Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Taki przerywnik romansowy podczas szukania pracy. Trochę rozkraczyło się między walką o związek, a zaciekłością w szukaniu zatrudnienia.

Taki przerywnik romansowy podczas szukania pracy. Trochę rozkraczyło się między walką o związek, a zaciekłością w szukaniu zatrudnienia.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

I fabularna nitka dobiegła końca. Och, co to był za finał, tyle się działo na tak niewielu kartkach! Ale, od początku.

Spora część tomu jest poświęcona przeszłości - zarówno Shen Qingqiu jak i Luo Binche (a właściwie to jego rodzicom). I ja już podejrzewałam, że Shen miał zjebane dzieciństwo, ale nie wiedziałam, co doprowadziło go do momentu, kiedy zaczął zazdrościć ośmiolatkowi kultywacji. I fajnie to wytłumaczyła autorka i teraz te wszystkie poprzednie zdarzenia miały sens. Sens miał też nijaki poziom walki Qingqiu. A co do rodziców Luo, to jest wersja od TianlangJuna, od starego zgreda z Monastyru i żadna z nich nie wydaje mi się na prawdziwą, w każdej coś brakuje, a właściwie brakuje samej historii od Su Xiyan. No bo skoro tak bardzo nie chciała mieć dziecka, to po co je urodziła? Chyba jednak coś było na rzeczy, ale Stare Staruchy nie dopuszczały do siebie tą myślę. Tyle w tym temacie.

W innym - Shen i Binhe zaczęli ze sobą rozmawiać! Jeee, lepiej późno, niż wcale. Choć było to do przewidzenia, wszak zbliżali się do końca, i książki i świata. I Ich rozmowa z zajeździe i ta rozmowa na koniec... Chyba poszli po rozum do głowy. W ogóle zrobili się tacy, tacy 'ciągnący do siebie', takie przylepki dwie. Oczywiście z pewnymi wyjątkami fabularnymi.

I ja bym w życiu nie przypomniała sobie, albo nie wpadła na to, że winnym całej tej kołomyi jest Xin Mo. No, no, mroczny miecz, demoniczny, ale to przecież tylko miecz, w którym chyba siedzi Starszy Mo? Nadal do końca nie wiem, jak to z tym Starszym jest. Co za problem go zniszczyć czy wyrzucić, zakopcie go w ziemi i niech kwiatki wyda. Niemniej gdyby tak zrobili, to nie miałabym pod koniec sceny rodem z dual cultivation (niech ktoś mi powie, jak brzmi polska wersja tych słów). Także... tak, nie rozwalamy miecza, dajemy mu istnieć.

No i się skończyło. Tom czwarty, ostatni w serii, jest zbiorem opowiadań. Ciekawi mnie, czy są to teksty sprzed, czy w tracie czy po fabule. Miło by było trochę tego i tego, trochę poczytać o rodzicach młokosa, może o tym narwańcu Liu Qingge albo o tym, co się stało z demonami. Bo niby światy się ze sobą łączyły, ale końcówka prawie nic mi nie mówi, co w tej kwestii się stało. Ale - fajne to było. Przyjemne do czytania, do chichrania i pąsowienia. Idę czytać opowiadanka.

I fabularna nitka dobiegła końca. Och, co to był za finał, tyle się działo na tak niewielu kartkach! Ale, od początku.

Spora część tomu jest poświęcona przeszłości - zarówno Shen Qingqiu jak i Luo Binche (a właściwie to jego rodzicom). I ja już podejrzewałam, że Shen miał zjebane dzieciństwo, ale nie wiedziałam, co doprowadziło go do momentu, kiedy zaczął zazdrościć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Koniec wątków cyrkowców. Nawciskane filozofii o arogancji i ambicji. Poznajemy kolejnego żniwiarza, pewnie tylko na krótki czas, tak samo jak zakręconą na punkcie cycuszków Meilin panią krawcową. Za to początek pokazuje, po co Ciel trzymał tych darmozjadów, służbę znaczy się.

