystko, co tak bardzo podobało nam się w "Kasacji": intrygę, słowne potyczki między bohaterami i przede wszystkim ich samych. Mróz nie wychodzi z formy, ksiązkę czyta się z przyjemnością i bardzo szybko. Świat prawniczy jeszcze nigdy mnie tak nie zafascynował.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/07/gdy-wyeliminuje-sie-to-co-niemozliwe.html

Jak ja długo czekałam, by na nowo zanurzyć się w prawniczym świecie z książek Remigiusza Mroza. Nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania ze świetnym duetem, czyli Chyłką i Zordonem. Po niesamowitej i wbijającej w fotel "Kasacji" liczyłam na coś równie dobrego. Czy Mróz podołał wyzwaniu?

Mała dziewczynka znika bez śladu z domku letniskowego bogatych rodziców. Alarm przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najpierw była ta przepiękna okładka. Potem opis. I stwierdziłam, że muszę to przeczytać. Była to pierwsza moja przygoda z tą autorką, nie czytałam wcześniej żadnej jej powieści, więc oczekiwania były naprawdę ogromne.

Mallory Dodge po czterech latach indywidualnej nauki w domu postanawia wrócić na ostatni rok do szkoły. Nie jest to jednak dla niej takie proste, ponieważ dziewczyna miała trudne dzieciństwo, które odcisnęło na niej duże piętno. Jest chorobliwie nieśmiała, bardzo boi się odezwać do ludzi. Pierwszego dnia w szkole spotyka Ridera Starka, chłopaka, który razem z nią przeżywał koszmar, był jej opiekunem i przyjacielem. Ale jego życie nie potoczyło sie tak gładko, jak życie Mallory. Dziewczyna musi poznać prawdę i pomóc chłopakowi, gdy jego obecna sytuacja wymyka mu się spod kontroli.

Przez pierwszą połowę książki nie za bardzo wiedziałam co mam o niej myśleć. Niby mi się podobało, ale jednak brakowało mi w niej czegoś, momentami po prostu nic się nie działo. Ale potem, kiedy już na dobre wciągnęłam się w tę historię, to już tak łatwo nie mogłam się oderwać. A ostatnie 150 stron to już totalnie mnie rozwaliło. Ale po kolei.

Temat, który postanowiła poruszyć autorka jest dość trudny. Mimo to w sposób prosty i zrozumiały umiała to pokazać. Jej styl nie jest powalający, ale potrafi wciągnąć i zaciekawić. Jennifer Armentrout w swojej książce pokazuje, że opieka społeczna nie jest na wysokim poziomie i często nie widzi tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Opisała to, jak Mallory radzi sobie z tym wszystkim, że nie jest to takie łatwe, ale dzięki ciężkiej pracy można osiągnąć naprawdę wiele. Dla dziewczyny sukcesem było odpowiedzenie na zadanie pytanie, nawet krótko albo przyłączenie się do inncyh osób jedzących lunch na stołówce. Robiła małe kroczki, ale jakże ważne dla niej.

Teraz słów kilka o bohaterach "Co przyniesie wieczność". Najlepiej dane jest nam poznać Mallory, bo to z jej perspektywy prowadzona jest narracja w tej książce. Odkrywamy jej przeszłość, razem z nią cieszymy się z każdych jej małych sukcesów a wreszcie dostajemy pełny opis uczuć i emocji siedzących w dziewczynie. Przez jej trudną przeszłosć jest bardzo nieśmiała i trudno przychodzi jej nawiązywanie kontaktów z innymi osobami. Mimo to odniosłam wrażenie, że momentami za bardzo myślała o sobie, liczyła się tylko ona, jej problemy i nie potrafiłą dostrzec, że inni też sobie z tym nie radzą, a w szczególności Rider, który zgrywa silnego, dalej chce ją b ronić przed całym światem, ale sam powoli rozpada sie w środku i potrzebuje pomocy. On, po tych tragicznych wydarzeniach, nie miał w życiu aż tak dobrze jak Mallory. Jest moją ulbiuoną postacią z tej książki, bo imponuje mi w nim to, że jest gotowy poświęcic się dla każdej bliskiej osoby.

Ale w tej książce nie znajdziemy tylko tych dwóch postaci. Na uwagę zasługują równiez bohaterowie drugoplanowi, których nie brakuje w powieści. Podoba mi się to, że praktycznie w każdym z nich dokonała się jakaś przemiana. Mimo iż fabuła skupia się przede wszystkim na przemianach wewnętrznych Mallory i Ridera, to jednak zauważyłam, że po wpływem różnych zdarzeń inni też zmieniają się w środku.

Jak już wspominałam wyżej, ostatnie 150 stron ksiązki to prawdziwa bomba emocjonalna. Najpierw autorka złamała mi serce, potem znowu mi je złamała, ale już ostatnie strony były piękne i wzruszające. Bardzo podoba mi się przesłanie płynące z tej powieści. Każdy z nas ma swoją wieczność i dla każdego znaczy ona co innego. I tylko od nas zależy ile będzie ona trwać i czy się kiedyś skończy. Nie wiem czy do końca o to chodziło, ale ja tak to odebrałam. Muszę również zaznaczyć, że jest to jedna z nielicznych książek, w której tytuł i okładka pasuja idealnie do treści książki.

"Co przyniesie wieczność" to piękna opowieść pokazująca jak przeszłość może ukształtować człowieka, jak pod wpływem innych osób może on dojrzeć do pewnych uczuć i zachowań oraz to jak mocna może być więź pomiędzy dwójką ludzi. Życie nie zawsze układa nam się tak jak chcemy, dla niektórych jest ono łaskawe, a dla inncyh wręcz przeciwnie - cały czas muszą zmagać się z licznymi trudnościami. Ale jeśli mamy tylko kogoś, kto sprawia, że mimo wszystko jesteśmy szczęśliwy tu i teraz, to chwila ta może trwać wiecznie.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/06/milczenie-rowniez-moze-byc-bronia-30-co.html

Najpierw była ta przepiękna okładka. Potem opis. I stwierdziłam, że muszę to przeczytać. Była to pierwsza moja przygoda z tą autorką, nie czytałam wcześniej żadnej jej powieści, więc oczekiwania były naprawdę ogromne.

Mallory Dodge po czterech latach indywidualnej nauki w domu postanawia wrócić na ostatni rok do szkoły. Nie jest to jednak dla niej takie proste, ponieważ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zawsze wyobrażałam sobie trolle jako ogromne, brzydkie i głupie stowzenia. Tak były przedstawione w książkach J. K. Rowling czy Tolkiena. Dlatego byłam ciekawa tego, jak przedstawi je Danielle L. Jensen w swoich powieściach.

Trollus to miasto pod Samotną Górą, na które 500 lat temu została rzucona klątwa. Ludzka czarownica uwięziła tam trolle, powodując, że nie mogły opuścić tego miejsca, a pamięć o nich powoli zaginęła, czyniąc trolle obiektami legend. I pewnego dnia pojawia się przepowiednia, przez którą ludzka dziewczyna - Cécile de Troyes - zostaje porwana i sprowadzona do Trollus w celu złączenia się z księciem i następcą tronu - Tristanem. Złączenie to nie tylko zwiążek małżeński, to o wiele więcej...
Początkowo dziewczyna robi wszystko, by uciec, ale nie jest tak łatwo wyrwać się spod władzy trolli. Ale z biegiem czasu odkrywa, że może ona jedyna jest w stanie zapobiec klątwie i zastanawia się czy aby na pewno jednak chce opuścić miato pod Górą i Tristana.

