-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać1
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
Biblioteczka
2021-02-16
Rabindranath Tagore, Indus z Bengalu, laureat Nobla w literaturze w 1928 roku to ktoś, kto każe mi się przy swoich słowach zatrzymać. Gdy w przedstawianym zbiorze poezji, odmówiwszy wejścia w niewolę władzy, pieniądza i seksu, zawiera umowę, która czyni go wolnym. Oddając siebie za darmo dziecku. Tak właśnie dzieje się w wierszu "Ostateczna umowa".
Tagore (1861-1941) był nie tylko poetą, pisarzem, którego poznałam w powieściach "Rozbicie i "Dom i świat" i w opowiadaniach ("Taniec siedmiu zasłon", "Głodne kamienie", "Noc ziszczenia", "Opowiadania indyjskie"), ale i malarzem i pedagogiem, założycielem pod Kalkutą swoistego uniwersytetu Santiniken.
W 1912 roku 51-letni letni Tagore wyruszył do Anglii. Celem jego podróży było podleczenie zdrowia. Płynąc tam zaczął na statku z myślą o przyjaciołach swoją bengalską poezję skracać i tłumaczyć na angielski rezygnując z rymów na rzecz poetyckiej prozy. Dopiero mając 52 lata zaczął pisać po angielsku, wzbudzając podziw pierwszym angielskim zbiorem " Pieśni ofiarnych" ("Gitanjali"). Za nie też otrzymał Nagrodę Nobla. Ale Tagore to nie tylko poezja, ale i z 10 powieści, zbiory opowiadań, dramaty, eseje. Literatura mu nie wystarczała. Tworzył choreografię, muzykę do swoich setek pieśni,z których dwie stały się hymnami: Indii i Bangladeszu. Koło 60-ki zaczął malować, tworzył grafiki.
Uwaga udzielana na Zachodzie jego poezji poddała mu myśl o zbliżeniu zachodniej kultury do Indii. I z ta myślą kolejnych 20 lat podróżował dziesięciokrotnie po świecie z odczytami na temat Indii. Na wielu sprawiał wrażenie proroka. On i Mahatma Gandhi stali się w oczach świata godnymi podziwu symbolami Indii.
Lubię nastrój przedstawionych tu wierszy wierszy, te chwile, gdy poprzez granicę czasu i śmierci słychać skierowany do umarłego już 74 lat temu lat temu poety i do jego czytelnika szept: "zapal lampę".
Kopia postu na mojej stronie nietylkoindie.pl
Rabindranath Tagore, Indus z Bengalu, laureat Nobla w literaturze w 1928 roku to ktoś, kto każe mi się przy swoich słowach zatrzymać. Gdy w przedstawianym zbiorze poezji, odmówiwszy wejścia w niewolę władzy, pieniądza i seksu, zawiera umowę, która czyni go wolnym. Oddając siebie za darmo dziecku. Tak właśnie dzieje się w wierszu "Ostateczna umowa".
Tagore (1861-1941) był...
Przynioslam tę książkę z antykwariatu z myślą o naszej letniej podróży do Nepalu i po zachodnich himalajskich stanach Indii. Czytanie o miejscach, w które wyruszamy jest już początkiem podróży, jak mawiał Kapuściński. Anglik Michael Palin wraz z fotografem Basilem Pao podczas swojej 6-miesięcznej podróży wędruje po Himalajach, począwszy od Pakistanu, przez indyjskie stany Pendżab, Himaćal Pradeś , Dżammu i Kaszmir , Nepal, Tybet, Chiny, wschodnie indyjskie stany Nagaland i Assam, Bhutan i Bangladesz. Wędrując zbiera materiały do kolejnego filmu BBC. Pisze z poczuciem humoru jednocześnie z podziwem składając hołd majestatowi gór i trudowi ludzi żyjących w nich.
Nie wędruję z nim po kolei. Zaczynam od miejsc, której mam na swojej trasie:
- Amritsar w Pedżabie
- i Shimla z Dharamsalą w Himaćal Pradeś
Palin pisząc o Amritsarze zwraca uwagę że budując swoją najpiękniejszą świątynię sikhowie na miejsce budowy wybrali staw odwiedzany przez Buddę. co Palin określa jako ukłon sikhizmu - syntezy islamu i hinduizmu - w stronę jeszcze innej religii. W tymże zapisie bawi nas cytatami haseł propagujących bezpieczeństwo na drodze "Piekło lub kask!" czy "Zostań w małżeństwie, rozwiedz się z szybkością!".
Ze smutkiem czytam o wymarzonym przeze mnie Kaszmirze, bo że względu na zaostrzenie sytuacji w okupowanej przez 600 tysięcy indyjskich żołnierzy Dolinie pewnie ominiemy Srinagar i jezioro Dal.
Jako że czytam chora, niepokoją mnie te fragmenty, gdy wędrując ku Annapurnie autor i fotograf z dnia na dzień coraz bardziej czują się chorzy. Rośnie gorączka, ból głowy zdaje się ją rozsadzac, kaszel dusi. Z pokorą czas oddać plecak tragarzowi. Współczuję im, ale jednocześnie martwię się o nas, bo choć wędrować chcemy skromnie, ale na pewno bez tragarza i jako że nie pracujemy dla BBC żaden helikopter po nas przeziębionych nie przyjedzie.
To ważne z kim w drogę. Z Michaelem Palinem - można.
Przynioslam tę książkę z antykwariatu z myślą o naszej letniej podróży do Nepalu i po zachodnich himalajskich stanach Indii. Czytanie o miejscach, w które wyruszamy jest już początkiem podróży, jak mawiał Kapuściński. Anglik Michael Palin wraz z fotografem Basilem Pao podczas swojej 6-miesięcznej podróży wędruje po Himalajach, począwszy od Pakistanu, przez indyjskie stany...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po pierwsze szkoda, że w wersji klejonej, bo ja go naprawdę używam, więc w moich rękach i oczach rozpada się w proch. Po drugie brakuje mi wielu haseł.
