-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2024-05
2024-06
Chyba każdy z nas zna TĘ JEDNĄ CIOTKĘ - albo ma ją w rodzinie, albo jest to bliska znajoma rodziny. Ewentualnie zna taką jedną z Instagrama - i właśnie ta ciotka, najbardziej znana ciotka w Polsce, pojawia się w książce "Boże, Beata!".
Ciotki nie trzeba przedstawiać. Ba, ciotka nie musi się przedstawiać. Ciotka to imię, ciotka to stan, ciotka to styl życia. Ciotka to synonim codziennych przygód, choć tym razem przygoda jest zdecydowanie większa - toć to czas na regenerację w ciechocińskim sanatorium! Nowe znajomości, dancingi, świeże powietrze, inna parafia, może nawet amory i... gang! Ciotka zastaje Ciechocinek przestępczy, ale zostawia pełen pokoju - jak na Królową Ludzkich Serc przystało.
Obawiałam się, że książka Mateusza Glena nie będzie zrozumiała dla osób, które nie śledzą jego internetowej twórczości - że jednak kontekst będzie tutaj bardzo ważny. Nic bardziej mylnego - ciotka jest bytem tak uniwersalnym, że nie trzeba jej przedstawiać. Krótkie i zwinne wyjaśnienie, kim jest Gośka, Stasiek, Beata i Kubuś... a, jeszcze Maślakowa, tfu (!), w zupełności wystarczyło, żeby każdy mógł czerpać radość z lektury.
Bo zdecydowanie warto. O ile fabuła może być przewidywalna, to zupełnie nie przeszkadza to w odbiorze całej książki. Być może dlatego, że to ciotka jest... odrobinę szalona? Przewidywalność jest tutaj czymś bardzo przyjemnym - czytelnik wręcz domyśla się, co ciotka zaraz zrobi lub powie, bo jest ona tak bliską postacią. To zupełnie jak pogaduszki z rodzinną ciocią przy naleweczce. Niby człowiek wie, co ciotka powie, a jednak z przyjemnością i zainteresowaniem wsłuchuje się w jej opowieść. Tutaj fabuła jest tłem dla królowej ciotki, choć wszystko dzieje się bardzo szybko.
Ta książka jest jednak taka sama jak ciotka. Na krótko bawi, ale przy dłuższym kontakcie może zmęczyć. Nadmiar informacji, żartów, przeinaczeń, ekspresja ciotki... Tak, to może zmęczyć. Ciężko oderwać się od lektury, ale po kilku rozdziałach mózg domaga się przerwy. Chociaż książka jest lekka i teoretycznie do przeczytania w jeden wieczór, polecam dawkować ją sobie jako formę codziennego poprawiacza humoru. Czy to nie brzmi jak idealna książka na urlop?
Współpraca barterowa z wydawnictwem
Chyba każdy z nas zna TĘ JEDNĄ CIOTKĘ - albo ma ją w rodzinie, albo jest to bliska znajoma rodziny. Ewentualnie zna taką jedną z Instagrama - i właśnie ta ciotka, najbardziej znana ciotka w Polsce, pojawia się w książce "Boże, Beata!".
Ciotki nie trzeba przedstawiać. Ba, ciotka nie musi się przedstawiać. Ciotka to imię, ciotka to stan, ciotka to styl życia. Ciotka to...
2024-05
Książka "Tak działa mózg. Jak mądrze dbać o jego funkcjonowanie" wzbudziła moją ciekawość jeszcze przed premierą, jednak dopiero teraz miałam okazję ją przeczytać. W międzyczasie przeczytałam mnóstwo świetnych opinii na jej temat, przez co moje oczekiwania wzrosły. Niestety, ostatecznie mam wrażenie, że w moje ręce wpadła zupełnie inna książka.
"Jak działa mózg" miało być według recenzji najbardziej przystępną książką o mózgu na rynku. Rzetelną, naukową, ale dostosowaną do czytelnika w taki sposób, żeby każdy mógł ją zrozumieć.