Początkowo trudno było mi się wbić w tę książkę. Czasem nawet nie mogłam sie połapać w niektórych sprawach, ale od połowy zaczęłam wręcz płynąć przez tę powieść i odłożyłam ją dopiero po skończeniu. Muszę przyznać, że mnie oczarowała. Ten klimat, ci bohaterowie, opisy i trolle, które mogą być brzydkie, chociaż zdarzają się i piękne, ale łączy je jedno - wszystkie są sprtyne i inteligetne. To zupełne przecwieństwo tego, co do tej pory znałam. I ta książka sprawiłą, że pokochałam te stwory, które wbrew pozorom nie różnią się zbyt wiele od ludzi. I magia. Wszechobecna magia, niezwykła, nieprzewidywalna. A to wszystko zostało świetnie opisane, z nogromną dokładnością. Świat, który wykreowałą autorka jest niesamowity, a jego przedstawienie równie dobre. To jeden z lepszych stylów pisania, z jakimi się spotkałam. Opisy krajobrazów, postaci, uczuć to kawał dobrej roboty.

Ale nie tylko to zasługuje na uwagę. Nie brakuje tutaj zwrotów akcji, tajemnic, walki o równouprawienie. Autorka doskonale buduje napięcie i gdy poznajemy odpowiedź na jedno pytanie, w jego miejsce pojawią się kolejne. Nie zabraknie tu również wątków okrutnej władzy, przyjaźni no i miłości, który jest bardzo dobrze poprowadzony. Uczucie między Tristanem, a Cécile jest do przewidzenia, ale rozwija się ono powoli, a gdy już się rozwinie to i tak wszystko odbywa się subtelnie.

Bohaterowie to kolejny plus tej książki. Są wyraziści i nie sposób jest ich pomylić. Główną postacią źeńską jest Cécile. To z jej punktu widzenia jest prowadzona większa część książki, na przemian z Tristanem. Jak na główną bohaterkę, polubiłam ją. Od samego początku aż do końca potrafi pokazać pazurki, a miłość nie namąciła jej w głowie, czego się bardzo obawiałam. Może czasem nie podobały mi się jej decyzje, ale uważam, że jest ciekawą postacią. No i Tristan. Pokochałam go od pierwszej sceny z nim i uważam, że było zdecydowanie za mało rozdziałów z jego perspektywy. Uwielbiam to jak przekomarzał się z Cécile na początku książki.Ta postać została bardzo dobrze wykreowana, bo autorka pokazała jego dwie twarze. To, że nie jest taki jak ojciec i nie kieruje się tylko rozumem, ale też sercem i uczuciami. Potrafi dostrzeć zło i stara się robić wszystko, by mu zapobiec. Mimo, że czasem trudno jest mu się przyznać do słabości, w końcówce trochę otwiera się przed dziewczyną, jednak nie jest w stranie wyjawić jej wszystkich tajemnic, Nie muszę chyba dodawać, że jest również nieziemsko przytojny... I jest to jedna z niewielu książeki, w której podoba mi się wątek miłosny.

Oczywiście niektóre wątki sa przewidywalne, ale nie zmienia to faktu, że ta książka jest bardzo oryginalna. No bo ile jest książek, w których trolle odgrywają tak główną rolę? I Trollus, które mimo iż jest więzieniem, dla mnie było miejscem niezwykłym i intrygującym, w którym bardzo chciałabym się znaleźć. I to zakończenie, które złamało mi serce i pozostawiło duże oczekiwania względem drugiego tomu.

"Porwana pieśniarka" to niezwykła powieść, która zajęła szczególne miejsce w moim sercu. Intrygujący bohaterowie, tajemnicze Trollus i magia, która pojawia się na każdym kroku to tylko mała ilość tego, co znajdziemy w książce. Są momenty, które spowodują szybsze bicie serca albo wywołają na naszej twarzy uśmiech lub pozwolą się na chwilę zatrzymac i napawać się szczęściem bohaterów. To wszystko powoduje, że nie sposób porzucić choć na chwilę Trollus i jego mieszkańców.

Recenzja znajduje się również na moim blogu:http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/04/gdy-trolle-nie-sa-gupimi-i-brzydkimi.html

Zawsze wyobrażałam sobie trolle jako ogromne, brzydkie i głupie stowzenia. Tak były przedstawione w książkach J. K. Rowling czy Tolkiena. Dlatego byłam ciekawa tego, jak przedstawi je Danielle L. Jensen w swoich powieściach.

Trollus to miasto pod Samotną Górą, na które 500 lat temu została rzucona klątwa. Ludzka czarownica uwięziła tam trolle, powodując, że nie mogły...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ogień Sara Bergmark Elfgren, Mats Strandberg
Ocena 7,9
Ogień Sara Bergmark Elfgr...

Na półkach: ,

Bardzo obawiałam się lektury drugiego tomu trylogii Engelsfors. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po tak grubej książce, gdy wydawało mi się, że raczej niczym autorzy mnie nie zaskoczą. Czy przez 700 stron będą rozwiewać nasze wątpliwości z poprzedniego tomu? No ale cóż, czego sie nie robi dla ukochanych bohaterów?

Przed Wybrańcami kolejny rok nauki w liceum i kolejne tajemnice. Kiedy demony znowu zaatakują? Jednak zagrożenie może nadejść z innej, niespodziewanej strony, bo w Engelsfors dzieje się coś bardzo złego. Przeszłość splata się z teraźniejszością, nadciągają kolejne tragedie, a dziewczyny muszą jeszcze bardziej się zjednoczyć, by udało im sie pokonać również własne lęki.

Od czego by tu zacząć? Moje obawy troszkę sie jednak spełniły. Nie do końca, ale jednak. Książka bardzo mnie zaciekawiła, to fakt i czytałam ja z zapartym tchem. Akcji tu nie brakuje, ale niestety główny wątek pojawia sie dopiero w połowie. W sensie, że przez te wszystkie wydarzenia gdzieś w tle ta magia jest obecna, ale jakby na pierwszy plan wchodzi dopiero gdzieś w połowie, bo przez pierwszą część książki skupiamy się głównie na życiu prywatnym bohaterów. Nie zmienia to faktu, że z ciekawością śledziłam ich perypetie, chociaż czasem trochę brakowało mi tej magii, która praktyczie cały czas była obecna w poprzednim tomie.

No i bohaterowie. Brakuje mi słów, żeby opisać jak świetnie zostali wykreowani. W tym tomie mogłam lepiej poznać każdą z naszych głównych bohaterek. Wreszcie dowiedziałam się czegoś więcej o Idzie i poznałam jej motywy działania, co pozwoliło mi ją bardziej polubić, chociaż nie należy do moich ulubionych postaci. Najwięcej uwagi poświęcono oczywiście Minoo, więc myślę, że to ona jest taką najgłówniejszą (to w ogóle możliwie?) bohaterką. Dalej chce być we wszystkim najlepsza, ale odniosłam wrażenie, że teraz potrafi zagryźć zęby, kiedy jest inaczej, dlatego jeszcze bardziej ją polubiłam. Linnéa to kolejny przykład świetnej bohaterki. Uwielbiam w niej tą inność i to, że nie boi się być sobą, mimo że często spotyka się krytycznymi opiniami ze strony innych. Vanessa stała się dojrzalsza i w końcu podjęła decyzję dobrą dla siebie i dla swojej przyszłości. Również Anna-Karin nauczyła się wiele na własnych błędach. Uwielbiam ich relację i pokazanie jak przyjaźń jest ważna w życiu człowieka oraz że dla siebie nawzajem są gotowe zrobić wszystko.