Niemniej wdzięczna jestem DIALOGOWI za wydanie go.
Podobnie jak "Słownik cywilizacji indyjskiej" obejmuje on obszar Indii historycznych, sprzed podziału, a więc Indii, Pakistanu, Nepalu, Bangladesz i Sri Lanki, uwzględniając dwie indyjskie krainy o najbogatszej kulturze: Tamil Nadu i Bengal. Miłym uzupełnieniem są rysunki, a pożytecznym dodatkiem indeks imion i terminów, kalendarz solarny i lunarny oraz szeroka bibliografia, w której z radością szukam, co by nowego zamówić, za co teraz się zabrać.
Napisane zwięźle i wyraziście. Przez kilku autorów.
Czasem mnie zaskakiwali np. przekonaniem, że z pięciu mężów Pandawów z "Mahabharaty" najbliższy Draupadi był nie Ardźuna, ale Bhima.
W ramach zabawy opiszę trochę, co można znaleźć w wyborze poszczególnych haseł (w ramach wspomnień dając też miejsce temu, co tamilskie). Takie porządkowanie bawi mnie jak kiedyś rozwiązywanie zadań matematycznych, a potem automatyzowanie koniunktiwu w dużej ilości ćwiczeń.
ANANGU
(po tamilsku oznacza cierpienie, pożądanie) - święta siła, podstawowy element sacrum Tamilów z Południa Indii, bezosobowa moc o charakterze ambiwalentnym. W istocie swej niebezpieczna. Kontrolowana stanowi fundament ładu. Tamilowie wierzyli, że przebywa w ludziach, miejscach i przedmiotach. W zbiornikach wodnych, na szczytach, progach domów, fortów, na polu bitwy. Ale i w słoniu, wężu, czy bębnach wojennych. To atrybut bogów (tamilskich: Murugana, Tirumala) i bogini (amman). Wiążą ją z kultem płodności, rozrodczości i żeńską siłą seksualną. W kobiecie objawia się w chwili osiągnięcia dojrzałości płciowej, gromadząc się we włosach, biodrach i piersiach. Działa dobroczynne, gdy dochodzi do zjednoczenia tego co męskie i kobiece w akcie seksualnym. Pokrewna sile śakti.
BHIMA
(W sanskrycie: groźny, straszny). Jeden z pięciu braci Pandawow, bohaterów Mahabharaty, syn Kunti i boga wiatru Waju. Znany z siły i gwałtowności charakteru. Łatwo wpada w gniewie, skłonny do zemsty, lubi się chwalić, rubaszny w żartach. Zupełnie inny niż bracia: ostrożny Judhiszthira, czy rycerski Ardźuna. On i Draupadi, żona, którą dzieli z czwórką braci, to najbardziej ożywione uczuciami postacie eposu. Wg autora hasła najbliższe sobie postacie. Na zniewagę Draupadi Bhima reaguje obietnicą zemsty. I dokonuje jej z całym okrucieństwem.
Bhima słynie ze skłonności do zwady, łatwo szydzi, podsyca konflikty, przyczynia się do rozpętania wojny z Kaurawami na polu Kurukszetry.
Walczy odwołując się do swej siły, nie mieczem czy łukiem, ale maczugą i wyrywanymi drzewami. Pokonuje demony i tyranów.
ĆATAKA
- kukułka indyjska; Indusi wierzą, że nawet umierając z pragnienia wodę wypije tylko wprost z padającego deszczu. Indyjski symbol dumy. W poezji sanskryckiej obraz ćataki łaknącej wody z chmury to alegoria kogoś w pogrzebie, a w liryce miłosnej wyraża kogoś wypraszającego przebaczenie lub wzajemność w miłości. Zobaczyć ćatakę po lewej stronie - dobra wróżba.
DŹAGANNATHA
(sanskryt: Pan świata)
- forma Kryszny, wcielenia boga Wisznu; drewniany kloc z kikutami rąk i ciemną twarzą - skąd takie wyobrażenie? Gdy pewnego dnia myśliwy zabił omyłkowo Krysznę, pozostawił ciało pod drzewem. Wierni znalazłszy je zaopiekowali się nim, a Wisznu kazał stworzyć posąg, w którym umieszczone zostaną szczątki Kryszny. Jednak twórca jego postawił warunek. Póki nie skończy, nikomu nie wolno ujrzeć posagu. Gdy warunku nie spełniono, rozgniewany porzucił nieskończony posąg. Brahman zlitował się nad porzuconym wyobrażeniem dając mu duszę i spojrzenie. Dziś ta postać Kryszny czczona jest w Puri w Orisie. Na święto kąpieli i rydwanów - gdy posąg z Kryszny z wizerunkami jego brata Balaramy i siostry Subhadry opuszcza świątynię - tłumy pielgrzymów przybywają do miasta. Niektórzy rzucają się pod koła dając się im zmiażdżyć wierząc, że taka śmierć wyzwoli ich z kręgu wcieleń jednocząc z bogiem.
GANDHARI
- córka króla Gandhari (dziś obszar Pakistanu i Afganistanu), żona Dryshtarasztry z "Mahabharaty". Wydana za mąż za ślepca, podzieliła dobrowolnie jego los zasłaniając sobie na zawsze oczy przepaską. Za gościnność nagrodzona darem licznego potomstwa, urodziła stu synów Kaurawów i córkę. Opłakawszy ich śmierć podczas bitwy z Pandawami, odeszła z mężem żyć do pustelni. Zginęła podczas pożaru lasu.
HARIHARA
- jednocześnie Śiwa, który jest Wisznu i Wisznu, który jest Śiwą, symbol jedności hinduizmu, współcześnie akcentowana równorzędność obu bogów, a więc i śiwaizmu i wisznuizmu. Hari to określenie Wisznu, hara - niszczycielski wymiar Śiwy. Współistnienie obu bogów "przeciwstawia i łączy dwa sprzeczne i nieodzowne składniki bytu - ciągłość (życie) i kres (śmierć)". Zbieżność dźwiękowa " harihara" podkreśla fakt dopełnienia się.
