Arya

Profil użytkownika: Arya

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 5 lata temu
18
Przeczytanych
książek
35
Książek
w biblioteczce
15
Opinii
63
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Od jakiegoś czasu poszukiwałam książki, która zaciekawi mnie od samego początku. Chciałam czegoś, co wciągnie mnie bez reszty i sprawi, że nie będę chciała wrócić do rzeczywistości. Dlatego z nadzieją sięgnęłam po Fobosa. Ostatnia moja przygoda z kosmosem nie była za dobra, bo mam tu na myśli Diabolikę, o której opinię znajdziecie na moim blogu. Ona również była zachwalana, ale nie trafiła w moje gusta, dlatego do Fobosa nastawiłam się scpetycznie. Co o nim sądzę? Zapraszam do dalszego czytania.

Sześć uczestników z jednej strony.
Sześć uczestniczek z drugiej strony.
Sześć minut na spotkanie.
Wieczność na miłość.
Léonor postanawia zmienić swoje życie i zapisuje się do progamu Genesis, by jakiś czas później, jako jedna z uczestniczek, wejść na pokład statku kosmicznego, który zawiezie ich wprost na Marsa. Cel jest prosty - założenie pierwszej ludzkiej kolonii na tej planece. Podczas podrózy będą się spotykać na sześciominutowych randkach, by zdecydować z kim założą rodzinę, gdy już dotrą na Czerwoną Planetę. Dziewczyna wie, że jest to szansa na zdobycie sławy i na lepsze życie. Postanawia też rozegrać tę grę na swoich zasadach.

Jak już wspominałam wyżej, poszukiwałam książki, która wziągnie i zaciekawi mnie bez reszty. I to tuaj otrzymałam. Dzięki Fobosowi oderwałam się od ziemi i przeniosłam się w kosmos (zarówno dosłownie jak i w przenośni), a po skończeniu książki trudno byłomi znów wrócić do rzeczywistości. Myślę, że mojego zachwytu nie byłoby, gdyby nie styl pisania autora i sposób prowadzenia narracji. W ciekawy sposób obserwujemy wydarzenia, które dzieją się na statku oraz na Ziemi. Dzięki pierwszoosobwej narracji poznajemy uczucia i przemyślenia Léonor oraz to co dzieje się w kapsule dziewcząt i jakie panują pomiędzy nimi relacje. Mamy tu również do czynienia z narratorem trzecioosobowym, który informuje nas o wydrzeniach dziejących się na naszej planecie. Obserwujemy tam twórców programu Genesis i przekonujemy się, że coś tu jest nie w porządku. Opróćz tego znajdują się tu jeszcze dwie perspektywy, które musicie juz odkryć sami. Autor w przemyślany sposób dawkuje nam kolejne wiadomości i fakty, pobudza naszą ciekawość i sprawia, że serce bija nam mocniej z każdą kolejną stroną. Jestem oczarowana jego stylem pisania, bo naprawdę ciężko się od niego oderwać.

W książce występuje bardzo dużo bohaterów. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się Léonor, ale mamy tu też pozostałych uczestników programu jak i dużo postaci na ziemi. Każdy z nich ma jakąś rolę do odegrania i każdy z nich jest dobrze wykreowany. W głównej bohaterce podoba mi się to, że nie jest wyidealizowana i zdarza jej się popełniać błędy. Wie czego chce i nie kryje się z tym - chce poprawy swojego losu i sławy. Nie chowa sie po kątach i ma też swoje zasady gry, co pokazuje, że jest sprawiedliwa. Mimo iż znamy dobrze jej myśli, to nie przynudza i nie użala się nad sobą, co również należy zaliczyć na plus. Najmniej wiemy o chłopcach i o ich charakterach, ale nie zmienia to faktu, że trochę udało nam się ich poznać, dzięki trzeciosobowej narracji opisującej spotkania w Kuli. A skoro mowa o spotkaniach, to z wielką ciekwością śledziłam te randki i musze przyznać, że sama zaczęłam obstawiać kto kogo wybierze. Ale jeśli chodzi o Léonor to w sumie od samego początku wiedziałam z kim skończy. Oczywiście tego nie zdradzę, ale bardzo podobało mi się ich pierwsze spotkanie i ich utarczki słowne, ale gdy doszło juz do kolejnego to niestety było już to za bardzo przesłodzone i nie przypadło mi do gustu, to jak autor pokierował ich relację.