Koniec wątków cyrkowców. Nawciskane filozofii o arogancji i ambicji. Poznajemy kolejnego żniwiarza, pewnie tylko na krótki czas, tak samo jak zakręconą na punkcie cycuszków Meilin panią krawcową. Za to początek pokazuje, po co Ciel trzymał tych darmozjadów, służbę znaczy się.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

No wiec Suzume jest przed czterdziestką i robi sobie listę życzeń na ten rok. Jako że jest to człowiek sam, a właściwie samotny, na liście pojawia się coś takiego jak 'spędzę następne urodziny z chłopakiem'. I wiecie co? Tak, tak, macie rację. Znajduje sobie chłopaka.

Historia jest naiwna, ale nie dlatego, bo lista i nowa miłość i miło spędzony czas. Jest naiwna, bo BOHATER jest o dupę rozbić. Trzydziestoośmioletni facet, a zachowanie ma jak nastoletnia maiden, która pąsowieje jak powiedz przy niej słowo 'penis'. I co to za podomka? Co to za rozmowa z zabawkami? Co toto tooo? Żeby było fajniej facet jest szefem swojego kochanka i nieee, nikomu to nie przeszkadza (bo niby nikt o tym nie wie, choć wie), nie ma problemów, co z tego, że razem pracują...

Jest jeszcze wciśnięty wątek poprzednich związków, ale potraktowano go po macoszemu. Jest też, musowo, scena z zaprzeczeniem w związku i też nic nie wnosi.

Cóż, człowiek przeczytał i zmarnował czas.

No wiec Suzume jest przed czterdziestką i robi sobie listę życzeń na ten rok. Jako że jest to człowiek sam, a właściwie samotny, na liście pojawia się coś takiego jak 'spędzę następne urodziny z chłopakiem'. I wiecie co? Tak, tak, macie rację. Znajduje sobie chłopaka.

Historia jest naiwna, ale nie dlatego, bo lista i nowa miłość i miło spędzony czas. Jest naiwna, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Fabuła prosta - chłop chce cycka. I dla cycka zrobi wiele.

Fabuła prosta - chłop chce cycka. I dla cycka zrobi wiele.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta kobyła jest za długa! Patrząc na ilość wydarzeń, wartość wydarzeń do fabuły i opisy-opowiadania Kinacha, to jest to nieproporcjonalne. Gdyby tak wsiąść i odrzucić ze 100-150 stron, ścisnąć fabułę, wywalić pierdolenia o polityce, które nie mają przełożenia na fabułę, no, to wtedy czytałoby się przyjemnie, a tak to tylko dobrze.

I chociaż to jest tom pierwszy zapowiedzianej serii, to nieszczególnie interesuje mnie, co się stanie w kolejnej książce. Wina zakończenia - było takie miałkie, takie 'noo, to pa, widzimy się w 2 tomie'. Ani bez zamknięcia wątku, ani bez haczyka na ciąg dalszy.

Ta kobyła jest za długa! Patrząc na ilość wydarzeń, wartość wydarzeń do fabuły i opisy-opowiadania Kinacha, to jest to nieproporcjonalne. Gdyby tak wsiąść i odrzucić ze 100-150 stron, ścisnąć fabułę, wywalić pierdolenia o polityce, które nie mają przełożenia na fabułę, no, to wtedy czytałoby się przyjemnie, a tak to tylko dobrze.

I chociaż to jest tom pierwszy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Walkirie kresu dziejów – Record of Ragnarok #11 Azychika, Takumi Fukui, Shinya Umemura
Ocena 7,5
Walkirie kresu... Azychika, Takumi Fu...

Na półkach: , , , , ,

Ohoho, zapowiada się nie lada bójka! Kto by się spodziewał, że Budda postanowi trochę namieszać, no, ja się spodziewałam, bo Jezusa ni Allaha nie będzie raczej, więc jedyna bezpieczna opcja sprzyjająca ludzkości — to on :)

Tego Zero-Zero wcale nie znam, a jego krótka geneza wygląda na dość wymuszoną. Trochę szkoda, można byłoby bardziej postać rozwinąć.