Mam zupełnie inne wrażenie. Po zamknięciu książki próbowałam odpowiedzieć sobie na pytanie, dla kogo właściwie jest ta książka? Na pewno nie jest to książka dla osób, które nie miały wcześniej styczności z użytą terminologią, czyli dla laików w kwestii biologii, medycyny, psychologii i podobnych dziedzin. Książka nie jest napisana przystępnym i prostym językiem, czasami nadmiar terminów naukowych był całkowicie zbędny do wytłumaczenia danego zagadnienia - aż miałam wrażenie, że wcale nie o to chodziło. Z drugiej strony na pewno nie jest to książka dla osób, które mają już wiedzę z tego zakresu - raczej nic nowego ta książka nie wniesie.
Wobec tego - dla kogo? Próbuję odpowiedzieć sobie na to pytanie. Może dla studentów I roku psychologii, jako wprowadzenie do biologicznych podstaw? Wracam jednak sama do pierwszych zajęć z budowy mózgu i dla mnie zdecydowanie przystępniejszy był po prostu podręcznik.
Podręcznik ma też ten plus, że jest usystematyzowany i nie ma w nim miejsca na zbędną treść. W tej książce zapanował chaos, zbyt wiele treści się przenikało, niektóre były w innym miejscu niż się spodziewałam - a wydaje mi się, że jest to szczególnie istotne, jeśli ktoś z grubej książki chciałby przeczytać rozdział tylko o jednym zagadnieniu.
Spodziewałam się, że wspominana przystępność treści niesie ze sobą schematy, zdjęcia, wykresy. Przepiękna grafika na okładce obudziła we mnie nadzieję, że książka także w środku będzie przepięknie wydana. Mózg w takiej oprawie? Coś niesamowitego. Niestety, skończyło się na nadziejach.
Oczywiście, nie mam zarzutów wobec ogromu pracy i wiedzy autorki. Książka jest namacalnym dowodem tej wiedzy. Wciąż jednak z tyłu głowy mam pytanie, po co i dla kogo ta książka powstała. To zupełnie jak nieodrobiona praca domowa przez wydawnictwo. Zdecydowanie potrzebujemy więcej tego typu książek, bardzo rzetelnych i bazujących na naukowych dowodach, w opozycji do poradników oderwanych od nauki - wydając jednak takie książki, trzeba mieć na uwadze grupę docelową i dostosować do niej treść i język.
Współpraca z wydawnictwem (barterowa)
Książka "Tak działa mózg. Jak mądrze dbać o jego funkcjonowanie" wzbudziła moją ciekawość jeszcze przed premierą, jednak dopiero teraz miałam okazję ją przeczytać. W międzyczasie przeczytałam mnóstwo świetnych opinii na jej temat, przez co moje oczekiwania wzrosły. Niestety, ostatecznie mam wrażenie, że w moje ręce wpadła zupełnie inna książka.
"Jak działa mózg" miało być...
2024-06
Grzegorz Piątek ma niesamowity dar - potrafi ożywić historię. Wcześniej przeczytałam jego książki o Warszawie i Gdyni, a po ich lekturach stwierdziłam, że autor potrafi uczłowieczyć miasto i jego historię opowiedzieć ciekawiej niż życie ważnej, niezwykle barwnej postaci.
Tym razem do rąk trafiła mi jego książka, ale nie o mieście - tym razem o osobie. Czy książka o prezydencie miasta może być ciekawa? Jeśli napisze ją Grzegorz Piątek, to MUSI być ciekawa.
Nie zawiodłam się. "Starzyński. Prezydent z pomnika" to pozycja o mitycznym prezydencie Warszawy, którego czas prezydentury nałożył się na trudny czas dwudziestolecia międzywojennego oraz wybuch drugiej wojny światowej.
Nie jest to jednak książka o wojnie. To książka o Stefanie Starzyńskim - o jego życiu oraz etapach kariery, zarówno wojskowej, jak i politycznej. Wiem, że nie brzmi to zbyt porywająco - tym bardziej, że Starzyński nie należał do awangardowej czy uwielbiającej skandale części grona politycznego. Był typem człowieka pracy i właśnie ten aspekt w jego biografii jest szczególnie ciekawy - proces, praca, decyzja, konsekwencja, działanie.
