-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2015-10-28
2010-02-02
Iran dzięki Niwemang kojarzy mi się z irańskim kinem dziecięcym - "Czas pijanych koni", Gdyby żółwie umiały latać", 'Kolory raju", "Bezpańskie psy", czy "Baran". Mimo że poruszają bardzo trudne tematy warto je obejrzeć.
Ta książka też mówi o Iranie. W formie czarno-białych rysunków. Przejmująco. Ale i zabawnie. Czytając ją śmiałam się i płakałam. Marjane Satrapi opisuje w niej swoje dzieciństwo, dorastanie, wadzenie się z Bogiem, bunt przeciwko rodzicom. Na tle walk szachem, potem podczas rewolucji islamskiej i wojny iracko-irańskiej. Bohaterka bawi się w manifestacje, w tortury, w bycie męczennicą. Traci kolegów, czy to uciekających za granicę, czy też zabijanych przez irackie bomby. Jej los jest pełen tęsknoty za normalną zabawą. Pragnie biegać w dżinsach, obwieszać pokój plakatami zespołów, a jednocześnie doświadcza wizyt w więzieniu, krycia się za obowiązkową czarną chustą, rozmów zbyt trudnych dla nastolatki.
Gorąco polecam! Aby poznać Marji, aby zobaczyć Iran widziany jej oczyma, aby dać się urzec jej rysunkom. Jej poczuciu tragizmu ale i humoru.
Ten komiks to jedno z najważniejszych wydarzeń komiksowych ostatnich lat. Nie znałam formy komiksu. Unikałam jej uważając za gatunek mniej szlachetny niż literatura pisana. Marjane Strapi zmienia swoją powieścią graficzną moje zdanie o komiksie.
Biegnę szukać w internecie II części "Perrsepolis. Historia powrotu"!
WSTĘP - HISTORIA IRANU.
2 tysiące lat temu państwo Elam tworzyło wzdłuż Babilonu własną cywilizację. Indoeuropejscy najeźdźcy osiedlając się na jego płaskowyżu nadali mu po raz pierwszy nazwę Iran (od słowa Aryana Vaejo- kolebka Arjów). Pół nomadowie i ich przodkowie Medowie i Persowie założyli w VII wieku p.n.e. państwo Iran, zniszczone przez Cyrusa Wielkiego, który w VI wieku p.n.e. stworzył Imperium Perskie - jedno z największych imperiów świata starożytnego. Iran pod swoja grecką nazwą - Persja przetrwał do 1935 roku. W tym roku Reza Szach, ojciec ostatniego szacha nazwał go znów Iranem. Ze względu na zasoby i geograficzne płożenie państwo stawało się obiektem ataku Aleksandra Wielkiego, arabskich sąsiadów z zachodu, mongolskich i tureckich ze wschodu. Jednak język perski przetrwał, a najeźdźcy zasymilowali się z silna kulturą perską stając się Irańczykami. w XX wieku Reza Schach zmodernizował Iran odkrywając go na zachód. Z chwilą odkrycia ropy - brytyjska próba kontroli Iranu. Gdy w czasie drugiej wojny światowej Iran ogłosił neutralność interwencja aliantów przyczyniła się do wygnania Rezy Szacha i osadzenia na tronie jego syna Mohameda Rezy Pehlavi. W 1951 roku jego premier Mohammad Mosadek nacjonalizuje przemysł naftowy. Brytyjczycy wprowadzają embargo na ropę irańską, a w 1953wraz z CIA organizują puch w wyniku którego Mosadek z zostaje usunięty, a z emigracji powraca pozostający z nim w konflikcie szach Mohameda Rezy Pehlavi. Rządzi on Iranem do 1979, tj do chwili, gdy obala go islamska rewolucja. Od tego czasu Iran kojarzy się światu z fundamentalizmem, fanatyzmem i terroryzmem. M.S. chce swą książką pokazać obraz cierpiących w walce o wolność Iranu.
Tu zaczyna się część, której ci, którzy nie znają jeszcze „Persepolis”, lepiej aby nie czytali. Na prośbę kogoś, kto nie ma dostępu do książki, a chce ją zaliczyć (na studiach) opisuję ją poniżej zbyt szczegółowo.
CHUSTA
Rok 1980. Marji ma 10 lat. W 1979 roku doszło w Iranie do rewolucji islamskiej. Rok później Marji jest przymuszana do noszenia chusty . Dziewczynki oddzielono w szkole od chłopców. Na ulicach demonstracje przeciwko chustom, ale strach rośnie. Marji w tym czasie ma własne problemy. Wstydzi się tego, że ma bogatych rodziców, że mają cadillaka i służącą. Jej wiara w Zaratusztrę, święty ogień i 3 zasady (dobre myśli, dobre słowa i dobre uczynki) jest w tym czasie szczególnie silna. Podczas swoich nocnych rozmów wadzi się z Bogiem.
ROWER
Wcześniej w 1979 roku podczas rewolucji islamskiej Matji przyjmuje wojowniczą postawę. Bawi się z koleżankami w walkę. Jedna odgrywa Che Guevarę, inna Fidela Castro, jeszcze inna Trockiego. Maszerują na podwórku w manifestacjach krzycząc: "precz z szachem!". Marji uważnie przysłuchuje się opowieściom swego ojca. i babki. Słucha o 2500-letniego snu Iranu o wolności i jawie tyranii, o arabskich najazdach z zachodu, mongolskich ze wschodu, a w końcu o angielskich i amerykańskich manipulacji wokół ropy na Bliskim Wschodzie. Czyta podsuwane jej przez rodziców książki o palestyńskich i wietnamskich dzieciach umierających w konflikcie z Żydami i Amerykanami. Dowiaduje się, kim był Marks i Kartezjusz. Książki budzą w niej zwątpienie. Rozmowy z Bogiem staja się coraz trudniejsze. Słysząc w rozmowach rodziców o tym, jak ludzie szacha traktują walczących o wolność, wzburzona wieścią o spaleniu ludzi w kinie, Marji chce chodzić z rodzicami na manifestacje. Nie rozumie milczenia Boga.
CELA WODNA
Codzienne manifestacje. Umęczeni nimi rodzice.'"Rodzice wieczorami wracali zesztywniali od maszerowania i rzucania kamieniami". Marji brakuje zabawy, gry z rodzicami. Rozmowy dotyczą tego, co ich wszystkich boli. Iranu. Ojciec opowiada Marji, że ojca obecnego szacha osadzili na tronie Brytyjczycy. Licząc na to, że w zamian zapewni im dostęp do ropy. Chciał on modnej wówczas republiki biorąc przykład z jej indyjskiego wydania (z Gandhiego "hindusi muszą zawrzeć pokój z muzułmanami, by pokonać Anglików"), czy tureckiego (Atatuerka: "jesteśmy narodem zachodnim i laickim"), ale Brytyjczycy chcieli go widzieć szachem perskim. Miał stanowić dla duchowieństwa symbol Boga. Najważniejsze jednak było, by pozwolił sobą Zachodowi manipulować jak marionetką.
Marji dowiaduje się, ze to jej przodek stracił władzę w wyniku zamachu, że skonfiskowano majątek rodziny, ale z braku doświadczonej w rządzeniu kadry pozostawiono dziadka premierem. Zbuntowany zaczął walkę z reżymem. Płacił za to drogo. Pewnego razu przetrzymywano go w celi wypełnionej wodą.
Usłyszawszy to Marji próbuje poczuć los dziadka na własnej skórze. Wieczorem bierze bardzo długą kąpiel. ("Gdy wyszłam, miałam zupełnie pomarszczone dłonie, jak jakiś dziadek".)
PERSEPOLIS
Rządy szacha budzą coraz większe oburzenie rodziców Marji. Jego obietnice budowania silnego Iranu okazują się bez pokrycia. Pieniądze wydawane sa na żałosne obchody 2500lecia dynastii, na uroczystości przy grobie Cyrusa Wielkiego. Ojciec z narażeniem życia fotografuje dramatyczne manifestacje. W domu strach gdy wraca z nich zbyt późno. Z jednej z nich wraca rozbawiony. Śmiejąc się opowiada o groteskowej sytuacji, gdy za męczennika za sprawę wolności uznano człowieka, który zmarł na raka. Marji próbuje pojąć jednoczesną śmieszność i tragizm dziejących się wokół niej zdarzeń.
LIST
Marji zacytuje się książkami. Jej ulubionym pisarzem jest Kurd Aszraf Darvichian. Podczas nielegalnego spotkania z nim słucha jego opowieści o 10-letnim tragarzu, 5-letniej tkaczce dywanów i 3-letnim czyścicielu aut. To budzi w niej bunt przeciwko posiadaniu służącej. Mehra zwierza się jej, że zakochała się w chłopcu z naprzeciwka,. Marji pisze za nią listy. Kiedy sprawa wychodzi na jawa, także w oczach ojca Marji służąca nie ma prawa kochać kogoś o wyższym statusie społecznym. Zbuntowana przeciwko temu Marji idzie z Mehrą na demonstracje przeciwko szachowi. Akurat w czarny piątek, gdy zabito wiele osób.
ŚWIĘTOWANIE
Przestraszony demonstracjami szach daremnie próbuje demokratyzacji Iranu. Musi odejść. Irańczycy świętują radośnie jego rezygnację z władzy. Bezsilny, nie mogący już Zachodowi służyć ropą, szach znajduje azyl tylko w Egipcie. Po jego odejściu zaczyna się czas rozliczeń. Uczniowie wyrywają z podręczników jego podobizny. Dzieci próbują mścić się na synach oprawców. Marji powstrzymują od tego słowa matki: "trzeba wybaczać".
BOHATER
Bohaterowie i męczennicy więzieni podczas walki z szachem wracają do domu. Wśród nich przyjaciele rodziców Marji Siamak Javi i Mohsen Chakiba. Marji słyszy zza ściany ich radosne głosy, ale też opowieści o wyrywaniu paznokci, rażeniu stóp prądem, gaszeniu papierosów na ciele i mordzie na partyzancie Ahmadi, który nie zdążył w chwili aresztowania rozgryźć cyjanku. Tematy rozmów rodziców staja się tematem zabaw dzieci.Bawią się w tortury. Marji słyszy od matki: "Wybaczanie też jest niebezpieczne". Tylko Bóg pozostaje dla Marji pocieszeniem.
MOSKWA
Marji zazdrości dzieciom, których ojcowie okazali się bohaterami. Na szczęście pewnego dnia z więzienia wraca jej wuj Anusz. Marji urzeczona słucha jego opowieści. Walczył przeciwko Szachowi. Pewnego dnia aresztowano jego przyjaciela Forejduna. Tuż przed egzekucja jego narzeczona przekupiwszy strażników poczęła z nim dziecko. Dziś wychowuje syna w Szwajcarii, bo w Iranie jako nawet nie wdowa po zabitym buntowniku żyłaby w osaczeniu.
Sam Anusz uciekł wtedy pokonując góry w śniegu. Dostał się do Moskwy. Tam założywszy rodzinę z Rosjanka przeżył zawód. Zżerany tęsknotą wrócił do Iranu. Po to, by na 10 lat pójść do więzienia. Marji wysłuchuje jego powieści dumna z bohatera w rodzinie.
OWCE
Obecność wuja prowokuje do dyskusji o przyszłości Iranu. Rozmowy dotyczą sfałszowanych wyborów i ogłoszenia republiki islamskiej. Zaczynają się wyjazdy z kraju. Marji musi na zawsze pożegnać swego przyjaciela Kavena. Rośnie strach przed rządami islamskich radykałów. Rodzice Marji zastanawiają się nad emigracją. Uspokajają się, ze obawy ludzi się nie sprawdzą, ale wkrótce znajdują ciało utopionego w wannie Mohsena. Ktoś szuka Siamaka. Jego rodzinie pokonuje granicę ukryta się w stadzie owiec. Bohaterowie, którzy siedzieli w więzieniach za walkę z szachem, umierają zabijani przez islamistów. Znika tez wuj Amusz. Marji udaje się go odwiedzić w więzieniu. Po tym, jak wuj Amusz umiera podczas egzekucji, Marji każe się Bogu wynosić ze swego serca.
PODRÓŻ
Ambasada Amerykańska w Teheranie zostaje zaatakowana przez studentów islamskich. Wzięto zakładników. Marji obawia się, ze nigdy już nie zobaczy Kavena, który wyjechał od Ameryki. Następuje zmiana podręczników. Zostają zamknięte uniwersytety. Marji opłakuje swoje marzenie o staniu się druga Marie Curie. Jej matkę zaatakowano za nie noszenie chusty. Mężczyźni zapuszczają brody. Kryją się z piciem alkoholu. Matka przekonuje Marji, by kłamała w szkole, że modli się pięć razy dziennie. Mimo rosnącego strachu, obie idą na manifestację, gdzie Marji po raz pierwszy widzi przemoc. Ledwie udaje im się im uciec przez pałkami.
Ich rodzina wybiera się w podróż do Hiszpanii. Tuż przed zamknięciem granic. Gdy wraca, zastaje Iran w trakcie wojny z Irakiem. Irańscy integryści podburzyli swych szyickich sprzymierzeńców w Iraku przeciwko Saddamowi . Rodzice Marji nazywają to druga inwazją rabską. Wojna budzi w Marji uczucia patriotyczne, pragnienie obrony kraju.
F-14
Zaczynają się bombardowania. Atak iracki kojarzy się rodzicom z arabskim podbojem Iranu sprzed 1400 lat, z narzuceniem Persom islamu. Zagrożenie bombardowaniami rośnie. Reżym zaczyna zwalniać z więzień pilotów. Potrzebni są do bombardowania Bagdadu. W jednym z takich lotów ginie ojciec koleżanki Marji. Wkrótce potem Marji pisze w szkole wypracowanie na temat wojny porównując ją z inwazją arabską sprzed stuleci. Najbardziej porusza jednak wszystkich wypracowanie Pardis. Pisze ona list do swojego ojca obiecując mu, że zajmie się matką i rodzeństwem. Marji pocieszając potem córkę bohatera, słyszy: "wolałabym go żywego w więzieniu".