INDRAPRASTHA
(w sanskrycie: równina Indry) - stolica pięciu braci Pandawów, bohaterów "Mahabharaty". Po podzieleniu królestwa Pandawom przypadły ziemie nad rzeką Jamuną, na których zbudowano kryształowe miasto. Związane z bogiem Indrą. Być może dziś to Indrapat, dzielnica starego Delhi.
JAMA
- bóg śmierci; jego imię znaczy " bliźniak", ale i "powstrzymujący". Nazywają go też Antaka tj. kończący i Mrytju tj. śmierć. Przedstawia się go w czerwonej szacie, zielonoskórego, na bawole, z maczugą i siecią do łowienia zmarłych. Zwiastunem śmierci są też sowy i gołębie. Ma siostrę bliźniaczkę Jam -, uchodzą za przodków ludzi. Jama jest pierwszym, kto zmarł i pierwszym, kto odnalazł drogę w zaświaty. Podróż duszy przed oblicze sądu trwa 4 godziny i 40 minut, stąd wcześniej nie można podpalać ciała.
W " Mahabharacie" można znaleźć opowieść o Sawitri, która poślubiła swego Satjawanta nie zważając, że został mu tylko rok życia. Gdy Sawitri ujrzała Jamę nachylającego się nad nieprzytomnym mężem zaczęła go błagać o jego życie. Podążała za nim naprzykrzając mu się błaganiem tak, że ten obiecał spełnić każdą jej prośbę z wyjątkiem zwrotu życia Satjawanta. Wtedy Sawitri poprosiła go o stu synów. Zgodnie z ówczesną wizją świata wdowie nie przystoi ponowne małżeństwo, więc Jama wskrzesił Sawitri.
W święto Jamatarpana zapala się i święci pochodnie, które mają zmarłym rozjaśniać drogę w zaświaty, a tam do przodków lub do piekła.
KAMAKSZI
(w sanskrycie: kobieta o namiętnych oczach)
- bogini czczona na południu Indii jako małżonka Śiwy, jego śakti. Szczególnie w Kańcipuram. Identyfikowana z Parwati bogini przyjmuje uwodzącą postać (Lalita), by wyrwać ku miłości medytującego Śiwę. Przez Wisznu, który w oczach indyjskiego Południa jest jej bratem, zostaje obdarowana namiętnymi oczyma. Gdy bóg miłości Kama szykował się do strzału, Śiwa otworzył trzecie oko i obrócił go w popiół. Bogini przywróciła go do życia, a obudzony do miłości Śiwa zyskał przydomek Kameśwara.
Inny mit opowiada o tym, jak bogini zasłoniła Śiwie oczy i życie na ziemi zamarło. Zawstydzona Kamakszi oddała się ascezie: ukształtowała z piasku lingę i oddawała jej cześć. Śiwa wypróbował ją zsyłając na Kańcipuram Ganges. Kamakszi uratowała lingę z potopu przytulając ją do swych piersi. Do dziś linga w Kańcipuram ma ślad jej piersi i bransolet.
Związaną z naturą, ziemią Kamakszi przedstawia się jako zielonoskórą kobietę z papugą.
LOTOS
(w sanskrycie: Padma, w tamilskim - tamaraj) - kwiat, który jest symbolem Indii. Związany z boginią Lakszmi, formą dawnej bogini matki, z kultem ziemi, uprawy, wzrostu i z bóstwem opiekuńczym uprawy ryżu, Kariszini, której synami są wilgoć i błoto. Najbardziej znanym motywem lotosu jest wpisanie go w obraz snu Wisznu ("Wisznu śni świat, Śiwa go tańczy"), z którego pępka wyrasta lotos - posłanie dla stwarzającego świat Brahmana.
W tamilskim ruchu bhakti - oddania Bogu z 600-900 r. - słowo lotos odnosi się do stóp bóstwa lub serca oddanego czciciela.
MURUHAN
(w tamilskim: młody, piękny) - tamilski bóg utożsamiany z synem Śiwy, Skandą, bogiem wojny wojny; pierwotnie jako bóg drawidyjski syn Kottrawaj, bogini wojny i zwycięstwa, poczęty bez udziału mężczyzny. Uważa się, że jest uczłowieczoną w formie wersją dawnych totemicznych form koguta, pawia lub słonia. Towarzyszy mu paw, w ręce ma włócznię, którą zabija demony; bóg wiecznej młodości i piękna, prokreacji i wolnej, przedmałżeńskiej miłości.
Narodowy bóg Tamilów, opiekun ich kultury i języka, w Kerali czczony jako Ajjappan.
NARAJANA
- imię tożsame z Wisznu, przedstawianego w chwili cyklu czasowego, jak zapada w sen spoczywając na wężu Seszy rozłożonym na oceanie. Osłonięty jego kapturami wężowymi. Z jego pępka rozkwita lotos, a w nim Brahman gotów stworzyć kolejny świat.
W bengalskiej literaturze imię Wisznu używane, gdy mowa nie o boskiej osobie, ale o absolucie, sednie świata.
OJCOWIE
- mieszkańcy zaświatów, pierwsi przodkowie, wieszczowie, przygotowali drogi dla zmarłych i pierwsi nią przeszli. Ich panem bóg śmierci, Jama. Jak bogów składając im ofiary z jedzenia, błaga się o męskie potomstwo i długie życie. Specjalną ofiarę utworzoną z ryżu, miodu, masła i sezamu, składają im mężczyźni. Im i trzem ostatnim pokoleniom przodków pana domu z linii męskiej.
PAW
- Indie jego ojczyzną, można go spotkać dziko w lesie, od dawna hodowany. Wśród ptaków symbol współczesnych Indii. Ale i symbol miłości, związany z chmurami, deszczem, monsunem, bo jego czas godowy przypada na początek monsunu. Tańce i krzyki godowe są uznawane za radość z deszczu po czasie suszy. Wzmagają zapał miłosny zakochanych, pogłębiają tęsknotę rozdzielonych, co opisano już w "Ramajanie", gdzie widok tańczących pawi wzmógł ból Ramy, któremu porwano żonę.