Skoro jest to biografia prezydenta Warszawy, to jednak częściowo pojawiają się zagadnienia związane ze stolicą Polski. Nie mogło zabraknąć tych elementów, co bardzo mnie cieszy. Autor pokazał mi Warszawę, którą chcę poznać - nie taką, jaką znam. Bez nadmiernych emocji i patetycznych uczuć pokazuje trudne losy Warszawy jako tło, a może raczej sens życia Starzyńskiego.
Książki Grzegorza Piątka zachwycają mnie nie tylko przedstawieniem historii miasta, ale też przedstawieniem ówczesnej sytuacji politycznej, gospodarczej czy społecznej. Także przy tej pozycji wyraźnie zaznaczone są te aspekty - dodatkowo w sposób przyjazny w odbiorze, prosty i zrozumiały nawet dla osoby niezainteresowanej historią dwudziestolecia międzywojennego.
Zachwyciły mnie także zdjęcia. To, że udało się do niektórych z nich dotrzeć, musiało być czymś niemalże niemożliwym. Niemniej, w książce pojawiają się zdjęcia od takich z bardziej rodzinnego albumu po reportażowe czy urzędnicze zdjęcia miasta. Poszukiwania musiały być trudne nie tylko w przypadku zdjęć, ale też źródeł - w książce pojawiają się wypowiedzi czy anegdoty.
Dostrzegam tylko jeden minus - zdecydowanie zabrakło mi więcej informacji z życia prywatnego, choć domyślam się, że ich pozyskanie mogło być po prostu niemożliwe. Większość z nich dotyczy matki, ojca i braci oraz dzieciństwa czy czasu nauki. Interesujące mogły być również istotne dla społeczeństwa wydarzenia z życia Warszawy, w których prezydent brał udział - nie tylko te związane z wojną.
Chociaż pozornie książka wydaje się być nudną biografią historyczną, zdecydowanie nie można jej tak zaklasyfikować. To namacalna opowieść o prezydencie, który miał swoje wady i zalety, a ostatecznie pozostał do końca życia wierny swojej misji, jaką było służenie Warszawie oraz jej mieszkańcom.
Współpraca barterowa z wydawnictwem
Grzegorz Piątek ma niesamowity dar - potrafi ożywić historię. Wcześniej przeczytałam jego książki o Warszawie i Gdyni, a po ich lekturach stwierdziłam, że autor potrafi uczłowieczyć miasto i jego historię opowiedzieć ciekawiej niż życie ważnej, niezwykle barwnej postaci.
Tym razem do rąk trafiła mi jego książka, ale nie o mieście - tym razem o osobie. Czy książka o...
2024-06
Dla osób w temacie i na bieżąco aktualizujących wiedzę książka nie jest niczym odkrywczym, ale dla osób niezwiązanych w żaden sposób z dietetyką lub psychodietetyką jest to porządne i szerokie wprowadzenie do tematu.
Zmęczyły mnie odrobinę zbyt nachalne, jednostronne polityczno-ideologiczne zagadnienia, nawet jeśli się z nimi zgadzam - po prostu ten sposób narracji do mnie nie tafia. Te fragmenty wywołały we mnie niepotrzebne emocje, które nie są związane z podtytułem książki, czyli jak odczepić się od swojego ciała i naprawić relację z jedzeniem.
Duży plus za szeroką bibliografię, jednak zabrakło mi rzetelnego odwoływania się do badań - czasami było wskazane, do czyich badań (czasami nawet z podaniem roku) autorka się odnosi, czasami było to zbyt ogólne stwierdzenie "jak pokazują badania...". Z tego typu książkach spodziewałabym się raczej stałych odnośników do badań, gdyby ktoś chciał je sprawdzić lub więcej o tym poczytać.
Współpraca barterowa z wydawnictwem
Dla osób w temacie i na bieżąco aktualizujących wiedzę książka nie jest niczym odkrywczym, ale dla osób niezwiązanych w żaden sposób z dietetyką lub psychodietetyką jest to porządne i szerokie wprowadzenie do tematu.