Ohoho, zapowiada się nie lada bójka! Kto by się spodziewał, że Budda postanowi trochę namieszać, no, ja się spodziewałam, bo Jezusa ni Allaha nie będzie raczej, więc jedyna bezpieczna opcja sprzyjająca ludzkości — to on :)

Tego Zero-Zero wcale nie znam, a jego krótka geneza wygląda na dość wymuszoną. Trochę szkoda, można byłoby bardziej postać rozwinąć.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Obleśny stary dziad i obleśny młody kamerdyner. Tylko te dwie scenki zapamiętałam i mi się nie spodobał tomik.

Obleśny stary dziad i obleśny młody kamerdyner. Tylko te dwie scenki zapamiętałam i mi się nie spodobał tomik.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciel i Sebuś zatrudniają się w cyrku, by rozwikłać zagadkę zniknięcia dzieci... Nudaaa! Przegadany i bezfabularny tom, gdzie jednym ze śmieszków miał być test Ciela (nie śmiałam się, był żenujący). Oby w kolejnym tomie się wszystko wyjaśniło.

Ciel i Sebuś zatrudniają się w cyrku, by rozwikłać zagadkę zniknięcia dzieci... Nudaaa! Przegadany i bezfabularny tom, gdzie jednym ze śmieszków miał być test Ciela (nie śmiałam się, był żenujący). Oby w kolejnym tomie się wszystko wyjaśniło.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pod koniec już się nie dało, już kartkowałam i przelatywałam tekst wzrokiem. Nie, to nie jest zła książka, ale nie jest też dobra. Mocny średniak.

Plusem jest system magii, który opiera się na żywiole + mocy i nie trafi się mi tu koksu, który zasadę łamie. No, może ta czarna magia, ale wciąż jest to tajemnicze czary-mary i nie wiem, coś więcej może w kolejnym tomie? Dalej mówiąc - eliksiry i ziółka. Jeszcze nie trafiła mi się książka, a której te dwie rzeczy zajęłyby aż tyyyle miejsca. Iii jest glosariusz, ubogi, ale jest. I mapka i kilka rysunków, fajno.

Średniakiem jest fabuła - jest se jakiś miecz, co toto kiedyś dzierżyła Pani Wielka, a teraz szuka kolejnego właściciela. I nie, pojawia się on chyba jako popychadło fabularne, bo wiele nie wnosi. Jest zaraza, którą Iv złapała, ale żeby odgadnąć co to, musiałam przeczytać pół książki. Połowa książki! Są też jakieś tunele, plugawe stwory, polityka i tak dalej i tak dalej, ale wszystko to średnio.

A na minus zostawiam bohaterów. Iv, z którą dzielę pół imienia, jest młodą, panosząca się w cudzym domu Zielarką, która chyba nie zdaje sobie sprawy, jak irytującym dziewczęciem jest, kiedy pomiata i rozstawia po kątach właściciela domu. To, że nikt jej za samopańskość nie utłukł to szok. Więcej ogłady.

Namir zaś wkurza mnie tym swoim 'jestem potworem, buuu, bój się!' i taką bierną postawą wobec świata. I po co on ją przyjął, bo co, bo kolega poprosił? Wpierw nie chciał to co, to teraz mu się znudziło czy to, co sugerował Wall jest prawdą?

Wisienką jest Wallace, który nie zauważył, że Iv zakopała go głęboko w friendzonie i chłopak działa tak, jak pies ogrodnika. I w ogóle, co on myśli, że ludziom tylko seks na myśli? To jest taki paniczyk, który nadaje się chyba tylko do tego, by przypisywać sobie Iv na własność. I rzucić kilka uwag na temat niecnych uczynków.