Paw jest wierzchowcem syna Śiwy, boga wojny Skandy, ale i bogini nauki i muzyki Saraswati. Związany z bogiem deszczu Indrą. Ten ze strachu przed demonem Rawaną przybrał postać pawia, a wdzięczny za to, że ta postać go ocaliła, dał pawiom odporność na jad węży i sto oczu, które zdobią ich pióra.
Inny pożeracz węży, Garuda, orłoczlowiek, wierzchowiec Wisznu podarował pawia Skandzie.
ROŚLINY
- ich kult sięga starożytności. Zawdzięczano im leczenie chorób, ale liczono też dzięki nim na wieczną młodość, wskrzeszenie umarłych. W " Ramajanie" Hanuman z Himalajów nieprzytomnym w wyniku ran braciom Ramie i Lakszmanie przynosi zioła wskrzeszające, usuwające ból i zabliźniające rany.
Kult roślin wiąże się z kultem bogini, z kultem życia, narodzin, odnawiania się. Wiele mitów opowiada o przechodzeniu życia roślin w życie ludzi i odwrotnie. Roślin używa się w obrzędach, ofiary składa się bogom z kwiatów i owoców. Poszczególne rośliny związane są z bogami - tulsi z Wisznu, chińska róża z Kali.
Zdarza się, że hołd składa się drzewom.
SUR
(po tamilsku - groza, cierpienie, nieszczęście, choroba, okrucieństwo) - demon, wróg ładu, ludzi i bogów; personifikacja chaosu, ciemności i zła. Często obecny w starożytnej literaturze tamilskiej jako bezosobowa groza. Przyjmując postać osoby, przeważnie męską, pojawia się jako monstrum, ale i człekokształtny z głową konia. Pod taką postacią walczy z uosobieniem ładu i wiedzy, tamilskim bogiem Muruhanem. On też rozrywa go płonącą włócznią, gdy objawia mu się jako ogromny mangowiec zakorzeniony w dnie oceanu, lub zwycięża Sur w bitwie mimo że ten wciela się w coraz to nowe porażające grozą postacie. Ich wojna symbolizuje walkę natury z kulturą.
ŚESZA
- ogromny wąż o tysiącu kapturów, łoże i osłona dla Wisznu zapadającego w sen między kreacjami świata. Gdy mija jeden dzień Brahmana, a więc cały świat, Śesza niszczy go trującym ogniem. Nagrodzony przez Brahmana za ascezę prawem podtrzymywania ziemi, dźwiga świat na swych głowach. Gdy ziewa, lub przekłada świat z głowy na głowę, ziemia drży. Ma władzę nad drogocennymi kamieniami.
Jako symbol wieczności zwie się go Amanta (bezkresny).
Jak Wisznu ma ziemskie wcielenia. Gdy Wisznu pojawił się, aby ocalić świat jako Rama, Śesza narodził się jako jego przyrodni brat Lakszmana. Gdy Wisznu narodził się pod postacią Kryszny, Śesza stał się jego starszym bratem Balaramą.
TRIMURTI
(sanskryt: trójpostać) - jedna z podstawowych idei hinduizmu, popularna szczególnie od 400 r. p.n.e. do 500 r. n.e), najważniejsza próba połączenia śiwaizmu i wisznuizmu w jedność. Wyraz jedności w wielości. Wyraża się ją obrazem jednego boga o trzech postaciach: Śiwy, który cyklicznie niszczy świat, Brahmana, który go tworzy i Wisznu, który go podtrzymuje.
Istnieje też śiwaickie trimurti, w którym Siwa jest twórcą świata, a jego niszczycielem Rudra.
W filozofii trimurti to połączenie trzech podstawowych elementów materii, trzech gun: Śiwa to tamas - gnuśność i mrok, Brahman to radźas - namiętność i pragnienie, Wisznu to sattwa - jasność i dobro.
USZAS
(Sanskryt: jutrzenka) - bogini zorzy porannej i światła; przedstawiana w "Wedach" jak piękna, młoda, o złocistej cerze, w białej szacie, z odsłoniętymi piersiami. Otwiera wrota dnia, wyjeżdża na stu rydwanach zaprzężonych w jasnoczerwone konie, rozprasza ciemność, toruje drogę słońcu, zagląda do każdego domu, pierwsza zaczyna dzień modlitwą.
Przedstawiana jako córka, ale i jako kochanka Surji, boga słońca, matka bliźniąt Aświnów, siostra Nocy
WAHANA
(Sanskryt: wożenie, pojazd, wierzchowiec) - zwierzę, wierzchowiec boga, jednocześnie jego atrybut, symboliczna manifestacja jego osobowości. Znane pary to Brahman i gąsior Hansa, Śiwa i byk Nandin, Wisznu i pół orzeł pół człowiek Garuda, Skanda - Karttikkeja - paw, Jama - bawół, Kama - papuga, Ganeśa - szczur, Durga - tygrys. Tylko Kubera ma za wierzchowca człowieka.
Po pierwsze szkoda, że w wersji klejonej, bo ja go naprawdę używam, więc w moich rękach i oczach rozpada się w proch. Po drugie brakuje mi wielu haseł.
Niemniej wdzięczna jestem DIALOGOWI za wydanie go.
Podobnie jak "Słownik cywilizacji indyjskiej" obejmuje on obszar Indii historycznych, sprzed podziału, a więc Indii, Pakistanu, Nepalu, Bangladesz i Sri Lanki,...