Zmęczyły mnie odrobinę zbyt nachalne, jednostronne polityczno-ideologiczne zagadnienia, nawet jeśli się z nimi zgadzam - po prostu ten sposób narracji do...
2024-03
2024-03
2024-03
2024-03
2024-03
2024-03
2024-03
2024-03
2024-01
Są takie książki, na które czeka się całe życie, nawet o tym nie wiedząc. W moim przypadku były to "Rzeczy osobiste" Karoliny Sulej.
Kiedy zaczęłam interesować się historią, a przede wszystkim II wojną światową, precyzowałam to zagadnienie do życia codziennego ludności cywilnej. Temat obozów zagłady i obozów pracy był mi szczególnie bliski, jednak ciężko było mi znaleźć książki oderwane od politycznych narracji lub takich, które nie przedstawiałyby najważniejszych momentów historii tych miejsc. Owszem, znajdowały się informacje o romansach, życiu rodzinnym, racjach żywnościowych, szczegółach ciężkiej pracy - jednak te elementy brzmiały nierealnie, zbyt ogólnie, pozostawiały zbyt wiele niedopowiedzeń, a ja wciąż nie mogłam wyobrazić sobie obozowej codzienności.
Wysyp książek inspirowanych obozową rzeczywistością wcale nie pomógł - tylko zniekształcił obraz, który dodatkowo od lat w Polsce jest coraz bardziej pompowany. Temat wojny wykorzystywany jest jako narzędzie polityczne lub gloryfikowany i podnoszony do niebotycznej rangi heroizmu, który nie dopuszcza myślenia o człowieczych wymiarach naszych przodków.
"Rzeczy osobiste" pokazują historię codzienną. Taką, jaka najprawdopodobniej była. Nie taka, jaką potrzebujemy jako społeczeństwo idealizować.
Cała koncepcja książki opera się na tym, co najbliższe ciału człowieka - ubraniom. Tak, właśnie - nie żadnym wielkim patetycznym stanom. Coś do bólu człowieczego, czyli ciało. A także coś, co jest elementem tożsamości człowieka, jego identyfikacją, wizytówką oraz niewerbalną formą komunikacji z innymi, czyli ubranie.
Karolina Sulej do tematu pozornie próżnego, a jakże ważnego, podeszła z niezwykłym wyczuciem. Zakreśliła funkcje ubioru oraz jego historię - w szczególności stroju pana, władcy, żołnierza, a także stroju sługi, więźnia. To pokazało, jak ważnym aspektem było ubranie - zarówno dla szeregu personelu obozu, jak i dla więźniów. W założeniu nie było miejsca na przypadek, ponieważ strój pełnił określone funkcje i budził odpowiednie emocje.
Założenie założeniem, teoria teorią, a praktyka praktyką. W książce pokazane zostało, jak to założenie było realizowane w życiu - a nie zawsze był czas, materiał, środki na to, aby odpowiednim ubraniem podnieść czyjąś rangę lub upodlić więźnia.
W książki buchają emocje, co jest zrozumiałe. Ale oprócz smutku i rozpaczy pojawiają się też inne emocje - zazdrość o wygląd, chęć wyróżnienia się, pragnienie wyrażenia siebie i podkreślenia swojej tożsamości, radość z jakiegoś pozornie błahego powodu, chęć poczucia się atrakcyjnym lub atrakcyjną. To nie są stany, które pojawiają się w historycznych książkach. Nie są to też elementy, o które pyta się świadków - z rożnych powodów: od wstydu, przez obawę przed poruszaniem pozornie nieważnych tematów z tak ważną osobą, przez nieumiejętność rozmowy i zadawania pytań mniej oczywistych.
Po przeczytaniu wielu książek, obejrzeniu filmów, wysłuchaniu świadków i uczestników historii (w tym także na żywo, osobiście), dopiero po lekturze tej książki w końcu poczułam, że jestem blisko, że dopiero teraz mogę naprawdę wyobrazić sobie, jak wyglądała obozowa rzeczywistość. Widzę w wyobraźni, co robili więźniowie, kiedy ich ubrania stawały się na nich coraz bardziej za duże; co robiły kobiety, kiedy przechodziły menstruację; jak udawało się przemycić cenne przedmioty (i co tymi przedmiotami tak naprawdę było); co działo się z dobytkiem więźniów krok po kroku; co dokładnie działo się z ludźmi i zebranymi przedmiotami przed wyzwoleniem, tuż po wyzwoleniu i w czasie, zanim powstały muzea.