Skończyłam to dzieło i chcę za to medal. A autorce życzę, żeby tom drugi udał się bardziej. Selfpublishing jest niemałym szarpnięciem na kasę, ale przez to nie mamy okazji poddać dzieła pod edytorską rękę. I zostają nam wtedy takie strzępkowe komentarze, jak ten mój. Szybsza fabuła, mniej leciwe rozmowy, opuśćmy opisy miejsc, w którym nie zagrzejemy miejsca i wszystko pójdzie cacy ;-)

Pod koniec już się nie dało, już kartkowałam i przelatywałam tekst wzrokiem. Nie, to nie jest zła książka, ale nie jest też dobra. Mocny średniak.

Plusem jest system magii, który opiera się na żywiole + mocy i nie trafi się mi tu koksu, który zasadę łamie. No, może ta czarna magia, ale wciąż jest to tajemnicze czary-mary i nie wiem, coś więcej może w kolejnym tomie? Dalej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór najróżniejszych katastrof - od erupcji wulkanów bo lawiny błotne, uszkodzenia statków i Titanica, Challengera, Czarnobyl, platforma wiertnicza w ogniu kończąc na trefnym zawale serca maszynisty w rozpędzonym pociągu.

Spodziewałam się kilku historii ogólnoznanych i przemaglowanych, a, poza nimi, dostałam opis mało znanych katastrof. Ktoś wiedział, że w Rumunii spalili się Polacy w kominie? Ktoś wiedział, że w porcie Halixaf był wybuch podobny do tego w Bejrucie "20? Ktoś wiedział o ww. zawale maszynisty, po którym pociąg wpadł do rzeki? No ja nie, a teraz już wiem i znam. Oczywiście mamy tu również Czarnobyl czy Challengera, no cóż, to też były straszne katastrofy XX wieku i gdyby ich tu nie było, to byłoby ... dziwnie. Wszak katastrofa katastrofie nierówna, ale równie ważna.

Autor, opisując, dorzuca odczucia 'bohaterów', często gęsto przedstawia ich i podkreśla niezawinienie w sytuację, w związku z czym dostajemy emocjonalny bagaż w opisie. Mnie tak średnio ten zabieg się podoba - ja wiem, wiem, że uciekając z pożaru człowiek myśli albo o bliskich, albo za jakie grzechy, albo po prostu gna przed siebie i dlatego też autor nie musi mi to pisać. Tak samo, jak nie muszę wiedzieć, że tam Pan X właśnie odbierał mleko od mleczarza. Ma to urealnić dramat sytuacji, ma podnieść smutek i horror przyszłych wydarzeń, ale. Ale o tym dramacie wiem i czuję ten smutek i nie mam potrzeby nasilania, po prostu wiem, że to dramat.

Jak na katastrofy międzynarodowe, to się całkiem spora reprezentacja Polaków trafiła (no, jednak jesteśmy rozsiani po świecie). Oczywiście - patrząc na datę wydania - nie obyło się bez opisania katastrof z udziałem Związku Radzieckiego. I tu opisy są bezstronne, a rząd za opieszałość nie jest zjechany od góry do dołu. Ale wiecie, nie można było psioczyć na ZSRR, bo by jeszcze chłopu zakazali publikacji książki.

Także fajna ciekawostka.

Zbiór najróżniejszych katastrof - od erupcji wulkanów bo lawiny błotne, uszkodzenia statków i Titanica, Challengera, Czarnobyl, platforma wiertnicza w ogniu kończąc na trefnym zawale serca maszynisty w rozpędzonym pociągu.

Spodziewałam się kilku historii ogólnoznanych i przemaglowanych, a, poza nimi, dostałam opis mało znanych katastrof. Ktoś wiedział, że w Rumunii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uczymy się nowych sów, a w tym tomiku - liwerant. Nie wiem, czy faktycznie w taki sposób zdobywa się koncesje, ale niech już autorce będzie, może bawić się w Geslerową.