2016-01-04
Mam sentyment do książek, których czas jakby minął. Pożółkłe kartki, niebyt wyraźne, wyblakłe fotografie. Janusz Wolniewicz 35 lat temu opisał swoją podróż do Tajlandii. Znajdziecie w niej i białego słonia i most na rzece Kwai, kremację, syjamskich braci i mnichów buddyjskich. Jednak przyniosłam tę książkę z biblioteki do domu nie ze względu na Bangkok i Buddę, ale ciekawa tego, jak podróżnik wracając już z Tajlandii zobaczył Bombaj i Goa. Lubię czytając o czyjejś podróży wracać do poznanych miejsc, zobaczyć, co znaleźli w nich inni. Pobyć dzięki nim tam znowu. I tak Bombaj sprzed 35 lat liczy sobie zaledwie siedem milionów, a i tak sprawia wrażenie miasta molocha. Autor pisze o tym, co zaliczają tu turyści (Muzeum Księcia Walii, Dworzec Wiktorii i Bramę Indii), co omijają łukiem (slumsy i dzielnicę prostytutek). Na autorze największe wrażenie zrobiła wizyta przy grobie muzułmańskiego świętego Haji Alego i odwiedziny w buddyjskich świątyniach wykutych w kamiennych górach w Kanheri. Wolniewicz realizuje mój niespełniony plan popłynięcia z Bombaju na Goa statkiem zestawiając tę podróż z z XVI-wieczną wyprawą Polaka Krzysztofa Pawłowskiego. Na Goa jego oczyma mogę kolejny raz zobaczyć cień kolonii portugalskiej ("Kto ujrzał Goa, nie potrzebuje oglądać Lizbony" mawiano wówczas), ruiny kościoła świętego Augustyna, otoczone czcią ciało świętego Franciszka Ksawerego, hipisów.
Jednak sentyment do starych książek to za mało. Niewiele nowego o Indiach dowiedziałam się z książki p. Wolniewicza.
Chociaż... gdybym czytała o Tajlandii dowiedziałabym się pewnie wiele nowych rzeczy.
Niemniej wracam do czytanych właśnie książek o hinduizmie:)
Mam sentyment do książek, których czas jakby minął. Pożółkłe kartki, niebyt wyraźne, wyblakłe fotografie. Janusz Wolniewicz 35 lat temu opisał swoją podróż do Tajlandii. Znajdziecie w niej i białego słonia i most na rzece Kwai, kremację, syjamskich braci i mnichów buddyjskich. Jednak przyniosłam tę książkę z biblioteki do domu nie ze względu na Bangkok i Buddę, ale ciekawa...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-28
Znów mam okazję ruszyć z kimś w podróż po Indiach. Cztery miesiące podróży, tak jak lubię, a więc, jak Bóg da, sleeperami, autobusami, w pokojach możliwie tanich (a więc nierzadko bez okien, czy z karaluchami), ze zgodą na nagłą zmianę planów jako otwarcie się na coś nowego. W podróży para małżonków, co bliskie mi jest z książki "Mój chłopiec, motor i ja", ale i z własnych doświadczeń. Nam też zdarzyło się zacząć i skończyć podróż w Bombaju. Piękne zdjęcia (dużo portretów ludzi). Podróż obejmuje praktycznie całe Indie. Czytam tylko o miejscach, w których byłam, opowieści o Darżylingu, Kalkucie, Sikkim, Bodhgaji, Waranasi, Agrze, Amritsarze i Czandigarhu plus Radżastanie zostawiając sobie na potem. Na czas, gdy będę mogła te opisy porównać z własnymi doświadczeniami. W książce wiele dzieje się w dialogu autorki z mężem, więc czyta się lekko. Także dzięki bezpośredniości i poczuciu humoru autorki. Niestety mi opowieść ta wydaje się powierzchowna. Osobiście niewiele dowiedziałam się nowego, ale dla osób, które nie drążą tak od lat tematu Indii jak ja, opowieść może być ciekawa. Autorka pisze z pasją, podziwiam ją za 4 miesiące w Indiach, za podróż przeżywaną spontanicznie. Bliskie mi jest to, że tak polubiła Indie, że nawet jeśli nie przepada za szczurami, nie wybrzydza, ale cieszy się obecnością ludzi, innym stylem życia, ale... Czytałam ją równolegle ze "Swiętą nicią hinduizmu" i " Auroville. Wolontariat w Indiach i świat tamilskich wiosek". Obie poruszyły mnie, zaciekawiły, z obu wiele się dowiedziałam. "Zakochani w świecie" to muśnięcie Indii, mimo że możecie w tej opowieści znaleźć:
- Keralę ze wzmianką o udziale w tejjam i tulącej Guru, Ammie, o wizycie w Mannarasalu, miejscu kultu węża, spotkaniu ze słoniami w dżungli Periyaru
- Karnatakę, a w niej rozczarowanie światełkami pałacu w Majsurze i urok Hampi, a w nim spotkanie z hidźrami
- Goa z jego plażami, wypełnionymi białymi i portugalskim dziedzictwem (kościoły w starym Goa)
- Tamil Nadu z Kańci i świątynią Minakszi w Maduraju
- Maharasztrę z Auragzabadem i przede wszystkim wykutymi w skale świątyniami Adżanty i Elury (autorka pisze o nich z prawdziwym zachwytem), a także Bombajem, a więc z obowiązkową wizytą na Colabie, przy Bramie Indii, na dworcu Victoria Terminus, w slumsach Dharavi i na wyspie Elefancie ( z rzeźbą trzech twarzy Siwy).
Wdzięczna za praktyczne wskazówki z książki:
- po bilety na dworcu, dopytywać się o Tourist Qouta
- tatkal - możliwość dostania z puli na dobę przed odjazdem (warunek poranne już czatowanie)
Znów mam okazję ruszyć z kimś w podróż po Indiach. Cztery miesiące podróży, tak jak lubię, a więc, jak Bóg da, sleeperami, autobusami, w pokojach możliwie tanich (a więc nierzadko bez okien, czy z karaluchami), ze zgodą na nagłą zmianę planów jako otwarcie się na coś nowego. W podróży para małżonków, co bliskie mi jest z książki "Mój chłopiec, motor i ja", ale i z...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Niektóre rzeczy mogą zobaczyć tylko oczy, które płakały" (Christophe Munzihirva).