Mamy tu wiele różnych perpsektyw, a co za tym idzie wiele wątków. To nie jest tylko kosmiczna miłość, bo jak już wspominałam wyżej, ta sprawa ma drugie dno. A co za tym idzie, nie zabraknie tutaj intryg politycznych, walki o władzę, chęci dążenia do niej za wszelką cenę oraz poszukiwania zemsty i odpowiedzi na wiele pytań. To wszystko tworzy nam bardzo dobrze zgraną całość i jestem mile zaskoczona tym co tutaj otrzymałam. Ale pytań, na które czytelnik chce poznać odpowiedź jest wciąż dużo, a zakończenie jeszcze bardziej pobudza naszą ciekawośc i daje nadzieję na emocjonujący drugi tom, który chcę jak najszybciej przeczytać.

Fobos to powieść, po której ciężko wrócić do ziemskiej rzeczywistości, bo w myślach wciąż jesteśmy z bohaterami i wraz z nimi uczestniczymy w tej kosmicznej przygodzie. Z pozoru zwykłe reality show, ale za tym, kryje się władza, polityka, intrygi, sekrety. To wszystko łączy się ze sobą w dobrą całośc, a gdy do tego dodamy jeszcze wyrazistych bohaterów, ciekawy sposób prowadzenia narracji jak i wciągający styl pisania to okazuje się, że książka ta niesie za soba więcej niż z początku się zakładało. Jest to mądra i oryginalna powieść, która wyraźnie się wyróźnia na tle innych młodzieżówek.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/09/kosmiczne-reality-show-36-fobos.html

Od jakiegoś czasu poszukiwałam książki, która zaciekawi mnie od samego początku. Chciałam czegoś, co wciągnie mnie bez reszty i sprawi, że nie będę chciała wrócić do rzeczywistości. Dlatego z nadzieją sięgnęłam po Fobosa. Ostatnia moja przygoda z kosmosem nie była za dobra, bo mam tu na myśli Diabolikę, o której opinię znajdziecie na moim blogu. Ona również była zachwalana,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka ta wyszła stosunkowo niedawno i od razu wokół niej zrobił się wielki szum. Wszyscy ją polecali, zachwycal się okładką a moje oczekiwania rosły i rosły. I gdy tylko zobaczyłam ja na promocji na Znaku za niecałe 10 zł, to nie zastanawiałam się długo. Zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat tej powieści.

Diaboliki wyglądają jak ludzie, ale ludźmi nie są. To stworzenia bezwzględne, orkutne, agresywne i zrobią wszystko, by chronić człowieka, któremu zostały przydzielone.
Główną bohaterka tej książki jest właśnie taka diabolila - Nemezis. Pewnego dnia, by chronić córkę senatora - Sydonię - udaje się zamiast niej na statek cesarza i tam musi ją udawać. Z biegiem czasu odkrywa w sobie iskrę człowieczeństwa, której zawsze jej odmawiano.

Co tu dłużej ukrywać, zawiodłam się na tej książce. I to bardzo. Liczyłam na coś niesamowitego, odkrywczego, ale nie otrzymałam tu tego efektu WOW, o jakim wszyscy mówili. Może po prostu miałam zbyt duże oczekiwania względem niej.

Zacznę od tytułowej diaboliki. Od samego początku najbardziej byłam ciekawa właśnie tych stworzeń, wydawało mi się to niesamowicie ciekawe i pomysłowe. A tu klops. Narratorką jest własnie diabolika, Nemezis, której niestety nie polubiłam. Podczas czytania była mi zupełnie obojętna. Liczyłam na bezinteresowne i okrutne stworzenie a otrzymałam istotę, która już w połowie książki zaczęła zachowywać się jak człowiek, co było strasznie irytujące. Czasami nie wiedziała czego chce. Momentami była brutalna, ale na mnie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Do pozostałych bohaterów nie mam jakiś większych zastrzeżeń. Polubiłam Tyrusa, który był ciekawą postacią, aczkolwiek schematyczną.