BIŻUTERIA
W sklepach zaczyna się wykupywanie towarów. Rośnie panika. I napięcie. Wszystkiego zaczyna brakować. Irakijczycy bombardują rafinerię w Abdanie. Brakuje więc benzyny. Dla rodziny Marji zniszczony Abdan oznacza gości. Do domu przyjeżdża przyjaciółka matki, Mali z rodziną. Podczas bombardowania tracą dom. Zanim nie sprzedadzą biżuterii, by zacząć życie w Teheranie, korzystają z pomocy przyjaciół. Odrzuceni przez mieszkańców Teheranu. Stolica niechętnym okiem patrzy na uciekinierów w kraju.
KLUCZ
Rośnie ilość męczenników irańskich.. Na ulicach stawia się dla nich (zgodnie szyicką tradycją) sypialnie dla młodożeńców. Mężczyźni, którzy umarli, mogą symbolicznie przeżyć stosunki cielesne idąc do raju. Marji słyszy od swej matki: "Kiedy nadchodzi wielka fala, opuść głowę i pozwól się jej przetoczyć."
- "Bardzo perska filozofia ludzi zrezygnowanych", myśli Marji. W szkole organizowane są pod smutną muzykę zbiorowe bicie się w piersi - opłakiwanie ofiar wojny. Uczniowie kpią z tych seansów umarłych, bawią się w męczenników. Jednocześnie chłopców naprawdę zmusza się do pełnienia ról męczenników. Rekrutuje się dzieciaków z biednych rodzin. Wraz z kluczem na szyję otrzymują obietnicę raju - z jedzeniem, kobietami, złotem. !4-latkowie z fanatycznym śpiewem na ustach prowadzeni są na rzeź. Z kluczem do raju na szyi wybuchają na minach.
WINO
Bombardowania Teheranu przeczekuje się w piwnicach. Potem rozdzwaniają się telefony. Kto żyje, kto zginął. W rodzinie Marji zaczyna się zasłaniać okna, by nikt nie doniósł strażnikom rewolucji o czwartkowych zabawach i wtorkowej grze w karty. Przecież wszyscy już wiedzą o domach rewidowanych w poszukiwaniu gier, szachów, płyt, kaset. Rodzice Marji zostają zatrzymani na ulicy z powodu krawatu ojca. Upokorzeni, zastraszeni. Matka z Marji w popłochu wylewa wszystek alkohol przechowywany domu.
PAPIEROS
Marji ma już 12 lat. Dorastaniu towarzyszą kłótnie z rodzicami. Marji ma dość ciągłych rozmów o kłamstwie prasy, porównywania informacji z gazet irańskich z BBC. Marji ma swoje sprawy. Kłoci się z matka z powodu wagarów i kłamstw. W mieście nawoływania do zdobycia irackiego Kabbali - świętego miasta szyitów. Wg ojca wojna umacnia reżym. Nie ustają egzekucje na opozycjonistach. A Marji przeżywa swój własny bunt przeciwko matce-papieros pomaga jej poczuć się dorosłą.
PASZPORT
Lipiec 1982 rok. Rodzinę odwiedza wujek Taher. Wstrząśnięty egzekucjami, stęskniony za synem, 13-letnim Alim, którego dla bezpieczeństwa wysłał na Zachód. Wkrótce potem okazuje się, że wujek Taher znalazł się w szpitalu z powodu kolejnego zawału. Uratować go może tylko operacja za granicą, ale o paszport bardzo trudno. Ojciec Marji szuka pomocy u towarzysza z więzienia wujka Anusza. Chosro zajmuje się produkcja sfałszowanych paszportów. Ukrywając w domu 18-letnią komunistkę Nilufar. Dziewczyna rozczula go przypominając mu wysłaną na Zachód córkę Mandę. Pewnego dnia ktoś jednak donosi o jej kryjówce. Chosro ucieka przez tureckie góry do Szwecji, a chory wujek doczekuje się paszportu w dniu swojego pogrzebu.
KIM WILDE
Wkrótce otwarto granice. Rodzice pojechali na kilka dni do Turcji.Wróciwszy obdarowują Marji symbolami wolności: dżinsami, butami Nike i przemyconymi w podpince płaszczy plakatami z Iron Maiden i Kim Wilde. Marji ubrana w nowe spodnie i buty zostaje zatrzymana przez strażniczki rewolucji. Nie chcą jej uwierzyć, że oznaka na kurtce przedstawia nie Michaela Jacksona, ale czarnego muzułmanina Malcolma X. Marji ledwie udaje się uniknąć zamknięcia w komisariacie.
SZABAT
Teheran boi się batalistycznych pocisków irackich. Podczas ich ataku jedyne, co Marji czuje to paniczny strach przed śmiercią. Coraz więcej osób ucieka z Iranu. Sąsiedzi Marji, żydowska rodzina Baba Levy, szczyci się korzeniami od 3 tysięcy lat. Nie chce opuścić Iranu. Marji czasem rozmawia z ich córką zamkniętą w sobie Nedą. Dziewczynka marzy o jasnowłosym księciu, który kiedyś obdarzy ją swą miłością. Szabat to czas, który cała ich rodzina świętuje w domu. Po bombardowaniu w ich dzielnicy, Marji zauważa w gruzach niebieską bransoletkę Nedy.("Żaden płacz nie pomniejszyłby mego cierpienia")
POSAG
Rok 1984. Marji ma już 14 lat. Zbuntowana, nie boi się niczego.
Stawia się nauczycielom broniąc swego prawa do noszenia biżuterii, czy dżinsów. Na lekcji zarzuca nauczycielom kłamstwo. Mówi o więźniach politycznych, o egzekucjach. Rodzice boja się o nią. Ku przestrodze opowiadają jej o losie 18-letniej Nilufar aresztowanej w domu Chosro. Wg prawa nie można zabić dziewicy. Przed egzekucją przymuszono więc Nilufar do ślubu ze strażnikiem więziennym. Zanim ją rozstrzelano przeżyła gwałt nocy poślubnej. Dowodem na to, był zgodnie z obyczajem wysłany rodzinie posag - 500 tumanów (18 zł).
Przestraszeni o córkę rodzice, decydują się odesłać Marji do Wiednia. Do matki przyjaciółki Szirin. Pragnąc jej zapewnić wykształcenie w języku francuskim. Z miłości do niej pragną dla niej wolności. Jednocześnie proszą ją, by nigdy nie zapomniała, kim jest.
Przygotowując się do odjazdu Marji rozdaje koleżankom swoje plakaty. W noc przed odjazdem ze wzruszeniem patrzy na babkę. Słucha jej słów: "Spotkasz się w życiu z wieloma kretynami. Jeśli cię zranią, powiedz sobie, że to ich głupota cię skrzywdziła. Nie ma nic gorszego niż zgorzknienie i zemsta. Bądź zawsze pełna godności i żyj w zgodzie z własnym sumieniem.
Na lotnisku Marji, odwraca się, by ostatni raz spojrzeć na rodziców zostających za szybą, w Iranie. Było by lepiej, bym tego nie zrobiła". W oczach jej pozostaje obraz ojca odchodzącego z omdlałą w jego ramionach matką.
Kopiuję tu moją opinię z mojej strony nietylkoindie.pl (tam z ilustracjami)
Iran dzięki Niwemang kojarzy mi się z irańskim kinem dziecięcym - "Czas pijanych koni", Gdyby żółwie umiały latać", 'Kolory raju", "Bezpańskie psy", czy "Baran". Mimo że poruszają bardzo trudne tematy warto je obejrzeć.
Ta książka też mówi o Iranie. W formie czarno-białych rysunków. Przejmująco. Ale i zabawnie. Czytając ją śmiałam się i płakałam. Marjane Satrapi opisuje w...
Wzięłam właśnie do ręki "Przegraną miłość" d'Ormessona. Jego nazwisko przypomniało mi o lata temu przeczytanej "Chwale cesarstwa" , opowieści o fikcyjnym cesarstwie pisanej tak, jakby dotyczyła znanej nam rzeczywistości. Pamiętam , z jaką ciekawością ją czytałam. Podziwiając barwność stworzonych obrazów. Dwa z nich pozostały we mnie do dziś:
- Do portu zbliża się statek z zadżumionymi. Na lądzie już wiedzą,że wraz z jego pasażerami przybywa do miasta choroba i śmierć. Ludzie bronią się odganiając statek choćby strzałami. Mimo to ludziom udaje się zejść na ląd. Zrozpaczeni tym, że wkrótce czeka ich śmierć i tym, że są już jakby po drugiej stronie życia, przez zdrowych odtrącani z grozą i odrazą, zszedłszy na ląd rzucają się w pogoń za mieszkańcami miasta. Złapawszy któregoś z nich wpijają mu się w usta pocałunkiem. Z nadzieją na przekazanie zarazy dalej.
- Po krwawych potyczkach dochodzi do zawarcia rozejmu. W duchu pojednania zaproszeni goście, jeszcze niedawno wrogowie, zostają usadzeni obok gospodarzy. Stoły uginąją się od świątecznego jadła. Krążą kielichy. W pewnym momencie na dany znak, każdy z gospodarzy wstaje i nachylając się w stronę siedzącego po prawicy gościa, wbija mu w serce nóż.
Sceny są tak dramatyczne, tak barwnie opisane, że pozostały w mej pamięci na lata jako obraz zdrady i gniewu odtrącanych.
kopia postu ze strony nietylkoindie.pl
Wzięłam właśnie do ręki "Przegraną miłość" d'Ormessona. Jego nazwisko przypomniało mi o lata temu przeczytanej "Chwale cesarstwa" , opowieści o fikcyjnym cesarstwie pisanej tak, jakby dotyczyła znanej nam rzeczywistości. Pamiętam , z jaką ciekawością ją czytałam. Podziwiając barwność stworzonych obrazów. Dwa z nich pozostały we mnie do dziś:
- Do portu zbliża się statek z...
Dlaczego Patrick Modiano? Bo "Zagubiona dzielnica" niewiele wazy w torbie podróżnej. Ale i ciekawość poznania noblisty 2014.
Książka okazuje się być zaproszeniem do wędrówki po Paryżu i po czyjejś tożsamości odciętej z powodu traumatycznego wydarzenia z przeszłości tak dalece, że bohater, który opowiada nam swoją historię w pierwszej osobie zmienił nie tylko miejsce życia (z Paryża na Anglię), otaczających go ludzi, ale i nazwisko i język, w którym teraz od lat pisze powieści kryminalne. Przyczyną zmiany była zbrodnia, więc też i jego przyszłe życie staje się codziennym wymyślaniem opowieści o tropieniu zbrodni. Dwa plany czasowe, dwie tożsamości. Znany pisarz angielski Amrose Guise przyjeżdża do 20 lat temu w panice opuszczonego Paryża, a tu ulega magii wędrowania przez miasto w poszukiwaniu zaginionej przeszłości. Wraz z nim i my możemy się dać zaczarować miastu. Szukając wyjścia z labiryntu przeszłości. Bohatera i własnej.
Nie opisałam od razu, a potem nie mogłam przypomnieć o czym to było. A, Paryż i przeszłość. No, tak.
Dobrze się czytało, ale mimo, że ja wędrując po Paryżu też otarłam się o swojej rodziny tajemniczą przeszłość, nie poruszyło mnie to głębiej.
Cytaty:
- O jednym z bohaterów:
"Był niczym magnes zbierający wokół siebie żelazne opiłki."
- "Istnieją dwa rodzaje ludzi: co, co piszą książki i ci, o których pisze się książki i którzy nie muszą ich czytać. Przeżywają je."
Do którego rodzaju należysz?
kopia mojego postu na stronie nietylkoindie.pl
Dlaczego Patrick Modiano? Bo "Zagubiona dzielnica" niewiele wazy w torbie podróżnej. Ale i ciekawość poznania noblisty 2014.
Książka okazuje się być zaproszeniem do wędrówki po Paryżu i po czyjejś tożsamości odciętej z powodu traumatycznego wydarzenia z przeszłości tak dalece, że bohater, który opowiada nam swoją historię w pierwszej osobie zmienił nie tylko miejsce życia...
Między książki, które czytam miesiącami (wśród nich "Praktyki religijne w Indiach czy "Indie w gospodarce światowej") i te, które czytam tygodniami (np "Lonely Hearts Travel Club - Naechtes Halt Indien" i "Indie z miłością i śmiechem ") wslizgnela się na jeden wieczór nagle wypatrzona w Biedronce między sałatą a winem "Perełka" Modiano, a w niej kilka osób i kilka więzi. W tym ta, której zerwanie boli nawet po 12 latach. W formie monologu 19-letniej dziewczyny Modiano snuje przed nami opowieść o samotności kogoś, kto po Paryżu, w metro, w barze, na ulicach miasta śledzi kobietę, w której rozpoznaje matkę. Kogoś, kto porzucił kiedyś 7-letnią bohaterkę odbierając jej dar tworzenia więzi, obdarzając ją samotnością.
Bohaterka jak w lustrze przegląda się w losie małej opuszczanej co wieczór przez rodziców samotnej dziewczynki, którą się opiekuje. Czwartą osobą dramatu jest kobieta z apteki, przypadkowa znajomość z kimś, kto umie i chce nachylić się nad potrzebującą troski bohaterką.
Huśtam się wraz z bohaterką między dniem dzisiejszym, a czymś co 12 lat temu przydarzyło się jej jako dziecku.
Urzeka obraz żółtego płaszcza wyodrębnionego z szarzyzny miasta i wizja kobiety tulacej do siebie konserwy, których zawartość zje samotnie.
Wraz z bohaterką wędruję ulicami Paryża pragnąc tę wędrówkę powtórzyć w rzeczywistości. Znaleźć się w miejscach przemienianych samotnością bohaterki i wizją literacką Modiano. Jedno z miejsc, dworzec Lyonski, z którego matka odesłała swoją małą córeczkę samotnie z kartką na szyi do obcych jej ludzi, budzi w bohaterce uczucie zimna. W jego bliskości świat ciemnieje. Z ciekawością odnajduję jedyne z wymienionych miejsc w Paryżu, które znam, które dla mnie było miejscem nadziei, bo z niego właśnie wyruszalam pociągiem nie zrywając więź, ale budując kolejną.
Bohaterami opowieści jest czas, Paryż, zagubienie, strata, przedzieranie się przez pustynię pamięci ku oazom, które okazują się fatamorganą. A może nie...