Oprócz tego pojawia się jeszcze więcej postaci drugoplanowych, które również odgrywają ważne role w całej książce. Oczywiście nie zabraknie znanych i lubianych bohaterów z poprzedniego tomu (wspominałam już jak bardzo uwielbiam Gustafa i jego przyjaźń z jedną z bohaterek? Jest zdecydowanie za mało wydarzeń z nimi w roli głównej :D).

Jak już wspominałam wyżej przez pierwszą część książki nie działo się zbyt wiele co miałoby związek z głównym wątkiem, dlatego czasem zastanawiałam się czy czytam thriller młodzieżowy z magią, która gra tutaj pierwsze skrzypce, czy jednak młodzieżówkę z typowymi problemami nastolatków. Oprócz zagrożenia czyhającego na dziewczyny już od pierwszego tomu, w tej cześci pojawiają się kolejne m.in. nowo powstała organizacja Pozytywne Engelsfors, które wcale nie jest takie pozytywne za jakie może uchodzić oraz przybycie przedstawicieli Rady, która ma dbać o porządek w magicznym świecie. To wszystko sprawia, że Engelsfors nie jest bezpiecznym miejscem.

Po raz kolejny muszę się przyczepić do naszego polskiego wydawnictwa. Niestety nie wyeliminowano literówek, a imiona dalej były zamieniane. Było to dość duże utrudnienie. Oczywiście książki są przepiękne wydanie, o czym nie wspomniałam przy tamtym tomie. Każdy z nich jest też podzielony na jakieś 5 lub 6 części, a one na mniejsze rozdziały. I wkurzało mnie trochę to, że pomiędzy tymi częściami mijało zazwyczaj kilka tygodni lub miesięcy i czasem nie mogłam się w tym połapać. I zastanawiałam się czy przez ten czas nic nie działo się w życiu naszych bohaterek?

"Ogień" nie jest lepszy od pierwszego tomu, ale nie jest też gorszy. To dobra kontynuacja, która zapowiada fascynujący trzeci tom (który nawiasem mówiąc, już za mną, ale o tym innym razem). Mogliśmy lepiej poznać świetnie wykeowanych bohaterów i ich życie prywatne, które nie jest proste i łatwe. Do tego dochodzą zagrożenia ze świata magii i to wszystko tworzy ciekawą powieść, od której trudno odejść. Idealna, by się odprężyć i zrelaksować.

Recenzja znajduje się równiez na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/03/zo-nie-spi-czas-ucieka-27-ogien.html

Bardzo obawiałam się lektury drugiego tomu trylogii Engelsfors. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po tak grubej książce, gdy wydawało mi się, że raczej niczym autorzy mnie nie zaskoczą. Czy przez 700 stron będą rozwiewać nasze wątpliwości z poprzedniego tomu? No ale cóż, czego sie nie robi dla ukochanych bohaterów?

Przed Wybrańcami kolejny rok nauki w liceum i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Krąg Sara Bergmark Elfgren, Mats Strandberg
Ocena 7,3
Krąg Sara Bergmark Elfgr...

Na półkach: ,

Gdy zobaczyłam cały pakiet na stronie wydawnictwa Czarna Owca za 30 zł, to oczywiście nie mogłam się powstrzymać i kupiłam. No kto by się spodziewał? Ale w sumie chciałam przeczytać te książki, a ta promocja tylko to przyspieszyła. Za mną już pierwszy tom, więc zapraszam do przeczytania mojej opinii na jego temat.

Akcja książki rozgrywa się w szwedzkim miasteczku Engelsfors, gdzie nic praktycznie się nie dzieje, a jakakolwiek podjęta działalność pręzej czy później i tak upadnie. W mieście tym znajduje się liceum, do którego uczęszczają nasze główne bohaterki. Pewnego dnia w szkole dochodzi do tragicznego zdarzenia, a jakiś czas później dziewczyny spotykają się w nieczynnym parku rozrywki, gdy na niebie księżyc przybiera krwistoczerwoną barwę. Okazuje się, że mają one magiczne moce i muszą utworzyć Krąg, by nie dopuścić do zagłady naszego świata. Czasu mają mało, bo w każdej chwili mogą paść ofiarą Zła, które cały czas się rozprzestrzenia.

Brzmi schematycznie, prawda? Przecież takich książek wśród młodzieżówek jest tysiące. też tak myślalam, gdy zabierałam się za tę powieść. Ale nie było źle. Ba! Było dobrze! Jest parę rzeczy, do któych muszę się przyczepić, ale o tym to zaraz.

Pierwsze co rzuca się nam w oczy od razu po rozpoczęciu czytania, to na pewno rzadko spotykany w książkach sposób prowadzenia narracji. Jest ona trzecioosobowa w czasie teraźniejszym. Dla wielu może to być dziwne, ale mi w sumie to nie przeszkadzało. Po prostu się przyzwyczaiłam i nie zwracałam już na to uwagi. A może to też za sprawą stylu pisania autorów, który sprawił, że wciągnełam się w tę powieść. Nie powalał on oczywiście na kolana, ale jak na powieść młodzieżową był naprawdę ciekawy i potrafił zachęcić do czytania.

Teraz przejdę do chyba najlepszego aspektu w tej książce, czyli do bohaterów. Na początku ponajemy bardzo dużo osób, bo aż sześć dziewcząt. Przez pewien czas w ogóle nie mogłam się w tym wszystkim połapać i bałam się, że każda z tych bohaterek będzie taka sama i nic nie będzie ich wyróżniać. Ale nie. im dalej czytałam, tym lepiej zaczęłam rozróżniać postacie i coraz bardziej kształtowały się moje opinie na ich temat. Autorom bardzo dobrz udało się je wykreować. Każa z nich jest inna, ma swoje probemy i swoje życie i poza Kręgiem nic je tak naprawdę nie łączy. Odniosłam wrażenie, że najwięcej uwagi w pierwszej części poświęcono Minoo. Dziewczyna ma bardzo dobre stopnie w szkole i ogólnie chce być we wszystkim najlepsza. Polubiłam ją, chociaż czasem za bardzo przesadzała z tym byciem najlpeszym. Potem mamy Rebecę, która była chyba taką najsympatyczniejszą dziewczyną. Dażyła do tego, by wszystkie osoby z Kręgu sobie zaufały i bardzo zależało jej na wzajemnych relacjach. Ponadto borykała się z powracającą anoreksją. Jest również Linnéa, którą wszyscy krytykują, bo jest emo. W miasteczku takim jak Engelsfors, każda forma bycia innym, od razu spotyka się z karcącymi spojrzeniami innych ludzi. Dziewczyna zwraca na siebie uwagę nie tylko wyglądem, ale też i charakterem. Kolejna postać to Anna-Karin. To typowy przykład dziewczyny, która jest przez wszystkich wyśmiewana z powodu swojej nadwagi. Stara się nie wyróżniać z tłumu. Troszkę irytowało mnie w niej to, że po odkryciu swoich zdolności, moc za bardzo uderzyła jej do głowy. Ale też jej się nie dziwię, po tym wszystkim co przeszła. Vanessa to kolejna dziewczyna, na którą nie sposób nie zwrócić uwagi. Nie cieszy się zbyt dobrą opinią. Ludzie uważają ją za łatwą i sądzą, że co noc sypia z innym. Na pocątku jej nie lubiłam, ale gdy udało mi się ją lepiej poznać, zyskała moją sympatię, bo wcale nie okazała się być taka, za jaką ją wszyscy mają. Jest jeszcze Ida, której po prostu nie cierpię. Dziewczyna jest jedną z dręczycieli Anny-Karin oraz innych osób. Przykład typowej królowej szkoły, która za nic ma uczucia innych, jest bezwględna i zgrywa odważną, ale tak naprawde wiele razy pokazywała to, jakim jest tchórzem, bojąc się, by tylko ktoś nie zwalił winy na nią. Moja niechęć do niej może też wynikać z tego, że bardzo mało było o niej samej i nie byłam w stanie poznać motywów jej działania. Mam nadzieję, że to się zmieni w kolejnych tomach,