Karolina Sulej podeszła do historii normalnie, po ludzku. Ten aspekt był szczególnie ważny w poruszonym delikatnym wątku wysiedlenia ludności z terenów, na których miał powstać obóz, a także wątku związanym z powrotem tych ludzi do miejsca, które wcześniej było ich domem. Z niezwykłą delikatnością i bez oceniania przedstawiła realne życie po wojnie - że czasami deski z pustych i niczyich baraków naprawdę były konieczne do odbudowy domów, wsi, miast.
"Rzeczy osobiste" zbliżają czytelnika do historii przodków tak wyraźnie, jakby jego/jej babcia opowiadała wydarzenia sprzed kilku dni. Mam wrażenie, że nigdy przy żadnym filmie ani żadnej książce nie poczułam się tak integralną częścią historii - ta książka wypełniła luki informacji, dodając historii realizmu i zwyczajnego ludzkiego życia w tak wyjątkowo trudnym czasie.
Są takie książki, na które czeka się całe życie, nawet o tym nie wiedząc. W moim przypadku były to "Rzeczy osobiste" Karoliny Sulej.
Kiedy zaczęłam interesować się historią, a przede wszystkim II wojną światową, precyzowałam to zagadnienie do życia codziennego ludności cywilnej. Temat obozów zagłady i obozów pracy był mi szczególnie bliski, jednak ciężko było mi znaleźć...
2024-05
Uwielbiam biografie muzyczne - albo o całych zespołach, albo o członkach zespołów, albo o solowych artystach. Oczywiście, im dany wykonawca jest mi bliższy, tym chętniej sięgam po biografię. Niemniej, to właśnie mniej znanym mi, a znanym powszechnie, wykonawcom poświęcam więcej ciekawości - w końcu wiem o nich zdecydowanie mniej.
Z wielkimi oczekiwaniami podeszłam do biografii Abby, którą, oczywiście, na poziomie bardzo ogólnym znam. Pierwsze skojarzenia? Eurowizja, pop, stroje, Mamma Mia i Szwecja. Na tym kończymy. Książka "Abba. Melancholia undercover" miała więc w moim przypadku ogromne pole do popisu.
Przeczytałam już sporo biografii, jednak ciężko nazwać tę książkę biografią. Mam wrażenie, że to zbiór opowiastek o Abbie - w dodatku mniej lub bardziej ciekawych. Trochę tego, trochę tamtego, a ostatecznie powstał chaos.
Chaos dotyczy także chronologii. Porządna biografia albo trzyma się chronologii, albo ma ważny powód lub istotniejszy motyw do oparcia historii na czymś innym niż czas. W tej książce miesza się wszystko: osoby, wydarzenia, daty i kulturalno-historyczne tło wydarzeń. To ostatnie, mam wrażenie, zostało przedstawione najlepiej.
Obawiam się, że ta książka jest na tak dużym poziomie ogólności, że fan zespołu może się przy niej znudzić. Z kolei osoba, która nigdy specjalnie nie interesowała się Abbą, może zostać przytłoczona bałaganem informacji.
Współpraca barterowa z wydawnictwem.
Uwielbiam biografie muzyczne - albo o całych zespołach, albo o członkach zespołów, albo o solowych artystach. Oczywiście, im dany wykonawca jest mi bliższy, tym chętniej sięgam po biografię. Niemniej, to właśnie mniej znanym mi, a znanym powszechnie, wykonawcom poświęcam więcej ciekawości - w końcu wiem o nich zdecydowanie mniej.
Z wielkimi oczekiwaniami podeszłam do...
2011
2023
2023
2024-01
Chyba nigdy nie miałam do czynienia z tak niejednolitą książką - grafiki były super trafne, ale tekst merytorycznie zniszczył całość.