To moja druga książka Modiano. Szukam następnych.
CYTATY:
- bohaterka do siebie: "Jesteś tutaj, ponieważ chciałaś po raz ostatni cofnąć się w czasie, aby spróbować zrozumieć."
- o relacji z matką "Okoliczności sprawiły, że nie było między nami tego, co nazywają mlekiem dobroci".
- "Mówiłam sobie, że po psie przyjdzie kolej na mnie".
- " Nie było powodu, bym się czuła więźniem czegokolwiek"
- "Jeśli się mieszka w pobliżu dworca, życie zupełnie się zmienia. Człowiek odnosi wrażenie, że jest tu przejazdem. Nic nigdy nie jest ostateczne. I tego czy innego dnia wsiada do pociągu. To dzielnice otwarte na przyszłość".
- o matce, która marząc o karierze klasycznej tancerki w balecie skręciwszy sobie kostkę tańczyła już potem tylko w szemranych rewiach: "przez te kostki było z nią jak z koniem wyścigowym, który się okaleczyl i prowadzą go do rzeźni."
Między książki, które czytam miesiącami (wśród nich "Praktyki religijne w Indiach czy "Indie w gospodarce światowej") i te, które czytam tygodniami (np "Lonely Hearts Travel Club - Naechtes Halt Indien" i "Indie z miłością i śmiechem ") wslizgnela się na jeden wieczór nagle wypatrzona w Biedronce między sałatą a winem "Perełka" Modiano, a w niej kilka osób i kilka więzi. W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Lenistwu upału sprzyja wybór książek do czytania. Jak najkrótszych, jak najlżejszych w trzymaniu.
Taka jest anonimowa "Rzecz o Alkasynie i Nikolecie", XIII- wieczna operetka, w której to w monologach to w dialogach przedstawiono nam historię miłości, za jaką tęsknimy. Taką, która oprze się naciskom rodziców, rozłące, pokusom łatwiejszego życia. Taką, która wszystko przetrwa i wiernie nie chce niczego oprócz osoby ukochanej. W tej opowieści można znaleźć i satyrycznie przedstawione walki rycerskie, wizję zaświatów, myśląc o których bohater woli piekło od raju i królestwo, w którym wszystko odwrócono: mężczyźni leżą w połogu, kobiety wojują. Ale w centrum jest miłość zmysłowa i uduchowiona jednocześnie.
Odświeżające, choć najchętniej zobaczyłam to w śpiewogrze.
Lenistwu upału sprzyja wybór książek do czytania. Jak najkrótszych, jak najlżejszych w trzymaniu.
Taka jest anonimowa "Rzecz o Alkasynie i Nikolecie", XIII- wieczna operetka, w której to w monologach to w dialogach przedstawiono nam historię miłości, za jaką tęsknimy. Taką, która oprze się naciskom rodziców, rozłące, pokusom łatwiejszego życia. Taką, która wszystko...
Erica Emmanuela Schmitta poznałam już w kilku książkach:
Poczynając od "Dziecka Noego" i "Pana Ibrahima i kwiatów Koranu", przez "Zapasy z życiem" i "Kiki van Beethoven" do "Moich Ewangelii". Przy omawianej właśnie książce zawahałam się. Nie lubię wątków science fiction, a w tej opowieści zrozpaczony nienawiścią do siebie bohater pozwala, aby ktoś obcy zatrzymał go w pół kroku przed skokiem w przepaść. Nie ceniąc swojego życia zgadza się podpisać cyrograf: rezygnuje ze swojej tożsamości, ze swojego ciała, pozwala zawładnąć sobą ekscentrycznemu, żądnemu sławy artyście, "Dobroczyńcy", który eksperymentując medycznie z jego ciałem, stwarza z niego monstrualne dzieło sztuki. Proponując mu:
- "Wyłącz się że świadomości, stań się przedmiotem"
- "Nasze społeczeństwo jest tak zorganizowane, że lepiej być rzeczą niż świadomością."
- "Każdy z nas ma trzy formy życia. Życie materialne: jesteśmy ciałem. Życie umysłowe: jesteśmy świadomością. I życie dyskursywne: jesteśmy tym, co o nas mówią."
Tworzony przez niego w wyniku operacji lalstycznych bohater ma "uczucie, że jest wywoływaną właśnie odbitką fotograficzną, na której z każdym dniem ukazuje się trochę więcej". Zaczyna gustować w podziwie, który budzi jako żywe dzieło sztuki, jako wyzwanie rzucone stwórcy, które określa się tu jako "tego, którego Bóg nie umiał zrobić", jako kogoś " poza dobrem i złem".
Oprócz tej dwójki bohaterów w książce pojawia się młoda kobieta, której miłość pomoże uprzedmiotowanemu bohaterowi odzyskać poczucie godności, jej ojciec, malarz, który utrwala na płótnie niewidzialne, ktoś, "kogo uśmiech przywraca młodość".
Schmitt krytycznie przedstawia współczesną sztukę omawiając takie żywe dzieła sztuki jak:
- mężczyznę łańcuchem przywiązanego do budy z podpisem: "Byłem wolny. Jestem więźniem waszej ciekawości"
- ciężarną kobietę co 37 sekund wrzeszczącą: "W jakim świecie ono będzie żyło?"
- nagiego mężczyznę pomalowanego tak, jakby go odarto ze skóry
- Jezusa Juniora, który "na wszystkich biennale sztuki zwykł się ukrzyżowywać"
- epatowanie zapachami w sali zatytułowanej "My Body between God and Shit"
I prezentuje dumę artysty, który o sobie mówi jako o kimś, kto zwycięża nawet Naturę,:
- "Mając lat 22 pokolorowałem Dunaj. Mając lat 25, opakowałem Statuę Wolności w lep na muchy."
E.E Schmitt pokazuje tu tę sferę sztuki, która za cel sobie zaskoczenie, zaszokowanie kogoś, przekroczenie kolejnego tabu. W tej książce stworzenie mierzy się ze Stwórcą, stąd swoje monstrum wynik operacji plastycznych - twórca nazywa Adamem Bis.
Przygnębiające. Przeczytałam z zainteresowaniem. I rozdrażnieniem. Odpychana od tego tekstu jakimś egotyzmem, tematem manipulacji, wyzwaniem stworzenia rzuconym Stwórcy.
Cytaty:
- "Trzeba hałasu, aby usłyszeć ciszę".
- "poczucie własnej mierności spadło na mnie niczym objawienie."
- "Siła piękna polega na wmówieniu tym, którzy się z nim stykają, że oni sami stają się piękni."
- "Uroda, piękno są przekleństwem, które wywołuje tylko rozleniwienie i gnuśność. Brzydota jest błogosławieństwem, dzięki któremu możesz się stać kimś wyjątkowym, może przemienić życie we wspaniałą egzystencję".
- "Dziewczyny miały dopiero 20 lat, przywary odbijały się na ich twarzach tylko przejściowo; za kilka lat utrwalą się jako stałe rysy podkreślone zmarszczkami; za kilka lat odmalują ostateczną prawdę na tych obliczach, które na razie chroni młodość".
Erica Emmanuela Schmitta poznałam już w kilku książkach:
Poczynając od "Dziecka Noego" i "Pana Ibrahima i kwiatów Koranu", przez "Zapasy z życiem" i "Kiki van Beethoven" do "Moich Ewangelii". Przy omawianej właśnie książce zawahałam się. Nie lubię wątków science fiction, a w tej opowieści zrozpaczony nienawiścią do siebie bohater pozwala, aby ktoś obcy zatrzymał go w pół...
2016-08-06
Klimat szczawnickiej biblioteki mnie urzeka. Ostatnie półki można obejrzeć stojąc na drabinie. Najpierw jednak należy ją wcisnąć w cieśninę między ścianami książkowymi. Przyjeżdżam tu na krótko i spacerować po górkach, więc książki wybieram jak najcieńsze. I tak często wyjechawszy odsyłam je z domu pocztą. Wśród nich trafiła mi się tym razem "Symfonia pastoralna".
Andre Gide zaskoczył mnie. Pamiętałam go mgliście z fascynacji nastolatki "Lochami Watykanu" (czy nie zastanawiałam się czytając je nad nakłuwaniem się igłą, by ćwiczyć odporność na ból i kamienną twarz, która nie zdradzi przeżywanych uczuć?).
"Symfonia pastoralne" wydaje mi się z innego z świata.
Pisana w pierwszej osobie opowiada historię pewnego pastora, ojca czworga dzieci, który udzieliwszy ostatniego namaszczenia umierającej staruszce przywozi do domu jej osieroconą wnuczkę. Jego żona przyjmuje to niechętnie, bo "jej wrodzona miłość bliźniego nie lubi być zaskakiwana... Jej miłosierdzie jest wydzielanie, jak gdyby miłość była skarbem wyczerpywalnym". Niewidoma, zawszona i milcząca dziewczynka zostaje nazwana Gertrudą i pastor ku niezadowoleniu żony zaczyna ją uczyć mówić. Wprowadza jej pojęcie złe i dobra, przyswaja jej zachwyt nad światem i wdzięczność Bogu za jego stworzenie. Gertruda okazuje się bardzo pojętną uczennicą. Jej radość życia uskrzydla pastora. Wspólne słuchanie Pastoralnej Symfonii pomaga jej pojąć dzięki muzyce, czym są kolory.
"Wyobraź sobie biel jako coś zupełnie czystego, coś, gdzie nie ma żadnego koloru, ale tylko światło; czerń, przeciwnie, jako nasycenie kolorem aż do zupełnego zaćmienia".
Całymi dniami prowadzą rozmowy podobnego typu:
"- Czy ptaki są jedynymi zwierzętami, które fruwają?
- Są jeszcze motyle.
- Czy one też śpiewają?
- Mają inny sposób wyrażenia swej radości. Jest on zapisany kolorami na ich skrzydłach".
Żona zazdrosna jest o poświęcaną przybłędzie uwagę. Drażnią ją wyjaśnienia pastora: "ta owca, jeśli pasterz ją znajdzie... sprawia mu więcej radości niż pozostałych dziewięćdziesiąt dziewięć, które nigdy się nie pogubiły".
Pastor nie zauważa chwili, gdy relacja przewodnika duchowego i uczennicy przemienia się w fascynację mężczyzny dziewczyną. Nawet oddzielenie Gertrudy od zakochanego w niej syna pastora Jakuba nie budzi jego czujności. Moment, w którym Gertruda - dzięki operacji - odzyskuje wzrok, przemienia relację między pastorem, Gertrudą, jego żoną i synem...
Ciekawe, bo wokół relacji, ich przemiany, rozwoju uczuć, ich nierozpoznania. Interesujący motyw pokazywania świata niewidomej i pozbawionej komunikacji dziewczynie (choć za szybko przeszła z dzikości w wyrafinowane smakowanie świata: "zanim nauczyła się chodzić, zaczęła biec"). Wykrzywiony obraz świata, który wynika z pragnienia pokazania go podopiecznej bez ciemnej strony księżyca. Wbrew słowom z bliskiej przecież pastorowi Biblii: "prawda Was wyzwoli". Obraz, w który zaczyna wątpić Gertruda:
- "Wydaje mi się niekiedy, iż całe szczęście, jakie panu zawdzięczam, oparte jest na mojej nieświadomości...Nie chcę takiego szczęścia...Wolę wiedzieć."
W tej opowieści też motyw nadużycia autorytetu przewodnika duchowego.
Warto przeczytać.
CYTATY:
- o małych dzieciach: "uważa się je za wrażliwe, a one są po prostu przylepne i przytulne"
Pastor o swojej żonie, Amelii: "zubożyła moje życie...czuję, że ona ma niechęć do wszystkiego, co nie jest przyzwyczajeniem.; w ten sposób życie jest dla niej tylko dodawaniem do przeszłości podobnych do siebie dni. Nie życzy sobie żadnych nowych wartości."
"Im bardziej zwierzę przywiązane jest do ziemi i im więcej waży, tym bardziej jest smutne"
"Jakie piękne byłoby życie, a nasza nędza znośna, gdybyśmy zadowalali się realnym złem, bez dawania posłuchu zjawom i urojeniom naszego umysłu... "Nie miejcie nade wszystko niespokojnego ducha - Mt 22, 29""
O swoim synu, Jakubie: "Dusze jemu podobne uważają się za zagubione, gdy tylko nie czują przy sobie opiekunów, barier, poręczy".
"Stan radości, któremu stoją na przeszkodzie nasze zwątpienia i zatwardziałość naszych serc, jest dla chrześcijanina stanem obowiązkowym. Każda istota jest mniej lub bardziej zdolna do radości. Każda istota powinna dążyć do radości."
Pastor do Boga: "Boże, wydaje mi się niekiedy, że potrzebuję jej miłości, abym mógł kochać Ciebie".
Klimat szczawnickiej biblioteki mnie urzeka. Ostatnie półki można obejrzeć stojąc na drabinie. Najpierw jednak należy ją wcisnąć w cieśninę między ścianami książkowymi. Przyjeżdżam tu na krótko i spacerować po górkach, więc książki wybieram jak najcieńsze. I tak często wyjechawszy odsyłam je z domu pocztą. Wśród nich trafiła mi się tym razem "Symfonia pastoralna".
Andre...
Eric-Emanuel Schmitt krąży tu wokół Beethovena w dwóch opowieściach. Pierwszą "Kiki van Beethoven" czytałam z dużą ciekawością. Wzruszona, często rozbawiona. Druga "Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje" znużyła mnie. Spokojnie ją odłożyłam wybierając sen. Zabrakło mi w niej wyrazistych bohaterów, narracje zdominowały wywody i sentencje autora.
Pierwszą opowieść snuje starsza pani, która przebywając w domu spokojnej starości czeka na koniec życia. Stagnację starości rozrywa nagle muzyka Beethovena. Kiki i jej stare przyjaciółki Zoe, Candie i Rachel zetknąwszy się z pośmiertną maską Beethovena uświadomiły sobie, że przestały słyszeć jego muzykę i że zastygły w nich uczucia, kiedyś budzone w nich tą muzyką. "Nie dosyć słuchaliśmy Beethovena, staliśmy się głusi". Z tej choroby bohaterki postanowiły się wyleczyć. Muzyką Beethovena, który "wie, że jest tylko człowiekiem, wie, że umrze, wie, że jego słuch się pogarsza, wie, że z walki z życiem nigdy nie wychodzi się zwycięsko, a jednak żyje dalej. Komponuje. Tworzy. Do końca."