Myślicie, że to koniec świetnych bohaterów? Oczywiście, że nie. Bo na uwagę zasługuja również postacie drugoplanowe, które są tak samo świetnie wykreowane jak pierwszoplanowe. Podoba mi się to, że każda z nich ma swój cel do osiągnięcia, żadna nie poojawia się beza przeczyny. Uwielbiam Gustafa, jest chyba moja ulubioną postacią męską. To chłopak Rebecki i ubolewm nad tym, jak mało było wspólnych scen z ich udziałem, bo są po prostu świetni. Nie będę się tu rozwodzić na temat każdej z pozostałcyh postaci, bo zajęłoby mi to bardzo dużo czasu, ale mogę tylko powiedzieć, że każda osoba, która pojawiła się w tej książce, czy to pierwszo- czy drugoplanowa jest bardzo dobrze wykreowana. Każda ma przedstawione wady jak i zalety i tak naprawdę do samego końca nie wiemy kto jest dobry, a kto zły. Jest to zdecydowanie największy plus tej książki.

Oprócz magii i walki ze Złem, które są tu na pewno głównymi wątkami, pojawiają się tu również wątki poboczne, a dokładniej wątki, które dotyczą dziewcząt i ich życia prywatnego. Mamy tu przedstawione problemy, z którymi borykają się współcześni nastolatkowie. Pierwsza miłość, anoreksja, nadwaga, przemoc w szkole, brak akceptacji ze strony równieśników, problemy rodzinne. Doceniam, że autorzy chcieli nas dogłębnie zapoznać z dziewczynami i poznać ich sytuację, ale czasami odnosiłam wrażenie, że te problemy przyćmiewały wątki magiczne. Co nie zmienia faktu, że bardzo chętnie poznałam życie naszych bohaterek.

Niestety jest jeszcze jedna rzecz, do której muszę się przyczepić, a która nie jest winą autorów, tylko naszego polskiego wydawnictwa. Bardzo często w książce pojawiały sie literówki, na co niektórzy może nie zwróciliby uwagi, ale dla mnie było to bardzo rażące. A jeszcze gorsze jst to, że czasem były pozamieniane imiona. Np. zamiast imienia Vanessy, raz pojawiło się imię Rebecki. I było więcej takich sytuacji. Czy ten tekst nie był w ogóle sprawdzany przed wydrukiem? Bo jeszcze literówki mogę zrozumieć, ale zamienienie imion? To chyba nie powinno się zdarzać.

Podsumowując, "Krąg" to ciekawa pozycja ze świetnie wykreowanymi bohaterami, którzy zostaną w naszej pamięci na długo. Autorzy w prosty sposób przedstawili zwyczajne miasteczko, w kórym dzieją się nadzwyczajne rzeczy. Dobrze poradzili sobie z opisaniem problemów nastolatków, które czasem mogą dotyczyć nas samych, dzięki czemu możemy się utożsamiać z dziewczynami. Ale jest to kolejna młodzieżówka, a co za tym idzie pojawiaja się tu schematy i zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim może ona przypaść do gustu. Nie jest to lektura ambitna, ale można z nią miło spędzić czas. Mam tylko nadzieję, że kolejne części nie będą pisane na siłę, bo na to się trochę zapowiada.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/03/krag-jest-odpowiedzia-27-krag.html

Gdy zobaczyłam cały pakiet na stronie wydawnictwa Czarna Owca za 30 zł, to oczywiście nie mogłam się powstrzymać i kupiłam. No kto by się spodziewał? Ale w sumie chciałam przeczytać te książki, a ta promocja tylko to przyspieszyła. Za mną już pierwszy tom, więc zapraszam do przeczytania mojej opinii na jego temat.

Akcja książki rozgrywa się w szwedzkim miasteczku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnimi czasy polski Booktube, Bookstagram, rynek książkowy opanował Remigiusz Mróz. Jego książki pojawiały się po prostu wszędzie, wszyscy go zachwalali, a sam autor co chwila wydawał kolejne pozycje. O ile kryminały czy thrillery to zupełnie nie moja bajka, to jednak z tym autorem postanowiłam się zapoznać. Co on w sobie ma, że wszyscy tak kochają jego twórczość? Doszłam do wniosku, że zacznę od Kasacji, ponieważ opis mnie najbardziej zaciekawił i dużo osób radziło, by właśnie od niej rozpocząć swoja przygodę z autorem, a nawet z tym gatunkiem. Obawiałam się tej lektury, ale już od paru dni mam ją za sobą, więc jeśli chcecie dowiedzieć się co dokładnie o niej sądzę, zapraszam do dalszego czytania.

Do jednej z najbardziej znanych kancelarii prawnych trafia młody aplikant, Kordian Oryński. Jest świeżo po studiach i dopiero poznaje tajniki prawniczgo świata. Jego mentorką zostaje Joanna Chyłka, bezwzglęna, doświadczona pani adwokat, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Sprawa, którą dostają z pozoru wydaje się oczywista. Syn biznesmena zostaje oskarżony o zabicie dwójki osób, na dodatek spędził w swoim mieszkaniu dziesięć dni z trupami, więc jest jedynym podejrzanym. Ale im dalej w las, tym bardziej wszystko się komplikuje i poszukiwania prawdy wcale nie będą takie proste. Na dodatek sprawca nie ułatwia śledztwa, bo nie przyznaje się do winy, ani nie zaprzecza, że on to zrobił.

Moja pierwsza reakcja po skończeniu ksiązki, to: "O mój Boże, to było..." Nie powiem co było, ale może się domyślić. Ta książka to jakiś cholerny rollercoaster. W połowie to już w ogóle nie wiedziałam czego mam się spodziewać, więc po prostu czytałam z zapartym tchem kolejne strony, raz po raz otwierając usta ze zdziwienia, a gdy już myślałam, że wszystko się skończyło i nareszcie mogę odetchnąć z ulgą, to oczywiście, że nie. Oczywiście, że Remigiusz Mróz musiał napisać takie zakończenie, bym miała ochotę wyrzucić tę ksiązkę przez okno. No jak tak można? Ale przejdźmy już do atutów tej powieści, których jest naprawdę wiele.

Na pewno warto tu wspomnieć o stylu pisania autora, który jest po prostu świetny. Przeczytałam pierwsze zdanie i od razu się wciągnęłam. Nigdy nie spodziewałam się, że aż tak porwie mnie prawniczy świat, bo ogólnie zawsze uważałam to za nudne. I właśnie obawiałam się, że zostanę tu zasypana prawniczymi terminami, których nie zrozumiem, ale na szczęście tak się nie stało, bo autor umiejętnie wyjaśniał nam różne rzeczy, których i tak nie było dużo. Remigiusz Mróz bardzo dobrze opisywał nam wszystkie wydarzenia i z zapartym tchem czytałam kolejne strony, bo napięcie w tej książce jest po prostu niesamowite! Pojawia się tu dużo zwrotów akcji i tajemnic, przez co nie wiedziałam już kto jest tak naprawdę winny, a kto nie. A to co się stało na końcu... A myślałam, że nie można mnie już zaskoczyć. Jednak się myliłam.