Mimo iż zaliczam książkę do przeczytanych, nie doczytam jej. Nie chcę jej mroku. Odwracam twarz od przedstawionego w niej cierpienia.
John L. Allen Jr opisując współczesne prześladowania chrześcijan zapoznaje nas ze statystykami i faktami dotyczącymi poszczególnych kontynentów z wyszczególnieniem krajów. W opisach tych jest miejsce na przedstawienie konkretnych osób prześladowanych, a czasem wręcz zabijanych za wiarę, takich jak:
- zabity w 1994 podczas mordów w Rwandzie za pomoc udzielaną ściganym Hutu katolicki arcybiskup Christophe Munzihirva
- w 2011 roku poparzony kwasem za odejście od islamu i protest przeciwko stosowaniu w Ugandzie prawa szariatu wobec nie muzułmanów biskup zielonoświątkowców Umar Mulinde
- Aasiya Noreen Bibi, matka 5-ga dzieci skazana w Pakistanie na karę śmierci za docinki wobec Mahometa w odpowiedzi na atak na chrześcijankę, która śmiała napić się wody z muzułmańskiej studni; uwolniona dzięki światowej akcji protestu
- 42-letni minister do spraw mniejszości katolicki Pakistańczyk Shahbaz Bhati zabity w 2011 roku, obrońca praw nie tylko chrześcijan, ale i hindusów, sikhów i muzułmanów
- 73-letnia zakonnica amerykańska Dorothy Stang po 39 latach pracy w Brazylii zabita w 2005 roku z powodu obrony najbiedniejszych w Amazonii przeciwko tym, którzy siłą wywłaszczali ich z ich ziemi
- 16-letni zielonoświątkowiec Manuel Gutierrez zastrzelony podczas demonstracji domagających się reform w Chile
- oskarżony o apostazję i prozelityzm pastor Youcef Nadatkhani, którego wyrok śmierci w Iranie zawieszono tylko ze względu na nacisk opinii światowej
- męczennicy z Algierii, siedmiu mnichów, trapistów, znanych z pokojowego sąsiedzkiego współżycia z muzułmanami, porwanych i pozbawionych głów przez ekstremistów islamskich w 1996 roku
- 34-letni pastor Dritan Prooj, zabity w 2010 zgodnie z albańskim kanunem, prawem zemsty na mężczyznach z rodziny zabitego; jego śmierć podważyła prawo zemsty, przyczyniła się do demonstracji głoszących "Przebaczać to męska rzecz".
- rumuński ksiądz Tudor Marin zabity w kościele w 2012 roku przez fanatyka interpretacji Biblii
- Danil Sysojew, konserwatywny kapłan prawosławny zastrzelony w cerkwi przez muzułmańskiego Kirgiza osłoniętego maseczką szpitalną; zabito go za nawracanie muzułmanów
Pozostałe rozdziały książki poświęcono skutkom prześladowań i mitom na temat "globalnej wojny z chrześcijanami". Ciekawe, choć tytuł mówiący o globalnej wojnie z chrześcijanami wydał mi się nadinterpretacją budzącą we mnie nieufność, czy autor przestawiając akcenty na pewno przedstawia rzeczywistość zgodną z prawdą.
Mity, o których pisze to:
- mit, że chrześcijanie narażeni są tylko tam, gdzie są mniejszością
- mit, że to wszystko kwestia islamu (przeczy temu np radykalizm hinduski w Indiach i buddyjski w Birmie i na Sri Lance).
- mit, że prześladowania są zawsze sprawą polityczną
Z opisów poszczególnych miejsc najdokładniej przeczytałam te, które dotyczyły Azji i Rosji (prześladującej tych, którzy nie należą do kościoła prawosławnego, przede wszystkim protestantów). W Azji najbardziej ciekawiły mnie Indie i Pakistan, ale tu znalazłam niewiele rzeczy nieznanych mi. Autor pisze o szacunku, jakim cieszy się niewielka (2,3%) mniejszość chrześcijan w Indiach ze względu na prowadzone szkoły, szpitale i domy opieki społecznej. W 1997 roku ciało Matki Teresy wieziono w Indiach podczas pogrzebu na lawecie armatniej, na której wieziono wcześniej ciała największych Indusów Gandhiego i Nehru.
Mimo to za sprawą radykalnego ruchu hindutwy w uchodzących dotychczas za tolerancyjne Indiach tylko w 2011 roku zabito trzech przywódzców duchowych: Rabindrę Parichhę w Bhanjanagarze, pastora Saula Pradhana, pastora Michaela Digala we wsi Mdikia na północy w okręgu Kadhamal. Digal składał zeznania przeciwko sprawcom prześladowań chrześcijan w Orisie w 2008 roku (100 zabitych, 5 tysięcy spalonych domów, 50 tysięcy wysiedlonych, 18 tysięcy rannych). Radykalni hindusi oskarżają chrześcijan o prozelityzm i o bycie agentami Zachodu. Zagrożenie zaczęło się w 1999 roku od aktu spalenia w Orisie australijskiego misjonarza Grahama Stainesa wraz z dwójką jego małoletnich synów. Oskarżano go o rozprowadzanie wołowiny i nawracanie na siłę. Pobicia, słowny atak, palenie Biblii, przerywanie nabożeństw, aresztowania pod fałszywymi zarzutami, zastraszanie to właśnie zdarza się w Indiach. Szczególnie od 2014 roku pod rządami prohinduskiego Narendry Modi. Ostrze prześladowań skierowane jest przede wszystkim przeciwko muzułmanom, ale ofiarami dyskryminacji bywają też chrześcijanie.