Pierwsza zaczyna słyszeć jego muzykę Rachel. Ale najpierw ona, Żydówka musi się zmierzyć z przeszłością w obozie Auschwitz, "bo chronimy się przed tym, co tragiczne, nie chcemy wiedzieć, wolimy zapomnieć. Nie mogąc zmierzyć ogromu cierpienia, nie możemy też ocenić odwagi. Ponieważ unikamy ciszy, nie słyszymy muzyki, która się z niej odradza."
Druga z przyjaciółek narratorki, Zoe odkryje dzięki Beethovenowi miłość przeżywaną w listach od Dalekiej, na podobieństwo Beethovena, który "nigdy nie zaznał odwzajemnionej miłości, a jednak miłość była jego religią. Zatytułował nawet jedno dzieło "Do dalekiej ukochanej"... Liczy się to, aby powołać miłość do życia, a nie to, żeby być w miłości szczęśliwym".
Sama narratorka będzie potrzebowała pielgrzymki do Composteli u boku kogoś, kogo uważa za wroga, by pogodzić się z najbardziej bolesną stratą w życiu.
Tak się dorasta do "Ody do Radości".
Atutem książki jest też ostatni rozdział "Wiadomości wysłane przez Beethovena" - 6 nagranych na płytce utworów tego muzyka.
Warto posłuchać. Ku przebudzeniu.
Eric-Emanuel Schmitt krąży tu wokół Beethovena w dwóch opowieściach. Pierwszą "Kiki van Beethoven" czytałam z dużą ciekawością. Wzruszona, często rozbawiona. Druga "Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje" znużyła mnie. Spokojnie ją odłożyłam wybierając sen. Zabrakło mi w niej wyrazistych bohaterów, narracje zdominowały wywody i sentencje autora.
Pierwszą...
2015-10-11
Kolejna po "Dziecku Noego", "Zapasach z życiem" i "Panu Ibrahimie i kwiatach Koranu" maleńka książeczka Erica Emmaneula Schimitta. Wprowadzeniem do niej jest opowieść autora o własnych doświadczeniach duchowych, a w niej słowa: "wychowałem się jako ateista w rodzinie ateistów, dlatego że studiowałem filozofię w absolutnie już materialistycznym Paryżu", a potem wspomnienie z nocy zagubienia się w 1989 roku na Saharze podsumowane tak: "Podczas tej ognistej nocy przeżyłem mistyczne, spotkanie z Bogiem transcendentnym, który mnie uspokajał, który mnie uczył i który dawał mi siłę tak wielką, że nie mogła pochodzić ode mnie". To doświadczenie stało się impulsem do poszukiwań. E.E. Schmitt zaczął się rozczytywać w świętych tekstach, "od buddysty Milarepy przez sufistę Rumiego aż po świętego Jana od Krzyża". Pewnej nocy jednym tchem przeczytał wszystkie cztery Ewangelie. Było mi to bliskie, choćby z racji tego, że w swoim czasie przepisałam po angielsku zdanie po zdaniu Księgę Hioba i dwie Ewangelie. Wędrowanie z Jezusem zdanie po zdaniu, krok za krokiem było niezwykłym doświadczeniem. Nawet jeśli nie było we mnie burzy przebiegnięcia przez nie jednym tchem.U Schmitta z tego doświadczenia wyrasta właśnie przedstawiona w tej książce "Ewangelia według Piłata", w której ten podobnie jak Jezus mierzy się z tajemnicą, w której oboje doświadczają czegoś nie do pochwycenia siatką rozumu: zmartwychwstania i mesjańskości Jezusa. E.E. Schmitt zaczyna swoją opowieść mówiąc, że chce się podzielić z nami nie tyle przekonaniami, ile wątpliwościami przekonany, że każdy z nas, wierzący i niewierzący pisze swoją piątą ewangelię.
Na "Moje Ewangelie" składa się opowieść "Noc w Ogrodzie Oliwnym" i wspomniana "Ewangelia według Piłata".
W pierwszej Jezus mierzy się ze swoim życiem w noc przed pochwyceniem go i ukrzyżowaniem. W tej historii przedstawiono go w odniesieniu do Judasza, którego Schmitt czyni umiłowanym uczniem Jezusa (a nie Jana). Dlatego wybiera go, by zdradą pomóc dopełnić się zmartwychwstaniu.
Czekając, aby się dopełnił jego los Jeszua wspomina, jak wchodził w dojrzewanie jako rozczarowanie pojmując, że człowiek jest "kimś-kto-nie-może... Kimś-kto-nie-może-wszystkiego-wiedzieć. Kimś-kto-nie-moze-wszystkiego-zrobić. Kimś-kto-nie-może-nie-umrzeć." Przed oczyma Jeszuy stają jego spotkania z kobietami, do których przemawiał, tymi, które mówią"prawdziwej, trafniej: ich usta znajdują się bliżej serca". Wspomina moment, gdy po raz pierwszy pojawia się w nim refleksja, że "powinien zachować miłość dla tych, którzy nie są ani dość piękni, ani zabawni, ani dość interesujący, by wzbudzić ją w sposób naturalny, dla tych, którzy są niemili". Mierzy się z tym, jak szukając siebie na pustyni, znajduje nie siebie, ale Boga. "Wraz z Bogiem odkrywaliśmy beztroskę". Głosi ideę: "kochać bliźniego do tego stopnia, by przyjmować go z całą jego głupotą. Odpowiadanie agresją na agresję w myśl zasady oko za oko, ząb za ząb spowodowało tylko mnożenie się zła i co gorsze, je usprawiedliwiało. Opowiadanie na agresję miłością oznaczało zadawanie gwałtu przemocy, podsuwanie jej pod nos lustra, by ujrzała swoje pełne nienawiści, wykrzywione i szpetne oblicze."
Jeszua w tej opowieści cierpi, że głosząc "Przełom duchowy", królestwo, którego każdy pragnie w głębi duszy, nie jest słyszany, ze ludzie idą za nim spragnieni nie prawdy, ale cudów uzdrowień ciała. Mimo to pozostaje przekonany, że "Kto nie czuje się synem ojca, którego nie zna? Kto nie chciałby w każdym człowieku widzieć brata? ". Jeszua w tej historii zazdrości siły wiary Jehudzie (Judaszowi) w wchodzi w swoja historię jakby przyjmując zakład (na kształt Pascalowskiego zakladu. "Za kilka godzin okaże się, czy je daję świadectwo o mym ojcu czy jestem pomyleńcem. Jak wielu."
Czytałam z ciekawością i nieufnością. Zdecydowanie wolę poznawać Jezusa w Ewangeliach.
Ciekawsza dla mnie była Ewangelia według Piłata. Bliskie mi są jego rozterki, wątpliwości przedstawiane w liście do brata, do którego pisze on m.in."Zagadka uspokaja: to problem, który czeka na rozwiązanie. Tajemnica wywołuje niepokój: to problem, który nigdy nie zostanie rozwiązany. Pobudza do myślenia, działa na wyobraźnię".
W tej opowieści przemawia obraz Piłata, który pozmagawszy się z dochodzeniami w sprawie zniknięcia ciała Chrystusa wyrusza w drogę po Izraelu bezwiednie sam stając się pielgrzymem, przyjmującym od Miriam z Magdali słowa:"Dobrze wiesz, ze tę podróż odbywamy nie tylko na drogach, ale przede wszystkim w nas samych", a od swojej żony Klaudii "Wątpić i wierzyć, Piłacie, to jedno i to samo. Tylko obojętność jest ateistyczna". W liście do brata słyszymy od Piłata echo słów jego żony, której Jeszua
"Pozostawił ludziom wolność. (...) dając nam możliwość przyjęcia lub odrzucenia wiary. Czy można być zmuszonym do tego, by coś przyjąć? czy można być zmuszonym do miłości? (...) Nazbyt nas kocha, by nas zmuszać. szanuje nas i dlatego pozostawia miejsce na wątpliwości. Ten wybór, jakiego pozwala nam dokonać, to inne imię jego tajemnicy."
Ciekawe, ale pozostawia niedosyt. Jakbym czytając pozostawała w wymiarach metrów kwadratowych a nie sześciennych.
Kopia postu z blogu Zahry valley-of-dance i mojej strony nietylkoinie.pl
Kolejna po "Dziecku Noego", "Zapasach z życiem" i "Panu Ibrahimie i kwiatach Koranu" maleńka książeczka Erica Emmaneula Schimitta. Wprowadzeniem do niej jest opowieść autora o własnych doświadczeniach duchowych, a w niej słowa: "wychowałem się jako ateista w rodzinie ateistów, dlatego że studiowałem filozofię w absolutnie już materialistycznym Paryżu", a potem wspomnienie z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przerwałam czytać "Kolombę" Prospera Merimee (z Korsyką w tle), a trafiła w moje ręce jego "Carmen". Zaczęłam ją czytać pod melodie Bizeta. Od razu zanurzając się w krajobrazach Hiszpanii, a właściwie Andaluzji. W opowieści napisanej w pierwszej osobie autor przedstawia nam zaledwie kilka postaci: przewodnika Antonio, kilku Cyganów i przede wszystkim żołnierza z kraju Basków Jose Navarro, który za sprawą Cyganki Carmencity staje się przemytnikiem i złodziejem. Tę historię miłości, która w jednym sercu trwa zatruwając je żalem, a w drugim przemija, przeżywamy widząc bohaterów to w Grenadzie, to w Kordobie, czy Sevilli, podczas corridy, ucieczki od żandarmów, podczas intryg, rabunków i w celi skazańca. Bohaterowie - kochani, zdradzani, niszczeni zemstą - intrygują.
Carmen to nie tylko zanurzenie w osiemnastowieczną Hiszpanię (opowiadanie opublikowano w 1845 roku), ale i w świat Cyganów, który zdaniem Merimee to wywodzą się z Egiptu, to z Indii. Francuski pisarz zafascynowany ich dzikością, tęsknotą za wolnością aż po zatracenie uosabianą przez wyraziście przedstawioną postać Carmen, która smutek odpędza postukiwaniem w kastaniety, szpikuje tekst cygańskimi przysłowiami. To do nich ucieka się Carmen ganiąc swego kochanka:
"Jesteś jak karzeł, który myśli, ze jest wielki, kiedy umie daleko plunąć", to z ich pomocą docenia jego rywala pikadora Łukasza:
"W rzece, która szumi jest woda albo kamienie". Cygańskie przysłowie zamyka tez historię Carmen:
"Do zamkniętej gęby nie wleci mucha".
Zastanawiałam się, czy przysłowia są rzeczywiście cygańskie, czy też mają coś z ducha cytatu, na który natrafiłam w sieci:
"Nie wszystkie cytaty w internecie są prawdziwe" (Lenin)
Temat Cyganów u Merimee sprowokował mnie do szukania ich ojczyzny, do sprawdzenia, czy wbrew odnoszeniu ich w tym opowiadaniu do Egiptu rzeczywiście są kawałkiem Indii rozsianym po świecie.
Tak, pochodzą z północno-zachodniej części Indii z Radżastanu, w ich języku widać wpływy hindi. Z Indii wywędrowali 250 lat p.n.e. Na Bałkanach pojawili się w XIV wieku. Ruszając dalej. Czy to ich pociąg do wędrówek, zakorzenienie w drodze, czy śpiew i taniec przyciągnęły uwagę takich pisarzy jak Hugo czy Merimee? Merimee ich jednak nie idealizuje, nawet podkreśla pewne negatywne stereotypy. Tworząc jednak z Carmen postać, która stanie wśród takich typów literackich jak Mały Książę, don Kichot itd
Kopia postu na blogu Zahry valley-of-dance.onet.blog.pl czy mojej stronie nietylkoindie.pl
Przerwałam czytać "Kolombę" Prospera Merimee (z Korsyką w tle), a trafiła w moje ręce jego "Carmen". Zaczęłam ją czytać pod melodie Bizeta. Od razu zanurzając się w krajobrazach Hiszpanii, a właściwie Andaluzji. W opowieści napisanej w pierwszej osobie autor przedstawia nam zaledwie kilka postaci: przewodnika Antonio, kilku Cyganów i przede wszystkim żołnierza z kraju...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-16
W podróż na Sardynię postanowiłam wziąć, jak najmniej książek. W założeniu. Przeczytany już zbiór 35 autorów relacjonujących swoją podróż po Indiach. Może wreszcie je opiszę (tylko powoziłam:(, "Rosjanin to znaczy ten, kto lubi brzozy", "India the Road Ahead" Marka Tully. I kilka jak najmniejszych, jak najlżejszych książeczek z bibliotek. Coś z klasyki rosyjskiej, pięć z literatury francuskiej. Już w Krakowie na ulicznym stoisku kupiłam dziennik podróży po Euroazji "Pięć lat w dwa lata". Miałam z czego wybierać. Na czas, gdy w uszach szum fali, a godziny wyznaczają czytane strony, spojrzenie na morze, szukanie w nim chłodu i znów literki, literki.
"Teresa Desqueyroux" to mroczna opowieść. Już w pierwszych słowach Francois Mauriac mówi nam o swojej bohaterce: "Ileż to razy poprzez żywe kraty więzienia, które stworzyła ci rodzina, widziałem, jak chodzisz wciąż w kółko niby wilczyca w klatce i wpatrujesz się we mnie złymi i smutnymi oczyma."
Na zaledwie 122 stronach Francois Mauriac opowiada nam historię, która zaczyna się od uwolnienia z zarzutów o próbę morderstwa młodej kobiety. Próbowała otruć niekochanego męża. Wracając do domu, niepewna tego, jak mąż ją przyjmie, Teresa wspomina swoje życie na głuchej prowincji w małych miejscowościach Argelouse,Nizan, czy Saint Clair,swoją quasi erotyczną przyjaźń z Anną, obu ich fascynację Janem Azevedo, kimś, kto swoją przyszłość wiąże z wyjazdem do Paryża. Życie na prowincji Teresie nie wystarcza, ma nadzieję, że spełnienie może osiągnąć tylko w mieście, wśród ludzi sztuki i dyskusji. Małżeństwo jej w tym przeszkadza.