Teraz przejdźmy do chyba najlepszego aspektu tej książki, czyli do bohaterów. Joanna Chyłka to jest po prostu tykająca bomba, która nie wiadomo kiedy wybuchnie. Jest to bezwzględna kobieta, z krwi i kości, nie da sobie w kaszę dmuchać. Jej poczucie humoru jest po prostu rozbrajające. Bohaterka w ogóle nie przejmuje się zasadami panującymi w kancelarii i czasem miałam wrażenie, że to ona tam rządzi, a nie właściciel. A jej rozmowy z Zordonem... Po prostu mistrzostwo. Uwielbiam ich prawniczy duet i to przekomarzanie się. Autor bardzo dobrze wykreował ich relację. podoba mi się też to, że wszyscy bohaterowie są rzeczywiści, możemy odnależć ich w zwykłych ludziach, którzy akurat przechodzą obok nas, I tak właściwie do ostatniej strony nie wiemy kto jest tak naprawdę dobry, a kto zły

Kasacja to naprawdę dobra książka, od której warto rozpocząć swoją przygodę z Remigiuszem Mrozem. Bardzo mnie do siebie zachęcił i na pewno sięgnę po kolejne książki jego autorstwa. Wartka akcja, wyraziści bohaterowie i wspaniała fabuła to największe atuty tej powieści, których jest o wiele więcej, ale by się o nich przekonać sami musicie zapoznać się z tą książką, o ile jeszcze tego nie zrobiliście. Autor bawi się naszymi emocjami, a zakończenie powoduje, że natychmiast chcemy sięgnąć po kolejną część. Jeśli szukacie czegoś co wciągnie Was na kilka godzin to sięgnijcie po Kasację, a na pewno się nie zawiedziecie!

Recenzja znajduje się również na blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/02/dziesiec-dni-sam-na-sam-z-trupami-czyli.html

Ostatnimi czasy polski Booktube, Bookstagram, rynek książkowy opanował Remigiusz Mróz. Jego książki pojawiały się po prostu wszędzie, wszyscy go zachwalali, a sam autor co chwila wydawał kolejne pozycje. O ile kryminały czy thrillery to zupełnie nie moja bajka, to jednak z tym autorem postanowiłam się zapoznać. Co on w sobie ma, że wszyscy tak kochają jego twórczość?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po tej książce nie spodziewałam się wiele. Ot, przyjemna młodzieżówka. Opinie były raczej podzielone, zdarzały się pozytywne, ale zawsze miały jakieś zastrzeżenia. Nastawiłam się na lekką, odmóżdżającą książkę, ale to co otrzymałam, bardzo miło mnie zaskoczyło.

Waverly ma dwie twarze. Pierwszą pokazuje w szkole, będąc osobą praktycznie idealną, z dobrymi wynikami w nauce, popularnymi znajommi, świetnymi osiągnięciami w sporcie. Jest zdystansowana, poważna i stara się nie okazywać uczuć. Druga Waverly to ta, która w nocy nie może zasnąć, a swoje myśli zagłusza biegiem do utraty tchu.
Marschall również posiada dwa oblicza. Dla wszystkich jest bad boy'em, nie obchodzi go szkoła, lubi sobie popić. Ale tak naprawdę zmaga się w domu z wieloma problemami, przeżywa wszystko mocniej niż inni.
Nastolatkowie spotykają się we śnie. Tam mogą być sobą i zwierzać się sobie ze swoich uczuć. Ale czy odważą się swoje wyśnione miejsca zamienić na rzeczywistość?

Jak już wyżej wspominałam, nie spodziewałam się wiele po tej książce. Ale mocno się zaskoczyłam, bo powieść okazała się naprawdę dobra i z przyjemnością ją przeczytałam. Bardzo wciągnęłam się w historię bohaterów, a dzięki ciekawemu stylowi pisania autorki książka zajęła mi zaledwie jeden dzień. Brenna Yovanoff poruszyła bardzo ważne tematy w swojej powieści, z którymi mogliśmy się już wcześniej spotkać w młodzieżówkach, ale ta książka nie jest schematyczna czy banalna. Warto się z nią zapoznać, mimo tych kilku wad, które oczywiście ma.

Nie jest to powieść pełna akcji i zwortów wydarzeń. Tak naprawdę nic zaskakującego się w niej nie dzieje, ale właśnie to sprawiło, że ta książka tak bardzo mi się spodobała. Narracja jest prowadzona na przemian, z perspektywy Waverly i Marshalla, bo autorka skupia się tu nad portretem psychologicznym tej dwójki bohaterów. Poznajemy ich życie rodzinne, to dlaczego są tacy, a nie inni i to jak otoczenie wpływa na ich charakter. Główna bohaterka cierpi na bezsenność i zamiast spać albo biega, albo jej głowę zapychają najróżniejsze myśli. Dziewczyna cały czas pokazuje wszystkim swoją nieprawdzią twarz i czasem to mnie najbradziej irytowało w jej osobie. Rozumiem, że długo pracowała nad tym, by przybrać maskę perfekcyjnej, ale czasem powinna trochę odpuścić. przecież jak okaże trochę uczuć, to nic złego się nie stanie. Chodzi mi tu szczególnie o tę scenę podczas balu pod trybunami. ci oc czytali, będą wiedzieć o co chodzi. Strach przed tym, by ludzie zobaczyli jej prawdziwe oblicze sprawił, że trochę straciła w moich oczach, ale i tak należy do lubianych przeze mnie bohaterek. Marshall za to ma trudną sytuację rodzinną, co powoduje, że pali, pije, przyjmuje narkotyki i nie przejmuje się szkołą. Ale tak naprawdę jest bardzo wrażliwym chłopakiem, który zmaga się z wieloma problemami. Nastolatkowie tylko w swoim towarzystwie i tylko w snach mogą być tak naprawdę sobą. Ich relacja została dobrze wykreowana i z ciekawością śledziłam losy tej dwójki a także mocno im kibicowałam.

Oprócz niektórych dziwnych zachowań Waverly poskarżyć się muszę również na ten główny wątek, czyli motyw snu. Pomysł jest niezły, ale wykonanie raczej nie najlepsze. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Właściwie to autorka w ogóle nam nie wyjaśniła, dlaczego Waverly może we śnie przenosić się do Marshalla, dlaczego te sny są prawdziwe i dlaczego przynoszą pewne skutki w rzeczywistości. Yovanoff miała pomysł, ale nie umiała go zrealizować i racjonalnie wytłumaczyć.

W tej książce zostały poruszone ważne tematy, które mogą dotyczyć każdego z nas. Choroba, kłótnie w rodzinie, bezsenność. Autorka ciekawie nam to wszystko opisuje, przedstawia uczucia bohaterów i to jak próbują sobie z tym radzić. Nie są to proste tematy, ale Brenna Yovanoff bardzo dobrze sobie z nimi poradziła i pięknie nam wszystko opisała. Bardzo spodobał mi się również tutaj motyw tych "wyśnionych miejsc", czyli takich, które nie moga istnieć w życiu codziennym, ale obecne są tylko nocą i tylko we śnie, a do których nastolatkowie starają się dążyć.