Książę dorasta i no w końcu, w końcu nadszedł moment spotkania Miny. I tylko ona miała na tyle w sobie odwagi (Ciela nie liczmy), by powiedzieć, jaki jest ten nasz Książę. Bo tak, dokładnie taki jest, jak powiedziała. I nie, Książę w tomiku zachowuje się jak dorosły tylko w rozmowie z nią, później wraca rozpieszczony bachor.

Spotykamy tutaj Elżunię Drugą i - doprawdy, przedni z niej żart. Królowa jak z kabaretu. Może to takie parodiujące spojrzenie na arystokrację brytyjską ze schyłku ery. Mmmh, tak, parodia to zaiste.

A zza rogu wykukuje kolejny quest dla małego Ciela - cyrk. Tylko co to będzie i jaka zagadka tam czyha? W tym tomie... się nie dowiemy xD

Uczymy się nowych sów, a w tym tomiku - liwerant. Nie wiem, czy faktycznie w taki sposób zdobywa się koncesje, ale niech już autorce będzie, może bawić się w Geslerową.

Książę dorasta i no w końcu, w końcu nadszedł moment spotkania Miny. I tylko ona miała na tyle w sobie odwagi (Ciela nie liczmy), by powiedzieć, jaki jest ten nasz Książę. Bo tak, dokładnie taki jest, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

No i pojawiły się stosunki Brytyjsko-Indyjskie. Jeee, wiwat, pierdzielona polityko kolonialna.

Ale nie ma co liczyć na potwierdzenie faktu, iż Angole wykorzystywali do cna swoje kolonie i to było złe, tu mamy tylko przypomnienie, że takie coś miało miejsce, a motorem napędowym jest zemsta na tych dorobkiewiczach. Jak dla mnie - należało im się.

Ciel nadwyraz dojrzały i skory do pouczania. Sebuś nadal ciągnie passę kamerdynera-demona wszystko umiejącego. Agni dotrzymuje kroku Sebusiowi, choć jego zapatrzenie w Pana jest bardzo służalcze. A Pan? Pan Książę Soma prawdziwym książątkiem jest - irytujące, rozwydrzone książątko, niemające żadnych stycznych z prawdziwym życiem. Nie mogę się doczekać, aż wyjdzie na jaw, jaka to umowa łączy Agniego z tym przylizanym takim.

No i pojawiły się stosunki Brytyjsko-Indyjskie. Jeee, wiwat, pierdzielona polityko kolonialna.

Ale nie ma co liczyć na potwierdzenie faktu, iż Angole wykorzystywali do cna swoje kolonie i to było złe, tu mamy tylko przypomnienie, że takie coś miało miejsce, a motorem napędowym jest zemsta na tych dorobkiewiczach. Jak dla mnie - należało im się.

Ciel nadwyraz dojrzały i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dobrze, że jest krótka, to poszło szybko. Niestety, nie bezboleśnie.

Przewidywalna fabuła - Koralina trafia do drugiego świata i ratuje kogo się da, czyli wszystkich. NIby nie wiadomo, gdzie ich szukać, ale już na początku zwiedzania drugiego domu mam hinta, bo nagle autor opisuje coś, co normalnie byś olał. I to chyba sen był, bo nikt do wydarzeń nie wraca, nie nawiązuje.

Tak sobie myślę, że to opowiastka grozy dla dzieci. Z trudnym wyrazami. Nie dla mnie.

Dobrze, że jest krótka, to poszło szybko. Niestety, nie bezboleśnie.

Przewidywalna fabuła - Koralina trafia do drugiego świata i ratuje kogo się da, czyli wszystkich. NIby nie wiadomo, gdzie ich szukać, ale już na początku zwiedzania drugiego domu mam hinta, bo nagle autor opisuje coś, co normalnie byś olał. I to chyba sen był, bo nikt do wydarzeń nie wraca, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

No i wszystkożerny Gluttony się doigrał — tak to jest, jak się człek bije oszalały w wendetcie. Nie powiem no, doborowe towarzystwo ma Edek, ale dziw bierze, że potrafią swoje animozje odstawić i współpracować. Chociaż kto by nie współpracował w obliczu śmierci.