Ciekawa psychologicznie, sugestywna w opisach krajobrazów odzwierciedlających nastroje bohaterki.
Kopia postu z mojej strony nietylkoindie.pl i blogu Zahry valley-of-dance
W podróż na Sardynię postanowiłam wziąć, jak najmniej książek. W założeniu. Przeczytany już zbiór 35 autorów relacjonujących swoją podróż po Indiach. Może wreszcie je opiszę (tylko powoziłam:(, "Rosjanin to znaczy ten, kto lubi brzozy", "India the Road Ahead" Marka Tully. I kilka jak najmniejszych, jak najlżejszych książeczek z bibliotek. Coś z klasyki rosyjskiej, pięć z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-12
Kolejna maleńka (zaledwie 62-stronicowa) książka Erica Emmanuela Schmitta z dzieckiem w roli głównej. Pisana w pierwszej osobie w jego imieniu, rozpoczęta prowokacyjnie słowami: "Kiedy skończyłem jedenaście lat, rozbiłem swoja świnkę i poszedłem na dziwki."
Bohaterów tu niewielu:
- Momo, który w zależności od tego kogo uznaje za ojca bywa Mojżeszem lub Mohammedem
- muzułmanin Ibrahim, właściciel sklepiku w żydowskiej dzielnicy Paryża, Arab, który okazuje się być Turkiem
- ojciec Momo, żydowski prawnik, który, wg słów syna: "zamknięty w murach nauki nie zwracał na mnie uwagi bardziej niż na psa - zresztą nie znosił psów - nie przyszło mu nawet do głowy, żeby cisnąć mi kość swojej wiedzy".
Przyjaźń opuszczonego przez matkę i odrzucanego przez ojca chłopca ze starym muzułmaninem zaczyna się od z kilku słów wymienionych przy okazji zakupów i od podkradania towarów w sklepiku Ibrahima. " Tak przebiegała ta rozmowa. Jedno zdanie dziennie. Mieliśmy czas. On - bo był stary, a ja - bo byłem młody.". Z czasem dla przyjaźni starego człowieka i chłopca zaczyna być za mało miejsca w samym sklepiku. Ibrahim pokazuje chłopcu Paryż, którego "Sekwana uwielbia mosty, jak kobieta, która przepada za bransoletkami.", zawozi go do Normandii nad morze do Cabourg, a wreszcie rusza z nim do swojej ojczyzny do krainy Złotego Księżyca między Anatolią a Persją,
- pokazując mu, że "Autostrady mówią człowiekowi: jedź, nie ma na co patrzeć. Są dla idiotów, którzy chcą, jak najszybciej dostać się z jednego punktu do drugiego. My nie uprawiamy geometrii, my podróżujemy".
- Tłumacząc mu w Szwajcarii: "Jeśli chcesz wiedzieć, czy jesteś w miejscu bogatym, czy biednym, rozglądasz się za pojemnikami na śmieci. Jeśli nie widzisz ani śmieci, ani pojemników, okolica jest bardzo bogata. Jeśli widzisz pojemniki, ale nie widzisz śmieci, jest bogata. Jeśli widzisz śmieci obok pojemników, nie jest ani bogata ani biedna: jest turystyczna. Jeśli widzisz śmieci bez pojemników, jest biedna. A jeśli ludzie mieszkają pośród śmieci, jest bardzo, bardzo biedna."
- Ciesząc się Grecją:" Czujesz? Pachnie szczęściem, to Grecja. Ludzie są nieruchomi, maja czas; patrzą, jak przejeżdżamy, oddychają....Żyć powoli, na tym polega tajemnica szczęścia."
- Wtajemniczając go w Turcji w sufickie chwalenie Boga tańcem derwiszów, ucząc go: "Serce człowieka jest jak ptak zamknięty w klatce. Kiedy tańczysz serce śpiewa jak ptak, który pragnie stopić się w jedno z Bogiem. (...) Kręcą się wokół siebie, kręcą się wokół własnych serc, które są miejscem, gdzie przebywa Bóg. To jest jak modlitwa. (...) Tracą ziemskie punkty odniesienia, ociężałość zwaną równowagą, stają się pochodniami, które spalają się w wielkim ogniu." To taniec, podczas którego opuszcza cię żal i nienawiść, a doświadczasz pojednania i przebaczenia. Tak przeżywa go bohater.
Pan Ibrahim wchodzi w samotność dziecka ucząc go, staje się jego przewodnikiem duchowym, a z czasem ojcem. I to takim ojcem, któremu można śpiewać pieśń dziękczynna: "Niesamowite, jak różne można mieć uczucia, wymawiając te same słowa. Kiedy mówiłem tato do pana Ibrahima, serce mi się śmiało, wstępowała we mnie otucha, a przyszłość malowała się jasno.". Wprowadza go w świat poezji Rumiego:
"Uśmierć to, co jest żywe: swoje ciało.
Ożyw to, co jest martwe: swoje serce.
Ukryj to, co jest: ten świat.
Sprowadź to, czego nie ma: świat przyszłego życia.
Unicestwij to, co istnieje: namiętność.
Stwórz to, co nie istnieje: intencje."
W oparciu o ukochany Koran, uczy, go, co ważne, co nie:
-"Piękno jest wszędzie. Gdziekolwiek zwrócisz oczy."
- " To, co dajesz, pozostaje twoje na zawsze; to, co zachowujesz, jest na zawsze stracone"
- "Jeśli sam Bóg nie odkrył przed kimś życia, żadna książka go przed nim nie odkryje".
Eric Emmanuel Schmitt, którego polubiłam czytając "Dziecko Noego" i "Zapasy z życiem", pisze żywo, zabawnie (" Człowiek spędza życie praktycznie w dwóch miejscach: w łóżku i butach"), tworząc postacie prawdziwe, budując relacje, które pomagają wyzwalać bohatera i nas czytających z żalu, które godzą z życiem, jednają z nadzieją, pokazują, że źródłem szczęścia może być codzienne poznawanie świętej księgi, dla kogo Koranu, dla kogo Biblii, Tory, czy Bhagawadgity.
CYTATY:
- "Nie już mamy w kieszeni. Tak trzeba będzie uzyskać."
- Być Żydem:
"Dla mojego ojca to znaczy być przygnębionym przez cały dzień. Dla mnie...to coś, co nie pozwala być czymś innym".
- " Brak odpowiedzi jest odpowiedzią".
- o obrzezaniu żydów i muzułmanów
"To jest ofiara Abrahama: Abraham podaje Bogu swoje dziecko, mówiąc, że może je wziąć. Ten kawałeczek skóry, którego nam brakuje, to znak Abrahama. Przy obrzezaniu ojciec musi trzymać swego syna, ojciec ofiarowuje własny ból na pamiątkę ofiary Abrahama."
- "Jeśli nie chcesz nic zobaczyć, to lataj samolotem, jak wszyscy."
-" Z dzieciństwem trzeba się pożegnać, trzeba się z niego wyleczyć".
-"Twoja uroda to uroda, która widzisz w kobiecie".
-"Wróciłem autostopem. Zdałem się na Pana Boga, jak wyrażał się pan Ibrahim mówiąc o kloszardach: zebrałem, i spałem pod gołym niebem, i to tez był piękny prezent."
- o śmierci i o Bogu:
"Wszystkie odnogi rzeki wpadają do tego samego morza. Jedynego morza. (...) Płaczesz nad sobą, nie nade mną. Ja miałem dobre życie.... Ja nie umieram, ja tylko łączę się z bezmiarem".
Kopia opinii z mojej strony nietylkoindie.pl i blogu Zahry valley-of-dance
Kolejna maleńka (zaledwie 62-stronicowa) książka Erica Emmanuela Schmitta z dzieckiem w roli głównej. Pisana w pierwszej osobie w jego imieniu, rozpoczęta prowokacyjnie słowami: "Kiedy skończyłem jedenaście lat, rozbiłem swoja świnkę i poszedłem na dziwki."
Bohaterów tu niewielu:
- Momo, który w zależności od tego kogo uznaje za ojca bywa Mojżeszem lub Mohammedem
- ...
2014-09-09
motto:
Tu w walce się kruszą
sklepienia i arkady:
zmaga się w boskim wysiłku
światło z cieniem
( F. Nietzsche "Tako rzecze Zaratustra")
Yasmina Khadra, a raczej Mohammed Moulessehoul ukryty pod imionami żony pisze króciutkie książeczki, ale w tych nawet nie stu stronach zawiera ogrom świata. Tak było w "Jaskółkach z Kabulu", tak jest i tu.
W tej opowieści poznajemy niewielu bohaterów: narrator, jego matka, ukochany przez nią starszy syn Amin, wybrana przez niego na żonę Amal, kuzynka K, pewna dziewczyna i ... kot.
Z braku relacji między matką a bohaterem, z jej zaborczej miłości do starszego syna wynikają relacje narratora z innymi. A raczej ich brak. Opuszczony nie umie nawiązać relacji z nikim, a jeśli w jego życiu pojawia się się ktoś: kot, kuzynka K, bezimienna dla nas dziewczyna, to jego pragnienie bycia zauważonym, potrzebnym, kochanym, na które nie odpowiedziała wcześniej matka, nie jest fundamentem dla żadnej więzi. Staje się raczej siłą destrukcyjną, źródłem krzywdy.
"Za każdym razem, kiedy się odwracała, miałem wrażenie, że znikam, że przestaję istnieć." - sposób w jaki Yasmina Khadra pisze, porusza mnie. Czasem wydaje mi się, że w jego słowa wkrada się pewna emfaza, nawet patos, ale mimo to dotykają mnie. Opisuje nimi przemijanie w życiu narratora:
"Czas mija i na nikogo nie czeka. Żadne cumy świata nie potrafią go zatrzymać. Czas nie ma macierzystego portu, jest jak podmuch wiatru, który mija i nie wraca". Albo inaczej: "Zdany na zmianę pór roku. Patrzę, jak jesień upokarza moje ogrody, a zima mnie z nich wywłaszcza. Patrzę, jak wiosna ze mnie szydzi swoim oszukańczym powrotem, a lato zwala z nóg swoim skwarem... Potem znowu jesień, zima, wiosna..."
Na początku książki autor wprowadza temat hałasu:
"Hałas uważam za napaść, spojrzenia innych za gwałt i zadaję sobie przymus za każdym razem, kiedy otwieram okno wychodzące na miasteczko". Motyw hałasu wróci pod koniec opowieści dramatycznie wpływając na relacje narratora z bohaterami.
Bohater miał 5 lat, gdy znalazł swego ojca powieszonego w stodole z obciętym członkiem w ustach. Ta śmierć zaważyła na życiu jego matki czyniąc z niej niedostępną tyrankę. Serca wystarczyło jej jeszcze dla starszego syna Amina i kuzynki K, ale nie dla narratora książki. Ta śmierć określiła też postawę do życia bohatera ("Stałem się nieufny. Nie ma mowy, bym się miał przywiązywać do czegoś, czego nie mogę zachować"). Jednak za miłością matki tęskni on rozpaczliwie i daremnie. Nie bity, ale i niegłaskany. Nieprzytulany. ( ("Byliśmy razem, tylko nie istnieliśmy razem dla siebie").
Narrator tej opowieści bardzo szuka uczucia. Urzeka go czternastoletniego tytułowa kuzynka K. ("Kiedy jej wzrok spoczywał na mnie, odradzał się feniks z popiołów".), ale i ona go opuszcza ("Odeszła tak jak oddala się czas, gdy staje zegar. Bez jednego słowa, bez spojrzenia").
Świat, który otacza bohatera, miasteczko w którym żyje, unikając spotkań z ludźmi objawia nam się na obraz nastrojów bohatera: To miejsce, "gdzie karły, które w nim mieszkają zamiast rosnąć tylko się starzeją", gdzie "ani pot ani krew nie zdołają użyźnić niewdzięcznej ziemi. Czy to pada śnieg, czy grad, z biegiem lat triumfują kamienie, gdy tymczasem w znużonych oczach fellachów żółć żywi się gniewem". "W Duar Jatim ambicja przejawia się jedynie w dążeniu do długowieczności".
Obrazy stwarzane przy YK są bardzo wyraziste. Jak np ten przedstawiający obraz matki śpieszącej powitać wytęsknionego syna Amina.
"I płynie ku niemu, spada na niego kaskadą, jest pluskiem, przybojem, spienioną falą. Jej dłonie - zazwyczaj sztywne i powściągliwe - są teraz potokami, jej ramiona rzekami; moja matka jest oceanem". Narrator patrzy na ta scenę z bólem porzucenia. Jego doświadczeniem są sztywne i powściągliwe ręce matki.
Przejmująca i przygnębiająca analiza ludzkich uczuć i relacji, w których zwycięża ciemność.
CYTATY:
- "Nie ma nic lepszego niż pies, jeśli idzie o kształtowanie charakteru"
- "Im więcej czytałem, tym mocniej się przekonywałem, że literatura wywodzi się z przeżycia porażki, z próby ucieczki do przodu, a przede wszystkim z żałosnego rozdwojenia osobowości. Czytałem, jak się ekshumuje znienawidzone prawdy, upiory swego własnego męczeństwa...Na wzór pisarzy ja także zapragnąłem stać się postacią ze swojego własnego utworu...Wziąłem więc zeszyt szkolny i zacząłem go zapisywać... Świat wewnętrzny zaklęty w słowach, podobny do wymiocin, pozostawiał mi po sobie niesmak."
- "Zacząłem się rzucać do łóżka, tak jak człowiek rzuca się do studni. Pewny, że nikt go nie będzie szukał".
- "Ślepy to nie ktoś, kto nie widzi, ale kogo się nie widzi; nie ma cięższej ślepoty, niż kiedy się pozostaje wszędzie niezauważanym"
- "To może właśnie jest nadzieja: być pożytecznym, dostrzeganym, istnieć"
Mój post z blogu valley-of-dance i strony nietylkoindie.pl
motto:
Tu w walce się kruszą
sklepienia i arkady:
zmaga się w boskim wysiłku
światło z cieniem
( F. Nietzsche "Tako rzecze Zaratustra")
Yasmina Khadra, a raczej Mohammed Moulessehoul ukryty pod imionami żony pisze króciutkie książeczki, ale w tych nawet nie stu stronach zawiera ogrom świata. Tak było w "Jaskółkach z Kabulu", tak jest i tu.