Oczywiście w tej książce znajdziemy również kilka plusów. Na pewno na uwagę zasługuje pióro autorki. Pisze ona technicznie dobrze, ale ja nie potrafiłam sie tak szybko wkręcić w tę książkę. Świat przez nią wykreowany jest bardzo dobrze rozbudowany i mam nadzieję, że w kolejnych tomach poznamy go lepiej. Akcja dzieje się w kosmosie, jest to dystopia, więc mamy tu do czynienia z wizją przyszłości, która jest dość prawdopodobna i do której niestety, chcąc nie chcąc, dążymy.

Książka była przewidywalna, przede wszystkim wątek z Sydonią, z którego w penym momencie chciało mi się śmiać. Końcówka ratuje sprawę, była wciągająca i nieprzeiwdywalna. Bardzo podobała mi się ta jedna wielka intryga i poztywnie mnie to zaskoczyło. Dzięki temu sięgnę po drugi tom, który, mam nadzieję, będzie lepszy od poprzedniego.

Pod piękną okładką "Diaboliki" kryje się historia przez większą część nudna i przewidywalna z ityrującą bohaterką. Całośc ratuje zakończenie, które daje nadzieję na ciekawy drugi tom oraz styl pisania autorki i rozlegle wykreowany świat. Ja miałam zbyt duże oczekiwania i należę do mniejszości, której się ta książka nie spodobała. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest najgorszą książką jaką przeczytałam w tym roku. Nie polecam, nie odradzam, mam nadzieję, że Wam się spodoba.

recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/08/miao-byc-orygnalnie-i-niesamowicie-ale.html

Książka ta wyszła stosunkowo niedawno i od razu wokół niej zrobił się wielki szum. Wszyscy ją polecali, zachwycal się okładką a moje oczekiwania rosły i rosły. I gdy tylko zobaczyłam ja na promocji na Znaku za niecałe 10 zł, to nie zastanawiałam się długo. Zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat tej powieści.

Diaboliki wyglądają jak ludzie, ale ludźmi nie są. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Dwór cierni i róż" był ciekawą lekturą, szczególnie ostatnie 150 stron, które wywołało u mnie niemało emocji. Może nie była to książka wysokich lotów, ale podobała mi się. Za to wszyscy mówili, że drugi tom jest lepszy. Że "Dwór mgieł i furii" to prawie arcydzieło. I że jest dużo Rhysanda. A jakie ja odniosłam wrażenia po jego lekturze? Zapraszam na moje spostrzeżenia po przeczytaniu ACOMAFU.

Mogłoby się zdawać, że wszystko jest na dobrej drodze, by skończyć się szczęśliwie. Feyra ocaliła Prythian z rąk Amaranthy, ocaliła przede wszystkim ukochanego i przygotowuje się do poślubienia go. Ale to tylko pozory. Dziewczyna zmaga się z widmami przeszłości, nawiedzają ją koszmary z wydarzeń pod Górą, cierpi na depresję, jest rozbita psychicznie. Tymczasem Tamlin, który również zmaga się z upiorami przeszłości, chce jej dać wszystko, co najlepsze - suknie, biżuterie... Ale przy tym boi się ją stracić i zabrania samodzielnego wychodzenia na zewnątrz, posuwa się nawet do zamknięcia jej w czterech ścianach. Ale dla Feyry nie ma nic gorszego niż siedzenie bezczynnie czy planowanie przyjęć. Pragnie wolności. Pojawia się jeszcze Rhysand, książę Dworu Nocy, który upomina się o spłatę swojego długu.

Uwielbiam twórczość Sary J. Maas. Uwielbiam Szklany Tron, ale ACOTAR po przeczytaniu pierwszego tomu nie spodobał mi się aż tak jak seria o Celaenie. Ale druga część to co innego. Druga część była lepsza. O wiele lepsza.