Autor kończy książkę uwagą, by zajmując się prześladowaniami chrześcijan, nie zakładać, że do prześladowań dochodzi tylko za sprawą innych kościołów. Autor podaje za przykład Andersa Breiwika z Oslo, który zabił 69 nastolatków głosząc hasła walki z islamem, nazywając siebie 100-procentowym chrześcijaninem i modląc się do Boga o pomoc podczas zamachów. Chrześcijanie pokazywani w tej książce jako ofiary bywają też prześladowcami jak w Rwandzie w 1994 roku, gdzie w ciągu 100 dni zabito 1,2 miliona ludzi - większość ofiar i oprawców była katolikami. Innymi przykładami, na jakie powołuje się autor są:
- nigeryjski pastor zielonoświątkowy James Wuye, który w młodości stosował przemoc zabijając muzułmanów powoływał się na słowa z Biblii: "Kto ma trzos, niech go weźmę; tak samo torbę; a kto nie ma, niech sprzeda swój płaszcz i kupi miecz!". Dziś nawrócony na miłość, kiedyś wojujący chrześcijanin głosi idee pojednania chrześcijańsko- muzułmańskiego
- Amerykanin Eric Rudolph skazany za dokonane w latach 1996-98 zamachy bombowe, w których zginęły dwie osoby, a raniono 150; głosił on ideę walki z "holokaustem aborcji" atakując kliniki aborcyjne i klub lesbijek.
Żadna z religii nie jest wolna od pokusy fundamentalizmu. Autor książki przekonuje nas do tej idei, którą bardzo ciekawie pokazała Edna Fernandes w książce "Hoply Warriors: A Journay into the Heart of Indian Fundamentalism" opisując fundamentalizm chrześcijański, sikhijski, muzułmański i hinduski.
Można przeczytać.
Kopia mojego postu na blogu Zahry valley-of-dance i mojej stronie nietylkoindie.pl
"Niektóre rzeczy mogą zobaczyć tylko oczy, które płakały" (Christophe Munzihirva).
Mimo iż zaliczam książkę do przeczytanych, nie doczytam jej. Nie chcę jej mroku. Odwracam twarz od przedstawionego w niej cierpienia.
John L. Allen Jr opisując współczesne prześladowania chrześcijan zapoznaje nas ze statystykami i faktami dotyczącymi poszczególnych kontynentów z...
Moją pasją są odkryte przeze mnie niestety zbyt późno Indie. Ion Frazier po czterdziestce odkrywa dla siebie Rosję, a szczególnie Syberię. To dla niej uczy się rosyjskiego, kolejno odbywając kilka wypraw po Syberii. W 1992 roku za sprawą przypadku wyrusza z Moskwy do Omska i nad Bajkał z przyjaciółmi, potem świadomie już uczestniczy w turystycznej wyprawie na półwysep Kamczatki (na łowienie ryb i odwiedzenie wiosek Eskimosów).
Zimą 2001 roku leci z Alaski śmigłowcem na amerykańską wyspę Małą Diomedę, zaciekawiony widokiem położonej kilka kilometrów obok rosyjskiej Dużej Diomedy, stanowiącej granicę między USA, a Rosją i z góry widokiem na Cieśninę Beringa i jednocześnie na kraniec Azji i kraniec Ameryki. Odczuwa wówczas podniosłe poczucie jedności. W lecie 2001 roku wyrusza samochodem przez Syberię. 14 500 km. Towarzyszę mu właśnie w podróży czytając to,co on o niej napisał. Przedstawię jednak już książkę, bo obawiam się, że czytając jednocześnie kilka innych książek, może mi zabraknąć cierpliwości na tę ponad 700-stronicową cegłę spisaną maczkiem, obciążoną mimo wielu ciekawych wątków i bliskiej mi osoby pasjonata nadmiarem szczegółów.
Co znalazłam dla siebie dotychczas (między innymi):
- opowieść o Amerykaninie George'u Kennanie, który pojechał na Syberię zakładać połączenia telegraficzne, a po powrocie opisał ją w książce, w której prezentował się jako piewca caratu. Atakowany za to, pojechał kolejny raz, by obalić krytykę o okrutnym traktowaniu zesłańców. Na miejscu jednak przekonał się o jej prawdziwości. Dzielił się swoimi spostrzeżeniami z Lwem Tołstojem. Wg Fraziera artykuły Kennana o zesłańcach syberyjskich stały się inspiracją dla napisania przez Tołstoja "Zmartwychwstania" i wpłynęły na Czechowa, który po śmierci na gruźlicę 21-letniego brata wyjechał na Sachalin, by móc opisać los zesłańców. To wg Fraziera jedyny rosyjski pisarz, który sam siebie zesłał na Syberię, co skróciło mu zagrożone też gruźlicą życie.
- fakty na temat granicy Rosji i USA, przebiegającej między Małą i Dużą Diomedę, oddalonymi od siebie zaledwie o 3,7 km wyspami; to także granica czasowa - na amerykańskiej wyspie jest jeszcze np sobota, na rosyjskiej już niedziela, "z terytorium USA można zobaczyć jutrzejszy dzień Rosji", pisze Frazier. Przepłynięcie (mimo wody o temperaturze 6 stopni) przez pewną kobietę odległości między wyspami, zdaniem Gorbaczowa, pokazało jak bliskie są sobie Rosja i USA.
- niezrealizowany pomysł Sołżenicyna, by Gułagowi wystawić pomnik na krańcu Rosji - postawić nad morzem monstrualnie wielką figurę Stalina w saniach, które ciągną postacie zaprzęgniętych do nich udręczonych ludzi.
- pytanie Fraziera: "Jak to jest, że Rosja jest tak wielka i wspaniała, a jednocześnie tak okropna i straszna?" Jego zastanawianie się nad tym, czy powodem tego jest trauma gwałtu mongolskiego na Rosji z lat 1200-1400?
- opowieść o podziale wewnątrz cerkwi rosyjskiej - żegnanie się nie całą ręką, jak przyjęto w katolicyzmie, ale i nie dwoma palcami (starowiery), a na znak jedności Trójcy Syna, Ojca i Ducha Swiętego trzema palcami - w obronie starych form wyznawania swej wiary staroobrzędowcy spalali się żywcem setkami w Rosji XVII wieku
- bardzo ciekawą historię budowy kolei transsyberyjskiej, ale i walk wokół niej między białymi a czerwonymi Rosjanami, w tym klęski zdradzonego przez Czechów Kołczaka.