W tej opowieści poznajemy...
Trzy opowiadania Prospera Merimee, którego znam jako autora "Carmen"." Błękitnego pokoju" jeszcze nie przeczytałam, więc zatrzymam się na dwóch innych: "Wenus z Ille" i "Lokis" (skądinąd kiedyś u nas sfilmowane). Co łączy te opowieści oprócz fantazjogrozy? W obu bohater pojawia się jako gość na prowincji, a to francuskiej a to litewskiej. Gość pełen zapału, z zacięciem naukowym, szuka zażarcie, czy to wśród dzieł odkopanych przez archeologów, czy to w zagadkach starego piśmiennictwa, zawiłości języków, którym grozi wymarcie (tu: żmudzki). Gość (ma coś z autora bowiem Prosper Merimee to urodzony w Paryżu archeolog i historyk z wykształcenia) podejmowany jest zawsze bardzo życzliwie, gospodarz gęsto się przed nim tłumaczy, że żyjąc na prowincji na pewno nie może sprostać wymaganiom Paryżanina. Oprócz rozkoszy podniebienia gościa spotyka zawsze przygoda, wtajemniczenie w ciemność. Przydarzy mu się zetknąć z osobą spomiędzy światów (czy to ktoś, kto wedrze się świat ludzki ze świata sztuki, jak rzeźba Wenus z Ille, czy ktoś, kto przekroczy tabu gatunków rodząc się z kobiety i zwierzęcia, jak Lokis). Wejście tej osoby na scenę będzie dramatycznym wtajemniczeniem jej w akt miłości.
Nastrojowe, choć wiemy już co będzie, ciekawość może budzić tylko, jak to się odbędzie.
Błękitny pokój" wydaje się inny w klimacie. Dopiszę, jak doczytam:)
Trzy opowiadania Prospera Merimee, którego znam jako autora "Carmen"." Błękitnego pokoju" jeszcze nie przeczytałam, więc zatrzymam się na dwóch innych: "Wenus z Ille" i "Lokis" (skądinąd kiedyś u nas sfilmowane). Co łączy te opowieści oprócz fantazjogrozy? W obu bohater pojawia się jako gość na prowincji, a to francuskiej a to litewskiej. Gość pełen zapału, z zacięciem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-03-12
Erica-Emanuela Schmitta znam ze słyszenia. Spodobał się bliskim mi osobom. To i rozmiary opowieści zadecydowały, że sięgnęłam po tę książkę francuskiego pisarza.
Zaledwie 74 strony, a w nich pełna historia życia Juna, nastolatka żyjącego na ulicach Tokio ze sprzedaży pornozabawek.
Jun to chłopiec uczulony na ludzi. Mówi o sobie: "Miałem alergię ogólną. Nic mnie nie pociągało, wszystko wydawało mi się odrażające, wywoływało u mnie swędzenie, od oddychania stałem się kłębkiem nerwów, od rozglądania się naokoło miałem ochotę rozwalić sobie mózg o ścianę, od obserwowania ludzi dostawałem mdłości, od słuchania ich rozmów wychodziła mi na skórze egzema". Takim uczyniła go bolesna przeszłość, od której ucieka w samotność, samowystarczalność i życie, jakie prowadzi. Goniony przez policjantów, bity przez konkurentów, śpiąc, gdzie się da, żywiąc się odpadkami z restauracji.W tę samotność i opuszczenie wkracza pewnego dnia mistrz sumo i zen buddyzmu Shomintsu. Ich spotkanie zmienia życie chłopca...
Książkę przeczytałam na jednym oddechu ciesząc się opowiadaną historią. Podobał mi się obraz korespondencji listowej. Niepiśmienna matka Juna wysyła do syna, ktory ją opuścił koperty, do których wkłada kolejno:
- kamień,
- piórko
- i rozpiętą obrożę. Mimo iż Jun czuł się zawsze przez matkę nierozumiany, język symboli odczytuje natychmiast
- ciężko mi
- wróć
- jesteś wolny.
Ciekawa książka, choć spodziewałam się więcej. Jednak po udręce lektury Houellebecqa odpoczywam przy pozytywach, jakie płyną z prozy E-E Schmitta: m. in. przy pochwale medytacji
i leczeniu się z urazów z przeszłości poprzez więź z człowiekiem, który wierzy w bohatera. Pasują mi słowa typu: "Jeżeli to, co mówisz nie jest piękniejsze od ciszy, lepiej milcz". Owszem potrzebujemy nadziei, ja jej potrzebuję, czemu więc w moich wrażeniach niedosyt?
CYTATY:
- "Myślisz za dużo, bo myślami zasłaniasz się przed światem, więcej gadasz niż obserwujesz"
- "Moja wola nie była sternikiem na statku mojego życia, co najwyżej siedzącym pod pokładem majtkiem, którego nikt nie słuchał".
Kopiuję mój post blogu valley-of-dance.blog.onet.pl i strony nietylkoindie.pl (tam z ilustracjami)
Erica-Emanuela Schmitta znam ze słyszenia. Spodobał się bliskim mi osobom. To i rozmiary opowieści zadecydowały, że sięgnęłam po tę książkę francuskiego pisarza.
Zaledwie 74 strony, a w nich pełna historia życia Juna, nastolatka żyjącego na ulicach Tokio ze sprzedaży pornozabawek.
Jun to chłopiec uczulony na ludzi. Mówi o sobie: "Miałem alergię ogólną. Nic mnie nie...
2010-05-04
Kabul. Miasto, które odbiera ludziom nadzieję na miłość, w którym nie można czuć szacunku do siebie. Publiczne egzekucje, dzieci powtarzające w zabawie kamieniowanie kobiet na stadionach. Mohsen straciwszy podczas bombardowania rodzinę i dom przeczekuje mroczny czas żoną. Zunaira, kiedyś bojowniczka ,o prawa kobiet nie wychodzi z domu, by nie narazić się na upokorzenia talibów, by nie musieć zasłaniać twarzy kwefem, ciała burką. Pewnego razu Mohsen sam nie rozumiejąc co się z nim dzieje, ulega szałowi tłumu - zagoniony na publiczną egzekucję rzuca kamieniem w zabijaną kobietę. To zdarzenie zmienia relację między nim a żoną. Nie umieją już wesprzeć siebie podtrzymując w sobie nadzieję, wiarę w siebie, w wartości z przeszłości. Zunaira odwraca się od męża. Zamyka się w sobie.
Atik, strażnik więzienny ma za sobą przeszłość żołnierską, walczył o wolny Afganistan, ranny ocalał dzięki opiece Musarat, która przewiozła go na ośle przez ośnieżone góry, by móc go wyleczyć w Peszawarze. Z wdzięczności ożenił się ze starszą od siebie nigdy nie kochaną kobietą. Teraz Musarat umiera zniszczona postępującą chorobą a Atik woli spędzać czas w pracy pozostając w więzieniu, niż bezsilnie patrzeć na cierpienia żony. Przerażony, że budzą one w nim zamiast współczucia złość.
Pewnego razu losy tych dwóch par krzyżują się ze sobą.
Algierski pisarz Mohammed Moulessehoul pisząc jako oficer armii algierskiej unikał ingerencji cenzury przyjmując jako pseudonim imiona swej żony – Yasmina Khadra. Po 2000 roku, kiedy wyjechał z Algierii stając się pisarzem francuskim obawa przed cenzurą stała się nieaktualna, ale sława, jaką przyniosły mu przetłumaczone na 11 języków „Jaskółki z Kabulu” na dobre zrobiły w literaturze miejsce Yasminie Khadrze. (Yasmina Khadra - "Zachodzie, zrozum nas").
To maleńka książeczka, a przecież rozdział po rozdziale, zdanie po zdaniu wpisuje się głęboko w kogoś, kto ją czyta. Noblista J.M Coetzee napisał o niej „To piekło na ziemi; to tęsknota, rozpacz i dławiący strach, zamieniony we wzruszająca poezję”. Na jej okładce ktoś umieścił słowa:„Ta książka jest jak modlitwa, jak najszczersza podróż w głąb siebie”
Afganistan pojawił się w mym życiu w wiadomościach telewizyjnych. Daleki, obcy, obojętny. Potem w filmach: indyjskim „Kabul Express” i rosyjskim „9-ta Rota”. Jak rana. Skalista buro-szara ziemia, kurz i strach. I śmierć.
Potem czas na książki: „Nad Afganistanem tylko Bóg płacze” Siby Shakib,"Księgarz z Kabulu” Asne Seierstad, „Modlitwa o deszcz” Jagielskiego. Przedtem „Córka bajarza” Sairy Shah. Tak się złożyło, że przede wszystkim znam Afganistan opisany przez kobiety. Tu opisuje go mężczyzna ukryty za nazwiskiem kobiety.
Ten wybór jest ważny, bo w opisywanym świecie kobiety ukrywają się w skorupach swoich domów, na zewnątrz zakryte burkami, kwefami. Gdy nadchodzi ta chwila, że już przestaje być ważne, czy odsłonią twarz, ich widok budzi kogoś do życia, pozwala poczuć w tym świecie śmierci miłość. Mimo okrucieństwa Kabulu - ciągłego huku wystrzałów, świstu batów talibów, kamieniowania kobiet to właśnie miłość otwiera nas na nadzieję. Miłość miedzy małżonkami Mohsenem i Zunairą, miłość Atika do Zunairy, pełna poświęcenia miłość Musarat do Atika. Ona odbudowuje ruiny Kabulu. Nawet jeśli z niej nie rodzą się dzieci (to znak miejsca, w tej historii nie ma dzieci, nie widać przyszłości), to gesty poświęcenia, aż po zatracenie łącznie z desperackim gestem Atika odsłaniającego twarze kobiet zza kwefów, przezwyciężają panującą w Kabulu wrogość i strach. Podobną wolność ma w sobie decyzja starego Nazisha z pokonaniem zmęczenia starego ciała wspinającego się górę, ponad Kabul. W swej wędrówce do oceanu. Jego wybór ma tu wymiar wręcz symboliczny.
Nawet jeśli język czasem wydał mi się zbyt kwiecisty, to obrazy miasta, stanów psychicznych bohaterów, ich sylwetki zakorzenione w historii ich życia pokazane są tak wyraziście, że książki nie można czytać obojętnie. Ważne są też budzące niepokój (a może w kimś nadzieję) niedopowiedzenia. Podobnie jak w Kabulu, jak w całym Afganistanie, ktoś tu nagle znika i nawet autor tworzący tę historię nie jest na tyle wszechmogący, by powiedzieć nam, co się stało z tą osobą. Jej los pozostaje w nas, jak znak zapytania.
W tej książce na zaledwie 143 stronach zmieszczono tyle rozpaczy, że nic dziwnego, że czytając ją wciąż chce się szukać nadziei. Nawet jeśli ktoś z bohaterów niszczy swoje oparcie w więzi wybierając żal zamiast wybaczenia, to pocieszenie znajduje w uświadomieniu sobie, co było darem w jego życiu, w wymodlonej wiedzy, że miłość przekracza granicę śmierci. W tej historii pokazano wiele obrazów modlących się ludzi. Tych zaganianych do meczetu batami talibów, ale i tych, którzy chylą głowę przed Bogiem z porywu serca.
Taka jest modlitwa Atika kruszejącego w dialogu z Bogiem, przemienianego ku proszeniu o wybaczenie skrzywdzonego starego Nazisza, ale też i błagającego Boga, by dał mu siły sprostać próbie, której go poddaje. Przyjąć nierozumiany i sprawiający ból los. I Bóg daje mu na to odpowiedź w spotkaniu z Zunairą. To właśnie widok jej modlitwy wypełnia pustkę jego serca miłością. Najbardziej jednak przejmującą wydaje mi się pełna zapomnienia o sobie modlitwa Musarat. Te obrazy modlitwy przedstawione przez piszącego tę historię muzułmanina być może chcą nam powiedzieć, jak bardzo mylimy się na Zachodzie utożsamiając islam z religią nienawiści.
Zastanawiałam się też czytając pełną fanatycznej wrogości wypowiedź mułły, na ile autor utożsamia się w niej z niektórymi słowami krytykującymi Zachód, który "tracąc wiarę utracił duszę".
Samą mnie uderzyły słowa o tym, jak trudno być strażnikiem samego siebie. W tym świecie, gdzie szaleńca zabija się na ulicy za krzyk: "Boga nie ma!", z którego wygoniono muzykę, w którym za grzech uznano radość, a błogosławieństwem staje się bezdzietność, trudno o nadzieję. A jednak nawet na takim ugorze rodzi się miłość. Szkoda tylko, że musi ona pokonywać śmierć zamiast rodzić nowe życie. Polecam ostrzegając, że smutne.