Wyśnione miejsca to książka, którą albo się pokocha, albo znienawidzi. Ja zdecydowanie należę do jej zwolenników. Autorka w ciekawy sposób opisała nam relację dwójki osób, którzy przed całym światem zgrywają zupełnie innych niż w rzeczywistością są, a tą prawdziwą twarz pokazują tylko przy sobie samych. To piękna opowieść, poruszająca ważne tematy, które nie są nam obce w życiu codziennym. Ta książka przyciąga do siebie swoją tajemniczością i magią, a bohaterowie są rzeczywiści i zmagają się z poważnymi problemami. Mimo tych paru wad, polecam Wam przeczytać tę książkę i samemu przekonać się jakie odczucia w Was wywoła.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/01/najlepsza-rzecz-jaka-mam-nie-jest-nawet.html

Po tej książce nie spodziewałam się wiele. Ot, przyjemna młodzieżówka. Opinie były raczej podzielone, zdarzały się pozytywne, ale zawsze miały jakieś zastrzeżenia. Nastawiłam się na lekką, odmóżdżającą książkę, ale to co otrzymałam, bardzo miło mnie zaskoczyło.

Waverly ma dwie twarze. Pierwszą pokazuje w szkole, będąc osobą praktycznie idealną, z dobrymi wynikami w nauce,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tę książkę chciałam przeczytać odkąd tylko pamiętam. Oczywiście był tu problem z dostępnością, ale niedawno wydawnictwo zrobiło dodruk. Mały co prawda, ale jednak dodruk. Znalazłam się wśród szczęśliwców, którym udało się zakpuić tę powieść (taki jakby biały kruk wśród książek). Praktycznie wszyscy, którzy to czytali są zachwyceni, a ja sobie myślę, że przecież ta książka nie może być taka dobra. Nie może. A jednak była. I to bardzo.

Blue - dziewczyna, która pochodzi z rodziny wróżek, ale jak na złość, jako jedyna nie ma daru prorokowania, stanowi tylko wzmocnienie mocy kobiet. Jedyne co wie, to to, że zabije miłość swojego życia, Kusząca wizja przyszłości, prawda?
Gansey, Adam, Ronan i Noah - uczniowie elitarnej szkoły dla chłopców, poszukujący linii mocy i spoczywającego na niej walijskiego króla - Glendowera.
Henrietta - z pozoru ciche miasteczko, już nigdy nie będzie takie samo.
Losy tej piątki łączą się. Dziewczyna wbrew sobie zaprzyjaźnia się z chłopakami i razem stają się świadkami dziwnych zdarzeń.

Jak już wspominałam, ta książka naprawdę była tak dobra jak wszyscy mówili. Nie spodziewałam się tego, ale gdy tylko zaczęłam czytać od razu przepadłam w tym pełnym magii świecie. Ja nie wiem jak autorka to zrobiła, ale ta książka od samego początku chwyciła mnie w swoje szpony i puściła dopiero na końcu. Pokochałam ją od pierwszego zdania i mimo tego, że jest to dopiero pierwsza część, to już wiem, że ta seria będzie moją ulubioną i zajmie miejsce ukochanego przeze mnie Szklanego Tronu.

Autorka od razu zaciekawiła mnie swoim stylem pisania. Z przyjemnością czytałam kolejne słowa i dzięki wyczerpującym opisom z łatwością wyobrażałam sobie to co chciała pokazać. Oczywiście nie są to opisy na pięć stron jak u Tolkiena, lecz na tyle szczegółowe, a przy tym krótkie, że nie potrzebowałam nic więcej. Od razu wciągnęłam się w tę historię i bardzo trudno było mi się od niej oderwać, a jeszcze trudniej skończyć, ze świadomością, że tak prędko nie przeczytam kolejnych tomów.

Nie znajdziemy w tej książce nowego, wykreowanego od podstaw świata. Tu akcja rozgrywa się z pozoru w zwyczajnym mieście, ale autorka zgrabnie wplotła tam elementy magiczne, że z ciekawością czekałam na to co pokaże nam na kolejnych stronach. Bardzo spodobał mi się magiczny las, do którego trafili przyjaciele tak mniej więcej w połowie książki. Z czymś takim nie miałam jeszcze do czynienia i już się nie mogę doczekać, aż w kolejnych tomach będzie tam przedstawione więcej wydarzeń.

Przejdźmy teraz do chyba najlepszego elementu tej książki, czyli do bohaterów. Po raz pierwszy spotkałam się z tym, że wszystkie pierwszoplanowe postacie są bardzo dobrze wykreowane i wszystkich można równie mocno polubić. Nasza główna bohaterka, czyli Blue, nie jest ani nieśmiałym ani pewnym siebie i idealnym typem dziewczyny. Jest bardzo sympatyczną osóbką, która musi zmierzyć się z pewnymi problemami. Od razu ją polubiłam, bo jest bohaterką, z którą można się utożsamić. Przejdźmy teraz do naszych kruczych chłopców... Kocham Ganseya. Mimo iż niektórzy mogą twierdzić, że ma on obsesję na punkcie Glendowera, to mi podoba się to, że ma jakieś swoje marzenie, pragnienie, do którego dąży za wszelką cenę. Ciekawe jest również to, że autorka przedstawiła jego dwie twarze. Pierwszą, którą pokazuje przed wszystkimi, czyli pewnego siebie, wyluzowanego i władczego chłopaka i tą drugą, lekko zagubioną i zamartwioną. Kocham jego osobowość, wszystkie wady i zalety. Najlepsza postać w tej książce. I na dodatek tyle nas łączy... Mamy tu również Adama, który jest nieśmiały i lekko zagubiony, ale za to również ciekawy i warty uwagi. No i Ronan, który zdecydowanie się wyróżnia swoim charakterem i buntowniczym zachowaniem. O Noah wiemy najmniej. Na początku książki poznajemy go jako takiego zamyślonego i pogrążonego w swoim świecie chłopaka, ale to co okazało się w połwie książki i było związane z jego osobą bardzo mnie zaskoczyło. Warto również wspomnieć o bohaterach drugoplanowych, którzy również mają wyraziście zaznaczone charaktery. Bardzo intryguje mnie postać pewnej wróżki, ciotki Blue, która również jest owiana tajemnicą i mam wrażenie, że jeszcze bardzo dużą rolę odegra w kolejnych częściach.

Na pewno jest coś do czego mogłabym się przyczepić w tej książce, ale na razie jestem tak nią zauroczona, że nic takiego nie udało mi się zauważyć. Mimo iż na pierwszy rzut oka powieść z opisu może Wam się wydawać banalna i przewidywalna, jak inne młodzieżówki, to jest to duży błąd. Bo fabuła jest oryginalna i zaskakująca, a zakończenie sprawia, że natychmiast chce się sięgnąć po kolejne tomy, bo mam wrażenie, że tam akcja dopiero nabierze rozpędu.

Polecam Wam zapoznanie się z tą książką (jeśli jeszcze tego nie zrobiliście), bo naprawdę warto. Nie będziecie się nudzić podczas czytania, bo zwroty akcji i styl pisania od razu Was wciągną w wir wydarzeń. Autorka zadbała o każdy szczegół i idealnie nam wszystko przekazała. Bohaterowie są cudowni, dobrze wykreowani i to wszystko tworzy piękną i spójną całość. Zdecydowanie zachęcam do jej przeczytania.

Recenzja znajduje się również na blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/01/nie-zyje-od-siedmiu-lat23-krol-krukow.html

Tę książkę chciałam przeczytać odkąd tylko pamiętam. Oczywiście był tu problem z dostępnością, ale niedawno wydawnictwo zrobiło dodruk. Mały co prawda, ale jednak dodruk. Znalazłam się wśród szczęśliwców, którym udało się zakpuić tę powieść (taki jakby biały kruk wśród książek). Praktycznie wszyscy, którzy to czytali są zachwyceni, a ja sobie myślę, że przecież ta książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo spodobała mi się "Czerwona Królowa". Bohaterowie, zwroty akcji. Gdy tylko skończyłam ją czytać od razu sięgnęłam po drugi tom. Zaczęłam go z zapartym tchem, ale gdy minęło jakieś 100 a może 150 stron mój zapał przygasł. Dlaczego? Czytajcie dalej.