Przede wszystkim język autorki jest po porstu wyśmienity. Przeczytałabym wszystko spod jej pióra. Opisy uczuć, miejsc, dialogi... Przez to się płynie. Książka to pokaźna cegiełka, ale dla mnie to i tak za mało. Po skończeniu chciałam tylko jednego: więcej. Sarah J. Maas wykreowała wspaniały świat, w którym chciałabym pozostać na dłużej. Przybliżyła nam trochę co dzieje się na poszczególnych dworach. Oczywiście nie na wszystkich, bo skupiamy się tu głównie na Dworze Nocy i Dworze Wiosny, ale mieliśmy też możliwość krótko przebywać na Dworze Lata. W każdym panują trochę inne zasady, rządzą nimi książęta o innych wartościach. Najbardziej skupiamy się oczywiście na dworze Rhysanda, poznajemy go z różnych stron: od tej złej, którą znają wszyscy, ale też od tej, która jest tajemnicą przed całym światem. Wędrujemy też do innych miejsc, które znajdują się na mapce na początku książki. To wszystko pokazuje, jak dopracowany i piękny świat wymyśliła autorka.

Czytając, odniosłam wrażenie, że to ja jestem główną bohaterką i przeżywam wszystko, to co ona. Podczas lektury na przemian się śmiałam, smuciłam, momentami bolało mnie serce, a czasem poleciała łezka wzruszenia. Maas, jak to Maas, gra na emocjach czytelnika i jednocześnie ją za to kocham i nienawidzę. To, co robi w swoich książkach, zawsze powoduje u mnie szybsze bicie serca.

A teraz przejdźmy do mojej ulubionej rzeczy w tej książce, czyli do bohaterów. Zacznijmy od głównej postaci, czyli Feyry, z perspektywy której prowadzona jest narracja tej książki. Zdecydowanie należy do jednych z moich ulubionych bohaterek literackich. Na początku książki trochę mnie irytowała tym, że nie mogła się przeciwstawić Tamlinowi i cały czas go usprawiedliwiała. Owszem, ja byłam w stanie zrozumieć jego zachowanie, w końcu bał się ją stracić, ale czasem przesadzał a Feyra nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Ale wracając do dziewczyny. Podoba mi się przemiana, która się w niej dokonała. Wydarzenia pod Górą ją zmieniły, widać, że nie umie sobie z tym poradzić, że jest rozbita emocjonalnie. Ale to uczyniło ją silniejszą. Pod koniec książki nauczyła się walczyć o swoje, pojęła czego tak naprawdę chce i dla swoich przyjaciół i ukochanego Rhysa była w stanie stanąć do walki i poświęcić się na tyle, by z powrotem wrócić do Tamlina. Zaimponowała mi swoją siłą.

A teraz Rhysand. Rhsyand, nad któym rozpływają się prawie wszystkie czytelniczki. Ja również do nich należę. Po prostu kocham Rhysanda! Najpierw uwiódł mnie swoim poczuciem humoru i dwuznacznymi żartami a potem tym, co zrobił dla swojego Dworu, dla swoich przyjaciół. Jego poświęcenie było piękne i mocno chwyciło mnie za serce. Okazało się, że pod maską okrutnego, aroganckiego i płytkiego księcia, kryje się dobry, wrażliwy i oddany słusznej sprawie mężczyzna, który odważył się marzyć o lepszym świecie i który dla najbliższych jest w stanie zrobić wszystko. Rhys jest najlepszą postacią tej serii i nic tego nie zmieni.

Ale pozostali bohaterowie też zasługują na uwagę. Mor, Amrena, Kasjan i Azriel - najbliżsi przyjaciele, mogłabym nawet powiedzieć, że prawie rodzina Rhysa, to naprawdę świetna ekipa! Tu każdy dla każdego jest w stanie zrobić wszystko i mimo, że często się kłócą, to jednak staną za sobą murem. W ich relacji podoba mi się ten dystans - mogą obrzucić drugą osobę najgorszym wyzywiskiem a ona odpowie jeszcze gorszym. Nie raz się śmiałam podczas ich przekomarzania. Pojawiają się tu jeszcze starzy bohaterowie, jak na przykład Lucien. W pierwszym tomie pałałam do niego sympatią, ale tutaj zrobił się takim potulnym pieskiem Tamlina. W ogóle nie potrafił mu się przeciwstawić, robił wszystko tak jak on kazał. Ale końcówka mocno mnie zaskoczyła. To, że jest towarzyszem Elainy sprawia, że jego wątek może być naprawdę ciekawie rozwinięty. Przejdę jeszcze do Tamlina, który w tej części mocno działał mi na nerwy. Starałam się zrozumieć jego zachowanie, ale gdy otoczył Feyrę barierą, by tylko nie wyszła z domu, to było już przegięcie. I jeszcze końcówka. Jak mógł być na tyle głupi, żeby uwierzyć, że można zerwać więź godową?