CYTATY
"Ziemie afgańskie są już tylko polem bitwy, areną zmagań i cmentarzyskiem. Głosy modłów kruszy w powietrzu trzask salw karabinowych. Wilki wyją każdego wieczoru, wietrząc śmierć, a wiatr, jeśli się zrywa, niesie ze sobą jęki żebraków i krakanie kruków.” (str 5)... Miejscami brzęczenie much i fetor padliny nadają temu obrazowi zniszczenia wymiar ostateczny. Rzekłbyś, że cały świat jest w stanie rozkładu, że jego gangrena tu się zaczyna i stąd nieubłaganie się szerzy na ludzkie sumienia i na ludzkie umysły” (str 6)
o napaści rosyjskiej na Afganistan:
„Niebo afgańskie, po którym się snuły najpiękniejsze idylle tej ziemi, pokryło się z nagła stadem pancernych drapieżców; jego lazurową przejrzystość przecięły smugi wystrzałów, a wśród baletu pocisków rozpierzchały się spłoszone jaskółki.Oto wojna. Nadeszła,by się rozgościć. (str 12)
„targ oblepiony niczym robactwem żebrakami” (str 15)
strażnik więzienny Atik o sobie do przyjaciela z dzieciństwa Mirzy Shaha:
„trudno jest być strażnikiem samego siebie” (str 17)
Mirza do Atika:
"A co się dzisiaj zmieniło? Nic.. Krąży ta sama broń, pokazują się te same gęby, te same psy szczekają i przeciągają te same karawany. Zawsze tak żyliśmy. Kiedy król odchodził, zastępowała go inna uświęcona władza. Co prawda zmieniają się hasła, w których imię walczymy , ale nadużycia, które za sobą niosą, są zawsze takie same. Nie ma co się łudzić. Umysłowość od wieków się nie zmienia. Ci, którzy wypatrują na horyzoncie pojawienia się nowej ery, tracą tylko czas. Jak świat światem są tacy, którzy się na niego godzą i tacy, którzy go odrzucają. Mądry z pewnością jest ten, który bierze rzeczy taki, jakie są...Jest ci źle, bo sam nie wiesz, czego chcesz. A przyjaciele są po to, by ci pomóc przejrzeć na oczy. ( str 20)
Mohsen Ramat o otaczającym go świecie:
"Ludziom trudno współistnieć z własnym cieniem. Strach stał się najbardziej skutecznym przejawem czujności. Kiedy podejrzliwość szerzy się jak nigdy przedtem, każde zwierzenie może być łatwo źle zinterpretowane, a talibowie nie umieją przebaczać nieopatrznie wypowiedzianych słów. Mogąc podzielić się z innymi jedynie własnym nieszczęściem, ludzie wolą zagryzać się swoimi troskami we własnym kącie i w ten sposób nie obciążać się także zgryzotami innych. W Kabulu radość zaliczona została do grzechów głównych; próżno szukać pociechy. Jakąż pociechę można by zresztą otrzymać w tym świecie pełnym zamętu, zrodzonym z brutalności i nieprawdopodobieństwa, naznaczonym krwawym szaleństwem okrutnych wojen, w świecie opuszczonym przez świętych patronów wydanym na łup katom i krukom, któremu nawet najgorętsze modły nie mogły przywrócić rozumu". ( str 24)
Atik:
"Nie może zrozumieć, po co przeżył dwa następujące po sobie dziesięciolecia zasadzek, nalotów lotniczych, eksplozji obracających w miazgę dziesiątki trupów wokół niego, nieoszczędzających ani kobiet ani dzieci ani trzód, ani wiosek, jeżeli ma w końcu wegetować w tak mrocznym i niewdzięcznym świecie, w mieście całkowicie odmienionym, utkanym miejscami straceń i nawiedzanym przez ludzkie łachmany, w mieście, które nim poniewiera i nieubłaganie go wyniszcza, dzień po dniu, noc po nocy...Jeżeli poddajesz mnie takiej próbie, Panie, daj mi siły, by jej sprostać". (str 38)
Atik do Musarat, swej chorej żony, podejrzliwej z powodu choroby:
"Po cóż obracać każde słowo, by zobaczyć, co się pod nim kryje?" (str 39)
Musarat do Atika:
"Upokorzenie niekoniecznie rodzi się z tego, co inni o nas myślą, , niekiedy z poczucia, że się człowiek nie sprawdza” (str 40)
Atik do Musarat – "Moje milczenie nie oznacza, że cię odrzucam, to wyraz mojej niemocy." (str 41)
Musarat do Atika
"Choroba to poważna rzecz, to chwila prawdy. Nie można już nic przed sobą ukrywać" (str 42)
O Naziszu
„, starym muftim z Kabulu, erudycie głoszącym piękne kazania, który straciwszy synów na wojnie z Rosjanami z czasem zaczął wysiadywać przed swoją bramą: z równą obojętnością przyglądając się jak mijają dni, czy przechodnie (str 49)
Nazisza marzenie o odejściu bez dziękuję i pożegnania, marzenie o puszczeniu Kabulu
"miasta, w którym za dużo ludzi umiera, a ulice pełne są wdów i sierot" (str 50)
bezdzietny Atik patrzy na bezdomne dzieci:
"Zawsze doznaje głębokiego niepokoju widząc ,jak nieubłaganie opanowują miasto, na podobieństwo sfory psów, które pojawiają się nie wiadomo skąd i które, żywiąc się odpadkami ze śmietników biorą to miejsce we władanie, budząc respekt jego mieszkańców...
,
Po cóż obarczać się dzieciakami. Po to tylko, by oglądać jak powoli się marnują, a potem kończą jako mięso armatnie w wojnie tak wlokącej się w nieskończoność, że staje się już częścią ludzkiego bytowania-uznanie bezdzietności za błogosławieństwo" (str 61)
Zunaira wzbraniając się przed spacerem po mieście na który ją zaprasza mąż
"Wolę zamknąć się w domu. Tutaj przynajmniej, kiedy widzę swe oblicze w lustrze, nie muszę się przed nim zasłaniać ramieniem..
Zunaira o burce:
"Ze wszystkich brzemion, jakie nam narzucili to jest najbardziej szpecące. Szata Dejaniry nie uwłaczałaby tak mej godności, jak ten żałosny strój, który czyni ze mnie przedmiot zasłaniając twarz i odbierając tożsamość" (str 58)
Mohsen do niej:
"To nie jest nasz dom, Zunairo. Nasz dom, w którym stworzyliśmy sobie swój świat, został zmieciony wybuchem pocisku. Tu jest tylko schronienie. Nie chciałbym, żeby stało się naszym grobem. Straciliśmy nasze dobra, nie traćmy jednak naszych dobrych nawyków. Jedynym sposobem walki, jaki nam pozostał, by nie poddać się tyranii i barbarzyństwu, to strzec tego, co dało nam nasze wychowanie i wykształcenie. Zostaliśmy wychowani na ludzkie istoty z uwzględnieniem tego, co w nas boskie, i tego, co śmiertelne" (str 57)
Nazisz w rozmowie z Atikiem tęskniący za muzyką:
"Muzyka to prawdziwe tchnienie życia. Je się, żeby nie umrzeć z głodu. Śpiewa się, żeby czuć, że się żyje" (str 62)
Atik wspomina siebie z przeszłości:
"Zbyt biedny by być hojnym, roztropnie powstrzymywał się od obdarowywania innych, by ich nie zobowiązywać do wdzięczności.
Wojna go nauczyła, by się zbytnio nie przyzwyczajać do ludzi, których czyjś zwykły kaprys może mu zabrać. Rozmyślnie zamknął się w swojej skorupie, by się chronić przed daremnym bólem" (str 64)
z kazania mułly Baszira do wysłuchania którego przymuszono Muhsena:
„Wkrótce będzie na ziemi tylko jeden język, jedno prawo, jeden ład. Zachód zginął.. Wzorzec , jaki ofiarowywał głupcom, się nie sprawdził. A czymże jest ten wzorzec? Czy jest to, co uznaje on za emancypację i nowoczesność? W tym niemoralnym społeczeństwie, które zrodził rządzi zysk, skrupuły, pobożność i miłosierdzie liczą się za nic. Liczą się tylko wartości finansowe, bogacze stają się tyranami, a pracownicy skazańcami, przedsiębiorstwo zastępuje rodzinę, aby wyizolować jednostkę i nad nią zapanować,a potem ją odprawić z niczym; kobieta znajduje upodobanie w rozwiązłości, mężczyźni pobierają się między sobą; kupczy się jawnie ludzkim ciałem i nie budzi to niczyjego sprzeciwu; Zachód jest skończony. Jego fetor zatruwa powłokę ozonową. To świat kłamstwa.... Gigantyczność jego fasady to czysta maskarada. Jego rozmach zdradza wewnętrzną panikę. On dogorywa złapany jak szczur w pułapkę. Tracąc wiarę utracił dusze, a my mu nie pomożemy odzyskać ani jednej ani drugiej. Wierzy, że zabezpieczy go jego rozwój ekonomiczny, wierzy, że ulegniemy jego technologii, że jego satelity przechwycą nasze modlitwy. (str 70)...I nic nam nie przeszkodzi oczyścić ziemi od niewiernych, aby od Dżakarty po Jerycho, od Dakaru po Meksyk, od Chartumu po Sao Palo i od Tunisu po Chicago mogły rozbrzmiewać triumfalne wołania z minaretów: ALLAH AKBAR (str 71)
Nazisz opuszczający Kabul w upale wspinający się na górę, z jej wysokości patrzy na Kabul, na którym się zawiódł:
"Kabul, stary miłośnik śmierci, zamknięty w swej udręce, leżący płasko u jego stóp, rozbity, obrosły brudem, ze szczękami startymi od żucia kurzu. Były czasy, kiedy legenda tego miasta walczyła o lepsze z Samarkandą i Bagdadem...Te czasy minęły, nie przywróci się ich nawet we wspomnieniach. Bo Kabul ma wstręt do wspomnień. Na placu publicznym wykonał wyrok śmierci na swojej historii, na przerażających stosach spalił nazwy swoich ulic, obrócił dynamitem w pył swoje pomniki i wyparł się przysiąg, jakie jego założyciele podpisywali krwią swoich nieprzyjaciół. Teraz wrogami Kabulu są jego własne dzieci. Wyrzekły się przodków i tak się oszpeciły, by nie być podobnym do nikogo... (str 77).”
cel Nazisza: zapomnieć o trzasku karabinów...zobaczyć z bliska ocean
Kasim policjant zabiegający gorliwie, aby uczyniono go dyrektorem więzienia do podwładnego Atika, martwiąc się jego rozpaczą:
Żyć to przede wszystkim być gotowym, że niebo może ci spaść na głowę ( str 86)
Atik zabiegając o uwolnienie niesprawiedliwie skazanej kobiety:
„Zdechną wszyscy. Wraz z Kabulem tym przeklętym miastem, które każdego dnia uczy się zabijać (str 117)
Atik ogołocony ze wszystkiego wpatrując się w księżyc wspomina ojca, który opowiadał mu w dzieciństwie tajemnicę księżyca:
„To jest słońce, które dawniej oświetlało dni, ale w swej nadgorliwości naruszyło tajemnice nocy. A to, co tam zobaczyło, było tak straszne, że utraciło cały swój żar. Co tam się okropnego dzieje po drugiej stronie nocy, że słońce traci od tego swe kolory” (str 137)
Kopiuję tu moją opinię z blogu Zahry valley-of-dance i z mojej strony nietylkoindie.pl
Kabul. Miasto, które odbiera ludziom nadzieję na miłość, w którym nie można czuć szacunku do siebie. Publiczne egzekucje, dzieci powtarzające w zabawie kamieniowanie kobiet na stadionach. Mohsen straciwszy podczas bombardowania rodzinę i dom przeczekuje mroczny czas żoną. Zunaira, kiedyś bojowniczka ,o prawa kobiet nie wychodzi z domu, by nie narazić się na upokorzenia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-10-01
Mały książę ze swoją różą to ktoś, kto zamieszkuje dzieciństwo wielu z nas. Do mnie wrócił jako pierwsza książka czytana po angielsku. Dlaczego? To proste - książeczka tak malutka, że nie ciążyła mi w plecaku podczas wędrówki po górach.
"Pamiętnik róży", żony Antoine'a de Saint Exupery, Consuelo od razu obudził moją ciekawość.
"Nie potrafiłem jej zrozumieć. Powinienem sądzić ją według czynów, a nie słów - mówi Mały Książę do pilota wspominając opuszczoną różę - czarowała mnie pięknem i zapachem. Nie powinienem nigdy od niej uciec". - pisze Antoine de Saint Exupery o swojej żonie - "Powinienem odnaleźć w niej czułość pod pokrywką małych przebiegłostek. Kwiaty mają w sobie tyle sprzeczności. Lecz byłe za młody, by umieć kochać."
Czy rzeczywiście był za młody?
Gdy Antoine de Saint Exupery, ten, kto mawiał o sobie "jestem z mego dzieciństwa", poznał w 1930 roku w Buenos Aires 29-letnią wdowę po meksykańskim oficerze i po gwatemalskim dyplomacie miał trzydzieści lat. Co go urzekło w tej córce despotycznego plantatora kawy z Salwadoru? Jej temperament? Jej dar opowieści? Jej poczucie, że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu? Zuchwała odwaga, za sprawą której jako 20 latka zaręczywszy się z 60-letnim poetą wyjechała ona kiedyś na studia do Stanów. Po śmierci pierwszego męża Consuelo pocieszenia szukała w romansie z Jose Vasconselosem, żonatym rewolucyjnym pisarzem. Gdzie jej miłość tam i ona, najpierw w Stanach, teraz z innym w Paryżu. A jak to było między nimi, między Tonio (Antoinem) a jego Consuelo?
Poznajemy to z "Pamiętnika róży", miłosnego listu do Antoine'a. Tego listu, Consuelo, która przeżyła męża o 55 lat, nigdy nie wydała.
W jej odczuciu, przedstawionym w "Pamiętniku róży", on był tym, kto odchodził, także do innych kobiet, ale i w niebezpieczeństwo lotów, w swoje pisanie, w pławienie się w sławie, karmienie podziwem czytelników (szczególnie kobiet). Ona tą, która czekała, tęskniła, prosiła, błagała, a czasem pocieszała się zdradą. Albo nią raniła. Jego i siebie. Gdy odkryła pierwszy raz jego zdradę, usłyszała :
"Kocham cię z całego serca, kocham jak siostrę, córkę, ojczyznę, ale nie mogę od niej odejść".
To, co się działo między nimi przyjaciel pisarza, wydawca Gaston Gallimard opisał słowami: "Między nimi była namiętność i czułość. Zachwycali się sobą. Ale nigdy przedtem nie widziałem, by para, która tak kocha siebie, była tak ze sobą nieszczęśliwa w małżeństwie".
I Consuelo to przeżywała, chudła po 15 kg przez 3 tygodnie, szalała, popadała w depresję, nie mogła uwierzyć, że mąż nie zabiera jej ze szpitala psychiatrycznego. Odrzucona, zniecierpliwiona, niekochana, miotająca się w bezsenne noce.