Chyba nigdy nie miałam do czynienia z tak niejednolitą książką - grafiki były super trafne, ale tekst merytorycznie zniszczył całość.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01
Mam w tym roku niesamowite szczęście do książek około historycznych. Najpierw na łopatki położyły mnie "Rzeczy osobiste", a później dobiły "Chłopki. Opowieść o naszych babkach".
Przyznam szczerze, że po "Chłopki" sięgnęłam z ciekawości, o czym jest tak głośno, a nie z zainteresowania samym tematem - ten kojarzy mi się z czasami liceum, gdzie wałkowany był na wszystkie strony w lekturach szkolnych. Czyja polonistka kochała Młodą Polskę, ten z Chochołem nie tańczy. Życie wsi nie wydawało mi się też zbyt porywającym zagadnieniem, w szczególności życie kobiet, które przecież "życia" nie miały. No właśnie - wydawało mi się.
To nie jest książka pokazująca tylko rozwarstwienie społeczne. Ta książka wnika w codzienne życie naszych przodkiń - można śmiało powiedzieć, że wręcz wchodzi im pod spódnice. To szeroki, lecz wnikliwy obraz mieszkanek wsi z różnych rodzin i o różnym statusie.
Jestem zachwycona formą tej książki. Mniej tu typowo o polityce i ideologii, przekazywane jest tło historyczne i najważniejsze informacje. To wystarczy, tej historii nie trzeba komentować ideologią, ona broni się sama, wybrzmiewa w czytelniku każdą przytoczoną opowieścią.
To też jeden z najbardziej plastycznych obrazów historyczno-reportażowych, jakie dane było mi poznać. I nie mam tutaj na myśli tylko i wyłącznie zdjęć, nad którymi autorka także mocno się pochyliła, zwracając czytelnikowi uwagę na to, co łatwe do przeoczenia, a tak istotne. Podczas lektury z łatwością można wyobrazić sobie przedstawiony świat.
Spektrum poruszonych elementów codzienności jest wiele. Brak dostępu do czystej wody, problemy z higieną i przekonania kobiet do noszenia bielizny. Gwałty młodych dziewcząt, wręcz dziewczynek. Wydawanie córek za mąż za wdowca za ziemię. Nierówność pracy kobiet i mężczyzn na przestrzeni całego roku. Wykorzystywanie kobiet pracujących u panów. Wyjazdy za granicę w poszukiwaniu pieniędzy. Skrajna bieda. Problem z dostępem do szkoły i możliwościami, żeby dzieci w ogóle zamiast pracować mogły się uczyć. Luksus butów, nafty i zapałek. Głód, monotonna dieta i organizowanie jedzenia dla całej rodziny. Śluby z kuzynami i wdowcami po starszej siostrze. Ciała wycieńczone ciążami i porodami.
Codzienność, marzenia, lęki i nadzieje dziewczyn, które chciały uciec od tego świata, choć innego nie znały - to właśnie o tym jest ta książka. To opowieść o kobietach, które nie miały możliwości i musiały posłusznie się dostosować, żeby móc przeżyć. Są też historie, które zakończyły się dobrze. Są też historie pełne zwrotów akcji - historie kobiet, którym udało wyrwać się ze szponów wsi, jednak z powodu śmierci części rodziny musiały wrócić, żeby opiekować się młodszym rodzeństwem lub starszymi rodzicami oraz gospodarstwem.
Ta książka sprawiła, że poczułam na swoich barkach trud poprzednich pokoleń - naszych babek, prababek, prapraprababek, dzięki którym jesteśmy tu, gdzie jesteśmy.
Mam w tym roku niesamowite szczęście do książek około historycznych. Najpierw na łopatki położyły mnie "Rzeczy osobiste", a później dobiły "Chłopki. Opowieść o naszych babkach".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzyznam szczerze, że po "Chłopki" sięgnęłam z ciekawości, o czym jest tak głośno, a nie z zainteresowania samym tematem - ten kojarzy mi się z czasami liceum, gdzie wałkowany był na wszystkie...