A Mustang wpadł jak śliweczka - ja wiem, ja wiem, wyszło nieciekawie i ekipa mu się posypała, ale za to dostaliśmy genesis Bradley'a. Trochę ubogie, ale może być. Ciekawe, jak doszło do tego, że ma żonę i syna. Ciekawe, czy wiedzą, kim on jest.

No i wszystkożerny Gluttony się doigrał — tak to jest, jak się człek bije oszalały w wendetcie. Nie powiem no, doborowe towarzystwo ma Edek, ale dziw bierze, że potrafią swoje animozje odstawić i współpracować. Chociaż kto by nie współpracował w obliczu śmierci.

A Mustang wpadł jak śliweczka - ja wiem, ja wiem, wyszło nieciekawie i ekipa mu się posypała, ale za to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pamiętacie, że się zarzekałam, że nie wezmę dwójki do ręki? Nooo. Chyba w tej serii znalazłam mityczną kobyłę, co zowie się guilty pleasure. Takie złe, a takie miłe ;)

Zacznę od dupy strony — od dodatku opisującego świat. Kto wpadł na pomysł, żeby dać go w tomie drugim i to na samym końcu? Takie rzeczy na początku trzeba. Chociaż sam dodatek trochę rozwinie znajomość świata, to rewolucji nie robi. Autor nie korzysta z niego - mam za sobą dwa tomy, a styczności z pojęciami, postaciami czy kalendarzem przedstawionym w dodatku mamy co kot, kotołak, napłakał. Po co zatem takie rzeczy?

Fabularnie mamy podziałkę - na przygody Ksina i na przygody Strzygi. Ksin, jak się okazuje, ma jakąś tam rodzinę i bardzo do serduszka wziął sobie dewizę 'rodzina ponad wszystko'. Ja na Darona i jego kłopot, po tym, co zrobił Ksinowi, miałabym wyjebane. Jest tam jeszcze coś z kościejem, kości...żercom, czy jak mu tam, ale widzicie - już zapomniałam, już mi z głowy wątek ten wyleciał, aż tak był ważny.

No, może trochę był, w nawiązaniu do Strzygi. Ale historia Strzygi kończy się tak szybko, jak się zaczęła. I to debilne zakończenie, bo z mojej perspektywy, to taką samą robotę zrobiłby pułk zbrojnych, ale nie. Nie, nie, trzeba jakoś wprowadzić Różanooką, to wykorzystajmy okazję. A co to za jedna? Ha! To też ciekawa i naciągana historia, ale bez spojlerów. Se poczytajcie, jeśli macie w sobie tę hedonistyczno-masochistyczną chęć (widocznie ja mam).

Czy coś się zmieniło w charakterze bohaterów? Cóż, postarzeli się. I Redren zgłupiał. A tak, to ten sam zestaw cech, co w poprzedniej książce, z wyjątkiem Hanti i Ksina. Laska zmieniła imię i już po całości stała się chętnym ciałem i nawet wszedł wątek zoofili, ale wiecie, napisany tak, żeby nie gryzło w oczy za bardzo (łamańcem westchnień, łona i grafomaństwa).

A kotołak? Ano w końcu uchlał się krwią. Co w tym stanie zrobił — do poczytania. Początkowo to użalanie się nad sobą zmieszane z obrzydzeniem i spodziewam się samobójstwa, aaale nie. Nagle jest pyk — i wszystko wraca do normy, no, może jakieś głosy w głowie, ale jest norma. Nadal przechodzimy do porządku dziennego.

No co no, jest tak, jakby czytała początkującego pisarza fanfików. Polepszyło się w akcji, bo mam coś więcej niż poprzedni romans baby i kota, ale wyżyny szczytów toto nie są. Chyba dalej będę w ten hedo-sado brnąć i wypożyczę tom 3, bo bym chciała dowiedzieć się, co stało się z Ksinem.