W pierwszym tomie poznajemy naszą główną boahterkę, - Mare - która żyje w świecie, gdzie rządzą podziały. Od koloru krwi zależy tak naprawdę twoje życie. Srebrni są panami, mają władzę i magiczne zdolności, a Czerwoni to tania siła robocza, "ci gorsi". Dziewczyna jest Czerwoną, trafia na dwór Srebrnych jako służąca i okazuje się, że posiada moce przypisane właśnie im. Zaczyna żyć w kłamstwie. W tym tomie nasila się walka z okrutną władzą, trwają poszukiwania ludzi zdolnych stawić czoło okrutnym zasadom. To wszystko sprowadza się do wewnętrznej podróży bohaterów w głąb siebie i odkrywania kim się tak naprawdę jest.

Po niesamowitej "Czerwonej Królowej" i zbyt prostym zakończeniu, po którym oczekiwałam więcej ochoczo sięgnęłam po drugi tom. Liczyłam na świetną kontynuację, ale chyba się trochę przeliczyłam, bo jednak "Szklany Miecz" niestety nie utrzymuje poziomu swojej poprzedniczki i jest trochę gorszy. Źle nie jest, ale mogło być lepiej. O wiele lepiej.

Właściwie to mogę tę ksiązkę podzielić na trzy takie etapy: akcja-stop w akcji-akcja. Przez pierwsze 150 stron jesteśmy od razu rzuceni w wir wydarzeń, gdyż książka zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym kończy się poprzedni tom. Potem dzieje się rónież dużo ciekawych rzeczy, ale z biegiem czasu akcja zaczyna się uspokajać, by w końcu zwolnić. Przez większość książki tak naprawdę nic się nie dzieje. Owszem, mamy tu wątek tej podróży w poszukiwaniu Nowych, ale za każdym razem jest to samo, zmienia się tylko otoczka wydarzeń. Nie chcę tu zbytnio spojlerować, więc chyba nie za bardzo wiecie o co mi chodzi. No i wreszcie pod koniec książki akcja momentalnie przyspiesza. Ostatnie 100 stron pochłonęłam bardzo szybko i tak po prostu się skończyło. Dlaczego w takim momencie? Tutaj musze powiedzieć, że się trochę zaskoczyłam, ale za to pozytywnie. Nie mogę się doczekać trzeciego tomu, bo może jestem dziwna, ale ucieszyłam się z takiego zakończenia.

To teraz przejdźmy do bohaterów, Przede wszystkim do Mare. W pierwszej części polubiłam ją, była ciekawą postacią, potrafiła zawalczyć o swoje, nie trzeba było jej niańczyć. Ale za to w Szklanym Mieczu miałam jej po prostu dość. Przerosły ją własne ambicje i pycha. Czytając książkę miałam ją ochote zabić, by się wreszcie zamknęła. Ja rozumiem, że ona jest silna, ma dużą moc i zdaje sobie z tego sprawę, ale przypominanie na prawie każdej stronie jaka to ja jestem niezwyciężona, że beze mnie nic nie zrobią było strasznie wkurzające. Większość książki stanowiły jej przemyślenia, przechwalanie się, które nic nie wnosiły do powieści, za to miałam ochotę przestać czytać. Ja rozumiem, że autorka chciała nam lepiej nakreślić bohaterów, no ale ileż można? W Mare wkurzało mnie równiez to, że myślała tylko o sobie. Nie obchodziły jej uczucia innych, najważniejsze by to jej było dobrze. Gdy w pewnym momencie ksiązki, tak bardziej pod koniec pewna osoba wytknęła jej wszystkie błędy byłam po prostu zachwycona, że wreszcie ktoś myśli tak samo jak ja. Ale za to wynagradzali to męscy bohaterowie, czyli Kilorn i Shade. Nie wiem, którego lubię bardziej, po prostu obaj są świetni. Podczas książki autorka wiele razy łamała mi serce w związku z nimi i wciąż nie mogę się otrząsnąć z jednego wydarzenia. Dlaczego?

W tej części na szczęście prawie w ogóle nie ma wątku miłosnego. Tu autorka skupiła się na polityce, okrutnej władzy i buntach rebeliantów. Rozwinął się tu wątek Szkarłatnej Gwardii i wreszcie mogliśmy poznac motywy i działania oraz plany tejże grupy. W ciekawy sposób przedstawiła nam królestwo Norty, bo właśnie dużo jest tu podróży i poszukiwań. Pod koniec bardzo dużo się dzieje i mam nadzieję, że trzecia części będzie lepsza od drugiej. Potraktuję "Szklany Miecz" jako taką przejściówkę między bardzo dobrym pierwszym tomem, a trzecim. Liczę na to, ża autorka mnie nie zawiedzie i w "King's Cage" pokazę na co ją stać.

"Szklany Miecz" to dobra kontynuacja, ale niestety nie najlepsza. Dzięki tej książce lepiej poznajemy bohaterów, Nortę i Szkarłatną Gwardię. Dużo wątków się wyjaśnia, ale i powstaje kilka nowych. Książka jest pełna śmierci i okrucieństwa, walki o równość praw i własną godność. To podróż w głąb siebie bohaterów i odkrywanie nawet najmroczniejszych zakamarków ich dusz. To i intrygi polityczne tworzą ciekawą całość, ale niestety większość książki to nudne przemyślenia głównej bohaterki. Nie jest to wybitna powieść i ja się na niej zawiodłam, ale warto ją przeczytać, by dowiedzieć się o dalszych losach bohaterów. Jako serię polecam Wam te książki, bo mimo iż nie wszystko mi się w nich podoba, to jednak można spędzić z nimi miło czas i z ciekawością śledzić peryeptie postaci. Całości dopełnia przepiękna okładka, która równiez informuje nas o tym co znajdziemy w środku. Czyli śmierć Czerwonych, ale też i Srebrnych. Autorka w ciekawy sposób opisuje nam pełen okrucieństwa świat, któy na długo pozostaje w naszej pamięci.

Rezencja znajduje się również na moim blogu:
http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/01/tu-kazdy-moze-zdradzic-kazdego-22.html

Bardzo spodobała mi się "Czerwona Królowa". Bohaterowie, zwroty akcji. Gdy tylko skończyłam ją czytać od razu sięgnęłam po drugi tom. Zaczęłam go z zapartym tchem, ale gdy minęło jakieś 100 a może 150 stron mój zapał przygasł. Dlaczego? Czytajcie dalej.

W pierwszym tomie poznajemy naszą główną boahterkę, - Mare - która żyje w świecie, gdzie rządzą podziały. Od koloru krwi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O tej książce naczytałam się wiele przeróżnych opinii. Ma tyle samo zwolenników co i przeciwników. Jedni ją kochają, drudzy nienawidzą. Od nawału wszystkich tych informacji sama już nie wiedziałam czego mam się spodziewać. W końcu nastawiłam się na lekką, dystopijną i schematyczną młodzieżówkę. A co tak naprawdę otrzymałam?