Chciałabym też napisać o moich ulubionych momentach w tej powieści. Zdecydowanie najpiękniejszą sceną jest scena w chacie, gdy Rhys opowiada Feyrze o całej swojej historii. To było tak piękne i tak wzruszające, kiedy dowiadujemy się, że oni tak naprawdę od samego początku byli sobie przeznaczeni, że Rhysowi śniła się Feyra, chociaż tak naprawdę nie widział, że to ona i że on przesłał jej obraz rozgwieżdżonego nieba, który namalowała na swojej szufladzie. Wtedy też wszystko układa się w logiczną całość, ich pierwsze spotkanie i słowa, które Rhysand wypowiedział do Feyry nabierają zupełnie innego znaczenia. Uwielbiam też moment, kiedy Feyra rzuca w głowę Rhysa swoim butem - myślałam, że padnę ze śmiechu. Ogólnie ich dwuznaczne rozmowy i przekomarzania są świetne. A zakończenie... W momencie, w któym Feyra zaczęła udawać, że dalej kocha Tamlina a Rhys ją okłamał, pękło mi serce. I modliłam się, żeby Rhysand domyślił się, że ona udaje. A potem, gdy w rozdziale z jego perspektywy, dowiadujemy się, że to wszystko było grą, że oni grali... Niesamowicie mi ulżyło. I nagle jeszcze Rhys mówi, że Feyra jest pierwszą księżną w historii Prythianu, księżną Dworu Nocy... Moja reakcja była taka sama, jak bohaterów powieści. Boję się tego, że co autorka wymyśli w trzecim tomie i mam takiego kaca, że nie wiem jak wytrzymam do polskiego tłumaczenia.

"Dwór mgieł i furii" jest zdecydowanie lepszy od pierwszego tomu. Warto przebrnąć przez poprzednią część, by zanurzyć się w magicznym świecie wykreowanym przez Sarę J. Maas. W tej powieści wyjaśnia się wiele wątków, poznajemy lepiej krainę, w której żyją nasi bohaterowie i przede wszystkim poznajemy lepiej i dogłębniej ich samych. Historia ta to niezwykła przygoda pełna magii, miłości, walki i poświęcenia, która wiele razy złamie serce czytelnika i wciągnie tak bardzo, że po skończeniu jeszcz przez długi czas trudno będzie się otrząsnąć. Bohaterowie wtargną do naszych umysłów, zawładną nami i sprawią, że będziemy za nimi tęsknić. Cała ta książka jest tak dogłębnie dopracowana i przemyślana, że aż brak mi słów by to opisać. Dla wielu nie będzie ona jakoś szczegółnie niezwykła, ale ja całkowicie uległam czarowi jaki wytwarza w swoich książkach Sarah J. Maas.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://magicznakrainaksiazek.blogspot.com/2017/07/rhysand-rhysand-rhysand-dwor-mgie-i.html

"Dwór cierni i róż" był ciekawą lekturą, szczególnie ostatnie 150 stron, które wywołało u mnie niemało emocji. Może nie była to książka wysokich lotów, ale podobała mi się. Za to wszyscy mówili, że drugi tom jest lepszy. Że "Dwór mgieł i furii" to prawie arcydzieło. I że jest dużo Rhysanda. A jakie ja odniosłam wrażenia po jego lekturze? Zapraszam na moje spostrzeżenia po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Arya

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
18
książek
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
63
razy
W sumie
wystawione
16
ocen ze średnią 6,9

Spędzone
na czytaniu
149
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]