Pamiętacie, że się zarzekałam, że nie wezmę dwójki do ręki? Nooo. Chyba w tej serii znalazłam mityczną kobyłę, co zowie się guilty pleasure. Takie złe, a takie miłe ;)

Zacznę od dupy strony — od dodatku opisującego świat. Kto wpadł na pomysł, żeby dać go w tomie drugim i to na samym końcu? Takie rzeczy na początku trzeba. Chociaż sam dodatek trochę rozwinie znajomość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bo ja wiem, czy to są jakieś Wielkie Sekrety Świata, ot, po prostu samo życie, a nie żadne sekrety. Ale to książka dla młodzieży, nie dla dorosłych bab.

Jest słodko, ciepło i zbyt nostalgicznie tzn. to taka ułożona książka, gdzie nawet złe rzeczy, po przeczytaniu już takie się nie wydają. Chociaż to lata 70., to nooo, dość postępowy światopogląd obu rodziców. I czy czasem ojciec Ariego za bardzo się z tą miłością nie zagalopował? Przeczytałam cały tom i ja tam przyjaźń widzę, nie miłość (no, może miłość jak do rodziny, ale zdecydowanie nieromantyczną).

Ari jest dziwny, Dante dziwniejszy, obaj dorastają i to tyle. Tylko na początku i trochę na końcu mówimy o zakazanym temacie brata Ariego, jego siostry są dodatkiem, Noga też, romans... eee, adekwatny do wieku, tu pochwalić trzeba. Nie znam żadnego nastolatka, ni nikt z mojej młodości nie interesował się poezją. I nie pamiętam, żebyśmy prowadzili tak drętwe rozmowy, ani między sobą, ani z rodzicem.

Autor rocznik '54 pisze z perspektywy nastolatka, a o nie jest łatwe. I tu tak wyszło na dwoje. Może dlatego pisze to w latach 70, bo mu było łatwiej umiejscowić, no, ale trochę wrzutek współczesności nieadekwatnej sobie nie mógł odmówić. No i takie zakończenie dać - serio? Naprawdę inaczej się nie dało, co nie? Typowe.

Ano nie porwała mnie. Recenzje ma dobre, szybko mi czytanie tej cegły poszło, ale coś nie pykło. Ciągu dalszego nie ruszę, myślę, że będzie podobnie, jak tu.

Bo ja wiem, czy to są jakieś Wielkie Sekrety Świata, ot, po prostu samo życie, a nie żadne sekrety. Ale to książka dla młodzieży, nie dla dorosłych bab.

Jest słodko, ciepło i zbyt nostalgicznie tzn. to taka ułożona książka, gdzie nawet złe rzeczy, po przeczytaniu już takie się nie wydają. Chociaż to lata 70., to nooo, dość postępowy światopogląd obu rodziców. I czy czasem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Quest z Kubą Rozpruwaczem kończy się tak... przewidywalnie — bo najciemniej jest pod latarnią. Początek też nic nowego - banda pracownicza nadal jest bandą, której nic nie wychodzi. Przynajmniej jest Ciel w wydaniu 'wstydzę się'.

Quest z Kubą Rozpruwaczem kończy się tak... przewidywalnie — bo najciemniej jest pod latarnią. Początek też nic nowego - banda pracownicza nadal jest bandą, której nic nie wychodzi. Przynajmniej jest Ciel w wydaniu 'wstydzę się'.

Pokaż mimo to

Okładka książki Dom szeptów, tom 1: Moc podzielona Nalo Hopkinson, John Rauch, Dominike Stanton
Ocena 5,2
Dom szeptów, t... Nalo Hopkinson, Joh...

Na półkach: , , , ,

To jest kara za zamawianie preorderów, przed upewnieniem się, że fabułą jest spoko. Tutaj nie jest.