- refleksje na temat Gułagu - w odczuciu Fraziera Gułag okazał się dla Rosji bardziej destrukcyjny niż najazd Mongołów, bo w tamtych 200 latach zniewolenia ruskich ziem zabijano ciała ludzi, a komunizm z Syberyjskim Gułagiem za plecami niszczył dusze. "W XX wieku oprócz rozbicia atomu doszło także do rozdarcia na strzępy ludzkiej duszy".
- historię amerykańskiej wiary w rosyjską fikcję - W 1944 roku prezydent USA Roosevelt wysłał na 5 tygodni po Rosji z misją pokojową swojego wiceprezydenta H.Wallace'a. Amerykanie zwiedzili przy okazji tej misji kopalnie złota na Kołymie. Zobaczyli to, co Sowieci chcieli im pokazać. Pisali potem o owocach hodowanych tam w szklarniach, by wzbogacić dietę górników nieświadomi tego, że złoto wydobywają śmiertelnie udręczeni więźniowie sowieccy.
- ciekawostkę: Dla lepszego zrozumienia Frazier to, co widzi i opisuje, przyrównuje do obrazów z rzeczywistości amerykańskiej, np kolor morza do koloru środka czyszczącego jakiejś amerykańskiej firmy (?)
"Deszcz padał bez przerwy. Namioty przeciekały", czytam na głos w pokoiku, o dach którego stuka deszcz, a na posłaniu obok stoi miska, w którą spadają krople z przeciekającego dachu. Ta sytuacja nadaje nazwę pokoikowi - Syberia. Pisząc o tym, myślę, że jednak wrócę do książki i doczytam ją do końca.
Kopia mojego postu z bloigu Zahry valley-of-dance i strony nietylkoindie.pl
Moją pasją są odkryte przeze mnie niestety zbyt późno Indie. Ion Frazier po czterdziestce odkrywa dla siebie Rosję, a szczególnie Syberię. To dla niej uczy się rosyjskiego, kolejno odbywając kilka wypraw po Syberii. W 1992 roku za sprawą przypadku wyrusza z Moskwy do Omska i nad Bajkał z przyjaciółmi, potem świadomie już uczestniczy w turystycznej wyprawie na półwysep...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ta książka doczekała się na moich indyjskich półkach uwagi po latach, dopiero wtedy, gdy pisząc książkę o podróży po Indiach w rozdziale Uttar Pradesh zdecydowałam się napisać o Gulabi Gang.
Bohaterką tej książki jest Sampat Pal Devi, która w 2006, mimo braku wykształcenia, zaangażowania w rodzinę wyrosłą z jej zamążpójścia w 12 roku życia na brak reakcji policji na przemoc wobec kobiet odpowiedziała przemocą. Wzięła prawo w swoje ręce i solidarnie z innymi kobietami ukarała sprawcę. Bijący został pobity. Kobiety zdecydowały się wyróżnić swoimi różowymi sari (stąd Gulabi - różowy w hindi). Wzięły też za symbol walki z przemocą bambusowe kije, takie, jakimi w Indiach podpierają się stare kobiety.
Wkrótce okazało się, że zgłasza się do nich ze skargą coraz więcej pokrzywdzonych kobiet. Prosiły o pomoc, której nie zapewniało im prawo. Bite, zagrożone spaleniem z powodu zbyt małego posagu, gwałcone. Gang rósł w siłę zarówno podczas pikiet pod sądami, posterunkami policji, na ulicach, jak też dzięki reakcji prasy. Zainteresowanie budził wśród polityków próbujących jego siłę wykorzystać dla swoich celów. Zaczął zwalczać nielegalne w Indiach małżeństwa dzieci, bronić małżeństw z miłości godzących w nielegalny w Indiach system kastowy. Miłość łamie podziały kast i wyznań. Ci, którzy tego doświadczają potrzebują ochrony przed "honorowym zabójstwem ". Gulabi Gang odpowiada na ich potrzeby. Kobiety, których liczbę oblicza się dziś na 270-400 tysięcy działają w Uttar Pradesh. Stan
zajmuje 4/5 powierzchni Polski i liczy sobie 200 milionów ludzi. Wielu z jego mieszkańców żyje w ogromnej biedzie. Po Radżastanie to drugi stan w Indiach, w którym dokonuje sie najwiecej gwałtów. W tym stanie ma też miejsce 15% przestępstw w Indiach. 9% małżeństw nieletnich (4 miejsce w Indiach). 29% żyje tu poniżej granicy ubóstwa. Ten stan zamieszkuje 21% dalitów, kiedyś zwanymi "niedotykalnymi". Nic dziwnego, że ich partie przejmują tu władzę, że w czas przedstawiany w książce stanem rządzi dalitka Mayawati. Niemniej kryminalizacja polityki pozostaje problemem tego stanu. Niemało posłów ma sprawy sądowe z oskarżeniem o gwałt, porwanie, mord. Potrafią oni kampanię prowadzić online z więzienia.
Książka opowiada historię jednego z nich, posła, który za sprawą Gulabi Gangu zostaje oskarżony o gwałt na nieletniej dalitce.
Ten wątek przeplata się tu z opowieścią o założycielce Gangu Sampat Pal Devi, o jej małżeństwie, o dramaycznych losach jej córek, o działalności Gangu, o nadziei na zabieganie o sprawiedliwość także w roli posła.
CYTATY:
- "Jeśli sam nie porozmawiasz z prześladowanymi, nigdy ich nie usłyszysz". (Sampat odwiedzając więźniów)
Ta książka doczekała się na moich indyjskich półkach uwagi po latach, dopiero wtedy, gdy pisząc książkę o podróży po Indiach w rozdziale Uttar Pradesh zdecydowałam się napisać o Gulabi Gang.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBohaterką tej książki jest Sampat Pal Devi, która w 2006, mimo braku wykształcenia, zaangażowania w rodzinę wyrosłą z jej zamążpójścia w 12 roku życia na brak reakcji policji na...