Wyobraźcie sobie, że żyjecie w świecie, w którym Wasze życie zależy od tego jakiego koloru krew płynie w Waszych żyłach. Macie ją srebrną - jesteście panami, macie niesamowite moce, władzę, możecie wszystko. Macie ją czerwoną - jesteście nikim. A co jeśli, znajdzie się osoba, która ma czerwoną krew, ale moce Srebrnych? Wtedy nie pasuje do pozostałych. A co robi się z osobami, które nie pasują do reszty? Stara się je wyeliminować, albo przynajmniej uciszyć i ukryć przed światem. Taką właśnie sytuację ma główna bohaterka naszej książki, czyli Mare Barrow. Ale zacznijmy od początku. Mare jest Czerwoną, złodziejką, która kradnie, by choć trochę ulżyć w biedzie sobie i przede wszystkim swojej rodzinie. Zbliżają się jej osiemnaste urodziny. Nie ma pracy, żadnego talentu, co oznacza, że trafi do wojska i pójdzie na wojnę, tak jak jej trójka starszych braci. Mare boi się tego momentu, nie chce tam trafić. Ale pewnego dnia, w wyniku różnych dziwnych przypadków, o których nie będę Wam tutaj mówić, by nie spojlerować, Mare trafia na królweski dwór jak służąca. Kolejne zdarzenia powodują, że dziewczyna odkrywa w sobie moc - może władać prądem elektrycznym. Co oznacza, że stanowi duże zagrożenie dla Srebrnych...

Zgadzam się z opiniami, że ta książka powiela pewne schematy. Jak najbardziej. Znajdziemy tu elementy z Rywalek, Szklanego Tronu, Niezgodnej, Igrzysk Śmierci. Ale nie jest to kopia tych serii, bo pani Aveyard wybrała z nich najlepsze wątki, dodała coś swojego i wyszła prawdziwa mieszanka wybuchowa. Ta książka tylko teoretycznie jest schematyczna, bo praktycznie to zupełnie coś innego. Świat stworzony przerz autorkę jest oryginalny i idelanie wykreowany, pełen okrucieństwa i niesprawiedliwości. Srebrni - bogowie, władcy, posiadający niezwykłe moce i Czerwoni - tania siła robocza, biedni, pomiatani z kąta w kąt, dla Srebrnych obiekt do wyżywania się. To oni idą na wojnę i giną, podczas gdy największym problemem Srebrnych jest to, co będą jedli na obiad. Autorka dopracowała każdy szczegół, tu wszystko jest rzeczywiste, czytając te opisy wyobrażamy sobie ten świat w najdrobniejszych detalach. Bardzo spodobał mi się pomysł na stworzenie właśnie takiego systemu rządów i relacji Czerwonych ze Srebnymi. To jest jak najbardziej na plus.

Przejdźmy teraz do bohaterów. Narracja w tej powieści jest prowadzona właśnie z perspektywy Mare. A wiecie jak to jest w takich książkach. Narracja pierwszoosobowa prowadzona z punktu widzenia dziewczyny, zazwyczaj kończy się nienawiścią do niej. Ale tutaj było inaczej. Mare jest ciekawą postacią, silną, potrafiącą o siebie zawalczyć, ma swój cel i do niego dąży, nawet po trupach. Zrobi wszystko dla swojej rodziny. Mimo tych cech, które nie robią z niej irytującej postaci, to jednak momentami mnie denerwowała. Trafia na dwór Srebrnych - swoich odwiecznych wrogów, których nienawidzi. A wystarczy kilka dni i kilka ciepłych słówek, by od razu zafała książętom, synom króla. Nie ma tu jako takiego wątku miłosnego, ale dziewczyna sama nie wie, który książę jest jej bliższy. Raz jeden zaimponuje jej słowami i czynami, a potem przychodzi następny, popatrzy na nią pięknymi oczami i już do niego leci. Przecież to Srebrni! Nie powinna im ufać. To i jeszcze kilka innych decyzji, które podjęła bohaterka trochę mi się nie podobało, ale ogólnie dziewczyna jest ciekawą i wartą uwagi postacią.

Mamy tu również dużo męskich bohaterów. Wśród nich wspominani wyżej książęta: Cal i Maven. Ten pierwszy nie przypadł mi do gustu na tyle, na ile w założeniu powinien. Czasem był dla mnie taki mdły i nudny. Jest mi po prostu obojętn. Drugi książę to już zupełnie inna bajka.Od pierwszej sceny wiedziałam, że to on bardziej mi się spodoba. No i miałam rację. To on zagościł w moim sercu i swoim charakterem sprawił, że od razu go polubiłam. Był taką odrzuconą osobą, żyjącą w cieniu brata. W końcówce powinnam go znienawidzić, jednak nie umiem i jestem rozdarta emocjonalnie. I jest jeszcze jedna osoba, jeszcze jeden facet, który przebija i Mavena, czyli Kilorn, przyjaciel Mare z wioski, w której żyła. To sympatyczna postać, oddana głównej bohaterce i bardzo liczę na to, że autorka rozwinie wątek jego i Mare w Szklanym Mieczu, bo inaczej będę bardzo zawiedziona.

Jeszcze kilka słów o zakończeniu książki. Naczytałam się tyle opinii, że wbija ono w fotel, że jest nieprzewidywalne. No i może rzeczywiście tak jest i mimo, że nie przewidziałam, że tak to się wszystko potoczy i było to dla mnie swego rodzaju zaskoczenie, to jednak nie zwaliło mnie ono z nóg, bo wiedziałam, że mam się spodziewać czegoś zaskakującego. No i też mam wrażenie, że wydarzenia z ostatnich stron były trochę nieprzemyślane, jakby autorka nie miała już pomysłu i chciała jak najszybciej skończyć tę książkę. Nie pasowało ono trochę do całości, bo było za proste jak na resztę.

Czerwona Królowa to naprawdę świetna książka o walce o własną godność, z niesprawiedliwością i o równość praw. To historia pełna kłamstw, intryg i niepewności, będąca mieszanką wybuchową, która nie pozwala o sobie zapomnieć. Z zapartym tchem śledzimy losy zupełnie różnych od siebie bohaterów, które nigdy nie powinny się złączyć. Pochłaniamy kolejny strony książki, czytamy kolejne słowa, które w naszej głowie układają się w realistyczne obrazy tego, co Victoria Aveyard nam przygotowała. Obrazy te pozostają na długo w naszej pamięci i nie chcą się z niej wynieść. Nasza wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach za sprawą języka jaki w tej książce stosuje autorka, który jednocześnie jest prosty, ale i wciągający, nie pozwalający się od siebie oderwać. Wreszcie nie mamy tu do czynienia z irytującą nudną bohaterką i bezbarwnymi pozostałymi postaciami. Całości dopełnia ta przepiękna okładka, minimalistyczna, a zarazem przekazująca tak wiele, praktycznie wszytsko co kryje się w tej książce, czyli władzę i śmierć. Polecam Wam tę książkę, pomimo jej wad, jeśli szukacie czegoś przyjemnego i wciągającego. Jeśli jednak chcecie czegoś zupełnie nowego, czego jeszcze nie było, to możecie się z nią męczyć.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2016/11/powstanmy-czerwoni-niczym-swit-21.html

O tej książce naczytałam się wiele przeróżnych opinii. Ma tyle samo zwolenników co i przeciwników. Jedni ją kochają, drudzy nienawidzą. Od nawału wszystkich tych informacji sama już nie wiedziałam czego mam się spodziewać. W końcu nastawiłam się na lekką, dystopijną i schematyczną młodzieżówkę. A co tak naprawdę otrzymałam?

Wyobraźcie sobie, że żyjecie w świecie, w którym...

więcej Pokaż mimo to