Jest sobie Erzulie i jest z panteonu szamańskiego i gdyby nie fakt, że jest ich więcej, to byłabym zniesmaczona doszczętnie zachowaniem jej pierwszego wcielenia. Niby to bogini miłości, a zachowuje się jak rubaszna gruba ciotka Karyna. Ma jakieś moce, ale jak już trafia do Śnienia to nie umie ich używać, bo 'odcina to jej kontakt z wiernymi'. Sranie-banie. Dlaczego tam trafia i po co? Nie pytajcie, konsumujcie produkt dalej. Towarzyszy jej w tej wyprawie Wój Poniedziałek, Szampacośtam i kilka postaci ze Śnienia. Nic i nikt, kto by mnie zainteresował.

Jest też parka w ludzkim świecie, która traci duszę i łapie coś, co jest zespołem Cotarda - czytałam, straszna rzecz, przy ciężkiej depresji człowiekowi wydaje się, że jest martwy i że jest uwięziony w rozkładającym się ciele. To, co mi tu przy tych dwóch pokazali, taką chorobą NIE JEST. To wymysł, żeby zabrzmiało straszno, takie pierdolety, aby nadać powagę sytuacji, kiedy gubisz duszę. I gdyby to był prawdziwy Cotard, to nikt z żarażonych niemiałby nawiet siły wstać z wyra, a gdzie dopiero wyjść z domu, ale tu? Luz-blues, żyją se tak... bezdepresyjnie...

I ja nie mam nic przeciw parytetom par, ale z tych dwóch lesbijek zrobili niezrównoważoną psychicznie zarażaczkę ludzi oraz ciamajdowatą dupodajkę (bo nic, poza robieniem dobrze partnerce, w tym tomie nie robi). W ich historii nie czuję ani krzty uczucia ani miłości i to może dlatego, że ta pieprzona Erzulie siedzi na dupsku gdzieś, cholera wie gdzie?!

Jeszcze jest więcej postaci, jeszcze dwa dalsze tomy, pewnie nowa fabuła, ale doczytanie do końca tak rozeźliło mnie i tak wymęczyło, że już mi się nie chce. Pomyślicie sobie zatem - może kreska jest ładna. Wszak okładki są zrobione ślicznie i nie wiem, kto je robił, ale należy tutaj porządnie zaklaskać. Bo to jedyny plus. W środku traficie na krzykliwą kolorowość jarmarczną. Proporcje postaci są zaburzone, nienaturalność wyglądu dotyczy w dużej mierze ludzi, bóstwom (wszak zmiennokształtnym) odpuszczam. Tła pomieszczeń uproszczone do minimum, a tła wydarzeń jednopaletowe.

Pech chciał, że mam kolejne dwa tomy, ale szczęście mówi - kartkuj! - no i przekartkowałam i wiecie co? WCALE NIE JEST LEPIEJ! Powiem więcej, im dalej, tym bardziej historia jest pojebana, chaotyczna, nic niewnosząca. Reklamują się Sandmanem, Gaimanem, ale mają z nim tyle wspólnego, co Władca Pierścieni z tym serialowym wysrywem od Amazona. Żałuję, żałuję kupna i szkoda mi poświęcać czas na tom drugi. Zdecydowanie odradzam.

To jest kara za zamawianie preorderów, przed upewnieniem się, że fabułą jest spoko. Tutaj nie jest.

Jest sobie Erzulie i jest z panteonu szamańskiego i gdyby nie fakt, że jest ich więcej, to byłabym zniesmaczona doszczętnie zachowaniem jej pierwszego wcielenia. Niby to bogini miłości, a zachowuje się jak rubaszna gruba ciotka Karyna. Ma jakieś moce, ale jak już trafia do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Hohenheim przylazł i jak to on, tylko namieszał, zjadł i już go nie było. Tak samo doktorek. Ale przynajmniej Edek na coś wpadł. I jeśli teoria ta jest prawdziwa, no to... no szkoda, oddać tyle za coś, czego nie chcesz.

Hohenheim przylazł i jak to on, tylko namieszał, zjadł i już go nie było. Tak samo doktorek. Ale przynajmniej Edek na coś wpadł. I jeśli teoria ta jest prawdziwa, no to... no szkoda, oddać tyle za coś, czego nie chcesz.

Pokaż mimo to