Podobnie wcześniej, jeszcze pewna miłości, która ich łączyła, przeżywała niebezpieczeństwo jego lotów, strach o to, że zginął, kiedy stracono z nim , podczas lotu Paryż-Sajgon, na pewien czas łączność. O swoim ciągłym czekaniu pisze, wspominając ojczysty kraj Salwador: "Czekanie było trudne, pastwiska suche, zwierzęta padały, bo brakło wody, bo woda uciekła z powodu trzęsień ziemi; chłopi byli niespokojni, w rękach różdżkarzy kryła się cała nadzieja. W te dni wielkich cierpień... śpiewają oni modlitwy, by sprowadzić deszcz. Często zdarza się cud i upragniona, tak bardzo oczekiwana woda stawia na nogi tysiące owiec (...) Dla mnie też wszystko sprowadzało się do modlitwy, śpiewu, oczekiwania i nadziei. Usiłowałam przypomnieć sobie godność chłopów mojej ojczyzny w czas wielkiej suszy".
Ta książka z początku wydała mi się zbyt emocjonalna, zbyt rozedrgana, gorączkowa. I taka jest. Może dlatego, że Consuelo spisała wspomnienie swego życia z Antoine'm w czas wojny, w lecie 1944 roku, świeżo po zaginięciu męża, który nie wrócił z lotu, najprawdopodobniej zestrzelony w okolicach Marsylii przez niemieckiego pilota. Jeśli pisała, czy to znaczy, że chciała byśmy to przeczytali? Jej rękopis odkryli jej spadkobiercy 20 lat po jej śmierci. Czy mamy prawo go czytać?
Twórca "Małego księcia" (ale i "Ziemi, planety ludzi", "Nocnego lotu", "Twierdzy") jawi nam się tu jako ktoś, kto potrafi fascynować, ale i zawieść. Ale i Consuelo daleko od świętości, choć swoje zdrady przedstawia oględniej, łagodniej. Mimo to łączy ich burzliwe uczucie, które przetrwało w literaturze w rozmowie Małego Księcia z lisem. Jest jedna róża… zdaje mi się, że ona mnie oswoiła, mówi autor o Consuelo. A o innych kobietach, których szukał w życiu raniąc żonę, pisze "Nie jesteście podobne do mojej róży, nie macie jeszcze żadnej wartości (...) Nikt was nie oswoił i wy nie oswoiłyście nikogo. Oczywiście moja róża wydawałaby się zwykłemu przechodniowi podobna do was. Lecz dla mnie ona jedna ma większe znaczenie niż wy wszystkie razem, ponieważ ją właśnie podlewałem. Ponieważ ją przykrywałem kloszem. Ponieważ ją właśnie osłaniałem. (...) Ponieważ słuchałem jej skarg, jej wychwalań się, a czasem jej milczenia. Ponieważ… jest moją różą". I sławne już słowa lisa: "Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę. - Jestem odpowiedzialny za moją różę…"
Antoine de Saint Exupery nie udźwignął do końca odpowiedzialności za swoją różę.
12 lat burzliwego małżeństwa, obustronne zdrady, 10-letni romans Antoine'a z Nelly de Vogue, autorką pierwszej biografii o nim, a mimo to właśnie do Consuleo pisarz napisze po latach: "Dziękuję Ci że trzymałaś się mnie jak mały, bardzo uparty krab". I to ją uczyni nieśmiertelną pod postacią róży, w wydanym rok przed śmiercią "Małym księciu".
A tych książek o nich/nim nie czytałam:(
Alain Vircondelet „Antoine i Consuelo de Saint-Exupéry. Legendarna miłość”, Muza S.A., Warszawa 2007.
Pierre Chevrier "Antoine de Sain Exupery" 1947 (I wydanie, jego I biografia; autorstwa wieloletniej kochanki Nelly de Vogue)
Kopiuję tu moją opinię z blogu valley-of-dance.blog i z mojej strony nietylkoindie.pl (tam z ilustracjami)
Mały książę ze swoją różą to ktoś, kto zamieszkuje dzieciństwo wielu z nas. Do mnie wrócił jako pierwsza książka czytana po angielsku. Dlaczego? To proste - książeczka tak malutka, że nie ciążyła mi w plecaku podczas wędrówki po górach.
"Pamiętnik róży", żony Antoine'a de Saint Exupery, Consuelo od razu obudził moją ciekawość.
"Nie potrafiłem jej zrozumieć. Powinienem...
2014-03-05
"Cząsteczki elementarne" wspominam jako kotrowersyjną książkę, a jednak mimo dręczącego nastroju pustki obecnego w tej powieści niektóre przemyślenia Michela Houellebecqa na tyle mnie zainteresowały, że wiedziałam: wrócę do niego.
"Poszerzenie pola walki" - nawet nie dwustustronicowa książeczka - to debiut powieściowy francuskiego pisarza. Napisana w pierwszej osobie opowieść przedstawia historię trzydziestokilkulatka, który żyje poza relacjami, który swoją samotność zamienia na wrogość wobec siebie, wobec innych aż po próbę detrukcji, aż po zabójstwo, czy szaleństwo. Można go spotkać m. in. w takich miejscach we Francji jak Paryż, czy Rouen (gdzie spalono Joannę d'Arc).
Michel Hoellebecq mówi nam o tym, że ludziom po prostu brakuje miłości, że źle im żyć poza więziami, poza wartościami, w nietrwałości, w świecie, w którym "łóżka ogólnie biorąc są dużo bardziej trwałe niz małżenstwa". W tej niepewności, w niedosycie miłości najpewniejsza staje się, jeśli nie obojętność, to nienawiść. Do dentystów, analityków, psychologów, kobiet, a w ostateczności do wszystkich ludzi. Uczucia zastępowane są doświadczeniami seksualnymi, które stanowią ersatz łączności, jeśli nie duchowej, to chociaż cielesnej, jeśli nie na całe życie, to chociaż na chwilę, a gdy to okazuje się niemożliwe, dąży się do władzy nad kimś wzbudzając w nim, jeśli nie miłość czy pożądanie to chociaż strach przed śmiercią. Jeśli bohatera nie stać na to, by być dla kogoś tym jedynym, albo choćby kolejnym kochankiem to może być zagrożeniem, potencjalnym zabójcą.
MH pisze o świecie,
- w którym starzy mówią o sobie:
"Zazdrościmy młodym i z tego powodu ich nienawidzimy... Potem ta nienawiść nieco słabnie i gaśnie, tak jak wszystko gaśnie. Nie zostaje nic poza goryczą i niesmakiem, chorobą i oczekiwaniem na śmierć"
- w którym "miłość jako niewinność i jako skłonność do iluzji, jako zdolność do redukcji ogółu płci przeciwnej do jednej kochanej istoty" niszczy przesyt seksem, "doświadczenia seksualne, które szybko podkopują i unicestwiają jakąkolwiek możliwość sentymentalnej czy romantycznje projekcji"
- w którym nikt już nie potrzebuje rodzenia dzieci, ani żegnania kogoś na pogrzebie ("pogrzeby są niepotrzebne")
- w którym niedziela już nie cieszy ("zwłaszcza, gdy się nie wierzy w Boga")
- w którym straciliśmy apetyt na życie, a pasję życia zastąpiła apatia i teraz słyszymy: "Mieliście jakieś życie. Były takie chwile, kiedy mieliście jakieś życie. Z pewnością nie pamiętacie tego bardzo dobrze, ale fotografie to potwierdzają. Prawdopodobnie w czasie waszego dorastania albo trochę później. Ale wasz apetyt, żeby żyć był wówczas ogromny! Egzystencja wydawała się obfitować się w niewypowiedziane możliwości"
- w którym "rozwijają się środki komunikacji, wnętrza mieszkań wypełniają się nowoczesnym sprzętem. Relacje ludzkie stopniowo stają się niemożliwe, co zresztą redukuje liczbę historii, z których składa się życie. W ten sposób oblicze śmierci okazuje się powoli w całym swym blasku"
- w którym szczytem wolności jest życie bez wiązania się z kimkolwiek
- w którym upadają autorytety, w którym dokonuje się eutanazji na nikomu niepotrzebnej staruszce, a spowiedź z tego grzechu pieczętuje seks ze spowiednikiem.
"Teraz jesteście daleko od brzegu. O tak, bardzo daleko!" O jakim brzegu pisze MH? O lądzie rozpoznawania dobra i zła, ziemi, na której rodzą się uczucia, a dzięki nim i więzi? "Długo myśleliście, że istnieje jakiś drugi brzeg, teraz już wiecie, że go nie ma. Jednak nadal płyniecie i każdy ruch, jaki wykonujecie, przybliża was do utonięcia. Dławicie się, pali was w płucach. Woda wydaje się coraz chłodniejsza, a przede wszystkim bardziej gorzka. Umrzecie teraz. To nic. Jestem tutaj. Nie zostawię was. Kontynuujcie lekturę". Kto mówi do nas: "nie zostawię was"? Autor, czy Bóg?
MH interesująco przedstawia wpływ rozpadu więzi na upadek sztuki. Pisze o tym tak:
"To postępujące zanikanie ludzkich relacji nie pozostaje bez wpływu na problem powieści. Jak w obecnej sytuacji posługiwać się narracją gwałtownych namiętności, które trwają przez lata i czasami odciskają piętno na kolejnych pokoleniach? ... Forma powieści nie jest jeszcze gotowa, by opisać obojętność i nicość; trzeba by wymyślić bardziej bezbarwny sposób wyrazu, bardziej zwięzły, bardziej monotonny."
Bliskie mi są motta użyte przez MH, cytaty ze świętego Pawła i z Buddy:
- Noc już dojrzała, dzień się zbliża.
Pozbądźmy się zatem dzieł ciemności
i przywdziejmy oręż światła" ( list do Rzymian 13,12)
- "Te dzieci są moje i te bogactwa są moje"
Tak oto mówi głupiec, który popadł w obłęd.
Zaprawdę nie należymy do samych siebie. Skąd te dzieci? I skąd te bogactwa? (Dhammada,V)
Ostrzegając przed dosadnością, a czasem wręcz wulgarnością (typu "Kutasa zawsze można sobie uciąć, ale jak zapomnieć o pustce waginy") polecam jako ciekawą lekturę. Aczkolwiek bardzo przygnębiającą.
CYTAT z odniesieniem do tytułu:
"Podobnie jak niepohamowany liberalizm ekonomiczny...liberalizm seksualny wytwarza zjawiska skrajnej pauperyzacji....W systemie seksualnym całkowicie liberalnym niektórzy mają różnorodne i ekscytujące życie erotyczne, inni skazani są na masturbację i samotność.Liebralizm ekonomiczny to poszerzenie pola walki...podobnie liberalizm seksualny"
"Cząsteczki elementarne" wspominam jako kotrowersyjną książkę, a jednak mimo dręczącego nastroju pustki obecnego w tej powieści niektóre przemyślenia Michela Houellebecqa na tyle mnie zainteresowały, że wiedziałam: wrócę do niego.
"Poszerzenie pola walki" - nawet nie dwustustronicowa książeczka - to debiut powieściowy francuskiego pisarza. Napisana w pierwszej osobie...
Przerwałam czytać "Kolombę" Prospera Merimee (z Korsyką w tle), a trafiła w moje ręce jego "Carmen". Zaczęłam ją czytać pod melodie Bizeta. Od razu zanurzając się w krajobrazach Hiszpanii, a właściwie Andaluzji. W opowieści napisanej w pierwszej osobie autor przedstawia nam zaledwie kilka postaci: przewodnika Antonio, kilku Cyganów i przede wszystkim żołnierza z kraju Basków Jose Navarro, który za sprawą Cyganki Carmencity staje się przemytnikiem i złodziejem. Tę historię miłości, która w jednym sercu trwa zatruwając je żalem, a w drugim przemija, przeżywamy widząc bohaterów to w Grenadzie, to w Kordobie, czy Sevilli, podczas corridy, ucieczki od żandarmów, podczas intryg, rabunków i w celi skazańca. Bohaterowie - kochani, zdradzani, niszczeni zemstą - intrygują.
Carmen to nie tylko zanurzenie w osiemnastowieczną Hiszpanię (opowiadanie opublikowano w 1845 roku), ale i w świat Cyganów, który zdaniem Merimee to wywodzą się z Egiptu, to z Indii. Francuski pisarz zafascynowany ich dzikością, tęsknotą za wolnością aż po zatracenie uosabianą przez wyraziście przedstawioną postać Carmen, która smutek odpędza postukiwaniem w kastaniety, szpikuje tekst cygańskimi przysłowiami. To do nich ucieka się Carmen ganiąc swego kochanka:
"Jesteś jak karzeł, który myśli, że jest wielki, kiedy umie daleko plunąć", to z ich pomocą docenia jego rywala pikadora Łukasza:
"W rzece, która szumi jest woda albo kamienie". Cygańskie przysłowie zamyka tez historię Carmen:
"Do zamkniętej gęby nie wleci mucha".
Zastanawiałam się, czy przysłowia są rzeczywiście cygańskie, czy też mają coś z ducha cytatu, na który natrafiłam w sieci:
"Nie wszystkie cytaty w internecie są prawdziwe" (Lenin)
Temat Cyganów u Merimee sprowokował mnie do szukania ich ojczyzny, do sprawdzenia, czy wbrew odnoszeniu ich w tym opowiadaniu do Egiptu rzeczywiście są kawałkiem Indii rozsianym po świecie.
Tak, pochodzą z północno-zachodniej części Indii z Radżastanu, w ich języku widać wpływy hindi. Z Indii wywędrowali 250 lat p.n.e. Na Bałkanach pojawili się w XIV wieku. Ruszając dalej. Czy to ich pociąg do wędrówek, zakorzenienie w drodze, czy śpiew i taniec przyciągnęły uwagę takich pisarzy jak Hugo czy Merimee? Merimee ich jednak nie idealizuje, nawet podkreśla pewne negatywne stereotypy. Tworząc jednak z Carmen postać, która stanie wśród takich typów literackich jak Mały Książę, don Kichot itd
Kopia postu z mojej strony nietylkoindie.pl
Przerwałam czytać "Kolombę" Prospera Merimee (z Korsyką w tle), a trafiła w moje ręce jego "Carmen". Zaczęłam ją czytać pod melodie Bizeta. Od razu zanurzając się w krajobrazach Hiszpanii, a właściwie Andaluzji. W opowieści napisanej w pierwszej osobie autor przedstawia nam zaledwie kilka postaci: przewodnika Antonio, kilku Cyganów i przede wszystkim żołnierza z kraju...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to